sobota, 7 lipca 2012

MEFISTOTEDES - TEDE

Wielkie Joł 2012

1. Mefintrotedes
2. Syn marnotrawny
3. Hande hoch
4. Tetrahydrokannabinol
5. Jestem z Polski
6. Pecunia non outlet
7. Kim oni są
8. Full cap
9. Wkurwiony i bezczelny
10. Dryfi mi tu tobą
11. Sza sza sza
12. Radio Varsavia
13. Ex ex ex oooł
14. Pozwol żyć innym
15. Ile dasz za lajk
16. Mama ma mama da
17. Jesteśmy ludźmi
18. Amerikan paj party

ODKUPIENIE

1. Miliony rąk tu    
2. Rok '97 dobrze pamiętam    
3. Odkupienie    
4. M.I.A.S.T.O Tronic    
5. Żeby powstać    
6. Dwadzieścia lat   feat. SETA    
7. Zakazany na osiedlu    
8. CD MC LP    
9. Jestem Hip Hopem    
10. Trochę mnie nie było    
11. Ciągnie się to za mną    
12. Bomby na miasto   feat. DIOX    
13. Rap to talent

    Każda płyta Tedego wywołuje dreszcze na scenie. Czy są to dreszcze podniecenia, czy obrzydzenia, to już kwestia osobistego gustu, ale wydaje mi się, że szala jest mniej więcej wyrównana - Tede ma tyle samo fanów, co zaciekłych wrogów. Ja osobiście za nim nigdy nie przepadałem, ale przyznam, że trafiały mu się niezłe rzeczy. No i teraz wychodzi jego nowa płyta, z założenia mroczna i demoniczna - a w rezultacie okazało się, że to dwie płyty, bo zaraz za Mefistotedesem podąża Odkupienie... 
    Sir Michu współpracuje z Wielkim Joł już od paru lat, a zatem nie powinno nikogo dziwić, że to właśnie on dał wszystkie podkłady na nowy album Tedego. A jest to nowoczesny hip hop - new school, czy jakoś tak, choć dla mnie raczej kojarzy się to zdecydowanie z Memphis i Three 6 Mafia wraz z całą otoczką Prophet Posse. Myślę, że DJ Paul i Juicy J nie powstydziliby się takich podkładów i chętnie by coś tu nawinęli. Nie wszystkich to zachwyci, bądźmy realistami. Bo jeżeli ktoś szuka klasyki, to może sobie darować nawet spoglądanie w stronę tego krążka.
    Osobnym rozdziałem jest sam Tede. Tedzik. Tedunio. Tedesław. Przyznam, że pasuje to do tego, co dzieje się muzycznie, słuchając płyty czuję się naprawdę jak na południu Stanów. Niestety, Kicz to drugie imię Jacka i czasami koleś sypie takie teksty, że nie wiadomo, śmiać się, czy płakać. Z drugiej strony są tu kawałki z niezwykle celnymi spostrzeżeniami i panczami (oberwało się znów m.in. Doniowi). Wybitnym nieporozumieniem dla mnie jednak jest kawałek 'Amerikan Paj Party' - beznadziejny weselny kawałek, nawet jesli miał być żartem, to mnie zniesmaczył... To znaczy, może i w innych warunkach byłby to hit dyskotek, ale pasuje do płyty jak pięść w dupę...
    Druga płyta, czyli 'Odkupienie', to faktycznie swoiste odkupienie dla klasycznego hip hopu, za zdradę w kierunku cykaczy i południa Stanów. Na dodatkowym CD Tedeusz wraca w stronę nowojorskich, złotoerowych klimatów. Ten album ma charakter bardziej retrospekcyjny, taki powrót do korzeni. Funkowe sample, panny w chórkach, nawijka o starych dobrych czasach... W zasadzie, porównując obie części, na korzyść wypada... 'Mefisto', ponieważ jest inny i ma spore pierdolnięcie, natomiast 'Odkupienie' jest po prostu... zwyczajne. Ale w ten sposób każdy znajdzie tutaj coś dla siebie, pod warunkiem oczywiście, że trawi Tedego...
    No tak. Tego się nie spodziewałem, ale jest. Nie dam głowy, ale to chyba najlepsza płyta TDFa - przynajmniej wg mojego skromnego uznania. Tak czy inaczej nie jest to płyta roku, ale Jacek G. popełnił płytę kompletną. Z jednej strony nowoczesną na wskroś, z drugiej strony powracającą do korzeni i czerpiącą z najpiękniejszych lat hip hopu. Zadziwiło mnie to niezmiernie, ale to dobra płyta.  
  
OCENA: 4+\6


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz