sobota, 28 lutego 2015

CEHA JOINT - START

Universal 2015

1. Wjazd   feat. RAZET
2. Plażing   feat. JAHLOVE
3. Nocny dromader   feat. LILU, ANIA IWANEK
4. Księżyc frajer
5. Ja chcę palić   feat. SIDNEY POLAK
6. Wybuchowa mieszanka   feat. GIGANTE
7. Party    feat. ANIA IWANEK
8. Wkurwiony brunet wieczorową porą
9. Brutalny biznes
10. Teraz my uderzamy   feat. RAP TALIZMAN, WOŁOMINIACY, BRZ
11. Nie łam się   feat. JAHLOVE, GIGANTE, TYSON KNIGHT
12. Law story   feat. IDA CUPAS
13. Zajawka
14. Wciąż tu jestem   feat. JUNIOR WSM
15. Rap na ulicach   feat. BOSSKI ROMAN
16. Głodny chce zarobić   feat. SUJA THS
17. Cały czas do przodu

    Debiut wydany przez mejdżorsa niesie ze sobą pewne zagrożenia. Po pierwsze, istnieje pewne niebezpieczeństwo, że płyta będzie mocno... Hmmm... radiowa, powiedzmy. Druga, że to jakas hybryda, która robi eksperymentalne chuj-wi-co - z naciskiem na 'chuj'. Przyznam, że nie znałem wcześniej tego rappera z warszawskiego Tarchomina, mimo, że podobno na scenie jest już z piętnaście lat. Tak samo nic mi nie mówią nazwy jego zespołów, dumnie prezentowane w reklamach. 
    Piero, Olo Mothaship, Donde, Łukasz Borowiecki, Kofson, Feru czy PCD z Australii to zestaw producentów, jakich zatrudnił mejdżors. Przyznam, że nazwiska\nazwy mało fejmowe, ale na szczęście to nie same nazwy robią bity. Kofson ma bardzo bujające, energetyczne bity (konkretny 'Wjazd', uliczny, nieco orientalny 'Brutalny biznes'), a Islim popełnił bardzo złotoerowę 'Zajawkę'. Donde we 'Wkurwionym brunecie...' wypadł nieco blado, Olo Mothaship wprowadza bardzo regałowe, jamajskie klimaty, podobnie jak Łukasz Borowiecki. Piero zabezpiecza te nieco bardziej elektryczne podkłady, ale to kangury z PCD wjeżdżają z mocnym dubstepem i d'n'b. Za to Feru to nic ciekawego, typowa uliczna masówka. Całość mocno wspomagają na wosku DJ Gruzin i DJ Danek. Ogólnie, muzyka jest tu najlepszą rzeczą, klimat zmienia się w dobrym tego słowa znaczeniu, bo mamy tu i zupełna klasykę, reggowe wajby, uliczne, monumentalne i ciężkie bity oraz ostrą, progresywna muzykę elektroniczną. Słucha się tego dobrze, naprawdę.   
    "To prawdziwy rap a nie bum sialala, nie pasuje ci ten klimat, to wypierdalaj" - no tak, przekaz jest zasadniczo prosty. Z założenia to taki uliczny rap, ale na szczęście Ceha wymyka się z ramek. Ma całkiem niezły flow, pełen pasji i choć te wersy są bardzo przeciętne, to wraz z podkładami czyni to całkiem porządny kawał rapu. Nawet tematyka, zamykająca się w typowych dla ulicznego rapu rzeczach, to nie razi banałem aż tak bardzo (no, w większości przypadków, bo te prawilne wejścia są raczej marne - 'Księżyc frajer'), choć teksty są raczej słabe. Ceha może i jest przez te wszystkie lata przy mikrofonie wyćwiczony, ale do pierwszej ligi nie należy i raczej należał nie będzie. Wystarczy zestawić go z niektórymi gośćmi: weź Lilu, która wciąga kawałek nosem, weź Rosjanina R.A.Z, czy brytyjskiego garażowca Gigante... Może BRZ wypadł nieco na plus. Spoza rapu mamy też tu kilka osób: w związku z tym, że nad całością czuwał Sidney Polak, to mamy tu również Jahlove z T.Love. A reszta, o której nie wspomniałem? No cóż, musiał być pewnie jakiś powód, dla którego nie wysiliłem się na te parę słów o reszcie rymujących gości, tak?
    Płyta ma dwa bieguny: na plusowym siedzi okrakiem muzyka i dje i oboje mają się całkiem dobrze. Na drugim są rapperzy i liryka: pusta i nijaka, choć nie najgorzej nawinięta. Wokaliści, Lilu i Gigante nie ratują rzeczy, jedynie obnażają braki twórców. Ogólnie rzecz biorąc, to całkiem porządna płyta, dokładnie ze środka stawki. Jeśli chcesz czegoś niewymagającego, bez napinki - będziesz raczej zadowolony. Jeśli szukasz ulicznego klimatu w typie Ciemnej Strefy - to nieco inna jazda. A jeżeli potrzebujesz inteligentnego rapu - daj sobie spokój. Lepsze, niż sądziłem, ale bez wielkich wzruszeń.

OCENA: 3+\6 


piątek, 27 lutego 2015

KAEN - TYLKO ŚMIERĆ MOŻE MNIE ZATRZYMAĆ

Prosto 2015

1. Tylko Śmierć może mnie zatrzymać
2. Nie wszystko stracone
3. Labirynt   feat. GOSIA BERNATOWICZ
4. Fuck # 
5. Singiel
6. Za horyzontem   feat. PAULINA SZURNICKA
7. Piętno dilera    feat. CHADA
8. Bajka
9. Oczy szeroko otwarte feat. KROOLIK UNDERWOOD  
10. Ojcze nasz
11. Wybór   feat. GRIZZLEE
12. W moich butach 2   
13. Krzyk feat. GOSIA BERNATOWICZ

    Kaen to idealny produkt medialny. Chłopak z problemami, schowany za maską, dissowany przez fanów 'dorosłego' rapu i kochany przez gimbazę. Kontrowersyjny. I wydaje go Prosto, a każdy album sprzedaje się jak świeże bułeczki. I cokolwiek by nie mówić, Kaen wie, jak sprzedać swój materiał - przy czym słowo 'sprzedać' występuje tu bez negatywnych konotacji.
    Ive rozwija się wraz z każdym albumem Kaena. Tutaj dostajemy klasyczne bity, podszyte nieco klimatem Aftermath Records. Nie ma tu zbytecznego umartwiania się, rozlazłych cloudów - wręcz przeciwnie, solówki na gitarze elektrycznej tylko uświetniają podkłady, zamiast zamulać pseudo romantycznymi riffami. Klapiące, pełne werwy perkusje stanowią energetyczne koło zamachowe dla oszczędnych, ale konkretnych sampli, z których Ive buduje swoje podkłady. Nie jest to wielki majstersztyk - to po prostu bity, które doskonale pasują do rappera i stanowią dla niego odpowiednie tło. Ive wspomagany jest przez DJ Noriz, DJ Frodo i DJ Grubaz - i tylko jest jedno ale: te bity naprawdę śmierdzą Dr. Dre i jego kolegami z czasów Aftermath i Shady...  
    'Leszcze mnie dissować chcą, no bo polski sen mam \ Żaden z was nie będzie mną – robię ostry Wietnam' - w sumie z jednej strony wydaje się, że Kaen ma w dupie, co o nim krzyczą hejterzy. Z drugiej jednak zbyt wiele panczy leci w kierunku owych hejterów, żeby uwierzyć, że zupełnie go to nie obchodzi. Ale to tym lepiej dla gry. Polski Eminem? Na pewno Kaen się inspiruje, ale przecież z każdą płytą odchodzi od tej maniery, zmieniając ją na swoją własną - podobną, ale inną. 'Zrozum ty zrobiłeś ze mnie chłopcze gwiazdę \ Nadal ten normalny chłopak, to twój kompleks właśnie'. Coś w tym jest, c'nie? Tym bardziej, że Kaen, choć nadal bywa brutalny i obrazoburczy, to nie bawi się już w ociekające krwią historyjki. Teraz to jego życie: nadal brudne i pełne bólu i niezrozumienia, ale przynajmniej namacalne, bo dziejące się gdzieś w mieszkaniu obok. I pozostaje tylko w powietrzu pytanie: gdzie jest Bóg? To płyta, która jest pewnie jakąś terapią, sposobem na pozbycie się demonów z szafy (#cleanin' out my closet). I to pewnie dlatego Kaen zaprosił prawie tylko i wyłącznie wokalistów. A jedyny rapper, Chada, jest tu, szczerze mówiąc, zupełnie zbyteczny.
    Nigdy nie byłem przeciwnikiem Kaena - nie byłem również jego fanem. Nie można powiedzieć, że jest słabym rapperem - może nie podobać się jego stylówka. Nie można powiedzieć, że jego płyty są słabe - można ich nie rozumieć i nie pochwalać treści. Ja zawsze miałem wypośrodkowaną opinię - było różnie. Ale tym razem to zdecydowanie najlepszy album Kaena. Dopracowana, ciężka, ale nie obrzydliwa. Tym razem rapper naprawdę się postarał...

OCENA: 4+\6


czwartek, 26 lutego 2015

O.S.T.R. - PODRÓŻ ZWANA ŻYCIEM

Asfalt 2015

1. Prolog
2. Nowy dzień
3. Hybryd
4. Wampiry budzą się po 12.00
5. Pistolet do skroni
6. Podróż zwana życiem   feat. SACHA VEE
7. Kraina karłów   feat. CADILLAC DALE
8. Rise Of The Sun   feat. CADILLAC DALE
9. Post Scriptum
10. Grawitacja
11. Nie do rozwiązania
12. Ja Ty My Wy Oni feat. SACHA VEE
13. Keep Stabbing
14. Gdybym tylko chciał
15. Fizyka umysłu
16. Kilka zdań o…
17. Lubię być sam
      
    To przełomowa płyta w karierze Ostrego. Swoista podróż w przeszłość, przez całe życie, aż po to, co czeka go gdzieś w oddali. Już wydanie płyty, wykonane przez Forina, wprowadza nas w autobiograficzny nastrój: w pudełku znajduje się biały jewel case z cdkiem oraz dwanaście kartek, niczym z kalendarza. Na odwrocie każdej grafiki wypisane sa najważniejsze wydarzenia z życia Ostrego.
    Produkcyjnie, to już nie jest ten sam Ostry, jakiego znamy z poprzednich płyt. Dojrzał? Doszedł dopewnego punktu i skręcił, nie widząc sensu brnąć dalej w tym samym kierunku? A może to zwykły skok w bok? No cóż, co by to nie było, jest inaczej. Kolaboracja z Killing Fields poszła raczej w stronę holenderską. Zniknęły sample, zniknłęy bumbapy, nie ma klasyki, jakiej być może mogłeś się spodziewać. Są spokojne brzmienia, poukładane na bitach i podbite gęstym basem. Wszystko leci bez pośpiechu, a jednak z energią - to taka muzyka, która poniesie cię z świat, jeśli jej pozwolisz: założysz słuchawki i ruszysz w miasto. Owszem, uważni słuchacze płyt Ostrego zauważą, że podobnych brzmień co tutaj trochę już poszło, ale nie były one dominujące. Teraz mają one płytę na wyłączność. Ostry mówi, że to muzyka dla dorosłych i ciężko się z nim nie zgodzić. Głowa sama się kiwa z wolna, te dźwięki ruszają, bo choć nie ma tu sampli i klimatu poprzednich albumów, brzmienie jest nadal w większości klasyczne (czasem słychać inspirację dubstepami, czy innym njuskulem) - ale w inny, bardziej zaawansowany sposób. I nikt teraz nie powie, że Ostry się skończył i za dużo robi. Przeciwnie, on się dopiero tu zaczyna.
    To autobiografia, więc nie będzie tu gości - no, poza wokalistami, którzy tylko ubarwią rymy swoim głosem. Ostry rozprawia się tu sam ze sobą i swoim życiem, dlatego znajdziemy tu mnóstwo wspomnień i przemyśleń - na każdy życiowy temat. Opowiada o początkach swojego rapu, o mieście i dzielnicy, o problemach z własnymi dzieciakami - ale wybiega również w przyszłość. Jest szczery i pozwala sobie na konkluzje, z którymi nie wszyscy muszą się godzić. Zapytuje o siłę i sens miłości, stara się trzymac twardo na ziemi, ale spełniać marzenia... Trudno o bardziej osobistą płytę. I dobrze, bo poznajemy tu Ostrego jako zwykłego człowieka - nie znanego i rozchwytywanego rappera i producenta, tylko osobę, która posiada rodzinę, czasem jest zmęczony, czasem wściekły... Myślę, że ludzie po trzydziestce dużo łatwiej przyswoją ten materiał, bo będą po prostu wiedzieć, o czym Ostry mówi...
    To niezwykle równa rzecz - zarówno muzycznie, jak i tekstowo. To podróż przez życie, którą odbywa się nieco przez szybę. Wprawdzie uczestniczymy we wszystkim, co się dzieje, doświadczamy na własnej skórze, ale to nie jest nasza opowieść - jesteśmy tu jakby przypadkiem. Nie zmienia to jednak faktu, że to bardzo przyjemna wyprawa. Jak to powiedział Ostry: 'to nie hip hop nas zmienił, to my zmieniliśmy hip hop'. Tak, przynajmniej ten polski.

OCENA: 5\6


środa, 25 lutego 2015

YASSATO - CIĄGLE NA WSCHÓD

nielegal 2015

1. Igły
2. Hip hop streets
3. Ciągle na wschód
4. Nieśmiertelność
5. Planeta małp
6. 1000 lat
7. Musisz walczyć
8. Jackass
9. Klasyka kina
10. Half life
11. Into the wild
12. Wysypisko
13. Świat już był   feat. XENOBI
14. Oasis
15. Big in Japan
16. Podobno tędy droga   feat. FRANS
17. Legenda

    Yassato lubię już od dawna - znaczy od 2012\2013 roku, kiiedy wydał on swoje solo, 'Nie Zasnę' - była to jedna z lepszych płyt 2013 roku. Zeszłoroczna epka z Xenobim była nieco gorsza, ale właśnie na przełomie 14 i 15 wyszła kolejna solówka Yassato. Sprawdziłem i miałem nie opisywać, ale tak mnie tu kilka osób o recenzję męczyło, że pozwolę sobie uznać 'Ciągle na Wschód' za album z samego początku 2015 - zresztą, chyba tak właśnie jest... Nie ważne.
     Yassato zatrudnił tu całą brygadę producentów - na siedemnaście traków jest tu aż dziesięciu bitmejkerów. Są tacy bardziej znani, jak Fawola, Hakim, Kosaaa, czy Donde, ale również nieco bardziej lokalni: Tyran, Funk Monster, Efte, Steven, czy Pawko. Jedyną stałą jest tu Lapsky, który pociął wosk na całym materiale. To głównie rap tradycyjny, z pewnymi odchyłami w tę, czy inną stronę. Wiadomo, że Hakim da klimat złotej ery i samplami i bum bapem - tak jak Markowy, Kosaaa, Pawko (ze śmiesznym, azjatyckim samplem) i Efte ze swoimi bujającymi bitami i ciepłymi samplami (no, poza nowoczesnym, cloudowym 'Into the wild', który jest z kolei najgorszym momentem na płycie. Na drugim biegunie jest Tyran ze swoim monumentalnym, granymi osobiście kawałkiem 'Ciągle na wschód' (choć jego 'Klasyka kina' jest... klasyczna na wskroś), czy Funki Monster, który wbrew imieniu, nie robi funku. Pośrodku stoi DonDe, który dał tu chyba najciekawsze podkłady (sprawdź '1000 lat'), zaraz obok nieco nierównego Efte. Jednak i tak największą gwiazdą jest Lapsky, którego skrecze i katy są majstersztykiem.   
    Yassato jest sprawnym rapperem, ma niezłą technikę i choć sam mówi, że rap to nie tylko technika i nie ma co się nad stylistyką spuszczać, to jednak zwraca on baczną uwagę na to, jak brzmi na bicie. Rapper ma dość specyficzną swadę, która jest raczej spotykana u ludzi, którzy rapem zajmują się przy okazji jakiś pobocznych projektów. Trochę taki rap studencki z bohemicznej knajpki na rewirze. Nie oznacza to bynajmniej, że Yassato jest słaby, broń Boże! To inteligentny koleś ze zmysłem obserwacji i umiejętnością przekazywania swoich myśli i emocji. Porusza on bardzo różne tematy, które zaprzątają jego myśli, od rapu na ulicach, aż po to, co się dzieje w kraju. Jest ciekawie, choć ciężko cytować jakieś szczególne wersy - nie ma tu fajerwerków, jest maksimum treści. Jest to na tyle osobista płyta, że prawie nie ma tu gości: tylko Xenobi i Frans, z których ten drugi wypada naprawdę fajnie, a ten pierwszy.... jest.
    Nie wszyscy będą tego słuchać, bo nie do wszystkich dotrze inteligentny przekaz oraz ten wspomniany styl, że tak to ujmę, studencki. To na pewno materiał, który warto zbadać, bo to jest dobre. Yassato się jednak zmienia - to nieuniknione - i idzie to nie zawsze w stronę taką, jaka mi się podoba. Niemniej jednak to album, na który trzeba zwrócić uwagę.

OCENA: 4\6


wtorek, 24 lutego 2015

KREWNIACY NA ULICY - ALTERNATYWNA WERSJA WYDARZEŃ 0 HH+

Under Tunes 2015

1. Krewniacy na ulicy
2. Alternatywna wersja wydarzeń   feat. BRODA
3. Mentalność starej daty
4. Brudne kamienice
5. Księżniczka na ciągłym fochu    feat. SAGE
6. Trendy trendowarty    feat. MENTOR
7. Skrwsn   feat. JIN
8. Niepoprawny
9. Upadek
10. Znak czasu    feat. DECÓ
11. 1 dzień
12. Alicja

    Krewniacy to dwóch rapperów: Koza i Kfartu, a także ich producent, Antisocial Attitude. To chyba ich wspólny debiut, choć działali oni wcześniej w różnych składach - więc nowicjuszami nie są. Okładka nie jest zachęcająca, mimo to... Sprawdziłem - za namową jednego z czytelników.
    Antisocial Attitude (swoją drogą świetna, łatwa do zapamiętania i wymówienia dla zwykłego polskiego zjadacza chleba ksywka) to bardzo mało znany producent - nawet wszechmocny fejszbuk mówi, że ma on... 5 polubień. Na szczęście fb nie jest żadnym wyznacznikiem skillsów, a co najwyżej popularności. A jak sobie radzi AA? Całkiem nieźle, choć nie są to bity szczególnie oryginalne. Jest jednak tu kilka wejść, które wchodzą mi w ucho całkiem przyjemnie: 'Brudne kamienice' z brzęczącym basem i pociętym samplem skrzypiec, czy 'Księżniczka...' z dobrą linią basu, który brzmi, niczym dograny na żywo (a może?). Ogólnie to klasyczny hip hop z nieco ulicznym zacięciem: brudno, ciężko i często smętnie, choć pomiędzy tymi ciężkimi kawałkami trafią się takie złotoerowe bity z dęciakami na samplach ('Trendy...'), lub z motywem znany z 'Paparazzi' Xzibita. Jak widać, nie jest to uliczna sztampa i, mogę śmiało powiedzieć, że AA uratował album. A pomógł mu Pan Zimna Łapa na wosku. 
    Kfartu i Koza nie należą do pierwszej ligi rapperów. Myślę, że ciężko im się będzie spasować nawet w drugiej... To takie 'bandyckie życie na murze wyryte', raport z krakowskiego getta, choć przyznam, że obaj brzmią nieco inaczej niż cała reszta ulicznych rapperów. Na pewno spora w tym zasługa producenta, ale również niektórych pomysłów i refrenów. Mimo, iż emce nie są wcale dobrzy, a teksty są jak najbardziej do przewidzenia (ulica, ziomek!), to paradoksalnie często łapałem się, że mi to nie przeszkadza - bo na szczęście chłopaki mają na siebie pomysł. I to jest spory plus. Natomiast jest tu jeden aspekt, który stanowi rzecz bardzo słabą: goście. To, co wyprawia Mentor, to jest kpina, Broda radzi sobie niewiele lepiej... Jeszcze w miarę wychodzi tu Jin, który ma fajne flow, jednak reszta albo jest żenująca, albo bardzo przeciętna.
    Trochę ciężko mi ocenić ten album, bo jest nieco rozjechany w różne strony. Niezła produkcja, choć nierówna. Propsy dla Zimnej Łapy, ale nawet on nie ustrzegł się wkatowania w trak 'czas leci, jak wózki na fałreli'. Kurwa, jak nie rapper, to dj... Odpieprzcie się od tego wersu, litości!! Rapperzy są i tworzą swoisty klimat - ma to swoje plusy i minusy. Goście na przemiał (no, poza Jinem). Razem... ujdzie, choć jest w tym coś.

OCENA: 3+\6


poniedziałek, 23 lutego 2015

QBA - COŚ OD SIEBIE

nielegal 2015

1. Intro prod.Enigma
2. Witam
3. Coś Od Siebie   feat. ENIGMA 
4. Przebudzenie   feat. SAMURAJ
5. Sex-Misja
6. Jadę prod.Enigma
7.  Rymy Słów   
8. Nie ma już ich   feat. MARO
9. Miejska Sahara   feat. SZACHU, KLIF, MAMEN ARKANOID 
10. I tak to właśnie jest 
11. Szare Miasto
12. Życiowy Spektakl
13. R.N.W    feat. SZACHU, KANTI, SUCHAR 
14. Outro
15. Witam (remix) 
16. Witam (remix2) 

    Wałbrzyska mafia rapowa się powiększa i choć wydaje się to być bardzo prężna scena, jakoś mało osób zwraca wystarczającą uwagę na to, co się dzieje zaraz za plecami Trzeciego Wymiaru. Jednym z takich rapperów, związanym z SPG jest Qba, który właśnie wypuścił mało rozpropagowany materiał. 
    Generalnie, za brzmienie albumu odpowiada Enigma - koleś, o którym w kraju raczej nie słychać, ale współpracuje z wałbrzyskimi rapperami. Zrobił on nieco ponad połowę rzeczy - reszta pociągnięta jest w friszerów. Jednak wszystkie - nie ważne, czy te od Enigmy, czy te pociągnięte, zachowują spójność i podobny klimat. To głównie klasyczne bity, bardzo często dość zwyczajne - mało jest tu takich nieco bardziej oryginalnych wejść, jak orientalna 'Miejska Sahara'. To przede wszystkim proste sample, mało odkrywczo poskładane. Owszem, nie jest to zła muza, ale... nie wywołuje dreszczy szczęścia. Toczy się przez płytę, a Qba wraz z nią i dobrze się czują w swoim towarzystwie. I może o to chodzi. Co jakiś czas pojawia się DJ Qmak na wosku, ale mógłby nieco częściej, szczerze mówiąc.
    No cóż, Qba jest taki sam, jak podkłady, do jakich rymuje. Czyli, najkrócej to ujmując - jest ok. Technice nie można nic zarzucić - jest w porządku. Teksty? Czemu nie, są spoko. Ogólne wrażenie? No, jest ok i w sumie już to powinno wystarczyć, bo i nie ma nad czym się rozwodzić. Ciężko również byłoby znaleźć inny tytuł dla płyty: 'Coś Od Siebie' to idealne motto dla materiału. To takie kilka słów, jakie Qba chciał przekazać. Wraz z nim, swoje trzy grosze wrzucają goście: sam producent Enigma, znani nieco bardziej Klif i Mamen Arkanoid, a także kilku lokalnych kolesi - wszyscy ci jednakże pasują tu idealnie, bo wywołują temperaturę, podobną do samego Qby - pokojową.
    W sumie jest to wcale niezły materiał, ale czegoś tu zdecydowanie brakuje - próbowałem tego kilka razy i za każdym odsłuchem przelatywało to przez ze mnie bez wrażenia. Kiedy się skupiłem i wczułem w brzmienie, było dobrze, ale wymaga to nieco chęci od słuchacza - bo tak zwyczajnie to płyta nie przyciąga. Do sprawdzenia, ale szału się spodziewać nie należy.

OCENA: 4-\6 


niedziela, 22 lutego 2015

DZIABSON & EDK - PRZYZIEMNE SPRAWY

nielegal 2015

1. Intro
2. Satysfakcja
3. Na wczoraj    feat. IWUEN, STYCHU
4. Idąc w tłumie   feat.  EROBEO
5. Boom bap   feat. NOR
6. Bez zahamowań  feat. COMSON, BECON
7. Art. 62.1   feat.  BONO
8. Konfituring   feat. SKLERO REPO
9. Ryzyko
10. Pozory mylą
11. Mucha nie siada    feat. BENY B, SKLERO REPO
12. Otwórz oczy
13. Chodź z nami  feat.  SKLERO REPO
14. Skit
15. Balet opór feat. IWIEN, STYCHU
16. Brak snu     feat. ARAB
17. Wyprawa    feat. METROWY
18. La famillia   feat. STYCHU
19. Egzystencja
20. Outro

    To kolejny hip hopowy duet - rapper i jego producent. Czy też producent i jego rapper - zależy od gustu i preferencji. Obu mogliśmy juz usłyszeć na płycie składu The RAPia Banda, powiększeni o kilku kolegów. Teraz jednak wyszedł materiał, sygnowany imionami tylko ich dwóch: rapper Dziabson i bitmejker EDK.
    EDK robi bardzo przyjemne, klasyczne bity. Umie chłopak dobierać sample i je przycinać, osadza je wówczas na bumbapowych perkusjach. W dodatku producent dogrywa część rzeczy na żywo na instrumentach (np. wibrafon), co dodaje tylko szczypty pieprzu do tej zupy. Niektóre z tych podkładów brzmią faktycznie, jakby przeniesione żywcem z którejś z płyt z NY '94. Zwłaszcza, kiedy wchodzą skrecze i katy w refrenach - wszystko ładnie bangla i głową kiwa. Nie wszystkie podkłady są naprawdę dobre, bo np. 'Na wczoraj' jest mocno przeciętny, ale dla równowagi jest tu sporo więcej numerów po prostu dobrych. Cieszą ucho również wejścia bitboksowe od Bono, słychać tu fajną zajawkę hip hopową. EDK zrobił dość dobrą robotę.
    EDK ma szczególny styl, który kojarzy mi się nieco z mieszanką BRXa z Żytem i Radoskórem - nieco niewyraźnie, z zawadiackim akcentowaniem słów. Dziabs zaś jest całkiem zwyczajnym rzemieślnikiem rymu o nieco wyższym głosie, niż Edek. Jest tu też sporo gości, głównie koleżkowcy z The RAPia Grupy lub okolic, jednak trafiają się również osoby spoza łona - że tak się wyrażę. Najciekawszy chyba jest Słowak Erobeo - nie dlatego, że rymuje w innym języku, ale również dlatego, że jest całkiem spoko. Równie interesująco wychodzi tu Metrowy - co to jest, że na gościnnych wersach daje sobie on świetnie radę, a na swoich albumach jest mocno przeciętny? Arab? Nie jestem fanem tego kolesia i nie rozumiem hajpu na jego osobę, ale wypada on z tym swoim slow-flow całkiem porządnie. W sumie, szukam czegoś, żeby się przyjebać, ale po prawdzie nie ma do czego. Tematycznie to po prostu bumbap, od bragga, przez życie, aż do imprez. Jest ok, choć bez wzlotów. I, muszę jednak o tym powiedzieć, do chuja, znowu usłyszałem wersy, które wkurwiają mnie najbardziej w polskim rapie: "czas zapierdala jak wózki na faureli"!!!!! Ileż razy rocznie może padać ten sam wers? Odstrzał - JEB! Hedszot. Nie wiem tylko, który to pierdolnął - któryś z czwórki w 'Na wczoraj'.
    Dostajemy tutaj dość sympatyczną płytę o klasycznym brzmieniu. Muzyka jest naprawdę porządna, rymowanie również, pomimo podobieństw Edka do wyżej wymienionych. Słucha się tego naprawdę dobrze, choć to nie jest żaden hit. Sympatyczna płytka do ogarnięcia.

OCENA: 4\6


sobota, 21 lutego 2015

RONI - ZIMNY BŁĘKIT


Onest 2015

1. Bez odwrotu   
2. Mylne wyobrażenia   feat. JUNES, CHOK    
3. Duchy   feat. PATRYCJA FABIAŃSKA 
4. Co widzę
5. Więzi   feat. DOMINIKA KOBIAŁKA  
6. Nic do ukrycia 
7. We mgle

    Roni, mazurski łącznik w stolicy, już parę razy dał głos na szerokie wody sceny. Niektórzy zauważyli, wiekszość nie - ale jak się okazuje, zauważyli go w Oneście, dając mu szansę wyjścia z materiałem nieco dalej. Na początku tego roku zatem Roni wydał swoją koncept epkę, którą właśnie mamy przed sobą.
    Niebezpieczny zabieg, do jakiego posunął się Roni, to zatrudnienie osobnego producenta do każdego następnego kawałka. Bo przecież może się okazać, że płyta bardziej przypomina składankę, niż album jednego artysty. Ale nie musi, prawda? I jak to jest? No jest w miarę spójnie: niezbyt przebojowo, raczej klasycznie, nieco nudno. Jaca, SB, Samplowany i Szur to bardzo przeciętne podkłady, truskulowe i nudne. Temperaturę podnoszą tu tylko skrecze DJ Gugatch i DJ Simple. Klimek wprowadza lekko romantyczno-latynoski klimat zsamplowaną gitarką i rozwleczonymi melodyjkami w 'Duchach', a Fazi Jr. zaczyna  saksofonem, 'Więzi' to lekko jazzujący kawałek, ale też mało ciekawy. Najlepszy numer na albumie to wejściowy 'Bez odwrotu' WZK Beats - klasyczna perkusja z nieco masywnym i monumentalnym motywem prowadzącym i skreczami DJ Te. Szkoda, że reszta bitów nie brzmi równie intrygująco.
    Wokal Roniego uderza - jest w nim coś, bo rapper ma bardzo fajne flow i, co lepsze, wie o czym nawija i czyni to wiarygodnie. Zaczyna się od wyjazdu z Olecka w poszukiwaniu szczęścia i hajsów - Roni zostawia wszystko za sobą i idzie w świat, po czym już w drugim traku zderza się z rzeczywistością i szarym życiem. Zaczyna się więc rozglądać wokół i wspomina, wywołując duchy przeszłości. Szuka drogi, wraca do korzeni, do rodziny. Zaczyna pisać pamiętnik, wylewając z siebie żal. I idzie dalej szukać swojego miejsca, błądząc we mgle... Ale Roni nie jest sam - towarzyszą mu wokalistki (zacny klimat!) oraz Junes wraz z Chokiem, którzy dostosowują się do ogólnej atmosfery smutku i zagubienia. Ale nie można odmówić Roniemu skillsów, bo nie dość, że ma niezłe teksty, to umie je przekazać - a to nie zawsze chodzi w parze.
    Największą bolączką tego albumu są bity - nijakie, nudne i wtórne. Nie ma w nich siły, nie ma mocy - jest nijako i płasko. Aż boję się myśleć, jakby Onest skombinował Roniemu producentów z mocniejszym uderzeniem, gdzie rapper mógłby popłynąć, wspierany podkładem. A tak? Roni - propsy. Producenci? Nuda. DJe ratują im dupska.

OCENA: 4-\6


piątek, 20 lutego 2015

MŁODY GOH - TEORIA MENTALNEGO OSZPECENIA

Snuff MuSick 2015

1. Psycho Taa (Intro)
2. Portal 
3. Fanfary Sławy 
4. Susza 
5. Atawizm
6. So Dope (Skit)
7. Cenzura 
8. Da Boom Bap Ya! 
9. Sobowtór Boga
10. Niewolnictwo 
11. Agorafobia 
12. Paranoja (Skit)
13. Wszechobecne Brednie
14. Mizantropia 
15. Kult Siły 
16. Teoria Mentalnego Oszpecenia 
17. Cenzura ( Remix Le Neewyedz )
18. Efekt Uboczny ( Outro )( Prod. Le Neewyedz )

    Goh to jeden z najbardziej hardkorowych i oryginalnych rapperów podziemia. Zawsze do rozpoznania, zawsze bezkompromisowy, produkuje swoje filozoficzne, czasem horrorkorowe kawałki na tych starych bumbapach. To już chyba siódmy album Młodego, który przestaje być taki młody, c'nie...?
    Większością albumu zajął Claymore. Jego produkcja opiera się o bumbapowe perkusje z dość oszczędnymi, jazzowymi i soulowymi samplami - wszystko to brzmi iście na rok 1993. Poza nimi kolejne traki dali sam Goh (skrzypkowy 'Atawizm'), Matis z Centrum Strony, który dał Da boom bap ya! niczym żywcem przeniesiony z NY '93 ze swoimi dęciakami, Chief Rugged (którego 'Cenzura' przypomina mi jako żywo płyty Lords Of Underground, a 'Sobowtór boga' trochę Organized Konfusion) i Tinez Es z A.J.K.S. ze swoją gitarową, metalową wręcz 'Mizantropią'.  Le Neewyedz otwiera i zamyka album oraz remiksuje singlową 'Cenzurę'. Czego brakuje? Skreczy. 
    Goh robi z wokalem doprawdy piekielne wariacje. Jego wściekły growling niesie się echem na bitach, ale nie tylko tak przecież potrafi Goh rymować. Ten głęboki wokal leci po tych podkładach, czasem nie do końca jest wpasowany w ryzy werbli, czasem wymyka się spod kontroli, ale czasem idzie wyjątkowo płynnie. O czym rymuje Goh? O wszystkim i po trochu... o niczym. Komentuje sytuację polityczną, występuje przeciwko systemowi i konsumpcyjnemu podejściu do życia (zwłaszcza, jeśli chodzi o hip hop) oraz zajmuje się typowymi rymami ery boom bap, czyli bragga, bądź rozliczanie się z kiepskimi sprzedawczykami w ten, czy inny sposób. W ogóle to typowa płyta z czasów Złotej Ery, która, gdyby była nagrana po angielsku, spokojnie wywoływałaby obecnie wzruszenie u fanów rapu z tamtej epoki. Nie ma gości - w sumie nie potrzeba, bo Goh potrafi nawinąć w kilku stylach na raz.
    To płyta szczególna i będzie miała tylu fanów, co przeciwników. Wśród tych pierwszych na pewno znajdą się fani boom bap, jarający się muzyką Hurragun, czy Sensiego. Ci drudzy będą marudzić, że to łupanina, Goh jest słaby, nie ma elektroniki itp. Cóż, wszystkim nie dogodzisz, dlatego warto samemu zbadać ten album. Owszem, jest może nieco męczący, ale na pewno ciekawy.

OCENA: 4\6


czwartek, 19 lutego 2015

EJ MATT - NAPAD NA BUBEL

nielegal 2015

1. Napad na bubel
2. Rytm nocy ale nie do końca
3. H-BOMB
4. Nobody knows
5. Sięślizgam
6. Record breaker
7. Powiedz koniec
8. Mogę? Dzięki
9. Kolej rzeczy   feat. ILLPEJN, JUNES

    Gadają, że klon Lajka - gówno prawda. Zeszłoroczny Zeitgeist mnie rozwalił na drobne kawałki - był to jeden z lepszych materiałów w 2014. Teraz ejmatt, człowiek skromny i z dystansem, zaczyna wypływać na szersze wody, bo wokół jego osoby narobił się hajp. Pytanie teraz, czy on to dźwignie? Czy przewidywał, że stanie się popularny i propsowany?
    Muzyka to znowu klasyczne podkłady, głównie zajebane skądkolwiek się dało - nie tylko takie ze Złotej Ery, ale i nowocześniejsze. Od tytułowego, jazzującego, typowo klasycznego podkładu, przechodzimy przez bardziej elektroniczne bity, aż po wręcz gospelowe klimaty w 'Nobody knows'. No dobra, jest tu też Copywriterr z nieco zaskakującymi wejściami. 'Rytm nocy, ale nie do końca' jest oparty o hicior Euro Dance'u z 1993 roku, 'Rhythm of the night' zespołu Corona. Drugi jego trak, 'Kolej rzeczy', z kolei oparty na funkowym samplu zupełny klasyk. Ciekaw jestem, co byłoby na zupełnie oryginalnych bitach - nawet takiego Copywriterra...? 
    Ej Matt Nie-rapper to raczej tak-rapper, może i jest nieco podobny do Lajka, ale na pewno łatwo usłyszeć różnicę - choćby w sposobie artykulacji. Wydaje mi się, że to podobieństwo przypadkowe, zresztą ten przygaszony głos, sypiący rymy z automatu jest dużo lepiej poukładany na werblach. A co do tekstów... Ten skurczybyk poczyna sobie naprawdę nieźle. Kąśliwy, sarkastyczny, z dużą dozą autoironii - łapie cię za gardło dość szybko. 'Powiem wprost, jeśli dalej tego nie wiesz \ Prosty chłop, żaden babiarz jak Przemek \ Jadę en face do Ciebie, cobyś ryj zapamiętał \ Kładę całe podziemie, cały mainstream na deskach'. Okazuje się, że bragga też tu wpada i rozpycha się łokciami. Pytasz o autoironię? Gryź: 'Ten Matt to kawał chuja, Pana poznaj \ Matt to kawał chuja #anatomia \ Co do gry, rozpierdalam i strajkuję \ Zaznaczają mi gwiazdkami, bo mam kurwa smocze kule'. Tego typu teksty, okraszone kilogramami odnośników do szeroko rozumianej kultury popularnej, zajmują słuchacza na długo, bo tego się nie da posłuchać raz i tyle. Ej Matt na propsie zupełnie. I tym razem udało mu się kogoś namówić do współpracy - w końcu zdobył jakiś fejm i jest rozpoznawalny, tak? W ostatnim traku rymują z Matełuszem przeciętny i gubiący się trochę Illpejn, a także będący w dobrej formie Junes.
    I co? Kolejny zajebisty materiał od Ej Matta Matełusza Nie-Rappera itd. itp. Szkoda mi tylko jednej rzeczy, która nie pozwala mi uznać tej epki za klasyk - zajebane bity. Ej, Matt, weź jakiegoś produsa, co Ci podklepie bity i lecicie w świat. Legal? A czemu nie? Byle tylko tego nie spierdolił...

OCENA: 5\6


środa, 18 lutego 2015

VANDER KONFLIKT - NR II TOM I


1. Na wejście  
2. Dla ulic mego miasta II 
3. Tak trzymaj    feat. DEFINICJA, LUKER     
4. Opowiem ci jak było   feat. GREMLIN KONFLIKT   
5. Chodź ze mną   feat. WHSP     
6. Miałem sen    feat. DDK P56 MS, KŁYZA MS     
7. Prawda ziomek 
8. Nigdy nie tędy    
9. Trzymaj się swoich   feat. HZOP, KONFLIKT 
10. 3Buchy   feat. LCK         
11. Kolejny dzień    feat. LUKA      
12. Walka o marzenia  feat. KAMIL KONFLIKT, BTZ   
13. Sidła losu    feat. LALO         
14. Rozumiesz skit      
15. Ziarno niepewności   feat. WARIAT WRW     
16. Pierdolę, nie tańczę    VANDER RMX
17. Źródło    feat. KONFLIKT         
18. Czuję, że żyję feat. DEFINICJA, LALO, KAMIL KONFLIKT
19. Coś tu jest nie tak    feat. GREMLIN KONFLIKT   
20. Dla ulic mego miasta II   CZAHA RMX
21. Definicja - na sportowo   feat. KAROL     
22. Tam i z powrotem feat. MADLEN, KAMIL KONFLIKT, WARIAT WRW    
23. ZRK x DDK P56 - Nie może być inaczej CZAHA RMX

    Vander to jedna czwarta zamojskiego zespołu Konflikt, z którym gra już bodaj z siedem lat. Właśnie wyszła jego solówka, która, nie oszukujmy się, mocno jest podszyta ulicznym brzmieniem Konfliktu. Wyznam po cichu, że nie bardzo byłem ciekaw tego albumu, ale początek roku nie obfituje w nowości, to zbadałem...
     No cóż, większość płyty zrobił kolega Vandera z Konfliktu, Czaha, znany zresztą producent, który pojawia się na wielu ulicznych produkcjach. Poza nim swoje bity oddali Tor, Choina, Wax, Premier Arena i Ślimak - z jednym remiksem samego Vandera. I co? Nic. Słyszałeś to milion razy na dowolnym albumie ulicznym - nie istotne, kto robił podkład. No dobra, jest parę podkładów odmiennych, jak 'Pierdolę nie tańczę' (wysoce marny) i '3Buchy' na fajnym samplu. Ale to tyle, bo reszta to sztampa, niszcząca słuch: pianinka, ciężkie, smętne smyczki, twarde perkusje, głęboki bas. Zastanawia mnie, ileż kurwa takich bitów można jeszcze zrobić i ile takich płyt słuchacze łykną?
    Równie nijakie i sztampowe są tu rymy. Vander ma zachrypnięty lekko głos i delikatną wadę wymowy. Nie jest dobrym rapperem - co najwyżej przeciętnym. Co gorsza, wraz z nim podąża cała banda podobnych mu, wyrwanych z ławki pod sklepem, filozofów chodnikowych. Jedynym, który daje tu jakkolwiek radę jest Dudek - ale to akurat nie dziwota, bo on, jako jeden z niewielu, potrafi nawinąć na poziomie. Reszta? Matko jedyna. Jebać psy, Zamość reprezent, moi ludzie to moja rodzina - takie kocopały, jak tu, usłyszysz na 90% płyt o statusie ulicznym. Przyznam, że wkurw mnie chwycił już w okolicy kawałka nr 14, wyraźnie stwierdziłem, że dalej nie dam rady. Musiałem sobie ten materiał podzielić, bo normalnie nie szło.
    Vander powiela błąd typowy dla ulicznych rapperów: bity jak spod kalki, rapperzy bez skillsów i oklepana tematyka. A, no i oczywiście w chuj długi materiał, wypełniony kawałkami, które są do siebie bliźniaczo podobne, że zlewają się w jeden. Dla sprawiedliwości, są dwa kawałki, których mogę słuchać: 3Buchy i Kolejny dzień. Ale ogólnie to niezwykle męcząca pozycja, chociaż wiem, że i tak fani się znajdą. Ale mnie tam nie będzie na pewno.

OCENA: 2+\6 


wtorek, 17 lutego 2015

DEMIA DOBERMAN - A.K.A.DEMIA

PRO 2015

1. Intro: Doberman   feat. TOMASZ HARDY
2. „Braggastarter”   feat. PABLO 
3. Kiedy?    
4. Gdzie Nie Dociera Światło   feat. WIŚNIA, KWASU
5. Nie Może Wiecznie Padać feat. BROOKLYN'S KID, THE ARTIST  
6. Paliwo Dla Śmierci (Road Runners Anthem)
7. W Czasach Jutra   feat. NIXON, WHIP
8. ODBIERZ!
9. Tu Się Wychowałem   feat. NIXON, MADZIAŁ, BLAZZE, ZIELONY, KRYNIO, WHIP, GBK 
10. Moją bronią jest miłość   
11. Teoria Chaosu   feat. MARTYNA BARANOWSKA  
12. Gramatura D.M.A.   feat. Dj Czajnik(prod. GRUkillerBeats)
13. Wznoszę Toast     melon
14. Tylko w Twoich Rękach pt. 2   feat. RAFAŁ SKOCZEK      poszwixxx

    Prawdę mówiąc, nie śledziłem akcji PRO Records i nie specjalnie interesował mnie ich konkurs. Ale skoro wpadła mi w łapy płyta Demii, to musiałem sprawdzić - Demia Doberman to jeden z siedmiu laureatów PRO Testu, rapper obecny w rockowo-rapowym Demia Doberman Live Band i paru innych projektach. I przyznam, że im dalej czytałem o gościu, tym bardziej mnie intrygował ten materiał.
    Zgodnie z proweniencją Dobermana i jego macierzystej kapeli rockowej, muzyka jest tu dość ostra - co wcale nie musi oznaczać, że gitarowa. Większość podkładów wyprodukował niejaki Ananda i jeśli już ktoś, to właśnie on tutaj będzie przemycał te rockowe wkręty ('Braggastarter' - choć to raczej sprawka Pablo, gitarzysty ze składu Dobermana), jednak z drugiej strony umie on popełnić i nowoczesny podkład, a nawet klasyczny. Wszechstronny, normalnie, a w dodatku utalentowany. Parę pozostałych bitów pochodzi od Melona, GFR 303, GRU Killer Beats i Poszwixxxa. Melon podał bardzo fajne, klasyczne podkłady, takie w nowojorskim stylu, zwłaszcza dobry jest 'Kiedy?' z wywołującym ciarki zsamplowanym refrenem wokalnym. GFR303 za to wstawił trzy bardzo energetyczne i szybkie, dość nowoczesne i elektroniczne traki, które jednak bujają całkiem fajnie, no może poza skręconą nieco za bardzo 'Teorią chaosu', gdzie dzikie harce syntetycznych rzężeń przetykane są regałowym luzem. Mają taki nieco riddimowy wajb. Bit Poszwixxxa z Fabuły jest tu akurat jednym ze słabszych i nudniejszych - choć ratuje go wokal Demii. Na wosku znajdą się DJ Czajnik i DJ Bambus. 
    Demia ma fajny styl, umie przyspieszać i zagęszczać wersy bez straty tempa i seplenienia. Owszem, czasem coś się tam omsknie, ale zasadniczo nie ma to większego wpływu na odbiór rapu. Stylistyka jest najmocniejszą stroną Demii, który potrafi również zaśpiewać, bo teksty są bardzo przeciętne - choć jakoś specjalnie nie kłują w uszy, to jednak przez nie przelatują i musiałem się mocno skupiać, żeby chwytać wątek. Bo choć są pomysły, są tematy, ale treść jest totalnie obojętna, niezależnie od tego, czy jest to bragga, czy jakiś temat zaangażowany. Goście... No są, najciekawiej wypadli ci nowojorscy, czyli białas o polskich korzeniach: Brooklyn's Kid i jego kumpel, The Artist. Cała reszta jest równie przeciętna, co Demia, a nawet słabsi, zwłaszcza nijaki Nixon, drugi rapper DDLB.  No dobrze, dobrze, w 'Tu się wychowałem' Nixon pokazał, że wcale nie jest taki słaby :) Zresztą, cały posse track jest całkiem fajnym hymnem ku czci Świdnicy. Takich lepszych numerów jest tu parę: 'Nie może wiecznie padać', 'Kiedy?, 'Wznoszę toast', czy 'Gramatura D.M.A.', gdzie Demia przyspiesza z rymowaniem dobrze poza limit prędkości. Ogólnie? Przeciętnie, acz pomysłowo.
    Najlepsza ze wszystkiego jest muzyka: na pewno najbardziej weszły mi podkłady Melona, ale przecież Ananda nie stoi gorzej, że nie wspomnę o GFR. Gorzej jest z Demią, który potrafi nawinąć, ale nie bardzo ma co... Są tu patenty, płyty słucha się dobrze i w sumie warto ją sobie zbadać, bo wpada w ucho.

OCENA: 4\6


poniedziałek, 16 lutego 2015

YAHOO - #ELPEBEJBE

nielegal 2015

1. Powrót do normalności    feat. BUŁKOWSKI, PILU
2. Normalny unikat
3. Bezczynność 
4. Licznik Geigera    feat. SOLAR \ BIAŁAS
5. Melius prospectu    feat. JQB
6. Świętuj z nami
7. Widzę ich \ nie widzę ich   feat. BLEJK

    Młody zawodnik z załogi Lepsza Kolektyf wydał miesiąc temu swój debiutancki materiał i... zebrał całkiem pozytywny feedback. Skoro tyle osób to propsuje, to dzieciak musi być tego warty, co? Na pewno warto sprawdzić.
    Choć bity są tu różne, mamy tu też część oryginalnych - te pochodzą od Wezyra i Secretrank. W sumie nie jest to istotne, bo i tak, czy to oryginalne, czy pobrane skądś, brzmią razem bardzo spójnie. Jest to klimat nieco klubowy, zdecydowanie nowoczesny i trapowy. Staccato uderzeń perkusji, syntetyczne melodyjki, głębokie basy - wszystko w szybkim tempie i z konkretnym walnięciem. Mimo, że nie jestem fanem nowoczesnych brzmień, przyznam, że akurat te podkłady są nawet niezłe, na pewno trzymające równy poziom i mające dobry klimat.
    Młodzież nam się tu pokazuje z dobrej strony. Yahoo ukazuje się być sprytnym rapperem o przyjemnym flow, który fajnie płynie po tych połamanych i szybkich bitach. Yahoo ma niezgorsze teksty, choć z tych wersów przebija taka pewność siebie i przekonanie o swoim. Taki młody gniewny mikrofonu, który ma jakieś skillsy i nie poczuł na własnej skórze, jak życie (czytaj ludzie) mogą dać mu po mordzie. Całość więc to takie bragga, które przetykane jest rymami o... no, rymami. Ale nie znaczy to, że teksty są złe - Yahoo wypada tu całkiem dobrze, choć sztosów do zapamiętania nie znalazłem. Różnie bywa jednak z gośćmi: Solar zdecydowanie wygrywa, zaraz za nim jest Blejk. Na drugim biegunie zaś jest żenujący wręcz JQB - reszta daje radę, choć może drażnił mnie swoim głosem Bułkowski.
    Yahoo to bardzo pewny siebie młody rapper, który za jakiś czas może znaleźć w rapgrze coś więcej, niż 'rap dla fun'u, a nie rap dla fanów'. Całkiem przyjemny, nowoczesny rap, na pewno do sprawdzenia, bo a nuż się spodoba. Porządna produkcja, porządny rapper.

OCENA: 4\6


niedziela, 15 lutego 2015

ROGAL DDL - DZIWKI, DRAGI, LASERY

Ciemna Strefa 2015

1. Chcesz się ruchać
2. Dziwki, dragi, lasery   feat. FAZI 
3. Wlazł kotek na płotek    
4. 2X48 
5. 3X32 
6. Warkutonu
7. Ściągaj gacie     feat. DAMIAN WSM
8. Samiec alfa    feat. HIPIS, DAWIDZIOR
9. Fatality     feat. BONUS RPK, ATR MF, KISZŁO
10. Turbulencje   feat. MAZ-FAZ, DANIEL MORO
11. Cisza przed burzą    feat. DAMIAN WSM 
12. Zapierdalajka   feat. ATR MF 
13. W labiryncie zła   feat. BONUS RPK
14. Miasto, miasto 
15. Niby nic    feat. SZYMON TUR
16. Outro 
+666. Wścieklizna miejska 

    Rogal to kolejny z zawodników Ciemnej Strefy. Do ich płyt podchodzę z dużym dystansem, bo każda kolejna jest jakby spod ulicznej kalki. Ale tym razem miało być inaczej, bo tytuł nie brzmi 'Kurwy, ulica i psy', tylko jest znacznie bardziej... frywolny. Przyznam, że byłem ciekaw.
    Jaka muzykę mogli dać Wowo, NWS, Małach i Szymon TUR? Dokładnie taką, jak sobie myślisz - ciężkie perkusje, brzęczące basy. Natomiast zdarzają się tu podkłady inne, niż typowe smyczki i marudne pianinka - choć tu głównie z lepszej strony pokazuje się Wowo (Turbulencje albo tytułowy numer). Jest to zwyczajny w większości uliczny rap bez żadnej rewelacji. Trafimy tu bity konkretne, mocne, nawet z porządnym jebnięciem (Zapierdalajka od NWS, 'Ściągaj gacie' Wowo), ale bez wielkich bangerów. To taki klasyczny ciężki rap, obrócony nieco w nowoczesną stronę elektroniki, bo producenci wykorzystują trochę syntetycznych brzmień. Tych klasycznych klimatów mamy trochę również, zwłaszcza kiedy czasem wchodzą DJ Grubaz i DJ Gondek, aby podrapać te chodnikowe płyty. Muzyka jest ok, ma moc, choć nie ma w sobie żadnej większej oryginalności.  
    To jest jednak płyta uliczna, co by nie mówić. Może i Rogal nie jest zły (choć mógłby się nauczyć polskiego...), ale również nie wyróżnia się niczym szczególnym. Ma dość prędkie flow, w którym się nie gubi, potrafi nawinąć cały kawałek bez wpadek - nie można na technikę narzekać. Inną rzeczą są teksty, które przekonają każdego - choć mam wrażenie, że nie o to tu chodzi, żeby kogoś przekonywać. Nie ma co pierdolić, trzeba lecieć w dobry melanż - parafrazując słowa jednego z refrenów. 75% albumu to teksty o ruchaniu, dymaniu, rżnięciu i pierdoleniu. Reszta poświęcona jest życiu ulicznemu. I tak kręci się tu wszystko wokół dupy. Szkoda, że Rogal nie pozostał konsekwentny, bo pociągnięcie (ta, POCIĄGNIĘCIE - łapiesz follow up w temacie???) tematu ruchania mogłoby dać coś nowego. Owszem, to wulgarne i często prostackie opisy seksu pod każdą postacią, ale z drugiej strony, nie ma u nas na scenie tego typu rzeczy. A tak, ten seksualny kontent rozmywa się pomiędzy tymi wtórnymi, ulicznymi wersami. Gości, tak jak to bywa na takich produkcjach, jest sporo. I, jak to często bywa, co jeden to gorszy. Chociaż zaraz, zaraz, świat się kończy! Najlepszy tu jest Fazi.           
        Tak, ciągle żałuję, że nie ma tu spójności tematycznej. Gdyby Rogal zrobił tylko uliczne klimaty, album byłby taki sam, jak cała reszta ulicznych popłuczyn. Gdyby zrobił album seksualny, płyta byłaby oryginalna i na pewno ciekawsza. Jest pół na pół, zatem mamy półprodukt -  w połowie nijaki, w połowie interesujący. Choć przyznam, że ta uliczna część nie jest wcale taka straszna...

OCENA: 3+\6


sobota, 14 lutego 2015

BAS TAJPAN - SLAVIC RASTA

Slavic Rasta 2015

1. Intro 
2. Matka Natura     feat. SOULJA HOOLIGANS, RUSAŁKI SPOD CZARTOWSKIEJ SKAŁY
3. Niebo 
4. Ziomki      feat. LISANO
5. Muzyka Buntu     feat. SOBOTA, BOB ONE  
6. Głupota
7. Kłamstwo Powtórzone 100 Razy 
8. Skit   
9. Ukorzeniony Rap  
10. Hajs Hajs Hajs     feat. KASIA MALENDA 
11. To Twój Czas  
12. Baby Myślą Inaczej   
13. Stereotypy     feat. KASIA MALENDA 
14. Osiedla 
15. Nonsensy Codzienności
16. Outro        

    Trzeci album Bas Tajpana wyszedł jako pierwsze wydawnictwo jego osobistej wytwórni płytowej: Slavic Rasta. To połączenie rapu i ragga ma w sobie coś i od długiego czasu przyciąga słuchaczy do wykonawców takich właśnie, jak Bas. Już po okładce widać, że będzie to bardzo korzenna i naturalna płyta.
    Już pierwszy kawałek kazał mi się zastanowić nad kilkoma rzeczami. Po pierwsze, czy Tajpan poszedł drogą utartą już nieco przez Donatana i Lukasyno, a także sporo wcześniej przez współpracę zespołów Trebunie Tutki i Twinkle Brothers, aby połączyć ludowe granie spod strzechy z jamajskimi rytmami. Ale nie, to co zrobili Soulja Hooligans wraz z Rusałkami to wyjątek - bardzo fajny i bujający w sumie, choć ocierający się o chęć pójścia utartą ścieżką sukcesu. No dobra, ale ja lubię etniczne wjazdy w rapie. Jak wspomniałem, później jest już zupełnie inaczej, 'niby reggae, ale bit to czysty rap, ukorzeniony rap'. Może raczej nie ukorzeniony, a prędzej podłączony do prądu, bo podkłady np. Zeteny, czy Insity ('Głupota') są mocno elektroniczne. Świetnie trafia podkład Bob Ona do 'Muzyki buntu' - to sztos, mocny bangier. Za to bit EMZK do 'Hajs...' to bujający regałowy podkład, a okazuje się, że Pawulon, poza elektroniką potrafi zrobić też bogaty riddim.  Poza nimi są tu jeszcze Audiophone, Baloman, Sebastian Tomczyk oraz skład Fifidroki & T.Podgórski & F.Dobrowolski. Całości dopełniają skrecze DJ Hopbeat'a i DJ Roki. Podsumowując: fajna, bujająca i nowoczesna muzyka ragga z odjazdami etnicznymi.   
    Bas Tajpan jest rozpoznawalny na bitach, jego głos i styl są charakterystyczne na tyle, żeby od razu stwierdzić , że to właśnie on. Natomiast jego natchnione wersy o Babilonie mieszają się z kawałkami o muzyce, czy o tym, że baby są z Wenus. Od dawna wiadomo, że Bas nie pisze dobrych tekstów - szczerze mówiąc, w większości są one marne, co pokrywa stylem i toastowaniem - i choć wiem, że to jest chwytliwe i dobrze wchodzi, znam ludzi, których to raczej drażni. Jak dla mnie jest ok, słucham tego i jest nieźle, choć mam cały czas świadomość tego, że w większości to lekki bełkot. Za to goście... Może akurat Lisano to przeciętny rapper i wpisuje się w całość idealnie, ale trak z Bobem i Sobotą na podkładzie tego pierwszego jest bardzo porządny i bangla wyśmienicie. Tak samo zresztą, jak Rusałki, które, choć z założenia mało hip hopowe, razem z Soulja Hooligans i Tajpanem tworzą bardzo sympatyczną miksturę.
    Bas ma zadziwiającą umiejętność robienia przyjemnych płyt, przy całej swojej bylejakości. Bo to właśnie jest taka płyta - niby nic wielkiego, ale słucham i słucham i to naprawdę kręci i mi się podoba. Tyle, że wyłączam w większości wypadków opcję zasysania tekstów i... wszystko płynie.

OCENA: 4\6


piątek, 13 lutego 2015

DWA SŁAWY - LUDZIE SZTOSY

Embryo 2015

1. Przyjaciele dwa
2. :(
3. Bą bą bą
4. Ciężki zawód (Gettin’ Money)
5. SMGŁSK
6. Człowiek sztos   feat. QUEBONAFIDE
7. Hate - watching
8. O sportowcu, któremu nie wyszło
9. Niska szkodliwość społeczna czynu
10. Diabelskie podszepty    feat. JNR
11. Dzień na żądanie
12. Do ryma
13. Multitasking
14. Kobiety sztosy
15. I tak powiem    feat. KASIA GRZESIEK

    Zdradzę pewną tajemnicę: tych dwóch gości to mój ulubiony skład na polskiej scenie. Łykam z przyjemnością wszystko, czego się dotkną. I kiedy wyszedł ich trzeci album (drugi na legalu), stwierdziłem, że to na pewno będzie sztos. A nawet dwa sztosy. Tym bardziej, że ledwo się pojawił, materiał nazbierał sporo peanów na swoją cześć.
    Monsieur Dulewicz i jego syn to tandem, jakich mało. Jednak to, co zrobił tu Marek Dulewicz i DJ Flip to nie jest to, czego spodziewałem się po Sławach. To, że jest nowocześnie, to ok, progres? Rozumiem. Ale do chuja, GDZIE JEST TEN FUNK???? Dlaczego to kurestwo jest plastikowe, brzęczy, wyją autotuny, a perkusja ginie pomiędzy rzężeniem tandetnych melodyjek? No dobra, czill, szmato, bo Ci pikawa siądzie, po czterdziestce trzeba się oszczędzać, c'nie? Kawałek ':(' w samym wejściu nastroił mnie fatalnie, bo jest zwyczajnie nędzny i tani. 'Bą bą bą' to takie właśnie rozmymłane bą bą srą. Na szczęście od 'Gettin money' wchodzą same konkrety i choć to są trapy i nuskule, czyli nie to czego oczekiwałem, to są przynajmniej dobre w swojej klasie i nakręcają atmosferę. Przyznam, że musiałem się przyzwyczaić do nowego brzmienia Dwóch Sław, bo zdecydowanie bardziej wchodziła mi ta funkowa wersja. Ale, poza dwoma pierwszymi kawałkami (no i ten ostatni leci trochę festiwalem w TVP 1), jest to bardzo dobrze wyprodukowana nowoczesna muza hip hop, która pasuje do chłopaków - ale musiałem się z tą myślą oswoić.             
    Ale w sumie nie ważna ta muzyka. Ja tu przychodzę dla Astka i Radka. I tutaj się nie zawiodłem. Choć w kawałku wejściowym próbują odżegnać się od swojego stylu i zapowiadają, że tu nie ma co szukać tych hasztagów i follow upów - ale to przecież zwykła dziewicza przekora. Oni tym żyją, oddychają hasztagami i skojarzeniami. Im bardziej odjechane, tym lepiej. To nie jest materiał dla idiotów #mediamarkt, bo odnaleźć się w tych wszystkich grach słownych to dobry fart. Tu w zasadzie można cytować każdą linijkę z dowolnego kawałka, bo te wersy siekają po bańce bardzo mocno. Weź tych kilka wrzutów: 'nie chcę skończyć na pętli jak motorniczy' albo 'wyjebałem się na starcie #okno życia' albo 'Magda G., ta locha jest jak celuloza - nie trawię jej' albo 'płyn do higieny intymnej wylewasz do ryja, bo takaś jest pizda'. No weź. Rapperzy wspinają się na szczyty szczytów liryki i po prostu niszczą wszystko wokół. Fajnie, że nie ma tu prawie gości, choć Quebo akurat pasuje do klimatu ze swoimi zjadliwymi wersami. To najwyższa półka - technicznie i lirycznie.
    No i gdyby nie ta muzyka, to miałbym gotową płytą roku już na początku lutego. Ale niestety, te kilka traków mnie nadal nie przekonuje i w zasadzie płyta zaczyna się od numeru [4]. A mogło być tak przepięknie...

OCENA: 5\6


czwartek, 12 lutego 2015

NOIZE FROM DUST - ULTRAAKUSTYKA

Prosto 2015

1. Kwadrat   feat. PROF
2. Szanta   feat. POLSKIE KARATE
3. Rozsądek   feat. KUBA KNAP, NUMER RAZ
4. To dla wszystkich   feat. JWP/BC
5. Klops    feat. DWA ZERA
6. Kilogramy   feat. JULIA POSTEK
7. Zanim powiesz   feat. TE-TRIS, POGZ
8. Chcieć…   feat. SARIUS, ŻYTO
9. Wypuszczam dym   feat. KUBSON
10. Kropka nad i    feat. RAS, VNM, ELDO
11. A.C.A.B. feat. HUCZUHUCZ
12. Kolejna repeta   feat. JEŻOZWIERZ
13. O nic nie proszę    feat. SKORUP, CIECH, WUJEK SAMO ZŁO, JULIA POSTEK
14. Wiem co mówię   feat. FENOMEN
15. Moja krew (Noize From Dust Remix)    feat. VIENIO
16. Odnaleźć światło     feat. ECHINACEA, MAM NA IMIĘ ALEKSANDER
17. Już się przyzwyczaiłem    feat. TEMZKI
18. Coś jest nie tak    feat. CIRA

    Siódmy i Worstcase to duet producencki zafascynowany brzmieniem lat '90 NY i Detroit. I właśnie oni postanowili zebrać najciekawszych (w sumie nie tylko ich zdaniem) graczy na scenie (tej oficjalnej i podziemnej) i nagrać z nimi płytę producencką. I o ile Siódmak już się pokazał wcześniej, to jak o zespół nie zebrali do tej pory w sumie żadnego fejmu, nie mówiąc już o rozpoznaniu. Aż do momentu wyjścia krążka...
    Te bity w sumie bardziej skłaniają się do klimatów Detroit, niż NY. Na tych perkusjach, które grają jak rytm serca, a przynajmniej idealnie z nim współgrają, położony jest ciepły bas, który swoja linią kołysze głową. Wszystko krąży, jak krew w żyłach. I do tego wszystkiego producenci dołożyli sample - brudne, trzeszczące, prawdziwy kurz, który czyni hałas. Nie wiem, skąd oni te cuda pozbierali, ale chyba łazili na czworakach po płytach chodnikowych, zdrapując ten kurz szczoteczkami do zębów. Wrażenia podróży wehikułem czasu dopełniają skrecze: DJ Krug, DJ Flip, DJ Slime i DJ Danek sieją prawdziwe zniszczenie na wosku. I tak mamy małe dzieło muzyczne: z jednej strony wyciągnięte z lamusa, przepuszczone przez polską mentalność i odmienne sample, z drugiej świeże mimo wszystko i bujające maksymalnie podkłady. Nie wszystkie mnie przekonują, bo np. taki 'Chcieć...', czy 'Odnaleźć światło' są ciężkie i zamulające. Z drugiej strony pikantny 'To dla wszystkich', bardzo bujający i relaksujący 'Wypuszczam dym', nowojorski, trochę w stylu Q-Tip'a 'Kolejna repeta', ciężki 'A.C.A.B.'  to bardzo fajne kawałki. Naprawdę NFD dali bardzo fajną godzinę muzyki, zabierającej nas w podróż do korzeni Detroit i NY. Takie korzenne, zawiesiste i brudne podkłady, których słucha się doskonale. 
    Skład wokalny może czasem wprawiać w niejakie zdumienie. Nie tylko osobami, które tu występują, bo po pierwszym (a nawet drugim) spojrzeniu na traklistę widać, że gości dobrano starannie. Zadziwia również sposobem dobierania kolaboracji i powrotami dawno nie słyszanych osób. Ale może po kolei, 'od początku, aby nie stracić wątku'. Dobranie Profa na wstęp to nie jest najszczęśliwszy pomysł, bo choć rapperowi nie można wiele zarzucić, to zachwycać się też nie ma czym - chyba że skreczami w tym traku. Tym bardziej, że zaraz za nim wchodzi pijackie Polskie Karate ze swoją rapową szantą. Kolejny duet przynosi nam zakurzony trak o rozsądku - i wyznam, że choć Kuba ma ostatnio mnóstwo propsów, to Numer powraca tu w świetnym stylu. Może to przez to, że będąc o tę dekadę starszym, ma więcej rozsądku? Bardo dobrze wypadli JWP i Bez Cenzury w tym brudnym miejskim bragga: ostrzej, energicznie i zdecydowanie w stylu '93 - świetny kawałek. Dwa zera przeleciały nijako i bez żadnego wrażenia - znaczy 'klops'. Siódmy, który rymuje przy wokalizie Julii Postek, jest w porządku, ale szału też nie ma - szkoda, że wokalistka jest tak mało wykorzystana. Tetris wraz z Pogzem to tendencja zwyżkowa po drobnym ochłodzeniu temperatury - zwłaszcza Tet, który nie traci formy. Po duecie Sarius i Żyto spodziewałem się sporo: ale mimo, iż ich zwrotki są w porządku, to jednak nie wywołują specjalnego ciśnienia. Jakiś czas nieobecny Kubson wraca w przyjemnym stylu, na przyjemnym bicie. Kolejne kolabo czterech emce to nijacy Ras i Siódmy, niezgorszy Fałenem i dość porządny Eldo. Hucz za to przyszedł z ciężkim tekstem, który jednak pasuje do bitu i trafia. Trafia również Jeżozwierz z hardkorowymi wersami, tnąc słabych rapperów przy ziemi. Skorupa wielbię od dawna i zazwyczaj trafia on w mój gust - tak jak tu. Za to dziwne flow Ciecha i głupie wersy wraz z archaiczną techniką rodem z Sugarhill Gang (co może i ma swój urok, ale w nagraniach z 1979 roku) Wujka nieco psują niezły trak. Fenomen to nieco odgrzewany kotlet, nie robiący większego wrażenia. Vienia już znamy z jego osobistej płyty - tutaj kawałek dostał tylko nową oprawę. Echinacea jest nudna, a MNIA wygrywa tu w cuglach. Temzki napina mięśnie płuc (co kurwa?) i choć brzmi całkiem fajnie, wali tu kilka lapsusów, które wywołują raczej uśmiech politowania... Cira jak zwykle w porządku, choć tez bez szału.
           Śmieszna płyta. Mamy tu naprawdę fajną muzykę, wcale nie archaiczną, tylko świeżą i bujającą, poza kilkoma nudnymi wejściami. I tutaj producenci stoją sporo wyżej, niż ich goście, bo niestety sfera liryczna jest zwyczajnie nudna. Na placach jednej ręki policzę rapperów, którzy dali sobie radę i nie zamulili podkładu. JWP (Czego się akurat mniej spodziewałem), Skorup, Tetris, Jeżozwierz, Numer Raz... Trochę za nimi stoi Polskie Karate, Kubson, Cira i VNM, ale to naprawdę tyle. Cała reszta w sumie wcale nie jest zła, ale rymuje zupełnie bez jaj. Wydaje się, że album nie został dopracowany przez rapperów, jakby nie czuli tych produkcji i rymowali do czegokolwiek innego. Kolejna płyta producencka sygnowana Noize From Dust mile widziana, tyle, że z uważniejszym doborem zwrotek. Natomiast albumu, jako całości, słucha się naprawdę dobrze.

OCENA: 4+\6


środa, 11 lutego 2015

POPEK & HIJACK HOOD & DJ GONDEK & PROFUS - 72 HOURS


Wig Wag 2015

1. Madness - Obłęd
2. Helping Hand - Pomocna dłoń
3. Rodeo
4. The Possession - Kroniki opętania feat. POKOLENIE PEWNEJ ZGUBY
5. Sin City - Miasto grzechu
6. The Assassination - Zamach
7. Like ghost - jak duch
8. Rampampam
9. Popek From Poland
10. Rap's Side Effect - Efekt uboczny rapu 

    Pamiętam, jak jeszcze trzy lata temu imię Popka wywoływało uśmiech politowania na twarzy. Teraz, ci sami kolesie propsują Popka w chuj, że taki artysta, że wyraża się przez muzykę, że jest świetny, nagrywa ze sztosami... Teraz zaś, Popek z kolegami nagrał epkę w 72 minuty i sra na wszystkich hejterów.
    Profus z emigracyjnej grupy Pokolenie Pewnej Zguby, okazuje się być bardzo wszechstronnym producentem. Przez tę płytę przelatuje wszystko, co możemy sobie zamarzyć, jeśli bierzemy pod uwagę nowoczesny hip hop. A nawet więcej. Jest bardzo oszczędne elektro w 'Rodeo', jest reggae w 'Helping hand', jest horror core w 'Kronikach opętania', jest niemal klasyczne, choć mroczne 'Sin city', dub w 'Popek from Poland'... Ale co tu wyliczać, jest grime i garaż, jest minimal electro, nuskul - rozstrzał tematyczny jest spory, choć nie można powiedzieć, że album nie ma sensu. Ciekawostką jest ostatni numer na płycie, zagrany na gitarze akustycznej przez... samego Popka. Wisienką na torcie są skrecze DJ Gondka, który ostatnio pojawia się niemal na każdej płycie - ale to zasłużone żniwo jego skillsów. 
    Popek nie należał nigdy do czołowych rapperów, ale w sumie ona ma na to wyjebane. To, co jest tu najważniejsze, to cała otoczka, jaką rapper robi wokół siebie. Te tatuaże, wizerunek, laski, samochody, łańcuchy i pitbulle, że nie wspomnę o światowych gwiazdach rapu. Tu treść schodzi nieco na dalszy plan, bo głos Popka i jego technika tworzą po prostu kolejny instrument. Bo jeśli zwrócimy uwagę na to, co mówi rapper, to są to mroczne pierdoły o ciemnej stronie życia na ulicy oraz historie rodem z horrorów klasy C. Brytyjczyk\Pakistańczyk Hijack Hood już wielokrotnie udzielał się na różnych projektach, zwłaszcza u Popka, więc ten, kto śledzi tego wariata, zna również Hijack'a. Nie jest go tu aż tyle, żeby stanowił o sile albumu, ale swoje wejścia, sporo lepsze w sumie od popkowych, daje na takim poziomie, że przyjemnie ubarwia płytę. Mniej ubarwiają, acz nadają swoistego brudu wejścia Pokolenia Pewnej Zguby, czyli Profusa, Grzecha i Solaka.
    No dobra, bądźmy szczerzy, lirycznie to przekoszony materiał - co widać w ostatnim traku, kiedy do swoich gitarowych brzdąkań podśpiewuje Popek - chyba na wolnym normalnie. Muzycznie jest ciekawie, ale też często bez szału. Najlepiej ogarnia sprawę Gondek. Płyta do jest do posłuchania, ale nie powiem, żeby materiał mnie wzruszał do łez. Raczej na koniec stwierdzam, że spoko, ale włączmy już coś innego. Doceniam, ale bez przesady.

OCENA: 3+\6


wtorek, 10 lutego 2015

PAPA MUSTA - GORYL Z ŻELAZA

SP 2015

1. Intro_Pielgrzymka
2. Goryl z Żelaza    feat. ITA
3. Wolna Miłośc     feat. KAPITAN GUMOWE OKO
4. Ucieczka (62 dni bez słońca)   feat. AGATA LEJBA-MIGDALSKA
5. Po polsku   feat. PI EIGHTY GLINS
6. Hwd…
7. Niedosyt    feat. PI EIGHTY GLINS
8. Po co Ci to 
9. Whoop    feat. DARIO VARGAS, PI EIGHTY GLINS
10. Kolorowy Groove
11. Bum!
12. Powrót_Outro

    SP Records powraca. I to powraca z ciekawym z założenia projektem zasiedziałego na scenie rappera, który jednak wcale nie ma jakiegoś specjalnego fejmu. Zwłaszcza, że choć działa ponad 10 lat, to stał się rozpoznawalny dopiero niedawno. I znając SP Records, należałoby się zapewne spodziewać czegoś bardziej eklektycznego. I zamiast wkroczyć w 2015 rok z jakimś sztosem, na wstęp biorę się za takiego Papę.
    Większość muzy zrobił niejaki Eightball, poza trzema bitami od Kapitana Gumowe Oko, Rau i Miksera. Eightball produkuje bardzo świeże rzeczy, z mocną elektronika, ale taką podszytą starymi czasami. W 'Intro' siedzi ostry syntetyk z dubstepu, ale w tytułowym 'Gorylu z żelaza' słychać new romantic i disco z lat '80 - a przyznam, że brzmi to naprawdę sprytnie i bujająco. Trochę mniej wchodzą mi te rockowe wycieczki, bo choć brzmi to nie najgorzej, to jednak brud gitar nieco przeszkadza, bo robi się hałas. Bity od pozostałych producentów również są bardzo przyjemne: Gumowe Oko trzęsie bebechami od funkowego basu w 'Wolnej miłości', a ta gitarka szarpie za uszy. Rau zrobił 'Po polsku' również nieco eklektycznie i oldskulowo, a Mikser przyniósł na talerzu wręcz numer bluesowo-country. Całość doprawił drapaniem wosku DJ Npot. Z powyższych słów łatwo wynika, że to nie jest zwyczajna, rapowa płyta. To eklektyczny zbiór dźwięków, na których rymuje sobie Papa Musta i wychodzi na to, że twórcy doskonale się tu bawią. Ta swoboda tworzenia wpływa jednak tylko dobrze na odbiór. Jest fajnie.  
    Papa Musta jest gościem, który wie, do czego służy majk. Rapper ma fajny flow, którym potrafi nawinąć na większości bitów - trochę razi jednak 'Ucieczka', gdzie ciężko się pozbierać i Papie i słuchaczowi - a kiedy wjeżdżają autotuny, robi się nieco zbyt chaotycznie i głośno. Jednak Musta umie zrobić kawałek na różne sposoby, jadąc niczym rasowy podziemny gracz, a czasem zwolnić i bawić się głosem, tak jak w 'HWD...'. Papa bawi się nie tylko konwencją, ale również treścią. Znajdziemy tu prześmiewcze i sarkastyczne teksty o policji, trochę ironiczne o miłości, nieco poważniejsze o życiu i sytuacji politycznej Polski... Nie ma tu rymów do cytowania, żeby się nimi jarać - niektóre rymy są nawet aż nazbyt proste i banalne. Goście, kompletnie  nieznani szerszej publiczności, są albo wokalistami, którzy świetnie ubarwiają całość, albo są rymujący na dokładnie tym samym poziomie, co Musta.
    Na rozpoczęcie roku 2015 dostałem ciekawą płytę. Pewnie nie dotrze ona do każdego - zgodnie z tym, co się spodziewałem po SP Records, to materiał mało oczywisty, ale na pewno warty sprawdzenia. Podkłady balansują między hip hopem, a innymi gatunkami, a rapper balansuje pomiędzy banalnymi wersami, a niezłą techniką. Jest to na pewno rzecz interesująca, bo nie ma takich rzeczy na rynku. To dobrze. Ale przydałoby się to i owo poprawić.

OCENA: 4-\6


poniedziałek, 9 lutego 2015

PŁAKAĆ SIĘ CHCE, CZYLI NAJWIĘKSZE WTOPY WYDAWNICZE 2014

Nie da się inaczej. W 2014 roku wyszły w Polsce 102 legalne płyty - czyli takie, które były w szerokiej dystrybucji, wydane w ilościach większych, niż ten 1000, czy dwa. Na tak wielką ilość wydawnictw, oczywistym jest fakt, że trafiły się również straszne babole, których doprawdy można sobie było darować. I nie bawiłem się tymi krążkami w ninję z shurikenami tylko dlatego, że szkoda mi było tych 30 złych, które wydałem z szacunku. No i z tego powodu, że mam kolekcjonerskiego fioła i trzymam wszystko z gatunku. Ale do rzeczy. Oto lista największych masakr w tym roku, w nieustalonej kolejności, bo przecież to jest i tak gówno. Proszę nie grozić mi śmiercią i wykurwiać, bo to moje osobiste zdanie. A wykonawcy się nie obrażają, tylko biorą do serca.

ARECZEK - 'SOLO1 I SOLO 2'
Ta płyta to cała masa błędów. To prawie sto minut niestrawnego bełkotu o ulicznym życiu od słabego rappera i równie, bądź jeszcze bardziej słabych kolegów. Do tego na wyjątkowo wtórnych podkładach. Byłoby chociaż średnio, gdyby album trwał 40 minut. Ale nie, trzeba było tu wjebać wszystko, co się nagrało w życiu, bo ważna jest ilość, a nie jakość.

SZMEKU - 'POETA Z BLOKÓW'
Kolejny ulicznik bez podstawówki, który ledwo umie się wysłowić, a trafia na legal. Kto do kurwy nędzy wydaje kasę, żeby takie gówno wydać? Jak ktoś się przez tyle lat nie nauczył rymować, to i w 2114 nie powinien nic wydać legalnie, niech sobie rymuje do dezodorantu przed lustrem.

DJ TRAKMAJSTER - 'GZYMS'
To może nie byłaby zła płyta. Połączenie hip hopu z jego klubowymi okolicami oraz seksualne teksty w stylu 2 Live Crew pewnie dałyby radę, gdyby nie było to wszystko tak bardzo infantylną i gówniarską papką. Ja wiem, że to miał być żart i zabawa, ale nie wyszło. Żenujący krążek, przykro mi Majster.

