1. Bezpośrednio
2. Oldschoolowy typ, newschoolowe flow II
3. A niby skąd...
4. Zrób to
5. Basstards feat. DANT, MOPS BEBSKY
6. Królowie życia
7. Niewyparzony jęzor feat. CIECH
8. CHMTO feat. DONDI, DANNY
9. Wiem swoje feat. BEMER, BAS TAJPAN
10. Tata będzie zły
11. Szyderap
12. Uciekam feat. PEUS
13. Czilaxx feat. ŚWIR
14. Polska Gościnność feat. HK RUFIJOK, SKORUP, ŁYSONŻI, BU, WINI
15. Klubbing
16. Nieważne gdzie feat. ŁYSONŻI, ESKO
17. Zamach feat. REVO
18. Szaleństwo
19. Zdeterminowany (prod. Duck, feat. WU, MORAL
20. XXL
Od czasów Drogi Kamelita minęło już, jeśli dobrze liczę, ponad rok. Od tego czasu Kamel nagrał cały wybór numerów, z którego najciekawsze trafiły na 'W Międzyczasie'. To po prostu kawałki nagrane w międzyczasie z różnymi osobami - a są wśród nich nawet takie dość zaskakujące.
Widać z tego, że Kamel w dalszym ciągu szuka swojej drogi Kamelita, bo obfitość ludzi, z jakimi tu współpracuje, jest olbrzymia. Weźmy producentów: jest ich aż dziewięciu! Melobeats, Pawulon, Czarlson, PTK, Pewny, Juicy, Pneumonia, Duck i MarioKontrargument dali dwadzieścia traków, które w sumie trwają ponad 80 minut. I jest to ogromna porcja nowoczesnych, bangerowych podkładów, które nie są na szczęście rozlazłe, ale pchają ten trap jak żuczek gnojarek swoją kulkę. Choć z drugiej strony Czarlson opiera swoje podkłady czy to na rockowym klasyku ('Zrób to'), czy na innych rzeczach, co brzmią bardziej klasycznie. Pewny zaś oparł jeden numer na Kombi ('Królowie życia'), Juicy nadał 'Polskiej gościnności' nieco folkowych klimatów, ale jednak zdecydowana przewaga jest po stronie tych cykających, syntetycznych bitów. Nie zawsze jestem fanem tego typu rapu, ale wyznać w tajemnicy muszę, że dobór muzyki Kamelowi się udał. Dzięki temu, że są tu podkłady nieco inne od typowego trapu, nie jest to nudne i męczące - wszystko się balansuje i równoważy. Wbrew moim spodziewaniom, jest fajnie - poza jednym tragicznym podkładem, gdzie nic się nie składa - 'Szaleństwo' MarioKontrargumenta to nie jest coś, czego da się normalnie słuchać.
Kamel to taki 'oldschoolowy typ z newschoolowym flo', jak o sobie mówi, a jego broń to niewyparzony jęzor. 'To nie jest tak, że mam tu jakieś turbometafory, daję tu rap, który chce ci przypierrrdolić' - i tak jest. Nie ma tu miejsca na jakieś ciężkostrawne rozkminki społeczno-psychologiczne, nic z tych rzeczy. To czas na jebanie słabych i hejterów, odgryzanie się wrogom i lansowanie się w klubach i tym podobnych przybytkach. Kamel pluje rymami, leje wódę i obraca niunie - to płyta raczej do baunsu i zabawy, niż do siedzenia z ciepłą herbatą w papuciach i kontestowania zachodu słońca. Kamel lubi opcje niegrzeczne, zatem jest ostro. Przy okazji rapper dobrał sobie na majki gości - niektórzy wydali mi się nieco zaskakujący, ale to wcale nie znaczy, że to źle, lubię niespodzianki. Świetnie weszli w swą opowieść o tradycyjnej biesiadzie Rufijiok, Skorup i Wini, choć i Bu i Łysonżi wcale nie są tu gorsi - to chyba najfajniej bujający numer na płycie. Niejaką niespodzianką był styl, w jakim wszedł na bit ciech - mnóstwo hasztagów, trapowe flow (jest coś takiego?) - nieco inne oblicze tu przedstawił. Nieźle również dali radę Dondi wraz z Dannym, choć taki Bas Tajpan, mimo prób zatuszowania nieporadności na tym podkładzie, wywalił sie na pysk na chodnik. Bęc. Z drugiej strony jest Bebsky ze swoją świetnie pojechaną zwrotką, a dawno niesłyszany Moral, jak zwykle, nie bardzo potrafi rymować i jest tu zupełnie zbędny, bo te piaskownicowe rymy dobre były 20 lat temu. W Bangladeszu.
Po pierwszym albumie myślałem sobie - no ok, całkiem zdolny jest koleś, ale mnie nie powala... Po czym rok później, z tych luźno zebranych numerów, jasno wyłonił się świetny nelegal. Jeśli tak ma się robić njuskul, to ja mogę to brać. Nie ma rozlazłych, syfiastych muzyczek, które zamulają system - jest czysty konkret. Mocne teksty bez owijania w niepotrzebną bawełnę, brak zadęcia - lecz znajomość swojej wartości... Mnie to wzięło, a ja to biorę. Weszła mi ta płytka i tyle.
OCENA: 5-\6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz