piątek, 28 marca 2014

NO I SZACH I MAT. K0ONIEC I LIPA.

No dobra, nie oznacza to, że kończę pisać, ale na pewno zauważyliście niejaki przestój - po prostu skończył mi się materiał do recenzowania. Nie mam już znanych mi i dostępnych nielegali - na paczkę płyt legalnych czekam. Dlatego zapytuję: czy macie jakieś tegoroczne nielegale, których mogę posłuchać? W komentarzach zapraszam do podzielenia się linkami do albumów podziemnych, które znacie, a ja ominąłem...
Jakoś ten rok jest mało płodny...
Dziękuję za współpracę.

poniedziałek, 24 marca 2014

ZAMACH, TDK, DJ JEDEDIAH - ALBUM

nielegal 2014

1. Introłęka
2. Złoty MIC
3. Rap    feat. BIN
4. Skit#1
5. Ogarnij mordę   feat. LVK
6. Słowo
7. Skit#2
8. Echo miasta    feat. KOST
9. Tdk/Zamach
10. Pamiętnik
11. Futro
12. Outrołęka

    To dość ciekawe trio, reprezentujące Ostrołękę. Każdy z członków zespołu zna swoje miejsce w szeregu - jeden rymuje, drugi produkuje, trzeci skreczuje. Album został całkiem nieźle przyjęty, ma potencjał, a do tego podoba mi się okładka - większej zachęty nie trzeba było, tym bardziej, że czekam na paczkę legali, a że zamówiłem przedpremierowo kilka sztuk, to jeszcze z tydzień co najmniej poczekam. W ogóle jakoś mało rzeczy w tym roku wychodzi. No to, w związku ze wszystkim powyższym, rzuciłem się na album, jak dzik na żołędzie.
    TDK ma ogień w łapach, bez kitu. Dałem się mu ponieść i udałem się w cudowną podróż do lat '93-'94, gdzie na klasycznej perkusji grały zapętlone fajne sample z różnych kawałków funkowych i soulowych. Wrażenie nowojorskości pogłębiają katy i skrecze od DJ Jedadiah, wybierającego cytaty z największych sztosów rapu. Ciężko wyróżnić tu jakieś podkłady, czy zwrócić na coś szczególną uwagę, bo podkłady są bardzo spójne i na równie wysokim poziomie, przez cały czas ma się wrażenie, że wzięliśmy sobie album z NY'93. Bumbap pełną gębą. Muzyka broni się sama, świetna robota. 
    Zamach to charakterystyczny emce, mający wyróżniający się głos - głęboki, miejscami nieco nosowy, na pewno dający się rozpoznać pośród wielu innych. Ma bardzo fajne flow i teksty, które siedzą jakoś dziwnie głęboko w tym całym koncepcie. W większości to taka miejska gadka... Wróć, inaczej. To miejska gadka rappera zajaranego tym, co robi, takie bragga prosto z poziomu chodnika, ziom. To takie trochę połączenie Zioła z Oskara z Pro8l3mu, ale pociągnięte w zupełnie inną stronę. Zamach nie jest tak brutalnie prostolinijny jak Zioło i nie tak wykręcony, jak Oskar, ale jest taką intrygującą wypadkową pomiędzy nimi. Mnie to bierze. Chłopaki zaprosili na majka tylko trzech gości, co w zupełności wystarczy przy półgodzinnym materiale. Bin, Lvk i Kost to zwyczajni, porządni podziemni rapperzy, ale nie są tak ciekawi, jak sam Zamach. Jak dla mnie, najlepszym kawałkiem jest 'Echo miasta', ale szczerze mówiąc, wszystko tu jest co najmniej dobre. 
    'To pierdolony zamach'! Mózg rozjebany. Poważnie, jest dopiero marzec, ale ja już wiem, że to sztos na top nielegalny roku. Świetna płyta, powracająca 20 lat wcześniej, ale brzmiąca niezwykle świeżo. Propsy dla Ostrołęki w tym bezbarwnym dla rapu roku jak błoto...

OCENA: 5\6


niedziela, 23 marca 2014

WACHU & GETASOUND - Z INNEJ PERSPEKTYWY

nielegal 2014

1. Intro
2. Mogę mieć  feat. GOMEZ 
3. Dom
4. Pudełko czekoladek
5. Czarne charaktery
6. Kim jesteś
7. Zły świat   feat. MKL
8. Kiedy odejdę
9. W poszukiwaniu szczęścia
10. Veni vidi vici
11. Emocje
12. Uncja
13. Butelka   feat. GOMEZ
14. Zabierz mnie tam
15. Outro

    Oxford nie jest chyba w Polsce, tak? Raczej nie... Ok, nawet na pewno, przecież byłem, widziałem. To co tu robi produkcja z Anglii? Spoko, przecież nasza emigracja też sporo nagrywa, że wystarczy wymienić Emena i Ducha z Manchesteru... Tu mamy jednak inny klimat - Wachu to człowiek, który pochodzi z Legionowa, ale w UK siedzi już dekadę. Skumał się on z GetaSound i Zbylem, który materiał zmasterował i tak powstała kolejna nasza produkcja na obcej ziemi.
    Możecie znać GetaSound z albumów Kali'ego i zgodnie z oczekiwaniami, jest to muzyka na wskroś nowoczesna. Na szczęście wciąż osadzona w tradycji rapu, bo nie ma tu dwuminutowych przerw w perkusji, kiedy rapper musi jechaś na linii skrzypiec... Na szczęście bit słychać cały czas, czasem nawet bitbox, czasem wchodzą skrecze od Dunara... Nie każdy podkład do mnie trafił, nie każdy mi sie podobał - powiedzmy, że jest pół na pół. Bo z jednej strony jest fajny 'W poszukiwaniu szczęścia', z drugiej ciężkostrawny 'Kiedy odejdę'. Nie ma tu raczej sampli, Geta, jak mi się wydaje, wszystko robi własnoręcznie, tworząc podkłady na syntezatorze, sprzęgniętym z komputerem. Zatem muza daje radę, choć szału nie ma.    
    Wachu ma lekko zdarty głos i taki klasyczny, powiedziałbym, flow. Wiecie, leci od werbla do werbla, łątwo wtedy pisać wersy. Brzmi to nieco oldschoolowo, ale nie jest to bardzo istotne, zwłaszcza, że Wachu ma niezłą barwę głosu i fajnie się go słucha. Co więcej - teksty ma bardzo życiowe, z pozoru dość proste, ale bynajmniej nie prostackie, potrafi dać celny hasztag i trafnie spuentować temat - a przecież sztuką jest napisać tekst prosty, ale dobry. Wachu jest na bardzo dobrej drodze, bo ma jakąś łatwość składania wersów niezamotanych, ale i nie głupich. Napisałem, że na 'dobrej drodze', bo jeszcze zdarzają się tu tekstowe wpadki z rymami po linii najprostszego oporu, choć ja osobiście widzę miejsce na progres. Również w kwestii techniki, bo  o ile Wachu rymuje sam, jest ok, ale kiedy wchodzi Gomez (z którym przygotowują obaj projekt), to wyraźnie słychać, kto jest lepszym rapperem. Wachu opowiada o trudach życia, nie tylko tego na emigracji, ale w ogóle. I nie są to jakieś uliczne bzdety, choć jest kawałek o czarnych charakterach, to przecież nie jest to historia o samym Wachu. Życiowe problemy, z którym trzeba dać sobie radę w taki, czy inny sposób. 
    Hmmm... Mam problem, aby jednoznacznie opowiedzieć się za lub przeciw płycie. Może inaczej: płyta na pewno nie jest zła. Zastanawiałem się tylko przez 50 minut odsłuchu plus kilkadziesiąt kolejnych w celu dania sobie czasu na obiektywną ocenę, czy taki album ma rację bytu. Bo jest to płyta dość przeciętna - całkiem porządna, ale brak tu jakichkolwiek punktów zaczepienia. Ale niby takich porządnych płyt jest sporo każdego roku, to jednak Wachu jest rapperem wystarczająco charakterystycznym, żeby go dostrzec i docenić - pomimo jeszcze ewidentnych braków. Ja będę obserwował na bank, bo coś z tego może być. Na razie...

OCENA: 4-\6


sobota, 22 marca 2014

KAMEL - W MIĘDZYCZASIE

nielegal 2014

1. Bezpośrednio 
2. Oldschoolowy typ, newschoolowe flow II 
3. A niby skąd... 
4. Zrób to 
5. Basstards   feat. DANT, MOPS BEBSKY
6. Królowie życia 
7. Niewyparzony jęzor   feat. CIECH
8. CHMTO     feat. DONDI, DANNY
9. Wiem swoje    feat. BEMER, BAS TAJPAN
10. Tata będzie zły 
11. Szyderap 
12. Uciekam    feat. PEUS
13. Czilaxx     feat. ŚWIR
14. Polska Gościnność   feat. HK RUFIJOK, SKORUP, ŁYSONŻI, BU, WINI
15. Klubbing 
16. Nieważne gdzie   feat. ŁYSONŻI, ESKO
17. Zamach     feat. REVO
18. Szaleństwo 
19. Zdeterminowany (prod. Duck,   feat. WU, MORAL
20. XXL 

    Od czasów Drogi Kamelita minęło już, jeśli dobrze liczę, ponad rok. Od tego czasu Kamel nagrał cały wybór numerów, z którego najciekawsze trafiły na 'W Międzyczasie'. To po prostu kawałki nagrane w międzyczasie z różnymi osobami - a są wśród nich nawet takie dość zaskakujące.
    Widać z tego, że Kamel w dalszym ciągu szuka swojej drogi Kamelita, bo obfitość ludzi, z jakimi tu współpracuje, jest olbrzymia. Weźmy producentów: jest ich aż dziewięciu! Melobeats, Pawulon, Czarlson, PTK, Pewny, Juicy, Pneumonia, Duck i MarioKontrargument dali dwadzieścia traków, które w sumie trwają ponad 80 minut. I jest to ogromna porcja nowoczesnych, bangerowych podkładów, które nie są na szczęście rozlazłe, ale pchają ten trap jak żuczek gnojarek swoją kulkę. Choć z drugiej strony Czarlson opiera swoje podkłady czy to na rockowym klasyku ('Zrób to'), czy na innych rzeczach, co brzmią bardziej klasycznie. Pewny zaś oparł jeden numer na Kombi ('Królowie życia'), Juicy nadał 'Polskiej gościnności' nieco folkowych klimatów, ale jednak zdecydowana przewaga jest po stronie tych cykających, syntetycznych bitów. Nie zawsze jestem fanem tego typu rapu, ale wyznać w tajemnicy muszę, że dobór muzyki Kamelowi się udał. Dzięki temu, że są tu podkłady nieco inne od typowego trapu, nie jest to nudne i męczące - wszystko się balansuje i równoważy. Wbrew moim spodziewaniom, jest fajnie - poza jednym tragicznym podkładem, gdzie nic się nie składa - 'Szaleństwo' MarioKontrargumenta to nie jest coś, czego da się normalnie słuchać.     
    Kamel to taki 'oldschoolowy typ z newschoolowym flo', jak o sobie mówi, a jego broń to niewyparzony jęzor. 'To nie jest tak, że mam tu jakieś turbometafory, daję tu rap, który chce ci przypierrrdolić' - i tak jest. Nie ma tu miejsca na jakieś ciężkostrawne rozkminki społeczno-psychologiczne, nic z tych rzeczy. To czas na jebanie słabych i hejterów, odgryzanie się wrogom i lansowanie się w klubach i tym podobnych przybytkach. Kamel pluje rymami, leje wódę i obraca niunie - to płyta raczej do baunsu i zabawy, niż do siedzenia z ciepłą herbatą w papuciach i kontestowania zachodu słońca. Kamel lubi opcje niegrzeczne, zatem jest ostro. Przy okazji rapper dobrał sobie na majki gości - niektórzy wydali mi się nieco zaskakujący, ale to wcale nie znaczy, że to źle, lubię niespodzianki. Świetnie weszli w swą opowieść o tradycyjnej biesiadzie Rufijiok, Skorup i Wini, choć i Bu i Łysonżi wcale nie są tu gorsi - to chyba najfajniej bujający numer na płycie. Niejaką niespodzianką był styl, w jakim wszedł na bit ciech - mnóstwo hasztagów, trapowe flow (jest coś takiego?) - nieco inne oblicze tu przedstawił. Nieźle również dali radę Dondi wraz z Dannym, choć taki Bas Tajpan, mimo prób zatuszowania nieporadności na tym podkładzie, wywalił sie na pysk na chodnik. Bęc. Z drugiej strony jest Bebsky ze swoją świetnie pojechaną zwrotką, a dawno niesłyszany Moral, jak zwykle, nie bardzo potrafi rymować i jest tu zupełnie zbędny, bo te piaskownicowe rymy dobre były 20 lat temu. W Bangladeszu.
    Po pierwszym albumie myślałem sobie - no ok, całkiem zdolny jest koleś, ale mnie nie powala... Po czym rok później, z tych luźno zebranych numerów, jasno wyłonił się świetny nelegal. Jeśli tak ma się robić njuskul, to ja mogę to brać. Nie ma rozlazłych, syfiastych muzyczek, które zamulają system - jest czysty konkret. Mocne teksty bez owijania w niepotrzebną bawełnę, brak zadęcia - lecz znajomość swojej wartości... Mnie to wzięło, a ja to biorę. Weszła mi ta płytka i tyle.

OCENA: 5-\6


piątek, 21 marca 2014

DOMALAK - W OCEANIE MOICH MYŚLI

nielegal 2014

1. Intro
2. Droga donikąd    feat. EWELINA WILSKA
3. Nie udawaj 
4. Oto Ja    feat. JUSTYNA RUTKOWSKA
5. Skit 1
6. Kiedy odejdę    feat. KASIA WŁODARSKA
7. List do T    feat. KARI B.
8. Bezsenni kamraci
9. Skit 2
10. Wybaczyłem    feat. MARTA KALICKA
11. Wędrówka z diabłem
12. Gdyby nie Ty    feat. KASIA BIEŃSKOWSKA
13. Nie ma mnie tu 
14. Skit 3
15. Miałem sen    feat. OLGA PRUSIK
16. W oceanie moich myśli   feat. EMILIA WITKOWSKA
17. Ostatnie pożegnanie    feat. OLIWIA DYLEWSKA
18. Outro

    Nasielsk to raczej nieduże miasto, słynące raczej z węzła kolejowego, niż ze sceny rapowej. Jednak najbardziej znany jej przedstawiciel, Domalak, wydał właśnie swój czwarty materiał. To nie jest Twój pierwszy lepszy małomiasteczkowy album - Domalak w zasadzie rządzi nasielskim środowiskiem rapowym: organizuje koncerty, robił grafiti... Człowiek orkiestra.
    Na muzyce bym się nie skupiał za bardzo, gdyby nie jeden fakt. Domalak, jak domyślam się, ma kłopoty ze znalezieniem w Nasielsku i okolicach producenta, a jest za mało znany na pokuszenie się o znalezienie jakiegoś fejmowego bitmejkera. Dlatego całość ściągnięta jest z freeshare'ów i pewnie nie byłoby o czym mówić, gdyby nie to, że Domalak nie poprzestał li tylko na zaciąganiu bitów, ale zatrudnił Dominikę Cienkowską, aby dograła w trzech numerach partię skrzypiec na żywo. Zresztą, nawet te ściągnięte podkłady, przyznać trzeba, wybrane są dość starannie, nie rażą produkcją na odwal się, choć czasem denerwują tagami producentów i są do siebie irytująco podobne. Wszystko  brzmi bardzo melancholijnie, trochę jak podczas wieczorku poetyckiego przy ognisku.
    To, co u Domalaka wychodzi na plus, to teksty. Spokojnie mógłby się zatrudnić jako scenarzysta do Barw Szczęścia albo pisać tomiki natchnionych wierszy. Przy czym jego głos i flow są dość niskie i niespieszne, co daje nam materiał dla nastolatek w rozciągniętych swetrach i płaczących, kiedy oglądają pieski w internecie. W sumie, kiedy słyszałeś jeden kawałek, dokładnie wiesz, co będzie dalej, bo wszystkie są bardzo podobne. Do tego w większości występują wokalistki, co wzmaga rozlazłość i romantyczność brzmienia. Domalak opowiada to o swoim życiu, miłościach i zawodach i robi to wprawdzie inaczej, niż inni, ale... Liryka na albumie jest tak smętna, że miałem cały czas wrażenie, że do rapowania zatrudniono Michała Bajora. Nie byłem w stanie wysłuchać wszystkiego w całości.
    Naprawdę, jest to album wyjątkowy - pełen rozkminek, melancholii i osobistych ekshibicji, ale wszystko zlewa się w jeden, długaśny utwór o tym, jakie życie jest często niesprawiedliwe, jaka miłość jest trudna, bla bla bla. W zamyśle na pewno ma to poruszać i wzruszać, ale mnie osobiście już w trzecim numerze zaczęło wkurwiać. Nie dałem rady, sorry Domalak.

OCENA: 2+\6


czwartek, 20 marca 2014

MED MC - TERAZ ALBO NIGDY

nielegal 2014

1. Intro 
2. Teraz Albo Nigdy 
3. Bujaj Się     feat. BU
4. Miałem Sen    feat. JAN WYGA 
5. Pod Sufitem
6. Reklamy    feat. MAJKEL 
7. Ciężkie Powietrze
8. Gdzie To Jest?
9. Perspektywy
10. Lecz Się
11. Wehikuł Czasu
12. A Miał Być Chill 
13. Outro

    Med Jest Tylko Jeden. To nie ważne, że nic o nim nie słyszałeś - w skupieniu pracował od 2011 nad swoim albumem, co rusz zmieniając wersje. Zresztą, zajęty jest zazwyczaj dziennikarzeniem. Tym razem jednak, na początku 2014, wyszedł jego pierwszy materiał, zrodzony z pasji, nie dla hajsu, jak mniemam. 
    Te bity wykonał Szpalowsky - wszystkie. Sam Med określa to brzmienie jako 'syf z połowy '90 lat', choć to tylko pół prawdy. Owszem, klimat jest taki bardziej złotoerowy, ale wyraźnie słychać, że to nie to samo. Szpalowsky dodaje sporo od siebie i choć częściowo słyszymy wrzuty jakby żywcem wyjęte z klasyki, to jednak różnicę robią basy i dodatkowe dźwięki, po których wyraźnie da się poznać, którą mamy dekadę. Z drugiej strony taki 'Miałem sen' odnosi się w linii prostej do francuskich złotoerowców, produkowanych przez Jimmy Jay'a, czyli Menelika, a może i MC Solaar'a. A 'Reklamy' fajnie kiwają głową samplami z jakiegoś bluesa. Szpalowsky udowadnia swoje umiejętności, tworząc w sumie klasyczny rap, oparty na fajnych samplach, ale przekształcony na dzisiejsze brzmienie, zachowując jednak dobry smak i ten bumbapowy flejwor. Producenta wspomagają w kilku kawałkach DJ Ace i DJ Flip. 
    Med brzmi, trzeba mu przyznać. Ma niezły głos i fajny flow, który płynie po bitach i który nie odrzuci Cię od głośników. Okazuje się, że rapper, poza stylem, obdarzony jest również niezłym piórem i potrafi pisać fajne teksty - przy czym używam słowa 'fajne' z obrzydliwą premedytacją. Med ma sporo dystansu, nie tylko do rzeczywistości, ale i do siebie i jego opowiastki o szalonym śnie o kawałku z Jankiem z Afrontu, czy o reklamach wywołują lekki uśmiech i kiwanie łbem do bitu. Nie znaczy to, że Med nie potrafi mówić o poważnych rzeczach, bo i takie numery tu znajdziemy: 'Ciężkie powietrze', czy 'Perspektywy' to nie żadne dykteryjki, tylko ciężkie rozkminki życiowe: patologia, fatalny stan służby zdrowia, perspektywy dla młodych w Polsce... Wersy są trafne Goście są tylko trzej - i dobrze. Dobrze, że tylko, znaczy się. Bo Bu jest zupełnie zbędny, Majkel powiedzmy, że dał radę - no i Wyga, który wypadł tu najlepiej. Ale gdyby Med został sam na albumie, nic na tym by nie stracił.
    No i mamy 'fajną' płytę od rappera o którego w życiu nie słyszałeś... Trafione podkłady Szpalowskiego i dobra zawartość liryki Meda tworzą nam bardzo udany album, którego na pewno warto posłuchać. Osobiście polecam - mimo, że nie urywa dupy, ale za to kiwa głową.

OCENA: 4\6

POSŁUCHAJ SE

środa, 19 marca 2014

BEZCZEL - SŁOWO HONORU

Proforma 2014

1. Intro
2. Bene Nati
3. Potęga Podświadomości #Joseph Murphy   feat. ZEUS
4. W Głębi Duszy
5. Nie Miej Za Złe Mi
6. Vis 'A' Vis    feat. KROOLIK UNDERWOOD
7. Czarne Róże
8. Lukrowany Fałsz    feat. GRIZZLEE
9. Paleta Bladych Uczuć
10. Aureole
11. Kliczko     feat. KAEN
12. Będą
13. Krav Bragga
14. Na Przekór     feat PTP, FABUŁA
15. Husarz
16. Outro

    Zeszłoroczny 'A.D.H.D.' był świetnym albumem - umieściłem go wszak w moim Top 20 2013. Rapper z Fabuły przez ten rok nie zasypiał gruszek w popiele, tylko kuł żelazo póki gorące. Dzięki temu dostajemy nowy solowy album, który już zdążyć wywołać pewne kontrowersje, zwłaszcza u kolesi z bólem dupy na Kaena - ta ksywka ma chyba drobnym drukiem dopisane 'hejt mi nał'...
    Styl muzyki nie powinien zdziwić nikogo, bo raz, że Bezczel przyzwyczaił nas do swojego nowoczesnego brzmienia, dwa, tacy producenci, jak Poszwixxx, Świerzba, Bob Air, Marek Kubik, Rockets Beats, Welon, Kaszpir czy SoDrumatic zapewniają mocne uderzenie syntetycznego rapu. Do pary z nimi wosk drapią DJ Perc, DJ Taek, DJ Danek oraz DJ Gondek. W zasadzie da się łatwo odróżnić producentów. Świerzba ma podkłady bardziej surowe i oszczędne, choć na wskroś elektroniczne. Szczerze powiem, że leżą mi one średnio... Poszwixx idzie raczej w bangery z mocnymi perkusjami i znacznie bardziej zdecydowane. Co poniektóre kawałki jednak idą wręcz w pop, tak jak 'Vis a vis' od Kubika to już numer godny Brodki, ale przecież jest tu również 'Lukrowany fałsz' i kilka podobnych numerów. Zaczęło to śmierdzieć Drejkiem na kilometry, czego nie zniesę. Jeszcze może Bober z 'Paletą...' wypada mniej blado - najlepszy bit paradoksalnie dał SoDrumatic, którego rozmymłania nie znoszę - tu jednak dał żywy, czysto rapowy trak 'Aureole'. Drugim konkretem jest 'Kliczko' od Rockets Beats. Podkład znaczy. Dopiero końcówka albumu brzmi jako tako. Ale to za mało.     
    Bezczel mnie bezczelnie rozczarował. Nie dlatego, że stracił flow - dalej ma niezłą technikę. Nie, żeby zaczął pisać jakieś asłuchalne pierdoły albo popieprzyły mu się hasztagi, skądże, dalej warto śledzić jego przemyślenia. Tyle, że Bezczel zaczął być rzewny, a co gorsza próbuje wzruszać. Gdzie ten wyszczekany rapper z panczami jak Kliczko? Siedzi martwy, 'gdzie cichy płacz matki i głuchy szept cmentarza'. Weź, tu jakieś czarne róże, tu aureole, ale nie miej mi za złe... Będę miał. Przykro mi, można mówić, że Bezczel stał się dojrzały, że mówi o rzeczach ważkich, ale niga pliz. Echa dawnej świetności słychać w najlepszych numerach na płycie: 'Aureolach', 'Husarzu' i 'Kliczko', gdzie mamy te siłę i bezczelność. No dobra, 'Kliczkę' zjebał trochę Kaen słabymi refrenami i podróbką stylu dwusławowego - nie tylko ma tu astkowy flow, ale i próbuje hasztagować jak chłopaki. Zresztą, w ogóle goście są mało trafieni, może poza Zeusem, który w sumie też nie urzekł nawijką. Kroolik i Grizzlee są tutaj straszni, PTP ani Fabuła nie pokazali zupełnie nic...     
    Co się w tym 2014 dzieje? Kończy się marzec, wyszło kilkanaście płyt na legalu, a pomijając może dwie, większość to totalna kiła. Liczyłem chociaż na Bezczela, ale ten udaje Verbę, zamiast trzymać się wyznaczonego rok temu kursu. Pierwsza połowa płyta nadaje się raczej do PoloTV, dopiero końcówka to powrót do starej stylówki, choć też nie jest to bardzo przyswajalne. 

OCENA: 3\6


wtorek, 18 marca 2014

YEZ YEZ YO - 10 PIĘTER

Music Pro 2014

1. Zrozumiesz
2. 10 Pięter
3. Wyjazdy Po Za   feat. TITO TOBI
4. Mani-Festy
5. Komple-Menty    feat. DEYO
6. Rywalizacja    feat. TOBI
7. Przerwana Cisza
8. Zacznij Sobie Ufać    feat. MASSEY
9. Prosto Z Grodu Kraka    feat. TOBI
10. Kocham To Państwo
11. To Jest Ten Rap     feat. RX
12. List Do Syna    feat. TOBI
13. W Teatrze Swego Życia

    Yez Yez Yo jest jednym z tych składów, co choć nie mają wiele fejmu ogólnie, zbierają szacunek i w pewnych kręgach są wręcz kultowe. Po paru ładnych latach przerwy, Dejo, WZR i Żółwik powracają z długo oczekiwanym materiałem swojej, bodajże piątej już płyty. Sądząc z zapowiedzi, ma to być coś zupełnie nowego...
    Szczerze mówiąc, nic nowego tu nie znalazłem. Produkcją, jak zwykle, zajął się Żółwik, tym razem z pomocą Toba, który również odpowiada za stronę techniczną projektu. Podkłady tu nawet nie są złe, choć jest coś z nimi nie tak. To swoista mieszanka nowoczesności, g-funku, typowej dla Polski muzyki ulicznej, czasem klasyki. Brzmi to dziwnie niepełnie i niepewnie, choć znalazłem bity, które są nawet mocne, zwłaszcza 'Mani-festy', kiedy już wejdzie perkusja, czy 'Komple-menty'. Wszystko jest zagrane w studio, nie zanotowałem istnienia żadnych sampli - sama elektronika, czasem bardziej, czasem mniej nachalna. W zasadzie ciężko pisać mi o czymś, na czym próbowałem się skupić, a co uparcie starało się przejść obok mnie...
    Wprawdzie rapperzy na albumie nie dają specjalnie ciała, nie gubią się i nie kaleczą słuchu, piszą teksty, które ujdą, ale... Główne skrzypce gra tu Żółwik i choć miało to być ponowne zjednoczenie 3Y, to WZR i Dejo pojawiają się rzadko - pozostał tylko szyld YYY. I niby poruszane są tu dość ważne treści, typu emigracja za kasą, najważniejsze rzeczy w życiu, kondycja polskiego państwa, czy manifest ojcostwa, to jest to dziwnie nijakie i pozbawione ognia. Tak samo, jak z muzyką, staram się słuchać, a kawałek na siłę stara się zmienić kurs. Nie ogarniam. Do tego Massey, który twierdzi, że o mało brakowało, że 'na stałe byłby już miękkim sandałem'. Kto tego chłopaka dopuszcza do mikrofonu? Reszta gości trzyma poziom Żółwika, więc nikt się tu nie wybija.    
    Płyta zadziwiająco pozbawiona jest jakiegoś magnetyzmu. Jest płaska jak cycki anorektyczki. Nie ma tu kompletnie nic, co mogłoby przykuć uwagę, jest to materiał totalnie bezpłciowy. Bo przecież nie jest to zły album. Ale do dobrego mu sporo brakuje.

OCENA: 3\6


poniedziałek, 17 marca 2014

SZMEKU - POETA Z BLOKÓW

Federacja Progres 2014

1. Tu Chodzi o muzykę    
2. Póki serce bije    
3. Wiem że potrafisz    
4. Różnie bywa    
5. Turbulencje    
6. Poeta z bloków    
7. Jeśli sięgnąłeś dna    
8. Mc    
9. Szybkie dorastanie    
10. Niech to buja    
11. Chrzest    
12. Ja i ty    
13. Wywołuję obłęd    
14. Nie zostawaj z tyłu

    Kimże u diaska jest Szmeku? Podobno działa na scenie już 12 lat, czyli zaczął w wieku... 11! To ciekawe, ale w sumie scena w Pile nie jest zbyt znana w kraju, więc może mi umknęło, tak samo, jak nagrywki jego składu, ZME Klan... No cóż, sam o sobie pisze, że gra gangsta rap, więc już przed wysłuchaniem zacząłem się zastanawiać, jaka to poezja z bloków tu jest grana...
    Produkcją albumu zajęli się producenci, których znamy z licznych produkcji ulicznych (ładnie wyszło). Jest tu NWS, Wowo i PSR, a także Dechu, Fatalbert i Lema. Jaka to muzyka? Typowa. Taka, jak zazwyczaj na produktów ulicznych: ciężka perkusja, głęboki bas, klawisze i nostalgiczne smyczki. Bez sampli, wszystko zagrane, co wychodzi różnie. Jest kilka udanych produkcji, nie powiem. Muzycznie do mnie trafił NWS z 'Szybkim dorastaniem', czy PRS z 'MC' . Reszta zwyczajna i przeciętna, bierzesz dowolną płytę uliczną i masz to samo. Zaraz, zaraz... Przecież to ci sami producenci, co wszędzie indziej, to pewnie dlatego...  
    'Siedzi we mnie poeta [...] nie liczę na zbawienie i pierdolę wróżby z fusów', BANG. Szmeku jest typowym poetą z klatki schodowej, 'głosem zwykłego człowieka'. Poeta to naturalnie określenie umowne, bo liryka jest tak prosta, jak 'oddycham płucem, wiadomo, myślę mózgiem'. Łał. Niby flow chociaż ma ok, jednak zbyt wiele razy wywraca się na werblach, bo nie wyrobił się z ilością słów albo oddechem. Nie no, co tu dużo mówić, to jest po prostu słabe. Typowe pierdolenie ulicznego rappera o znaniu swojej wartości, ciężkim życiu, rapowaniu... 'Wrogów chujem częstuje, robi to nienagannie'. Ale skoro Szmeku działa na scenie od 12 lat, to mógłby się kurwa chociaż nauczyć dobrze rymować, do ciężkiej cholery.
    I znowu znajdą się koledzy Szmeka, którzy stwierdzą, że to tak ciężki przekaz, że go nie rozumiem, bo mam 10 lat i niech spierdalam słuchać Tedzika. Nie zmieni to w ogóle faktu, że takiego gówna nie powinno się wydawać na legalu, bo to wstyd. I rozumiem, że Szmeku mówi, że to nie dla pieniędzy, bo kto wywaliłby 30 zeta na ten syf? Doceniam kilka podkładów, za to nieco zawyżona ocena. I okładka mi się podoba.  

PS: 'nie zeszłem na manowce' żondzi... Albo 'ulicznych chrzestów możesz mieć wiele' - kto kurwa dopuszcza analfabetów do mikrofonu?

OCENA: 2-\6


niedziela, 16 marca 2014

TADEK - NIEWYGODNA PRAWDA II. BURZA 2014

Fonografika 2014

1. Wolność I Niezawisłość
2. Major Łupaszko Cz.1
3. Moja Mała Dziewczynko Z Ak Cz. 1
4. Powstanie I863
5. Sztafeta Pokoleń
6. Bestie
7. Zbrodnie Upa
8. Jan Łożański 'Orzeł' Cz.1
9. Dziadunio
10. Moja Mała Dziewczynko Z Ak Cz.2
11. Żołnierze Wyklęci Cz.1
12. Inka
13. Generał Nil
14. Rotmistrz Witold Pilecki
15. Żołnierze Wyklęci Cz.2

    Po rozczłonkowaniu się Firmy okazało się, że jej członkowie zajęli się solowymi karierami w bardzo różnych kierunkach, kazdy w takim, o który byś ich nie podejrzewał. Tadek poszedł ostro w rap patriotyczny i na początku roku druga część jego Niewygodnej Prawdy wyszła jako dodatek do Gazety Polskiej, dopiero potem Fonografika wypuściła ją jako zwyczajny album. Towarzyszą mu koncerty, spotkania z kombatantami, wystawy, przeglądy i różnorakie happeningi. 
    Większość nowych kawałków (bo przecież 5 ostatnich, to nic innego, jak powtórka z części 1) wyprodukował Zich. Oprócz niego są tu jeszcze Webster, Paff, KRH i Boesebeats. To wszystko jest na wskroś nowoczesnym rapem, bangerowym i syntetycznym, któremu oczywiście daleko do trapów i dubstepów, bo to nie jest publikacja komercyjna sensu stricto. Podkłady, w brzmieniu nieco naładowane patosem i monumentalne, mają stanowić tło dla Tadka, łupiącego twardo historyczne teksty o Polskim patriotyzmie. Którykolwiek to producent, klimat jest podobny: ciężkie bębny, elektroniczne melodie na niskich dźwiękach - kojarzy mi się ta muzyka z architekturą socjalistycznych budynków rządowych (oczywiście bez konotacji politycznych). To ciężka, zawiesista muza, gęsta jak kisiel, dająca wrażenie oglądania programu na TVP Historia.
    Tadek ma wokal i flow dość toporne i tak właśnie łupie nimi w łeb słuchacza, wbijając prawdę historyczną. Cała płyta wypełniona jest patriotycznymi treściami, opowieściami o zwycięstwach, począwszy od powstania styczniowego, aż po lata powojenne. Dowiemy się, kim był dowódca 5 Wileńskiej Brygady AK major Szendzielarz 'Łupaszka', zamordowany przez NKWD, kim był kurier Komendy Głównej AK Jan 'Orzeł' Łożański, rotmistrz Pilecki, jak to było z Ukrainą... Do tego znajdziemy tu interpretację wiersza 'Dziaduś' Mieczysława Romanowskiego. I tu dochodzimy do sedna sprawy. To bardzo potrzebna płyta, poruszająca ważne tematy, próbująca konwencją zwrócić uwagę młodzieży na bohaterską historię kraju - i tu głęboki ukłon w stronę Tadka. Z drugiej jednak strony... Jakoś nie mogę sobie wyobrazić młodych ziomków, skandujących sobie 'mała dziewczynko z AK, nosisz tajne rozkazy, warkoczyki i sukienki'... Wiecie o co chodzi...
    Ciężko jest ocenić tę płytę. Jeśli chodzi o przekaz, to ciężko ją przecenić. Natomiast ileż razy tego można posłuchać? Raz? Dwa? To opowieści historyczne na natchnionych podkładach, których nie da się słuchać do poduszki, czy włączyć sobie w tle. Nie masz tu refrenów, które nakręcają numery. Nie ma skreczy, jest monotonny Tadek, trudne tematy, patetyczne podkłady. Biorąc wszystkie za i przeciw, postanawiam ocenę stonować i wypośrodkować.

OCENA: 3\6


piątek, 14 marca 2014

RADAR - R37TH

RRX Desant 2014

1. Kontra
2. Pstro
3. Poklask
4. Wieniec
5. Logosfera
6. Terrarium
7. R37TH
8. Nowy
9. Pozory
10. Taniec
11. Sucha Stopa
12. Oczekiwania
13. Szczypta Soli   feat. PEWNA POZYCJA, MAYON
14. Killa Bzzz   feat. DARK ENERGY, SKROBAK, 7th SWORDSMAN, ELVIS, ELFUE
15. Tragarze Marzeń   feat. FAZI, KOZER
16. Co Jeśli Nagle?
17. Bez Kontraktu
18. Puenta

    Radar, członek warszawskiego WSP, wydał właśnie swój trzeci solowy album. Pierwszą rzeczą, jaką napotykamy, to okładka, która... nie wydaje się najtrafniejszym pomysłem, bo raz, że ciężko się dopatrzyć, kto zacz, dwa, że jest... hmmm... trochę surowa. Ale w końcu płyt się słucha, a nie ogląda (choć lubię również okładki, bo to stanowi komplet ALBUMU - wiecie, o czym mówię), to jednak poprzedni materiał Radara zainteresował mnie na tyle, żeby nie przesadzać z krytyką okładki.
    Ta płyta to w sumie duet - o ile na majku jest Radar, to za konsoletą siedzi od początku do końca 7th Swordsman - pewnie zresztą stąd taka okładka, a nie inna. 7th Swordsman to członek kolektywu USSRM, czyli Universal Secret Society of Ronin Monks - coś w klimacie podziemnego, międzynarodowego dziecka Wu Tang. I taka to właśnie muza, jak określa ją nazwa. Ciężkie perkusje, sample pobrane z filmów o wojnie w Wietnamie i z różnych zadziwiających rzeczy i klimat toczących się czołgów i parujących lasów podzwrotnikowych, gdzie zatopione są szkoły wschodnich wojowników. Medytują, walczą, ruszają na zwiad w lesie - wszystkie te akcje łatwo dają się znaleźć na tej płycie, której słucha się nieco tak, jak ogląda dzieła azjatyckich mistrzów kina: świetna atmosfera, trochę dłużyzn, doskonałe momenty, idziesz po herbatę. Mam na myśli, że te podkłady są naprawdę dobre, choć mało odkrywcze technicznie - ot, zapętlone sample grają ładnie na jednostajnych perkusjach. Czasem wejdą skrecze, drapane przez Maupę, ale nie wywołują one dreszczy emocji.
    Radar nie jest typowym rapperem ulicznym - na jego szczęście. Nie jest tak jednostajny, jak muzyka, ale z drugiej strony, mógłby się zdecydować, czy rymuje w taki, czy inny sposób, bo rzec można, że ile kawałków, tyle Radarów. To daje zachrypnięty growling, to znowu jedzie gładko... Nie zawsze też rymuje dobrze - przykładem pogubienia się na bicie jest kawałek 'Pozory', gdzie ilość potknięć przewyższa średnią płytową. Jednak pozostałe numery mają swój urok, choć wersy nie należą również do czołówki poetyckiej sceny. To hardkorowe rymy o życiu, polityce i społeczeństwie, jak i również o muzyce. Jest trochę ciekawych spostrzeżeń, parę trafnych rymów, jednak Radar jest przez większość czasu równie monotonny, jak muzyka. Takie 'to nie sialalala, tu rap napierdala'. Dopiero w drugiej części albumu pojawiają się goście, którzy wnoszą nieco odmienności, choć ani Jacol, ani Kowal z Pewnej Pozycji, ani Mayon z Warszawskiego Desantu, ani koledzy z WSP nie dali rady się popisać choćby poprawnymi wejściami. Wyróżnił się tylko Dark Energy z African Killa Beez - może dlatego, że rymuje po innemu... Zresztą, jeśli powiem, że Fazi jest tu najciekawszym gościem, to macie wyraźny obraz, tak? Dobra, Fazi naprawdę wypadł fajnie.
    To taki podziemny hardkor, który chyba przez przypadek znalazł się na legalu. To jest w sumie nawet niezła płyta, ale nieco mnie już pod koniec zmęczyła i zacząłem odczuwać, że mam powoli dość - głównie z powodu gości. Póki jechał sam Radar, było przyjemnie jednostajnie, bez dużych wpadek - po prostu podziemny rap grany. Porządny hardkor.

OCENA: 3+\6


czwartek, 13 marca 2014

KAEN - PIĄTEK 13-GO

Prosto 2014

CD 1
1. Intro
2. Piątek 13-go
3. Biały Śmieć
4. Pitbull
5. Kartka z pamiętnika
6. K-toś N-ieobliczalny (Porshe KaeN)
7. Bejbi K'naga skit I
8. Mów mi D.ave
9. Miałaś tu być
10. Dawaj z nami
11. Ballada o Dawidzie Starejki
12. Nie rozumiem fenomenu
13. Psychol

CD 2
1. Każdy kolejny krok feat. BRAHU
2. Patrzą na ręce   feat. TEMATE, SATYR, PARZEL, KIZO, RUFUZ
3. Mimo wszystko   feat. GOSIA KUTYŁA 
4. Setki kilometrów   feat. BEZCZEL, BOSSKI ROMAN
5. Nie ma miejsca   feat. RPS
6. Zbyt wiele feat. CHEEBA, WDOWA
7. Bejbi K'naga skit II
8. Muszę iść   feat. KROOLIK UNDERWOOD
9. Spójrz w lustro   feat. JURAS
10. Ona     feat. KAZ A.K.A BAŁAGANE
11. Zwyrodnialcy   feat. ZWR, BENY B
12. Do przodu
13. Outro

    Kaen to dość kontrowersyjny rapper - jedni go bardzo lubią, inni twierdzą, że to szmira i noskill. Tak, czy siak, drugi album Kaena ma szokować jeszcze bardziej, a co gorsza, jest podwójny. Na pierwszej płycie znajdziemy solo produkcje, na drugiej kawałki z gośćmi. Założenie może i zacne, ale biorąc pod uwagę fakt, że albumy dwupłytowe najczęściej ssą... Powiedzmy sobie delikatnie, że nie spodziewałem się szału uniesień.
    Pierwszą płytę, tę solową, w całości wyprodukował IVE. Co tam pierwszą, również drugą - z jednym wyjątkiem: numer 'Ona' zrobił Donatan. Muzycznie więc jest bardzo spójnie: IVE postarał się o podkłady w większości ciężkie, ale w konwencji klasycznej. Określiłbym je jako mieszankę klimatów z albumów Eminema, Insane Clown Posse, Necro z pewną nutką własnej inwencji. Czasem pojawiają się solówki na elektrycznej gitarze, czasem klawisze, czasem smyki, ale to wszystko jest w miarę pozostająca w brzmieniu. Nawet te bity się nie nudzą, choć kiedy wbija Donatan, słychać różnicę poziomów...  Podsumowując, podkłady są porządne, dobrze wpasowują się w klimat albumu i Kaen do nich pasuje.  
    Podejrzenia Kaena o psychofaństwo i kserowanie z Eminema jest... mocno trafne. Chociaż przyznam, że od poprzedniego albumu jego styl ewoluował, to jednak nie da się uniknąć wrażenia, że słuchamy polskiej kopii Marshalla Mathersa. Różni się od oryginału przede wszystkim nieco wyższą barwą głosu i lekką nosowością, ale technicznie jest wciąż bardzo podobny. Jeśli już mowa o technice, to trzeba Kaenowi oddać, że ma to flow, którym potrafi płynąć dość długo, składając kaskady wręcz rymów, zakończonych na tę samą sylabę. Czy to ma sens, to już zupełnie inna historia. Czasami, aby się rymowało aż tyle razy, rapper wręcz bełkocze, wypluwając steki bzdur, podanych wprawdzie świetnie stylistycznie, acz bez znaczenia. I owszem, trafiają się momenty, gdzie wersy składają się w jakiś rozumny potok słów, dzięki czemu tej płyty da się słuchać. Część z kawałków jest nieco drastyczna lub obrzydliwa, bo przecież Kaen stara się trzymać w konwencji horror core a la Eminem. Leje się krew z odciętych kończyn i sperma na cyce, Kaen opowiada o nienawiści do ojca i ciężkim dzieciństwie, o swoich perwersyjnych marzeniach seksualnych... Bo Kaen to 'psychol, złego dotyku syndrom', wiesz, ten jebnięty typ, co ma wywoływać dreszcze. Czy wywołuje? Cóż, nie zawsze, a jeśli już, to te dreszcze to nie rozkosz, czy strach, tylko obrzydzenie albo zażenowanie. Druga płyta przynosi zdecydowaną zmianę klimatu i jakości, a to głównie z uwagi na to, że w każdym traku są jacyś goście - i to bardzo różni. Najlepsze wejścia zanotowali zdecydowanie Bezczel i Wdowa, ciekawie zmiękczająca Kaena. Jednak również dzięki  takim osobom, jak toastujący Cheeba, śpiewająca gosia Kutyła, czy Kroolik, słyszymy nieco odmienną twarz Kaena.   
    Naprawdę dałoby się z tego zrobić jedną, dość dobrą płytę. Można odżegnywać Kaena od czci i wiary za to kopiowanie Ema, ale obiektywnie nie jest on aż tak słaby. Wypełnia pewną niszę na naszej scenie, bo nawet jeśli weźmiemy pod uwagę scenie horrorcore, to przecież Słoń robi to w zupełnie innym stylu, a osoby pokroju Kaczmiego są tysiąc razy bardziej zwyrodniałe. To taki nieco prześmiewczy, choć gorzki styl, który ma niby szokować, ale nie ma tu aż takiej kontrowersji. Chyba, że za kontrowersyjne uznamy podbieranie flow Eminemowi. Jednak, w porównaniu z pierwszą płytą, kolosalny postęp. Tej płyty już da się słuchać.

OCENA: 3\6 


środa, 12 marca 2014

O.S.T.R. & MARCO POLO - KARTAGINA

Asfalt 2014

1. Intro
2. Żywy lub martwy
3. Side Effects   feat. CADILLAC DALE
4. Kartagina  feat. LIL FAME
5. Więzień własnych granic
6. Hip Hop Hooligans   feat. HADES, MAIN FLOW, TORAE
7. Hołd Bloków Absolwentom 
8. Długi 
9. Nie słuchać przed trzydziestką
10. Shotgun (Moje zło to Twój wybór)
11. Dead Man Funk    feat. FIRST DIVISION, KOCHAN
12. What Is The Question
13. Garri Kasparow    feat. GREEN, KAS, ZORAK
14. Miejmy to za sobą
15. Przyjaciel diabła
16. Ostatni track
17. Outro

    Jeszcze parę lat temu takie kolabo było nie do pomyślenia. W sumie, nawet dziś ciarki chodzą po plecach. Ostry skumał się z jednym z najbardziej utalentowanych kanadyjskich producentów i nagrali razem płytę. Ba, nagrywali ją prawie 3 lata! Kiedy dowiedziałem się i projekcie, przyznam, że się zajarałem, ale trwało to jakiś czas i zdążyłem zapomnieć o sprawie. Po czym niedawno przyuważyłem album w sklepie i odpadłem. Już pierwszy rzut oka na wydanie płyty i od razu ogromny szacunek dla Asfaltu o aż TAKĄ dbałość o odbiorcę. Duża książeczka, teksty, zdjęcia, wszystko klimatyczne. Fantastyczna robota.
    Marco Polo to osobnik, z którym chcą współpracować najlepsi amerykańscy rapperzy. Weź pod uwagę, że napisałem 'najlepsi', a nie najbardziej znani. Ten nowojorski Kanadyjczyk wyraźnie fascynuje się klasycznym brzmieniem Wielkiego Jabłka i jego produkcje leżą gdzieś między Toronto, Pete Rock'iem i Premier'em. To ciepłe sample, zapętlone na perkusjach, tworząc razem bardzo płynne podkłady, dzięki którym unosisz się na powierzchni, dając się ponieść. Są tu bity tylko dobre, bardzo dobre i świetne. Do tych ostatnich dla mnie należą 'Garri Kapsarow', 'Długi', 'What is the question' oraz 'Kartagina'. Dodatkowego pieprzu dodają skrecze DJ Haem'a, wykorzystywanego prawie w każdym kawałku - to naprawdę świetne sety, często poprawiające klimat kawałków, bez których nie byłyby one aż tak ciekawe. Muzycznie, album to prawdziwa przyjemność.
    Ostry, jaki jest na majku, wiedzą wszyscy. Wszak ktoś kupuje jego płyty, tak? Wszak ktoś ściąga te empetrójki, tak? Jednak od jakiegoś czasu Adam nie przoduje, brzmi nieco tak, jakby nieco wypalił się lirycznie, wydając tyle projektów jeden za drugim. Owszem, zdarzają się mu naprawdę niezłe wersy, czasem wpadają marne, ale wynik i tak wychodzi na niezły plus. Tekstowo to w sumie nadal to samo, co na 'Haosie' i ostatnich albumach Ostrego - dużo socjologii, sporo obserwacji życiowych, nieco hip hopu w wersach... Adamowy standard. Poza Ostrym zaś mamy tu kilka bardzo udanych wejść - zwłaszcza Lil Fame z MOP pokazuje wyraźnie, że pomimo upływu lat, jest nadal w wybornej formie. Podobnie Main Flow i Torae, którzy pozostawili po sobie dobre wrażenie, tak samo, jak kanadyjscy znajomkowie Marco z First Division. Cadillac Dale dość często pojawia się przy Ostrym, śpiewając w refrenach. Z polskich gości... Trafił się nam tu naturalnie Had Hades z dość... kontrowersyjną zwrotką, jest Green . Jakby nie było, znaleźli się tu również koleżkowcy Ostrego z Tabasko, przemykając bez zauważenia.  
    Mamy przed sobą przealbum. Nie dlatego, że to jakiś przełomowy materiał, po którym będziesz klęczał i dziękował, bijąc łbem w #asfalt (ten hasztag, ziom!). ale nie da się ukryć, że w pewnym sensie jest to kamień milowy na naszej scenie. To już nie jest pojedynczy trak, na którym udało się upchnąć Jeru, Premiera, Craig'a G, czy innego WC. To już pełen album nagrany z gwiazdą rapu z Ameryki, wraz z udziałem innych, często legendarnych rapperów. Ale nawet abstrahując od swojej wyjątkowości - to po prostu cholernie dobry album.      

OCENA: 5\6


sobota, 8 marca 2014

GRUBE RYBY - CO TO ZA PROWO

Palmy Iz Da Army 2014

1. Achtung
2. Co to za prowo    feat. NOMAD
3. Cmentarz styli
4. Myśli wolne
5. Operacja Rolling Thunder
6. Woda radioaktywna
7. Miejsca zakazane
8. Pranie mózgu
9. Tramwaj no 9
10. Panzerfaust
11. Rozpad wartości
12. Otwieramy ogień
13. Ślepe spojrzenia
14. Rap weterani   feat. OPAT

    Jeżozwierz i ekipa Palm... To z jednej strony nieco karkołomny zestaw, z drugiej jednak, całkiem oczywisty, jeśli znacie podejście Jeża do robienia muzyki. Tutaj złączony z Chemicznym Adim, Nagashem i DJ Nuclear Brain Wash razem proponują drugą część hardkorowego projektu Grube Ryby.
    Oczywiście, producentem całości jest Nagash. I jak zwykle, mamy tu ciężkie, hardkorowe i bumbapowe bity. Perkusje walą werblami po mózgu, sample z przeróżnych rzeczy są doskonale pocięte i brzmi to w większości świetnie, obojętne, czy podkład oparty jest na klawiszach, smyczkach, gitarach elektrycznych, czy Bóg jeden wie, czym innym. Szczególne wrażenie robi podkład do 'Operacji Rolling Thunder' z refrenem z poruszającej, acz chyba zapomnianej piosenki Blackout o wojnie w Wietnamie: 'nie pytaj czemu krzyczę w noc, gdy bomby lecą na nasz dom, i napalm już ogarnia nas i nie wiem jak ci pomóc mam'. Dodatkową atrakcją są skrecze DJ Nuclear Brain Wash (co za nazwa, swoją drogą...), który jest coraz lepszy, a zwrócił moją uwagę zeszłorocznym 'Praniem Mózgu'. Tu, na płycie, poza wejściami w kawałkach, ma on również swój osobisty set na wosku. Ogólnie, w muzyce słychać szacunek dla Złotej Ery hip hopu, wiele sampli z klasyki nie tylko funku i soulu, ale i naszego big bitu, co jest bardzo fajne.    
    Rapperzy to Grube ryby podziemia warszawskiego, faktycznie. Z tym, że mają to w dupie, czy uważasz ich za dobrych, czy złych, oni po prostu robią swoje, co często przysparza bólu dupy u niektórych. Jeżozwierza nie trzeba nikomu przedstawiać, bo znany jest ze swojego świetnego flow, bezkompromisowości i porządnych tekstów - to przecież najbardziej fejmowy z rapperów tutaj. Militarna stylistyka, 'na laurach zostać, to nie moja droga'. Drugim z emce jest Chemiczny Adi, działający na scenie od czasów Układu Warszawskiego, a nawet jeszcze wcześniej - czyli... połowy lat '90. I to, że nie ma takiej rozpoznawalności w kraju, nie oznacza wcale, że jest gorszy od Jeżozwierza. Adi to złożony umysł, zaskakujący co chwila skojarzeniami, obrazoburczymi porównaniami i opisami. Czasem wywołuje on uśmiech ('kolejna akcja, przeprowadzona jak na pasach babcia'), czasem otwierasz gębę ze zdziwienia, czasem machasz głową z uznaniem ('mam styl tłustszy niż Flap, choć sam jestem chudszy niż Flip'). Najsłabszym ogniwem trójki, kiedy nie ma freestajlującego Tripa, jest Nagash, który choć jakimś wackiem nie jest, ale przy stylach Jeża i Adiego wypada po prostu blado ze swoim growlingiem. Powiedziałbym, że jego umiejętności wyglądają tak: wyborna produkcja, nie najgorsze teksty, a na końcu mało strawna stylistyka. Z gości mamy tu tylko dwie osoby: Nomad na otwarcie i Opat z nieistniejącej już grupy Versooz, na zamknięcie. Przyznam, że wejście Nomada, choć nie wszystko da się zrozumieć, bo wokal jest jakoś ciszej, jest niezłą bombą i robi wrażenie, Opat zaś wypadł również całkiem porządnie w kawałku u weteranach gry.
    Druga część Grubych Ryb jest sporo lepsza od pierwszej. Pod każdym względem, muzycznym i lirycznym. Jest to album, który warto sprawdzić, choć z zastrzeżeniem, że nie jest to łatwa muzyka. Jeśli lubisz hc i brak owijania w bawełnę, będziesz zadowolony, jeśli zaś wolisz trapy lub popik, to urwie Ci łeb przy samej dupie.

OCENA: 4+\6


piątek, 7 marca 2014

TEMZKI & ŚWIĘTY MIKOŁAJ - WIELKI POWRÓT

nielegal 2014

1. Wielki Powrót  feat. IGORILLA
2. Powoli
3. Do...
4. Ciasto
5. Ciasto (Roux Spana Remix)

    Temzkiego ostatnio słyszeliśmy dwa lata temu na wspólnym projekcie z Roux Spana. Święty Mikołaj zaś to nadworny producent Tu Wolno Palić, producent legalu Jeżozwierza i wielu innych rzeczy. Obaj zaś należą do wspólnego jazzowego projektu Vibe Quartet. Z tego wszystkiego powstał Wielki Powrót, który choć krótki, namieszał już w szeregach.
    Oczywistym jest fakt, że w tym duecie to Święty Mikołaj daje bity. No, poza remiksem od Roux Spana. Zatem to tylko cztery podkłady, utrzymane w tradycyjnym dla Mikołaja stylu - bo temu brakuje tylko grubego brzucha, wielkiego wora z bitami i krzywej lachy: wygląda na to, że Święty Mikołaj bardzo wziął sobie do serca ksywę, bo trzy miesiące po świętach dostaliśmy od niego wspaniałe, pełne jazzu, swingu i soulu kawałki i poczułem sie jak bachorek pod choinką. Bujające bity, na klasycznych perkusjach, ze świetnie dobranymi samplami - to wprawdzie tylko kwadrans, ale za to w jakiej oprawie. Mniej do mnie przemawia remiks Roux Spana, ale nie oznacza to wcale, że jest gorszy - trochę po prostu w innym klimacie.
    Temzki jest szczególnym emce i trzeba przełamać pierwsze wrażenie - nieco niekorzystne, przede wszystkim z winy wysokiego, nieco nosowego wokalu i maniery, z jaką wygłasza wersy. Na pewno nie wszystkim się ona będzie podobać. Natomiast to, co Temzki ma do powiedzenia, to juz zupełnie inna bajka. To rapper składający słowa tak, że nie zostawia on pola na żadne marudzenie i nadrabia niedostatki wokalno-stylistyczne. Temzki ogłasza swój [wielki] powrót [tylko na chwilę], wykorzystując Igorillę do refrenów i okrzyków, czy też truje wszystkich wrogów pysznym ciastem ze środkiem chemicznym. Teksty wraz z muzyką są idealnym połączeniem.
    No właśnie, jedyną rzeczą, jakiej tu mi brakuje, jest rapper, obdarzony jakimś lepszym flow - wtedy byłaby bomba na '6', bez dwóch zdań. Ale nawet z wokalem Temzkiego (który jednak czasem przeszkadza w odbiorze, przynajmniej na początku) jest to pozycja genialna i w zasadzie główną wadą nie jest Temzki (Broń Boże!), tylko to, że materiał trwa zaledwie 15 minut...

