środa, 5 listopada 2014

ONAR - AUTODESTRUKCJA

Superelaks 2014

1. Daj mi rękę
2. Dorosłe dziecko
3. Starerzeczy/Nowerzeczy
4. Ptaki na niebie   feat. LUKA
5. 1000e serc
6. Sinusoida
7. Wszechświat   feat. LUKA
8. Nobody knows feat. DJ GRUBAZ
9. Smutny rap
10. Wolne atomy
11. Do lustra
12. Jutro

    Autodestrukcja? Doskonały tytuł dla Onara. Od jakiegoś czasu zdarte gardło nie daje rady, od jakiegoś czasu Onar brnie w nicość. Padłem, czytając zapowiedzi: 'Po oszałamiającym sukcesie albumu „Nowe Światło”, nagranego wespół z Miuoshem, Onar powraca z kolejnym solowym krążkiem.' OSZAŁAMIAJĄCYM SUKCESIE. Aha. Bez jaj. 
    Produkcją dla Onara zajęli się Polo, Du:It, Sampler Orchestra, Czarny Hi Fi, Fleczer, Donde, Bob Air, JH... Mamy tu więc niezły przekrój producentów i stylistyki, jaką proponują. I tak, choć generalnie przyjąć trzeba, że na albumie rządzi njuskul i nowoczesne brzmienia, to jednak amplituda rośnie, bądź opada. Dlatego mamy tu pełne spektrum podkładów: od niemal klasycznych bitów Donde, przez trapy Polo i melancholie Czarnego, po progresywne elektroniki Bobera, czy Fleczera. I wiecie co? Nawet te nowoczesne wariacje na temat hip hopu nie są wcale takie złe. A jeśli dodatkowo okraszone są skreczami DJ Grubaza, to już naprawdę jest porządnie. Onar postarał się dobrać podkłady tak, aby nie kłuły w uszy, ale nadążały za trendami. I nadążają, są na wskroś nowoczesne, ale w tym samym czasie dają się słuchać z pewną przyjemnością.      
    Może nadinterpretuję, ale chyba zaczynam rozumieć, co się dzieje z Onarem. Zdarte gardło jakby chrypi jeszcze bardziej, ale nie o to chodzi. Onar nadal nie umie regulować oddechu podczas rymowania, ale nie o to chodzi. On cierpi. Naprawdę. Ta płyta jest tak osobista, że aż boli. Potwierdzeniem tej tezy wydaje się zupełny brak gości. 'To kolejna dobra płyta, na kolejnych dobrych bitach' - coś w tym jest. Po tym, jak Onar dojrzał do rapu okazało się, że niewiele osób dojrzało do samego Onara. Ale teraz poziom jakby się wyrównał. Jeśli przeżyjesz i przyjmiesz ten cholerny, drażniący wokal, to okaże się, że spoza tej chrypy wyłania się coś więcej, niż tylko weteran, który chciałby się liczyć, ale nie ma siły. Owszem, Onar wpada w zadyszkę, ale poza tym, ma się chyba najlepiej, biorąc pod uwagę ostatnie lata. Robi ten swój 'smutny rap' i czuje się z tym dobrze - jedyny problem w tym, żeby słuchacz oswoił się z tym gorzkim i smętnym rymowaniem, bo Onar nie ma zamiaru rozpieszczać konsumentów radosnymi opowiastkami - zgorzkniał i zmarkotniał. Na dobre?
    Wyznam, że spodziewałem się siary. Ale nie. I tak nie wszystkim będzie się ta płyta podobała, ale nie jest zła. To jednak z tych poprawnych, dość porządnych płyt, które stanowią o kondycji rapu w kraju. Onar nagrał jedną z lepszych swoich płyt i bardzo dobrze. A że to płyta tylko niezła, to już inna historia.

OCENA: 4\6 


3 komentarze:

  1. Płyta marna. Onar ciągle w wywiadach zarzeka się, że wyjebane na hejterów czym przeczy sam sobie, ponieważ wiele linijek poświęca na tym wydawnictwie hejtom nie prezentując nic więcej. Jego głos brzmi fatalnie. Bity dobrano tak, by zakrywały beznadziejny wokal i we wielu miejscach nie wiadomo co fafla do majka. Muzyka ma sprawiać przyjemność w odsłuchu a nie męczyć. Zrobione na odpierdol.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nadal lepsze niż ta z Miuoshem ,czy Dorosłem do Rapu

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde ocena 4 to jakiś żart. Onar jest tak marny że 2 to max co można mu dać

    OdpowiedzUsuń