BULEK & DOS - 'TRZY'
To była jedna z pierwszych płyt w zeszłym roku, jakie wyszły i jakie kupiłem. I od razu JEB w piach. Wtórny do bólu przekaz, wtórne podkłady, to wszystko już było i to tysiąc razy. Ani krzty oryginalności, za to banał goni banał. Kanał.

GENERACJA LUNATYKÓW - 'WIĘCEJ MOCY'
Nie mam pojęcia, skąd Feel-X bierze tych swoich podopiecznych. I co się stało z jego słuchem. Wydaje rodzinę, czy co? Nie dość, że ci kolesie nie wiedzą, jak się rymuje, charczą jakieś kocopały o kiszonych parapetach... Przecież tego się w ogóle nie da słuchać! 

PACIWO - 'MIASTO GRZECHU'
Już po okładce wiedziałem, że tu coś jest nie tak. Tak wtórnego materiału to chyba jeszcze nie było. Bezpłciowe popłuczyny po średniej półce sklepowej. Uchodzi na nielegalu, ale błagam, to poszło w Polskę! Wybitna wpadka.

HDS - 'MUZYKA BLOKÓW'
 HDS zrobił postęp - ta płyta nie jest aż tak straszliwa, jak poprzednia, ale jednak nie opuściła dna. Zastanawiające, że wydawca nie waha się wydać kolejnej płyty kolesia, który prezentuje antyskillsy. Ale tutaj przynajmniej widać światełko w tunelu, czego brakło na debiucie. 

CHADA - 'SYN BOGDANA'
Ciekawe, czy jakość płyty jest w jakiś sposób proporcjonalna do długości penitencjału? Bo pierwsza tegoroczna płyta Chady to wpadka, asłuchalny syf - druga zaś jest całkiem porządnym krążkiem, którego da się posłuchać. Może 'Syn Bogdana' wyszedł za szybko? A może Chada nagrywał w pośpiechu, czując na plecach oddech CBŚ? Dość, że mu nie wyszło zdecydowanie.

TADEK - 'NIEWYGODNA PRAWDA II. BURZA'
Trochę zastanawiałem się, czy umieszczać w zestawieniu tę płytę. Ale... Z całym szacunkiem dla patriotycznych pobudek Tadka, dla roboty, którą wykonuje... Ta płyta jest tak pełna patosu i jest tak ciężka treściowo i muzycznie, że tego po prostu nie da się słuchać normalnie...

MIUOSH - 'PAN Z KATOWIC'
Nie jestem fanem Miuosha, ale lubię jego poprzednie płyty. "Piąta Strona Świata' jest naprawdę fajnym krążkiem. Ale tu zostałem zmiażdżony, przeżuty i wypluty przez progresywne pomysły rappera. To już nie hip hop, to wszystko dookoła, podane w najgorszej papce muzycznej. Niemal nie dałem rady dokończyć albumu, a to się zdarza rzadko. Masakra.



I to tyle, próżne żale wylane. Mam nadzieję - płonną oczywiście, że w 2015 roku takich albumów nie będzie. Ale nie oszukujmy się - lepiej nie będzie. Jednak życzę Wam i sobie, aby tym razem wychodziły albumy tylko genialne :) 

niedziela, 8 lutego 2015

TOP 20 NA NIELEGALU

Sprawdziłem w zeszłym roku ok. 120 nielegali. Było w czym wybierać, bo często okazywało się, że te podziemne krążki są dużo lepsze od wielu legali. Wybór był taki, że na piątki zasłużyło w sumie 30  nielegali - bardzo dużo! Z tych trzydziestu wybrałem sobie tę najbardziej, jak dla mnie oczywiście, Top 20. Możesz się nie zgadzać, ale dla mnie to najlepsze podziemne płyty ubiegłego roku.

20. ŚWINIA I FAWOLA - DEMO EP

Świeże bity Fawoli sprawdziły się nie tylko ze Świnią na majku. Świnia zaś, pełen emocji i pasji. Razem, bezkompromisowo, stworzyli krótkie, ale esencjonalne dziełko. I oczy sceny zwróciły się na nich. Było warto.

19. UBAJ - JESTEM TU

 Młody gdańszczanin zrobił na mnie doskonałe wrażenie. Niby nie brzmi jakoś szczególnie, ale jego teksty i sposób spojrzenia na świat jest bardzo szczególny. I producenci, którzy potrafią zrobić syntetyczne podkłady, żeby brzmiały konkretnie, a nie jak studenckie pierdy.

18. KARTKY - PRESEASON HIGHLIGHTS

 Kartky zmiata stylem z powierzni. To koleś, którego musisz posłuchać, bo ma w sobie to coś. Do tego ta nowoczesna muzyka, która doskonale brzmi  (znowu Ironic!!) i stanowi doskonałe tło dla Kartky'ego, który z kolej świetnie się tu odnajduje.

17. KAMEL - W MIĘDZYCZASIE

Kamel zjebał wszystkich i ich matki także. W bragga i panczach nie ma sobie niemal równych, od poprzedniej płyty zaliczył spory progres. Do tego świetnie dobrał gości i producentów, dzięki czemu mamy jeden z najciekawszych nielegali. 

16. PATOKALIPSA - DROGA KRAJOWA 0'7

Abstrahując od krzywej jazdy i otoczki z Miuoshem - zostawmy to z boku. Mnóstwo siekających wersów, świetny Oxon, który wyrasta na sporą konkurencję dla Eripe, do tego wersy Zygsona i ta surowa muza. Mocna rzecz. 

15. PAJAC - I CO Z TEGO, ŻE PAJAC
Radomska scena rośnie w siłę i co wydawnictwo, to lepsze. Pajac na bitach Tytuza to kwintesencja takiego nowojorskiego, szczerego rapu. I co z tego, że Pajac, jak robi świetny rap?

14. PET PETTER - STREET CREDIT

 Odpadłem. Koleś wjechał z tym trapem i crunkiem i ja, klasyk i truskul z bólem dupy, zakrzyknąłem z zachwytu. I dobrana muza, i sam Pet to jedna z najlepszych płyt w tym roku. A kawałek 'Ballin' od kilku miesięcy mam na plejliście i nie widzę, aby z niej wypadł. Świetna rzecz.

13. PROBL3M - ART BRUT

 Oskar i Steez to duet nie do podrobienia. Wprawdzie pierwszy ich album zamiótł mnie pod szafę, to drugi może nie tyle mnie zastrzelił, co już ugruntował pozycję. Choć i tak podoba mi się mniej, niż debiut. Nieokrzesany, brudny i szorstki rap z wyjątkowego punktu widzenia.

12. WU - PROJEKT MARAS
Wu na bitach Chmuroka i Juicy, ze swoją śląską gadką, trafił w mój czuły punkt. Śląski rap jeszcze nigdy wcześniej nie był tak śląski. Doskonała odskocznia, fajny klimat familoków, Wu zrobił naprawdę kawał dobrej roboty.

11. KLEMENS & TOMAJ - MULTIPLAYER
Olimpijski patent tej koncept płyty wygrywa. Zarówno producent, jak i rapper oraz goście doskonale wczuli się w pomysł. Tomaj, choć mało wykorzystywany, okazuje się byc bardzo sprawnym bitmejkerem, a na Klemensa po prostu trzeba uważać.

10. LVK & ZAMACH - RAPUTACJA
Nie wiem, skąd oni wzięli te podkłady - klasyczny hip hop i każe nam wsiadać do Camaro i jechać przez ulice NY. LVK, choć nie jest świetny, ma w sobie to coś, co jest potrzebne emce przy mikrofonie. Zamach wcale od niego nie odstaje, dzięki czemu mamy sztos. Baaardzo dobry materiał!

9. NIE RAPPER EJ MATT - ZEITGEIST
Nie wiedziałem, nie znałem, doznałem, bum, headshot. Ten człowiek jest nieprawdopodobny w swoich pomysłach i brzmi, jakby połknął kilku mistrzów wagi ciężkiej w rymowaniu. Niesamowita rzecz.

8. ZAMACH, TDK, DJ JEDEDIAH - ALBUM
Już okładka wprowadziła mnie w odpowiedni stan. Potem TDK zrobił te podkłady i odpadłem na długo, zwłaszcza, jeśli dotarły do mnie te wkręcające wersy Zamacha. Zamach - ten koleś jest na liście po raz drugi w tym roku, bo jest za co. Świetny zawodnik.

7. JUNES, JEZOZWIERZ, KIDD, DJ ACE - TRUESZCZURS
To mocne pierdolnięcie, które namiesza w bani, ale tam zostanie. Wiem, to zawinięte bity, ale rapperzy i dejot przeprowadzili zamach z podziemia. Te szczury przegryzają kable słuchawek wersami i niszczą system. 

6. LAJT & INNOTIC - DEMO EP
Lajt od paru lat regularnie gości u mnie w głośnikach. A kiedy dobrał się w parę z Innoticiem i poleciał na jego klasycznych, pięknie bujających bitach, to efekt mógł być tylko jeden. Świetny materiał.

5. FLASZKI I SZLUGI - CHYBA NA PEWNO
Wprawdzie bracia zmienili nieco brzmienie, ale to nadal jest majstersztyk. I producent i rapper, to kolesie wyjątkowi i potrafią poradzić sobie z każdym tematem i podkładem. Ironicznie i z dystansem. Bardzo szeroko pojęty hip hop. Bardzo świeży i niecodzienny.

4. LESUAFF - AFTERPARTY
Vibe2Ness powinno swoje produkcje puszczać na całą Polskę do dystrybucji, a nie tak pokątnie. Lesuaff, choć wziąłem jego album bez przekonania, zabrał mnie na wyprawę, z której jeszcze nie wróciłem, genialna produkcja, fenomenalny rap.

3. PRAKTIS - SYZYF
To jest tak emocjonalna płyta, że utkwiła we mnie na dobre. I ciężki głos Praktisa i ciężkie bity Ayona i Dukato przygniotły mnie do ziemi. Klimat powala, osadza dymem na głowie, szarpie płuca. Niesamowita rzecz, jakoś mało propsowana.

2. DEYS - AUDIOGRAMY

Recenzję zakończyłem słowami: "Płyta roku w lutym? Czemu nie?". I co? I prawda. Nowoczesny rap zrobiony tak, jak powinien być. Charyzmatyczny rapper, który trafia w punkt. Wersy, które można cytować w nieskończoność, bo są wybitne. Płyta roku w lutym? No mamy luty. I mamy prawie płyte roku.

1. WAKE UP ADINA - ZŁOTA PIĄTKA
 Absolutnie najciekawszy nielegal, który był przeze mnie młócony długi czas i o którym pisząc materiał zwyczajnie... zapomniałem. Szok. Ale nadrabiam. Tak świeżej płyty, kipiącej odkrywczymi w sumie patentami nie spotyka się często. To samo z rapem: rapperzy się bawią konwencją, co na tych 'globalnie odlotowych' bitach sieje spustoszenie. Geniusz.

0. SOULPETE - SOUL RAW
Dlaczego miejsce 'zero'? Z kilku powodów. Po pierwsze, to płyta ponad wszystkim. Po drugie, nie mam pojęcia, czy to jest rzeczywiście nielegal\legal - wszak w sklepach go nie było. Po trzecie, tylko producent jest polski, reszta to tuzy amerykańskiego rapu - tego prawdziwego. Poza wszelką kontrolą. Poza zestawieniem.