OCENA: 5\6


czwartek, 6 marca 2014

GROSIK - DROGA KRĘTYCH KORYTARZY

Hometown Fellas 2014

1. Kora (Intro)
2. Nic O Mnie Nie Wiesz   feat. DONDI
3. Tu Nie Ma Nic Z Niczego
4. Ostatni Płomień
5. Ayahuasca
6. Wielkie Sny   feat. ZAWIK
7. Droga Krętych Korytarzy
8. Inna Rasa   feat. BUCZER
9. Rottweiler   feat. BROŻAS
10. Budzik    feat. DONDI
11. Spalony Plac
12. Asumpt    feat. BEDNI
13. Wzór
14. Apatia
15. Mimikri (Outro)

    Po zeszłorocznym 'Uśmiechu Diabła', który nie zrobił na mnie żadnego wrażenia, Grosik, osobnik związany z PTP i Macca Squad, czyli trapowo crunkową częścią naszej sceny, wydaje kolejny album. Album, którym, jak sam stwierdził, ma 'zamiar rozjebać pół świata'. Po zapoznaniu się z poprzednimi dokonaniami i przeczytawszy tak buńczuczne zapowiedzi, byłem pełny złych przeczuć.
    Zgodnie z przewidywaniem, to materiał na wskroś nowoczesny. Mitsonix (3, 5, 9, 10, 15), AiFa (1, 2, 6-8, 13), CeHa (4, 12) i Novy Beatz (11, 14) zadbali o odpowiednią ilość cykaczy, zadbali o połamane perkusje, o brzęczące syntetyczne dźwięki i elektroniczne melodyjki. Crunk, czy też trap, który mógłby być spokojnie rodem z Memphis - w tym klimacie, trzeba przyznać, i producenci i Grosik odnajdują się bez pudła. W porównaniu z poprzednim albumem, wybranie tylko czterech producentów, z czego dwóch prowadzi brzmienie, okazało się lepszym posunięciem, niż zatrudnienie całej rzeszy bitmejkerów. W sumie najlepsze podkłady w tym klimacie robi AiFa, ale reszta nie jest dużo gorsza. Zresztą, jest to muzyka dla tych, co lubią styl z Memphis, bo inni to tylko oplują...
    Grosik, owszem, popełnił pewien progres od poprzedniej płyty. Wyrabia się na tych połamanych bitach, ale przede wszystkim dlatego, że zwolnił i nie jest już tak spięty. Dalej to, moim zdaniem, dalekie jest od ideału, zwłaszcza w sferze lirycznej, bo tutaj Grosik dalej pierdoli (bo ciężko znaleźć inne określenie) wybitne bzdety, typu 'wczoraj się urodziłeś, dzisiaj żyłeś, a jutro umarłeś'. To ma być niby takie życiowo mądre, ale słucha się tego z lekkim zmarszczeniem brwi, 'wtf?'. Można zresztą te mądrości cytować w nieskończoność: 'zazwyczaj idę pod górkę, bo nie ma nic z niczego, zmagania głowy z murem, umrę'. Słabość Grosika wyraźnie wychodzi na wierzch, kiedy na te połamane bity wchodzą goście: Zawik, Dondi, Buczer, czy Brożas, którzy wyraźnie pokazują Grosikowi miejsce w szeregu.
         Ja wiem, że ten styl jest specyficzny. Ja wiem, że nie dla każdego. Ja wiem, że gurusi (dobre słowo :D) z Memphis mają równie płytkie teksty, a nawet jeszcze gorsze bardzo często... Ale o ile w Polsce nie mam problemu ze słuchaniem Buczera, czy Zawika, to Grosik, choć nagrał bez wątpienia lepszy materiał, niż rok temu, nadal tkwi w brodziku stylistycznym i tekstowym. Ale w tym tempie za 10 lat ma szansę nagrać naprawdę porządny materiał, bo znowu nie obyło się bez skipowania...  

OCENA: 3-\6


środa, 5 marca 2014

LEISON - DOJRZAŁY BACHOR

nielegal 2014

1. Zanim Zaczniemy
2. Intro
3. Rodzina
4. Skyfall   feat. RUDI
5. Kilka Piw    feat. SCA
6. Błękitna Krew    feat. RUDI
7. Nienawidzą Mnie
8. Trzy Kobiety
9. Niezbyt Grzeczni    feat. SZARD, SC 
10. Spoglądam
11. Oddaj Szacunek
12. Mogłem Być    feat. RAFI
13. Skazani Na Shawshank   feat. SCA
14. Potrzebuje Snu
15. Dym

    Dojrzały bachor? Że Lejson? Kurde, nie kojarze kolesia zupełnie, a tu okazuje się, że płyta była oczekiwana przez fanów... WTF? W sumie nie zapowiadało się źle, więc wrzuciłem krążek na uszy, w nadzieji, że mnie nie odrzuci... Często mam w sumie taką nadzieję...
     Muzyka, przygotowana przez aż sześciu producentów, to kawał dobrej roboty. Goti, SCA, KDJ, Markowe Bity, eDizz i M'nM zrobili czterdzieści sześć minut całkiem klasycznych bitów - czasem mocnych, czasem lekko melancholijnych, ale ciągle bujających i wpadających w ucho. Na adapterach zaciedli DJe: Sterta Stylu, Nambear, Maryo, Bardzo Mi Przykro, ale nie są oni jakość szczególnie wykorzystani i słabo ich słychać - a szkoda. W większości mammy tu sample, choć czasem całkiem mało oczywiste i nieoczekiwane, jak np. w 'Trzy kobiety', gdzie wklejony wokal jest niczym wyciągnięty z haremu smętnych dziewic, śpiewających tęsknym głosem za innym życiem. Choć z drugiej strony, niektóre numery nie mają w ogóle sampli, za to cisną własnoręcznie zagranymi melodyjkami, jak w 'Niezbyt grzeczni'.  Ale ogólnie muza trzyma poziom ponad poprzeczką.
    Lejson zaskakuje już na wejściu, gdzie zamiast intra mamy 'Zanim zaczniemy' - puenta kawałka, przyznam, była najmniej spodziewaną, bo rapper sprytnie sugeruje zupełnie inną sytuację... Lejson okazuje się naprawdę dojrzałym bachorem z fajnym flow i choć jego głos jest może ciut zbyt wysoki i wchodzi w rejestry zajęte przez PiHa, to nie sili się on na strasznego rappera hardkorowego, tylko jest po prostu sobą. A z tekstów, przyznam, że celnych i zajmujących, wynika, że Lejson to całkiem spoko koleś, atakujący uszy celnymi wersami w stylu 'u mnie przeżarta wątroba, #ojciec Prometeusza'. Lejson nie może napić się z nikim piwa, (nie)żałuje pewnych decyzji, opowiada o swojej rodzinie, o muzyce i swoich przemyśleniach... Z całości wyłania się obraz sympatycznego koleżki, którego dobrze się słucha. Z gości dobrze wypadają Szard i SC w energetycznej bombie o trzech niezbyt grzecznych kolesiach oraz Rafi, który jest po prostu sobą i nie dał nic ponadto, co znamy z jego albumów.
    Kurcze, nie spodziewałem się, że to będzie tak przyjemny materiał! Fajna muzyka, choć bez szału, ale brzmi odpowiednio - no i sam Leison, który okazuje się być uzdolnionym rapperem, który potrafi zadumać się nad stanem rzeczy, ale równie dobrze rozwalić system jakąś grubszą najebką. Płyty słucha się bardzo dobrze - ocena może lekko  na wyrost, ale naprawdę mnie Leison ujął.

OCENA: 5-\6 


wtorek, 4 marca 2014

PAFARAZZI - PRYWATNY BEEF

nielegal 2014

1. Gejm Master
2. Sam Zrobię To
3. Jak Mistrz
4. Jestem Gotów Na To    feat. B.O.K
5. Bydgoski Stan Umysłu     feat. OER
6. Serpentyny
7. Życie Toczy Się Dalej
8. Dobre Miejsce
9. Pył I Garstka Wspomnień
10. Samemu    feat. JUSTYNA KUŚMIERCZYK
11. Zatęsknisz Do
12. Kilka Słów Na Koniec

    Pafarazzi zbiera ostatnio propsy za ten album. Jeśli o nim nie słyszałeś, to koleś związany po części z B.O.K., który właśnie wydał swoją drugą płytę. Dzięki pomocy chłopaków z B.O.K. i pchamytensyf.pl udało się wyprodukować i wypuścić w Polskę ten materiał.
    Zgodnie zatem z oczekiwaniami, większość bitów na ten album zrobił Oer z B.O.K. Resztę podkładów dali Fantom, Złote Twarze, Bartas, SiwySiwek, oraz Brudny Wosk i choć to niemal połowa albumu, to wszystko brzmi bardzo spójnie, zgodnie z kursem, wyznaczonym przez Oera. To muzyka częściowo bumbapowa, niby klasyczny hip hop, oparty na dość oczywistych perkusjach, a jednak dobór sampli i ich użycie wyraźnie zdradzają, że to produkt sporo nowocześniejszy, niż Złota Era. Zresztą, czuć tu wyraźnie tchnienie B.O.K., zatem należałoby przyjąć, że wykształcili oni już swój własny, charakterystyczny styl... Bo czy to klasyczny klimat, czy sporo elektroniki na bicie - wszystko to brzmi w miarę podobnie do tego, co na swoich albumach dają bokowcy. Tutaj Paf i bitmejkerzy są również wspierani przez DJ Paulo i DJ Dox, co przyjemnie wzbogaca brzmienie.
    Paf ma dość specyficzny sposób rymowania, który polubisz, lub nie. To taki nieco archaiczny styl, ale podciągnięty sposobami akcentowania, co na początku nieco mnie raziło, ale szybko sie przyzwyczaiłem do tego flow i mogłem skupić się na tym, co ów 'poeta z podwórka' opowiada. A naczelnym tematem albumu jest życie w B-D-G i wszystko, co się z tym wiąże: dorastanie, robienie muzyki, uliczne historie, kłopoty i radości. Paf ma pewien dar opowiadania o problemach codzienności, bo nie jest przecież żadnym ulicznikiem, tylko mówi o tym, co sam albo przeżył albo zaobserwował na bydgoskich ulicach. Przyznam, że słucha się tego z zainteresowaniem. Gościnnie mamy tu oczywiście ekipę B.O.K., z której mikrofon rozwalił Bisz, Oer natomiast... powinien zostać jednak za konsoletą. Spoza rymujących, jest jeszcze wykorzystywana często i gęsto przez rapperów (jakkolwiek by to nie zabrzmiało - wokalnie wykorzystywana!) Justyna Kuśmierczyk w refrenie. W ogóle refreny, trzeba przyznać, są zrobione bardzo umiejętnie, bo wpadają w ucho i niewątpliwie są sporym atutem na koncertach.
    Przyznam, że sam Pafarazzi, z pomocą Oera, podoba mi się dużo bardziej, niż płyta samych BOKów. Wprawdzie ten rok, przynajmniej jego początek, nie obfituje w wydawnictwa, co dopiero naprawdę dobre, więc płytka Pafa wchodzi mi w rozkład jazdy na razie. Na jak długo? Nie wiem, ale ten album jest bardzo porządny i warto go sprawdzić.

OCENA: 5-\6

poniedziałek, 3 marca 2014

DAPIT & KRYCHA - ŚLADY TUSZU I WOSKU

nielegal 2014

1. Brakuje Mi Tchu
2. Znasz Grę
3. Patrzę
4. Blocks Are Everywhere
5. Miasto Ślepców
6. Dla Nas     feat. ALUZZ
7. Oszukujesz się
8. Stań Obok
9. Odjebaliśmy Swoje

    To kolejny duet, który osadzony jest w korzeniach hip hopu: rapper i jego producent. Dapit pochodzi z Kamiennej Góry i nie jest to wcale jego pierwszy album. Krycha zaś jest jeleniogórskim producentem, członkiem składu Młodzi Polscy Zdolni. Przed soba mamy ich wspólny projekt, który 'nie ma rozwalić głośników, ale zmusić do przemyśleń'. Hmmm.
    Krycha to producent całkiem znany lokalnie w Jeleniej, preferujący klasyczne brzmienie bitów. Niekoniecznie to będzie klimat Złotej Ery, ale raczej umieściłbym go w sferze podziemia Zachodniego Wybrzeża z przełomu wieków. To oparte na dość prostych patentach numery, zamykające się w całkiem oczywistej pętli na zwykłej perkusji. Podkłady mają energię, może i kiwają, ale brak w nich ognia i jakiegoś fajnego pomysłu. W zasadzie wszystkie mają jakiś przyspieszony sampel wokalny i, nie oszukujmy się, po jakimś czasie zaczyna to po prostu irytować. Ogólnie, bity są po prostu ok, dobrze się ich słucha, można powiedzieć, że Krycha dał radę, bo na jego podkładach Dapit czuje się bardzo wygodnie, choć mnie osobiście kompletnie nie wchodzi bit do 'Blocks are everywhere' i, jak już wspomniałem, nużą te piszczenia, zapętlone na perkusjach.
    Dapit znany jest osobom, które śledzą co ciekawsze postaci podziemia. Wprawdzie jakiś czas nie był obecny przy mikrofonie, ale znudziło mu się wyraźnie nieróbstwo i postanowił zaatakować scenę tym, krótkim, bądź co bądź, bo 26-minutowym, materiałem. To zdolny emce, ma niezłą technikę, a flow, choć parę razy nadstawiłem ucha, czy to nie potknięcie, płynie. W momentach zastanowienia nie byłem jednak w stanie rozstrzygnąć, czy te zawieszki \ przyspieszki itd to zabiegi celowe, czy brak skillsów. Przez te 26 minut rymowania wpadło tu parę wersów, wartych odnotowania, jak np. 'rapperzyny myślą, że styl ich panczy ma moc, a przydałoby się im kilka panczy na nos' ze 'Znasz grę' - kawałka bragga, gdzie Dapit pokazuje swoje umiejętności. Pozostałe kawałki też, co jakiś czas, mają parę słów, które zwrócą uwagę, ale generalnie nie ma tu nic zaskakującego. Dapit jest po prostu dobrym, porządnym rapperem, jakich pełno. Trochę mnie odrzucił kawałek po angielsku, bo przez akcent udało mi się zrozumieć może 60% tekstu - niezgorszego nawet, ale nadal wolę, kiedy rapperzy rymują po swojemu - po angielsku wolę słuchać Amerykanów, Anglików i Australijczyków. Z gości mamy tu tylko dość przeciętnego Aluzza, przypuszczam, że materiał jest zbyt krótki na więcej osób.
    Kolejny porządny produkt podziemia, który zostanie tam, skąd przyszedł. Dapitem mogą się jarać na dolnośląskich forach, mogą go propsować różni ludzie w kraju, ale nie wyskakuje poza szufladkę z napisem 'dość dobry rapper podziemny'. To samo tyczy się Krychy - mało oryginalnych pomysłów, sporo powielania patentów... Płytka jest ok. Dobra. Możesz sprawdzić, może Ci siądzie. Mnie? Obiektywnie mówiąc, daje radę.

OCENA: 4-\6


niedziela, 2 marca 2014

021 & MAKA - KONTRASTY

nielegal 2014

1. Kontrasty 
2. Daj mi powód 
3. Magia przeminęła  feat. SHAKO 
4. To co istotne 
5. Rozdroża 
6. Tęsknię 2  
7. Tacy sami  
8. Wychowanie  
9. Kac moralny 
10. Męczennicy 
11. Ślepcy   feat. JOTESTE 
12. Problemy 

    Kto czyta mojego bloga regularnie, poznał już pewnie tę dwójkę. Dwa lata temu recenzowałem ich szóste (!) wydawnictwo, przyznam, że bardzo porządne. Na początku 2014 duet wychodzi z radomskiego podziemia po raz kolejny, z siódmym materiałem, ciekawą okładką i koncertami z najlepszymi kotami undergroundu. 
    Trzy czwarte albumu muzycznie popełnił niejaki Krzysiek. Nie słyszałem nigdy o kolesiu, ale to pewnie dlatego, że nie mamy do czynienia z wybitnym talentem. Owszem, te klasyczne podkłady, które robi, są całkiem w porządku, oparte w większości na pętli z jednego, starego kawałka soulowego, rockowego, czy innego. To taki dość hałaśliwy styl nowojorski z przełomu wieków. Trzy pozostałe podkłady mamy od znanego skądinąd TdK, który wyróżnia się mniejszym hałasem i bardziej poukładanymi dźwiękami, choć poziom trzyma zasadniczo podobny. Co śmieszniejsze, ten, co dostaliśmy od kolesia zwanego Broziü, jest dokładnie identyczny z podkładami od Krzyśka. No, ten od Michauua jest wprawdzie w podobnym klimacie, ale jest nieco bardziej spokojny - podobny z kolei do bitów od Tdk, tyle, że usłyszymy tu fajne wejścia gitary elektrycznej - samplowane oczywiście. Fajnie, że mamy spory wybór kolesi drapiących wosk: DJ Slavo, DJ MixAir, DJ KA i DJ Simple robią dobrą rzecz. Ale muzyka to dość przeciętna historia. 
    Na siódmej płycie można by oczekiwać już poziomu naprawdę wysokiego. W sumie to się zgadza, bo i Maka i 021 lepiej rymować już nie będą. To taki rzemieślniczy, porządny rap, bo rapperzy mają ustalone flow i technikę i wiele się tu już nie zmieni. Jest ok. Lirycznie? Hmmm... Najzwyklejsze w świecie opowieści z życia, z których generalnie niewiele zapamiętasz, ale wiesz, że są raczej ok i nie kłują w uszy. Gościnnie wystepujący Shako i Joteste dostosowują się do klimatu i nie starają się pognębić gospodarzy, wręcz przeciwnie - są idealnie dopasowani do stylu i stanowią tło dla Maki i 021. To jedna z takich płyt, które są w porządku, natomiast ciężko cokolwiek zacytować, bo raz, że nic szczególnego nie wpadło w ucho, dwa, że wyrwane z kontekstu nie będzie brzmiało właściwie. Takich płyt jest mnóstwo.
    Album w porządku. Ale co z tego? Co z tego, kiedy takich płyt jest multum? Średnie podkłady - owszem, w porządku klasyczne brzmienie, ale bez szczególnego pazura. Propsy jedynie należą się DJom za ich drapsy. Rapperzy? Niezgorsi, owszem. Ale żeby cokolwiek wnosili? Kolejny rzemieślniczy album. Nie wypada im postawić kiepskiej oceny, bo obiektywnie to niezły materiał. Tyle, że wtórny.  

OCENA: 4-\6