środa, 30 kwietnia 2014

RUDI - GAME OVER

25 Punktów 2014

1. Start (Intro)
2. M.C.N.
3. Białasy Się Gapią    feat. DOLUN, HAŁAS
4. Granice    feat. EDIZZ
5. Przepraszam I Dziękuję
6. Leżeć     feat. SC
7. Brzdęk Szkła (Remix)   feat. EDIZZ
8. Game OveR (Outro)

    Wprawdzie ta epka to miała być tylko zajawka do pełnowymiarowego 'Cyrku', ale... tak się złożyło, że wpadła mi w ręce dużo później niż sam LP. Nie szkodzi, sprawdzę przecież i tak. 'Cyrk' mnie nie oszołomił, Rudi wywarł na mnie wrażenie rappera wtórnego, więc wiele się nie spodziewałem po tej epce.
    Całość bitów, składających się na 22 minuty, zrobił Edizz. Ja się można spodziewać, to bity nowoczesne, czasem wręcz klubowe albo trapowe, bo producent wyciąga z syntezatorów maksimum soków, jak z elektrycznej pomarańczy. Setki cykaczy, klumkające klawisze i popiardujące basy robią tę muzę, która wcale nie brzmi tak źle, jakby sobie ktoś mógł pomyśleć. To konkretne, syntetyczne pierdolnięcia, bangery, które doskonale sprawdzą się na imprezach, czy to w domu, czy w klubie.
    Bo i Rudy nie sili się na specjalne rozkminki. To przede wszystkim numery albo bragga albo imprezowe, z krótkim wyjątkiem na małe 'sorry' w kierunku rodziców i słuchaczy. Wszystko ok, ale przydałoby się jeszcze jakieś sorry za brzmienie jak kopia Szada, nie? Gdybym nie słyszał rappera z 3W, uznałbym na pewno, że Rudi jest naprawdę niezły, natomiast te przyspieszenia flow, specyficzne zawijanie wersów - to wszystko brzmi tak, że Rudiego odróżnisz od Szada tylko po tym, że ten pierwszy nawija do bitów syntetycznych, a drugi do klasycznych. Momentami Rudy przesadza i rymuje tak kosmicznie szybko, że nawet słowa się nie da odróżnić, ale ogólnie jest ok - pomijając fakt xero. Są tu też goście, wypadający nawet nieźle - rymujący za to normalnie i zrozumiale.
    Przyznam, że ten materiał podoba mi się znacznie bardziej, niż 'Cyrk' - może dlatego, że jest sporo krótszy i nie nudzi się i nie zlewa w papkę. Materiał jest również spójny, dlatego jak dla mnie, 'Game Over' ma się dużo lepiej niż album, który poprzedzał.

OCENA: 4-\6   


wtorek, 29 kwietnia 2014

BOGU - DĄŻĄC DO PERFEKCJI

nielegal 2014

1. Dzień po dniu
2. Coś pozytywnego
3. Sexy Vibe   feat. JUSTYNA JELEŃ
4. Daj mi odpłynąć
5. Nie wiem czemu...
6. Chciałbyś   feat. TYMI TYMS, KAZIOR
7. Tango
8. Show
9. Dążąc do...

    Bogdan już dał się poznać jako Młody Wilk Popkillera, wydał już jeden solowy 'Wdech i Wydech', a w tym roku daje nam przedsmak swojego pełnometrażowego albumu z Hyziem. Pomijam oczywiście njego występy w Prawda W Rymach i wcześniejszą epkę, bo te nagrania kojarzą pewnie tylko podziemne szczecińskie głowy. 
    Te pół godziny z Bogiem (brzmi doniośle, nie?) wykonał przede wszystkim Alex Da Great. Przyznam, że nie do końca trafia do mnie stylistyka tego producenta, bo z jednej strony to takie bujające wajby (czasem nawet seksi wajby), z drugiej bity mało mną wzruszyły, mocno ożywiły je dopiero wokale Justyny Jeleń w 'Sexy Vibe'. Jednak fajny klimat tego kawałka niszczy następny, elektroniczny i udziwniony, mało przyjemny, z perkusją, jakby ktoś klepał badylem po pustych puszkach po piwie. Nie wspominając o 'Nie wiem czemu...' gdzie rapper rymuje na podkładzie złożonym z dwóch klawiszy syntezatora i stukania chujem w lodówkę. Aby oddać sprawiedliwość, świetny jest 'Chciałbyś' - trap pełną gębą, zrobiony według najlepszych wzorców. Rzeza. Tak naprawdę dopiero ostatnie trzy numery wprowadzają jakieś urozmaicenie, bo zrobili je trzej inni producenci. Niezłe 'Tango' od Uraza, 'Show' od Eljota z samplem wokalnym z Queen. Na koniec mamy taki syntetyczno-regałowy bit od  Alianta. Parę fajnych rzeczy tu się znajdzie.
    Przyznam, że nieco mnie Bogu rozczarował. To bardzo osobisty album, Bogdan rymuje nieźle, ale... Jakaś oryginalność? Gdzie ona? Koleś jedzie swoje jazdy, że życie \ ludzie \ sytuacje są takie a nie inne i w ogóle. To zaczyna sie robić wtórne, jak te płyty z definicji uliczne: jest sobie rapper, wybiera nowoczesne - melancholijnie rozlazłe lub trapowe podkłady i gada na nich o swoim zjebanym życiu #swag i #wóda, #dziwko. ('napierdalaj hasztagi tak byś zbladł i padł na pysk bez równowagi') I nawet nie jest to złe, ale w sumie albo było albo jest bez wyrazu. Fajnie wypadają kawałki z gośćmi: bardzo dobry 'Chciałbyś', a także nieco inspirowany LL Cool Jem 'Sexy vibe' (sprawdź 'Doin it'), ale reszta nie porywa zbytnio i, jak wspomniałem, rozczarowała mnie.
    No cóż, to płyta ze średniej półki podziemnej. Nie ma tu nic odkrywczego, do czego bycie Młodym Wilkiem mogłoby zobowiązywać (lub też nie). Słucha się tego w miarę dobrze, ale nie powiem, żeby poza dwoma numerami zostało mi coś na dłużej. Nawet kiedy wróciłem raz, czy drugi, szybko przewinąłem na dwa najlepsze traki i tyle. Album ok, ale nie rozgrzał mnie zbytnio, aby chwycić za następny album, który bogu szykuje.

OCENA: 4-\6

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

SAJKO - DIAGNOZA CHOROBY PSYCHICZNEJ

nielegal 2014

CD 1/3:
01. Sesja I - Intro
02. Oszalałem
03. Rap Moja Religia
04. Love Story
05. Jestem Wariatem
06. Autodiss
07. Inny niż Inni
08. Prawdziwa Przyjaciółka
09. Uzależniony od Życia
10. Raper

CD 2/3:
21. Jak Zdiagnozowac Pacjenta
22. Ja Robię Rap
23. Miłosny List
24. Herszt Bandy Świrów
25. Nic Nie Umiem
26. Nie Jestem Jednym Z Tych
27. Dołek
28. Sposób na Życie
29. Dziwka

CD 3/3:
31. Nie Wiesz Kim Jestem
32. Historia Rapu w Mojej Bani
33. Razem aż po Grób
34. Szalony Szaleniec
35. Sturmok
36. Czym Jest Zło
37. Stracony Przez Przyjaciół
38. Jak Zniszczyć Sobie Życie
39. Ćpun
40. Sesja I - Outro
   
    Przerażają mnie płyty podwójne, nie tylko te podziemne, ale i te na legalu. Na palcach jednej ręki mogę policzyć te dobre wydawnictwa dwupłytowe. A i z tym byłby kłopot. A tu nagle JEB! nielegal trzypłytowy. TRZYPŁYTOWY, kurwa. 104 minuty w psychiatyryku od mało znanego kolesia z undergroundu. W Krakowie powstaje coś o nazwie Dziwna Technika i ciężko o trafniejszą nazwę.
    Nie będę się tu rozpisywał o zaletach, czy wadach muzyki, bo to zawinięte, freeshare'owe bity, dostępne na serwerach. To podkłady w klimatach juggalo, horrorcore i melancholijne. Niektóre przypominają nagrania z płyt Insane Clown Posse, czasem nieco ubogiego Necro, czasem takie zwyczajne, podziemne bity w miarę klasyczne. W sumie nie ma tu na co narzekać w sferze muzycznej, bo to i tak zdecydowanie jest to część najlepsza, jakkolwiek i tak ze środkowej półki. 
    Dobry Boże dowolnej religii, słyszysz tego kolesia i nie grzmisz!!!!! Niestety dla Sajko, kompletnie nie da się go słuchać, cokolwiek by nie mówił. Z tych wszystkich nieszczęść, jakie spadają na ciebie z głośnika, ujdzie tylko głos. Od całej reszty można rzeczywiście dostać świra. Sajko gubi się na bitach, rymuje bardzo często nierówno, przestawia akcenty - tak chujowo zarymowanych numerów to dawno nie słyszałem. 'Od tego rapu mam stygmaty i dostaję astmy, ale wciąż wierzę, że rap jest moją religią' - ciężko się z tym nie zgodzić, bo mnie się też wszystkie stare kontuzje odzywały, kiedy starałem się słuchać tego materiału. Da radę przeżyć jakoś teksty w stylu 'mógłbym odłożyć na bok amory, bo życie to nie love story', ale są tu również numery, które przechodzą ludzkie pojęcie. Ja rozumiem, że 'Autodiss' ma być dowcipny i autoironiczny i że to żarty, ale wybaczcie, kiedy słyszę tekst 'lubię seks analny, gdy sam jestem zapinany' to nie daję rady się śmiać, zwłaszcza, kiedy za chwilę wchodzi wyznanie, że 'moja kuśka kuleje, bo od dawna nie była w cipie. Litości... I kiedy już myślisz, że przebrnąłeś najgorsze, za moment wjeżdża 'Prawdziwa przyjaciółka' i znowu zastanawiasz się, po chuj rymować na połamanych bitach, kiedy nie umie się tego zrobić nawet na najzwyklejszych?
    'Inny niż inni bo jestem oryginalny' - to na pewno, ale to wcale nie znaczy, że dobry. Ja nie dałem rady dobrnąć do części trzeciej, może znajdzie się ktoś, komu udało się przesłuchać CAŁEGO materiału? Chapeau bas wówczas. Tragedia, jedna z najgorszych płyt, jakie udało mi się usłyszeć i ubolewam nad tym.


PS: I on zrobił z tego jebane trzy płyty... TRZY KURWA!!!

OCENA: 1-\6 


niedziela, 27 kwietnia 2014

PROCEENTE - ZNAKI ZAPYTANIA 2

Aloha 2014

1. Intro 
2. Błysk   feat. IGORILLA
3. Śmiechu Warte
4. Plany
5. Znaki Zapytania 
6. Historia Złożona 
7. Proceente 
8. Pociąg    feat. SKAJSDELIMIT, KLEMENS 
9. P.S.T.    feat. MAXIM
10. Klisze 
11. Bez Cenzury    feat. SIÓDMY 
12. Dobre Chwile    feat. MIMI
13. Kac Manifest    feat. BLEIZ
14. Chcieć Umieć Zrozumieć   feat. ECHO 
15. Trzeba wierzyć    feat. SKORUP 

    Procent to jeden z najbardziej aktywnych hip hopowych działaczy na naszej scenie. Nigdy na plakatach, nigdy na przedzie stawki, ale zawsze konsekwentnie robi swoje i po swojemu. Jego label aloha ma na koncie sporo ciekawych wydawnictw i... spory szacunek. Dziś, na 10-te urodziny Aloha, Proceente wydał zrewitalizowaną płytę 'Znaki Zapytania'. To to samo, co dekadę temu, ale... wcale nie to samo. Przewrotny pomysł.
    Podkłady robili ci sami ludzie, co wcześniej: Malin, Kociołek i TMK Polej. Z jedną różnicą: pojawia się tu Zbylu - nie jest to bynajmniej hołd złożony producentowi, tylko po prostu dwa bity przepadły i ktoś musiał zrobić nowe. Zbylu wydawał się w takim razie nie dość, że idealny, to jeszcze pod ręką. Wpisał się on w klimat, choć jeśli wiesz, że to Zbylu, słychać, że to sporo nowsze podkłady. Wszystko to składa się na nieco obdrapany z patyny starości zestaw bitów, które, dobrze znane, brzmią wcale nieźle. No dobra, są momenty lepsze i gorsze, bo taki 'P.S.T.' nie wchodzi mi zupełnie i nic się w tym względzie nie zmieniło. Jedyne, co się zmienia, to praca DJ Te, który dodał skrecze i cytaty z przeróżnych źródeł.    
    Proceente jest rapperem dość specyficznym i albo lubisz jego styl albo cię denerwuje i nie ma innej siły - jest to emce charakterystyczny. 'Czerniakowski przyczajony cwaniak' podaje nam zaktualizowane teksty z części pierwszej, choć niektóre teksty zmieniły się totalnie i dostały nowy entourage, zachowując jednak stary sens. Procent zaprosił na ten projekt rapperów, z którymi często nagrywa, lub też lubi współpracować. Dlatego mamy tu różne gościnne zwrotki, z których część jest spoko, a części mogłoby nie być w ogóle. Fajnie ogarniają tu swoje wersy Igor, Pudel, naturalnie Skorup i może Bleiz, natomiast rozczarował mnie przede wszystkim Skajs.
    W sumie to taka ciekawostka - prezent na urodziny dla samego siebie. Dla sentymentu można sobie tego posłuchać - zresztą, nie jest to wcale zły mikstejp, bo słucha się tego lekko.  Osobiście wolę oryginał, ale i część druga bardzo nie kuleje. Ot, taki patent.
 
OCENA: 4-\6


sobota, 26 kwietnia 2014

ZORAK - SUPLEMENT ŚWIADOMOŚCI

Asfalt 2014

1. Introview   feat. KLIFORD 
2. Ważne   feat. KLIFORD 
3. Jeszcze jeden dzień
4. Historia zatacza krąg 
5. Suplement 
6. Nie ma takiego numeru 
7. Permanentna inwigilacja   feat. NTK
8. O dwóch takich   feat. KLIFORD 
9. My         feat. SARIUS          

    W zeszłym roku wyszła na legalu pierwsza płyta Zoraka, znanego z bitboxów i członkostwa w Tabasko. Protegowany Ostrego jawi się jako rapper powracający do korzeni hip hopu, próbując czystej wody rapu, co stara się udowodnić darmową taśmą, wrzuconą niedawno do internetu. Czyli hip hop nie dla kasy, tylko dla sztuki. Wow, poważnie.
    Nie zdziwiło mnie, kiedy popatrzyłem na to, kto produkował płytę. Bo jeśli Tabasko, to nikt inny, tylko Ostry. Albo sam albo, najczęściej, w brygadzie Killing Skills. Dają oni tyle bitów na naszą scenę, że chyba każdy wie, jak to brzmi. W teorii klasyczne podkłady, zagrane jednak z mocnym, świdrującym basem i często mało oczywistymi instrumentami. I fajnie, bo brzmi to dość ambitnie - wyraźnie słychać, że producenci kombinują z brzmieniem, starają się dać słuchaczom coś więcej niż bumbap bubumbumbap, owinięte prostym samplem. To posłkadane w pocie czoła (no, no...) numery, które świetnie brzmią na słuchawkach i bardzo dobrze się tego słucha - mnie szczególnie przypadły do gustu 'Nie ma takiego numeru' z wrzutem gitary akustycznej i sampla operowego oraz 'Suplement' z wokalnym refrenem. DJ Haem na wosku, płytka leci i jest dobrze. Tylko ostatni trak zostawiony został dla Salvare - najbardziej klasycznego i korzennego  wrzutu na albumie, stanowiącego fajne zamknięcie płyty.
    Zorak wprawdzie nie jest uznanym emce i słusznie. Jednak od czasów debiutu na Tabasko chłopię nam wyrosło. Doświadczenie, nabyte przy współpracy z Ostrym procentuje. Zorak wyszlifował flow, które stało się wystarczająco dobre, aby, nie oszukujmy się, przeciętność tekstów nabrała nieco innego wymiaru. Brzmi to już sporo lepiej niż na Tabasko i owe oszlifowanie stylu sprawia, że album wchodzi. Nawet jeśli Zorak bierze się z atak wyświechtany patent, jak wywiad z rapperem... Towarzyszy tu Zorakowi głównie jego ekipa NTK, a przede wszystkim Kliford, który również nie błyszczy. Tylko ten niedoceniany Sarius okazuje się być tu głównym zawodnikiem - ale o tym wiemy tylko 'my i Hitchcock'...
    No dobra, w sumie, to plusy przewyższają tu minusy. Może gdyby produkcja pochodziła spod paluszków innych ludzi, byłaby to kiła, ale słychać, że Killing Skills dobrze rozumieją się z Zorakiem i odwrotnie. To przede wszystkim muza sprawia, że jest to niezły album. Mnie się podoba, pomimo niejakiej miałkości tekstów.

OCENA: 4\6 


czwartek, 24 kwietnia 2014

SEKTA 666 - HEREZJE


nielegal 2014

1. Mroczne Bractwo
2. Dark Mind
3. Chory Stan
4. Hell Yeah
5. 148 Obłęd Naćpusa
6. Zew Natury
7. Skacz
8. Ja wiem ze to jawa (Skit)
9. Modus Operandi
10. Krzyż
11. Free Die
12. Płonie Most
13. Dark Mind (Rmx Kachin)

    To już druga część demonicznego projektu, który pochłania coraz więcej osób. Do krakowskiego podziemia w osobach CN-oc, Młody Goh, NRK, Twister, Kozim czy Epitet, dołączają Nagash z Palmy Nagrania, czy Francuz Iguan. Do przyjęcia kolejnej odsłony psycho-horror rapu trzeba mieć sporo odwagi, bo już po samej okładce widać, że materiał jest ciężki i mroczny.
    Te bity wpierdolą cię jak głodny Sudańczyk kanapkę z tuńczykiem. Podkładami głównie zajął się CN-Loc, ale są tu również Nagash, Kozim i Chainsaw. Już samo wejście Nagasha, gdzie na traku współbrzmią wokale mnichów gregoriańskich z rockowymi samplami wprowadza nas doskonale w brzmienie albumu. Zresztą podkłady od Nagasha to zupełnie inny klimat, niż ten, do którego przyzwyczaił nas na płytach z Palm - są dużo mroczniejsze i takie... klasztorne. Drugi bit na płycie za to od Chainsaw'a to podkład, który brzmi jak zrobiony przy pomocy magnetofonu kasetowego i syntezatora Casio ze Stadionu (kiedy ten jeszcze istniał). Loc natomiast z bitami wchodzi gdzieś między produkcje Twiztid, a ścieżkę dźwiękową do filmu dla neurotycznych dzieci. Kozim w 'Krzyżu' dał równiez przyjemny podkład, trzymający zarówno poziom, jak i stylistykę. Produkcyjnie, najlepszy jest tu jednak Nagash, bo jego bity są czyste w formie, a zarazem pasujące do klimatu. W ogóle to ciężka rzecz, naprawdę konkretna jazda hardkorowa i horrorcore'owa, urywająca łeb i oblizująca nóż zaraz po wyjęciu go z twoich bebechów.       
    Wokalnie mamy tu dość spory rozstrzał stylistyczny i jakościowy. Twister jest nierówny i choć rymuje w miarę swoim chropowatym flow, to za dużo ma tu wpadek. Młody Goh to styl, który lubisz albo nienawidzisz, bo tego się ogarnąć nie da. Ale staje się on coraz lepszy i przez te wszystkie lata nagrywania wyrabia swój flow i naprawdę jest jednym z ciekawszych emce na scenie. NRK wydaje mi się często zbyt delikatny dla takich hardkorów, ale on uparcie udowadnia, że nie mam podstaw do uważania go za niepasującego tutaj. CN-Loc jest równie niestabilny co Twister i choć ma przyjemniejszy głos, to nie zawsze brzmi to dobrze. Ale generalnie stylistyka, jaką tu przyjęto, jest niezła - pod warunkiem, że lubi się ten klimat. Gdyby nakręcić do tego film, byłby naprawdę straszny. Narkotyczne jazdy, koszmary, choroby umysłowe i morderstwa splatają się tu w jeden węzeł wraz z setkami symboli religijnych i kulturalnych. Jest to dość ciężkie do ogarnięcia na pierwszy rzut ucha, nawet na drugi i trzeci.
    Album niszczy mentalnie. To nie jest muzyka dla wszystkich - wręcz powiem, że jest to akcja niszowa i przypuszczam, że większość fanów rapu postuka się tylko w głowę, jakim cudem można tego słuchać. Jednak, przyjmując ten klimat za dobrą monetę, okaże się, że w swojej kategorii to bardzo fajna propozycja. Ale zaznaczam jeszcze raz, nie każdy w to wejdzie. Prędzej wyjdzie.

OCENA: 4\6


środa, 23 kwietnia 2014

HARY - PETARDY

SB Maffija 2014

1. Tyle wygrać   feat. BIAŁAS
2. Everest
3. Pearl Harbor   feat. DANNY
4. Grawitacja 
5. 90
6. Jebać to 
7. Lugo 
8. Panie przodem   feat. BLEIZ
9. Impuls 
10. Bez presji

    SB Maffija to skład zrzeszający sporo propsowanych ostatnio wykonawców, zgrupowany wokół Solara i Białasa. Jednym z wielu członków składu jest Hary, który niedawno odpalił swoje petardy, które... zebrały dość różne recenzje w sieci.
    Hary, człowiek orkiestra. Nie ma to jak sam wykonawca produkuje sobie bity. Mówię to bez złośliwości i szyderstwa, bo czyje bity ma najlepiej czuć emce, jak nie swoje własne? Inna sprawa, że rapper niekoniecznie musi być dobrym producentem, prawda? Ale nie jest źle, bo te klasyczne bity Harego bardzo często mają ogień. Hary ma fajną umiejętność korzystania z sampli i zapętla je w taki sposób, że zabiera cię na przejażdżkę do '93 i z powrotem. Czemu z powrotem? Otóż taka 'Grawitacja' nie ma juz nic wspólnego ze Złotą Erą, bo jest raczej nowoczesnym, acz nie njuskólowym kawałkiem, z żywym pianinem, gitarą i symfonicznymi akcentami. Jednak takich wycieczek jest mało - w zasadzie ta jedna. Reszta to czysty, klasyczny hip hop płynący prosto z najlepszych czasów rapu. Bity wspomagane są skreczami od DJ Długiego. Jest dobrze.
        Hary mówi 'pierdolę truskul, chcę tylko bragga' i w zasadzie tyle w temacie. Tak, zaraz mówi, że 'w życiu nie liczą się tylko hasztagi i panczlajny', jednak te panczlajny i bragga to dominujący temat na albumie. Hary jedzie równo przy chodniku i tnie jak kosiarka Still. Nie ważne, czy to 'swag, niuskul, truskul, chujskul' - Hary nie boi się siarczystych klapsów na pupę frajerów. Czasem ociera się o granice dobrego smaku (jak choćby to z Jaruzelskim - niekoniecznie na miejscu), ale sporo jest tu wrzutów, które mnie albo ubawiły szczerze (pozytywnie) albo spowodowały kiwnięcie głową z uznaniem, jak choćby 'to jak nowe polskie komedie, tu nie ma żartów', czy o staruszce pokazującej cycka. Może Hary nie ma jakiegoś specjalnego głosu, ale spokojnie ogarnia majka i brzmi to fajowo. Z gośćmi bywa różnie, bo tak samo Białas, jak i Bleiz rymują tu bardzo nierówno i czasem dają niezłe wersy, by zaraz wykrzywić mi ryj nietrafionym rymem, czy potknięciem. Ale ogólnie plus.
    I okazuje się, że rapper może być również producentem i vice versa. Co lepsze, może obie sfery mieć na dość wysokim poziomie, dzięki czemu płyty słucha się z przyjemnością. Ma ona 25 minut, więc nie zdąży się znudzić, a Hary nie pozwala odetchnąć i pcha te swoje pancze w twą dupkę.

OCENA: 5-\6 


wtorek, 22 kwietnia 2014

MADMAN - ZDĄŻYĆ PRZED KOŃCEM ŚWIATA

nielegal 2014

1. Eksperyment  
2. System (FTS) 
3. Wszyscy Święci  
4. Pułapka 
5. Brainwash  
6. Gnijące Owoce 
7. Madman  
8. Ostatnie Dni  
9. Koniec Świata 
10. Marzyłem O Tym  
11. Bez Talentu  feat. WHITE CHOCOLATE 
12. Skillsy  
13. Dźwięki 
14. Karawana  feat. XXX
15. W Obliczu Tych Niedorzeczności (Odlatuję)  feat. XXX 

    Madman pojawia się czasem na różnych podziemnych produkcjach z Sudetów, wszak działa już na scenie z dekadę, może więcej. Przez ten czas dobiegały do mnie jakieś jego produkcje, jakieś echa bitew freestylowych, ale nie powiem, żebym bardzo dokładnie kojarzył gościa - choć ksywka nie była mi obca.
    Wprawdzie Madman jest też producentem, ale większość albumu zrobił dla niego Fatal, z którym Madman juz popełnił co najmniej jeden projekt. To są bity wymykające się nieco z szufladki, bo ciężko jest te podkłady jednoznacznie określić. Są dość mocne, w zamyśle raczej klasyczne, choć nie można powiedzieć, że złotoerowe, ponieważ producent uzywa dźwięków mało oczywistych - nie jestem pewien, czy znajdą się tu jakieś sample, czy gra sam Fatal, bo ciężko uchwycić tu jakiekolwiek znane melodie. Bity, niby nowoczesne, a jednak klasyczne, są bardzo oryginalne. Sam autor wyprodukował sobie 'Pułapkę' - przyznam, że dość ciekawy podkład, łączący spójnie nieco różne instrumenty - nawet ciężko powiedzieć, czy to bit nowoczesny, czy klasyczny, czy jaki. Po prostu inny. Boon Doc to produkcje kojarzące mi się nieco z Dr. Dre z czasów płyty '2001'. Markowe Bity za to wziął na warsztat rockowy kawałek, z którego zrobił bardzo przystojny podkład  do 'Skillsów' z refrenem a la Lombard. Ostatni numer na albumie należy do Kustoma - czysty dubstep, oparty na dźwięku działającej pralki, czym czymś takim.    
    Rapper, według swoich słów 'powinien być w MaxFlo bo Madman ma Mad flow' - co to tego szalonego flow, to racja, czy natomiast MaxFlo powinno go wydać... Hmmm. Styl Madmana kojarzy mi się zbyt mocno z Duże Pe, nieco przekrzywionego przez Bukę. Owszem, jego teksty są całkiem fajne i Madman klei te rymy nieźle, ma sporą umiejętność składania słów, które układają się idealnie w jego płynny, biegnący przez bity flow. Brzmi to bardzo fajnie, ale... nie sposób uniknąć skojarzeń ze znanymi skądinąd stylami, co czasem irytuje, a ten swoisty zaśpiew można wręcz pomylić z Pe - to wręcz wkurwia. Goście nie wnoszą zbyt wiele, bo White Chocolate mi zniknął totalnie, a XXX, choć śpiewa ładnie, to jest tylko w dwóch ostatnich trakach.
    Intrygująca płyta i ciężko mi się opowiedzieć za lub przeciw, i im dłużej tego słucham, tym bardziej nie wiem. Z jednej strony muzyka jest bardzo oryginalna, niecodzienna i wchodzi dobrze w uszy. Z drugiej Madman rymuje doprawdy świetnie. Z trzeciej jednak jego styl jest kalką rapperów, których znamy od dawna i jest to mocno przeszkadzające, bo miejscami naprawdę nie wiedziałem, kogo słucham. Ale coś w tym jest.

OCENA: 4\6 


sobota, 19 kwietnia 2014

PAJAC - I CO Z TEGO, ŻE PAJAC?

nielegal 2014

1. Intro
2. Gołym okiem   feat. HASE
3. Kaptur
4. Kryształowe kule
5. Oszuści   feat. KUBI, NORM
6. Po raz pierwszy
7. Miami   feat. VIOLA
8. Problem
9. Idzie się zajebać   feat. TURAS
10. Co z tego, że Pajac 2
11. Nadzieja
12. Zadzwoń
13. Cudze życia    feat. ORKA, KOTZI
14. Cały i zdrowy
15. Żyje się raz   feat. KĘKĘ
16. Wiara 2
17. Nie śpię   feat. BORO
18. Własne towarzystwo
19. Outro
20. Podróż za jeden uśmiech

    Na radomskim rapie znalazłem niedawno płytę Pajaca, potem ktoś mi go podbił w komentarzach - nie mogłem nie sprawdzić, tym bardziej, że radomska scena ma się ostatnio bardzo dobrze, a to co wychodzi jest coraz lepsze.
    Wszystko na albumie, poza ostatnim trakiem, wyprodukował jeden z bardziej utalentowanych producentów z Radomia, Tytuz. Zrobił on tu klasyczne podkłady, dość charakterystyczne dla Radomia, o ciepłych brzmieniach i fajnie powyciąganych samplach. Te sample są czasem wręcz nieco zaskakująco interesujące, jak gitarki w 'Oszustach', czy syntezator w klimacie new romantic w 'Miami'. Nawet znalazłem tu regałowe wajby - nieco zakamuflowane, a jednak wyraźne. Klasyczne brzmienia wzbogacają DJ Vazee i DJ Mono, którzy jednak mogli być bardziej wykorzystani. Jednak ogólnie, muzyka na tej płycie to połowa sukcesu, bo Tytuz pokazuje, że potrafi zrobić cały album na całkiem zróżnicowanych podkładach, a jednak spójny klimatycznie. Fajnie to wszystko buja.     
    Pajac ma taki zwyczajny styl, sprawne flow i w tej zwyczajnej, acz udanej nawijce tkwi siła Pajaca. Ale to nie wszystko, bo ta nawijka jest o czymś, a sam rapper, wbrew ksywce, wcale nie pajacuje, tylko wkręca nam poważne rozważania o życiu - w większości osobiste. Bo Pajac nie boi się opowiadać o swoich lękach, o tym, że woli uciec od problemu, schowawszy głowę w kaptur... Nie wstydzi się faktu, że ściąga muzę z internetu, bo nie ma kasy na płyty. Do tego pije, łapie się brzytwy jak może i nagrywa. Wszystko to 'między wiaduktami', tam gdzie 'miejskie bagno, Radom'. Dzielnie sekundują mu tu przede wszystkim Kękę i Kotzi, bo reszta kolegów jest mniej wyrazista na majku, niż sam Pajac i w sumie mogłoby ich tu nie być. Teksty są bardzo ciekawe, szczere i warto na godzinkę dać się zabawić Pajacowi, który choć nie wywoła u nikogo śmiechu, to jednak przykuje uwagę do głośnika i nie puści.   
    Cóż, można już chyba mówić o radomskiej szkole rapu: o klasycznych brzmieniach, ciepłych dźwiękach i bardzo osobistych nawijkach. To kolejny, bardzo dobry strzał prosto z Radomia, jeszcze nieco niedocenianego, ale wybijającego się własnym, charakterystycznym stylem. A Pajac nagrał w tym stylu bardzo udany album. No i co z tego, że to pajac?

