Pokazywanie postów oznaczonych etykietą goście z Belgii. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą goście z Belgii. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 26 sierpnia 2014

BLADY KRIS - BEATBOX ROCKER

Aloha 2014

1. Intro
2. Beatbox Rocker
3. Lie   feat. W. PILICHOWSKI
4. Famous Moon
5. Lion
6. Don't Mind
7. Enough    feat. FATTY K
8. Facebook Monster
9. Green Tara    feat. MARTA GROFFIK
10. Trust Me    feat. ZEDE
11. I Want You
12. Sen   feat. BREKU
13. Halo

    Płyta Bladego Krisa to w zasadzie unikat. Jeden z naszych najlepszych bitboxerów nagrał płytę, która nieco wymyka się spomiędzy ramek typowego, rapowego albumu. Takich prób było już kilka, przynajmniej w Ameryce. Wyszły płyty takich ludzi, jak Scratch, Rahzel, czy kanadyjski Killa Kela, ale (może poza Kelą) zazwyczaj nieco rozczarowywały, bo miała to być stricte bitboxowa jazda. Nawet u nas wychodziły takie albumu, przechodziły jednak zazwyczaj bez większego echa. Kris, jako mistrz Polski, powinien to zmienić.
    Nad płytą pracował generalnie sam - jednak pomagała mu inna legenda bitboxu, tym razem z Belgii: Fatty K. To, co wyszło z połączenia sił, to nieco dziwaczna hybryda. Jest tu trochę bitboxingu - pewnie nawet około 40% albumu jest oparte na paszczalnych wybrykach. Szkoda, że to głównie perkusje są robione w ten sposób, brakuje tu nieco takich wybitnych, kładących na ziemię popisów. Ok, jest 'Lions', bardzo fajnie zrobiony kawałek bez użycia innych rzeczy - tylko paszcza, ale to zdecydowana mniejszość. Całą resztę wypełniają elektroniczne dźwięki - od elektro, przez minimal, aż po dub step i pochodne. Niestety, potencjał Bladego nie został tu w pełni zaprezentowany i w sumie ginie on gdzieś w tej całej elektronice. Mam wrażenie, że nie o to chodziło i czuję ogromny niedosyt i rozczarowanie. 
    Blady robi swoje na bitboxie - i bardzo dobrze. Jednak kolejną rzeczą, która tu rozczarowuje, to część wokalna. Niemal cała płyta jest po angielsku (poza dwoma kawałkami), co akurat nie przeszkadza wcale, tym bardziej, że Kris celuje przecież nie tylko w rynek polski. Jednak rymowania, czy hip hopowych jazd jest tu akurat najmniej, bo są to zaledwie dwa kawałki, gdzie wykorzystywani są emce. Fatty K rymuje oczywiście również po angielsku i 'Enough' jest całkiem fajnym numerem. Drugi rymowany numer to polski 'Sen' z Brekiem - dość przeciętny. Reszta kawałków jest w większości śpiewana, a co gorsze wokal potraktowany jest często jakimiś vocoderowymi sztuczkami i o ile w jednym, czy nawet trzech trakach by to nie przeszkadzało, to na dłuższą metę to irytuje.
    Owszem, spodziewałem się płyty, która siłą bitboxu wywali mnie z butów i rozmaże po ścianach. Spodziewałem się kawałków, gdzie kunszt Krisa wyjdzie poza robienie perkusji. Dupa. Rozczarowałem się totalnie i zastanawiam się, dla kogo jest ta płyta. Dla b-boyów? Zbyt wolna. Dla fanów bitboxu i korzennych jazd? Za mało bitboxu i za dużo elektroniki. Dla fanów njuskulu? Za mało rapu. Obiektywnie, to co zaprezentował Kris nie jest takie najgorsze, podoba mi się kilka numerów ('Enough', 'Facebook monster' czy 'Lion'), ale to nie jest to, czego osobiście chciałem i mam nieodparte wrażenie, że nie tylko ja. Kris chciał stworzyć płyte ambitną, opartą tylko na bitboxie, ale komu się to spodoba, nie wiem. Ja nie jestem zachwycony, raczej lekko zniesmaczony.

OCENA: 3\6


niedziela, 16 września 2012

CNO 2 - SLUMS ATTACK


Terrorym 2012

1. CNO2
2. Podły popis
3. Ideologia bloków    feat. PEZET
4. Musisz przetrwać
5. Gigant    feat. ŚLIWA
6. Dom zły
7. Zona    feat. GLACA
8. Colabo   feat. ONYX, TEWU
9. Samotność po zmroku    feat. KROOLIK UNDERWOOD
10. HIP HOP wciąż żywy   feat. TRZECI WYMIAR
11. Na celowniku
11. The Bridge feat. MASTA ACE
12. Gzyms
13. Radio Wolna Europa  feat. DEFUCKTO, AZYL, SNIPER, CLEMENTINO, R-MC, GANDZIOR, LOO-MC, SHAZAAM, HIJACK
14. To miasto.
15. Witamy w syfie (Staszica story 5)
16. Żeby Polska
17. Acid King
18. Reprezentujemy HIP HOP

    Peja mówi 'Weterani, lecz nie wapno' i coś w tym musi być, bo Peja jest jak wino - im starszy, tym lepszy. Każda kolejna płyta wypada w zestawieniach rocznych bardzo dobrze, i wydaje się, że Rychu da Peya juz nac niczym nie zaskoczy, a to wychodzi nowe SA i BANG, BUM, JEB. Wystarczyło mi, że zajrzałem na gościnne występy i bez żadnych zbędnych ceregieli nabyłem płytę. Kawałek z Jeru z poprzedniej płyty zniszczył system, a teraz...
    DJ Decks też ewoluuje, bez wątpienia. Od pierwszych podkładów przez ckliwy g-funk, potem całkiem nowe oblicze z nudnymi, nie oszukujmy się, bitami z prostym loopem, zapętlonym bez finezji, teraz Decks doszedł bez mała do perfekcji. Prawie, bo nie wszystkie bity powalają, ale wreszcie nie muszę się czepiać muzyki na płycie Slumsów. Przy okazji skrecze też robią dobrą robotę i w ogóle brzmi to fajowo.
    Ciekaw jestem, czy to praca Decksa przy masterze, czy Peja naprawdę po tylu latach nauczył się wreszcie porządnie rymować i pisać wersy tak, aby nie wyłaziły za werble. Teksty i tak miał całkiem niezgorsze, ale teraz przynajmniej brzmią wyraziście i porządnie, a flow nie jest porwane i koślawe, tylko płynie tak, jak powinien. Ale nie to mnie powaliło. Mogłem się tego w sumie spodziewać. Nie spodziewałem się mianowicie aż TAKIEJ listy gości. Z Polski do Poznania przyjechało tylko kilka osób: Pezet dał przeciętną, ale dobrą zwrotkę, Śliwę odróżniłem od Pei, co uważam za niejaki sukces - nie szkodzi, koleżka wypadł też całkiem porządnie. Glaca ze swoją wokalizą ubarwił całkiem niezłą, mroczną 'Zonę'. Kroolik mnie nieco rozczarował, bo po jego płycie odzwyczaiłem się od stylu jego zeszłorocznych fituringów, ale średnio mi to zawodzenie pasuje to świetnego skądinąd podkładu w 'Samotności po zmroku'. Trzeci Wymiar nieubłaganie udowadnia, że hip hop jest wciąż żywy, zabijając słabych emce swoim flow i techniką. Ale, jak wspomniałem, z Polski na płycie jest tylko kilku emce, za to Peja zrobił się internacjonałem, co mu się wielce chwali. Ma wielkie propsy za kolejne sławy zaproszone na majki. Onyx brzmi jak za dawnych lat i Sticky Fingaz przy okazji dał świeże rymy i słychać, że są napisane właśnie na TĘ okazję. Masta Ace trochę mniej zauroczył, ale na tyle go lubię, że kawałek, który ma byc mostem spinającym Poznań i NY, jest dość przyjemny. No i w końcu mamy absolutny posse trak o wiele mówiącym tytule 'Radio Wolna Europa', gdzie rymuje pełno zagranicznych emce: choć Peja dwoił się i troił na bicie to nie wypadł najlepiej. Są Czesi z  Defuckto, którzy jadą jak profesorzy. Jest Niemiec Azyl - raczej przeciętny. Jest Litwin Sniper, który ma jedną z najlepszych zwrotek na traku. Jest też Włoch Clementino - całkiem niezły. R-MC z Belgii płynie po francusku z lekkimi potknięciami, ale fajnie - od belgique ta Poznan :) Drugi Belg, Loo-MC wcale mu nie ustępuje. Gandzior na szczęście się dostosował i dał całkiem dobre wersy i pojechał płynnie. Na koniec zostali Shazaam ze Szwecji z równie dobrymi wersami co Sniper, a także legenda angielskiej sceny, Hijack, który jednak nie obezwładnił.
    Ufff... Nie spodziewałem się aż tak dobrej płyty po Ryśku. Nie dość, że muza jest na wysokim poziomie, to jeszcze Peja daje radę, a i goście dobrani są wręcz wybitnie. Moje ulubione kawałki to 'Colabo' z Onyx'em, 'Samotność po zmroku', 'Gzyms', 'Radio Wolna Europa', ale tak naprawdę to mógłbym wymienić 75% albumu. No, Rychu, chapeau bas!

OCENA: 5+\6