Solo 1
1. Widzę, myślę, wierzę
2. O tym jak
3. Syf
4. Wtedy kiedy tak
5. Wstań
6. Jakby to było wczoraj
7. A jak
8. Do góry nogami
9. Takie czasy feat. IGOREK EKU
10. Nie wiesz co Cię czeka
11. Mordek
12. Pamiętaj, że warto
13. Od Ciebie zależy feat. CWIETA PRG
14. Dzień
15. Mam na to oko
16. Rzeczywiste życie feat. IGOREK EKU
17. Opowieść
Solo 2
1. Warszawa
2. Zacięcie
3. Przyjaciele dla korzyści feat. WSP DAMIAN, CWIETA PRG, BANIA PRG
4. Deszcz
5. Co jest do chuja
6. Chuj to Cię
7. Moja patologia
8. Nasza droga
9. Młynek
10. Życie
11. Obława
12. Moje miejsce
13. Jak zwykle feat. EKRAN KLIMATU ULICZNEGO
14. Bezwzględny
15. 4 dychy feat. MAKS
16. Zajaraj feat. KOZER
17. Letni słoneczny dzień
18. Kilka wersów od nas feat. MIEJSKI SORT
Praski rapper, Areczek PRG, zdecydował się wydać legalnie swój debiut - to znaczy od razu dwa. Mam bardzo ambiwalentny stosunek do podwójnych płyt, zwłaszcza debiutów i kiedy czytam w zapowiedzi, że 'Wydawnictwo zawiera 178 minut buntu wobec otaczającego nas świata' to już mam spore obawy. Jako, że byłem męczony przez jednego z czytelników o recenzję Areczka, oto ona (i tak by była zresztą).
Jak wspominałem parę dni temu przy okazji recenzji Faziego, Maupa urósł na nadwornego producenta KNT Krzyśka Kozaka i to w większości jemu powierzane są zadania muzyczne na wydawnictwach RRX, a nawet ostatnio para się on skreczingiem. Ale czy ponad 2 godziny z Maupą da radę zdzierżyć? Cóż, udowodnił on już parę razy, że umie stworzyć ciekawy materiał. Tylko do dwóch bitów zatrudniony został tu NWS, a jeden wykonał Chrzanos. Niestety, Areczek wybrał jedynie najbardziej sztampowe, mroczne podkłady, jakich wszędzie pełno. Te różnią się tylko bardzo mocno akcentowaną perkusją, co sprawia wrażenie, że siedzisz w pociągu i starasz się słuchać jakiś melodii, które zagłusza stukot kół. Nielicznymi wyjątkami z tej szarzyzny są 'Deszcz' - faktycznie, bit pada jak jesienią, 'Młynek' z bardzo fajnym samplem z akordeonu.
Dlaczego Areczek jest innym ulicznym rapperem od innych? No cóż, nie zawsze trafia w bit, gubiąc się przy dłuższych zwrotkach. Nie pisze równych linijek na tyle, żeby poukładać sylaby na bicie, więc raz przedłuża samogłoski w głupich miejscach, a raz nadgania, aby nie wykoleić się po raz kolejny. A teksty? Rymowane bez żadnej dykcji i z monotonnym flow zlewają się w jeden bełkot, z którego co jakiś czas ucho wydobywa coraz idiotyczniejsze wersy, prezentujące uliczne prawdy z Północnej Pragi. Potrzeba przykładu? Pierwsze lepsze wersy: 'Matka nieprzytomna ledwo na oczy patrzy, ojciec z inną lampucerą kurwa to nie teatrzyk. Przechodzi przez dym, omija leżące śmiecie, puszki, zbitą szklankę, jakaś krew na tapecie. Samotne praskie dziecię kto leży na jego miejscu, nie nazwę tego łóżkiem, przebita igła w sercu. Obrzygał koszule zakichany menel, zarzygany dywan i dwunastolatek z gniewem. Wiesz co teraz czuje? Nie masz o tym pojęcia, klimat którego nie znasz to siła pierdolnięcia.' I tak ponad dwie godziny. A, jeszcze Areczek próbuje śpiewać, matko jedyna. Niestety, jestem zbyt słabym herbatnikiem na taką dawkę hardkoru ulicznego, bo miałem dość już w trzeciej minucie pierwszego kawałka. Dlatego, wracając do pytania postawionego na samym początku akapitu, Areczek wyróżnia się spośród innych uliczników tylko chujowością. Tak, tak, wiem, to jedyny prawdziwy raport z osiedla, zapiski rzetelnego obserwatora praskiej rzeczywistości, pełen pozytywu śpiew getta. Szkoda, że na dłuższą metę tego się nie da słuchać. Do tego są jeszcze goście... Ale nie ma sensu wspominać. Chociaż... zaskoczył mnie Maks swoim stylem i umiejętnością łączenia nieskończonych węzełków rymów. Tylko ni chuja nic z tego nie rozumiem.
No cóż, stało się to, czego się spodziewałem. Prawie 150 minut ciężkiego, ulicznego rapu od miernego rappera i jego jeszcze gorszych gości, na stukających podkładach - to cholernie zbyt wiele. Wprawdzie na 'Solo 2' zaczynają się kawałki, które mają w sobie coś więcej, niż tylko ten kurewski martyrologiczny, płaczliwy i narzekający na wszystko ton rymowania. Tak, czy siak, nie da się tego specjalnie słuchać. Areczek jest słaby, więc pomysł, aby umartwiać się przez tyle czasu, jest pomysłem morderczym, niestety głównie dla słuchacza. Płyta na pewno znajdzie fanów, ale tylko tych, którzy uwielbiają takie brzmienie. Ja dosłuchałem do końca w męczarniach, co uważam za swój sukces. I proszę mi nie pierdolić, że powinienem tego posłuchać jeszcze 10 razy, żeby pojąć moim małym móżdżkiem ten przekaz. Raz to i tak sporo. Jedna z najsłabszych płyt tego roku.
OCENA: 2-\6
Niegdyś KNT porównał flow Areczka do Magika, ja jakoś cech wspólnych nie dostrzegam. Ponadto przyznam, że nieco zaskoczył mnie deficyt haterów pomstujących powyższy materiał po Twojej recenzji. Cisza przed burzą?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Areczkowi tyle samo do Magika, co Kozakowi do Suge Knight'a. Też się spodziewałem wałów, jak pod Kaczmim na przykład, gdzie grozili że mnie znajdą i zamordują (łehehe) anonimowi kolesie z fotela w ciepłym pokoiku, ale w sumie napisałem tylko i wyłącznie prawdę. Nawet obiektywnie to jest wybitnie chujowy materiał. I to podwójny, co ludzi skłania do wydawania takiej dawki szajsu?
OdpowiedzUsuń"co ludzi skłania do wydawania takiej dawki szajsu?"
OdpowiedzUsuńTo pytanie skierowałbym do wydawców 3/4 rodzimych legali.
Fakt płyta może nudzić, jak dla mnie sporo kawałków na siłę, żeby dobić do 18 kawałka, ale nie zgodzę się, że całkowita chujnia. Na pierwszym solo jest na prawdę sporo solidnych numerów... Rozumiem, że to nie Pana gusta i stąd ta krytyka...
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o warstwę muzyczną to też nie jest to standard - na solo 2 inny klimat zupełnie... Polecam sprawdzić starsze numery Areczka czy PRG!
Nowy numer z zwrotkami PRG:
http://youtu.be/hy5lr8qauzc?t=2m11s
Tak jak napisałem, na cd2 robi się nieco lepiej, ale najpierw trzeba przebrnąć przez 80 minut cd1... Co jest zabójcze. Nie mam nic przeciwko ulicznemu rapowi: Hudy, Dudek, Kacper, Rufuz & Małach i pewnie parę innych osób robią to naprawdę dobrze. Ale nie Areczek, choć kilka przebłysków miał - dlatego nie zjebałem go doszczętnie. Ale tego jest za dużo, żeby przyciągnąć kogoś poza koleżkami. Jedna płyta - ze 45 minut, wystarczyłaby na to, żeby album był po prostu ok.
OdpowiedzUsuń