OCENA: 5\6


piątek, 18 kwietnia 2014

DEZO - TYLKO NIEBO JEST LIMITEM

Drakonia 2014

1. Kilka słów
2. Biegnij    feat. MIGOT
3. Modlitwa Osobista
4. Ex przyjaciele    feat. NELUX
5. Jestem Polakiem
6. Postęp     feat. EL
7. Rodzice

    Nie bardzo wiem, kto to jest Dezo, podrzucono mi ten album w komentarzach, kiedy utknąłem na tzw. bezrybiu. To kolejny reprezentant emigracji londyńskiej, nagrywający w barwach tamtejszego labelu Drakonia.
    Nie ma żadnej informacji o producentach, więc mogę sobie tylko gdybać, kto stoi za tymi dźwiękami. Przypuszczałbym, że to freeshare'owe bity, ale te zazwyczaj mają wplecione tagi producenckie co minutę - a tu ich brak (no, poza ostatnim kawałkiem). Zatem, być może, to sprawka ludzi związanych z Drakonią? Nie wiem, ale to w sumie nieistotne. To muza, która częściowo kojarzy mi się z brytyjskim garażem, jednak wcale nie leży to klimatycznie tak blisko grime'u. To syntetyczne, nowoczesne traki, nieco mroczne, ale w gruncie rzeczy nie najgorsze. Całość trwa dwadzieścia minut i nie wywołuje nudy, czy uczucia rozdrażnienia.
    Zresztą, sam Dezo również brzmi bardzo w porządku. Ma fajny głos i flow płynie po tych syntetycznych podkładach, nie potykając się o nic. Teksty również są w porządku - może niezbyt odkrywcze, ale za to szczere i osobiste. Dużo tu wynurzeń, opowieści o rodzinie, która została w Bystrzycy Kłodzkiej i niełatwej sytuacji polskich emigrantów na wyspach. Jest to rzeczywiście swoista 'modlitwa osobista', wspomagana dodatkowo przez trzech emce, zdaje mi się, że również związanych z Drakonią, którzy leżą gdzieś na środkowej półce podziemia.
    Wszystko jest ok, możliwe bity, rapper, który dźwiga konwencję spowiedzi, płyta jest krótka i nie nudna - rokuje na przyszłość. Teraz, kiedy już wiem o Drakonii, pewnie będę podglądał, co się tam dzieje, bo z biegiem czasu pewnie będzie się działo coraz więcej.

OCENA: 4-\6


czwartek, 17 kwietnia 2014

SOUTH BLUNT SYSTEM - POTĘGA W CZYNIE


My Music 2014

1. Zamknięci feat. MAJA ŁASKI
2. Ogień się pali
3. Przeświadczenia
4. Niebezpieczna jak wojna
5. Wypijmy
6. Jak nauczyć pamięć
7. Tu moje miejsce
8. Flipper
9. Nie wiem już sam
10. Marzenia    feat. TOMMY GUNZ
11. Za nas
12. Książki
13. Babilon (Black Wall Street Mixtape) feat. TOMMY GUNZ
14. Ruch planet

    To już druga płyta Szymona, którego nadal nie wiem, jak traktować, ale sprawdzam jego rzeczy chyba siłą rozpędu. Poprzedni album nie był jakiś tragiczny, ale niespecjalnie do mnie przemówił i nie spodziewałem się również szału po nowym krążku, na który nagrano podobno 23 numery i wybrano tylko najlepsze.
    Mając do dyspozycji zespół muzyków bardzo różnorodnych, można stworzyć naprawdę niezłą muzykę. I w zasadzie Szymon ją tworzy. Dzięki instrumentom i sprawnym muzykom dostajemy nawet niezłą muzykę - musimy wziąć tylko poprawkę na to, że do tego tygla wrzucono bardzo dużo. To nie jest typowa, hip hopowa muzyka, którą usłyszysz nawet w radio. Szymon ma ambicję nie tylko być wokalistą, czy rapperem - on chce być artystą. I wolno mu, a czy to wychodzi, to już inna kwestia. I w zasadzie tej muzyki ciężko się czepiać, to swoista mieszanka rapu, raggowych riddimów i popu. Takie łagodne podkłady, melodyjne, aby rozbujać publikę przed głośnikami radiowymi. I nawet zdałoby to swój egzamin, gdyby nie to, kto ma tego słuchać? Bo fani tego 'prawdziwego' rapu nie będą chcieli na ten album nawet nasrać, bo jest zbyt mainstreamowy i crossoverowy. Fani popiku nie będą chcieli słuchać, bo jednak sporo tu rapu i hip hopu, który nadal nie jest łatwostrawnym gatunkiem dla wielu. Zostają rozpłomienione gimnazjalistki, bo Szymon tak ładnie śpiewa i jest taki przystojny'.    
    No właśnie, Szymon tak ładnie śpiewa... Jego zachrypnięta maniera może nieco irytować, choć chłopak naprawdę umie śpiewać i toastować, choć nie powiem, żeby w tym wszystkim był dobrym rapperem. Kiedy wkraczają te jego zaśpiewy, jest nieźle, mimo, że może czasem brzmi to dość monotonnie. Do tego Szymon porusza sporo ważnych tematów, zarówno społecznych, jak i ogólnie życiowych, jednak w tym tkwi szkopuł. Otóż teksty są tu zwyczajnie płytkie i słabe, bo rymy są najprostsze i napisane po lini najmniejszego oporu - czasem wręcz infantylne, lub zdradzające, że Szymon nie zawsze zna znaczenie słów, których używa. Co interesujące, gości tu brak - poza wokalistką i podziemnym i mało znanym rapperem z Brooklynu, Tommy Gunz'em.
    Stało się tu dokładnie to, czego się spodziewałem. Album męczy. Nie muzycznie, ale wokalnie, bo ile można słuchać tego chrypiącego zawodzenia ciągle w tym samym klimacie? I żeby teksty jeszcze były znośniejsze, ale to jest zbyt proste. I z jednej strony doceniam otwartość Szymona i jego umiejętność łączenia stylów, ale z drugiej te 50 minut było bardzo długie...

OCENA: 3-\6


środa, 16 kwietnia 2014

DUDEK RPK - PROROK 56

Proper 2014

1. Intro
2. Pierwszy Wers   feat. MAGDA
3. Prorok
4. W poszukiwaniu szczęścia   feat. MEPHISTO
5. Czas ucieka   feat. MAGDA
6. Kim chcesz być
7. Nie przez przypadek
8. Jak to jest
9. Lepiej odłóż na papugę   feat. NIZIOŁ, SYNDYKAT
10. Najwyższa forma
11. Każdy   feat. WARUNIA MS
12. Jest jaki jest
13. Całe serce tej muzyce   feat. KONFLIKT
14. Pasja
15. Chciałbym
16. To wysiłek
17. Że to ja
18. Nigdy    feat. ŻARY JLB, KŁYZA MS, WARUNIA MS
19. Miało być w kolorze
20. Nie na niby feat. KŁYZY MS, NIZIOŁ, SYNDYKAT
21. Na twoim kwadracie
22. Kocham    feat. END, KŁYZA MS, BOSSKI ROMAK
23. Kiedy skończy się czas

    Dudek z Razem Ponad Kilo to ta lepsza połowa duetu. Poza tym, to jeden z najbardziej płodnych ulicznych rapperów - w dodatku taki, którego da się słuchać. Na ten rok DDK przewidział aż dwa albumy - póki co wyszedł jego piąty krążek.
    Znakomita większość albumu popełniona została przez Czahę i nie powiem, żeby to był zły wybór. Czaha wprawdzie robi te uliczne bity, w których jest sporo smyków i pianinek, ale... Nie są one tak chamsko wtórne, jak u wielu wtórnych producentów. Tym bardziej, że Czaha nie stosuje identycznych schematów na perkusje - często je łamie, zmienia synkopy i ma różne zestawy perkusyjne. I są to, jak mi się skojarzyło, podkłady inspirowane nieco francuskim 'realite rap', ciężkim i głębokim, groźnym i szybkim. Czaha rzadko zwalnia, a nawet kiedy to robi, wcale nie jest smętnie. Co najwyżej mas wrażenie, że jest to ścieżka dźwiękowa do jakiegoś thrillera. Co ciekawe, Dudek wziął tylko po jednym podkładzie od NWS i YCE i choć NWS dostosował się do jednorodnego klimatu Czahy i potrafił zrobić również podkład czysto uliczne, ale bez uklepywania przemielonej papki, to YCE oddał bit nieco inny, ale przez to bardziej atrakcyjny, oparty na samplu z jakiejś muzyki etnicznej, nie wiem, czy bułgarskiej, czy jakiejś latynoskiej, ale brzmi to bardzo fajnie.
    Poprzednia płyta dudka mnie mocno rozczarowała, bo o ile uważam go za jednego z lepszych uliczników, to tamten album mu nie wyszedł. Na szczęście tutaj rapper powraca w sporo lepszej formie. Owszem, jak to sam mówi, Dudek 'jest jaki jest, nie the best, ale jest' i to niby powinno wystarczyć, ale nie czarujmy się, nie zawsze wystarcza. Bo choć często Dudek ma teksty całkiem porządne, choć proste, to jednak zdarzają mu się rozmaite lapsusy i banały, wymuszające łzy żalu. Na szczęście takich radykalnych wpadek jest bardzo niewiele, a Dudek jest tu niekwestionowanym gospodarzem pełną gębą. Ciekawostką jest występ francuskiego rappera podziemnego Mephisto, a cała reszta to głównie członkowie Miejskiego Sortu, Szajki i JLB. Niestety, nie wszyscy wypadają choćby poprawnie i Dudek, mimo, że zarzeka się, że z byle kim nie nagrywa, to takiego Warunię mógłby sobie darować, bo to wybitny antytalent. Reszta też nie 'mistrzuje' na majku. Tematyka, jaka tu panuje, w sumie nie ma nic wspólnego z tytułem - żadnej mistyki, tylko prawdziwe życie na bielańskich blokach - choć mogłyby to być w sumie bloki gdziekolwiek, bo teksty są na tyle uniwersalne, że każdy ziomek spokojnie się z tym zidentyfikuje. Jedyny inny temat poruszany tu dość często, to osobliwe schudnięcie Dudka - co to kogo obchodzi, że Dudek zrzucił brzuszydło?    
    'Prorok' to chyba najlepsza płyta Dudka, może jak zwykle nieco za długa, ale bardzo porządna. Jedna z niewielu płyt ulicznych, których mogę słuchać. Bez napuszenia się, gangsterowania, na naprawdę dobrych podkładach: ciężkich i wprowadzających atmosferę niebezpieczeństwa. Co do tej długości, to na marginesie, czemu te wszystkie uliczne płyty muszą trwać po jakieś siedemdziesiąt parę minut? Ten album też by zyskał, trwając minut 50...

OCENA: 4\6


wtorek, 15 kwietnia 2014

HOMEX - HOMEWORK

Fandango 2014

1. Odpowiednie Miejsce Odpowiedni Czas
2. Heyo!
3. Sny Z Galicji
4. Marka 
5. Nie Mogę Przestać
6. Lot Na Całe Życie
7. Homerun Baby
8. Styl Szyty Na Miarę
9. W Każdą Noc
10. Dym Z Mary
11. Mieć I Nie Mieć
12. Wciąż Od Siebie
13. Trampolina
14. Zapomnij

    Chyba nie tylko ja byłem zdziwiony wyjściem płyty niejakiego Homexa na legalu. Podobno wydał kilka nielegali, ale czy ktoś z promieniu większym niż 10 kilometrów od Łańcuta je słyszał? Na Mazowsze raczej nie dotarły, przynajmniej nie do mnie. Ale przecież nie wszystko muszę znać i słyszeć - tym chętniej sięgnąłem po debiutancki krążek rappera.
    Homex to człowiek orkiestra, sam sobie bity skrobie, że tak sparafrazuję popularne powiedzenie. Co więcej, robi to bardzo sprawnie. Umieściłbym jego podkłady gdzież między Złota Erą, a alternatywnym rapem, choć dominuje tu klasyka i pewien brud dźwięku. Jest tu wiele sampli, głębokich, ciężkich basów i ciekawie podklepanych perkusji, które nie zawsze są tak klasycznie oczywiste. Usłyszymy tu sporo gęstych, funkowych brzmień ze starych winyli, nieco wokalnych wstawek i ten nieodłączny szum winylu. Hah, gdyby było mało, Homex gra również tu na klawiszach. 'Homework' jest jednak płytą wyjątkową nie tylko dlatego. Rapper zaprosił gościnnie tylko i wyłącznie... djów. Robotę przy drapaniu robią tu DJ Gondek, DJ 5L, DJ Anton i DJ Noriz. Przyznam, że Homex doskonale znajduje swoje miejsce na scenie, robiąc rzeczy, których jest u nas mało - klasyczne podkłady, które poszły z duchem czasu.   
    'Włączyłem mpc dla takich pętli dziś, jak Gary Payton na obręczach pozawieszam na nich skill, to nie Paris Hilton z gołą pipka pędzi' - już wersy otwierające album okazały się na tyle intrygujące, że od razu usiadłem wygodniej i zacząłem nastawiać ucha. Nieznany mi wcześniej rapper znikąd (poza tym, że z Łańcuta :P) objawił się nagle, ku mojemu niejakiemu zdziwieniu, bardzo sprawnym emce, z doskonałym flow, który, choć dość intensywny (że tak to ujmę) i może męczyć na dłuższą metę, to jednak spokojnie dojeżdżasz z Homexem do końca, bo płyta ma tylko 44 minut. Teksty, skądinąd naprawdę niezłe, traktują o wszystkim i o niczym naraz. Niby Homex nawija w temacie - najczęściej to bragga i bitewne rymy, jednak za chwilę orientujesz się, że emce odbił w stronę jakiejś społecznej rozkminki. I zwrotka może iść w kierunku trafnych wersów 'Polska B? (beeee), nie becz głośno', by za chwilę zakręcić na 'tatuś wraca na budynek, daj mu bit synek, popłynie'. To przykłady z różnych numerów, wiem, ale po pierwsze, są niezłe, po drugie, wygląda to bardzo podobnie. Ale to wcale nie przeszkadza, bo dobrze się tego słucha.
    Warto było sprawdzić ten materiał. Okazuje się, że ten rok może nie będzie taki stracony, a osoby wychodzące z czerni, bo nawet nie z szarości, mają coś do powiedzenia i robią to doskonale. Płyta na pewno godna polecenia i trzeba odrobić tę pracę domową. Homex to wzorowy uczeń, a jego praca jest spokojnie na piątkę.

OCENA: 5\6


poniedziałek, 14 kwietnia 2014

BONSON & MATEK - O NAS SIĘ NIE MARTW

Stopro 2014

1. Jeszcze później
2. Szedłem po nieśmiertelność
3. Brudna krew    feat. PIH, ENOIKS, TROOM
4. Trudne sprawy
5. Piotruś Pan    feat. WINI
6. Nie zapamiętasz
7. Gasną lampy w moim pokoju    feat. PLANET ANM, TMK aka PIEKIELNY
8. Umiem robić sobie wrogów
9. Nie wiem czy jestem    feat. MAM NA IMIĘ ALEKSANDER
10. Nad ranem
11. Haj$, flota
12. Wiem co stracę 
13. Goście, goście
14. Kochają mnie, gdy upadam    feat. SOBOTA
15. Pisz, pisz
16. Jesteśmy gdzieś
17. Outro

    Bonson narobił sporo szumu dwa lata temu, kiedy nagle pojawił się w sieci ze swoim albumem i od razu spowodował masowe spuszczanie się na szmatkę fanów rapu. Szczerze mówiąc, do mnie to niespecjalnie trafiło - choć Bonson jest dobrym rapperem, to te teksty, przy których fabryka żyletek przeżyłaby złoty okres... A jeszcze ostatnio emce zaczął robić te trapy... Już sama okładka nastroiła mnie nieco... wisielczo. Ale do rzeczy. Znaczy, do słuchania.
    Matek może nie robi trapów z definicji, ale jego podkłady są bardzo blisko tej stylistyki. Mniejsza o szufladkę. Są to na wskroś nowoczesne i syntetyczne bity, z których wylewa się wręcz elektronika, piszczące i brzęczące syntezatory rzężą na połamanych perkusjach, które czasem znikają, czasem uderza sam werbel, a czasem werble trzepią jak o kartonowe pudło sztuczne dildo nastawione na najwyższe obroty. Może i jest to muzyka nastrojowa i klimatyczna, ale prawdę mówiąc, dostaję od tego drgawek - a tej muzy jest ponad 75 minut. Osobno, każdy kawałek jest na pewno znośny, ale po wysłuchaniu po raz pierwszy albumu w całości, miałem wrażenie, że brzęczy mi w mózgu. I nawet jeśli Jacek Osieczko dograł żywą gitarę, a DJ Noriz zapewnił skrecze, to nadal płyta jest mocno elektroniczna. 
    No dobra, Bonson ogarnia tego majka. Nie można powiedzieć, że jest słaby, ani pod względem techniki, ani jeśli chodzi o teksty. Wprawdzie okładka sugeruje kolejną porcję muzy do cięcia żył, ale na szczęście nie bardzo. Oczywiście, nie jest to muza imprezowa, ale to dlatego, że 'rap miał być lekiem, terapią \ A dziś powoli jest przekleństwem, że patrzą'. Świat widziany oczami Bonsa jest ciemnoszary i gorzki w posmaku, jednak jest tu bardzo dużo niezwykle celnych i przemyślanych wersów: 'Wczoraj pytałem gdzie był Bóg, wciąż nie wiem nic \ Nad głowa wisi czarna chmura, siema Benedykt \ Dzwonię zamiast fruwać, siema Bonson, siema, gdzie ten kwit'. Szczególne wrażenie wywarł na mnie 'Piotruś Pan' - opowieść o tym, jak to młody i wysportowany człowiek, zajęty życiem, budzi się nagle w ciele 130-kilowego knura i zastanawia się, skąd u licha tu się wziął? Wini pasuje tu idealnie ze swoim dystansem do siebie i rzeczywistości i razem: młody Bonson i stary (ś)Wini the Knur stworzyli świetną paralelę. Kolejni goście, to zawsze będący na wysokim poziomie ANM, jak zwykle dobry TMK, MNIA zasadniczo ok, Pih wypadł standardowo dla siebie, a Soboty.... nie spostrzegłem, kiedy przeleciał. Jak to sobota, nie? 
    Ja chyba jestem za stary na te nuskule. Za pierwszym razem szczerze męczyłem się, co chwila patrząc, ile to jeszcze kawałków zostało do końca... Starałem się być twardy, ale ledwo dobrnąłem. Kiedy słucha się tylko wybranych numerów, okazuje się, że nie tylko 'Piotruś Pan' jest dobry, ale i 'Haj$, flota', podjęty z dużą dozą dystansu do siebie temat w 'Pisz, pisz', czy 'Goście, goście'. Obiektywnie, to całkiem niezła płyta, ale ja tego nie jestem w stanie słuchać w całości. Męcząca elektronika wprowadza mentalny dół, jaki tworzy Bonson, jeszcze głębiej. Ciężki klimat.

OCENA: 4-\6


niedziela, 13 kwietnia 2014

PARTYZANT - MYŚLI KILKA

Miejskie Centrum Kultury Bydgoszcz 2014

1. Pomyśl
2. Myśli Kilka
3. Pod Prąd
4. Fatum    feat. MATT SAS
5. Jeden. Ćwiczenie
6. Bum Bum
7. Wszystko Jedno
8. Dwa. Półtora Herca
9. Czas
10. U Nas     feat. PAFARAZZI, MSK
11. Nowy Punk Rock    feat. TATA KRES
12. Trzy. Tu i Teraz
13. Lepsze Dni
14. Moje "Ja"
15. Cztery. Powrót

    Partyzant to projekt nietypowy: nie dość, że ktoś gdzieś ruszył głową i Ośrodek Kultury zaczął współpracę z hp hopową wytwórnią Aptaun, to jeszcze skład nie jest do końca oczywisty. Jest tu rapper Azja. Jest producent i grafik Jarza. Jest DJ Bajer. Ale jest również montażysta i fotograf Elpe. Ciekawie? No, ciekawie.
    Jarza umie zrobić bity. Nie bez kozery został wyróżniony na Coke Live Fresh Noise, bo wyraźnie słychać, że ma talent. Tym bardziej, że nie jest to wcale twój pierwszy lepszy hip hop - to coś więcej, niż znajdziesz na innych płytach. Perkusje są może mało oryginalne, ale w końcu ileż sekwencji można wymyślić w ramach klasycznego brzmienia? Ważne, że ułożone są na tyle dobrze, że nakręcają odpowiednie tempo i kiwają łbem. Do tego ciężkie basy i... cała reszta. Owa 'cała reszta' to dość lakoniczne stwierdzenie, ale w sumie trudno określić dokładnie, co przez to rozumiem. To pełna harmonia instrumentarium, zsamplowany szum winyla z tyłu i zaproszone instrumenty: gitary, kontrabasy, saksofony... Do tego trochę sampli i objawia nam się kompletna siła brzmienia: połączenie samplingu z żywym graniem, klasycznych klimatów z interesującymi patentami producenta. Świeżo jest. Do tego świetnym pomysłem wydają mi się cztery części instrumentalnych wstawek, gdzie pole do popisu ma nie tylko producent, ale np. bitboxer Biciu i naturalnie DJ Bajer, który na patefonie nie jest frajer, że tak sobie rymnę.
    Azja może i nie jest rapperem najwyższych lotów, ale to czego nie można mu odebrać, to fajny głos i to, że nieźle płynie po bicie. Teksty są i w zasadzie tyle na ich temat wystarczy. Są one ok, Azja składa słowa sprawnie na tyle, że nie wypada z bitu, każdy wyraz jest przemyślany i ma swoje miejsce. Tyle, że nie są to wersy wybuchowe, zostające w głowie na stałe. Są logiczne, szczere, takie po rzemieślniczemu porządne i nie ma co się ich czepiać. Nawet jeśli nie klepią po czaszce. Zresztą, wystarczy sobie porównać jako rapperów Pafarazziego i Azję - zdecydowanie na korzyść tego pierwszego. Jest tu jeszcze podziemny, nieco alternatywny rapper z BDG, Tata Kres oraz nieco zaskakujący swoją obecnością Mateusz Sas z rockowego zespołu Fain.
    No cóż, już narzekałem na jałowość tego rocznika, bo nie dość, że mało do tej pory wyszło płyt na legalu, to co jedna to gorsza. Są na szczęście tutaj perły przed wieprze. Jedną z tych perełek jest Partyzant, którego album o mało co bym w ogóle zlekceważył. A tu proszę, świeżość i doskonałe brzmienie. Do ideału brakuje tylko rymów zbijających z nóg. No, ale nie można mieć przecież wszystkiego, prawda?

OCENA: 5\6  



sobota, 12 kwietnia 2014

MAŁACH & RUFUZ - ORYGINAŁ

Prosto 2014

1. Początek  
2. Oryginał 
3. Pakt 
4. Nie dbam     feat. HINOL 
5. Wtedy dziś   feat. PATRYCJA GRABARCZYK  
6. Między nami     feat. HADES 
7. Niepewny grunt 
8. One  night in Paris 
9. Przestroga    feat. JURAS 
10. Skit 
11. Dobrze, że jesteś     feat. KAMILA WYBRAŃCZYK
12. Tam gdzie 
13. Z nadzieją    feat. BONUS RPK
14. 99 
15. Sam  
16. Nie chcę 
17. Pojebało ich
18. Koniec 

    To już drugi album duetu, który, jak głosi reklama, jest kwintesencją rapu ulicznego. Ten warszawski skład zmienił label i teraz pod sztandarami Prosto wydaje kolejną płytą, głosząc swój progres. Mnie osobiście rzuciło na dźwięk słów 'kwintesencja rapu ulicznego', ale... Nie dam się zniechęcić przed wysłuchaniem. Tym bardziej, że spodobała mi się okładka, zrobiona ze smakiem.  
    Spodziewałem się tylko i wyłącznie Małacha na bitach, a tutaj zaskoczenie. Znaleźli się tu nie tylko ci uliczni, czy nowocześni bitmejkerzy, jak Wojtek Zet, ale są tu również Sir Michu, Ybeat i... Ostry. A wszystko na wosku wspiera DJ Grubaz. Nie no, w ogóle muzyka jest dla mnie sporą niespodzianką. Nie dość, że Małach postarał się rzeczywiście o bity oryginalne i dalekie od tego ulicznego standardu (prawilnie przypomnę: smętne smyki, plimkające pianinka, ciężki bas). Małąch wykorzystuje sporo klawiszy, ale nie na tonie albo skrzypiec albo pianina, ale kombinuje, aby muzyka nie była jednostajna i wtórna. Jasne, w jego podkładach znajdziemy skrzypki, ale są one ładnie zagrane na żywca w studio przez niejaką Ines. I brzmi to dużo lepiej, niż te zwyczajne z komputera. Ostry postarał się dostosować do klimatu i w sumie nie zgadłbym, że te podkłady ('Między nami' i '99') są od niego, choć są one najmniej oczywiste. Ybeat zrobił naprawdę świeży podkład do 'Niepewnego gruntu', zaś Sir Michu dał bodaj najbardziej typowy, uliczny podkład. Ale tego wszystkiego słucha się bardzo dobrze i na szczęście jest to płyta uliczna, ale zrobiona zgodnie z tytułem: oryginalnie.   
    Rzeczywiście, muszę wyznać, że od 'Relacji 2012' chłopcy zaliczyli spory progres. To nadal rap pełen realiów ulicy, ale pozbawiony jest na szczęście tego napuszenia, tych tragicznych głosów, sadzenia się na przebyka, kiedy ze zdjęcia spogląda typ-przecinek na strzał. To, owszem, opowieści o życiu, często tym ciężkim na dzielnicy, ale to bardziej uniwersalne prawdy, może nieco banalne i oklepane, ale nie prostackie. Obaj unikają rzucania mięsiwem w dowolnym momencie na złapanie oddechu, starają się, aby to nie było klepanie rymów na odwal się, ale wyraźnie panują nad wokalami. Szczególnie mnie urzekł 'One  night in Paris' swoim klimatem zagrożenia i ciemnych haslingów. Fajna narracja rodem z dobrych francuskich płyt. Ich flow i stylistyka może również mogły być trochę miejscami lepsze, ale nie ma na co narzekać. Jest naprawdę spoko. Do tego mamy tu dobrze dobranych gości, którzy urozmaicają klimat. Nie mówię tu tylko o wokalistkach, bo te są swoistą wisienką na torcie, ale również o Hinolu, który ostatnio na fituringach pokazuje się dużo lepiej, niż na albumie, i o Hadesie, który ma świetny głos, niezłe wersy, choć zaliczył tu potknięcie na bicie. Juras wypadł tu dość poprawnie, Bonus... jak to Bonus.    
    Uffff... Jeszcze dwa lata temu nie spodziewałem się, że powiem, że Rufuz i Małach zrobili dobrą płytę. Co więcej, Relacja' była według mnie jedną z gorszych pozycji w swoim roku wydania. A tu taki bang. Jest to najlepsze wydawnictwo tzw. uliczne od dłuższego czasu.

OCENA: 4\6


piątek, 11 kwietnia 2014

CHONABIBE - MIGRACJE

Urban 2014

1. Wschód
2. Co to jest?
3. Migracje    feat. JUNIOR STRESS
4. Migracje dub
5. Chodzę własnymi drogami
6. Nic na siłę     
7. Sami na nocnej trasie
8. Wspólne Jammin'   feat. MR. NOUN 
9. Po co mi
10. Szczerze mówiąc 
11. Z muzyką być
12. Moi Ludzie
13. Co będzie jutro (outro)         

    Lubelski zespół grający muzykę miejską według własnej definicji - tak twierdzi sama grupa. Wokaliści Jahdeck i Fat Matthew, perkusista V-tech, klawiszowiec Check All oraz DJ Positivo tworzą swoistą mieszankę muzyki miejskiej, w której doczesne miejsce zajmują przecież szeroko pojęty hip hop oraz ragga. Znani z wcześniejszych projektów Al-Fatnujah i Geto Blasta nagrali teraz swoją muzę prosto na bibę.
    Ciężko oczekiwać od takiego projektu, że to będzie bum bap, prawda? Słusznie, ale nie ma co płakać, bo jest to nadal muzyka na wskroś hip hopowa. Wyraźnie słychać, czym inspirowali się twórcy, bo grają tu echa The Roots, Jazzmatazz, US3, Arrested Development i temu podobnych, korzennych soundów. To swoista mieszanka hip hopu, reggae, soulu, funku i wszelakich bujających odmian czarnej muzyki. Na szczęście Chonabibe opiera się nowym trendom i nie stara się zrobić tu biby nerwowo elektronicznej, ale daje potężny wajb do kołysania i machania główką. Świetnie brzmi nawet wersja dubowa tytułowego kawałka. To taka muza, którą puścisz na imprezie w ogrodzie w upalny dzień, kiedy chillout zaczyna królować. Przydaje się tylko basen, spliff i jakiś zimny napój. Nie ma tu wiele skreczy, ale jeśli już są, to wykonane przez znanych DJ BRK i DJ Feel-X. Jest bardzo fajnie, klawiszowiec jest doprawdy niesamowity, a niektóre, może nieco zaskakujące wstawki gitarowe, tak jak ma 'Nic na siłę', gdzie owe gitary są genialnym tłem dla skreczy Feel-X'a... Miodzio. A do tego jeszcze sporo bitboksów Jahdecka...
    Zazwyczaj przy tworach tego typu, łączących wiele gałęzi muzyki z obrzeży hip hopu, nie wymagam wiele od wokalistów, bo wiem, że to raczej marni raperzy, prędzej wokaliści. A tutaj? Proszę bardzo. I Mateusz i Jahdeck potrafią zrobić z flow i głosami naprawdę wspaniałe rzeczy i w sumie teksty, czasem dość proste, choć akurat nie banalne, nabierają dzięki stylowi obu nowego wymiaru. Kolesie rymują, toastują, śpiewają - pełen przegląd umiejętności. Na szczęście gości dobrali równie perfekcyjnie, jak repertuar, dzięki czemu zarówno Jr Stress, jak i Mr. Noun ze szwedzkiej grupy Supersci, choć mało wykorzystany, świetnie odnajduje się na tym nieco dubowym riddimie. Nie ma tu olśniewających wersów, ale teksty są pisane lekko na tyle, żeby nie bolały nas uszy. Przyjemnie.  
    Nie do wiary. Chonabibe przywraca mi wiarę w ludzi. Tak dobrej, wszechstronnej i udanej płyty nie słyszałem dość dawno. Wyborne połączenie gatunków tworzy nam album, którego aż chce się słuchać.  Bardzo mi się to podoba!

OCENA: 5\6   


czwartek, 10 kwietnia 2014

DAROS - DEMO 7.7

nielegal 2014

1. Droga do lepszych dni 
2. Skit x Rymoholizm   feat. MC ROBAK
3. Podziemny Sabotaż    feat. DIPE, ZAŁAZ, MŁODY GOH 
4. Daj Spokój    feat. HAKIM 
5. Rapowe Wacki     feat. JIHAD, STYGMAT
6. Gastrofaza    feat. KEJT 
7. Gdzie jesteś(bit.Lanek)

    Ten, kto kręci się w krakowskim podziemiu, pewnie kojarzy osobę Darosa, bo on jest tam już grubo ponad dekadę. Zresztą, wystarczy zajrzeć do dość znanego posse tracku 'Chodź na pole', prezentującego część krakowskiej sceny. Teraz Daros aka Darosolo aka Laufrini wydał swój mini album, liczący 7 traków na bitach zaskakująco znanych osób.
    Bo listę bitmejkerów otwiera Lanek, a zaraz za nim znajdziemy Hakima. Oprócz nich, mamy tu jeszcze podkłady od takich osób, jak Adek, DIPe, Artmasta, Kobus i Vasyl. Nie zawsze duża paleta producentów zapewnia dobry materiał - tu mamy tyle samo kawałków, co bitmejkerów. Sprawia to, że każdy kawałek jest w kompletnie innym klimacie i skaczemy z opcji na opcję - szczerze mówiąc, nie mam za bardzo pojęcia, jak się ustosunkować do całości. Album robi wrażenie, jakby Daros wrzucił kilka przypadkowych traków do worka i nim mocno potrząsnął. Zaczyna się trapowym podkładem od Adka, za nim wchodzi nowoczesny, acz 'normalny' kawałek DIPe, aby przejść do klasycznych bitów Artmasta i Hakima i nagle skręcić w g-funk od Kobuza. I wreszcie na końcu odchodzimy w wiek XXI z Vasylem, by finiszować w miejscu zaczęcia: w trapowym klimacie od Lanka.      
    Wiele lat w podziemiu nie ukształtowało zbytnio Darosa. Ma ciężki wokal, którym zaciąga końcówki wersów w charakterystyczny sposób. Flow jest charczący i rymowany w różnym tempie. Daros mówi, że 'jest chory na rymoholizm', a wtedy 'waginy wytwarzają płyny', jednak coś z moją waginą jest nie tak, bo pozostała sucha jak pieprz. A, zaraz, nie mam waginy... To może dlatego? Tak czy siak, głębokie doświadczenie na majku nic nie znaczy, bo Daros nie jest dobrym rapperem - krótka piłka. Może nad tekstami można by przejść dalej, ale takie zwyczajne, czasem wręcz drętwe rymowanie, wraz ze stylem, który ciężko znieść, daje nam mieszankę nieszczególnie fajną. O ile jako featuring Daros może wprowadzać urozmaicenie, to jego cały album to pomyłka - zwłaszcza na podkładach trapowych, których koleś w ogóle nie czuje i jest to porażka. Na szczęście są tu jeszcze goście. Ale chwila... To, że jest ich tu sporo, to też nic nie znaczy. Na plus, że głos tu daje szalony Goh, Hakim jak zawsze w formie, tak jak Kozim, najlepiej wypadł chyba jednak Jihad... W porównaniu z nimi Daros wypada bardzo blado. Na zupełnie drugim biegunie jest DIPe, który dużo lepiej produkuje, a o rymowaniu powinien zapomnieć.
    No cóż... Gdyby nie w miarę porządna muzyka, która ratuje całość od pogromu. No, wraz z kilkoma wersami gościnnymi. Bo cała reszta, to klęska, włączając w to niestety Darosa. Pewnie się znowu narażę, ale jest słabo, a wysoka, bądź, co bądź ocena spowodowana jest wyżej wymienionymi czynnikami. Nie zmienia to faktu, że słuchać tego ciężko.

OCENA: 3-\6


środa, 9 kwietnia 2014

MARTIN SPG - PIERWSZY SORT

nielegal 2014

1. Reprezentuję   feat. ARKANOID, NULLO
2. Prawda
3. Droga
4. Dobra marka    feat. BLASQ, SZAD
5. Dwie dzielnice    feat. ARKANOID
6. Bez pardonu
7. Wiem
8. Dzień w dzień   feat. PORK, MIKEE
9. Sens życia
10. Motywacja
11. Tu się wychowałem   feat. PHASE, SZACHU
12. Z miejsca gdzie

    Ja zdaję sobie sprawę, że wałbrzyska scena rap to może nie tylko 3W i okolice, ale nic nie poradzę, że tylko to wpada w moje łapy. Debiut Martina polecano mi od dłuższego czasu, w zeszłym roku sprawdziłem singiel 'Reprezentuję' i... Było fajnie, ale to czekanie na pełen materiał było na tyle długie, że zapomniałem. I oto jest, pełen album od znanego już z płyt członków 3W, Martina SPG.
    AMat, BeDwaeM, Mżawski, Kris Scr oraz Kudel - to producenci, którzy zajęli się bitami na tej płycie. I mamy tu w zasadzie dobrze znany, ciężki hip hop: na energetycznych perkusjach, zawinięte są fajnie grające sample, często przywracające pamięć o latach 93-96. Najwięcej dał tu BeDwaeM, którego znamy przecież z innych nagrań 3W, ale znajdziemy tu również Mżawskiego z Hurragun na bardzo klimatycznym, złotoerowym podkładzie o perkusji, która wydaje się dobiegać z innego pokoju. W zasadzie nie jest istotne, kto siedzi za konsolą, tyle, że np. bity Krisa są bardziej sterylne. Ważne jest raczej to, że słucha się tego bardzo przyjemnie, bo są to klasyczne, dobrze złożone bity - może brakuje nieco pracy dja... 
    Na szczęście dla Martina, nie brzmi on jak kolejna kalka 3W, choć niejakie podobieństwa da się tu wyniuchać. Niemniej jednak myślę, że w pewnym sensie rapper, wychodząc z jednej szufladki, co Pork, Szad i Nullo, ma do tego jakieś tam prawo. Martin ma ciężki, chropowaty głos, którym reprezentuje swoją miejscówkę w Wałbrzychu - w zasadzie dwie: Piaskową Górę i Podzamcze. Styl może ma nieco inny, ale nie da się uniknąć wrażenia, że oni wszyscy (czyt. 3W, SPG, czy Arkanoid) siadają w kółeczku i przerzucają się rymami - co do czego będzie lepiej pasować. Jest tytuł kawałka, jakiś ogólny temat, a reszta to... cokolwiek, byleby się rymowało i w miarę trzymało konwencji. No, poza może storytellingami. Owszem, w zestawieniu z niezłą techniką i dobrymi bitami robi to świetne wrażenie - wiecie, te kaskady karkołomnych rymów, tu akurat nieco zwolnione i wyraźniejsze, bo, jak wspomniałem, Martin ma ten ciężki głos i raczej nie pędzi z wersami. Nadrabiają tempem za to goście, którzy są głównie z tego samego kotła, przez co unikamy zderzenia stylów. Za to wszyscy są na mniej więcej równym poziomie.
    Słucham tej płyty już od jakiegoś czasu i nie mogłem się do końca zdecydować. Jednak doszedłem do wniosku, że to jednak całkiem dobra płyta, bo wchodzi bardzo fajnie, nie tylko dzięki bitom, ale i Martin pozostawia po sobie niezłe wrażenie. Trochę przeszkadza mi wchodzący czasem 'liryczny bełkot', ale w ogólnym rozrachunku nie jest to aż tak bolesny czynnik, aby deprecjonować całość.   

OCENA: 5-\6


wtorek, 8 kwietnia 2014

TEPEKA - STRZAŁ W DZIESIĄTKĘ

Osiedlowy Rap 2014

1. Nie chcę pamiętać
2. Wiem co tu robię
3. Tracę sens życia   feat. STP
4. Bezsenność   feat. IWR

    Często ktoś zwraca mi uwagę na jakiegoś wykonawcę, mówi, że kurde ten koleś u nas rządzi, a ja się zastanawiam, kim ten człowiek do cholery jest? Po czym włączam materiał i... albo jest to taki syf, który daje do myślenia, że scena w danym mieście to masakra albo okazuje się, że jest ok i koleś ładnie reprezentuje swoją miejscówkę. Tepeka to koleś ze składu STP z Bartoszyc, który pokusił się o wydanie właśnie swojej króciutkiej epki.
    No dobra, o muzie nie ma co mówić, bo jest zupełnie freeshare'owa, pobrana z darmowych serwisów. To typowa muzyka z podobnych stron internetowych: zero sampli, proste granie melodyjek na klawiszach, taki pseudo klasyk, bez funku, bez serca, za to z całą masą tagów producenta. No, ale hitów się nie spodziewajmy po darmowych podkładach. Zwykłe bity, żeby sobie potrenować nawijkę.
    Jednak TePeKa, jak wydaje się, trenował już sporo. To ukształtowany rapper, siedzący jednak tak głęboko w podziemiu, że poza najbliższą okolicą, niewielu o nim słyszało. Ciekaw jestem bardzo, co wyszło by z tego, gdyby mu dać podkłady od topu naszych producentów - jak brzmiałby na muzyce napisanej dla niego? Tepeka ma życiowe teksty, bez obezwładniających panczy, ale szczere i porządne, choć wers w stylu 'nie wiesz ile w tych butach przeszłem' doprowadził mnie bez mała do płaczu.
    To tylko cztery numery, na darmowych podkładach ściągniętych z internetu. Ale prawdę mówiąc, Tepeka ma coś w sobie - to taki porządny, rzemieślniczy rap z podziemia i gdyby dać mu szansę wydać album na oryginalnej muzyce, pewnie dałby radę poskładać ciekawy materiał - na pewno lepszy, niż 40% legalnych albumów.

