wtorek, 31 marca 2015

NIKONE - CZARNY ALBOOM

nielegal 2015

1. Kawałek
2. Afinacja
3. Rób Co Czujesz
4. Ka'Boom
5. Ego
6. Kolejny Kawałek
7. Chandra
8. Jeśli Zginiesz
9. Jeden Krok
10. Inny Od Innych
11. Nic Szalonego
12. Miłostki I Słabostki
13. Mądry Czy Głupi
14. Pociąg Do Nikąd   feat. DOMAN, DZIECIAK
15. Filtry   feat. DESKA
16. Kto świnia Kto Pies?
17. W Górę Serca
18. Przeszło Przyszło Teraz   feat. JACO
19. Oddaj Mnie
20. Duszkiem Pity Szał
21. Arbuz

    To już trzeci nielegal Nikone, który, jak mi się wydaje, lubi siedzieć w podziemiu i z nagrywania płyt czerpie zwyczajną radość i sprawia mu to przyjemność. w lutym Nikone wypuścił kolejną płytę, która może nie wywołała szału, ale trochę osób ją zauważyło - głównie lokalnie.
    Część podkładów jest tu zajebana, jak to ładnie określa Nikone, z różnych miejsc. Niektóre bardzo znane, wzięte z płyt Alchemista. Ale przecież nie wszystko jest skradzione, bo sporo jest tu oryginalnych bitów od Deski, Omena, Sync Czarnego, Kamilosa, ADW i Gretza. To podkłady wydobywające się z czeluści nowojorskiego podziemia, przywracające wspomnienia o ciężkim, hardkorowym brzmieniu z lat '90. Muzyka jest dość monotonna, mająca stanowić tylko tło do nawijki rappera, a nie powodować szał u młodych cipek. Owszem, wpadło tu kilka wyjątków, jak 'Miłostki i słabostki' od ADW, niemal pozbawiony perkusji 'W górę serca' od Gretza, czy 'Inny od innych' od 'chuj wie kogo', ale nie wpływa to bardzo na odbiór. Te nieliczne podkłady od ADW ('Oddaj mnie', czy wspomniane 'miłostki...') to chyba najciekawsze momenty pod względem muzycznym.    
    Głos Nikone jest chropowaty i pełen emocji, potrafi on nawinąć naprawdę dobrze, ale na dłuższą metę jego flow i technika są bardzo męczące, bo albo zupełnie nie słuchasz, o czym on mówi, albo siedzisz i próbujesz wyłowić poszczególne słowa z tej kaskady wersów. Weź sprawdź 'Ka boom', który jechany jest nie na rymujących się końcówkach, tylko wręcz sylabach - choć wymaga to ogromnego kunsztu wykonania i świetnej techniki, wyznam że kurwa nic z tego nie rozumiem. Jako ciekawostka jest to wspaniały pokaz skillsów, ale w sumie cały album pojechany jest w podobny sposób, co mnie bardzo nużyło. Nie wiem, co bardziej: czy warczący wokal, czy ta lawina rymów, czy wszystko na raz. Teksty Nikone są bezkompromisowe i hardkorowe, dobrze współgrające z techniką i bitami. Mnóstwo tu kurew i dość obleśnych panczy, sporo jarania, życiowych problemów... To czarny album, odwołujący się do ciemnej strony życia - nie ma tu miejsca na światło i radość. Rapper zaprosił kilku gości, co nieco urozmaica brzmienie, choć poza Dzieciakiem nie ma tu na kim zawiesić ucha.   
    Mam pewien problem z tym albumem. Nie mogę powiedzieć, że Nikone jest słaby - byłby to dość duży błąd. Jego technika i umiejętność pisania rymów i składania ich w  ciągnące się bez końca wiersze jest niesamowita. Całość jednak sprawia wrażenie kamienia na piersi, bo wszystko zebrane go kupy: charczący głos, monotonność, kaskady rymujących się słów, zlewających się w jeden bełkot... Wyznam, że choć doceniam Nikone, męczyłem się z tą płytą bardzo.

OCENA: 3+\6


poniedziałek, 30 marca 2015

BONCZEK & SAJK - NECRONOMICON

nielegal 2015

1. Intro
2. Las Wyklętych Zwierząt 
3. FFF
4. Skit
5. Upadłe Anioły   feat. EL INKISIDOR DE LA HHEREJIA, CRISE2NERF, ARGENTO
6. Necronomicon    feat. ARGENTO, SCALPEL, DJ C2N
7. Padlina Społeczeństwa    feat. MŁODY GOH
8. W Mojej Głowie     feat. KND, SERV, HEKT-X
9. Polowanie Na Jelenie   feat. ODYN
10. Gore
11. Zapomnieli O Mnie   feat. PSAYHO HFA
12. Nałóg
13. Outro

    Już po okładce widać, że to horrorcore. Nie da się ukryć, ten duet rapper \ producent wydał niedawno mrożący krew w żyłach krążek. Mroczne treści, gościnne występy z piekieł innych krajów - prawdziwe inferno się zapowiadało.
    I tak rzeczywiście jest. Sajk potrafi zrobić zarówno skit rodem z szalonego clowna, prawdziwy hardkor z podziemi Nowego Jorku, ale także ciężki, gniotący gitarami tytułowy Necronomicon, którzy brzmi rzeczywiście, jakby nagrywany w czeluściach trzewi Belzebuba. To nie jest muzyczka dla chłopczyków w pomarańczowych rureczkach i grzywką na chabrowych oczętach. To prasa, która gniecie z diabelską siłą, czasem zwalnia, aby wydobyć kolejne podkłady agresji i zwiększyć poczucie zagrożenia. Fani horrorcore'u będą zachwyceni, reszta, mniej przyzwyczajona do takiej dawki agresji, pozostanie pewbie przy dwóch - trzech numerach. Muzyka, choć ma jaja, jest męcząca.
    Bonczek charczy, warczy, bulgoce, aby wydobyć z gardła najstraszniejsze dźwięki. Jak mówi, 'jestem typem niezdrowym, jak w makdonaldzie żarcie', więc przedstawia nam swoje chore jazdy. Nie zawsze rymy są wysublimowane, nie zawsze przerażają, jak powinny, ale za to naładowane są wściekłością o ociekają jadem - o to pewnie chodziło Bonczkowi, który rozpościera przed nami swoje piekielne wizje. Bonczek dobrał sobie do towarzystwa istną kompanię inferno. O ile Młody Goh jest znany ze swojego oryginalnego flow i nie dziwi tu nic, mamy tu jeszcze kilku reprezentantów polskiego podziemia horror i hardcore, którzy, powiedzmy sobie szczerze, są przeciętni. Zainteresowanie wzbudzają meksykański Inkwizytor Herezji, Rosjanin Argento, czy Francuz Chrise2Nerf. Wszystko zbija się w pełną krwi i przemocy opowieści rodem z diabelskiej księgi: Nekronomikonu. Tylko patrzeć, jak gdzieś objawi się Wielki Cthulhu.
    No cóż, nie jest to płyta dla wszystkich fanów rapu - tylko dla tych, którzy tkwią w podziemiu tak głęboko, że depczą Lucyferowi po garach w jego Hell's Kitchen. Nie jest to zbyt przystępne dla zwyczajnych słuchaczy, więc jeśli wolisz cloudy, czy trap, czy nawet zwyczajną klasykę - może to się okazać zbyt trudne. Ale do odważnych świat należy, spróbujcie, bo w swoim gatunku nie jest to wcale słabe.

OCENA: 3+\6


niedziela, 29 marca 2015

SB - CZAS, BITY, MIŁOŚĆ

4Elementy 2015

1. 90   feat. DJ KODOBEAST
2. Dla gry    feat. MŁODY PSZ, DJ SHUM
3. Czas
4. Krew     feat. PROCEENTE, ŁYSONŻI, SUPRAN
5. Styl
6. Droga
7. Rok wojownika    feat. BEZCZEL, HZOP, SÓJSON
8. Nowa planeta
9. Ryzykanci     feat. SUPRAN, DJ SHUM
10. Dzień dobry Olecko
11. Nowy początek
12. Mój świat    feat. POETIK, DJ SKRUSZ
13. Pokój
14. Podróż   feat. KOCUR, BOOMER
15. Rewers

    Bodaj dwa lata temu wyszedł producencki krążek SB na legalu. Nie wzbudził zbyt wiele emocji, bo, nie oszukujmy się, był bardzo przeciętny. Teraz ten mazurski producent postanowił dać nam coś nowego, schodząc z powrotem na scenę podziemną. Mniej gości, fajna okładka w ołówku i... podobno nowa jakość.
    Co do okładki, to zdradza nam ona, skąd wzięły się pomysły i sample na tym albumie. Chodzi oczywiście o winyle, bo przypuszczam, że albumy cd, które narysował grafik (Common, Talib Kweli, Notorious Big, czy Big L) to po prostu czysta zajawka i natchnienie. Natomiast winyle... SB pozbierał wycinki z węgierskiego big bitu, rocka i muzyki popularnej sprzed wielu lat i poskładał je w klasyczne, bujające traki. Oczywiście mocarne perkusje nakręcają tempo, bas dudni nisko, a klimat cofa nas naprawdę w lata '90 i wszystko brzmi jak wyciągnięte z krejtsów Pete Rocka - bo to chyba producent najbliżej leżący brzmienia tego krążka. Niektóre podkłady są cięższe (Rok wojownika), ale większość płynie swobodnie i bez zadęcia. Nie ma tu elektroniki, żadnych cloudów, tylko czysta, klasyczna hip hopowa jazda.   
    Gdyby to była płyta instrumentalna, nic by się nie stało. Ale mamy tu kilku rymujących gości, wszak to album producencki i jak to tak bez rymowców, c'nie? Pierwszy pokazuje się mocno przeciętny i gubiący rytm Młody PSZ, który prezentuje podobną klasę (bądź jej brak) od wielu lat. Dużo ciekawiej wypadają Łysonżi i Procent (który jednak, jak mi się wydaje, trochę nie czuje tego podkładu), którym kroku stara się dotrzymać Supran, którego refren stanowi siłę tego numeru. Do tych ciekawszych występów można wrzucić jeszcze Bezczela, za którym lata świetlne z tyłu człapią Sójson i HZOP. Reszta zaś... No rymuje sobie coś tam...
    Gdyby to była płyta instrumentalna... Byłaby to naprawdę bomba. Może gdyby zatrudnić kogoś lepszego na majki? Nie wiem. Bity są naprawdę fajne, słucha się tego bardzo przyjemnie, DJe robią świetną robotę i fani klasycznego rapu będą naprawdę zadowoleni. Przynajmniej pod względem muzycznym. Ale płyta jest dużo lepsza niż poprzednia - czyżby trzeba było aż zejść do podziemia?

OCENA: 4+\6


sobota, 28 marca 2015

BADOCHA - RAZ 2 3 Q-RWY PSY

nielegal 2015

1. Pierdolone Zoo
2. Tam Gdzie Hip Hop  feat. DREADLOCK, WARSZAWSKI
3. Cyfrowy Rap 
4. Matka Polka 
5. Nie można wszystkiego przeżyć 
6. Ciągle Pamiętam 
7. Zemsta Lamusa 
8. Po ostatni dzień
9. Znów zostałem sam    feat. SZTYWNY PMP 
10. Jebany monolog 
11. 200 i 2 piwa
12. Zima na Ursynowie 
13. Lubie się odjebać 
14. Nie mam kolegów kurwa... 

    Esperal może nie jest bardzo znanym składem w warszawskim podziemiu, ale działają na Ursynowie już od kilku lat. Jednym z trzech ludzi w Esperalu jest Badocha, który niedawno wypuścił swój solowy album, z nieco... odmienną okładką.
    W zasadzie, to nie tylko tytuł i okładka są tu kontrowersyjne. W bitach może aż tak dużego szoku nie ma, ale opisanie produkcji jako 'zajebany bit' albo 'sorry nie pamiętam' nie zdarza się często - przynajmniej jest zabawnie. Poza powyższymi, znalazło się jednak tu kilka niezajebanych rzeczy - tak z połowa materiału. Na szczęście te zawinięte bity są niezłe i mało ograne. Najwięcej oryginalnych traków dał kolega Badochy z Esperala: Bąbel - są to chyba najlepsze rzeczy tutaj, zwłaszcza bit do 'Matki Polki'. Poza nim są to Chlebson, Dreadlock, Aeste, Surowy i Maciek D13. To klasyczny klimat samplowanych bitów, tkwiących gdzieś w latach '90, ale brzmiących bardzo przyjemnie i kiwających głową. Ogólnie muza jest sympatyczna i miło leci przez cały album, nie ważne, czy 'zajebana', czy od własnych producentów. No, wyjątkiem jest dyskotekowy 'Lubię się odjebać', stanowiący swoisty żarcik i prztyczek w noc. 
    Wiesz, 'kto wrzuca kurwa trzy razy w jedno zdanie'? Wiesz, kto 'kto mówi, że wódka jest dobra na śniadanie'? Tak, to Badocha. To on tu jest prawdziwym mistrzem ceremonii, obdarzony dość szczególną barwą głosu i flow, który może nie wszystkim się podobać, ale razem brzmi to wszystko oryginalnie. Największą siłą albumu są teksty, które trzeba brać nieco przez palce, bo z jednej strony koleś, który mówi 'więc pierdolę rekordy brania chuja do mordy', pomiędzy setkami bluzgów, 'rzucaniem kolejnego pawia' i jebaniem tych dziwek, przemyca jednak ciekawe treści, na które warto zwrócić uwagę. To takie życiowe wersy, podlane wódką, potem i łzami (no i różnymi płynami ustrojowymi #ifyouknowwhatimean :P). Obrany przez Badochę wizerunek wyróżnia go na tle innych zwyczajnych rapperów: najpierw przyciąga bezkompromisowością, a kiedy już zaczniesz słuchać, wyłapiesz coś dla siebie. Badocha zaprosił kilku gości, ale nie mają oni większego wpływu na klimat albumu - ot, są.
    Ciekawy album, nieco nietuzinkowy. Z pozoru brutalny i wulgarny, ale to powierzchowność, bo pod twardą skórą rappera-chama kryje się wrażliwy człowiek, opowiadający o swojej rzeczywistości. Nie jest to może wizja pozytywna, ale przecież życie to nie tylko 'peaches and cream'. Do sprawdzenia, bo na pewno będzie się podobać sporej części słuchaczy.

OCENA: 4\6


piątek, 27 marca 2015

JUNES - EP,5

nielegal 2015

1. Nowy Junes 
2. Syndrom zamkniecia
3. Wojna i pokoj 
4. Wróć do tego 
5. Bezsenni 
6. #6 
7. Panie raper 
8. 85 
9. 9. maja 
10. Inny swiat 

    Junes, choć jest podziemnym graczem, na pewno cieszy się znacznie wiekszą rozpoznawalnością i respektem, niż dobre 60% sceny oficjalnej. Zawsze kiedy wypuszcza swój nowy materiał, fora internetowe zaczynają się zapełniać komentarzami - zazwyczaj pochlebnymi.
    Ta płyta to istna składanka: praktycznie każdy podkład pochodzi spod innych rąk. Tylko Fawola dał dwa numery: wejściowy i 'Panie rapper'. To takie normalne, klasyczne podkłady oparte na samplach. 'Nowy Junes' może jest średni, ale sporo lepiej wyszedł 'Panie raper', przy którym machasz głową jak przy trakach Złotej Ery. Poza Fawolą mamy tu ośmiu producentów, niektórzy nawet nieco zaskakujący. Bodziers ze swoim 'Syndromem...' to podziemny, choć nieco elektroniczny podkład, który może nie rusza aż tak bardzo, dopóki nie wejdą w głośniki skrecze DJ Danka. Konstruktor, znany z Układu Warszawskiego, od którego, mam wrażenie, ostatnio się dystansuje, przyniósł taki dość typowy dla siebie bit, który wzmocniony jest militarnym tekstem 'Wojny i pokoju'. Nie wiem, czy spodziewałem się znaleźć tu taki syntetyczny trak od Capish'a, który średnio tu pasuje, bo przecież klimat jest zasadniczo klasyczny. Tym bardziej, że zaraz po nim wchodzi 'Bezsenni' SoulPete'a: totalnie czilujący, nowojorski bujacz z genialnym samplem wokalnym na refrenie. Ale o to następny '#6' to melancholijno-agresywny bit od Palmer Eldritch, znów zmieniający klimat o 180 stopni. Golec dał za to lekko pretensjonalny bit z dziewiczym zaśpiewem i niebiańską fletnią w retrospekcyjnym '85'. Cyga zaś zamknął album takim trakiem może nieco bez wyrazu - odpowiednim na zamknięcie :) Jedynym instrumentalem, jaki się tu znalazł, to '9 maja', zabrany od 9th Wondera, choć na samplu znanym już od dawna z płyty Outkast. Silną stroną płyty, jak zwykle u Junesa, są woskodrapy: DJ Te, DJ Danek, DJ Ace i DJ Nambear.  
    Junes jest, jaki jest już od wielu lat. Ma mocne teksty, jednak giną mi one nieco wśród techniki Junesa, który nie należy do najbardziej przyjaznych dla ucha. Wysoki głos, monotonne i powtarzalne flow powodują, że czasem to, co mówi rapper omija mnie o parę metrów i znów łapię się, że coś zgubiłem. Tym bardziej, że nie ma tu gości, którzy spowodują zmianę stylu. Ale nad wersami dobrze się jest pochylić, żeby pozbierać to, co myśli Junes: 'Słyszysz huk startówki, nie wychodzisz z bloków \ Startowe na nas trzymają jakby dzięki Bogu \ Z jednej strony rozwój rodzi niedorozwój \ Z drugiej strony odpust nam oddaje dopust \ Czasem śnię koszmary o syndromie zamknięcia \ To jak Dante i kolejne kręgi piekła'. Junes zaskoczył nie tylko w bitach - trochę mnie zdziwił tym militarnym trakiem 'Wojna i pokój' - ten numer spokojnie mógł się znaleźć na płycie Konstruktora - czyżby Junes czuł jakieś ciągoty w kierunku Układu? Hmmm... 'Bez dowódcy błąkam się zdziczały \ Idę na pewną śmierć na, czołgi z granatami \ Liczę, że ten list zostanie przeczytany \ Póki co liczę dystans do polowych szpitali' - ten styl, c'nie? Ale poza tym wiele tu cofania się do dzieciństwa i wczesnej młodości, trochę tylko ciężkich panczy. To raczej album retrospekcyjny, pełen powrotów, choć Junes nie zapomina, gdzie jest w tej chwili.
    To taki album, który brzmi, jakby Junes nie mógł się zdecydować, czy ma dopierdolić, czy raczej usiąść w fotelu i powspominać. To naprawdę dobra płyta, choć nie jestem pewien z kolei ja, czy mi wchodzi do końca (auć!) - głównie ze względu na stylistykę Junesa, którą albo się lubi, albo nie bardzo. No i przez niektóre bity. Natomiast na pewno warto ją obczaić i posłuchać, bo to dobry materiał.

OCENA: 4+\6


czwartek, 26 marca 2015

ARSKI - CYNIK

Vibe2Ness 2015

1. Tony    feat. JUNES 
2. ... Świt 
3. Cynik
4. Bez uczuć 
5. To nie Ja    
6. Antymateria   feat. TMK AKA PIEKIELNY 
7. Nie zrozumiesz 
8. Nie, nie, nie 
9. Biznes 
10. Widmo 
11. Antymateria (Pyc remix)  feat. TMK AKA PIEKIELNY
12. Bez uczuć (Pyc remix)

    To kolejny przedstawiciel Słupska w Vibe2Ness. Wczoraj był Nitro, z któtrym Arski współpracuje, dziś on sam. Już poprzedni album, 'Egoista' narobił niezłego szumu (zresztą wskoczył przecież do mojej nielegalnej 12-stki), 'Czas Zamarł' z Koelem też był niczego sobie... Tym razem Arski zebrał bity od różnych bitmejkerów i wydał kolejny krążek.
    Mario Kontrargument, Zielichowski, Pyc, Nitro, Jaca, Kes-a... To właśnie oni odpowiadają za to, co się dzieje muzycznie na tym krążku. Ale po kolei. Mario buduje przestrzenie w swoich podkładach, to bity nieco melancholijne, czasem wręcz monumentalne, choć kojarzą mi się z takim romantyczno-refleksyjnym rapem studenckim - 'Biznes' jest tu kwintesencją tego bohemicznego klimatu. Za to Zielichowski jest w formie wręcz wybitnej, bo taki bit do tytułowego numeru wciska w fotel - aż pozostaje żałować, że to nie jemu po raz kolejny Arski powierzył całościową produkcję. Pyc z kolei dał poprawne podkłady, mocno klasyczne, z samplami wokalnymi - to jeden numer oraz dwa remiksy. Podobnie brzmi Nitro, klasycznie i nieco bez inwencji. Jaca ze swoją 'Antymaterią' to chyba najsłabszy moment albumu, perkusja nie pasuje do patetycznego sampla. Fajnie ogarnął podkład Kes-a, ale ogólnie rzecz biorąc, muzyka jest tu średnia, zbyt często nadmuchana i tak przystająca bardziej do rozgrzanych gimnazjalistek, aby mogły pomarzyć o umięśnionych chłopcach i niespełnionej miłości.   
    Arski ma ten styl, nie da się mu go odmówić. 'Normy nie żyją, niby inny, niby cynik \ sygnały wyją bo ktoś pozbył się rutyny' - tej ostatniej pozbywa się na pewno rapper. Ma ogień w wersach, który rośnie z każdą płytą i choć trafiły tu kawałki swoim klimatem wymuszające pretensjonalne i mdłe wynurzenia na tematy filozoficzne, to Arski ma wystarczającą siłę, aby zwracać na siebie uwagę. Zresztą, rzeczywiście wiele zależy od bitów, bo te kontrargumentowe są pojechane ostro w stronę popowo-radiową i mimo starań Arskiego, trąca to lekko Verbą. Jednak w numerze 'Nie, nie, nie' Arski stara się wyjaśnić, że nie umie nagrywać kawałków o niczym, wesołych imprezowych traków, bo jego rap musi mieć treść. Po czym kontynuuje rozprawę z poważnymi tematami. Oczywiście, te tematy jak najbardziej mu pasują i zdziwiłbym się, gdyby nagle Arski popełnił trak o chlaniu i ruchaniu dziwek, nawet jeśli na swój sposób porusza temat picia i damsko-męskich spraw. Dwóch gości, którzy pojawiają się na płycie, to Junes i TMK. Ten pierwszy wypadł naprawdę nieźle, Piekielny średnio, jak zwykle ostatnio.
    Szkoda, że to jednak nie Zielichowski zrobił ten krążek, bo zbyt wiele trafiło tu rozmytego, nijakiego muzycznie hip hopu. Arski radzi sobie wprawdzie naprawdę dobrze, ale te podkłady czasem go przytłaczają i kierują na złe tory. To nie idzie w tym kierunku, w jakim ja bym to widział, ale oczywiście mój głos jest mało istotny w tym wszystkim. Zobaczymy co będzie dalej, choć 'Cynik' to i tak wystarczająco dobry album, aby się nim zainteresować.

OCENA: 4\6


środa, 25 marca 2015

NITRO BEATZ - KALEJDOSKOP

Vibe2Ness 2015

1. Kalejdoskop - VNM
2. Zatrzymać Czas - PEERZET, ERIPE
3. Głód - GOLIN, KISIEL
4. Alzheimer - ROVER, ENSON
5. Alone In NYC (Instrumental)
6. (Nie)Zgodnie Z Planem - SHOT, MAJK
7. Dupy Z Fejsa - TMK AKA PIEKIELNY
8. To Have Nothing (Instrumental)
9. Girls, Girls, Girls - KAMEL, BASSTEK
10. Sam - 3CZWARTE SUKCESU
11. Day Off (Instrumental)
12. Cel Uświęca - CHUDINI
13. Pomnik - ARSKI
14. Obserwator 2 - JUNES, KONIK
15. Central Park (Instrumental)
16. Nie Pozdrawiam - KOBIK
17. Slash - DYHU DYH
18. Bonus track

    Nitro Beatz to gość ze Słupska, którego podkłady na pewno już gdzieś słyszałeś. Choć jego imię może jeszcze nie stawiane jest w pierwszej lidze producentów, ale ma on za sobą przeciez współpracę z takimi osobami, jak Zbuku, VNM, Rover, czy Shot - zreszta ma to wyraz na jego debiutanckim krążku producenckim. Z pomocą Vibe2Ness i Bobera powstał album, mieszający podziemie z legalem.
    Nitro to klasyka hip hopu, robi swoje podkłady oparte na samplach i bum bapach. Owszem, zwraca uwagę na to, żeby były one up-to-date, to takie nowojorskie granie z pierwszej dekady XXI wieku, z mnogością wokalnych sampli. Producenta energiczne wspierają DJ Te i DJ Qmak, którzy zapodają sporo drapania wosku, co naturalnie ubarwia brzmienie albumu i je wzbogaca. Te bity nie wyróżniają się jednakże niczym szczególnym spomiędzy setki innych podobnych. Jeśli ktoś jest zajarany tym klimatem Złotej Ery spod znaku Sensiego, czy Hurragun - nie ma na to szans. To takie zwyczajne, bardzo podobne do siebie traki, które w rezultacie zlewają się nieco w jeden, godzinny podkład. W zasadzie najlepsze w tym wszystkim są skrecze, bo muzyka po prostu jest.
    Goście, jakich zaprosił Nitro, to istna mieszanka fejmowych rapperów z leglnych wydawnictw, podziemnych, uznanych graczy i lokalnych wykonawców, znanych we własnych miastach. I na szczęście, w większości rapperzy właśnie ratują tu rzecz. Nie powiem, że kogoś nie powinno tu być, choć przy takiej ilości wykonawców zawsze zdarzy się lepsze, bądź gorsze wejście i na to nie ma siły. W zasadzie ciężko tu również wyróżnić jakieś szczególnie świetne zwrotki - może tylko takie, które zwracają uwagę. Technicznie, VNM jest naprawdę mocny. Tekstowo, na plus wypadli dla mnie Kisiel i Peerzet, może Kamel. Rover usiłował być śmieszny - nie bardzo wyszło. 3Czwarte Sukcesu powinno raczej tkwić tam, gdzie jest, bo to jeden z mniej fajnych numerów na tym albumie. Arski się nieco wysypał, TMK przyniósł nieco pretensjonalny, ale nawet wpadający kawałek. Kobik, choć ma słaby głos, za to wjeżdża na pełnej kurwie i czuć moc bragga i panczy.
    Tja, no i wyszła płyta nieco nijaka i bezbarwna, niby porządna i dobrze zrobiona, ale przepływa przez uszy, nie pozostawiając żadnego wrażenia. Ani złego, ani dobrego. Ok, słuchałem, ale co mogę o niej powiedzieć? Jest.

OCENA: 4-\6


wtorek, 24 marca 2015

MOPS & DJ PETE - TO JEST T.E.N. MIXTAPE

Stopro 2015

1. Intro
2. Rap Bóg  (RAP God Remix)
3. Wtyki 
4. Woodstock (SMAGALAZ) 
5. Full Hd Gucci Eci Peci DziWko   feat. MARVIN GAME 
6. Bluuu (Eiffel 65 Trap Remix)
7. Zachodniopomorski Styl Z Mopsem (WINI)
8. Gram To 
9. Featy, Bity & Halftajmy (ODGRZEWANY Kotlet)
10. Oni Mówią Mi
11. Flexpress 
12. Znamy Sie Z Mopsem (KORDAZ) 
13. Byc Gupim
14. Mops & Dj Pete Mowią Tobie (HDF) 

    To nie jest nowa płyta Smagalaz - to tylko Mops i DJ Pete. Tylko, lub aż, bo przecież Abel raczył narobić swoją solówką niezłego hałasu - wiele osób uważa jego płytę za jedną z lepszych w 2014 roku. Za to mikstejp Mopsa to totalny spontan, może nie tyle odpad z sesji, ale na pewno zachęta przed pełnoprawną płytą 'Alfabet Mopsa'.
    Muzyka to prawdziwy rap pod napięciem, bo wszystko aż się trzęsie od elektroniki. DJ Pete, Headbite, Matheo i Mops wykonali w sumie bardzo udaną robotę. Nie ma tu zamulaczy, cloudów nudnych do wyrzygu: jest konkretne pierdolnięcie. Do tego producenci robią sobie wyraźnie jaja, bo to, co zrobił Pete z dansowym hitem z lat '90 'Blue (Da Ba Dee)' zespołu Eiffel 65 to istny majstersztyk - i produkcji i dowcipu. Zresztą, niby to trap, ale zmieszany z tak przedziwnymi brzmieniami, że czasem można złapać się za głowę. Podkład Mopsa, jak sam przyznał, zrobiony w parę minut, jest bardzo... oszczędny, ale całkiem wkręcający. Ciekawostką jest 'Featy, bity & halftajmy', złożony z co najmniej sześciu różnych podkładów, pobranych z przeróżnych... featów, bitów i halftajmów. Tak, producenci robią tu świetna robotę.
    Smagalaz nie cierpi na brak dobrych rapperów. Mops jest jednym z tych, którzy są charakterystyczni i wiedzą, co maja robić z majkiem. A czyni on tu cuda cudeńka i choć może czasem sobie stroi ze słuchacza żarty, to nadal chłop ma kolosalne wyczucie rytmu i świetnie skacze po tych trapach. Tu przyspieszy, tam przeciągnie, ale zawsze mieści się w werblach jak trzeba. Należy zwłaszcza zwrócić uwagę na to co Mops robi ze swoim flow - potrafi wypluć kaskady słów w tempo, do tego wszystko ma sens. Co najlepsze, Mopski się doskonale bawi, stroi sobie żarty-żarciki, robi wkręty i zwroty akcji, tworzy kumpelski klimat, aby za moment dać ci prztyczka w nos. On nie traktuje poważnie tego mikstejpu - traktuje poważnie słuchacza, bo choć jest to tylko mixtape, złożony jest bardzo porządnie, bez wpadek i w klimacie, który rozwala system i porządek. Goście są śladowi, czasem coś wrzuci Wini, czasem Kordaz, ale to margines. Tu rządzi Mops.
    Damn, jak to mawiał Szekspir, jeśli wyjdzie album Mopsa, lecę go kupić jak wściekły. Wyznam po cichu, że rapper narobił mi smaka - będzie to inna jazda niż u Abla, znacznie bardziej prześmiewcza, bardziej syntetyczna, ale i bardziej waląca po głowie - tak jak tutaj. Mam nadzieję, że Mops będzie się trzymał tej konwencji. Świetna robota!

OCENA: 5\6


poniedziałek, 23 marca 2015

BIAŁAS & TOMB - BOOKING MIXTAPE

SB Mafija 2015

1. Guntalk
2. JBMNT (Remix)   feat. SOLAR, BLEJK  
3. Trudne sprawy   feat. KĘKĘ
4. Chcę być cały w...   feat. BETEO, BONSON
5. Na wyciągniecie rąk   feat. BLEJK
6. Żadnych gwiazd   feat. KOLDI
7. Coco (Remix)
8. Eutanazja   feat. BETEO
9. Love/Hate
10. Myślą, że jestem zły   feat. SMOLASTY   
11. Prosto z SB Mafii Stoprorap
12. Beezy Vuitton (Białas solo) 
13. Uwięziony (King TomB solo)
14. Ostatni Telefon   (Lanek Remix)  feat. PALUCH
15. Mixtape of the year

    Dwóch esbe mafiozów przygotowała materiał, który był dość długo oczekiwany przez fanów. To tylko mikstejp, ale z założeniem, że ma on rozpieprzyć łby słabym rapperom. To w sumie ciekawe, jak te buńczuczne zapowiedzi wyszły w praniu...
    No cóż, to mikstejp, więc również większość podkładów pochodzi z innych źródeł, niż od oryginalnych producentów. Tych jest tylko trzech: Deemz, Got Bars i Lanek, których nowoczesne bity otwierają z impetem album. Potem pojawiają się jeszcze z rzadka, bo reszta to freeshare'y, które odbiegają brzmieniem od tych przygotowanych specjalnie na ten materiał. Niektóre podkłady są więc niemal klasyczne, niektóre trapowe, czy crunkowe - jeśli chodzi o klimat muzyczny, to jest niezły misz masz, z przegięciem w stronę nowoczesnego rapu spod znaku elektroniki.
    Obaj rapperzy się nie pierdolą w tańcu. Nie będę rozwodził się nad stylistyką obu, bo wiadomo, że się chłopaki wyrabiają i pretensji do nich w temacie techniki mieć nie można. Tematyka wprawdzie jest różna, ale generalnie przebija chęć pokazania tym słabiznom, kto rządzi w polskiej rap grze. Czy rapperzy udowadniają swą wyższość? Cóż, to co robią jest niezłe, ale nie powiem, żebym płakał ze wzruszenia. Tak, 'Guntalk' zmiata ścierwo z pokładu, JBMNT kontynuuje pochód artylerii, ale potem jest już różnie. Tyle, że dostaje się często osobom znanym ze sceny, zwłaszcza w kawałku 'Mixtape of the year', który oparty jest o ksywki rapperów, choć najbardziej bolał klaps dla Deysa w innym numerze: 'my wciągamy te ich kreski tak jak Deysik kiecki'. Poza jebaniem łaków, mamy tu sporo opowieści o ty, co Tomb i Białas (z)robią z kobietami. Z gości, których zaproszono sporo, wyróżniają się Keki, Bąsą i Paluch, choć i Koldiemu i Beteo też nic nie brakuje.
    No cóż, gdyby wykonawcy skupili się na temacie przewodnim, czyli próbom udowadniania, że sa najlepsi, a muzyka nie ocierała się o kicz, bądź brnęła weń jak żaba w bagno, to może byłoby naprawdę super. Tak, jest tylko zadowalająco, zwłaszcza wtedy, gdy Białas i Tomb dają upust ironii, złośliwościom, bądź folgują sobie w fantazjach. Tak, jest mocno, jest zabawnie, jest sprawnie i boli co poniektórych. Trafia się tu jednak kilka patentów, które mi zgrzytały, głównie chodzi o dobór muzyki, bo ja rozumiem ironię i wygłupy, ale niech tego się da chociaż słuchać...

OCENA: 4+\6


niedziela, 22 marca 2015

GAWIN & PERCEPT - SPIN OFF SHOW EP

nielegal 2015

1. Na wstępie
2. Daimonion   feat. AMANDA NYKAMOWICZ
3. A kiedy upadnę
4. Południowy wiatr
5. Wróć

    To jeden z tych składów, o których nie miałem wcześniej zielonego pojęcia - niby człowiek oblatany, a tu i tak połowa wydających to wielkie niewiadome. Gawin i Percept właśnie wydają epkę - przedsmak pełnoprawnego projektu, który ma nadejść niebawem i wyjść niejako szerzej.
    Cóż, nie mam pojęcia, skąd wzięła się muzyka, bo nie ma o produkcji informacji. Mniemam, że skądś wzięta, jak to na mikstejpach, ale nie jestem pewien, czy poznaję te podkłady. Nieistotne, to i tak tylko kilkanaście minut dość klasycznych bitów, może nie złotoerowych, raczej już tej rodem z XXI wieku, ale w większości bez elektroniki, tylko nadal z samplami. Trochę orientalnych klimatów, wokalne sample, czy klimaty tango - wszystko tworzy całkiem fajne tło dla rapperów.
    Percept to ten z niższym głosem, Gawin obdarzony jest nieco wyższym wokalem, ale obaj moją podobną manierę rymowania. Chłopaki płyną bardzo oryginalnie, mają dość charakterystyczny zaśpiew, który najlepiej widoczny (słyszalny?) jest na samym wstępie, bo ten pierwszy numer od razu przykuwa uwagę słuchacza swoim niecodziennym brzmieniem. Traki są tu krótkie - to takie zajawki tego, co może się zdarzyć w przyszłości: trochę bitewnych klimatów, nieco kryminalnego storytellingu, mistycznych akcji... Jest naprawdę ciekawie.
    Wprawdzie Percept > Gawin, ale nieznacznie, co sprawia, że chłopaków słucha się bardzo dobrze. Przyznam, że nie znałem ich wcześniej, ale naprawdę będę czekał na kolejne dokonania, bo ta przystawka zdecydowanie zaostrza apetyt na danie główne. Poproszę w miarę szybko. Krótkie, ale treściwe.

OCENA: 5-\6

MASZ TU ODSŁUCH, TO SOBIE POSŁUCHAJ

sobota, 21 marca 2015

ESTRAGON & PALMER ELDRITCH - GOLEM

Skwer 2015

1. Lucian Freud
2. Golem
3. Charlie Brown
4. Mikael
5. Pin I Zielony
6. Ostatni Dzień Lata
7. Rzeczy, Które Robię Będąc Martwym
8. Suicide Girl
9. Nareszcie Jesteś
10. Jazz

    Płyty PE i Estragona to dość ciężki orzech do zgryzienia dla zwykłego zjadacza rapu w kraju. Poprzedni olbrzym okazał się golemem, i o ile poprzednim materiałem jarali się wszyscy, że taki progres i alternatywa... A druga płyta wyszła i cisza. W zasadzie Golem okazuje się być tym prawdziwym golemem na glinianych nogach. Jak jest naprawdę?
    Palmer Eldritch to duet z innej galaktyki. Ich podkłady sa niczym odyseja kosmiczna, a ty obserwujesz gwiazdy z pokładu swojego statku. Przelatują błyski elektronicznych lampek, okraszonych dźwiękami z syntezatora. W tle coś brzęczy i burczy, lekko stuka, imitując perkusję. Tworzą się przestrzenie, pobrzdękuje gitara Digana. Ale czy to jest rap? I tak, i nie. Mocno alternatywny, pomysłowy i pełen 'soulu' (czy też duszy, ale nie wiem, czy polskie słowo oddaje właściwie ten flejwor, bo przecież polskie 'smak' nie oddaje tego, czego powinno, tak?), ale długi i beznamiętny, właśnie jak podróż przez bezmiar kosmosu. Dobrze, że to niecałe 40 minut, bo nie zmienia się tu tempo, nie zmienia się instrumentarium, nie zmienia się klimat. W zasadzie zaciera się granica między kawałkami i wszystko leci na jednym poziomie. Całkiem interesującym, ale dość monotonnym. Jedyna rodzynką w tym cieście jest 'Jazz': szalony, awangardowy kawałek, będący prawdziwą spuścizną po tym gatunku.        
    Pierwsze pytanie, jakie powinniśmy sobie postawić, to czy Estragon jest raperem, czy poetą? W sumie, to nie ważne, bo i tak nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. To w większości białe wiersze, melodeklamowane na tych przestrzennych podkładach od Palmer Eldritch. Estragon potrafi opowiedzieć swoim wierszem o wszystkim, ale w sposób zawoalowany. Już wejście o malarzu Lucien Freudzie mnie rozwalił, bo to bardzo mistyczny kawałek i do tego napisany pięknym językiem, bardzo intrygujący i wyzwalający obrazy. Estragon to naprawdę namalował. Kolejny numer, robiący wrażenie to okładkowy Charlie Brown, z przemyśleniami na temat dziecięcych problemów, ukrytych pod pozorem normalności oraz o pozostaniu dzieckiem do późna. Rapper \ poeta wrzuca bardzo dużo słów encyklopedycznych, szasta nazwiskami filozofów, artystów i innych osób, a właściwe zrozumienie tekstów może przysporzyć zabawy na długie godziny...   
    Męczące? Może. Trudne? Na pewno. Intrygujące? Jeszcze jak! Ta płyta to rzecz, która zawsze będzie leżała nieco z boku i nie każdy odważy się po nią sięgnąć. A nawet jeśli, to nie każdy będzie na tyle wytrwały, żeby przez nią przebrnąć. No bo i owszem, ten materiał ma swoje wady, ale nie da się ukryć, że jest bardzo ciekawy. Podoba mi się dużo bardziej, niż poprzedni. Najlepsze traki? 'Lucian Freud' i 'Mikael'.

OCENA: 4\6


piątek, 20 marca 2015

RAPU WSCHODNIA STRONA - LOKALNY PATRIOTA

nielegal 2015

1. Intro
2. Lokalny patriota 
3. Sztuka
4. Walka   feat. CUBE
5. 5 gwiazd   feat. MAZ, KOŃ, JENDRAS
6. Ważne są tylko te dni    feat. CUBE
7. Konkret   feat. NAHUEL BREAKER
8. Wybory    feat. ANIA MOMO OŁDAK
9. K.A.C - Kumple Alko Codzień
10. Nie lubię   feat. ANTONIO
11. Łyk powietrza    feat. NAHUEL BREAKER, MAD MAJK
12. Bragga jest we mnie   feat. WEKSON
13. Co Ty k... wiesz o rapie   feat. KOŃ, JENDRAS, JUNIOR JNR
14. Koszmar    feat. NAHUEL BREAKER 
15. Bez spiny   feat. KOŃ
16. Ssij to!   feat. KOŃ
17. Outro

    Rapu Wschodnia Strona, czyli RWS - nazwa nieco patetyczna, ale to przecież tylko nazwa. Kryje się za nią dwóch rapperów: PJK i Kaczor, którzy w Warszawie połączyli swoje siły, odstawiając swoje lokalne, hrubieszowskie składy macierzyste na bok. Właśnie wypuszczają swój drugi materiał, który ma za zadanie położyć Hrubieszów na rapowej mapie Polski.
    Mamy tu całą paletę producentów, w zasadzie w połowie albumu co bit, to ktoś inny, bitmejkerzy powtarzają się sporadycznie. Ten podstawowy, który zrobił tu najwięcej, to Bedziu. Potrafi on zrobić podkłady klasyczne, z wokalistką na refrenie (Wybory), czy w ogóle jazzowy (Bez spiny), ale również mocno plastikowe i wręcz klubowe podkłady - taki 'Konkret' jednakże bardzo mu się udał - nie dość, że orientalny sampel urywa łeb, to jeszcze jest ten bit tak poskładany, że tylko pląsać. Poza nim jest tu jeszcze Popis ze skrzypcami na wejście, Jendras (mocno etniczny, bardzo fajny 'Lokalny patriota', czy klasyczny 'Nie lubię'), Pink Beats, Cube (nowocześniejszy, chyba z trąbami z Missy Elliott), Teoem (dość klasyczny, z prowadzącym samplem gitary basowej), Esej (funkowo-jazzujący 'KAC'). Zatem spory rozstrzał, ale wszystko jest spójne, słychać wyraźnie, że rapperzy wybrali skrupulatnie to, co im sie podoba i na czym mogą pohulać. 
    Nieco zachrypnięte gardła wypluwają swoje wersy z pasją, tu nie ma udawania, 'to jest sztuka z podziemia': szczera i z serca. Może i rapperzy nie należą do czołówki, ale daleko im również do dna. Są silni, potrafią świetnie nawinąć, popłynąć z bitami i teksty ogólnie dają radę przynieść satysfakcję ze słuchania. Owszem, zdarzyły się wpadki, bo nie jestem pewien, jak odnieść się do poniższego wjazdu: 'ci wielcy hip hopowcy, rapperzy,  bezbronni mali chłopcy, to ja jestem Trynkiewicz [...] zawsze kiedy wejdę, frajerzy czują jakby w nich wchodził Łysy z Brazzers'. Z jednej strony dość... wysublimowany pancz, z drugiej wywołuje pewien niesmak. Ale ogólnie, to stricte hip hopowa zajawka, taki świeży powrót do korzeni. Zaskakują również goście, z których każdy to pełnoprawny zawodnik w tej grze. Raz, że chyba po raz pierwszy w życiu ktoś w Polsce nagrał kawałki z kimś z Hiszpanii - wprawdzie wydaje mi się, że Nahuel mieszka w Polsce, ale to przecież Hiszpan z Ibizy. Przyznam, że pozostałe ksywki nic mi nie mówiły, ale pozytywnie pokazał się Mad Majk ze swoim 'mad stylem', nieźle lata po bitach Cube, czy Koń. Trochę z gorszej strony daje się poznać Wekson, ale on też ujdzie w tłoku. 
    No, no, nie spodziewałem się po nieznanych mi zupełnie kolesiach tak świeżego materiału. Niby klasycznie, ale z jajem. Niby nowocześnie, ale z wyczuciem. Brak tu słabych momentów, brak wypełniaczy, choć materiał nie jest krótki. Na pewno mogę ten album polecić, bo u mnie to leci od jakiegoś czasu i nie chce wylecieć...

OCENA: 5\6


czwartek, 19 marca 2015

CZECHU & MISHAEK - SWOJĄ DROGĄ MIXAPE

Osiedlowy Rap 2015

1. Droga na szczyt
2. Motywacja
3. Nie obchodzi mnie
4. Byle do przodu
5. Kolory rapu
6. Superbohaterowie
7. Walka
8. Nie zgadzam się

    Głogowska scena rap nie jets bardzo popularną w kraju. Żadnych legali, co jakiś czas któryś z nielegali wyjdzie nieco szerzej, ale przecież i tak się tym nikt nie jara - poza Piekielnym TMK nie ma właściwie w Głogowie porządnego rapu. Ale Czechu i Mishaek, idąc swoją drogą, pewnie chcieliby to zmienić.
    Wspólny album obu młodych rapperów to mikstejp, więc nie spodziewaj się oryginałów. W rzeczy samej, to instrumentale znacznie bardziej znanych rzeczy. Mamy tu więc bity, zabrane od takich wykonawców, jak Apollo Brown, The Left, Sean Price, Mr. Green, czy Weerstand, a także jakieś instrumentale friszerowe. Klasyczny, samplowany klimat, głównie z okolic Apollo i kolesi. Nie wiesz, kto to i jak brzmi? Odpal yutube'a i sobie sprawdź.
    Mikstejpy to przede wszystkim okazja dla rapperów, aby się pokazać z jak najlepszej strony, bo nie o bity tu chodzi, tylko skillsy. Fakt, że na tak dobrych produkcjach z automatu brzmi się nieźle, ale również takie bity nie wybaczają mizerii. Na szczęście, choć obaj rapperzy są w zasadzie nieznani, nie są noskillami. Mają ten klasyczny styl, przyjemnie płyną po bitach i, co ważne, mają porządne teksty, głównie bitewne i braggadoccio, ale to właśnie tu jest fajne. Chłopcy są dość oryginalni, mają ciekawe porównania i skojarzenia i choć niektóre hasztagi i followupy wydają się lekko wymuszone, bo modne, to nie można narzekać, chłopcy świetnie sobie dają radę. Wprawdzie Czechu jest nieco lepszy, a na pewno ma głos, który dużo bardziej buja, bo Mishaek raczej ma tendencje miejscami do drażnienia swoim wokalem. Do tych 'superbohaterów, którzy uratują rap scenę w każdy polskim mieście' jeszcze nieco brakuje, ale są na dobrej drodze.
    Miło posłuchać czasem szczerego rapu, bez zadęcia, nagranego z wyraźną przyjemnością i radością samego nagrywania. Czechu i Mishaek to emce z predyspozycjami na szanowanych kolesi w podziemiu. Czekam na pełnoprawną płytkę na oryginalnych bitach.

OCENA: 4\6  


środa, 18 marca 2015

GRYGIEL & DEEF - LUŹNE MYŚLI EP

nielegal 2015

1. Kilka spraw
2. Wyższa wartość
3. W kabinie
4. Inna rasa
5. Maska
6. Wiara
7. Głos podwórek
8. Głos podwórek rmx

    To debiut brzeskiego rappera Grygiela, który zatrudnił Deefa na produkcji i wrzucił parę luźnych myśli na luźne bity. Wprawdzie to pierwszy album, ale i Grygiel i Deef mają za sobą praktykę w swoich podziemnych składach - konia z rzędem temu, kto w Polsce słyszał o składach Rondobanda, czy Stilltheblakz
    Tja, ten Deef... Zrobił te podkłady, które wspaniale bujają i płyną cudownie przez niemal pół godziny trwania płyty. To klasyczny styl, ale wzbogacony o nieco aktualniejsze dźwięki - słychać fascynację producenta dwoma nurtami: Złotą Erą i współczesnym podziemiem okolic LA, Oakland, czy San Francisco. Konkretne, brzęczące elektronicznie basy, miażdżące niskimi tonami. Różnorodne, ciekawie rozwiązane perkusje. Fajne, funkowe i jazzowe sample, które brzmią bardzo nieoczywiście. Deef lawiruje od The Roots, przez klimaty czasem podobne do Rhymesayers, aż do nowojorskich bitów a la '93, które nawet potrafią zaskoczyć drum'n'bassowym przejściem. Brzmi to naprawdę świetnie i bujasz łbem jak piesek na blacie Impali z hydrauliką.   
    Grygiel może nie jest bardzo charyzmatyczny, ale na pewno ma w sobie coś. Te kawałki, jak mówi sam tytuł, są dość luźne. W większości to bragga, czy bitewne pancze, ale trafią się wspomnienia z dzieciństwa, czy pewne społeczne obserwacje. Grygiel wchodzi w bity Deefa jak tępy nóż w masło - zresztą, tam gdzie jest Deef, wcale nie jest gorzej. Ciężko nie zgodzić się, że 'u mnie liczy się skills, a nie centymetry w barach'. Wokal brzmi jak idealnie złączony z podkładami i przyznam, że te wersy czasem mi ginęły na bitach: choć wciąż je słyszałem, mózg mi traktował rappera jak kolejny instrument muzyki. Musiałem się co jakiś czas doprowadzać do porządku, aby wyłapać te ciekawsze wersy, jak np. 'gnojki zmieniły sport na ufo jak w Roswell'. Jest naprawdę dobrze!
    Taki debiut, to ja rozumiem. świetne bity, dobry emce, całość pięknie hula i te dwadzieścia kilka minut obcowania z luźnymi myślami to mało - na szczęście jest coś takiego, jak repeat i można sobie słuchać na pętli. Naprawdę, polecam materiał, bo warto Gryglasa dorzucić do plejlisty.

OCENA: 5-\6


wtorek, 17 marca 2015

NAWROT NWT - DAJ MI SZANSĘ

nielegal 2015

1. Brakuje mi cienie   feat. CZIKA
2. Niech pada
3. Zrobię tak, że
4. Na dnie
5. Pijemy za was   feat. ŚRUBA, CIASTEK, RTS, 2M
6. Nie ma cię tu
7. Wara ode mnie
8. Pasja powinna łączyć   feat. PREZES
9. Our live   feat. PAULA
10. Koszmar   feat. CZIKA
11. Coś nowego

    Nawrot to rapper i właściciel studia nagraniowego. Już w zeszłym roku wydał swój materiał, który miał równie dziwaczną okładkę, co ta tutaj. Nie oszukujmy się, album był chujowy i nie ma co do niego wracać. Ale czy autor czegoś się nauczył i wraca w lepszym stylu? W końcu tytuł błaga, żeby dać mu jeszcze jedną szansę, no to daję...
    Producent o jakże finezyjnej nazwie cppwc był na ostatnim materiale akurat najgorszym bitmejkerem z zaproponowanych. Na nieszczęście okazuje się, że to on właśnie zrobił CAŁY nowy album Nawrota. No dobrze, może nie na nieszczęście, bo okazało się, że te jego podkłady wcale nie są takie straszne. Nie to, żebym zwariował na punkcie tej muzy, ale przynajmniej już nie plułem na lewo i prawo, słysząc te klepanie. Tak, cppwc poprawił warsztat, zrobił podkłady nowoczesne, nieco syntetyczne, ale już słuchalne. Zwłaszcza bit do 'Zrobię tak, że...', który naprawdę buja i doskonale nadaje się do bragga. Kiedy wchodzą sample z muzyki klasycznej na takich nieco crunkowych perkusjach w 'Pijemy za was', też robi się jakby weselej. Ale to wyjątek, reszta brzęczy i plimka - poprawnie i bez szału, aczkolwiek znośnie. Spory progres u producenta.
    Nawrot też ewoluował, zupełnie, jakby czytał moją poprzednią zjebkę i wziął to sobie do serca. On ma dość ciekawy głos, średni, taki rzemieślniczy flow i te swoje poetyckie teksty. Z tą poezją bywa różnie, czasem jest to grafomania do dziesiątej potęgi, czasem częstochowskie rymy rodem z przedszkola, ale czasem wchodzą jakieś ciekawsze wersy. Trochę się Nawrot nie może zdecydować, czy jest romantycznym poetą, czy surowym rapperem, bo te natchnione kawałki mieszają się z ostrym bragga i kawałkami, dajmy na to, o chlaniu wódy. Ja rozumiem, że prawdziwy poeta musi czymś podlewać ogień weny, a alkohol pali się przecież doskonale, ale nie zawsze się to zazębia na tym materiale. O ile Nawrot jeszcze ujdzie w tłoku, to zaproszeni przez niego goście to kpina. Prym wiedzie tu bodaj Ciastek, który powinien darować sobie zabawę mikrofonem, bo tak źle zarymowanej zwrotki dawno nie słyszałem. Reszta też nie jest najlepsza, ale nie będę się nad nimi pastwił. Popastwię się jeszcze nad... Nawrotem, a to za kawałek 'Our live', który jest błędem już od samego początku, czyli tytułu. A kurwa pisałem, żeby nie używał angielskiego, jak go nie zna! A tu masz. Nie dość, że jest to najsłabszy numer, bardzo kiepsko pojechany, to jeszcze to 'our live' zamiast 'our life' mnie totalnie rozpierdala. Przecież to poziom podstawówki, mój syn umie angielski lepiej w piątek klasie! Damned.
    Na początku się bałem, ale naprawdę Nawrot zrobił postęp, i to spory. Po poprzednim materiale spodziewałem się kolejnej sieki, ale wydaje się, że Nawrot starał się ominąć wszelkie słabe punkty, lub je poprawić. I bardzo dobrze, teraz przynajmniej tego się da posłuchać. Co nie znaczy, że nie ma nad czym pracować. Ale przynajmniej teraz rapper dobił do średniej podziemnej.

OCENA: 3\6


poniedziałek, 9 marca 2015

DUDEK P56 - POLSKI RAP

Diil 2015

1. Intro
2. Siódme niebo
3. Ruszaj w drogę   feat. WILKU
4. Coś się zbliża   feat. MIEJSKI SORT
5. Przecieram szybę
6. Czasy
7. Siedem
8. Polski rap    feat. KALA, BOSSKI ROMAN, EGON, VANDER
9. Dąż do cudów
10. Dla Ciebie tak to leci    feat. ROBSON PRO
11. Samo serce    feat. EMP56
12. Słowo dla ludzi 3
13. Więzy krwi
14. Z mych słów chociaż kilka   feat. PUMBA, END, KONKRET
15. Warszawski styl   feat. PRG, EKU, INKG, ROBSON PRO, WARUNIA
16. Zero przypadkowych twarzy
17. Tak jak chcę   feat. REST
18. Będą gadać   feat. JONGMEN, HUDY HZD, KŁYZA
19. Noc i dzień   feat. KONFLIKT
20. Outro        

     No dobrze, Dudek jest jednym z ciekawszych uliczników. Jest bardzo długo na scenie - w końcu to już jego siódmy album. Wprawdzie ciężko ostatnio stwierdzić, jaką ksywę nosi aktualnie Dudek i jaki do cholery jest oficjalny tytuł tego krążka, to jednak już kawał czasu. Ale żeby nagrywać trzy albumy na raz? To ja nie jestem pewien, czy choć jeden będzie choćby 'w miarę'... A Dudek mówił, że to 'perełeczka' w jego dyskografii....
    Tym razem Dudek postawił na jednego producenta: Czahę. Zrobił on tu wszystkie bity - z wyjątkiem dwóch. I bardzo dobrze, bo Czaha od jakiegoś czasu zaczął odbijać od tłumu zmarszczonych i płaczliwych producentów, którzy etatowo zapełniają swoim marudzeniem uliczne płyty. Czaha ma coś, z czym może wyjść szerzej. Te bity są nadal ciężkie i mroczne, ale do minimum ściągnięte są te pieprzone skrzypce i pianinka, które powodują, że masz ochotę pociąć się batonem Mars. Producent wbija już na samym początku w fotel z wejściowym 'Siódmym niebie' - kurde, to jest prawdziwy uliczny killer, miażdży. Potem wcale nie jets gorzej, bo klimat zostaje, ale bity zmieniają brzmienie: tu ciężkie gitary, tu bas wyjęty z dubstepu, a tam jeszcze orientalne instrumenta. Tak, znalazły się tu te nieszczęsne skrzypce, ale to w zasadzie margines, więc nie przeszkadzają tu prawie zupełnie ('Siedem', 'Dąż do cudów' i ze cztery inne). A do tego wszystkiego Czahę wspomaga DJ Hard Cut, który radzi sobie tu bardzo dobrze. Jedynymi wyjątkami od produkcji Czahy są 'Więzy krwi' od GenBeats - bit dość specyficzny, z samplami z jakiś dziwnych strunowców - ale nawet niezły. Frewu zaś dał krótkie 'Outro', więc nie jest to nic, nad czym trzeba się rozwodzić. Muza ma więc swoje upadki, ale wysokie C też się trafia. 
    Dudek nigdy nie był wirtuozem, ale również wykazywał się nieco większym pojęciem o życiu i lepszymi skillsami. Tak jest i tutaj - to taki bardzo życiowy rap, nie ma jebania policji i wycierania sobie gęby prawilnością. Jest tu za to dużo prostych prawd życiowych, przekazanych bez wielkiego patosu - choć Dudkowi udało się kilka mizernych rymów i naciąganych wersów. Rapper ukazuje również siebie jako czułego ojca, który skoczy dla dzieciaków w ogień - to dość rzadki temat w polskim rapie. Poza tym Dudek reprezentuje Pragę, opowiada o swoich początkach w hip hopie i rozkminia życiowe zawiłości. Niby nic odkrywczego, ale całkiem w porządku - poza kilkoma lirycznymi wpadkami, które brzmią albo nie na miejscu, albo są wręcz infantylne. Inaczej jest natomiast z gośćmi. Całkiem niezłe wrażenie wywarł na mnie Miejski Sort w numerze promującym wspólną płytę, mającą niebawem wyjść. Kłyza i Warunia pojechali tu naprawdę dobrze, choć w pozostałych ich gościnnych wersach nie było ju z tak różowo. Nie najgorzej wjechali EMP56 i Hudy - to w zasadzie wszystko. Więcej osób zaliczyło mocniejsze wpadki (Vender, Rest, Warunia, INKG, Konflikt...), ale szkoda o tym gadać.                
    No, być może jest to najlepsza płyta Dudka w jego dyskografii, tyle, że znowu za długa. Myślę, że gdyby to były trzy kwadranse, byłby rozpierdol. No, a przynajmniej bardzo dobry album. Powinna wypaść niemal cała druga połowa krążka, bo pierwsza część jest naprawdę mocna. Wraz z siódmą produkcją DDK dostajemy porządny album uliczny, spory bangier 'Siódme niebo' i garść prawdziwych tekstów Dudka.

OCENA: 3+\6


niedziela, 8 marca 2015

ŚLIWA - CHŁOPAK Z SĄSIEDZTWA

RPS 2015

CD 1

1. Flashback Intro
2. Łatwo Upaść, Trudniej Wstać
3. Kumple
4. Ten Się Śmieje, Kto Się Śmieje Ostatni
5. Muszę Cię Poznać
6. Miewam Sny
7. Chcę Ci Pomóc   feat. PALUCH
8. Mentalność Singla    feat. GANDZIOR
9. W Poszukiwaniu Szczęścia
10. Aż Chcę Się Żyć    feat. FISHER, RPS
11. Od Zera Do Bohatera

CD 2

1. Nie Daj Się   
2. Milion Możliwości    feat. GZ, FISHER   
3. Boisz Się Lustra
4. Skrzywdzona
5. Dzieciak Widzi Dzieciak Słyszy  
6. Co By Się Nie Działo    feat. BANDURA
7. Haza   
8. Nie Igram Z Losem
9. Bezlitosny Los
10. Czy Zapłaczesz Po Mej Śmierci    feat. JANO, AK 47
11. Miewam Sny (G-RMX)    


    Śliwa się wyrobił. Przestał brzmieć jak tania kopia Pei i choć wyraźnie słychać, skąd się wziął, to przecież pamiętajmy, że Rychu jest jego mentorem, więc skąd miał Śliwa czerpać inspirację, jak nie od guru z sąsiedztwa? To drugi album poznaniaka, tym razem podwójny. Mam swoje zdanie na temat podwójnych albumów, zazwyczaj to kretyński pomysł i z tego co pamiętam ledwie Wu Tang i 2Pac (ale tylko 'All Eyez On Me'), a no i DJ Kheops z Francji, dźwignęli temat. W Polsce to tylko wpadki, więc w zestawieniu z tytułem tanim jak pudełko zapałek - zacząłem mieć obawy...
    Praktycznie całość wyszła spod rąk producenta o imieniu Lema - dosłownie sześć traków pochodzi skądinąd. Lema wprowadza dość klasyczny klimat, gdzie posamplowane loopy często ozdabiają skrecze DJ Decksa, DJ Danka i DJ Fidel Kostro. To zdecydowanie jazda z końca lat '90, producent czasem wybiega brzmieniowo nieco w XXI wiek, ale bardzo nieśmiało. Pomimo kilku bitów od innych osób, wszystko jest bardzo spójne, bo przecież Hirass, Shatansky, czy GZ (no, ten akurat przyniósł bujający i regałowy 'Milion możliwości') również pozostają pod wpływem Złotej Ery i okolic. To takie bity, których da się posłuchać, ale umykają gdzieś w tło. Są ok, fajnie pokiwać głową, ale najlepiej sprawdza się to jako tło do innych czynności. Nie ma tu bangerów, które wyrwą cię z butów, ale brak również wpadek. Wszystko płynie równo i mało innowacyjnie. 
    Rapper przestał już przypominać brata bliźniaka Ryszarda, ale i tak brak mu charyzmy tego pierwszego i za Śliwą raczej nie pójdą takie tłumy, jak za Peją (niezależnie, w jakim wieku są to tłumy, c'nie?). Śliwa to porządny rapper, potrafi nawinąć, przyspieszyć, zrobić refren - ogólnie sprawny rzemieślnik. Ale jak to z rzemieślnikami bywa, robią swoją robotę dobrze, ale rzadko zdarzają się im przebłyski geniuszu. Tak jest i ze Śliwą, bo choć słuchasz go jak kolesia z bloku obok, wiesz, o czym on mówi, bo znasz to w większości z autopsji, ale czy to jest aż tak genialne, jak opiewały zapowiedzi? Hmmm. Śliwę wspiera kilku kolesi, ale tak naprawdę nie jestem pewny, czy ktokolwiek z nich jest tu potrzebny, nawet Peja. Mogę wyróżnić chyba tylko dwóch gości: naturalnie AK 47, który zjada wszystkich, włącznie z Peją, czy Śliwą, oraz GZ, którego wokal wybija się spomiędzy podobnych stylistyk. Na drugim biegunie tkwi Bandura - zdecydowanie najsłabszy w tej sytuacji.
    Takie rzeczy. Tytuł idealnie obrazuje treść albumu - to takie historyjki chłopaka z sąsiedztwa. To jedna z tych płyt, które tworzą tłum na scenie. Nie jest zła, nie jest dobra. Ot, średniak ze środkowej półki. W drugiej lidze odnajduje się to doskonale - będą fani, będą hejterzy, i to pół na pół. Beznamiętne.

OCENA: 3+\6 


sobota, 7 marca 2015

BOSSKI FIRMA - ULICZNY PRZEKAZ DLA DOBRYCH LUDZI

Fonografika 2015   

1. Moje życie 
2. Od 15 Lat 
3. Uliczny Przekaz Dla Dobrych Ludzi 
4. Pod Prąd 
5. Rozterki Dobrej Dziewczyny 
6. Nie Mam Czasu Na Smutek
7. Pokonujac Słabości i Przeszkody 
8. Przemyśl Sobie Przpał
9. Wychowany Ulicą feat. KACZY, DUDEK 
10. Podziemny Krąg 
11. Nasz Świat
12. Polska 
13. Druga Połowa 
14. Nie Będzie Powrotu 
15. Prawdziwe Bogactwo 

     Z Romanem nigdy nic nie wiadomo. Potrafi nagrać całkiem niezły album, ale równie dobrze umie go popsuć zupełnie. Ot, choćby teraz: Roman nie jest już Romanem, nazywa się Bosski \ Firma. Jakby nie było, można mówić, że nie szata zdobi człowieka i nie ocenia się książki po okładce, ale nie da się uniknąć, że pierwsze wrażenie na temat albumu robi nam właśnie wizualizacja. A pretensjonalna okładka i gówniarski tytuł nie nastroiły mnie pozytywnie.
    Najwięcej podkładów dał Ive, który robi mocne bity, niekoniecznie njuskulowe, ale na pewno nowoczesne. Nieco plastikowe perkusje z obfitością hajhetów, grane sekwencje melodyczne, głębokie basy - Ive ma bardzo rozpoznawalny styl, a do tego jego podkłady są do siebie mocno podobne. Czy to dobrze? I tak i nie, bo to nie są złe bity, dobrze w większości bujają, ale w większej ilości męczą. Oprócz Ive jednak są tu jeszcze Bngrski, Zich, 71Ghost oraz Webster. Bngrski umie zrobić intrygujące trapy ('Podziemny krąg'), ale również dość przeciętne traki, jak 'Nie mam czasu na smutek'. Webster przyniósł na stół regałowy 'Polska', a 71Ghost zwyczajny, njuskulowy bit. Ostatni z producentów, Zich, dał dwa traki, oba całkiem niezłe. Całość, bardzo spójna i inna od zalewu ulicznych brzmień, jest trochę nużąca i nie zawsze ciekawa - ale nie jest również zła i da się przyswoić.
    Roman cały czas się rozwija i jego technika oraz flow zaczyna być na tyle nienaganna, że ciężko tu wreszcie znaleźć wpadki (no, są poprzestawiane akcenty w refrenie ostatniego kawałka). Tak, Bosski brzmi nieźle. Do czasu, kiedy zaczniesz słuchać tekstów, bo pomiędzy typowym ulicznym gadaniem, które ujdzie, trafiają się takie betony, że tylko walić o nie łbem, aby stracić choć na chwilę przytomność i tego nie słyszeć. Szczytem tandety są 'Rozterki Dobrej Dziewczyny' - a refren, gdzie Roman śpiewa śmiało można wetknąć na którąś płytę zespołu Akcent. Matko jedyna! Nie jest to przeważający trend, ale zostaje to w głowie, bo można skręcić z niektórych wersów niezłą bekę. Podobnie żałośnie brzmi patriotyczne toastowanie w kawałku 'Polska' i parę innych momentów. Poziom patosu dociera do maksimum i czasem wcale nie chce opaść, więc ciężko czasem słuchać albumu bez kpiącego uśmieszku, bądź lekkiego zażenowania. Tym bardziej, że większość płyty Romek ogarnia sam, z  drobnym wyjątkiem na Kaczego i Dudka, którzy nie wnoszą jednakże nic świeżego.
    Oj, może nie było ciężko, ale kilka razy bardzo się skrzywiłem... Roman, choć poprawił technikę, w swoim przekazie wywala dość szeroko otwarte wrota swoim taranem górnolotnych sloganów, a procent moralizmu zaczyna być mało strawny. Zastanawiam się, czy to ja jestem już za stary na takie moralizatorstwo, czy to Bosski jest za stary na robienie rapu...

OCENA: 3\6 


piątek, 6 marca 2015

PARZEL - ODDECH ZA ODDECH

Prosto 2015

1. Zmienia się gra   feat. ANIA KANDEGER
2. Skit - wszyscy rapują
3. After mam ten stan
4. Na czym to polega   feat. ANIA KANDEGER
5. Raz dwa trzy   feat. ANIA KANDEGER
6. Oddech za oddech
7. Niewinny melanżyk
8. Byłem kiedyś na dnie   feat. ANIA KANDEGER
9. Ona jest zakręcona
10. Grzybowyjazd
11. Prawdziwy Hip-Hop   feat. SATYR, HUDY HZD
12. Nie pytaj mnie o raj
13. Zły porucznik   feat. TOMIKO, DIOX
14. Outro

    Minął juz jakiś czas od poprzedniego albumu Parzela, nagranego wspólnie z Siwersem. Nie powiem, że po lekturze albumu zostałem fanem rappera, ale płyta nie była zła. Teraz Parzel zmienia producentów, okładka znów nie przyciąga, a wręcz przeciwnie - no, ale liczy się zawartość, c'nie?
    Parzel, jako rzekłem, zmienił bitmejkerów. Zatrudnieni zostali ci, który robią nowoczesny rap: SoDrumatic, Szczur, Poszwixxx, Kocur i Juicy. Ale, wbrew pozorom, wcale nie ma tu aż tak wielkiej elektroniki. Oczywiście, Juicy jest tym producentem, który wprowadza największy pierwiastek syntetyku - ale robi to z wyczuciem i taki 'After mam ten stan' jest jednym z ciekawszych bitów trapowych. Zaraz za Juicym leci Kocur, który najwyraźniej inspiruje się bardzo nagraniami Three 6 Mafia. SoDrumatic, choć zmieniałem już na jego temat zdanie, znowu przyjebał takim gniotem w 'Grzybowjazd', wprawdzie pasującym do tematyki, ale tego się niemal nie da słuchać... Z drugiej strony jest Szczur, którego dość charakterystyczne podkłady mieszają klasyczne brzmienie z nowoczesnymi dźwiękami - zwłaszcza w bardzo fajnym 'Prawdziwym hip hopie'. Bity Poszwixxxa to wypadkowa pomiędzy dwoma wymienionymi klimatami - choć w tę syntetyczną stronę, tak jak w nudnym i rozwlekłym 'Byłem kiedyś na dnie'. Ale dla odmiany weź ten brzęczący, funkowy 'Ona jest zakręcona' - świetnie kręci. Całość wzbogacają DJ Kebs i DJ Falcon na wosku. 
    Parzel się rozwija. To taki rapper niby uliczny, a jednak ma w sobie dużo więcej, niż przeciętny ulicznik. Parzel ma swój styl i choć opowiada dość brudne historie z poziomu ulicy, potrafi on ująć tematy w inne słowa niż 'prawilność, jebać policję, kurwa brat zostanie bratem elo'. Słucha się go z zainteresowaniem, bo ma patenty na traki oraz coś do powiedzenia. Nie znalazłem wprawdzie wybitnych wejść, ale to taki raport z życia miejskiego kolesia, napisany żywym i barwnym językiem. Jest trochę bragga, są opowieści z życia wzięte i kilka ciekawych storytellingów - wszystko, czego można chcieć. Na mikrofonach znalazło się tylko czterech gości i każdy z nich trzyma równy poziom - może poza Tomiko, który nie przyłożył się zbytnio do wersów - najlepiej się tu chyba ogarnął Hudy, który z tej ulicznej bandy jest również jednym z ciekawszych graczy.
    Wyszła z tego bardzo przyjemna płyta. Najjaśniejszym punktem jest tu Parzel, ale część podkładów jest również na wysokim poziomie - niestety, nie wszystkie. Tak się tu trochę klimat miesza, w sumie jest to propozycja na tyle interesująca, że warto album sprawdzić. Parzel na propsie, zdecydowanie.

OCENA: 4\6


poniedziałek, 2 marca 2015

AK47 - PIERWSZY DZIEŃ W PIEKLE

District Area 2015

1. Act I
2. Prolog
3. Act II
4. Superbia   feat. MAX
5. Act III
6. Avaritia   feat. BAMZ
7. Act IV
8. Luxuria   feat. DR. SYLWESTER
9. Act V
10. Invidia
11. Act VI
12. Gula   feat. JONGMEN
13. Act VII
14. Ira
15. Act VIII
16. Acedia   feat. NIZIOŁ
17. Act IX
18. Saligia    feat. ROGER
19. Epilog

    Drugi legal AK to koncept album z dość mocnym z założenia przesłaniem. To pewien ewenement na scenie, gdyż AK-47 założył sobie, że popełni rapowy, piekielny musical: napisał scenariusz, a to ma być ścieżka dźwiękowa do sztuki. Już samo wydanie albumu jest szczególne: wnętrze okładki zawiera minimum informacji, za to maksimum klimatu. Aż się bałem spędzić ten dzień w piekle...
    Tak samo, jak 'Autopsję', w większości produkował ten album MSB - do niego dogrywał się Patryk Komór, tworząc istną epopeje muzyczną, łączącą rapowe, ciężkie bity z bogatym instrumentarium. Już sam 'Prolog' rozwala dęciakami rodem z ulicznej kapeli z Czerniakowa, ale to taki radosny wstęp bohatera niezdającego sobie sprawy z sytuacji. Potem jest raczej melancholijnie i nieco strasznie, w miarę jak zjeżdżamy w czeluści piekła. Już od połowy zaczynają wchodzić ostre riffy gitar elektrycznych, atmosfera gęstnieje i robi się mroczniej. Ta muzyka naprawdę może stanowić soundtrack do sztuki teatralnej, jest z jednej strony prawdziwie hip hopowa, ale z drugiej nieco monumentalna - prawdziwa droga do piekła. 
    AK-47 ma bogatą wyobraźnię i zaprasza nas w podróż po swoim świecie fantazji. Otwiera wrota do piekła, abyśmy mogli spędzić tam choć jeden dzień. Od dawna jest to rapper charakterystyczny, obdarzony niecodziennym flow, z którym potrafi on zrobić wiele. To wystudiowana i uczciwie wypracowana technika, która chwyta za gardło - zwłaszcza w zestawieniu z tekstami. A są to teksty zapisane podczas podróży pociągiem do piekła, dialogi między pasażerami - świadomymi przeznaczenia, bądź tkwiącymi w błogiej nieświadomości. Goście, którzy zatrudnieni zostali pewnie według jakiegoś pomysłu, ale... O ile Max i Bamz (zwłaszcza Bamz) raczej sprawdzają się w tego typu klimatach, to Sylwester nie jest zbyt oryginalny i obdarzony inwencją. Zaskoczył nieco Jongmen, który umiejętnie wszedł w temat i swoimi ciężkimi i agresywnymi rymami dobrze pasuje do numeru - podobnie jest z Niziołem, bo jego wokal tu się świetnie odnajduje.
    To jeden z takich albumów, które powodują, że zaczynasz się zastanawiać and swoim życiem. Nie wiem, co chciał AK osiągnąć, ale udało mu się stworzyć dzieło, które przełamuje pewne schematy i bariery. Stworzył rzeczywisty musical, nieco straszny, nieco baśniowy - ale zaskakująco rzeczywisty, pomimo tych wszystkich baśniowych wejść. Ciężka rzecz, ale przejmująca.

OCENA: 5\6


niedziela, 1 marca 2015

SKOR - NADZIEMIE


Bez Presji 2015
     
1. Intro 
2. Nadziemie
3. Impulsy   feat. MONA, ESTEO 
4. Jesteś moim powietrzem 
5. Płynę    feat. VIXEN, MAM NA IMIĘ ALEKSANDER
6. Cztery Litery 
7. Chciałbym Ci powiedzieć  feat. BUKA, PLANET ANM, PANIKA 
8. Emocje  
9. Tato    feat. MATI, T.R.Z. 
10. Mamy Najebane W Mózgach 
11. Miej świadomość    feat. MATI, ERIPE 
12. Obcy 
13. Upadam    feat. BUKA, ROVER   
14. Znaki 
15. Życzenie    feat. TMK aka PIEKIELNY, MASIA, OSA WL 
16. Zenit

    To już kolejny po Buce reprezentant Sumy Styli, wychodzącym na legal. Suma Styli to jeden z bardziej wpływowych podziemnych składów, a album Skora, jak to się mówi, zaczął być klasykiem jeszcze przed premierą. Zadowolonych i propsujących znalazło się mnóstwo, więc nawet się zaciekawiłem...
    Mamy tu tylko czterech producentów, co może zapewniać spójność i logiczną całość.  Mithal dał tu najwięcej bitów, on wprowadza nieco elektroniczny klimat, choć nie do końca przecież. Jego bity są zróżnicowane, choć łatwo jej odróżnić od pozostałych - to przez ten pierwiastek syntetyku. Jednak mamy tu i sample (czasem wyszukane i orientalne, jak w 'Płynę'), ale również brzęczące basy. Te podkłady są bardzo różne, ale bilans jest raczej na plus - choć wyznam, że 'Znaki', czy 'Życzenie' są raczej marne. R-Ice potrafi zrobić podkład zarówno klasyczny (tytułowe 'Nadziemie'), jak i nieco emocjonalne i cykające ('Emocje'). Od FeRu dostajemy nieco nijakie, nawet niezłe, ale bezduszne podkłady, zaś Eljot Sounds dał ten nudny, cloudowy podkład - ja wiem, że są fani tych rozlazłych podkładów, ale ja ni chuja nie umiem dopasować tego gówna do brzmienia hip hopu. To nie ma ani hip, ani hop. Dobrze, że są tu DJ Gondek i DJ Klasyk, którzy wprowadzają trochę ożywienia. Bo, no cóż, muzyka jest tu zróżnicowana i czasem zwyczajnie słaba. 
    Dobra, no wsłuchuję się po raz kolejny w tego Skora, ale czy on wywołuje we mnie takie pokłady wzruszenia? No ok, nie jest zły - dobra, inaczej, jest niezły, ale żeby się aż tak jarać? Skor ma fajne flow, niezłe teksty, ale tak naprawdę nie ma tu nic takiego, co wzięło by mnie za gardło. Owszem, te teksty z życia wzięte, czy bragga, są czasem nawet mocne ('Tato' jest jednym z tych, które potrafią dotrzeć do głowy z dużą siłą), ale czasem nie mają tej temperatury. Jest tu zatem dokładnie tak, jak z muzyką - bywa naprawdę dobrze, ale są również wejścia nijakie - te tyczą się często gości. O kim mówię? Takie bardzo przeciętne wersy dali Esteo, TRZ, TMK. Ujdzie Buka, który po pierwszym albumie szybko spada z piedestału, ujdzie Osa, daje radę MNIA. Na szczęście są tu również goście, którzy poprawiają wizerunek: jak zwykle świetny Vixen, zazwyczaj porządny Planet, niezły Mati - trzecia część SumyStyli, Eripe i Rover. Brak zapadających w pamięć wersów (poza wspomnianym 'Tato'), za to jest sporo zwyczajnie porządnych kawałków.
    No i ma teraz niezłą zagwozdkę. Bo to przecież nie jest zła płyta - taki rzemieślniczy krążek, który sprawia, że scena w Polsce żyje i ma się nieźle. Ale z drugiej strony niewiele się tu dzieje i doprawdy nie rozumiem zachwytów nad krążkiem, skoro tyle podobnych legali przepada w niebycie. Może być, ale ja się nie wzruszam za bardzo.

OCENA: 4-\6