niedziela, 8 listopada 2015

KAJMAN - 0#2

Step 2015

1. Zew
2. Teraz Już Wiem
3. Uciec Stąd   feat. LUKA
4. G.K.F.I.
5. Fale    feat. GRUBSON
6. D.M.H. (Dzisiaj Mam Hajs)  feat. BEZCZEL
7. Wróg
8. Jak Młody Bóg
9. Meduzy    feat. SZTOSS
10. Destino
11. Dobry Chłopak
12. Żądza Krwi    feat. OXON, REVO
13. Nieśmiertelny    feat. SASZAN

    Jakoś mnie ominęły zapowiedzi nowego Kajmana. Tak napisałem, bo to ma być nie tylko nowa płyta, ale i nowy wizerunek rappera. Czwarta płyta zachwyciła mnie przede wszystkim okładką - to jeden z lepszych cover artów na naszych albumach - lekko jakby inspirowana ASAP Rockym, ale co tam. Kajman nigdy nie należał do moich faworytów, ale coś zawsze znajdowałem na jego materiałach. Czy poza okładką jest tu coś jeszcze?
    Ta muzyka u Kajmana wciąż idzie w stronę bardziej i bardziej nowoczesnego brzmienia. Na 'Zero Numer Jeden' rapper zatrudnił tylko czterech producentów, ale takich topowych, jeśli chodzi o njuskulowe brzmienie. TMK Beats, jak zwykle, dał melodyjne bangery z brzęczącym basiwem - brzmią one tu świeżo i mają dobre tempo. Najbardziej konkretny tutaj Żwirek popełnił mocarne podkłady z milionami hajhetów, samplami i klimatem osadzonym w hiphopie - nowoczesnym, ale szczerym. Piszę tak, bo z kolei David Gutjar to dwa bity: 'GKFI', który jednoznacznie kojarzy mi się z dyskoteką - takie klubowe bity i syntetyczny aranż przypominają mi raczej disco polo, niż rapowe kawałki. Na szczęście 'DMH' jest o wiele lepszy. SSZ to taki nieco cloudowy, wykręcony podkład, który bardziej mnie wkurwiał, niż niósł - ale ja mam awersję do cloudów, pewnie już o tym wiesz. B.Melo z kolei to trapy, które wydają się być naprawdę dobrze zrobione (zwłaszcza 'Żądza krwi'), poskładane ze smakiem i wyczuciem. Muza jest na tym albumie zdecydowanie na plus, choć są wpadki - wspomniane masakryczne 'Meduzy' - ale Gutjar ma to do siebie, że robi niezwykle nierówne rzeczy.
    To rzeczywiście jakby nowy Kajman. Flow zrobił się mniej warczący, za to bardziej melodyjny, aż do tego stopnia, że Kajman śpiewa! No, podśpiewuje, ale zawsze. Technicznie rapper zaliczył spory progres, przyspiesza, zwalnia, płynie - to on dorósł do rapu, nie Onar. To, co nie zawsze odpowiada mi u Kajmana, to jego teksty. Zgodzę się, że są (bywają) dosadne i szczere, ale często wpadają tu co najmniej zbyt proste wersy - by nie rzec, że prostackie: najprostsze i najbardziej przewidywalne. Tekstowo więc jest tu sinusoida, która (jak to sinusoidy mają w zwyczaju) czasem rośnie, kiedy Kajman błyśnie lepszym panczem, czy opisem sytuacji, ale również opada - może ręce nie opadają razem z nią, ale przez te słabsze wersy całość zaczyna przepływać przez uszy. Tematycznie zaś mamy socjal, imprezy i jebanie sceny rap krótko przy ziemi. Gości jest tu w sumie niewielu, którzy też umieszczają się gdzieś na tej sinusoidzie Kajmana. Dramatycznie drażni mnie Sztoss, który zawodzi na tym fatalnym podkładzie SSZ w 'Meduzach' - tego gówna o latających meduzach nie da się słuchać. Jak będziesz latał po hejzach przy tym numerze, to rypniesz na ryj, bardzo nieudany upalony kawałek. Bezczel bardzo się starał dać dobre wersy, o czym sam wspomina na początku zwrotki, zapomniał jednak poukładać ich na bicie i stylem się nie popisał. Na plus zdecydowanie Oxon i Revo, którzy zdecydowanie podbijają poziom (Revo rozwalił zupełnie! Najlepsze wersy na płycie, najlepsze flow!), wyznaczone przez doskonały bit B.Melo. 
    No i motyw sinusoidy przewija się przez cały czas. Po jednej stronie mamy takie kawałki, jak 'Zew', 'Żądza krwi', czy 'Dobry chłopak', które podnoszą ciśnienie i nakręcają tempo. Po drugiej stronie jest 'GKFI' i absolutnie żenujące 'Meduzy'. Rzeczywiście, to jakby nowy Kajman - może nie jest to płyta, która mnie oszołomiła, ale sprawa jest taka, że wreszcie jestem zadowolony z tego, co dał mi Kajman - do tej pory wybierałem pojedyncze traki - tu wyrzucam jednostkowe. Najlepszy album rappera w karierze.

OCENA: 4\6


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz