sobota, 6 września 2014

FLINT - TALENT NIE ISTNIEJE

Koka Beatz 2014

1. Stworzyłeś Potwora
2. CV   feat. KLASIIK, HAJU, NEILE
3. Demo
4. Michelin
5. Charytatywka   feat. SOLAR
6. Kołysanka
7. Chcę Cię Jeszcze Więcej
8. Kuba Skit
9. Muszę Dostać Skrzydeł
10. Desiderata   feat. PEZET (Err Bits x Maro Music Remix)
11. Lojalność Remix
12. Bez Przypału x Bangarang (Blend)
13. Głód
14. Najsilniejsi Przetrwają

    Flint, niczym rasowy rapper, wydaje więcej mikstejpów, niż oficjalnych albumów. No i dobrze, bo misktejpy świadczą raczej o miłości do muzyki - chyba, że puszczasz je w sklepach za grube hajsy, dziffko. Flint chciał tu poeksperymentować, żeby przygotować publikę na kolejne solo, które ma wyjść niebawem.
    Wprawdzie to misktejp, ale są tu oryginalne, premierowe kawałki pomiędzy blendami, remiksami i tym podobnymi wynalazkami. Po pierwsze, rzuca się w uszy zmiana klimatu - Flint rzeczywiście eksperymentuje z elektroniką i syntetykami, połamanymi bitami i trapami. Po pierwsze, świadczą o tym podkłady pożyczone od amerykańskiego nujazzowego i downtempowego producenta, Pretty Lights. Pozostałe jednak bity pochodzą od polskich producentów, którzy w znakomitej większości znani są raczej z nowoczesnego pojmowania rapu. To Salvare, Million Decybeli, Folku, EsDwa, Err Bits, Szogun, Tasty Beatz, DJ Flip i Luxon. Oczywiście Folku nie celuje w eksperymentach, więc jego podkład jest sympatycznym, klasycznym bitem, jednak reszta waha się pomiędzy 'trochę elektroniki' a 'mamo, kupiłem Atari i nakurwiam artyzm' (choćby 'Desiderata', zwłaszcza jej końcówka). Bardzo mi tu odpowiadają bity Salvare - nowoczesne, ale z klimatem, a 'Charytatywka' jest naprawdę przednia. Nad całością czuwał DJ Flip, który nie tylko dał bit, ale zmiksował całość i ozdobił skreczami.  
    Flint ciągle jest w formie, nawet jeśli to tylko mikstape. O jego technice i flow nie ma po co dyskutować, bo to konstans na całkiem niezłym poziomie i to się akurat nie zmienia (no bo to konstans, łapiesz?). Jednak tekstowo Flint wydaje się dostać jakiegoś ognia, bo jest tu parę wrzutów, które mogą rozdziawić gębę. Weź 'Michelin', doskonałą satyrę na samotne, wyzwolone dziewoje, grube, w rozmymłanych swetrach, wpierdalających lody czipsami, mówiących, że są samotne z wyboru: 'przecież jesteś feministką, więc wpierdalasz wszystko'. Ironia kapie i wypala dziury w dywanie. Poza tym rapper narzeka na ten biznes - od wytwórni, przez organizatorów koncertów - i choć to wcale nie nowy temat, to numer 'Charytatywka' z Solarem wypadł bardzo fajnie. W dodatku Flint wytacza dość spore działa i gani marnych rapperów, siekając ich panczami na odlew. 'Golden Era, co ty masz złotego, golden retriwera?' - może właśnie to jest ten moment, kiedy Flint idzie w nowoczesność? No, zobaczy się na albumie... Całość hostuje Green, dodający czasem kilka słów na początku lub w końcówce kawałków. Zatem mamy tu premiery, alternatywne wersje, remiks, a także dwie zwrotki, których nie ma nigdzie: 'Lojalność' i 'Najsilniejsi przetrwają' - do pierwszego traku będzie dodana, ta z drugiego została wywalona.
    Kolejny mikstejp Flinta, kolejna zajawka czegoś dobrego - oby tylko album nie okazał się gorszy od przystawki, bo będzie kiszka, że tak to ujmę gastronomicznie. Na dzień dzisiejszy, te 40 minut z Flintem należy do przyjemności, nawet jeśli jest tu sporo elektroniki, której nie zawsze trawię. Ale to naprawdę mi wchodzi.

OCENA: 5-\6 


2 komentarze:

  1. On nie eksperymentuje z tymi syntetycznymi brzmieniami, ostatecznie wydał już na nich całą płytę... "Warszawskie ZOO".

    OdpowiedzUsuń
  2. Jednak tu wydają mi się mocniej posunięte w syntetyki...

    OdpowiedzUsuń