niedziela, 19 kwietnia 2015

DEYS - IMPRIMATUR MIXTAPE

nielegal 2015

1. Imprimatur 
2. Czarne ciuchy
3. HateHateHate
4. To mogłem być ja 
5. Mianownik
6. Fantastycznie 
7. #nadnad   feat. ZERO COOL 
8. #zazdro 
9. Easy 
10. Użycia 
11. Coming out 
12. Ghost     feat. ŻABSON 
13. Ginger Ninja
14. Niewygodne
15. Replay 

    W zeszłym roku Deys wraz ze swoimi Audiogramami zdobył u mnie moją prywatną TOP 3 - był to jeden z najlepszych nielegali. Bardzo się więc ucieszyłem, kiedy okazało się, że jego nowy materiał właśnie uderzył w ulicę. Pomijając dziwaczny tytuł (tak, wiem, że oznacza to zgodę biskupa na druk księgi - ale wydaje mi się to naciągane...), skupiłem się na treści.
    To mikstejp, ale w większości na oryginalnych bitach. Może rzeczywiście przypominać to miksturę, bo żaden z producentów nie pojawia się dwa razy (poza Eigusem), a trzy bity są wzięte skądinąd. No cóż, ja nie jestem fanem tych nowoczesnych brzmień, ale nie mogę oddać propsów dla kilku z tych bitmejkerów. Na pewno ruszył mnie bit do 'CZarnych ciuchów' Essex'a - niejednostajny, nietuzinkowy, bardzo fajny. Johnny Beats i jego 'Hatehatehate' to bardzo mocny trap, włażący już w dópstep - ale za to naprawdę niezły. Ssz i jego '#nadnad' morduje prostotą i przestrzeniami rodem z new romantic (te klaśnięcia!). 'Ghost' Renna to wręcz soundtrack do sci-fi horroru, świetny kawałek z kolosalnym klimatem. Reszta producentów (Lenzy, Geezy, Eigus, Shyboy 360, Skrywa, SecretRank) średnio mnie wzruszyła - nowoczesne podkłady, czasem zahaczające o cloudy, które na rapie są dla mnie zaiste niestrawne. Cyka, brzęczy, zgrzyta, zawodzi. Ogólnie to dość dobra porcja muzyki, przede wszystkim dla fanów tych progresywnych brzmień - ale ja, jako dinozaur z przełomu '80\'90, przyjmuję muzę na tym materiale za dobrą monetę. 
    Deys... W zasadzie słowa są zbędne. Co ja mam tu napisać, pieprzoną laurkę? Koleś ogarnia majka tak, że lecą iskry, bo nie dość, że ma flow i potrafi niebywale zmieniać tempo, to jeszcze jego teksty są tak złożone, że potrzebne jest co najmniej kilka przesłuchań, aby ogarnąć choć większą część. Weź ten follow up do Star Wars: 'Ciężkie oddechy jak po sześciopakach \ Brakuje Vadera - to luka na złączach' - z tym Lukiem (tą luką?) przecież rozjebał system! Te teksty mógłbym cytować z każdego numeru, bo ciągle padają jakieś warte uwagi: 'Za nadludźmi stoję zawsze tak jak palmy w Cali \ A reszta roztrzaskana jak ta mucha na Pezeta Audi \ Nie lukam już do tyłu, za dużo tam rozjebałem \ A jak jesteś fajny wszystko ok, Lonely Island'. I tak ciągle. Deys tnie przy ziemi, opowiada również sporo o sobie i swoim życiu - ze sporym dystansem i dużą dawką autoironii. Mocnym akcentem jest prawiedziewięciominutowy diss (a w zasadzie część kolejna) na SB Mafiję, zwłaszcza Tomba i Białasa, ale przecież Solarowi też się obrywa. Auć. Niestety dla fanów SB, Deys górą. Trochę wkurwiać mogą tu techniczne kręcenia wokalem albo te ciągłe powroty do plotek o gejostwie Deysa i rozdawanie buziaków chłopaczkom - mnie to nieco przeszkadza, bo bez przesady, ale rozumiem, że Deysika aka Geysika musiało to mocno ugodzić, stąd porusza kwestię co i rusz.    
    Może nie jest to tak dobry materiał, jak Audiogramy, ale nie da się ukryć, że ponownie to będzie sztos, nawet za pół roku, czy dalej. Deys ma fantastyczną umiejętność pisania tekstów, które wypluwa w nienagannym stylu. Co tu można powiedzieć? Świetna rzecz, choć nie zawsze muzyka trafia w mój gust.

OCENA: 5\6


4 komentarze:

  1. Poprzednia plyta to Audiogramy.

    OdpowiedzUsuń
  2. słusznie, we wstępie napisałem dobrze, nie wiem, skąd w podsumowaniu wzięły się autobiogramy...

    OdpowiedzUsuń
  3. w tytule tez masz blad, imprimatur powinno byc.

    OdpowiedzUsuń