1. Alleluja
2. Trakmajster DJ
3. Gdzie jest Zbyszek?
4. Ssij Liż
5. Moc Energia
6. Osiemnastka (Ewy z Sochaczewa w 2005)
7. Kto nie podaje ten przyjmuje
8. Dziewczyno Ty!
9. Klękaj
10. Podejdź, zrób to!
11. Suka
12. Chcę
13. Byłeś jak
14. Byłem jak
15. Blau
16. MDMA
Trakmajster jest jednym z najbardziej rozchwytywanych djów imprezowych, którzy grają szeroko pojętą czarna muzykę. Jak sam mówi, ten album to wypadkowa jego wypadków... Okładka zawiera długa listę jego kontuzji, opis gadżetów sprzed lat, które zbiera (bilety pkp, kasety, flajersy z imprez itp.), a wszystko, co znajduje się na krążku, to jedno wielkie jajo ze wszystkiego.
Tylko 1\3 albumu to rzeczy, które popełnił sam Trakmajster. Poza nim na bitach siedzą Dynamid Disco, Raziek z Mentalcut, Wet Fingers, Slayback, Eargasm God i Sokos, dzięki czemu mamy tu absolutnie wybuchową mieszankę gatunków i stylów. Producenci zapewniają stały dopływ adrenaliny dzięki energetycznym podkładom - nie ma tu przestojów, nie ma zamułki. Przechodzimy tu gładko od funkowych klimatów po elektroniczne traki, aż po dubstepy, czy wręcz drum'n'bass. Biorąc pod uwagę fakt, że to ma być album imprezowy - muzyka doskonale spełnia swoją rolę. Fakt, że sporo z tych numerów nadaje się raczej do remizy (szczytem 'Dziewczyno ty'), ale na zwyczajnej imprezie też dało by się sporo z tego puścić bez wstydu. No, chyba, że będziemy się wsłuchiwać w samego Trakmajstera.
Płyta zaczyna się od... kazania, a w zasadzie od religijnego zaśpiewu, ale w zestawieniu z pozostałymi kawałkami, można Trakmajstera posądzić o swego rodzaju bluźnierstwo, bo tutaj alleluja, a tu ssij, liż i spermę masz we włosach. Trakmajster jest tu wokalnie cały czas obecny, oczywiście nie rapuje, jednak przez cały czas wykrzykuje proste (czasem prostackie) rymy, zagrzewające do boju - niekoniecznie do tańca, prędzej do dymania, rżnięcia i robienia laski. Takiej płyty w sumie chyba jeszcze nie było - Trakmajster idzie w ślady takich osób, jak DJ Kool, Kid Capri, czy Funkmaster Flex, chociaż jego wokal nie jest tak bardzo krzykliwy, czy nawet chrapliwy, lecz bardziej gładki. Wygląda to trochę tak, jakby zmieszać imprezowość DJ Koola z seksizmem Luke Skyywalkera z The 2 Live Crew. Może ja jestem za stary, może Luke ma więcej wdzięku, ale nie kupuję tego, co mówi TM. To głównie imprezy z ruchaniem - w sumie nie głównie, przede wszystkim. To ruchanie przedstawione nawet nie dowcipnie, tylko wręcz obleśnie. No dobra, przyzna, że parę razy się uśmiechnąłem, jednak linijki typu 'dziewczyno ej ty weź podmyj się, przyjedzie BMW', czy 'piękny widok twoje usta i mój fiut kiedy bierzesz go i ssiesz, pamiętaj o jądrach też, weź paputka zrób'. No ja pierdolę.
Największym minusem na płycie Trakmajstra jest on sam. O ile muzyka na tym krążku daje radę się obronić sama, to teksty DJa, używając jego własnej nomenklatury, ssą jak odkurzacz. O ile po lekturze wkładki nastawiony byłem pozytywnie, to te prostackie treści mnie złamały. Nie daję rady.
OCENA: 2\6
To jest DISCO jakieś, więc co to tutaj robi??
OdpowiedzUsuńsiema, tu majster. Wreszcie jakaś recenzja. Niezbyt pochlebna, ale doceniam, że szczera i to się liczy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMajster - gdyby na tych podkładach były gadki imprezowe i tańcujące, na pewno weszłoby duzo lepiej...
OdpowiedzUsuńOstatnich 6 numerow na plycie jest nawet z jakims tam przekazem i nie są takie wulgarne i pornograficzne.
OdpowiedzUsuń