poniedziałek, 24 lutego 2014

BULEK & DOS - TRZY

Proper 2014

1. Intro
2. Trzy
3. Mówię stop
4. 100% możliwości
5. Powtórka
6. Prawda to prawda
7. Dobre słowo 2
8. Chciałbym    feat. GRZYBEK
9. Bliskość
10. Mam taki plan feat. DOMINIKA
11. Historia 2
12. Oczy otwarte, oczy zamknięte      feat. JKP BANDA
13. Dwa zero jeden trzy
14. Znam smak           feat. HZOP
15. Poznaj moje życie
16. Outro
17. Po której stronie     feat. REST

    'Mocny  uliczny rap rodem ze Śląska – tak najprościej można określić artystów' - głosi opis nowego wydawnictwa Proper Records. Po takim wstępie zaczynam się bać, bo zanosi się na kolejny, beznamiętny uliczny album, oparty na dokładnie tych samych schematach, co setki im podobnych. Ale, że nie zwykłem uprzedzać się po opisach i okładkach, naturalnie płytę posiadłem i nawet z jakąś taką nieśmiałością wrzuciłem ich trzeci album do odtwarzacza.
    Dos udziela się na albumie dwojako - nie tylko na majku, ale wyprodukował również prawie calutki album. Tylko dwa kawałki dał Świr ('Prawda to prawda' i 'Mówię stop'), a jeden Dechu LD ('100% możliwości'). Ktokolwiek by tych bitów nie robił, są wszystkie w jednym klimacie - ulicznym. W większości są to dość typowe i oklepane schematy: pianinka, dudniące basy. Owszem, w kilku trakach znajdziemy parę mniej konwencjonalnych patentów - przede wszystkim u Świra, bo ten używa próbek gitar elektronicznych albo fajnych syntetycznych wkrętów. Ale to tylko dwa podkłady, bo reszta jest do bólu sztampowa, smętna i melancholijna. Po prostu nudna.   
    Bulek i Dos pierwszą płytę wydali (na nielegalu oczywiście) już w 2007 roku, zatem mieli osiem lat na szlifowanie formy. 'Uliczne esperanto, zrobię wam sajgon' - to motto raperów. I robią ten Sajgon, cóż z tego, że techniczniespokojnie dają radę - nawet nie ma większych kłopotów z przyspieszaniem, bo, Bulek zwłaszcza, stylistycznie wyrobili się na tyle, żeby się trochę wyróżniać. Przynajmniej na początku, bo im dalej w głąb płyty, tym mniej pomysłów na flow, aż wreszcie znowu wszystko zamienia się w jedną papkę. Ale to na tyle plusów. Bo co słuchaczowi po poprawnym rymowaniu, jak z głośników atakuje go stek banalnych dyrdymałów, w dodatku podanych w dość niewybrednej formie. Słyszałeś to miliard razy: życzę tobie jak najlepiej brat, życiowe piekło, choć w domu dramat, najebany typ się stawia, ja muszę zapierdalać, bo jakoś żyć trzeba - to pojedyncze wersy wyjęte z dowolnego kawałka, pasujące w sumie do każdego. Tematy również oklepane, jak zad piętnastoletniej kobyły ornej: prawda, nie fałsz, dać z siebie wszystko i iść przed siebie, moja mama taka bliska... Choć przecież i takie wyświechtane tematy można przedstawić z jakimś pieprzem, tylko bez pieprzenia. Na płycie znajdziemy czterech gości: Grzybek wtopił się w tło tak idealnie, że poznałem, że tu jest gość tylko po wpisie na okładce. JKP Banda, okrzyczana najbardziej hardkorowym składem ulicznym, wozi się straszliwie, grozi kurwom (czyli wszystkim innym ludziom chyba) - straszny występ - poza jedną, ostatnią zwrotką (nie mam pojęcia czyją, bo... wszyscy są tacy sami), w której padło kilka interesujących wersów. HZOP jak zwykle jest beznadziejny, a Rast z Dixona wypadł chyba najlepiej, choć również bez ekscytacji. 
    Ja wiem, że znajdą się fani tej płyty - głównie kumple z gliwickich ulic, bo przecież chyba w każdym mieście znajdzie się taki skład, który będzie tworzył dokładnie identyczną muzę. Ale nie bardzo pojmuję labeli, które wydają dokładnie identyczne płyty, tyle, że sygnowanych innymi imionami. Gdyby takich składów było, powiedzmy, 3, dałoby się tego słuchać - wiecie, szczery, prosty przekaz, prawilne chłopaki nawijają o sytuacji u siebie w mieście... To może mieć swoje zalety. Ale pod warunkiem, że takich albumów nie wychodzi rocznie ze 20. Tylko na legalu.

OCENA: 2+\6


1 komentarz:

  1. I pomyśleć, że takie coś puszczają na legalu...
    Całe szczęście w podziemiu jest jeszcze sporo konkretnych MC/składów :)

    OdpowiedzUsuń