czwartek, 31 lipca 2014

MARIOBOSS MBS - KALEJDOSKOP ŻYCIA

nielegal 2014

1. Wracam
2. Słuchawki
3. Doceń
4. Autor Frustrat
5. Bezsilność
6. Kalejdoskop
7. Czarna Otchłań
8. Dwie Opcje
9. Uczucie Które Zabija
10. Ten Syf
11. Pseudo Znawcy
12. Postrach
13. Wygram
14. Outro

    Poprzedni album Mariobossa nie położył mnie na łopatki - co więcej, był cholernie słaby. I produkcja i sam rapper, wszystko ssało jak czysty odkurzacz z reklamy Beko. Tymczasem pojawił się nowy materiał, którym zaczęto się zachwycać na lokalnych forach południowej Polski. Znowu ciekawa okładka, ale poprzednio owa okładka okazała się najlepszą z całości, jak będzie tym razem?
    Tym razem Mario zaprosił do współpracy producentów i pokusił się o oryginalne produkcje. Nie znaczy to, że znam któregokolwiek z bitmejkerów, bo konia z rzędem temu, kto słyszał o ksywkach xxx2Kxxx, BZK, Cichy, Premier Arena, Szycha DLS, czy Keta... Jest tu bardzo różnie, zależnie od producenta, bo BZK to klimat typu Verba, czy Liber - melancholijny podkład do 'Słuchawek' idzie mocno w stronę popu, a Cichy nie używając sampli (jak sądzę), stara się stworzyć raz podkłady klasyczne, acz ciężkie, raz elektroniczne - jednak nie oszukujmy się, są one nudne. Chyba najlepiej ogarnia tu temat 2K ze swoimi syntetycznymi, nowoszkolnymi podkładami - te przynajmniej mają jaja i jakoś płyną z głośników, nie zamulając - jednak nie wszystkie, bo 'Kalejdoskop' jest nudny jak historia podbojów seksualnych Maciarewicza. Na szczęście jego bitów jest tu najwięcej. Ogólnie, mamy tu beznamiętne, rozwlekłe bity, które sprawią, że twoja szczęka zacznie rozwierać się w nieopanowanych atakach ziewania. Nie pomagają skrecze Orskiego, nie pomaga kilka szybszych njuskulowych traków 2K, Szychy i Kety. Jest marnie, choć znajdzie się parę podkładów całkiem całkiem: 'Pseudo znawcy' Szychy, 'Wracam' i 'Ten syf' 2K.    
    Co za szczęście słyszeć, że Mario zaliczył progres! Poprawił technikę, poprawił teksty, czyli praca się opłaciła. Ok, nie jest jeszcze bardzo dobrze, ale jest chociaż poprawnie. Rapper czasem za bardzo się spieszy, zbytnio chce nas przekonać o swojej płynności - wynikiem tego jest to, że ciężko czasem zrozumieć, o czym mówi, bo za bardzo słowa zbijają się w mętną papkę. Zresztą, nie ma to większego znaczenia, bo rapper, choć robi swoje poprawnie, w sumie, to pierdoli kocopały o życiu, że jest tu ciężko, trza chlać, ale będzie dobrze i doceń to, co masz. 'Opisuję szary dzień mego życia', jak mówi Mario, i robi to całe 50 minut bez żadnej chwili oddechu na odmułkę. Pełno tu oklepanych frazesów, typu 'W życiu jak to w życiu wszystko się zmienia' - mówi się, że Diox jest mistrzem banału. Posłuchajcie Mario w takim razie, on dopiero umie wynieść truizmy na szczyt...
    No dobra, jest lepiej, niż poprzednio, ale do ideału jeszcze droga przez kolce. Rozumiem, że komuś się może ta muza podobać, ale ja tego nie mogę strawić. Mario przynajmniej wypada lepiej, choć nie zawsze ogarnia podkłady, zwłaszcza te szybsze i bardziej połamane, a teksty są blablablablabla. W sumie, szkoda czasu.  

OCENA: 3-\6  


środa, 30 lipca 2014

PATOKALIPSA - DROGA KRAJOWA 0,7

nielegal 2014

1. Armia krajowa 
2. Klasyka gatunku
3. Wódka jointy karabiny    feat. FAZI
4. Ppowiedz im żeby wydupcali 
5. Hipokalipsa    feat. HIPOCENTRUM
6. Kosa w serce 
7. Świat jest pełen niedojebów 
8. O chuj tu chodzi dźentelmenie jebany
9. Patokalipsa (KSYWABEZDJA REMIX)           

    Skład jednego z objawień podziemia, Eripe, stał się bardzo znany głównie z powodu dziecinnego beefu z Miuoshem. Ale Delekta, Eripe, EsZet, Penx i Zygson mieli pokazać w rapie, kto komu buty powinien czyścić. Przyznam, że czytałem wypowiedzi i relacje zajść na koncercie z trzech stron: od Pato, od Miuosha i od widzów i wyraźnie krakowscy rapperzy przejebali sytuację, zachowując się jak przedszkolne ciapy. Znaczy, czy będą chociaż mocni w gębie?
    Wydawało mi się naturalnym, że Pato będzie leciało do surowych i ostrych podkładów, kojarzących się z czymś pomiędzy Złotą Erą, a podziemiem typu Jedi Mind Tricks. No i w zasadzie miąłem rację, mogę sobie uścisnąć prawicę. Najwięcej bitów zrobił tu Nastyk, dając te klasyczne podkłady tak samo, jak wplatając elektryczne gitary w muzykę dla zaostrzenia klimatu. Koco w 'Wódka jointy karabiny' przyszedł z bitem, którego nie powstydziłby się sam Vinnie Paz, opartym na jakimś symfonicznym samplu, morderca. Tylko TMK Beatz dał nowoczesny, syntetyczny trak, oparty na brzęczącym basie i klawiszach syntezatora - to taki wkręt, który burzy klasyczny klimat, ale za to przenosi nas w inna galaktykę, ot tak, dla urozmaicenia. Przyznam, że te podkłady do mnie trafiają i fajnie nakręcają tempo. do tego mamy sporo skreczy od DJ Simple, DJ Olsen, DJ Noriz, Avens i DJ Peksi - wszystko jest surowe i podziemne - doskonale pasuje do rapperów i ich panczy. 
    Spośród piątki rapperów podobno rządzi Eripe... Ma on bardzo złożoną wizję świata, w którym jest on sam w centrum akcji i rozdaje wrogom ciosy nie na oślep, tylko mierząc dokładnie w podbródek. Jednak ciężko jest wyciągnąć cokolwiek konkretnego z jego tekstów, bo jego liryka to całość. Tyle, że jego głosik może wkurwiać, nie? Poza RIPem jednak są tu przecież inni, całkiem zróżnicowani rapperzy. Delekta jest całkiem w porządku, trafiają mu się bardzo fajne wersy i trafne pancze. Eszet jest mocno przeciętny, taki podziemny wyrobnik jadący na dość dobrym poziomie, jednak bez wzlotów - to najsłabsze ogniwo Patokalipsy, jednak nadal lepszy od wielu podziemnych graczy. Penx ma lekko zgaszony głos i choć technikę posiada nienaganną, a teksty porządne, to czasem zamula na trakach. Za to Zygson rośnie na jednego z ciekawszych emce, bo nie dość, że ma fajny flow, to jeszcze jego pancze naprawdę trafiają w ryj: 'To smutne, bo plany miałem ambitne \ Dziś wódka, jointy, karabiny - gotowy na bitwę \ Bezludna wyspa, wkrótce moja mała Utøya \ Złoty chłopiec ze mnie żaden, ale walczę #De la Hoya \ Żyć po swojemu to dziś fikcja, kurwa ale przykre \ Więc dobrze wiesz jak mocno pierdolę ten system' albo 'Trzymam ich w garści, jak jebany King Kong \ Chcą polecieć liniami, to ich wyrzucę na Heathrow \ Śmieszne, tu nikt z nich tanio nie sprzeda skóry \ Artyści, lubią włazić w dupę #Freddie Mercury'. Zaproszonych gości nie ma wielu - Fazi od Spawaczy ogarną coś w rodzaju refrenu, ale pasuje tu idealnie, za to z Hipocentrum, przyznam, że rozjebał system na strzępy Oxon, który w zeszłym roku wydał bardzo fajny materiał i tym wejściem sprawił, że na następny będę czekał niecierpliwie.
    Spodziawałem się beki, ale wyznam skrycie, że to całkiem dobra produkcja. Chuj tam, to bardzo dobra produkcja, wcale niekoniecznie dla gimbazy, bo niektóre follow upy i hasztagi są zbyt skomplikowane dla dzieciaków. Rapperzy posługują się fajna technika i celnymi wejściami. Natomiast jedna rzecz jest tutaj dla mnie znamienna: umarł król, niech żyje król. Jakkolwiek Zygson nie zachował się w akcji z Miuoshem, jest on jednak zajebistym rapperem i jego wersy mogę wyciągać bez końca: 'Fikcją stały się sprawy 'face to face' \ Bo raperzy chcą mieć szybko sos, prędzej krzykną 'S.O.S.' albo 'Niejeden myśli, że trzyma poziom, buja miasta \ Do powiedzenia nie mają nawet chuja #kastrat \ Kalejdoskop - zmienia się branża, a jej grono \ Ciągle robi to samo w kółko #Tomasz Gollob' robią sporo lepsze wrażenie niż te od Eripe. I co najlepsze, najgorzy tutaj Eszet jest zaledwie średni. Podziemie ma się od kogo uczyć.

OCENA: 5\6


wtorek, 29 lipca 2014

SENTINO - ZABÓJSTWO LIRYCZNE

Dziki Wschód 2014

1. Czas Zemsty
2. Amfetamina
3. Taki Lajf
4. Mam Talent feat. DIHO RAZ
5. Wiecznie
6. Ten Świat
7. Nie Płacz Za Mną    feat. MALIK MONTANA
8. Liczę Ten Hajs (Dawaj Daswydania)
9. Pierdolony Biznes    feat. FOTOZ MUZ
10. Scarface
11. Tempo feat. DIHO RAZ
12. Mickey Rourke   feat. DIHO RAZ
13. Kraina Czarów
14. Pido A Dios
15. Knife2aGunFight   feat. BRADDU, DIHO RAZ
16. Squad     feat. BAŁAGANE
17. Zabójstwo Liryczne    feat. DIHO RAZ
18. Nic Nie Mów
19. Karl Lagenferd
20. Nie Mam Czasu

    Sentino to bardzo szczególny koleś na naszej scenie. Pół Polak, pół Latynos, wychowany w Niemczech, od paru lat jest w Polsce i ten mikstejp to swego rodzaju przegląd tego, co przydarzyło się mu w Polsce w ciągu ostatnich paru lat. Czy to, że Sentino nagrywał z takimi ludźmi, jak Fler, Sido, Kool Savas, Lil Wayne sprawia, że będzie zajebiście?
    Pierwsze dwa trapy Sentino otrzymał od kolesia zwanego Asad John - jest to niemiecki producent, który robi bardzo nowoczesne podkłady, wyraźnie inspirowane muzyka z Memphis: syntetyczne brzmienia, cykacze, czyli trapy pełną gębą. Poza nim, większość podkładów zrobił sam Sentino i są to dość podobne w wydźwięku bity. Nowoczesne, z połamanymi perkusjami i melodiami zgranymi z syntezatora. Niektóre są mocne i ostre, część przypomina klimat New Romantic, a część miesza te dwa nurty. Brzmi to może nieco dziwnie, ale raczej oryginalnie, syntetyczne brzmienia tworzą przestrzenie, których nie spotkamy nigdzie indziej. Brzmi to bardzo elektronicznie, ale wchodzi bez większego bólu nawet takiemu osobnikowi, jak ja, który nie przepada za trapami. Jest nieźle.  
    Jak na pół Polaka wychowanego w Berlinie, Sentino mówi bardzo porządnie po polsku. Cóż, sam tłumaczy, że 'obywatelstwo mam europejskie' i to prawda. W tych starszych numerach (np. 'Taki lajf') jednak wyraźnie jeszcze słychać obcojęzyczne naleciałości, sporo wrzutów z języka niemieckiego Język językiem, ale jego flow niekoniecznie przypadnie wszystkim do gustu. Każda linijka kończy się przedłużoną ostatnią sylabąąąą, a każde osobne słowo jest wyłupane niczym siekierąąąą... Sentino gada głównie o hajsie i panienkach - w zasadzie chuj z dobrym wychowaniem, raczej o dziwkach, niż panienkach - takich, które ssą fiuty i dają dupala. Z drugiej strony rapper zaznacza, że ma duży szacunek i miłość do swojej mamy, ale przecież jest to 'człowiek z blizną na sercu, żaden Capone'. Aby dać upust również swoim latynoskim korzeniom, znajdą się wejścia hiszpańskie, choć są one zdecydowanie rzadsze. Sporą część gościnnych wersów zgarnął Diho Raz, z którym Sentino tworzy projekt Dziki Wschód. Diho jest całkiem niezły, doskonale wczuwa się w stylistykę i klimat płyty. Reszta próbuje się dostosować, co wychodzi lepiej lub gorzej - czasem nieco zabawnie.
    Kurde, chciałem ten materiał zjebać. Ale nie mogę, bo jest w nim coś, co mnie przyciąga. Sentino, słyszę to wyraźnie, bawi się konwencją, zebrał wcale niezłe podkłady i jedzie na nich bez kompleksów. Zgadza się, nie wszystkim to wejdzie. Ale mnie usiadło i stwierdzam, że jest to jedna z fajniejszych njuskólowych płyt w tym roku.

OCENA: 4\6


poniedziałek, 28 lipca 2014

MAKARY - SAM DLA SIEBIE

nielegal 2014

1. Intro
2. Barwinek   
3. Setki Dobrych Słów 3    feat. KADI 
4. Jestem Stąd feat. LZRGD (Jogas, Enero, Joker), KADI 
5. Harmonogram Dnia Napięty    feat. ANTON, POLA
6. Civitas Kielcensis (Siema Remix) feat. WUER, G-DAS, GIENUA, TROYAN, ELDEZET
7. M
8. Szacunek    feat. SBF, NOREK
9. Patrzymy Na Te Same Sprawy 2
10. Skit 
11. Damy Radę    feat. KADI 
12. Sam Dla Siebie  
13. Składam Ręce    feat. MRL, JUSTICE, ROVER   
14. Marionetki (Wczoraj, Dziś i Jutro)
15. Nic Dziś Nie Przychodzi Łatwo rmx    feat. KADI
16. Ciągle Gubię Kierunek
17. Rób To Co Chcesz   feat. KADI
18. Outro 
19. Co Za Fart (Mak Remix) Bonus Track

    Makary to koleś, który na scenie kieleckiej działa już dość długo - głównie we współpracy z innymi, ale 'Sam Dla Siebie' jest jego bodaj drugą solówką. Makary to nie tylko rapper, ale również para się produkcją, jednak tym razem nie jest to jego płyta producencka. To album, który rapper nagrał sam dla siebie. 
    Za produkcję muzyczną odpowiedzialny jest w niemal połowie wypadków sam Makary. Oprócz samego Makaergo, mamy tu całą brygadę producentów: Enero Faust, Sakier, Rudy Beatzz, Wiotka Ręka, KG Producer oraz MF Beat. I choć nie wszyscy z nich są znani, to okazuje się, że wszyscy wiedzą, jak zrobić fajne, bujające podkłady, przywołujące na myśl piękne czasy Złotej Ery. Dostajemy tu konkretne perkusje, szum winyla, fajnie dobrane sample sprawiają, że muzyka wali po głowie i jest naprawdę fajnie. W produkcji przoduje według mnie Enero Faust (sprawdź intro i orientalny 'M'), ale i sam Makary daje naprawdę niezłe rzeczy. Jednak, żeby za słodko nie było, jest tu kilka mniej ciekawych rzeczy: 'Szacunek' od Wiotkiej Ręki i kilka nudnawych, mało porywających podkładów. Całość za to uzupełniają stricte hiphopowe akcje, takie jak bitboks od Vazqueza, a także skrecze DJ Sad Man'a. Ogólnie rzecz biorąc, mamy tu do czynienia ze szczerą muzą, typowo podziemną, ale całkiem fajną.
    Makary jest rapperem nieco przeciętnym, takim typowym undergroundowym wyrobnikiem. Ani nie ma jakiegoś szczególnego stylu, głosu, czy flow, ani jego teksty nie są wcale 'setką dobrych słów' - wszystko jest podziemną normą: od rymów, po tematykę. Sporo tutaj lokalnych hymnów, sławiących tak Kielce, jak i dzielnicę Barwinek, i 'wszystko to, bo jestem kurwa stąd', jak zaśpiewała swoim ładnym głosem Justice, która pojawia się w kilku kawałkach na refrenie. Poza reprezentowaniem miejscówki, mamy tu również typowe numery z dowolnej podziemnej produkcji: szacunek, trzymamy się razem i idziemy do przodu, nie poddajemy się, choć trzeba się starać. To wszystko jest dość proste, czasem chwytliwe, czasem byle jakie - najczęściej nie zapadające w pamięć, ale i fejspalmów być nie powinno, nawet jeśli w paru miejscach zdarzają się wypadnięcia z bitu, czy potknięcia. Zresztą, i tak Makary jest tu jednym z lepszych emce, bo cała plejada zaproszonych, zazwyczaj lokalnych, rapperów daje popis czystego braku skillsów. Oczywiście są tu wyjątki, jak Anton, czy Rover ale to kropla w morzu. Większość featów to istna masakra, nie potrafiąca trafić w podkład, złapać oddechu, czy zarymować porządnie tego, co napisali.
    I z jednej strony mamy tu nawet dość porządny, podziemny rap, z drugiej niedoskonałości rapperów nieco zaciemniają obraz. W efekcie dostajemy przeciętny materiał, choć z aspiracjami - jednak zasługa to przede wszystkim producentów, a nie rapperów. Makary pozostanie zapewne w podziemiu, bo takich płyt wychodzi na pęczki, choć przecież i na legalu trafiają się sporo gorsze rzeczy.

OCENA: 3+\6



piątek, 11 lipca 2014

urlop

Za moment wyjeżdżam, nie będzie mnie pewnie do końca lipca. Dziękuję i nie wydajcie żadnego gówna beze mnie... Gdyby jednak ktoś znalazł coś ciekawego na nielegalu, zapraszam do linkowania w komentarzach.

środa, 9 lipca 2014

PEERZET & TMK BEATZ - DOKTOR MAJK

Aptaun 2014

1. Intro
2. Doktor Majk
3. Dwa cale od śmierci 
4. Pan pospinany
5. Chwalisz się czy żalisz? 
6. Jak Clark Kent, jak Bruce Wayne 
7. Reinkarnacja 
8. Nostradamus    feat. PELSON   
9. Chcę czegoś więcej 2    feat. BAZI, OXON, KOJOT 
10. Adrenalina
11. Wyjaśnijmy to
12. Wszyscy jesteśmy martwi     feat. PATOKALIPSA 
13. Psychodela (Show musi trwać)
14. Nadejdzie dzień   feat. SŁOŃ, ERIPE 
15. 12 małp
16. Aptaun bejbi
17. Doktor majk Remix

    Peerzet jest rapperem, który ostatnio zbiera wiele propsów. Może jego pierwszy legalny album nieco rozczarował, ale przecież nie był zły. Tutaj, w duecie ze zdobywającym coraz większą popularność TMK Beatz zrobili dla Aptaun kolejny materiał. Do tego piękne wydanie płyty (znowu Forin!) i mamy Doktora Majka.
    TMK sprawił, że płyta brzmi. Dudni basami, a elektronika, tak naturalna obecnie w rapie, ma bardzo fajny równoważnik w klasycznym hip hopie. TMK znalazł idealny balans pomiędzy rapem bumbapowym, a nowoczesnością. Cięzko znaleźć tu słaby podkład, praktycznie każdy z nich kiwa głową i nakręca tempo. Do tego bardzo fajną rzeczą jest zatrudnienie DJ Krótkiego, Pana Zimną Łapę i DJ Noriza na talerzach. Owszem, taki 'Jak Clark Kent, jak Bruce Wayne' jest mocniej syntetyczny, ale pasuje tu doskonale i nie boli. Zresztą, ma bardzo zabawny teledysk :) Bity są mieszanką wybuchową, wypadkową dnia dzisiejszego i Złotej Ery. Zapewne nie przypadnie do gustu wszystkim, ale na mnie te bity działają. Wyjątkowo fajna muza, taki 'njuskul, truskul, chujskul'. 
    Po wspomnianym przeze mnie rozczarowaniu pierwszym legalem, Przemek wziął sieę ostro do roboty. No i faktycznie, może dziś o sobie powiedzieć 'jestem tak wspaniały, że powinno być siedmiu mnie', jak skromnie stwierdził. Ale może sobie pozwalać, bo rymuje naprawdę wybornie, do tego jego pancze zmiatają słabiznę ze sceny jak miotła Baby Jagi. 'Jeśli jestem kotem, to tylko sfinksem, nie przychodzą głaskać mnie, tylko podziwiać'. Ale naturalnie, album to nie tylko bragga, ale wypluwane wściekle frustracje, bo PRZ nie boi się mówić otwarcie o tym, co go wkurwia - a wkurwia go wiele rzeczy. I co lepsze, czujesz w którymś momencie, że ciebie również to irytuje i w pełni zgadzasz się z rapperem, który tnie przeciwności przy samej trawie. Peerzet zaprosił na album gości, którzy... No właśnie. Pelson ze swoim archaicznym flow wpisuje się tu całkiem nieźle i stanowi odskocznię dla agresywnego Przemka. Bo kiedy wchodzą goście z krakowskiego podziemia to jest różnie. Na dużym propsie wchodzi Kojot, ale również Eripe, podobnie jak Słoń, który wprawdzie skądinąd, ale również naprawdę nieźle. Reszta płynie na fali - raz wyżej, raz niżej, ale zazwyczaj gorzej niż sam Przemek.
    Niezłe bity i Peerzet w bardzo dobrej formie - choć wielu mówi, że się skończył. Nieprawda, PRZ ma się dobrze. Jego pancze wywalają zęby, a wersy tną łeb przy samej dupie. Do mnie ten album trafia dużo bardziej, niż poprzednia płyta - po prostu przeciętna. 'Doktor Majk' jest o wiele lepszy, nie tylko dzięki bitom, ale i dzięki samemu rapperowi.

OCENA: 5-\6  


wtorek, 8 lipca 2014

EDZIO - MIMO WĄTPLIWOŚCI

Konkret96 2014

1. Intro
2. Jakoś To Będzie
3. Moja Kolej
4. Skit
5. Konsternacja
6. Moje Miejsce   feat. KRZ
7. Nie Mogę Zasnąć
8. Skit
9. Ona   feat. FERANZO
10. Mimo Wątpliwości   feat. TMK aka PIEKIELNY
11. Wiara, Nadzieja i Miłość
12. Outro
13. Mówią

    Ten, kto interesuje się i śledzi bitwy freestylowe, zapewne kojarzy tego gdańskiego rappera, bo jego lista dokonań na polu wolnego stylu jest długa. Teraz jednak Edzio postanowił zabłysnąć na polu nagrywek studyjnych - odłożył bitwy i dał nam album, na który teksty napisał.
    Produkcja tutaj to w zasadzie dwóch producentów: Dzieciak i Denis. Dwa traki przygotował Piotras, a jeden Straight Street. Szczerze mówiąc, to całkiem zwyczajna, całkiem klasyczna muza hip hopowa. Bumbapowe perkusje, które kiwają głową i nakręcają tempo, fajnie dobrane sample, pocięte i posklejane - ta zwyczajność jest raczej pozytywna, bo Edzio postarał się, aby płyta kręciła się sama, a podkłady stanowiły doskonałe tło do tego, co mówi. Tło właśnie, by nie przygniatać i tłumić wokalu. A że producenci szukali inspiracji w bardzo różnej muzyce, nam również się nie nudzi i nic słuchacza nie przytłacza. Skreczami zajęli się DJ WZF i DJ Długi - bliżej mi nieznani, ale najwyraźniej znający się na tym, co robią. Zatem muza niby bez szału, ale bardzo porządna.
    Jak to zwykle bywa, emce bitewny wcale nie musi okazać się dobrym rapperem studyjnym, a umiejętność wymyślania rymów na bieżąco nie musi oznaczać, że taki rapper napisze niezły tekst. Edzio na szczęście nie wpasował się w te ramki. Owszem, nie ma idealnej techniki i czepiać się można tu i ówdzie, ale... po co. Edzio (kurde, nie mogę z tą ksywką, niezależnie od tego, czy Edzio rzeczywiście jest Edwardem) daje sobie jednak radę, umie nawet zastosować przyspieszenia bez zbytnich potknięć i nie będę się przypierdalał. Głownie z tego powodu, że jego teksty są całkiem fajne - niekoniecznie bitewne, ale również takie życiowe: wartości w życiu, samotność, własne miejsce w życiu. Wpadają tu również całkiem dobre perełki, jak np. 'wziąłem świat we własne ręce #atlas' lub 'sam wszedłem między wrony, żeby zostać białym krukiem'. Tak, Edzio wie co i jak ma powiedzieć. Edzio jest spoko.
    Mimo dość koszmarnej jak na rappera ksywki, Edzio jest całkiem niezły, bo na szczęście nie imiona (nie mam nic do imienia Edward \ Edek itp., ale nie uważam zdrobnienia Edzio za najszczęśliwsze imię dla rappera... Kojarzy mi się raczej z dzieckiem), ani nawet okładki nie stanowią o płycie. A tu bitewne rymy zastąpione zostały refleksyjnym, przemyślanym rapem. I o to chodzi.

OCENA: 4+\6


poniedziałek, 7 lipca 2014

LUI - MIXTAPE

nielegal 2014

1. Fanaberie
2. Haj
3. Motywacja
4. Nieprzewidywalny
5. Przeznaczeni
6. Stop klatka
7. Świt
8. W drodze do spełnienia
9. Zapraszam na bal
10. Złoto

    Peel Motyff swego czasu był całkiem popularnym zespołem na naszej scenie, wydał jeden album, GRZ solówkę, po czym słuch o nich zaginął. Lui pojawiał się czasem jeszcze na jakiś różnych featuringach, ale tak naprawdę od czasu tego nieszczęsnego teledysku i singla do 'Nie jest tak źle' (bodaj najgorszego teledysku w dziejach polskiego rapu), niewiele słychać.
    Mikstejpy rządzą się własnymi prawami, to fakt. Mikstejp wszedł do sieci bez wielkiego szumu, dostępny do ściągnięcia i bez żadnego opisu, zatem nie mam pojęcia, skąd Lui wziął te bity. Żadnych nie znam, ale to przecież o niczym nie świadczy, zwłaszcza, że jest to nowoczesny rap, a ten nie jest moją mocną stroną. Tak czy siak, podkłady są w znakomitej większości niuskulowe, idące jednak w kierunku klasyki, rzadziej trapu i tym podobnych rzeczy. Nie są nawet złe, w sumie fajnie płyną i nie ma się tu czego czepić. Szkoda, że nie wiem, czyje to podkłady (znaczy, wziął od kogoś, ściągnął z netu, czy wykorzystał jakieś oficjalne instrumentale), ale tak naprawdę to przecież jest nieistotne. Ważne, że da sie tego słuchać, mimo, że czasem wchodzą lekko drażniące autotune albo znika bit na dobrą minutę (np. 'Stop klatka'). Dobra, jest ok.
    Spójrzmy prawdzie w oczy - w czasach 'Sieci', czyli w 2001 roku, Lui był chujowy jak kiełbasa z dżemem. Trzynaście lat później, choć daleko jest do ideału, progres jest widoczny. Wprawdzie czasem pobrzmiewają echa starego Luiego 'świat jest nieobliczany, znów wieje halny, przepełniony zakład penitencjarny', ale coraz rzadziej trafiają się takie babole. Lui wyciszył głos i uspokoił znacznie flow. Wydoroślał i dojrzał. Porusza tematy bardzo życiowe, stara się patrzeć trzeźwo na swoją egzystencję, czasem wręcz rozliczać z przeszłością. 'Nie ma panczy, nie ma bifu, chociaż tylu fiutów dostrzegam' - to dobry przykład tego, że Lui przestał oglądać się na innych, ale zajął się sobą i swoimi sprawami. Naprawdę, Lui jest spoko.
    Jeszcze 10 lat temu, jeśli ktoś by mi powiedział, że dam propsa Luiemu, zabiłbym drania śmiechem. A tu proszę, Lui powraca z ciekawym materiałem, może mającym nadal sporo wad, ale zupełnie słuchalnym. Nieco melancholijnym, nieco egzystencjalnym - o co w życiu nie podejrzewałbym Luiego. Ale to całkiem porządny materiał.

OCENA: 4-\6


niedziela, 6 lipca 2014

TEKA - III

Hashtag 2014

1. Gloria
2. Dzień Dobry feat. PAULINA WITON
3. Ground Zero feat. SKYZOO, SONNY
4. Droga
5. Motywacja
6. Can’t Lose U feat. PAULINA WITON
7. Ulotne
8. Uciec feat. MARCO
9. Te Kilka Sekund (Rmx)
10. Czemu
11. Dennis Rodman feat. JAY ROLE, PRWRS
12. Robię Dym feat. SENTINO

    Teka powrócił, czy tego chciałeś, czy nie. To nieistotne. Powrócił z albumem numer 3, który jest do ściągnięcia za darmo z sieci. Co więcej, goście, którzy na tym albumie występują, zaskakują zupełnie. Znaczy się co, Teka się nawrócił? Zastanawiające...
    Teka, jako producent, naturalnie sam zajął się muzyką na tej płycie. Kontynuuje on drogę, jaką obrał te parę ładnych lat wcześniej. Konsekwentnie produkuje podkłady, będące mieszanką nuskulowego rapu, nawet z elementami trapu, z r&b oraz nowoczesnego popu. Część z tego wszystkiego ma być bangerowe, część raczej melancholijnie melodyjne - i tu znowu Teka nie udaje, że jest hardkorowcem - to produkt, który powinien się sprzedać. To produkt, dla którego najbardziej usprawiedliwionymi byłyby autotunowe refreny (akurat tylko raz, ale nie o to chodzi), teledyski pełne blichtru i blingu. Jednak tego brak. Dlaczego? Ano pewnie dlatego, że ta produkcja wcale nie porywa, jest najzupełniej zwyczajna. Nic tu się kompletnie nie dzieje, jest powolnie, nawet jeśli cykaczy władowanych jest po kilkaset w jedną minutę. Nuda.    
    No cóż, nie da się ukryć, że Teka nie należy do grona rapperów. Na szczęście doskonale zdaje sobie sprawę ze swoich niedociągnięć i ma do nich odpowiedni dystans. Mówi 'ej dobra, mogę nawijać tu nie w bit, mogę mieć słabe teksty i tak jestem ze wsi, ale nie myśl sobie że jesteś lepszy, byłem tu jeden z pierwszych i jestem tu gdzie ty chciałbyś być' - i pewnie tak właśnie jest. W 'Dzień dobry' Teka rozprawia się z całym tym szumem i hejtowaniem jego osoby - co wprawdzie nic nie zmienia, bo Teka nie udowadnia, że jest zajebisty - ale wcale tego nie chce. Odcina się od wszystkiego i robi swoje - tu plus dla niego. Minusem naturalnie jest to, że nie brzmi on wybitnie - zgaszona barwa głosu, czasem nietrafienie w bit (szczytem jest tu 'Te kilka sekund', wokalnie masakra) - choć teksty nie są wcale takie straszne. Wraz z Teką znajdziemy wielu wokalistów, którzy znacznie ubarwiają odbiór. Na pewno wartym uwagi jest wejście Skyzoo, który jakimś cudem zgodził się na udział w projekcie. Ciekawie również wchodzi inny gość z USA, Jay Role ze swoim kombinowanym flow. I nawet Prwrs wypada o niebo lepiej od Teki, mimo, że nie lata bardzo wysoko. Ale ogólnie to nuda, aż się chce wyjść z kina, cytując klasyka. I wychodzę.  
    Pomimo, że Teka podchodzi uczciwie do sprawy, zaprosił doskonałego gościa, naprawdę się postarał, to jest po prostu nudny. Album ciągnie się jak flaki z olejem, bez końca i bez uniesień. Co z tego, że jest to dość porządna muzyka, kiedy jest totalnie bezpłciowa... Strasznie mnie to zmuliło...

OCENA: 3-\6 


sobota, 5 lipca 2014

KOSA & ADISS - BRUD ULIC

nielegal 2014

1. Jesteśmy
2. Cisza    feat. CHOK, ARIK
3. Mogłem/Mógłbym
4. Popełniamy błędy   feat. TMK aka PIEKIELNY
5. To nas boli
6. Kim jesteś?
7. Nie pasujesz tam
8. Idę sam
9. Brud ulic
10. Livin’ proof 

    Ten duet istnieje na scenie jakiś już czas. Dali sie poznać nie tylko z gościnnych występów na albumach głogowskiej wizytówki: TMK Piekielnego, ale i też na swoich własnych wydawnictwach. Teraz, nadal przy współpracy z Piekielnym, ale nie przede wszystkim z nim, wydali swój kolejny, chyba drugi w karierze materiał.
    Jako że Kosa i Adiss to duet rapperów, to ktoś musiał klepnąć im bity. Tą osobą jest niejaki Jeżu, odpowiedzialny za praktycznie całość brzmienia. A brzmienie jest całkiem klasyczne i w sumie dość zwyczajne. Jeżu najwyraźniej lubi klimat nowojorski z lat Złotej Ery - daje bumbapowe perkusje, ale nieco nowocześniej wkłada na bity dźwięki. Nie ma tu żadnych ekstrawagancji, bo zazwyczaj usłyszymy tu klawisze, rzadziej dęciaki, czy syntezator, jednak sporo mamy sampli wokalnych - nie tylko z polskich piosenek, ale i np. z pieśni rosyjskich. Odstępstwem od reguły jest ostatni bonus trak, który wyprodukowany został przez Kamską, producentkę współpracującą z południową sceną kraju, dostrzeżoną również przez Aptaun. Ogólnie muzyka jest w miarę niezła, dość zwyczajna, ale ok.  
    No i miło. Rapperzy pasują idealnie do klimatu i dokładnie brzmią tak samo, jak bity - zwyczajnie i klasycznie. Nie znaczy to, że są słabi, są wręcz całkiem porządni i w porównaniu z poprzednimi produkcjami poczynili spory progres, to im trzeba przyznać. To rzecz o życiu, o takiej zwyczajnej egzystencji chłopaków z miasta, którzy bez oporów mówią o swoich emocjach i uczuciach, pokazując, że rapper też może być wrażliwy i mieć uczucia. Obaj, i Kosa i Adiss, mają przeciętne głosy i zwykłe flow, jednak dobrze ogarniają mikrofon i słucha się ich całkiem nieźle. Goście są w bardzo podobnym stylu, tak, że razem współbrzmią i nikt nikomu nie kradnie szoł.
    Te niecałe pół godziny z Adissem i Kosą nie jest czasem zmarnowanym, choć takich albumów rocznie wyłazi z podziemia sporo. Jednak to zespół rokujący, z nieco rzemieślniczymi, ale porządnymi rapperami i całkiem znośną muzyką. Można sprawdzić, choć główną wadą tego materiału jest ta, którą można najlepiej określić przymiotnikiem 'zwyczajny'.

OCENA: 4-\6


piątek, 4 lipca 2014

SONGO - W DRODZE PO SWOJE

nielegal 2014

1. Zawartość Treści
2. To Dla Tych    feat. PIETRAS, NIZIOŁ
3. Szybkie Życie   feat. KOPSON, SENDEK, PEREK
4. Jestem Stąd
5. Mam Cel
6. W Drodze Po Swoje   feat. PIETRAS, DUDEK DDK
7. Wiem Co Robię
8. Po Swojemu    feat. BONUS RPK, ARCZI
9. Co Jest Tobie Drogie   feat. OMERTA, EGON
10. Chciał Bym Kiedyś
11. Zmiany    feat. KALA, DAWIDZIOR
12. Na Planszy Życia
13. Wstać Po Upadku     feat. HDS, PANTUL, DMK
14. Ile Razy Jeszcze
15. Historia Kiepa    feat. ŻABOL, OŚWA
16. Co Poradzisz    feat. NIZIOŁ, ARCZI, HIPIS, GRABARZ, OMERTA, BONUS RPK, ARTURO
17. Krakowski Klimat    feat. HIPIS
18. Tempo Miasta    feat. MDM, HIPIS
19. Z Życia Wzięty Rap    feat. PIETRAS

    Songo, koleś z krakowskiej Omerty - hardkorowej, ulicznej grupy, wydał właśnie solówkę. Wyznam, że rap Omerty, ogólnie rzecz biorąc, do mnie zupełnie nie trafia. Jest prostacki, o typowo ulicznym brzmieniu i nie wyróżnia się zupełnie niczym. Po takim wstępie ktoś mógłby powiedzieć, że po chuj tego w ogóle słucham? To oczywiste, bo nie mogę mieć zdania na jakiś temat, jeśli go nie znam - zatem płyty Songo uważnie wysłuchałem - a nuż mnie czymś zaskoczy?
    Znakomitą większość albumu zrobili WRDZ i Urban. Odpowiedzialni są oni za ogólne brzmienie płyty, najbardziej typowe uliczne brzmienie pod słońcem. Ok, wpadł mi w ucho podkład do 'Co jest tobie drogie' od WRDZ, ale to sporadyczny wypadek. Reszta zwyczajnie jest zrobiona jak spod kalki. No dobra, fajny jest jeszcze 'Na planszy życia' z rockowym zacięciem - pomijam zupełnie tekst oraz nieco orientalny 'Historia kiepa' od Urbana. DNA okazuje się, że potrafi wejść w ten uliczny klimat, ale przynajmniej ten nieco g-funkowy bit, wzbogacony o solową partię na dęciaku wyróżnia się spomiędzy tych beznamiętnych ulicznych hitów. Zich dał tu aż cztery traki, częściowo typowo uliczne, ale również takie nuskulowe, obfitujące w brzęczące basy i mające dobre tempo. Jest Fuso z kolejnym typowym ulicznym trakiem, Wuszu wprowadza nieco g-funku do gry w 'Mam cel', Zwirek ma podkłady mocno elektroniczne, podchodzące miejscami pod brzmienie techno - a co najmniej klubowe. TBR zrobił oszczędny i nieco plastikowy bit do 'Wstać po upadku' - całkiem przyjemny, no i jeszcze Wowo z kolejnym ulicznym trakiem. Jest średnio, ale poza poprzeczkę typowej ławkowej produkcji wybija się parę podkładów.
    'Posłuchaj mnie tu ziomku, byś nie stracił wątku'. Songo to rapper przeciętny, który wprawdzie potrafi popłynąć na tyle, żeby nie biło po uszach, ale kurde... Ja rozumiem treści, które chce przekazać: iść przed siebie, realizować cele, podnosić się po porażkach, śmierć konfidentem, życie w mieście takie trudne. Ale po pierwsze, na każdej płycie tzw. ulicznej jest dokładnie to samo, a po drugie, te wersy są tak beznadziejnie nijakie i prostackie, że człowiek wali fejspalmy jeden za drugim. Bo czy rymy typu trak-fakt-świat-brat i szoku-spokój-bloku mogą czymś zaskoczyć? Ok, jeszcze gdyby treść była bardziej konkretna, jakieś porównania, jakieś wersy, które spowodują zainteresowanie. Ale nie. Blablabla, pierdolenie kocopałów o prawdziwym ulicznym życiu. Do tego chóru banałów dołączają goście, którzy jak jeden mąż, brzmią kompletnie identycznie. 'Jebać spedalony bauns masz tu czysty underground', a i tak rekordy pod względem wciskania bzdetów bije HDS z tekstem 'nigdy nie leżałem, ale się podnoszę', choć i reszta tekstu powoduje podniesienie brwi i na usta ciśnie się WAAAT???
    O ile muzyki da się słuchać, bo zdarzają się tu również fajne muzycznie numery - to rapperzy są na tyle beznadziejni, że tracisz ochotę do słuchania bardzo szybko. I im więcej bzdur próbują ci wepchnąć do głowy, tym bardziej przestajesz słuchać. Naprawdę starałem się być skupiony i słuchać uważnie, ale na miłość boską, ileż można słuchać takich pierdół? Nie ma tu ani jednego dobrego rappera. Nawet jebanego jednego. Nawet Dudek, najbardziej chyba utalentowany z nich wszystkich, przepadł w bylejakości. Ja wiem, że na takie rzeczy jest popyt, ale gimnazjum zaraz dorośnie i płyta zginie w niebycie. Dramat.

OCENA: 2+\6


czwartek, 3 lipca 2014

SPINACHE - SPINACHE

Urban 2014

1. Intro
2. Piję życie do dna
3. Ty tak jak ja
4. Ma tak być
5. Podpalamy noc
6. Zapisz    feat. MIMI   
7. Hamulce
8. Jak roluję
9. CU    feat. PROCEENTE
10. Gwiazdy blisko
11. Cykl
12. LavoLavo    feat. ORTEGA CARTEL, FRANK NINO

    Druga solówka Spinacha, która wyszła po latach prób z Redem i w różnych dziwnych czasem projektach, zmienia niejako wizerunek rappera. Już na okładce widać, że coś się skończyło, a zaczęła inna era. Kojarzy mi się to nieco z Q-Tipem - od wizerunku niegrzecznego chłopca o aksamitnym głosie, przeszedł do kulturalnego osobnika w garniaku, robiącego inteligentny rap. Zastanowiło mnie tylko to, że płyta wyszła w Urban Rec., zrzeszającego wszelkich znanych-niechcianych. Aż tak było już źle?
    Spinache, jako człowiek muzycznie wykształcony, sam sobie zrobił całość produkcji. I słychać, że to nie jest robota byle komputerowego pykacza, tylko wynik przemyślanego i kreatywnego procesu. Perkusje są tu połamane, często dość plastikowe, a na nich poukładane kaskadowo są dźwięki, najczęściej grane na syntezatorze, tworzące różne klimaty. Najczęściej to melancholijne, lekko jazzujące lub funkujące brzmienia, przepuszczone przez nieco njuskulową maszynkę. Ale znajdziemy tu również wyczieczki po klasyczny rap z czasów Złotej Ery w 'Ty tak jak ja', ale także klubowe bangery wręcz rodem z Memphis, lasujące mózg jak w 'Jak roluję' - nawet tematyka też bardziej z Memphis. Muzyka nie musi się podobać, ale może - ja osobiście odbieram ją jako nieco irytującą i plastikową, ale w sporej mierze do słuchania. Jest ok, ale bez szału.
    Spinache wielce charyzmatycznym rapperem to nie jest, oj nie. Ma za bardzo beznamiętne i wygładzone flow i przy tym jego ciepły głos płynie bez emocji po podkładach. Pomysłem Spinache było połamanie bitów, dzięki czemu to jednostajne flow wydaje się dużo ciekawsze i słucha się tego spokojniej, tym bardziej, że teksty rappera są bardzo na miejscu. Fajny jest follow up do Busta Rhymes'a w 'Jak roluję': 'Czy ja wyglądam jakby mnie to obchodziło? \ Koniec żartów \ To poziom wyższy o kilka klas \ Do dechy gaz \ Niech lecą na złamanie karku \ #Bus-a-bus'. Ale takich rzeczy, nieproszonych, a bijących klapsy w pupkę jest sporo. Spinache gada o imprezowaniu, życiu na pełen gaz... W ogóle sporo tu odnośników do muzyki z różnych stron: 'Tak hipnotyzujące, trudno patrzeć na boki \ How high obłoki, natury zew \ Z lewej Aaliyah, po prawej Dilla \ Czuję jakbym pukał do drzwi nieba; Dylan \ Jest dobrze, pięknie się wszystko rozwija \ Popatrz, co wyrosło z tego szczyla \ W dół kilka kilo, świadomy fat killa \ Z korzyścią chudych i grubszych lat bilans \ Zimny jak lód, bardziej Cube niż Vanilla'. Fajnie. Goście, zaproszeni na album, przynajmniej ci rymujący, wypadają całkiem porządnie - na pewno stylistycznie, bo tekstowo to ta sama liga co Spinache. Nawet Procent, który często miewa kłopoty z flow, pojechał bardzo przyzwoicie.
    No tak. To jedna z tych płyt, która powinna mi się podobać, a tak naprawdę przeleciała mi przez uszy i nie utknęła pomiędzy. Nie, nie dlatego, że nic pomiędzy uszami nie mam - po prostu ten album jakoś nie zahaczył mi o żaden zwój. Owszem, to porządny materiał, ale nawet po kilku razach już nic nie pamiętam. No, może poza 'Jak Roluję'. Dobre, ale po co ten ślinotok...

OCENA: 4\6


środa, 2 lipca 2014

TEDE - #KURT_ROLSON

Wielkie Joł 2014

CD 1:
1. FCMT
2. Senymenalnie
3. Street Wear
4. John Rambo
5. Fame Lover
6. Mirafiori feat. DANNY
7. FEAT. Preludium
8. FEAT
9. Stworzeni by wygrywać
10. Dom Rapu    feat. MANTHA
11. DLS
12. Kaman'
13. CMRT?   feat. DJ PETE

CD 2:
1. Najba muzik   feat. SETA, MANTHA
2. Real HipHop
3. Tłek    feat. ABEL
4. Najaraj się Marią   feat. SETA
5. J23
6. Trinity
7. Słak Kogz Dupy
8. Warszawa da ci fejm
9. Kara'van
10. Sekretna Socjeta
11. Nic nie jest na zawsze
12. fryderyk_chopin
13. To coś    feat. Dj TUNIZIANO
14. Gimb Money 

    Tede wydał nowy album - kurw żesz, podwójny. Nienawidzę podwójnych albumów, bo na bank połowa będzie do wyjebania. A jeszcze to kolejny podwójny od Tedego - zdecydowanie przesada. Ale ilość spustów na szmatkę w internecie kazał mi się przyjrzeć dokładniej dziesiątemu oficjalnemu albumowi Tedzika.  
    Od kiedy Tede skumał się z Sir Michem, ten towarzyszy mu prawie nieustannie. Tutaj jeden Michu wyprodukował praktycznie cały dwupłytowy album - z wyjątkiem tylko jednego jedynego ostatniego traku 'Gimb money', który jest dziełem Młodego Grzecha. Michu jest gościem, który potrafi naprawdę wiele. Niby to całe brzmienie jest nowoczesne, ale nie jest to wcale takie oczywiste, jakby mogło się wydawać od początku. Bo Michu łamie. Łamie perkusje, stylistyki i konwenanse. Łamie twój jebany kark, bo często machasz łbem jak pierdolony struś. Michu również miesza. Miesza klimaty, miesza dźwięki i patenty. I nie raz pozostaniesz zmieszany, kiedy popękany, cykający bit zmieni się bez żadnej zapowiedzi w całkiem klasyczny hip hopowy kawałek. A może azjatyckie wkręty? Proszę, masz kawałek 'feat' z urywającym łeb samplem. A więc są sample, syntetyczne melodyjki, instrumenta, wszystko wymieszane i wstrząśnięte. Z początku słuchałem tego jak 'nigga pliz', ale po niecałym kwadransie dałem się wkręcić i ta muza mnie wzięła od tyłu bez wazeliny, jak tatarska kohorta jurne dziewki z Podlasia. Meeen, kaman'. No, poza tym pop rockowym kawałkiem 'Nic nie jest na zawsze' - nie lubię tych traków Tedego, które włażą w okolice festiwalowe.    
    Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Tede jest chujowym rapperem. Nie oszukujmy się, ani ten flow, ani tym bardziej teksty nie są czymś, czym normalnie ludzie się zachwycają. A jednak ich to bierze. W czym jest haczyk? Wydaje mi się że w co najmniej dwóch rzeczach. Raz, Tede jest bardzo doświadczony i po prawie 20 latach na scenie wie, jak to się robi, żeby się sprzedało. Dwa, Tede ma charyzmę, która działa jak magnes. Te dwa czynniki sprawiają, że Tede może robić na majku co sobie chce - i tak to każdy łyknie. A że Tede jest dość inteligentny, wykorzystuje to bez mrugnięcia okiem i robi sobie bekę z co bardziej ograniczonych słuchaczy. Większość płyty to niezła zbitka z różnych mód, zachowań - zresztą sam tytuł i sposób wydania i opisu albumu to czysta kpina. Kto nie jarzy, weźmie to na poważnie i albo się zajara i zacznie powielać albo zjebie, a tu nie o to chodzi. Tede ocieka jebanym sarkazmem i ma dużą radość, kiedy bierze to ktoś na poważnie. Radość, bo kieszenie puchną... Tede może mówić o czymkolwiek: Cleo i Donatanie, butach, Dacii i innych chujowych samochodach, starych, dobrych czasach, czy hejterach. Cokolwiek. W sumie Tedzik może rymować na tych bitach Jana Brzechwę, tłum będzie klaskał. Z jednej strony mnie to wkurwia, ale z drugiej z przyjemnością wyobrażam sobie, jaką radochę ma emce podczas nagrywania albumu i zbierania propsów i hejtów, wiedząc, że ci idioci nic z tej płyty nie rozumieją. Ani ci zachwyceni, ani hejterzy.
    No i co ja mam zrobić z taką płytą? Wzdrygam się przed wystawieniem Tedemu wysokiej noty, bo drażni mnie jego 'słak' i buńczuczność, ale nie mogę nie zauważyć, że to jego najlepsza płyta od wielu, wielu lat. Niezwykle równa jak na dubla. I gdyby jego teksty były mniej prostackie, a bardziej... Nie będą, bo on to robi z premedytacją. Co za kutas.  

OCENA: 5-\6


wtorek, 1 lipca 2014

GENERACJA LUNATYKÓW - WIĘCEJ MOCY

Siła-Z-Pokoju 2014

1. Hip Hop
2. C4 
3. GjeeLWu   feat. AGNIESZKA BIL
4. Do Zakochania Jeden Krok 
5. Wielka Niewiadoma   feat. AGNIESZKA BIL
6. Sen Wariata   feat. AGNIESZKA BIL
7. Niekończąca Się Opowieść
8. Więcej Mocy   feat. JUNIOR STRESS 
9. Efekt Domina
10. Chciałbym Widzieć   feat. AGNIESZKA BIL
11. Życie Po Śmierci   feat. AGNIESZKA BIL
12. Wszystko W Naszych Rękach   feat. FU
13. Byłem Jestem Będę
14. W Podróż Dookoła Marzeń
15. Wszystkie Drogi Prowadzą Do...

    Feel-X ma szczególny dar do wyciągania z czeluści podziemia różnych zespołów, które, w założeniu ciekawe i wyjątkowe, w rezultacie ssą jak pompa strażacka. Zaczynam bać się w ogóle przymierzać do płyt z etykietką S-Z-P... Tym razem Filiks wydał debiutancki dwóch kolesi: WaryJata i Leona Leonidasa, do których ostatnio dołączył producent Anton. Zastanawia mnie tylko jeden fakt - zespół istnieje od 1998 roku, tak? Więc czekał 16 lat (słownie: szesnaście!) na legal. To co, są tak chujowi, czy zwyczajnie nie mieli szczęścia? 
    Grupa ma dwóch nadwornych producentów, Leona Leonidasa i Antona, którzy popełnili tu prawie wszystkie kawałki, oddając tylko trzy numery swojemu koleżce, Juniorowi Kast. I mogę z pełną świadomością stwierdzić, że podkłady są tu zdecydowanie najlepszą rzeczą - taką na ocenę około czwórki. Klasyczny rap, zrobiony w dość prosty sposób, jednak kiedy leci, po prostu buja i pozwala nie zwracać uwagi na gadkę raperów. Oczywiście, nie jest to Złota Era, tylko znacznie bardziej nowocześnie pojęty rap, jednak daleko mu do trapów i njuskóóli. do tego DJ Feel-X stara się rozgrzać atmosferę swoimi skreczami - i bardzo dobrze, bo jego praca jest tu najjaśniejszą rzeczą.  
    Obaj rapperzy mają bardzo specyficzny, agresywny sposób rymowania. Jeden jest w klimacie miksu Mystikala z MOP, drugi raczej miesza MOP z Ja Rule. Brzmi to czasem mało zrozumiale, nie zawsze fajnie, ale za to oryginalnie. Ale ta oryginalność nie bardzo pomaga w każdym momencie, bo kiedy emce ryczą coś o kiszonym parapecie i tego typu bzdetach i po dwóch kawałkach kompletnie nie miałem ochoty słuchać tego, nie bójmy się tego słowa, pierdolenia kocopałów. Jakby tego było mało, i Leon i Wariat zbyt często nie wyrabiają się w bitach, pospiesznie kończą wersy albo przedłużają poza werbel, tracąc rytm. Szkoda gadać. Już zupełnie pomijam, że część się nie rymuje - zobacz w 'Życie po śmierci'. I jeśli gościnny Fu brzmi na tle gospodarzy DOBRZE, to oznacza, że mamy dramat.
    Niech mi ktoś wyjaśni, czym kieruje się Filiks, wybierając zespoły na legal? Przecież to, kurważ straszna mać, powinno być skazane na wieczne wegetowanie w głębokim podziemiu - a tu nagle wychodzi na legalu. Kupisz to gówno w empiku. Zanim włączysz, usuń noże i inne ostre rzeczy z zasięgu ręki, cobyś się w chuj nie pociął. Ja pierdolę. Legalna płyta, nie do wiary. I wracając do pytania z początku recenzji...  Nie, tu nie chodzi o szczęście...

OCENA: 2\6