1. Widzę więcej
2. Byłem tam
3. Zakochany kundel
4. Nic do stracenia feat. KING TOMB
5. Lot 022
6. Mefedronowe love
7. Dr. Traphouse feat. BELMONDO
Ok, Kaz nigdy nie należał do moich faworytów. Był w porządku, rymował sobie o tych niuniach, miał swoją jazdę na bitach, ale nie bardzo mnie przekonywał. Aż tu nagle w tym roku wydał kolejny materiał, a na forach zawrzało. Lud się zajarał i słał przepropsy za ten album. Hmmm...
Najwięcej owych propsów szło dla Smolastego za zrobienie muzyki na ten album, ale ja szczerze mówiąc nie mam pojęcia, co w niej jest takiego szczególnego. Najzwyklejszy njuskul, wchodzący w klimat cloudów i hejzów, czy jak to się tam to wszystko nazywa. Połamane perki, głębokie, komputerowe basy, syntetyczne melodyjki z wplecionym tu i ówdzie pianinem. To taka nowoczesna muza, pełna przestrzeni i chemii niewiadomego pochodzenia. Co do chemii - między Kazem i smolastym ona na pewno jest - gorzej ze mną... Najzwyczajniejszy w świecie newschool i nie widzę w nim nic, co by mogło mnie podniecać. Owszem, muza jest spójna, ale mało przebojowa i mnie osobiście nudziła.
Kaz, owszem, wiele się nauczył od ostatniej płyty z Bel Mondo. Uspokoił flow i poukładał go sobie na werblach, przestał pierdolić o śmiganiu lachy na milion sposobów - jakby wydoroślał. Plus. Dostajemy więc dobry technicznie rap o życiu na osiedlu, choć temat 'brudnego' seksu powraca jak bumerang cały czas. Przynajmniej nie jest już obleśnie. Ale jest tu tak samo jak z muzą: jest w porządku, leci sobie, ale nic to w ogóle nie wnosi. Ani to specjalnie ciekawe, ani odkrywcze - może dlatego, że nie kręci mnie kwestia gimnazjalnych romansów. Goście? Jest dwóch, ale są dość płascy i niewiele brakowało, abym w ogóle ich nie zauważył - zwłaszcza Tomba.
Nadal zadziwia mnie zachwyt recenzentów nad tym materiałem. Często zastanawia mnie, czy to, że jestem już jakiś czas po czterdziestce ma wpływ na to, że nie umiem odebrać pozytywnie różnych płyt? Często od reszty recenzentów dzieli mnie dobre 20 lat. W każdym razie ten 'Lot' nie jest moim lotem, to gówniarski album dla śmiesznych chłopczyków chcących być mężczyznami, ale płaczących w poduszkę, kiedy nikt nie widzi. Mocno przeciętne.
OCENA: 3\6
Ale nie słucha Drake'a :D
OdpowiedzUsuńI wcale mu to nie pomaga. Albo słucha, tylko po cichu, kiedy mamy nie ma w domu
OdpowiedzUsuń