OCENA: 4-\6


poniedziałek, 7 kwietnia 2014

ROBAK - KLUB DWADZIEŚCIA KILKA

nielegal 2014

1. Klub Dwadzieścia Kilka
2. Zmyliły Mnie Sny   feat. FAT MATHEEW, CHONABIBE 
3. Nic Mnie Nie Czeka
4. Moje Mordy
5. Bi-Xenon
6. Marzenia To Wszystko. Kropka   feat. DISET
7. Osiedlowi Biznesmeni
8. Bagaż
9. Wobec Siebie   feat. W.E.N.A. 
10. Tranxene
11. Za...
12. Whiskey I Nikotyna 2
13. Dam Sobie Radę (Pozdro Eis)
14. Ethan Hunt

    Szczerze mówiąc, lubelska scena rap kojarzy mi się głównie z Zarysem Zdarzeń, za którym nie przepadam. Delikatnie mówiąc. Ale przecież nie można zamykać całej sceny w jednym zespole, bo przecież jest tu sporo miejsca dla innych, tak? Płyta Robaka ze składu Inflacja wydał właśnie piąty już materiał (przynajmniej tyle widziałem - podobno jest tego więcej, ale Robak nie ma zamiaru się tym chwalić...) i po wyjściu na wierzch, 'Klub Dwadzieścia Kilka' zebrał oceny od pozytywnych, do wręcz ekstatycznych.
    Nad całością materiału czuwał kolega Robaka z Inflacji, Brus. Nie znaczy to wprawdzie, że to właśnie Brus wyprodukował całość albumu - ledwie parę kawałków, ale za to trzymał na wszystkim łapy i w sumie można go uznać za osobę odpowiedzialną za brzmienie całości. Poza Brusem, mamy tu cały wachlarz producentów: DJ Tort, Nerwus, Brudny Wosk, PRM, Voskovy, Szejd... Dzięki temu mamy tu dość spory przekrój przez style, bo znajdziemy tu podkłady zarówno nowoczesne, klasyczne, jak i średnią wypadkową pomiędzy nimi. W tych najbardziej klasycznych celuje Brudny Wosk, czy Voskovy, natomiast nowocześnie jedzie DJ Tort. Reszta to coś pomiędzy, choć nadal możemy zostać zaskoczeni, jak np. w 'Nic mnie nie czeka', gdzie Nerwus użył sampli z hitu Chylińskiej. Tak, czy siak, muza jest energiczna, wystarczająco klasyczna, żeby było przy czym pokiwać głową, ale i zdecydowanie świeża, żeby się nie nudziła. 
    Robak jest ukształtowanym rapperem, mającym swój własny, całkiem charakterystyczny styl i flow. Zgoda, Robak jest naprawdę ok, ale również trzeba zwrócić uwagę na pewne niedociągnięcia, które, choć się zdarzają, nie wpływają na odbiór materiału. Robak ma dojrzałe, czasem bardzo osobiste teksty, które czasem trafiają w punkt. Robak ma wiele wersów, które wchodzą do głowy i zostają:  'wszystko co ściemnia, obchodzi cię max do rana, nie zbudujesz nic i nie urządzisz z nim jak Castorama'; ma też sporo hasztagów, bo 'żeby wygrać, trzeba czasem upaść #Amman'. Jest ciekawie i to, co nas tu spotyka, jest wreszcie inne i mało przewidywalne. Bardzo dobrze. Goście, których zaprosił Robak, spisują się równie dobrze, bo i Diset i Wena dali porządne zwrotki, a Gruby Mateusz wraz z coraz bardziej popularnymi ostatnio Chonabibe fajnie wkręcili się w numer, dając dobry wajb. 
    Tegoroczne wydawnictwa, nawet na nielegalu, nie są wysokich lotów - w większości. Na szczęście projekt Robaka wymyka się z ramek i okazuje się, że to bardzo przyjemny materiał. I choć jest on bardzo osobisty, to nie zamula i kręci się w dobrym tempie. Pewnie dzięki Robakowi Lublin przestanie mi się kojarzyć li tylko z Zarysem. Oby. 

OCENA: 5-\6


niedziela, 6 kwietnia 2014

2NA - ONE, ONI, ZWYKŁY JA

nielegal 2014

1. Intro
2. Zwykły ja
3. Just friends
4. List w butelce   feat. KATO, IKAR
5. Kurtyny i kurz
6. Trippin boy
7. Pozytywka   feat. NATALIA ŁYŻYŃSKA
8. X'Y'Z'
9. O.N.I.
10. O.N.E.
11. Empiryk   feat. DASIEK
12. Jupiter
13. Druga strona
14. Śmierć kliniczna   
15. Rewolta

    Kim jest Dwaena? Nie musisz mieć kompleksów, jeśli nie wiesz, ja też nie miałem pojęcia. Okazuje się, że ten młody, płocki emce działa już na scenie lokalnej od jakiegoś czasu i czeka na możliwość wyjścia na światło dzienne. Zaintrygowała mnie okładka i zdjęcia 2na i choć nie oceniam po wyglądzie, zastanowiło mnie, jak będzie rymować chłopaczek z piękną grzywką na oczach (wypowiedź nie ma być nacechowana pejoratywnie, jakby co).
    To jeden z tych albumów, które muzycznie mają wielką szansę mnie odrzucić ze wstrętem. I zazwyczaj tak jest, bo kiedy słyszę te rozwlekłe melodyjki z syntezatorów, rachityczne uderzenia perkusji co dwie minuty, tempo 30 bpm, to zastanawiam się, czy rap nie idzie zbyt daleko. Te podkłady od Eljota, Ka-Meal'a, Wezyra, Beeresa i Gargamela, to jedne z tych, które są zbyt progresywne, jak na moją starą głowę, przyzwyczajoną raczej do brzmienia klasycznego. Choć z drugiej strony, tak obiektywnie patrząc, to muzyka pasuje tu idealnie, zarówno do treści, jak i do samego rappera. I w takich momentach nie lubię swojego rozdarcia - jedna moja część mówi, że to syf, druga zaczyna się uważnie wsłuchiwać i, co gorsza, odnajdywać się w tym nowoczesnym mamrotaniu. Psychiatra się kłania? Żeby być sprawiedliwym zupełnie, Wezyr akurat, robiąc 'XYZ', wykorzystał podkład zupełnie klasyczny - no, może w 85% klasyczny, więc te nuskule nie są takie totalne.
    Dwaena to rapper młody i słychać to wyraźnie w jego głosie, jednak teksty przeczą temu, co słyszą uszy. Emce wydaje się być aż nazbyt dojrzały, mówiąc o wielu problemach życia, z jakimi przychodzi się borykać, czy to jemu samemu, czy bliskim. Są tu poruszane tematy damsko-męskie, zwłaszcza te, gdzie 2na 'spierdolił wszystko', ale przecież nie tylko. Jest trochę o samym rapie, o doświadczaniu i doświadczeniach życiowych, jednak największe wrażenie na mnie uczynił 'List w butelce', ciężki w odbiorze opis zmagania się z chorobą alkoholową - naprawdę, pomysł jest świetny, tak samo jak wykonanie. W ogóle Dwaena pasuje do tego klimatu, jaki sobie wyznaczył, odnajduje się bez pudła i jest jakby właściwym klockiem w tych puzzlach. I jest to bardzo osobista płyta, więc nieliczni goście mają zadanie raczej nie przeszkadzać, niż wznosić się na wyżyny skillsów - ledwo ich zauważysz.
    Intrygujący album. Nie powiem, żebym był fanem tego rodzaju rapu, ale jest tu coś, co mnie trzymało przy głośnikach i czasem kazało powtórzyć, żeby się dokładniej wsłuchać. Zaraz ktoś będzie jęczał, że to emo i nagrywa złota polska młodzież w fioletowych fullkapach na czubku głowy z daszkiem w niebo, ale to nie ma znaczenia. Coś w tym materiale jest magnetycznego. I choć nie jest to mój klimat, doceniam.

OCENA: 4+\6


sobota, 5 kwietnia 2014

GRZYBSON - RAFAŁ BABIARZ

nielegal 2014

1. Tylko tyle, aż tyle
2. Na co liczę?
3. Podaję tlen!
4. Nieistotne
5. Mamo
6. Czekamy na ciebie
7. Wolno mi zwolnić?
8. Rafał Babiarz
9. (Nie) jest dobrze
10. Moje miejsce
11. Tytuł jest zbędny    feat. OKOLICA, PERŁA, HNS, SKOWRON, TRL

    Grzybson jest niezwykle płodnym rapperem i wydaje przeróżne projekty w ilościach wręcz hurtowych. Tym razem mamy rzecz najświeższą, która jest swego rodzaju ewenementem na naszej (i nie tylko) scenie. Mianowicie sygnowana jest nie ksywką, ale osobistym nazwiskiem rappera, co od razu sugeruje, że to bardzo osobista płyta.
    Całością produkcji zajął się Tyran, który swoimi bitami zabiera nas w prawdziwą podróż do najpiękniejszych lat hip hopu. Słychać wyraźnie jego inspirację brzmieniem nowojorskiego rapu z lat '90: Dobiera on starannie sample z fajnych, soulowych, jazzowych, czy disco kawałków, składając z nich miłe dla ucha, choć miejscami nieco melancholijne podkłady. Ale takie bity jak 'Czekamy na ciebie', czy 'Na co liczę?" są doprawdy wyborne. Tylko jeden trak wyprodukowany został przez niejakiego Biszkopta, to '(Nie) jest dobrze', jednak on również wpisuje się idealnie w klimat albumu. 
    Grzybson... to znaczy Rafał przeżył jakieś illuminati. A co najmniej totalną przemianę. Na innych projektach bywało różnie, zarówno pod względem klimatu, jak i tematów. Jednak tutaj jest zupełnie inaczej. Jest bardzo osobiście, choć Rafał sam wyznaje, że w sumie nie wie czemu. Poczuł nagle potrzebę oczyszczenia. No i dobrze, wszystko fajnie, bo Grzybson ciągnie technikę do góry z każdym nowym materiałem, teksty są coraz dojrzalsze, choć... miejscami lekko przesadza i robi się drobna zamuła. Rapper opowiada o sobie i swoim życiu i rzeczywistości, oddaje hołd mamie i swojemu oczekiwanemu dziecku, chce zwolnić tempo życia i wyraźnie (nie) jest dobrze u niego. Jest tu sporo goryczy, ale i nadziei, jednak brakuje zdecydowanie tego tlenu, który Rafał ma podawać... Z uwagi na bardzo osobisty charakter nagrań, nie ma tu nikogo, kto mógłby zakłócić swoimi wersami założenie albumu. No, poza drugą częścią opowieści o reprezentowania Chojnowa w 'Moim miejscu', gdzie zgromadzeni są lokalni rapperzy, którzy wspólnie nagrali dziewięciominutowy chojnowski hymn. I może Grzybson nie zawsze wchodzi idealnie w bit albo nie kończy tu, gdzie powinien, ale słucha się go dobrze.
    Płytę robią przede wszystkim naprawdę niezłe bity. Na drugim, nieco odległym miejscu są teksty, na końcu dopiero flow. Dostaliśmy dzięki temu całkiem fajną płytę, czasem może zbyt osobistą, czasem podejmującą trudne tematy dla samego twórcy, ale to nie powinno przeszkadzać. Warto materiał sprawdzić, choć nie sądzę, aby każdy się zachwycił.

OCENA: 4\6