1. Intro
2. Własną Ścieżką
3. Wykopalisko
4. Gwiżdżę na to
5. Ostatnie życzenie
6. Moja planeta feat. BEATRICE
7. Jestem z Tobą (MC)
8. Na starych śmieciach
9. Jedno życie feat. ALOHA
10. Mniejsze zło
11. U1i feat. KOŚCI W DŁONI
12. Parkiet
13. Noc żywych trupów feat. MŁODY GOH
14. Krawędź
15. ThePRESJA feat. BLETA
16. Świat u stóp
17. Poniżej zera
18. Bądź sobą feat. BARTOLOMEO
19. ANTYKwariat
Hakim i wieszczu to kawał historii małopolskiego rapu. Obaj działają już w podziemiu wiele lat i nagrali masę płyt - choć we wspólnym projekcie to dopiero ich drugi album. To kolesie, którzy żyją dla prawdziwego, klasycznego hip hopu i są niczym wyjęci ze Złotej Ery. Zawsze mam wiele sympatii dla Hakima, więc chętnie sięgam po rzeczy wychodzące spod jego rąk.
Jak łatwo się domyśleć, to właśnie Hakim odpowiada za brzmienie płyty. Jednak przecież Wieszczu również produkuje - i ma tu on swoje kilkanaście minut, bo wyprodukował trzy numery, a współtworzył jeden. To powrót do czasów Złotej Ery, do gorących soulowych sampli: Diana Ross, Bobby McFerrin i cała masa innych. Podkłady bujają, są naprawdę przyjemne, choć spójrzmy prawdzie w oczy - zupełnie nieodkrywcze i czasem wręcz wtórne. Dobrze, że są tu skrecze od DJ 2Najz'a, jednak nadal nie powoduje to, że album jest świeży. Nawet nie o to chodzi, że jest źle, czy nudno - podkłady są zróżnicowane, są bardziej hardkorowe, czasem melodyjne, czasem wręcz horrorcore'owe. Słucha się tego całkiem nieźle, jednak brakuje tu jakiegoś pierwiastka świeżości. Nie powiem, jednak takie podkłady, jak np. 'Krawędź' są naprawdę niezłe. Jednak sfera muzyczna nie obezwładnia.
Tak samo zresztą jak rymowanie obu weteranów. O ile Hakim daje sobie radę bez zarzutu, to Wieszczu nigdy nie był przodującym emce. Zbyt często wypada z bitu, czy nierówno kończy - przy czym słychać wyraźnie, że nie jest to czyn zamierzony. Co więcej, rapperzy nie mówią o niczym konkretnym, bo w większości kawałków to bragga i rymy bitewne, ze wspomnieniowymi wkrętami i próbkami horrorcore'u - tak jak w numerze z Gohem. Jemu się udało, Nervosoulowi średnio. Tak jak zresztą przez znaczną część płyty. Te rymy, tak jak muzyka, nie wnoszą tu zupełnie nic - po prostu są. Owszem, weszło tu kilka ciekawszych porównań, czy hasztagów, jak w 'ANTYKwariat', ale nie ma tu się nad czym rozwodzić. Tyle, że Hakim > Wieszczu. Goście? Na pewno Goh, który wyróżnia się oryginalnym stylem, który może się podobać lub nie, ale wrażenie robi. No i może Aloha, która ma całkiem przyjemny głos i flow.
Niestety, choć lubię Hakima, muszę stwierdzić, że ten album przeszedł mi obok uszu totalnie. Jest bardzo płaski i nijaki i choć brzmienie jest całkiem fajne, a Hakim na majku daje radę, to obaj z Wieszczem stworzyli klasyczny i bezpłciowy materiał, który w dodatku jest za długi. Tu się nic nie dzieje. Nuda panie.
OCENA: 3\6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz