1. Elipsa
2. Drzewo
3. Do dziś
4. Film
5. Wojownik feat. PALUCH
6. Dzwonię nocą
7. Kiedy spłynie
8. 50/50
9. AVC
10. Buty feat. MAM NA IMIĘ ALEKSANDER
11. Łapię kurs feat. PEPE SKUAD
12. Na Morze
Trzy lata po całkiem niezłym 'Międzyświecie' z Złotymi Twarzami, Haju, zaprzęgnięty do stajni Step, wydaje swoją solówkę. Jej szarobura okładka kojarzy się bardziej z jakimś rodzajem smętnego rocka albo coś w podobnym stylu - jednak wydanie albumu jest tak naprawdę całkiem fajne - zwłaszcza wewnątrz książeczki. Ale, jak wyjaśnia rapper, całość powstała w czasie żeglugi po morzu - i może stąd ta szarość...
I kiedy wszedł pierwszy numer od Markuszynsky'ego, pomyślałem sobie 'kurwa, to rzeczywiście będą takie flaki z olejem, jak sugeruje okładka...'. Elektroniczna nuda i kombinowanym syntetycznie wokalem nieco mnie zmartwiła. Na szczęście są tu jeszcze Złote Twarze, MZG (fajny, jazzujący 'Dzwonię nocą'), Opiat (ciekawy, mroczny, oparty na riffie gitarowym 'Łapię kurs') i Młody G.R.O. (zdecydowanie najlepsze bity na tym albumie!), którzy wnoszą sporo ożywienia: ich kawałki wyróżniają się bardzo pozytywnie spomiędzy elektronicznej reszty. Bo ja rozumiem postęp w muzyce, ewolucję i tak dalej, ale takie podkłady jak do 'Filmu' od Eljota to jest kurwa morderstwo na rapie. Gdzie perkusja? Gdzie rytm? Takie tetryczne pierdyczenie zdecydowanie nie pasuje na hip hopową płytę, bo to już zupełnie inny gatunek muzyczny. Rockets Beats pokazuje, że da radę zrobić nowoczesny numer, który ma jaja - pomimo, że 'Wojownik' jest dość specyficzny i na pewno progresywny, zachowuje nadal charakter rapowy. Nawet 'AVC' SoDrumatica, którego zwyczajowo jebię za brak hip hopu w jego kawałkach, zrobił równie nowoczesny, jednak zachowujący klimat numer. A niestety 'Film' to kwintesencja spedalenia rapu. No dobrze, poza tym jednym wynalazkiem, który mnie zwyczajnie wkurwił pomiędzy pozostałymi trakami, muzyka jest całkiem porządna i nawet te elektroniczne rzeczy nie są złe.
O ile muzycznie bywa różnie, to Haju cały czas stoi na piedestale. Jego flow przepływa sprawnie przez podkłady o tak różnym klimacie, jaki zgromadził na swoim najnowszym materiale. Zresztą, ów miszmasz stylistyczny Haju wyjaśnia sam: 'Nie dzielę rapu na szkoły, granice są raczej mgliste \ Rap na szkoły tu dzielą systematycznie \ A ja jaram się stylem, który tylko niszczy system \ I tyle, płynie flow, albo się topi w rzece rwistej.' - emce udowadnia, że potrafi nawinąć do każdego podkładu. Plus dla niego, tym bardziej, że koleś ma wyborną technikę, której mogą mu pozazdrościć rapperzy o znacznie większym fejmie - nie wspominając juz o tekstach, które mają w sobie coś i nie pozwalają oderwać się od głośników. Faktycznie, zgodnie z zapowiedziami, słychać, że słowa są przemyślane i niosą spory bagaż emocjonalny. Gości ponownie nie ma wielu - ale są konkretni. Paluch pokazał tutaj swoje możliwości na specyficznym bicie, MNIA poza niezłą zwrotką zaśpiewał również bardzo przyjemny refren, do tego mamy tu rodzimy zespół Haja: Pepe Skuad, którzy również stają na wysokości zadania.
Nie jest to w żadnym wypadku zła płyta - wręcz przeciwnie. Ale brakuje mi tu czegoś. Może Haju za bardzo rozwodnił porządne bity njuskulowymi bzdetami, które, choć Haju na nich czuje się równie dobrze, jak na innych, zupełnie nie pasują do reszty? Tak, czy owak, najlepszą robotę robi tu sam rapper - jego styl i teksty. Muzyka jest niezła, ale te podkłady Eljota... Dobra, miałem już nic na ten temat nie pisać - coś mi się wydaje, że zejdę z SoDrumatica i znajdę nową ofiarę... :P
OCENA: 4\6