nielegal 2015
1. Intro feat. DJ ACE, DJ KACZY
2. Fuck the fame feat. JUNES, PIH, DJ PERC
3. Sztorm feat. OXON
4. Niesmak feat. TOSTER, JNR, AD.M.A, DJ DANEK
5. Sin City feat. SARIUS, DJ BULB
6. Papierowy samolot feat. HUKOS, CIRA, DJ FALCON1, DJ VAZEE
7. Instrumental #1
8. Coś takiego feat. RAKRACZEJ, DJ LEM
9. To miasto nienawidzi nas feat. BONSON, GREEN, DJ PERC
10. Normalna sprawa feat. LAIKIKE1, DJ TE
11. Replikant feat. JEŻOZWIERZ
12. Mr. Perfect feat. PEERZET, PYSKATY, DJ TE
13. ?! feat. OTSOCHODZI, DJ DANEK
14. Instrumental #2 feat. BEJOTKA, DJ FLIP
15. Nierówno pod sufitem feat. OXON, REVO, DJ ROKA
16. Ulic śpiew feat. EMAS, STILLO, ERKING, FLOJD, DJ NORIZ
17. Drugie życie feat. ERKING, EGOTRUE, DJ TE
18. Jedna myśl feat. JUSTYNA KUŚMIERCZYK, DJ IKE
19. Eskapizm feat. ROVER, JOPEL, DJ DANEK
20. Outro feat. DJ ROKA
Legalny album producenckiego duetu przeszedł, owszem, doceniony, ale tylko przez prawdziwych fanów hip hopu (jakkolwiek tego nie zrozumiesz). Wydaje mi się, że może powinien mieć więcej uwagi, ale może po prostu NNFOF nie są aż tak medialni, jak trzeba. Dlatego tym razem na płytę zaproszona została cała śmietanka naszej sceny - ale znowu, nie tej fejmowo-mainstreamowej, tylko tej z wyższej półki, ale niższego poziomu, nazwijmy to, sprzedania (choć od dawna wiadomo, że rap to doskonale sprzedający się produkt, pod warunkiem, że jest dobrze /czyt. chwytliwie/ zrobiony i jeszcze lepiej wypromowany).
Siwski i Tykshta mają swój ustalony klimat - w większości to mocno klasyczne, samplowane traki, owinięte na dość typowych perkusjach. Ale, żeby nie było, że NNFOF są zacofani, mamy tu trochę prób wjechania w nowoczesny sznyt, zmieniając paterny perkusji, grając większość podkładu na syntezatorach, ciągnąc niskim basem po podłodze (np. 'Niesmak', czy instrumentale). Nie oszukujmy się, część z tej muzyki jest bardzo bezpieczna i czasem wręcz nudna - tylko kilka numerów rusza tak, jak powinno, choćby '?!' na ostrych gitarach, czy tajemniczy 'Replikant'. Dobrze wypadają dje, dodający tempa, ale muzycznie to płyta jest nieco zbyt długa i męcząca, choć nie pozbawiona dobrych traków.
Tyle ludzi na majkach! Na szczęście oszczędzono nam wypełniaczy, których kawałki trzeba skipować, bo nie da rady ich przełknąć. Dlatego mamy tu wejścia lepsze i zwyczajne. Z tych lepszych Oxon z siłą sztormu wbija się w uszy - energetyczny, świetny numer, tak samo, jak jego duet z Revo. Toster zwraca uwagę swoim flow, a wraz z JNR i Admą tworzą całkiem udane trio. Sarius jak zwykle trzyma poziom, nawet na tym syntetycznym podkładzie. Zaskoczył nieco Rak, który przyszedł na majka z bardzo porządnymi wersami. Laikike, Peerzet i Jeżozwierz trzymają zazwyczaj poziom, więc ich dobre kawałki nie dziwią. I Pyskaty też pewnie nie powinien, ale jego zwrotka wypada tu naprawdę świetnie. Otsochodzi już od jakiegoś czasu zwraca moją uwagę i tu wcale nie zawodzi - to bardzo porządny trak. Średnie wejścia zaliczają zaś Junes i Pih nawinęli dość porządnie o tym, że wprawdzie mają 'name', ale pieprzą 'fame' - jakkolwiek nie byłoby to fałszywe odnośnie Piha. Trochę zawiedli Huskos z Cirą - przelecieli bardzo nijako i naprawdę stanowią tu szarą masę - podobnie jak Bonson z Greenem i pozostali. Jako miłą odmianę, umieszczono tu jeden trak r&b z Justyną Kuśmierczyk - trak przyjemny dla ucha.
Może i byłaby to niezła płyta, ale trochę tu za dużo zwyczajności. Nazywam to rzemieślniczym rapem - i tacy są nie tylko producenci, ale i większość rymujących zawodników. Osobiście zrobiłbym z tego świetną epkę z Oxonem, Jankiem Otso, Tosterem, JNR i Admą, Jeżem, Rakiem i Sariusem - wtedy bez wątpienia piątka. Ale tak...
OCENA: 4\6
MASZ TU ODSŁUCH I PIERDOL TEN FEJM
Polski hip hop. Wydawnictwa oficjalne i nielegale. Recenzje i podsumowania. Możliwość odsłuchu i ściągnięcia nielegali. Baza dla polskich wydawnictw hip hopowych. * Wszystkie oceny i opinie są moimi osobistymi i subiektywnymi, więc jeśli nie zgadzasz się z jakąś oceną, bądź uprzemy nie wyzywać od najgorszych, tylko dlatego, że mam inne zdanie od Ciebie.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nielegal. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nielegal. Pokaż wszystkie posty
niedziela, 21 lutego 2016
niedziela, 7 lutego 2016
THE PLUS - DROGA PO SUKCES
nielegal 2015
1. Intro
2. Droga po sukces
3. To właśnie rap
4. Na szlaku
5. Jestem stąd feat. BANYŚ
6. My robimy
7. Zajawka
8. Południowa strona rapu
9. Byli i będą
10. Rap armia feat. BANYŚ, JAN KANGUR
11. Armagedon
Kim jest The Plus? Nie wiem za bardzo, ale to nie przeszkadzało mi sprawdzić porcji tego góralskiego rapu. Mało mamy albumów z głębokiego południa Polski, dlatego z zainteresowaniem sięgnąłem po ten debiut od 'fana dobrej zabawy', czekając, co z tego wyniknie.
Muza... No cóż, to kolejny album oparty o zawinięte skądinąd bity. Tych friszerowych serwisów jest trochę, więc w sumie jest w czym wybierać. Tu dostajemy bezpieczne, w miarę klasyczne podkłady, na typowych perkusjach 'bum klap bubum klap' i oczywiście bez sampli - wszystko grane przez anonimowych producentów. Czasem na bit wkradają się jednak ich tagi, ale nie zmienia to nic - i tak ich nikt nie zna. A zatem podkłady spokojne, nieco bumbapowe i zupełnie nic nie wnoszące. Muzycznie to album płaski - znośny, ale bez większych uniesień.
The Plus jest, jak na debiut, całkiem porządnym rapperem. Brak mu nieco ogrania i doświadczenia, ale radzi sobie z mikrofonem całkiem nieźle. To wersy bragga, czasem sławiące podhalańskie strony, rzadziej wjeżdżające w życiowe zakręty. Choć generalnie wszelkie tematy się przenikają i tworzą jedną, dość spójną całość. Plusowi nie można nic zarzucić - może tyle, że nie jest jeszcze zbyt oryginalny - słyszało się to już gdzie indziej, brak jakiś zaskakujących wersów i panczy. W zalewie produkcji trzeba tu mieć coś absolutnie wyjątkowego albo zginie się w tłumie. Na płycie mamy dwóch gości: równie zwyczajnego Banysia i podziemnego Jana Kangura
No i mamy kolejny, dość porządny, ale całkiem bezbarwny album. Można to sprawdzić, nie powiecie, że to słabe, ale ciężko będzie również znaleźć tu traki, które cię rozwalą. Może być, ale nie wzrusza do głębi.
OCENA: 4-\6
A SPRAWDŹ SOBIE, NAPRAWDĘ DA SIĘ SŁUCHAĆ
1. Intro
2. Droga po sukces
3. To właśnie rap
4. Na szlaku
5. Jestem stąd feat. BANYŚ
6. My robimy
7. Zajawka
8. Południowa strona rapu
9. Byli i będą
10. Rap armia feat. BANYŚ, JAN KANGUR
11. Armagedon
Kim jest The Plus? Nie wiem za bardzo, ale to nie przeszkadzało mi sprawdzić porcji tego góralskiego rapu. Mało mamy albumów z głębokiego południa Polski, dlatego z zainteresowaniem sięgnąłem po ten debiut od 'fana dobrej zabawy', czekając, co z tego wyniknie.
Muza... No cóż, to kolejny album oparty o zawinięte skądinąd bity. Tych friszerowych serwisów jest trochę, więc w sumie jest w czym wybierać. Tu dostajemy bezpieczne, w miarę klasyczne podkłady, na typowych perkusjach 'bum klap bubum klap' i oczywiście bez sampli - wszystko grane przez anonimowych producentów. Czasem na bit wkradają się jednak ich tagi, ale nie zmienia to nic - i tak ich nikt nie zna. A zatem podkłady spokojne, nieco bumbapowe i zupełnie nic nie wnoszące. Muzycznie to album płaski - znośny, ale bez większych uniesień.
The Plus jest, jak na debiut, całkiem porządnym rapperem. Brak mu nieco ogrania i doświadczenia, ale radzi sobie z mikrofonem całkiem nieźle. To wersy bragga, czasem sławiące podhalańskie strony, rzadziej wjeżdżające w życiowe zakręty. Choć generalnie wszelkie tematy się przenikają i tworzą jedną, dość spójną całość. Plusowi nie można nic zarzucić - może tyle, że nie jest jeszcze zbyt oryginalny - słyszało się to już gdzie indziej, brak jakiś zaskakujących wersów i panczy. W zalewie produkcji trzeba tu mieć coś absolutnie wyjątkowego albo zginie się w tłumie. Na płycie mamy dwóch gości: równie zwyczajnego Banysia i podziemnego Jana Kangura
No i mamy kolejny, dość porządny, ale całkiem bezbarwny album. Można to sprawdzić, nie powiecie, że to słabe, ale ciężko będzie również znaleźć tu traki, które cię rozwalą. Może być, ale nie wzrusza do głębi.
OCENA: 4-\6
A SPRAWDŹ SOBIE, NAPRAWDĘ DA SIĘ SŁUCHAĆ
sobota, 6 lutego 2016
SARIUS & VOSKOVY & W.E.N.A. - ZŁE TOWARZYSTWO EP
nielegal 2015
1. Myślę tylko o tym czego nie wiesz
2. Pilot
3. Shinobi feat. GEDZ
4. Nowy stary ja
5. Żadnych
Chemia działa. Kiedy Voskovi zaprosili Wenę i Sariusa do nagrania kawałka, okazało się, że dogadują sie oni na tyle, że w ciągu czterech dni powstał szybciutko krótki, acz treściwy album. Pięć traków, dwóch rapperów, dwóch producentów, cztery dni. Ładna statystyka, c'nie?
Voskovi producenci zadbali o to, aby album miał siłę, a także był na tyle nowoczesny, aby wpisać się w dzisiejsze kanony hip hopu. O ile Wena zawsze dawał sobie radę na podobnych podkładach, to Sarius jest przecież klasycznym kotem - jednak bez obaw. Bitmejkerzy nie odcinają się od tego 'szczerego i prawdziwego' rapu. W tych podkładach słychać wszystko: syntetyczne melodyjki, połamane perkusje, elektryczne gitary, sample, bumbapowe werble... Przelatujemy przez ten kwadrans obcowania z epką przez kilka gatunków hip hopu, ale jest to dość przyjemna podróż. Voskovy zrobili, co trzeba, może nie ma tu zabójczych bangerów, ale muza jest naprawdę porządna.
Wena i Sarius doskonale do siebie pasują. Obaj potrafią nawinąć zwrotki właściwie o wszystkim ze szczególnym dla nich stylem. Nienaganne flow, przemyślane wersy - ciężko zgadnąć, że zrobienie tego materiału zabrało im tylko cztery dni. Dla mnie wygrywa tu o nos Sarius, bo ma większy luz i potrafi dostosować się do każdego podkładu, ale Wena wcale nie odstaje - może biegnie tylko o kroczek dalej. Obaj starają się kłaść na werble rymy o życiu i jego aspektach. Każda linijka jest o czymś, nie ma tu wolnych przebiegów i wypełniaczy, rapperzy potrafią naprawdę przykuć słuchacza do głośnika. Gedz wprowadza tu nieco urozmaicenia swoimi śpiewnymi wersami, co tylko wzbogaca 'Shinobi'.
Cóż, tu nie ma wiele do pisania, trzeba sobie ten materiał po prostu włączyć i przyswoić. Warto, bo i producenci dali sobie radę, i rapperzy udźwignęli, a także potwierdzili swój status na scenie. I dobrze, fajna rzecz, naprawdę.
OCENA: 5-\6
SPRAWDŹ TEN ODSŁUCH, TO BĘDZIESZ WIEDZIAŁ
1. Myślę tylko o tym czego nie wiesz
2. Pilot
3. Shinobi feat. GEDZ
4. Nowy stary ja
5. Żadnych
Chemia działa. Kiedy Voskovi zaprosili Wenę i Sariusa do nagrania kawałka, okazało się, że dogadują sie oni na tyle, że w ciągu czterech dni powstał szybciutko krótki, acz treściwy album. Pięć traków, dwóch rapperów, dwóch producentów, cztery dni. Ładna statystyka, c'nie?
Voskovi producenci zadbali o to, aby album miał siłę, a także był na tyle nowoczesny, aby wpisać się w dzisiejsze kanony hip hopu. O ile Wena zawsze dawał sobie radę na podobnych podkładach, to Sarius jest przecież klasycznym kotem - jednak bez obaw. Bitmejkerzy nie odcinają się od tego 'szczerego i prawdziwego' rapu. W tych podkładach słychać wszystko: syntetyczne melodyjki, połamane perkusje, elektryczne gitary, sample, bumbapowe werble... Przelatujemy przez ten kwadrans obcowania z epką przez kilka gatunków hip hopu, ale jest to dość przyjemna podróż. Voskovy zrobili, co trzeba, może nie ma tu zabójczych bangerów, ale muza jest naprawdę porządna.
Wena i Sarius doskonale do siebie pasują. Obaj potrafią nawinąć zwrotki właściwie o wszystkim ze szczególnym dla nich stylem. Nienaganne flow, przemyślane wersy - ciężko zgadnąć, że zrobienie tego materiału zabrało im tylko cztery dni. Dla mnie wygrywa tu o nos Sarius, bo ma większy luz i potrafi dostosować się do każdego podkładu, ale Wena wcale nie odstaje - może biegnie tylko o kroczek dalej. Obaj starają się kłaść na werble rymy o życiu i jego aspektach. Każda linijka jest o czymś, nie ma tu wolnych przebiegów i wypełniaczy, rapperzy potrafią naprawdę przykuć słuchacza do głośnika. Gedz wprowadza tu nieco urozmaicenia swoimi śpiewnymi wersami, co tylko wzbogaca 'Shinobi'.
Cóż, tu nie ma wiele do pisania, trzeba sobie ten materiał po prostu włączyć i przyswoić. Warto, bo i producenci dali sobie radę, i rapperzy udźwignęli, a także potwierdzili swój status na scenie. I dobrze, fajna rzecz, naprawdę.
OCENA: 5-\6
SPRAWDŹ TEN ODSŁUCH, TO BĘDZIESZ WIEDZIAŁ
sobota, 30 stycznia 2016
DRIM TIM - DRIM TIM MIKSTEJP
nielegal 2015
1. Drim Tim sqrwysyny
2. Drim Tim powrócił
3. Podziemne przymierze feat. REBEL, NTK
4. Stare czase feat. REBEL
5. Raz dla rękawic
6. Nie widzę nikogo
7. Maszynowe karabiny
8. Mak
9. Dla mojego potomka
10. S.O.S.
12. Gwiazdy to mój limit
12. Scarface
13. Zagłuszamy!
Jeśli myślisz, że to Ostry jest pionierem łódzkiej sceny, to jesteś w ogromnym błędzie. Wcześniej na kasetach wychodziły już nagrania Y.A.S. (aka Familia HP), Thinkadelic, P'Am oraz właśnie Duży Tata i EMF. Dziś, dla uczczenia dwudziestolecia zespołu, panowie (bo już nie chłopcy) wydają okolicznościową taśmę.
O ile się orientuję (może źle), ścieżka dźwiękowa do mikstejpu jest wzięta z friszerowych serwisów, czego się łatwo domyśleć, bo nawet jeśli poszczególne traki na YT są podpisane imionami producentów, to są to imiona nikomu nieznane, no, chyba, że ktoś buja po szadołwilach i tym podobnych miejscach. Ale to mikstejp, więc nie o to chodzi kto, tylko jak. A jest nowocześnie, nieco trapowo - zwłaszcza, jeśli chodzi o perkusje i syntetyczne melodyjki. Drimtimowcy wybrali sobie mocno podziemne podkłady, przetykane nieco spokojniejszymi i bardziej klasycznymi podkładami, których jednak jest nieco mniej. W sumie nie ma się tu do czego przyczepić, bo jeśli jest to mikstejp na cudzesach, to brzmi nawet nieźle. Przynajmniej to ewoluowało przez te dwadzieścia lat. No i nie sposób nie wymienić tu DJ Goodstuffsona, który rzeza woskiem wszystko wokół - niesamowite rzeczy robi chłopak z tymi dyskami.
O ile muzyka jest dość up-to-date, nie da się tego powiedzieć o rapperach. Tkwią w tych swoich latach '90 cały czas, nie tylko pod względem flow, ale i tekstów, które w bardzo wielu wypadkach opierają się o najprostsze rymy i skojarzenia. Bardzo znamienny jest wers 'wyszukuję rymy tak jak świnie trufle', ale to akurat szczyt finezji tutaj. Nie mam zamiaru wypisywać tu cytatów, bo szkoda miejsca na te komunały, ale... Mając w pamięci, że to faktyczne 'dziadki' na naszej scenie, słuchanie ich przychodzi jakoś łatwiej. Co nie znaczy, że nie znudziłem się śmiertelnie w połowie krążka. Trochę świeżego powiewu wniósł tu Rebel, który stoi nieco wyżej, niż jego koledzy z Drim Timu.
No cóż, powroty bywają ciężkie, a czasem nawet bolesne. Doświadczył tego HST, doświadczyli Veto i kilku innych - to samo jest z Drim Tim. Recepta, która sprawdzała się 10-20 lat temu, dawno wygasła i reanimowanie jej nowoczesnymi bitami nie pomoże. Rzecz zdecydowanie dla zagorzałych fanów Timu. Goodstuffson podwyższa nieco ocenę.
OCENA: 3\6
SOBIE POSŁUCHAJ TEGO POWROTU PO LATACH
1. Drim Tim sqrwysyny
2. Drim Tim powrócił
3. Podziemne przymierze feat. REBEL, NTK
4. Stare czase feat. REBEL
5. Raz dla rękawic
6. Nie widzę nikogo
7. Maszynowe karabiny
8. Mak
9. Dla mojego potomka
10. S.O.S.
12. Gwiazdy to mój limit
12. Scarface
13. Zagłuszamy!
Jeśli myślisz, że to Ostry jest pionierem łódzkiej sceny, to jesteś w ogromnym błędzie. Wcześniej na kasetach wychodziły już nagrania Y.A.S. (aka Familia HP), Thinkadelic, P'Am oraz właśnie Duży Tata i EMF. Dziś, dla uczczenia dwudziestolecia zespołu, panowie (bo już nie chłopcy) wydają okolicznościową taśmę.
O ile się orientuję (może źle), ścieżka dźwiękowa do mikstejpu jest wzięta z friszerowych serwisów, czego się łatwo domyśleć, bo nawet jeśli poszczególne traki na YT są podpisane imionami producentów, to są to imiona nikomu nieznane, no, chyba, że ktoś buja po szadołwilach i tym podobnych miejscach. Ale to mikstejp, więc nie o to chodzi kto, tylko jak. A jest nowocześnie, nieco trapowo - zwłaszcza, jeśli chodzi o perkusje i syntetyczne melodyjki. Drimtimowcy wybrali sobie mocno podziemne podkłady, przetykane nieco spokojniejszymi i bardziej klasycznymi podkładami, których jednak jest nieco mniej. W sumie nie ma się tu do czego przyczepić, bo jeśli jest to mikstejp na cudzesach, to brzmi nawet nieźle. Przynajmniej to ewoluowało przez te dwadzieścia lat. No i nie sposób nie wymienić tu DJ Goodstuffsona, który rzeza woskiem wszystko wokół - niesamowite rzeczy robi chłopak z tymi dyskami.
O ile muzyka jest dość up-to-date, nie da się tego powiedzieć o rapperach. Tkwią w tych swoich latach '90 cały czas, nie tylko pod względem flow, ale i tekstów, które w bardzo wielu wypadkach opierają się o najprostsze rymy i skojarzenia. Bardzo znamienny jest wers 'wyszukuję rymy tak jak świnie trufle', ale to akurat szczyt finezji tutaj. Nie mam zamiaru wypisywać tu cytatów, bo szkoda miejsca na te komunały, ale... Mając w pamięci, że to faktyczne 'dziadki' na naszej scenie, słuchanie ich przychodzi jakoś łatwiej. Co nie znaczy, że nie znudziłem się śmiertelnie w połowie krążka. Trochę świeżego powiewu wniósł tu Rebel, który stoi nieco wyżej, niż jego koledzy z Drim Timu.
No cóż, powroty bywają ciężkie, a czasem nawet bolesne. Doświadczył tego HST, doświadczyli Veto i kilku innych - to samo jest z Drim Tim. Recepta, która sprawdzała się 10-20 lat temu, dawno wygasła i reanimowanie jej nowoczesnymi bitami nie pomoże. Rzecz zdecydowanie dla zagorzałych fanów Timu. Goodstuffson podwyższa nieco ocenę.
OCENA: 3\6
SOBIE POSŁUCHAJ TEGO POWROTU PO LATACH
piątek, 29 stycznia 2016
ZABURZENIA - IGŁY
nielegal 2015
1. Uwarunkowania feat. MAGDA WAC
2. Strach
3. Szczątki feat. MAGDA WAC
4. Stary Nowy Jork
5. Krótka historia o miłości do...
6. Śnieg
7. Igły feat. MAGDA WAC
8. Śmietnik
9. Sezon w piekle
10. Waiting for Autumn
Przyznam, że nie znałem tego projektu, choć to nie pierwsza jego produkcja. A to przecież sam Szatt, wraz z Tuszem zdecydowali się zaburzyć twój spokój tym projektem. Przyjrzyj się okładce: bajkowo? Kwasowo? Mistycznie-magicznie? Świetna okładka zachęca do sprawdzenia materiału - ja od razu zechciałem jej przesłuchać.
Szatt to bardzo wrażliwy producent, nie bojący się przekraczać pewnych granic. Dlatego wbija on nam tu aż dziesięć igieł #akupunktura, które mają utkwić pod skórą. To spokojne bity, bardzo elektroniczne, choć daleko im do trapów, czy cloudów. Muzyka jest spójna, bardzo jesienno-zimowa i nastrojowa. Producent zlewa się z rapperem w jedność, nierozerwalną i wręcz bliźniaczą. Zadziwiające jest to, że choć to płyta raczej melancholijna, nie ma tu zamuły, bo wszystko toczy się w całkiem przyjemnym tempie. Bogate przestrzenie, szerokie spektrum instrumentów - to taka muzyczna poezja.
'Lubię mówić o słabościach, w ten sposób oczyszczam z nich serce' - te słowa wydają się mottem Kuby. Może i jest on nieco monotonny, ale jego historie, wyjęte z pamiętnika narkołyka. Bo igła jest tu tematem przewodnim nie bez przyczyny. Nie jest to bynajmniej gloryfikacja ćpania czegokolwiek - raczej opisuje na chłodno próby okiełznania tego... może nie problemu, ale po prostu przyzwyczajenia, bez którego 'boimy się, że pękniemy na pół i się nie poskładamy'. Trochę taka terapia odwykowa rappera. Nie licz tu na gości, bo Kuba sam musi się uporać z życiem. Czasem towarzyszy mu tu tylko damski głos, ale może to ułuda? Czy coś tu jest prawdziwe? Historie Tusza są ciężkie, mocno realistyczne, ale ze sporą dozą autoironii.
Wydaje mi się, że to trochę trudna płyta. Trudna nie tylko w odbiorze, bo przecież pamiętniki narkomana nie muszą do każdego trafiać. Trudna również z powodu wisielczego klimatu i wszechobecnych igieł, które Tusz wbija: sobie w żyły, tobie w mózg i uszy. Natomiast jest to materiał, nad którym warto się pochylić.
OCENA: 4+\6
DZIAB SOBIE W ŻYŁĘ TEN STUFF
1. Uwarunkowania feat. MAGDA WAC
2. Strach
3. Szczątki feat. MAGDA WAC
4. Stary Nowy Jork
5. Krótka historia o miłości do...
6. Śnieg
7. Igły feat. MAGDA WAC
8. Śmietnik
9. Sezon w piekle
10. Waiting for Autumn
Przyznam, że nie znałem tego projektu, choć to nie pierwsza jego produkcja. A to przecież sam Szatt, wraz z Tuszem zdecydowali się zaburzyć twój spokój tym projektem. Przyjrzyj się okładce: bajkowo? Kwasowo? Mistycznie-magicznie? Świetna okładka zachęca do sprawdzenia materiału - ja od razu zechciałem jej przesłuchać.
Szatt to bardzo wrażliwy producent, nie bojący się przekraczać pewnych granic. Dlatego wbija on nam tu aż dziesięć igieł #akupunktura, które mają utkwić pod skórą. To spokojne bity, bardzo elektroniczne, choć daleko im do trapów, czy cloudów. Muzyka jest spójna, bardzo jesienno-zimowa i nastrojowa. Producent zlewa się z rapperem w jedność, nierozerwalną i wręcz bliźniaczą. Zadziwiające jest to, że choć to płyta raczej melancholijna, nie ma tu zamuły, bo wszystko toczy się w całkiem przyjemnym tempie. Bogate przestrzenie, szerokie spektrum instrumentów - to taka muzyczna poezja.
'Lubię mówić o słabościach, w ten sposób oczyszczam z nich serce' - te słowa wydają się mottem Kuby. Może i jest on nieco monotonny, ale jego historie, wyjęte z pamiętnika narkołyka. Bo igła jest tu tematem przewodnim nie bez przyczyny. Nie jest to bynajmniej gloryfikacja ćpania czegokolwiek - raczej opisuje na chłodno próby okiełznania tego... może nie problemu, ale po prostu przyzwyczajenia, bez którego 'boimy się, że pękniemy na pół i się nie poskładamy'. Trochę taka terapia odwykowa rappera. Nie licz tu na gości, bo Kuba sam musi się uporać z życiem. Czasem towarzyszy mu tu tylko damski głos, ale może to ułuda? Czy coś tu jest prawdziwe? Historie Tusza są ciężkie, mocno realistyczne, ale ze sporą dozą autoironii.
Wydaje mi się, że to trochę trudna płyta. Trudna nie tylko w odbiorze, bo przecież pamiętniki narkomana nie muszą do każdego trafiać. Trudna również z powodu wisielczego klimatu i wszechobecnych igieł, które Tusz wbija: sobie w żyły, tobie w mózg i uszy. Natomiast jest to materiał, nad którym warto się pochylić.
OCENA: 4+\6
DZIAB SOBIE W ŻYŁĘ TEN STUFF
czwartek, 28 stycznia 2016
APP - EP
Asfalt 2015
1. Będą mówili
2. Na dalszym planie
3. Więcej
4. Nigdy nie lubiłem się bić
5. Znam takich jak ty
6. Skala
7. W powietrzu
Rapper i producent - to dość oczywiste połączenie, jesli popatrzymy na hip hop przez pryzmat lat. Ileż takich duetów znamy i cenimy? Guru & DJ Premier, Kool G Rap & DJ Polo, Pete Rock & CL Smooth... Długo by wymieniać, a t o tylko absolutna klasyka, bo przecież w Polsce też mamy przykłady takich składów. Sensi, który obstawia najbardziej back-to-the-basics projekty oraz DJ Kebs, który za konsoletą potrafi zrobić wiele.
A co potrafi? No cóż, wyraźnie pokazuje on tu swoje skillsy: intrygującą umiejętność połączenia klasycznej stylistyki hip hopowej, wyciągniętej z czeluści krejtsów ze sposobem poskładania owych podkładów w sposób niebanalny i jak najbardziej nowoczesny - w tym dobrym znaczeniu oczywiście. Przeskakujemy tu klimatycznie między Detroit, a Nowym Jorkiem, odbijając się od Złotej Ery i wręcz ambientowych, czasem acid jazzowych pętli. To nie jest Twój pierwszy lepszy rapik. To ambitnie wyprodukowany album (krótki, bo krótki), który z dumą możesz postawić na półce.
Ok, Sensi, 'człowiek pod napięciem', może nie zawsze sprawdza się tekstowo, może ma troszkę toporne flow, ale za to paradoksalnie pasuje do tych połamanych i niecodziennych bitów. Jednak to już nie to samo rymowanie o dupie Maryny, bragga na ciepłych sampelkach. Sensi nabrał sensu, jego wersy opowiadają o emocjach, o życiu miejskim, widzianym jakby przez brudną szybę. Wiesz, tak, jakbyś patrzył przez te ujebane okna klatki schodowej na podwórko, a tam kręci się życie, jakiego nie masz ochotę oglądać. Bez narzekania, bez tragizmu - czyste fakty, filozofia podwórka. Trochę Sensi tu zaskakuje, ale również nie ma co oczekiwać wywodów na miarę Kanta czy Nitschego. Wszystko pokazane z poziomu ulicy, ale bez tego typowo ulicznego zacięcia.
To bardzo odświeżająca płyta. Nie każdemu przypadnie do gustu, ale nie da się odmówić chłopakom kreatywności i pomysłu. Fajna rzecz, każdy powinien spróbować.
OCENA: 5-\6
WEŹ TEN ODSŁUCH I ŁADUJ W UCHO
1. Będą mówili
2. Na dalszym planie
3. Więcej
4. Nigdy nie lubiłem się bić
5. Znam takich jak ty
6. Skala
7. W powietrzu
Rapper i producent - to dość oczywiste połączenie, jesli popatrzymy na hip hop przez pryzmat lat. Ileż takich duetów znamy i cenimy? Guru & DJ Premier, Kool G Rap & DJ Polo, Pete Rock & CL Smooth... Długo by wymieniać, a t o tylko absolutna klasyka, bo przecież w Polsce też mamy przykłady takich składów. Sensi, który obstawia najbardziej back-to-the-basics projekty oraz DJ Kebs, który za konsoletą potrafi zrobić wiele.
A co potrafi? No cóż, wyraźnie pokazuje on tu swoje skillsy: intrygującą umiejętność połączenia klasycznej stylistyki hip hopowej, wyciągniętej z czeluści krejtsów ze sposobem poskładania owych podkładów w sposób niebanalny i jak najbardziej nowoczesny - w tym dobrym znaczeniu oczywiście. Przeskakujemy tu klimatycznie między Detroit, a Nowym Jorkiem, odbijając się od Złotej Ery i wręcz ambientowych, czasem acid jazzowych pętli. To nie jest Twój pierwszy lepszy rapik. To ambitnie wyprodukowany album (krótki, bo krótki), który z dumą możesz postawić na półce.
Ok, Sensi, 'człowiek pod napięciem', może nie zawsze sprawdza się tekstowo, może ma troszkę toporne flow, ale za to paradoksalnie pasuje do tych połamanych i niecodziennych bitów. Jednak to już nie to samo rymowanie o dupie Maryny, bragga na ciepłych sampelkach. Sensi nabrał sensu, jego wersy opowiadają o emocjach, o życiu miejskim, widzianym jakby przez brudną szybę. Wiesz, tak, jakbyś patrzył przez te ujebane okna klatki schodowej na podwórko, a tam kręci się życie, jakiego nie masz ochotę oglądać. Bez narzekania, bez tragizmu - czyste fakty, filozofia podwórka. Trochę Sensi tu zaskakuje, ale również nie ma co oczekiwać wywodów na miarę Kanta czy Nitschego. Wszystko pokazane z poziomu ulicy, ale bez tego typowo ulicznego zacięcia.
To bardzo odświeżająca płyta. Nie każdemu przypadnie do gustu, ale nie da się odmówić chłopakom kreatywności i pomysłu. Fajna rzecz, każdy powinien spróbować.
OCENA: 5-\6
WEŹ TEN ODSŁUCH I ŁADUJ W UCHO
wtorek, 26 stycznia 2016
TRES LOBOS - 10NADZIESIĘĆ
nielegal 2015
1. Ewokacja
2. Tr3s Lobos
3. Zakłamańcu
4. Lykaon
5. Klątwa
6. Wojna
7. Bez skali
8. Obecność
9. Miało być inaczej
10. Lot
O tym, że radomski rap ma się świetnie, wszyscy już w kraju wiedzą i się jarają. Bodaj we wrześniu wyszła kolejna radomska produkcja od tria Hase, Krys i Janusz, która spotkała się ze sporym zainteresowaniem słuchaczy. Czemu?
Janusz należy do zespołu, nie dziwi więc, że zrobił on tu niemal połowę bitów. W zasadzie może to jednak dziwić, po zastanowieniu. Czemuż nie wszystkie? Cóż, może dlatego, że pozostali producenci spisali się naprawdę nieźle. Pawa otwiera album dość ciężką i mistyczną 'Ewokacją', Chentek dał świetny podkład do 'Tr3s Lobos', a Trez rozwalił system w 'Wojnie'. Dość ciekawe rzeczy robi TRK, którego 'Zakłamańcu' jest dość zwyczajne, ale za to 'Bez skali' jest dość trudne do rymowania, ale za to wspaniale płynie jazzowym wajbem. Całość jest wyprodukowana klasycznie, ale z drapieżnym pazurem: ciężkie perkusje wzbogacone są o dość mocne sample, dające klimat z pogranicza hardkoru i horrorcoru. Porządne pierdolnięcie ma ta muza, zaiste zacne, milordzie. Kolejna radomska produkcja o wybornych bitach.
Ale i sami rapperzy nie pozwalają odetchnąć. Oprócz tego, że prezentują wysoki poziom stylistyczny - w zasadzie nie jestem pewien, ale tu chyba można mówić o radomskiej szkole rymowania, bo gdybym nie wiedział, skąd oni są, zgadłbym bez pudła. Mnóstwo tu obrazoburczych wersów, kreślących śmierdzące zgnilizną historie i panczy, rąbiących na oślep zardzewiałym śrubokrętem. Te trzy wilki to wataha - ale to nie te basiory, które zgubiły się w Las Vegas, tylko te czyhające na okazję i skryte w ciemnościach, niczym u Adama Greena we 'Frozen'. Rapperzy wplatają w teksty liczne komentarze na temat rzeczywistości i wszystko to sprawia, że album jest bardzo atrakcyjny.
Kaen mówisz? Słoń? Hmmm, to weź sprawdź Trzech Wilców. To trochę inna jazda, może mniej obrzydliwa i wyszukana, ale raczej bardziej obliczona nie na obrzydzenie słuchacza, tylko wytworzenie klimatu. Co udaje się wyśmienicie. I może nie aż 10/10, ale...
OCENA: 5-\6
SŁUCHAJ TYCH ODSŁUCHÓW
1. Ewokacja
2. Tr3s Lobos
3. Zakłamańcu
4. Lykaon
5. Klątwa
6. Wojna
7. Bez skali
8. Obecność
9. Miało być inaczej
10. Lot
O tym, że radomski rap ma się świetnie, wszyscy już w kraju wiedzą i się jarają. Bodaj we wrześniu wyszła kolejna radomska produkcja od tria Hase, Krys i Janusz, która spotkała się ze sporym zainteresowaniem słuchaczy. Czemu?
Janusz należy do zespołu, nie dziwi więc, że zrobił on tu niemal połowę bitów. W zasadzie może to jednak dziwić, po zastanowieniu. Czemuż nie wszystkie? Cóż, może dlatego, że pozostali producenci spisali się naprawdę nieźle. Pawa otwiera album dość ciężką i mistyczną 'Ewokacją', Chentek dał świetny podkład do 'Tr3s Lobos', a Trez rozwalił system w 'Wojnie'. Dość ciekawe rzeczy robi TRK, którego 'Zakłamańcu' jest dość zwyczajne, ale za to 'Bez skali' jest dość trudne do rymowania, ale za to wspaniale płynie jazzowym wajbem. Całość jest wyprodukowana klasycznie, ale z drapieżnym pazurem: ciężkie perkusje wzbogacone są o dość mocne sample, dające klimat z pogranicza hardkoru i horrorcoru. Porządne pierdolnięcie ma ta muza, zaiste zacne, milordzie. Kolejna radomska produkcja o wybornych bitach.
Ale i sami rapperzy nie pozwalają odetchnąć. Oprócz tego, że prezentują wysoki poziom stylistyczny - w zasadzie nie jestem pewien, ale tu chyba można mówić o radomskiej szkole rymowania, bo gdybym nie wiedział, skąd oni są, zgadłbym bez pudła. Mnóstwo tu obrazoburczych wersów, kreślących śmierdzące zgnilizną historie i panczy, rąbiących na oślep zardzewiałym śrubokrętem. Te trzy wilki to wataha - ale to nie te basiory, które zgubiły się w Las Vegas, tylko te czyhające na okazję i skryte w ciemnościach, niczym u Adama Greena we 'Frozen'. Rapperzy wplatają w teksty liczne komentarze na temat rzeczywistości i wszystko to sprawia, że album jest bardzo atrakcyjny.
Kaen mówisz? Słoń? Hmmm, to weź sprawdź Trzech Wilców. To trochę inna jazda, może mniej obrzydliwa i wyszukana, ale raczej bardziej obliczona nie na obrzydzenie słuchacza, tylko wytworzenie klimatu. Co udaje się wyśmienicie. I może nie aż 10/10, ale...
OCENA: 5-\6
SŁUCHAJ TYCH ODSŁUCHÓW
poniedziałek, 25 stycznia 2016
HAKIM, RYVIN, TATER, POLAR - TONY SPONTANA
nielegal 2015
1. Intro
2. Mało kto
3. Getto BumBap feat. HMJELÓ
4. Banany feat. TROL
5. Szmule feat. TROL, HJMELÓ, KONY
6. Ponad skalę
7. Kombinacje
8. Za 5 dwunasta
Jak sama nazwa wskazuje, jest to bardzo spontaniczny projekt, mający w założeniu cofnąć nas o kilkanaście lat, do czasów Złotej Ery. Znając ekipę, można się domyślać, że cel został osiągnięty i mamy tu na albumie półgodzinną podróż w tę i z powrotem.
Miały to być klasyczne, złotoerowe kawałki - i są, bo przecież Hakim nie robi innych podkładów, jak tylko takie, prawda? Sążniste perkusje bumbapowe, basy i trzeszczące winylem, brudne, acz przyjemne sample. I w zasadzie nie ma się tu nad czym rozwodzić, bo mamy tu czyste, klasyczne brzmienie, w dodatku okraszone skreczami od DJ 2Najz i DJ Chester. Całość przyjemnie buja głową, jest żywcem przeniesiona z NY roku '94. Może brakuje tu krzty oryginalności, ale za to jest po prostu dobrze. Oczywiście, jeśli napawają cię sentymentem lata '90 - mnie owszem. Może dlatego patrzę przychylnym okiem na wszystkie rzeczy, które wypuszcza Hakim?
Cała czwórka rapperów jest mniej więcej na równym poziomie, więc nie trzeba tu rozpatrywać, który jest lepszy, który nie. Każdy wie, jak się pracuje za majkiem, każdy utrzymuje flow i technicznie są tu doprawdy nieliczne wpadki. Lirycznie również jest równo, choć bez uniesień. Wszystko zarymowane jest z rzemieślniczą poprawnością i jeśli coś zgrzytnie, to tylko niefortunne sformułowania - wpadek brak. Z drugiej strony owocuje to również niemal zerową ilością wersów godnych zapamiętania (well, 'wchodzę na pętlę jak Janosik' - ale pamiętajmy, że Janosik skończył na haku... Czy mnie pamięć myli?), więc album trochę przelatuje przez uszy.
Zatem mamy tu kolejny album porządny, ale mało odkrywczy. To muzyka bez wzlotów i upadków, grzeczna, nawet jeśli rapperzy przeklną albo opowiedzą mało uczesane rzeczy. Płyta dobra na tyle, żeby bez żalu sprawdzić, ale hitem nie zostanie.
OCENA: 4\6
1. Intro
2. Mało kto
3. Getto BumBap feat. HMJELÓ
4. Banany feat. TROL
5. Szmule feat. TROL, HJMELÓ, KONY
6. Ponad skalę
7. Kombinacje
8. Za 5 dwunasta
Jak sama nazwa wskazuje, jest to bardzo spontaniczny projekt, mający w założeniu cofnąć nas o kilkanaście lat, do czasów Złotej Ery. Znając ekipę, można się domyślać, że cel został osiągnięty i mamy tu na albumie półgodzinną podróż w tę i z powrotem.
Miały to być klasyczne, złotoerowe kawałki - i są, bo przecież Hakim nie robi innych podkładów, jak tylko takie, prawda? Sążniste perkusje bumbapowe, basy i trzeszczące winylem, brudne, acz przyjemne sample. I w zasadzie nie ma się tu nad czym rozwodzić, bo mamy tu czyste, klasyczne brzmienie, w dodatku okraszone skreczami od DJ 2Najz i DJ Chester. Całość przyjemnie buja głową, jest żywcem przeniesiona z NY roku '94. Może brakuje tu krzty oryginalności, ale za to jest po prostu dobrze. Oczywiście, jeśli napawają cię sentymentem lata '90 - mnie owszem. Może dlatego patrzę przychylnym okiem na wszystkie rzeczy, które wypuszcza Hakim?
Cała czwórka rapperów jest mniej więcej na równym poziomie, więc nie trzeba tu rozpatrywać, który jest lepszy, który nie. Każdy wie, jak się pracuje za majkiem, każdy utrzymuje flow i technicznie są tu doprawdy nieliczne wpadki. Lirycznie również jest równo, choć bez uniesień. Wszystko zarymowane jest z rzemieślniczą poprawnością i jeśli coś zgrzytnie, to tylko niefortunne sformułowania - wpadek brak. Z drugiej strony owocuje to również niemal zerową ilością wersów godnych zapamiętania (well, 'wchodzę na pętlę jak Janosik' - ale pamiętajmy, że Janosik skończył na haku... Czy mnie pamięć myli?), więc album trochę przelatuje przez uszy.
Zatem mamy tu kolejny album porządny, ale mało odkrywczy. To muzyka bez wzlotów i upadków, grzeczna, nawet jeśli rapperzy przeklną albo opowiedzą mało uczesane rzeczy. Płyta dobra na tyle, żeby bez żalu sprawdzić, ale hitem nie zostanie.
OCENA: 4\6
środa, 13 stycznia 2016
BIAŁAS & QUEBONAFIDE - DEMÓWKA EP
nielegal 2015
1. Mój kawałek w czasie przeszłym
2. Muszę lecieć feat. SARCAST
3. Czeszę umysł
4. Pusty materac
5. Idą pomimo
6. Za długo już feat. MIELZKY, NATALIA SUMPOR
Taki duet? No cóż, czemu nie? SB Maffija i Que Quality na jednej epce, powracający do korzeni - fajny pomysł. EPka jest dodawana w limitowanej edycji płyty Białasa 'Rehab' - o niej nieco później. Teraz weźmy się za 'Demówkę'.
Pomysłem na płytkę był powrót do truskulu i tym podobnych klimatów, więc do połowy traków zatrudniono... Bob Air'a. Ale, jak się okazuje, potrafi on sprawić bit, który będzie zawierał ten klasyczny pierwiastek. Oczywiście, słychać tu wyraźnie, że Bober woli podkłady nowoczesne, z bogatymi aranżami i rozwiniętą melodyką. Obok niego wpadli tu na jeden traczek White House, The Returners i Wezyr. No i założenie się udaje - to mniej lub bardziej klasyczne traki, jednak wyraźnie nowoczesne, z takim zacięciem w kierunku sceny Detroit. Jest nieźle.
Niby obaj rapperzy mają nieco inną jazdę, ale tak się składa, że klimat im się zbiegł gdzieś pośrodku i naprawdę nieźle się dogadują. Nie ma sensu wskazywać tu, który z nich jest lepszy, bo obaj mają swoje mocne wejścia. Styl Queba jest 'w kurwę dziarski', Białas ma sporo celnych panczy i świetnie dobranych porównań - lirycznie chłopcy lecą po złoto. Może nie platynę, ale złoto niech będzie. Tematycznie mamy tu braggę, przewijaną w pościel - czyli raz sceny bitewne, a raz... również, tylko nie na majku, a w łóżku. Rapperzy sprawili sobie na gościnne występy Sarcast, który propsowany jest ostro przez większość 'dojrzałych' słuchaczy, a także Mielzkiego, będącego w całkiem niezłej formie.
Taka epka, ledwie 20 minut, a całkiem sporo przyjemności. Fajny, bujający materiał, choć może nie zawsze potencjał został wykorzystany we właściwy sposób. Niezłe połączenie rapperów i producentów, niezły album.
OCENA: 4+/6
MASZ TU TEN KAWAŁ ZE STARCASTEM
wtorek, 12 stycznia 2016
FILIPEK - ROZDZIAŁ DWUDZIESTY
nielegal 2015
1. Nienawidzę Urodzin lema
2. Nikt Jak Ja peete
3. Polish Beauty essex
4. Skłamię Tylko Raz teken
5. Too Late barre
6. Byłem Nikim peete
7. Baby, Don't Cry walchuck
8. Hajs, Sex, Sny, Blask peete
9. Każdy Grzesznik Po Mnie foux
10. Praca Rapera (Outro) wojdys
Fifi staje się jednym z najbardziej płodnych rapperów na podziemnej scenie. Wszak to już drugi album Filipka w tym roku. I o ile zeszłoroczny debiut mi się całkiem podobał, to już 'Beletrystyka' nie siadła. Było nudno i nijako. Pomimo, że Fifi jest niezłym rapperem, również mnie wtedy rozczarował. Czy ten rozdział coś zmieni?
Znowu pełno tu różnych producentów: ośmiu na 10 podkładów to sporo. No i jest tu klimat dość zróżnicowany, od syntetycznych trapsów, aż po gitarowe, ostre traki. Najczęściej pojawia się tu PeeTe, bo aż w trzech kawałkach. Przyznam, że podkład do 'Nikt jak ja', oparty o sample z kawałka Myslovitz, wyszedł naprawdę intrygująco, tak samo jak pozostałe - rockowo-bluesowe, czerpiące garściami z polskiego rocka. Lema, Teken, Foux, Walchuck i Barre dali dość przeciętne, njuskulowe podkłady, Essex za to wszedł w te plastiki w 'Polish beauty' jak nóż w masło - ciężki, syntetyczny bas, melodia zbudowana z wokalnych ścinków - całkiem niezła rzecz. Ale takich 'naprawdę niezłych rzeczy' nie ma tu zbyt wiele, Filipek powtórzył błąd z 'Beletrystyki' - za dużo producentów, za mało siły, bo większość tych bitów jest zwyczajnie nijaka i mnie denerowała, co w zestawieniu z monotonną retoryką Filipka zaczynało być nie do zniesienia.
Filipek jest zbyt nierówny. Jego monotonne flow może męczyć i denerwować, ale przecież technikę ma całkiem niezłą. Z tej plątaniny rymów - gorzkich i bez happy endu, można wyłowić trochę błyskotliwych wejść: 'a może jak ojciec pójdę do państwówki i kurwa do końca oleję te rapsy \ będę czekał na 13-stkę jak Roman Polański' albo równie dobre 'nie daję ci róż, bo nie lubię kwiatów, częściej niż bukiet puszczałem wiązankę'. I znowu - nie ma gości, Fifi jest sam - czy to dobrze, czy źle - kwestia uznania. Moim zdaniem przydałby się ktoś, kto ubarwiłby swoim wejściem ten album.
Kolejna próba, która przejdzie bez większego echa. Filipek jest niezły, ale męczący. Do tego wybiera sobie podkłady które zamiast podkręcać tempo, raczej je gaszą i wychodzi ciężkostrawna papka, z której wylatują co jakiś czas niezwykle błyskotliwe wersy. Lepiej niż ostatnio, ale i tak mało, jak na Fifiego.
OCENA: 4-\6
JEDEN Z CIEKAWSZYCH UTWORÓW Z TEGO ALBUMU
1. Nienawidzę Urodzin lema
2. Nikt Jak Ja peete
3. Polish Beauty essex
4. Skłamię Tylko Raz teken
5. Too Late barre
6. Byłem Nikim peete
7. Baby, Don't Cry walchuck
8. Hajs, Sex, Sny, Blask peete
9. Każdy Grzesznik Po Mnie foux
10. Praca Rapera (Outro) wojdys
Fifi staje się jednym z najbardziej płodnych rapperów na podziemnej scenie. Wszak to już drugi album Filipka w tym roku. I o ile zeszłoroczny debiut mi się całkiem podobał, to już 'Beletrystyka' nie siadła. Było nudno i nijako. Pomimo, że Fifi jest niezłym rapperem, również mnie wtedy rozczarował. Czy ten rozdział coś zmieni?
Znowu pełno tu różnych producentów: ośmiu na 10 podkładów to sporo. No i jest tu klimat dość zróżnicowany, od syntetycznych trapsów, aż po gitarowe, ostre traki. Najczęściej pojawia się tu PeeTe, bo aż w trzech kawałkach. Przyznam, że podkład do 'Nikt jak ja', oparty o sample z kawałka Myslovitz, wyszedł naprawdę intrygująco, tak samo jak pozostałe - rockowo-bluesowe, czerpiące garściami z polskiego rocka. Lema, Teken, Foux, Walchuck i Barre dali dość przeciętne, njuskulowe podkłady, Essex za to wszedł w te plastiki w 'Polish beauty' jak nóż w masło - ciężki, syntetyczny bas, melodia zbudowana z wokalnych ścinków - całkiem niezła rzecz. Ale takich 'naprawdę niezłych rzeczy' nie ma tu zbyt wiele, Filipek powtórzył błąd z 'Beletrystyki' - za dużo producentów, za mało siły, bo większość tych bitów jest zwyczajnie nijaka i mnie denerowała, co w zestawieniu z monotonną retoryką Filipka zaczynało być nie do zniesienia.
Filipek jest zbyt nierówny. Jego monotonne flow może męczyć i denerwować, ale przecież technikę ma całkiem niezłą. Z tej plątaniny rymów - gorzkich i bez happy endu, można wyłowić trochę błyskotliwych wejść: 'a może jak ojciec pójdę do państwówki i kurwa do końca oleję te rapsy \ będę czekał na 13-stkę jak Roman Polański' albo równie dobre 'nie daję ci róż, bo nie lubię kwiatów, częściej niż bukiet puszczałem wiązankę'. I znowu - nie ma gości, Fifi jest sam - czy to dobrze, czy źle - kwestia uznania. Moim zdaniem przydałby się ktoś, kto ubarwiłby swoim wejściem ten album.
Kolejna próba, która przejdzie bez większego echa. Filipek jest niezły, ale męczący. Do tego wybiera sobie podkłady które zamiast podkręcać tempo, raczej je gaszą i wychodzi ciężkostrawna papka, z której wylatują co jakiś czas niezwykle błyskotliwe wersy. Lepiej niż ostatnio, ale i tak mało, jak na Fifiego.
OCENA: 4-\6
JEDEN Z CIEKAWSZYCH UTWORÓW Z TEGO ALBUMU
poniedziałek, 11 stycznia 2016
BITFON - NIE WSTAJĘ
RapTu 2015
1. Intro
2. Idealny widok
3. Nawetnie pytaj feat. KOBYŁA
4. Jeszcze nie feat. KRYCHA
5. Wita mnie świt
6. Lustro
7. Schody
8. Złota jesień
9. Świat który mnie wychował
10. Outro
Bitfon to jeden z tych młodych kolesi, o których nikt nie słyszał, którzy zagrali parę koncertów przes znanymi kolegami, a niektórzy mówią, że zapowiadają się dobrze i nieźle rokują na przyszłość. I że warto zwrócić uwagę. No to zwracam - debiutancki krążek wyszedł we wrześniu i może szumu nie narobił wielkiego, ale kilka osób zwróciło na niego uwagę.
Znakomita większość płyty to darmowe bity z netu - bardzo nowoczesne i syntetyczne - takie typowe njuskule. Ogólnie rzecz biorąc, są całkiem nijakie, jak to zwykle w przypadku takich rzeczy się dzieje. Ciekawiej się robi, kiedy wchodzą podkłady od namacalnych producentów, choć jest ich tylko trzech. To No Time, Donde i Smyku i to właśnie ci dwaj ostatni zrobili najlepsze rzeczy. Donde przyniósł najlepszy kawałek na płycie - 'Schody', a Smyk 'Złotą jesień' - może dlatego, że są to ciepłe podkłady, korzenne, bez udziwnionej syntetyki. Skrecze do bitów dograł DJ Laik i w sumie ok. Muzyka wypada dość blado, poza drobnymi wyjątkami.
Mam mieszane uczucia, jeśli chodzi o jakość rapu od Bitfona. To taki młody gniewny, pełen wiary w siebie i pogardy dla frajerów. Nieco taka gimnazjalna jazda, ale może się mylę... Nie trafia do mnie ten przekaz o kwitach rozjebanych na bani, grubych imprezkach itp., chociaż, z drugiej strony... Bitfon ma niezłe flow (choć takie w typie B.R.O.) i poza takimi - powiedzmy sobie szczerze, gówniarskimi rymami, wpada tu również parę ciepłych wersów, jak 'fajniutkie sztuki tam widzę, właśnie przrez takie mi rośnie libido, znam je lepiej niż ich rodzice, mieszczą więcej niż Mercedes Vito', czy bragga w całkiem dobrych 'Schodach'. Jest tu też dwóch gości - Kobyła i Krycha, obaj wypadają ok, mieszczą się w klimacie.
No, nie wiem. Bitfon wydaje mi się jeszcze nieco nieopierzonym szczawikiem, który ma jakieś tam skillsy i nieźle radzi sobie na majku. Ale za dużo w tym pozy, za dużo napuszenia - średnio to do mnie przemawia. Myślę, że warto poobserwować chłopaka, ale na razie...
OCENA: 3+\6
A SPRAWDŹCIE TYPKA TU
1. Intro
2. Idealny widok
3. Nawetnie pytaj feat. KOBYŁA
4. Jeszcze nie feat. KRYCHA
5. Wita mnie świt
6. Lustro
7. Schody
8. Złota jesień
9. Świat który mnie wychował
10. Outro
Bitfon to jeden z tych młodych kolesi, o których nikt nie słyszał, którzy zagrali parę koncertów przes znanymi kolegami, a niektórzy mówią, że zapowiadają się dobrze i nieźle rokują na przyszłość. I że warto zwrócić uwagę. No to zwracam - debiutancki krążek wyszedł we wrześniu i może szumu nie narobił wielkiego, ale kilka osób zwróciło na niego uwagę.
Znakomita większość płyty to darmowe bity z netu - bardzo nowoczesne i syntetyczne - takie typowe njuskule. Ogólnie rzecz biorąc, są całkiem nijakie, jak to zwykle w przypadku takich rzeczy się dzieje. Ciekawiej się robi, kiedy wchodzą podkłady od namacalnych producentów, choć jest ich tylko trzech. To No Time, Donde i Smyku i to właśnie ci dwaj ostatni zrobili najlepsze rzeczy. Donde przyniósł najlepszy kawałek na płycie - 'Schody', a Smyk 'Złotą jesień' - może dlatego, że są to ciepłe podkłady, korzenne, bez udziwnionej syntetyki. Skrecze do bitów dograł DJ Laik i w sumie ok. Muzyka wypada dość blado, poza drobnymi wyjątkami.
Mam mieszane uczucia, jeśli chodzi o jakość rapu od Bitfona. To taki młody gniewny, pełen wiary w siebie i pogardy dla frajerów. Nieco taka gimnazjalna jazda, ale może się mylę... Nie trafia do mnie ten przekaz o kwitach rozjebanych na bani, grubych imprezkach itp., chociaż, z drugiej strony... Bitfon ma niezłe flow (choć takie w typie B.R.O.) i poza takimi - powiedzmy sobie szczerze, gówniarskimi rymami, wpada tu również parę ciepłych wersów, jak 'fajniutkie sztuki tam widzę, właśnie przrez takie mi rośnie libido, znam je lepiej niż ich rodzice, mieszczą więcej niż Mercedes Vito', czy bragga w całkiem dobrych 'Schodach'. Jest tu też dwóch gości - Kobyła i Krycha, obaj wypadają ok, mieszczą się w klimacie.
No, nie wiem. Bitfon wydaje mi się jeszcze nieco nieopierzonym szczawikiem, który ma jakieś tam skillsy i nieźle radzi sobie na majku. Ale za dużo w tym pozy, za dużo napuszenia - średnio to do mnie przemawia. Myślę, że warto poobserwować chłopaka, ale na razie...
OCENA: 3+\6
A SPRAWDŹCIE TYPKA TU
czwartek, 7 stycznia 2016
WAŁEK - ODWET
nielegal 2015
1. Intro
2. Odwet
3. Zdrowy dystans feat. MAŁACH
4. Syf miasta
5. Jedna z twarzy Greya
6. Śpiesz sie kochać
7. Kolejne starcie feat. RADEON
8. Słowa wyjasnienia feat. WNUK, BOLO
9. Bramy piekła feat. GRZE GRZE, ŚRUBA, JACKSON
10. Nie zawiodę feat. DANIOŁ
11. To co mnie stworzyło feat. AJR, CZARNY UF
12. Ostatnia szansa
13. Koniec żartów feat. R-PRO
14. Nie jestem
15. Outro
Przyznam, że nie mam zbyt wielu informacji na temat Wałka - tyle, że to jeden z tych ulicznych rapperów z kręgów Małacha. Płyta wyszła w sierpniu i do tej pory szerszym echem się nie odbiła - biorę się za nią z polecenia czytelników. Nic nie wiem, więc chętnie sprawdzę.
Za całość odpowiada tu jedynie Małach - sądzić więc można było, że będą to bity na niezłym poziomie. No i owszem, podkłady są całkiem, całkiem. Klasyczne perkusje wybijają równy, uliczny rytm, na nich głęboki bas, a sample poukładane są porządnie i pobrane naprawdę z różnych różnistych rzeczy. No i ok, no i fajnie, słucha się tego nieźle, to takie dość klasyczne bangery rodem z końca lat '90. Nie jest to nic wielkiego wprawdzie, podkłady są dokładnie w tym samym klimacie i jest spójnie aż do znudzenia, ale przynajmniej jest to coś innego, niż setki ulicznych bzdetów. Niewiele bitów tu się wyróżnia: na pewno 'Jedna z twarzy Greya' jest dużo bardziej syntetyczna i połamana niż reszta - ale to wszystko.
Wałek jest jednym z tych rapperów, którzy są na naszej scenie. Kropka. Nie będziesz się do niego o nic przypieprzał, bo nie ma o co. Flow ma całkiem składny i poukładany, umie polecieć również na tych bardziej trapowych i połamanych rzeczach, nie gubi rytmu, oddechu, nie przestawia akcentów. To i tak bardzo dużo - koleś umie rapować. Jeśli chodzi o teksty - typowo życiowe wynurzenia, rzemieślnicze wersy, z których - przyznam szczerze, nie zapamiętałem ani słowa. Wałek ślizga się na granicy przyswajalności - nie dlatego, że jego teksty są słabe - są ok. Po prostu są banalne, przekazujące po raz tysięczny to samo, co inni. Brakuje tu czegoś, co przykuje uwagę słuchacza, a ja tymczasem nie umiem zacytować NIC po trzech przesłuchaniach - im bardziej słucham, tym mniej słyszę. Z gości, niezły poziom trzyma tu Małach, czego można się było domyślać, reszta prezentuje poziom nieco niższy od Wałka, bądź zbliżony.
Cóż, kolejny album z serii 'słyszałem już to wszystko'. Gdyby nie to, że rzecz jest dość wtórna, byłby to w miarę dobry album, ale... Małach zrobił swoje, Wałek również - myślę, że wśród fanów brzmienia album znajdzie uznanie. A tak ogólnie to...
OCENA: 3+\6
ŁAP TU SINGIEL Z WIDEŁEM
1. Intro
2. Odwet
3. Zdrowy dystans feat. MAŁACH
4. Syf miasta
5. Jedna z twarzy Greya
6. Śpiesz sie kochać
7. Kolejne starcie feat. RADEON
8. Słowa wyjasnienia feat. WNUK, BOLO
9. Bramy piekła feat. GRZE GRZE, ŚRUBA, JACKSON
10. Nie zawiodę feat. DANIOŁ
11. To co mnie stworzyło feat. AJR, CZARNY UF
12. Ostatnia szansa
13. Koniec żartów feat. R-PRO
14. Nie jestem
15. Outro
Przyznam, że nie mam zbyt wielu informacji na temat Wałka - tyle, że to jeden z tych ulicznych rapperów z kręgów Małacha. Płyta wyszła w sierpniu i do tej pory szerszym echem się nie odbiła - biorę się za nią z polecenia czytelników. Nic nie wiem, więc chętnie sprawdzę.
Za całość odpowiada tu jedynie Małach - sądzić więc można było, że będą to bity na niezłym poziomie. No i owszem, podkłady są całkiem, całkiem. Klasyczne perkusje wybijają równy, uliczny rytm, na nich głęboki bas, a sample poukładane są porządnie i pobrane naprawdę z różnych różnistych rzeczy. No i ok, no i fajnie, słucha się tego nieźle, to takie dość klasyczne bangery rodem z końca lat '90. Nie jest to nic wielkiego wprawdzie, podkłady są dokładnie w tym samym klimacie i jest spójnie aż do znudzenia, ale przynajmniej jest to coś innego, niż setki ulicznych bzdetów. Niewiele bitów tu się wyróżnia: na pewno 'Jedna z twarzy Greya' jest dużo bardziej syntetyczna i połamana niż reszta - ale to wszystko.
Wałek jest jednym z tych rapperów, którzy są na naszej scenie. Kropka. Nie będziesz się do niego o nic przypieprzał, bo nie ma o co. Flow ma całkiem składny i poukładany, umie polecieć również na tych bardziej trapowych i połamanych rzeczach, nie gubi rytmu, oddechu, nie przestawia akcentów. To i tak bardzo dużo - koleś umie rapować. Jeśli chodzi o teksty - typowo życiowe wynurzenia, rzemieślnicze wersy, z których - przyznam szczerze, nie zapamiętałem ani słowa. Wałek ślizga się na granicy przyswajalności - nie dlatego, że jego teksty są słabe - są ok. Po prostu są banalne, przekazujące po raz tysięczny to samo, co inni. Brakuje tu czegoś, co przykuje uwagę słuchacza, a ja tymczasem nie umiem zacytować NIC po trzech przesłuchaniach - im bardziej słucham, tym mniej słyszę. Z gości, niezły poziom trzyma tu Małach, czego można się było domyślać, reszta prezentuje poziom nieco niższy od Wałka, bądź zbliżony.
Cóż, kolejny album z serii 'słyszałem już to wszystko'. Gdyby nie to, że rzecz jest dość wtórna, byłby to w miarę dobry album, ale... Małach zrobił swoje, Wałek również - myślę, że wśród fanów brzmienia album znajdzie uznanie. A tak ogólnie to...
OCENA: 3+\6
ŁAP TU SINGIEL Z WIDEŁEM
wtorek, 5 stycznia 2016
BOBAN - WOJNA I POKÓJ
nielegal 2015
1. Wejście (John F. Lennedy)
2. Bezimienni feat. BARTAS BDB
3. Rozpylacz
4. Każdy z nas feat. MALIK
5. Auschwitz lovers
6. ROTA feat. QBA, SZACHU
7. Warszawski kamikadze
8. Serca bicie feat. ENIGMA
9. Wyjście (Czesław Miłosz)
Boban jest reprezentantem Wałbrzycha, składu Zapomniana Aleja. Nie jest to typowy przedstawiciel wałbrzyskiego rapu, bo taki kojarzy się zazwyczaj przede wszystkim z 3W i ich pochodnymi. Zapomniana Aleja to nieco inna jazda, a Boban idzie już zdecydowanie w stronę modnego ostatnio rapu patriotycznego.
Całość produkcji wykonał tu Enigma z bodaj jednym wyjątkiem, który popełnił sam Boban. Te bity to konkret, toczący się przez uszy ciężkimi werblami i posępnymi dźwiękami klawiszy i smyczków. Nie jest to nic odkrywczego, ani nic szczególnie wybitnego - po prostu Enigma dał bity mocne, dobrze pasujące do przesłania. W muzykę często wplecione są przemówienia, jak np. Kennedy'ego o Polsce, pieśń Rota, czy inne patriotyczne fragmenty. Podziemny hip hop, konkretne walnięcie. Boban zaskoczył tu za to bardzo romantycznym bitem do 'Auschwitz lovers'. Najważniejsze, że wszystko do siebie pasuje: klimat, bity i przekaz.
Boban wprawdzie zaczyna jakby niepewnie, ale rozgrzewa się z każdą chwilą, by osiągnąć punkt kulminacyjny w samym środku płyty. Dominują tu teksty patriotyczne, rapper przekazuje sporo historii niepodległościowych i oddaje hołd tym, którzy zginęli walcząc za Polskę. Dlatego znajdziemy tu powstańcze historie o Antku Rozpylaczu, który zdejmował snajperów hitlerowskich swoim przeklętym stenem, czy o Janie Kryst, który który wiedząc, że jest śmiertelnie chory, zdecydował się na samobójczą akcję zamachową. Najbardziej jednak porusza 'Auschwitz lovers' - sprawnie opowiedziane love story z obozu zagłady robi naprawdę mocne wrażenie. Boban naprawdę wspiął się tu na szczyty swoich możliwości w tym storytellingu. Gorzej, kiedy wchodzą goście - Bartas jest zdecydowanie niepotrzebny i zwyczajnie słaby, ze swoimi rymami, które potrafiłby przewidzieć przedszkolak... Z resztą rapperów jest różnie, nikt jednak nie oszałamia.
To jedna z ciekawszych płyt narodowościowych - może dlatego, że podkłady nie powodują cięcia żył, a rapper ma do powiedzenia coś więcej, niż tylko 'jebać gejów i uchodźców' plus antyrządowe bluzgi. Boban umie polecieć z udanym storytellingiem, daje sobie radę na bitach, które są całkiem w porządku. Niezłe, nie tylko dla fanów rapu patriotycznego.
OCENA: 4\6
OGARNIJCIE SOBIE TO WIDEO O MIŁOŚCI Z OBOZU
1. Wejście (John F. Lennedy)
2. Bezimienni feat. BARTAS BDB
3. Rozpylacz
4. Każdy z nas feat. MALIK
5. Auschwitz lovers
6. ROTA feat. QBA, SZACHU
7. Warszawski kamikadze
8. Serca bicie feat. ENIGMA
9. Wyjście (Czesław Miłosz)
Boban jest reprezentantem Wałbrzycha, składu Zapomniana Aleja. Nie jest to typowy przedstawiciel wałbrzyskiego rapu, bo taki kojarzy się zazwyczaj przede wszystkim z 3W i ich pochodnymi. Zapomniana Aleja to nieco inna jazda, a Boban idzie już zdecydowanie w stronę modnego ostatnio rapu patriotycznego.
Całość produkcji wykonał tu Enigma z bodaj jednym wyjątkiem, który popełnił sam Boban. Te bity to konkret, toczący się przez uszy ciężkimi werblami i posępnymi dźwiękami klawiszy i smyczków. Nie jest to nic odkrywczego, ani nic szczególnie wybitnego - po prostu Enigma dał bity mocne, dobrze pasujące do przesłania. W muzykę często wplecione są przemówienia, jak np. Kennedy'ego o Polsce, pieśń Rota, czy inne patriotyczne fragmenty. Podziemny hip hop, konkretne walnięcie. Boban zaskoczył tu za to bardzo romantycznym bitem do 'Auschwitz lovers'. Najważniejsze, że wszystko do siebie pasuje: klimat, bity i przekaz.
Boban wprawdzie zaczyna jakby niepewnie, ale rozgrzewa się z każdą chwilą, by osiągnąć punkt kulminacyjny w samym środku płyty. Dominują tu teksty patriotyczne, rapper przekazuje sporo historii niepodległościowych i oddaje hołd tym, którzy zginęli walcząc za Polskę. Dlatego znajdziemy tu powstańcze historie o Antku Rozpylaczu, który zdejmował snajperów hitlerowskich swoim przeklętym stenem, czy o Janie Kryst, który który wiedząc, że jest śmiertelnie chory, zdecydował się na samobójczą akcję zamachową. Najbardziej jednak porusza 'Auschwitz lovers' - sprawnie opowiedziane love story z obozu zagłady robi naprawdę mocne wrażenie. Boban naprawdę wspiął się tu na szczyty swoich możliwości w tym storytellingu. Gorzej, kiedy wchodzą goście - Bartas jest zdecydowanie niepotrzebny i zwyczajnie słaby, ze swoimi rymami, które potrafiłby przewidzieć przedszkolak... Z resztą rapperów jest różnie, nikt jednak nie oszałamia.
To jedna z ciekawszych płyt narodowościowych - może dlatego, że podkłady nie powodują cięcia żył, a rapper ma do powiedzenia coś więcej, niż tylko 'jebać gejów i uchodźców' plus antyrządowe bluzgi. Boban umie polecieć z udanym storytellingiem, daje sobie radę na bitach, które są całkiem w porządku. Niezłe, nie tylko dla fanów rapu patriotycznego.
OCENA: 4\6
OGARNIJCIE SOBIE TO WIDEO O MIŁOŚCI Z OBOZU
niedziela, 20 grudnia 2015
MAJERAN - CZY BYŁO WARTO
Cobra 2015
1. Intro
2. Czy było warto?
3. Gonię te marzenia feat. SAWANT, KRZ
4. Specjal
5. Jestem tylko człowiekiem
6. Jutro może być za późno feat. KMR, COBRA
7. Na szeroki front
8. Plecak wspomnień feat. SAWANT
9. Skit
10. Tylko spróbuj feat. KRZ
11. I znów feat. SAWANT
12. Co ci nie pasuje
13. Ten stan
14. Outro
Niedawno miałem okazję słuchać nielegala niejakiego BRD - kolesia z Lokalnej Siły Dźwięku i szczerze mówiąc nie nastroiło mnie to specjalnie pozytywnie do odsłuchu materiału od Majerana. Ale wrzuciłem na uszy, w nadziei, że będzie warto.
Całość muzyki pochodzi od samej LSD i nie da się ukryć, że to spójna muzyka, która wyszła spod jednej ręki (no, dwóch). Jak mi się wydaje, LSD jest mocno zajarany brzmieniem sceny Memphis, bo to spokojnie mogłoby się znaleźć na jakimś podziemnym projekcie z Tennessee. Cykacze, ciężkie melodyjki, całość mocno inspirowana działalnością DJ Paul & Juicy J - czasem wręcz kopiowana, włącznie z okrzykami w tle. Nie jest to jakaś strasznie słaba muzyka, ot, xero amerykańskiego trapu, miejscami nawet porządne, ale bez żadnych innowacji i oryginalnych wariacji.
'Premiera rappera, co tak ryja wydziera' - tak rozpoczyna się ten album i to zarazem niezłe podsumowanie tego kolesia. Faktycznie, wydziera ryja, wyraźnie inspirując się typami w stylu Pastor Troy, czy Lil Jon. I może gdyby nie zwracać uwagi na teksty, byłoby dość ok, ale teksty są tak proste, rymy tak banalne, jak 'mury - chmury - bzdury', że opadają ręce. Hola hola, powie ktoś, tu najważniejszy jest przekaz, synek prze-kaz! Oczywiście, nie neguję, jest przekaz. Ale haczyk w tym, żeby ten przekaz podać tak, żeby chciało się tego słuchać, bo takie pierdoły gada co drugi osiedlowy rapper w tym kraju. Przy okazji na występy gościnne załapało się kilku koleżków i o ile KRZ jest w miarę ok, umie przyspieszać bez większej straty rytmu - daje sobie radę tu najlepiej, to reszta ma jeszcze sporo do zrobienia. KMR zafascynowany jest chyba klimatami Three 6 Mafia, konkretnie Gangsta Pat, bo leci niemal identycznie. Cobra jest bardzo przeciętny, a wyróżnia go jedynie wada wymowy. Sawant zaś rymuje niemrawo, niczym emeryt, do tego kwasy językowe niszczą mózg: 'znowu osiągłem ziomek to co chciałem'...
Po płycie BRD myślałem, że nic słabszego nie znajdę, ale oto jest - płyta Majerana. To jest rzecz niestety bardzo słaba: kiepskie style, trywialne słowa i rymy, przeciętna muzyka - to wszystko sprawia, że nie mam ochoty słuchać całej ekipy LSD. Czy było Warto? O nie...
OCENA: 1+\6
MASZ TU ODSŁUCH, POPRÓBUJ AMBROZJI
1. Intro
2. Czy było warto?
3. Gonię te marzenia feat. SAWANT, KRZ
4. Specjal
5. Jestem tylko człowiekiem
6. Jutro może być za późno feat. KMR, COBRA
7. Na szeroki front
8. Plecak wspomnień feat. SAWANT
9. Skit
10. Tylko spróbuj feat. KRZ
11. I znów feat. SAWANT
12. Co ci nie pasuje
13. Ten stan
14. Outro
Niedawno miałem okazję słuchać nielegala niejakiego BRD - kolesia z Lokalnej Siły Dźwięku i szczerze mówiąc nie nastroiło mnie to specjalnie pozytywnie do odsłuchu materiału od Majerana. Ale wrzuciłem na uszy, w nadziei, że będzie warto.
Całość muzyki pochodzi od samej LSD i nie da się ukryć, że to spójna muzyka, która wyszła spod jednej ręki (no, dwóch). Jak mi się wydaje, LSD jest mocno zajarany brzmieniem sceny Memphis, bo to spokojnie mogłoby się znaleźć na jakimś podziemnym projekcie z Tennessee. Cykacze, ciężkie melodyjki, całość mocno inspirowana działalnością DJ Paul & Juicy J - czasem wręcz kopiowana, włącznie z okrzykami w tle. Nie jest to jakaś strasznie słaba muzyka, ot, xero amerykańskiego trapu, miejscami nawet porządne, ale bez żadnych innowacji i oryginalnych wariacji.
'Premiera rappera, co tak ryja wydziera' - tak rozpoczyna się ten album i to zarazem niezłe podsumowanie tego kolesia. Faktycznie, wydziera ryja, wyraźnie inspirując się typami w stylu Pastor Troy, czy Lil Jon. I może gdyby nie zwracać uwagi na teksty, byłoby dość ok, ale teksty są tak proste, rymy tak banalne, jak 'mury - chmury - bzdury', że opadają ręce. Hola hola, powie ktoś, tu najważniejszy jest przekaz, synek prze-kaz! Oczywiście, nie neguję, jest przekaz. Ale haczyk w tym, żeby ten przekaz podać tak, żeby chciało się tego słuchać, bo takie pierdoły gada co drugi osiedlowy rapper w tym kraju. Przy okazji na występy gościnne załapało się kilku koleżków i o ile KRZ jest w miarę ok, umie przyspieszać bez większej straty rytmu - daje sobie radę tu najlepiej, to reszta ma jeszcze sporo do zrobienia. KMR zafascynowany jest chyba klimatami Three 6 Mafia, konkretnie Gangsta Pat, bo leci niemal identycznie. Cobra jest bardzo przeciętny, a wyróżnia go jedynie wada wymowy. Sawant zaś rymuje niemrawo, niczym emeryt, do tego kwasy językowe niszczą mózg: 'znowu osiągłem ziomek to co chciałem'...
Po płycie BRD myślałem, że nic słabszego nie znajdę, ale oto jest - płyta Majerana. To jest rzecz niestety bardzo słaba: kiepskie style, trywialne słowa i rymy, przeciętna muzyka - to wszystko sprawia, że nie mam ochoty słuchać całej ekipy LSD. Czy było Warto? O nie...
OCENA: 1+\6
MASZ TU ODSŁUCH, POPRÓBUJ AMBROZJI
sobota, 19 grudnia 2015
OBSERWATOR ŚWIATA FAKTÓW & PITER MCK - WIARA I RYZYKO
nielegal 2015
1. Intro
2. Wiara i ryzyko rmx feat. BOCZEK, DMK
3. Sienkiewicza feat. KURI
4. Nie ma takiej opcji feat. EJSIK RPZP, ADAŚ RPZP
5. Prosty przekaz
6. Widziałem to na własne oczy feat. MAŁY DZB, JOJO BRW
7. Przewiń wstecz feat. DZK
8. Spontan
9. Dzień jak każdy inny feat. DEKO, PALKY, ELITE NO8
10. To mój napęd feat. SCS EKIPA
11. Chuj z tym feat. EPIS, GIZMO
12. Bez stresu feat. MARTYNA
13. Ostatni kawałek
14. Outro
Obserwator to osobnik coraz głośniej i mocniej dobijający się do drzwi naszej sceny ulicznej. Show Your Skills, Drużyna Mistrzów, a teraz album w duecie z producentem RS Bandy, do której obaj należą. OŚF, pochodzący z Ostrowca, mieszka obecnie w holandii i jeśli polskie grupy tam występują, mają za support często właśnie jego. A co znajdziemy na płycie?
Chłopcy podzielili się robotą: Piter robi tu bity, a wspomaga go BDZ na wosku. Muza na płycie to zwyczajna uliczna nuta - mocne, klarowne perki, basy brzęczące od elektroniki, melodyjki z klawiszy, wzbogacone smyczkami. Kurde, nie ma tu nawet o czym się rozpisywać, bo bity są tak oczywiste, jak kurwy przy leśnych duktach. Ciężki klimat, atmosfera ciężkiego zagrożenia, twarde gówno. I tak najlepszą robotę robi tu BDZ - jego skrecze doskonale ubarwiają album.
Nie powiem, żeby Obserwator był specjalnie wyróżniającym się graczem na tej ulicznej scenie. Porządny głos i dykcja pomagają, ale styl jest bardzo archaiczny, wersy pocięte, do bólu przewidywalne. Teksty również nie oszałamiają, to zwyczajne tematy uliczne: moi ludzie, mój rewir na Sienkiewicza w Ostrowcu, moje ciężkie życie... Wiecie, norma. Jest tu również sporo gości: Boczek na przyspieszeniu radzi sobie naprawdę nieźle, choć tekst jest typowo uliczny, bez szału. Kuri, choć ma te zachrypnięte gardło, to ogarnia temat zupełnie zwyczajnie. Cała reszta jest bardzo przeciętna, to kolesie powyciągani z podwórek małych miasteczek, robiący swoje smutne, osiedlowe rapsy. Ciekawostką jest całkiem niezły posse trak z wielojęzycznymi gośćmi: bardzo dobry Palky ze Słowacji zdecydowanie zgarnia te show.
No i tyle kawałków, a w zasadzie nie ma o czym pisać. Zwyczajne, znane z tysiąca innych albumów bity - to samo z wersami i techniką. Nie ma tu specjalnie na czym ucha zawiesić, choć nie jest to jakaś straszna płyta. Ot, kolejna uliczna produkcja dla fanów. Ale bycie artystą polega na tworzeniu, a nie odtwarzaniu, tak?
OCENA: 3-\6
MASZ TU TEN ODSŁUCH, ZBADAJ SOBIE USZY
1. Intro
2. Wiara i ryzyko rmx feat. BOCZEK, DMK
3. Sienkiewicza feat. KURI
4. Nie ma takiej opcji feat. EJSIK RPZP, ADAŚ RPZP
5. Prosty przekaz
6. Widziałem to na własne oczy feat. MAŁY DZB, JOJO BRW
7. Przewiń wstecz feat. DZK
8. Spontan
9. Dzień jak każdy inny feat. DEKO, PALKY, ELITE NO8
10. To mój napęd feat. SCS EKIPA
11. Chuj z tym feat. EPIS, GIZMO
12. Bez stresu feat. MARTYNA
13. Ostatni kawałek
14. Outro
Obserwator to osobnik coraz głośniej i mocniej dobijający się do drzwi naszej sceny ulicznej. Show Your Skills, Drużyna Mistrzów, a teraz album w duecie z producentem RS Bandy, do której obaj należą. OŚF, pochodzący z Ostrowca, mieszka obecnie w holandii i jeśli polskie grupy tam występują, mają za support często właśnie jego. A co znajdziemy na płycie?
Chłopcy podzielili się robotą: Piter robi tu bity, a wspomaga go BDZ na wosku. Muza na płycie to zwyczajna uliczna nuta - mocne, klarowne perki, basy brzęczące od elektroniki, melodyjki z klawiszy, wzbogacone smyczkami. Kurde, nie ma tu nawet o czym się rozpisywać, bo bity są tak oczywiste, jak kurwy przy leśnych duktach. Ciężki klimat, atmosfera ciężkiego zagrożenia, twarde gówno. I tak najlepszą robotę robi tu BDZ - jego skrecze doskonale ubarwiają album.
Nie powiem, żeby Obserwator był specjalnie wyróżniającym się graczem na tej ulicznej scenie. Porządny głos i dykcja pomagają, ale styl jest bardzo archaiczny, wersy pocięte, do bólu przewidywalne. Teksty również nie oszałamiają, to zwyczajne tematy uliczne: moi ludzie, mój rewir na Sienkiewicza w Ostrowcu, moje ciężkie życie... Wiecie, norma. Jest tu również sporo gości: Boczek na przyspieszeniu radzi sobie naprawdę nieźle, choć tekst jest typowo uliczny, bez szału. Kuri, choć ma te zachrypnięte gardło, to ogarnia temat zupełnie zwyczajnie. Cała reszta jest bardzo przeciętna, to kolesie powyciągani z podwórek małych miasteczek, robiący swoje smutne, osiedlowe rapsy. Ciekawostką jest całkiem niezły posse trak z wielojęzycznymi gośćmi: bardzo dobry Palky ze Słowacji zdecydowanie zgarnia te show.
No i tyle kawałków, a w zasadzie nie ma o czym pisać. Zwyczajne, znane z tysiąca innych albumów bity - to samo z wersami i techniką. Nie ma tu specjalnie na czym ucha zawiesić, choć nie jest to jakaś straszna płyta. Ot, kolejna uliczna produkcja dla fanów. Ale bycie artystą polega na tworzeniu, a nie odtwarzaniu, tak?
OCENA: 3-\6
MASZ TU TEN ODSŁUCH, ZBADAJ SOBIE USZY
piątek, 18 grudnia 2015
BURY & FIBRU - ASYMILACJA
nielegal 2015
1. Karabin
2. Player
3. Empiryzm
4. Krytyk
5. Piromancja
6. Nie pierwszy raz
7. #SWAG
8. Nawet Jeżeli (Fibru Solo)
9. W dal (Bury Solo)
10. Deja Vu
11. Love
Dwaj rapperzy - jeden ze Słupska, drugi z Warszawy, psotanowili połączyć siły i pociągnąć ten tandem do studia. Jako, że obaj doskonale się dogadywali, album powstał dość szybko i mamy teraz oto wynik tego porozumienia - czy raczej powinno się powiedzieć: Asymilacji.
To kolejna rzecz, która opiera się o darmowe podkłady. Nawet te, które mają nieusunięte tagi producenta, czego nie znoszę... Nawet te, które mają gotowe, anglojęzyczne, autotunowe refreny. Dominuje tu nowoczesność, przede wszystkim kawałki trapowe i mocno syntetyczne, choć zdarzają się nieco bardziej zwyczajne traki. Najlepiej wypadają tu te chemiczne bangery, na których rapperzy pozwalają sobie pojechać z mocnym bragga, więc zdecydowanie najmocniej jadą 'Karabin', czy '#SWAG', bo to ciężko siedzące trapy, okraszone niskim basem i dobrym tempem. Daje radę, choć nic nie wnosi, denerwuje zwłaszcza cloudowy 'Love' - nie do zniesienia.
Fibru to ten z wysokim głosem i agresywnym flow, który sypie nawet niezłymi panczami jak z rękawa. Bury to ten gość z wolniejszym flow i spokojniejszym stylem. Obaj, słychać to dobrze, czują się wygodnie w swoim towarzystwie i potrafią rozwinąć skrzydła. Choć nie są to znani zawodnicy, to jednak okazuje się, że spokojnie radzą sobie przy majku. Może wirtuozami nie są, ale i nie kaleczą, a nawet potrafią błysnąć ciekawszym panczem, zwłaszcza Fibru. Zatem wpada tu nieco bragga (najciekawsze rzeczy), nieco życiowych dylematów i rozmydlone lovesongi. Nie ma gości - i w sumie dobrze, bo obaj mają różne style i głosy i dobrze się uzupełniają.
Album pewnie mógłby być lepszy - raz, że pobrana muzyka z friszerów nie zawsze staje na wysokości zadania, poza tym, każdy wie, jak to brzmi. Dwa, że materiał jest nierówny i czasem wręcz irytuje - patrz 'Love'. Ale to rokujący duet i ja będę się przyglądał.
OCENA: 3+\6
ODSŁUCH MASZ TUTAJ, POD LINECZKIEM, ZIOMUŚ
czwartek, 17 grudnia 2015
ŁOKER - TURYSTA W SWYM MIEŚCIE
nielegal 2015
1. Iskra
2. Taki już jestem
3. Jagiełły rap atak 2 feat. ZIBER
4. Nie obchodzi mnie
5. Opowiadam
6. Moc feat. ZWNA, SZOŁA
7. Myślę
8. AŁUUU
9. Turysta w swym mieście
10. Co mnie gryzie! feat. ZIBER, PROFUS, G1
11. Znów nie pamiętam nic
12. Historia 2
13. Nikt nie odpowiedział
14. Na reluna feat. KWAS
15. Gdzie jesteś bejbe? feat. KRYSTIAN CZAJA
16. Nie wywietrzysz
17. Łokskoustowo
18. Nostalgia feat. KRYSTIAN CZAJA
19. Wychodzę z założenia
20. Pozdrówki
Łokera kojarzyłem z jakiś featuringów podziemnych zespołów, pamiętałem, że ma bardzo wybuchowe flow. Nawet byłem dość ciekawy, cóż może robić turysta we własnym mieście, dlatego sprawdziłem projekt - bez żadnych przewidywań. Co będzie, to będzie.
Angelo i AFU dali niby klasyczne, a jednak dość syntetyczny traki - taka wypadkowa pomiędzy dniem dzisiejszym, a latami '90. Dolun robi bujające klasyki, oparte o niezłe sample, Maxiu ma cięższe w klimacie bity, nieco czerpiące ze spuścizny Queensbridge, choć jego 'Łokskoustowo' leci nieco Dr. Dre dla odmiany. Kolas przyniósł nieco orientalny banger 'Ałuuu', są tu jeszcze Dąbek, Szyman i Mosi (najbardziej nowoczesny 'Wychodzę z założenia'), jednak wszystko osadzone jest mocno w klasycznym brzmieniu - mniej lub bardziej. Do tego truskulowego niemal brzmienia brakuje trochę drapania płyt. Ale muzyka brzmi naprawdę ok, nie ma tu co się szarpać - zero wzlotów, zero upaków - porządna stała.
Łoker ma bardzo ekspresyjne i silne flow, łączące hardkorowe rymowanie spod znaku Onyx ze szczyptą ragga. Zdecydowanie styl stoi tu ponad zawartością, ale i z tekstami nie jest tu wcale tak źle, tyle, że z tych wersów niewiele zostaje w głowie po przesłuchaniu - by nie rzec: nic. Łoker mówi o wszystkim wokół, przechodzi od bragga, przez zaangażowanie w muzykę, do zupełnie życiowych i przyziemnych tematów, ale i tych podniosłych, patriotyczno-społecznych. Sporo tu również gości, którzy są jednak dość zróżnicowani. Ziber może i płynie nieźle, ale w tekście ma tak ogromne banały, że w głowie mi się nie chciały zmieścić... ZWNA ma miły dla ucha, dziewczęcy głos i całkiem dobrze rymuje. Szoła zaś i Profus po prostu są - za to G1 i Kwasa mogłoby w ogóle nie być, bo to klasa w tył. Fajny klimat robią wokalistki, Ola i Andżelika, ich refreny są doprawdy przyjemne, tak samo jak Krystian Czaja.
Cóż, płyta Łokera ma dwa dna. Pierwsze to niezły klimat, szalony styl, bujające bity. Jest nieźle. A jednak tkwi w tym miodzie chochla dziegciu. Łoker ma tendencję do męczenia słuchacza, płyta jest nieco za długa i nudzi, bo ten flow jest jednak monotonny, a urzekających panczy jak na lekarstwo. Mamy zatem dość porządną, podziemną płytę, którą można sprawdzić - na pewno kilka numerów wpadnie w ucho ('Gdzie jesteś bejbe?', 'AŁUU', 'Iskra'), ale na dłuższą metę album nieco męczy.
OCENA: 4-\6
TU MASZ ODSŁUCH, BEJBE
1. Iskra
2. Taki już jestem
3. Jagiełły rap atak 2 feat. ZIBER
4. Nie obchodzi mnie
5. Opowiadam
6. Moc feat. ZWNA, SZOŁA
7. Myślę
8. AŁUUU
9. Turysta w swym mieście
10. Co mnie gryzie! feat. ZIBER, PROFUS, G1
11. Znów nie pamiętam nic
12. Historia 2
13. Nikt nie odpowiedział
14. Na reluna feat. KWAS
15. Gdzie jesteś bejbe? feat. KRYSTIAN CZAJA
16. Nie wywietrzysz
17. Łokskoustowo
18. Nostalgia feat. KRYSTIAN CZAJA
19. Wychodzę z założenia
20. Pozdrówki
Łokera kojarzyłem z jakiś featuringów podziemnych zespołów, pamiętałem, że ma bardzo wybuchowe flow. Nawet byłem dość ciekawy, cóż może robić turysta we własnym mieście, dlatego sprawdziłem projekt - bez żadnych przewidywań. Co będzie, to będzie.
Angelo i AFU dali niby klasyczne, a jednak dość syntetyczny traki - taka wypadkowa pomiędzy dniem dzisiejszym, a latami '90. Dolun robi bujające klasyki, oparte o niezłe sample, Maxiu ma cięższe w klimacie bity, nieco czerpiące ze spuścizny Queensbridge, choć jego 'Łokskoustowo' leci nieco Dr. Dre dla odmiany. Kolas przyniósł nieco orientalny banger 'Ałuuu', są tu jeszcze Dąbek, Szyman i Mosi (najbardziej nowoczesny 'Wychodzę z założenia'), jednak wszystko osadzone jest mocno w klasycznym brzmieniu - mniej lub bardziej. Do tego truskulowego niemal brzmienia brakuje trochę drapania płyt. Ale muzyka brzmi naprawdę ok, nie ma tu co się szarpać - zero wzlotów, zero upaków - porządna stała.
Łoker ma bardzo ekspresyjne i silne flow, łączące hardkorowe rymowanie spod znaku Onyx ze szczyptą ragga. Zdecydowanie styl stoi tu ponad zawartością, ale i z tekstami nie jest tu wcale tak źle, tyle, że z tych wersów niewiele zostaje w głowie po przesłuchaniu - by nie rzec: nic. Łoker mówi o wszystkim wokół, przechodzi od bragga, przez zaangażowanie w muzykę, do zupełnie życiowych i przyziemnych tematów, ale i tych podniosłych, patriotyczno-społecznych. Sporo tu również gości, którzy są jednak dość zróżnicowani. Ziber może i płynie nieźle, ale w tekście ma tak ogromne banały, że w głowie mi się nie chciały zmieścić... ZWNA ma miły dla ucha, dziewczęcy głos i całkiem dobrze rymuje. Szoła zaś i Profus po prostu są - za to G1 i Kwasa mogłoby w ogóle nie być, bo to klasa w tył. Fajny klimat robią wokalistki, Ola i Andżelika, ich refreny są doprawdy przyjemne, tak samo jak Krystian Czaja.
Cóż, płyta Łokera ma dwa dna. Pierwsze to niezły klimat, szalony styl, bujające bity. Jest nieźle. A jednak tkwi w tym miodzie chochla dziegciu. Łoker ma tendencję do męczenia słuchacza, płyta jest nieco za długa i nudzi, bo ten flow jest jednak monotonny, a urzekających panczy jak na lekarstwo. Mamy zatem dość porządną, podziemną płytę, którą można sprawdzić - na pewno kilka numerów wpadnie w ucho ('Gdzie jesteś bejbe?', 'AŁUU', 'Iskra'), ale na dłuższą metę album nieco męczy.
OCENA: 4-\6
TU MASZ ODSŁUCH, BEJBE
środa, 16 grudnia 2015
SYNOWIE RAPU - SPOWIEDŹ BLIŹNIAKÓW
nielegal 2015
1. Intro
2. Światopogląd (Pirat solo)
3. Nie Lubią Mnie Rapery feat. MICHU
4. Biało-czarny Rap feat. ALFRED, MASSEY
5. Kiedy Diabeł Szepcze feat. WBU
6. O Polsko! (Na Celowniku 2)
7. Pani Di, Krysia, i Marysia (SPR solo)
8. Dziatwa
9. Siła feat. SZTYKU
10. Merci
Choć to już trzeci album Synów Rapu, lecz przyznam, że pierwszy, który wpadł mi w łapy. Choć nie daję się zwieść pozorom, miałem małe podśmiechujki z tytułu, bo kojarzył mi się z jakimś expoze braci Kaczyńskich.... Ufff. Nazwa też nie jest specjalnie zachęcająca - wszystko robi anty PR...
Ale do rzeczy, bo to tylko etykietki. Sivy i Maryś to producenci wystarczająco wszechstronni, aby urozmaicić ten krótki, skądinąd, album. Mamy tu konkretne rzeczy w typie lat '00, ale i funkujące sample centralnie ze Złotej Ery. To taki typowy, klasyczny hip hop, cofający nas w czasie o około 20 lat. Wrażenia dodają skrecze DJ Micky Move, które doskonale wzbogacają bity, choć nie zawsze weszły z bit tak, jak powinny. Nie ma tu olśnienia, ale słucha się trego przyjemnie, kiwa się głowa, jest nieźle. Producenci fajnie dobierają sample, perkusje się toczą, sympatyczny klimat.
Na majku pracuje tu dwóch rapperów - Pirat i SPR. Pirat odznacza się wysokim głosem i mocnym flow - można powiedzieć, że porządny, rzemieślniczy rap z podziemia. Choć wyznam, że nie zawsze wyrabia się na bitach w taki sposób, w jaki można by sobie życzyć. SPR zaś ma niższy głos i nieco dziwne flow, bo dość oryginalnie kończy wersy podniesieniem tonu. Obaj posługują się wersami całkiem sprawnie, co jakiś czas wpadnie ciekawszy wers, celny pancz, czy intrygujące porównanie. Sporo jest tutaj rapu na tematy społeczne i polityczne, jest próba oceny polskiej sceny rap... Może poziom rapperów niekoniecznie usprawiedliwia narzekanie na innych kolegów po fachu, ale co tam - w końcu nie są źli, ot, porządna krajowa. Gorzej z gośćmi, którzy się tu pojawiają - na pewno nie wszyscy musieli dać tu swoje rymy. Na plus Michu, może Sztyku, ale to tyle...
Bardzo porządny, podziemny krążek. Nie zawsze to się zazębia i wszystko gra na 100%, ale jest to bez wątpienia rzecz, której zespół nie musi się wstydzić. Dobry, szczery rap - bez wzlotów, ale i bez upadków. Może nieco zbyt zwyczajny. Ale do sprawdzenia.
OCENA: 4/6
ODSŁUCH ZNAJDZIESZ TU
1. Intro
2. Światopogląd (Pirat solo)
3. Nie Lubią Mnie Rapery feat. MICHU
4. Biało-czarny Rap feat. ALFRED, MASSEY
5. Kiedy Diabeł Szepcze feat. WBU
6. O Polsko! (Na Celowniku 2)
7. Pani Di, Krysia, i Marysia (SPR solo)
8. Dziatwa
9. Siła feat. SZTYKU
10. Merci
Choć to już trzeci album Synów Rapu, lecz przyznam, że pierwszy, który wpadł mi w łapy. Choć nie daję się zwieść pozorom, miałem małe podśmiechujki z tytułu, bo kojarzył mi się z jakimś expoze braci Kaczyńskich.... Ufff. Nazwa też nie jest specjalnie zachęcająca - wszystko robi anty PR...
Ale do rzeczy, bo to tylko etykietki. Sivy i Maryś to producenci wystarczająco wszechstronni, aby urozmaicić ten krótki, skądinąd, album. Mamy tu konkretne rzeczy w typie lat '00, ale i funkujące sample centralnie ze Złotej Ery. To taki typowy, klasyczny hip hop, cofający nas w czasie o około 20 lat. Wrażenia dodają skrecze DJ Micky Move, które doskonale wzbogacają bity, choć nie zawsze weszły z bit tak, jak powinny. Nie ma tu olśnienia, ale słucha się trego przyjemnie, kiwa się głowa, jest nieźle. Producenci fajnie dobierają sample, perkusje się toczą, sympatyczny klimat.
Na majku pracuje tu dwóch rapperów - Pirat i SPR. Pirat odznacza się wysokim głosem i mocnym flow - można powiedzieć, że porządny, rzemieślniczy rap z podziemia. Choć wyznam, że nie zawsze wyrabia się na bitach w taki sposób, w jaki można by sobie życzyć. SPR zaś ma niższy głos i nieco dziwne flow, bo dość oryginalnie kończy wersy podniesieniem tonu. Obaj posługują się wersami całkiem sprawnie, co jakiś czas wpadnie ciekawszy wers, celny pancz, czy intrygujące porównanie. Sporo jest tutaj rapu na tematy społeczne i polityczne, jest próba oceny polskiej sceny rap... Może poziom rapperów niekoniecznie usprawiedliwia narzekanie na innych kolegów po fachu, ale co tam - w końcu nie są źli, ot, porządna krajowa. Gorzej z gośćmi, którzy się tu pojawiają - na pewno nie wszyscy musieli dać tu swoje rymy. Na plus Michu, może Sztyku, ale to tyle...
Bardzo porządny, podziemny krążek. Nie zawsze to się zazębia i wszystko gra na 100%, ale jest to bez wątpienia rzecz, której zespół nie musi się wstydzić. Dobry, szczery rap - bez wzlotów, ale i bez upadków. Może nieco zbyt zwyczajny. Ale do sprawdzenia.
OCENA: 4/6
ODSŁUCH ZNAJDZIESZ TU
wtorek, 15 grudnia 2015
MONO.LOG - AZYMUT EP
Export Label 2015
1. Azymut
2. Wschód
3. Południe
4. Zachó
5. Północ
Mono.log to niecodzienny twór - niby hiphopowy, ale wykonawcy niekoniecznie czują się osadzeni w tym nurcie. Blossom, mający dokonania na niwie międzynarodowej muzyki elektronicznej i Szymon, człowiek stojący za Ludźmi Bez Twarzy. A do tego wiele osób się tym projektem zainteresowało.
Te pięć kawałków stworzył Blossom. Dwadzieścia minut intrygującej muzyki elektronicznej, która niesie cię wysoko ponad chodnikiem. Nie spodziewaj się żadnych trapów, cloudów i njuskuli. To nie bangiery klubowe, nie dubstep. W zasadzie ciężko określić te podkłady inaczej, niż muzyka elektroniczna. Najlepsze podkłady to ciężki 'Azymut' i futurystyczna 'Północ' - oczywiście według mnie. Jest klimatycznie, nieco zawiesiście i gęsto, jeśli wiecie, co mam na myśli. Blossom to gość, nie ma co ukrywać.
Może ciężko wpasować się w te podkłady - bo to przecież nie tylko sam rytm, ale również klimat, który ciężko podrobić i trzeba po prostu czuć. Szymon daje sobie tu radę bardzo dobrze, choć parę braków dałoby się znaleźć. Nie technicznych, bo tu rapper leci bardzo przyjemnie dla ucha i w symbiozie z muzyką. Nie tekstowo, bo kiedy w pierwszym numerze Szymon wyznacza azymut, tak ciągnie nas kolejno w każdą stronę świata. To, czego można się czepiać to czasami może nie do końca przemyślane rymy - najprostsze i bardzo banalne. Ale nie zmienia to faktu, że podróż w czterech kierunkach na raz jest bardzo ciekawa i wiele tu się dzieje - dzięki temu często nie zwracamy uwagi na drobne niedoskonałości. To krótki materiał, więc nie ma gości, tylko Szymon kręci się wraz z igłą magnetyczną tej busoli.
To taka 'mentalna podróż do wnętrza głowy', oparta o naprawdę dobrą muzykę, która, trzeba przyznać, czasem wychodzi na pierwszy plan i dzięki pewnym chwytom producenta, łapałem się na tym, że słucham głównie bitu, zostawiając rap gdzieś na boku, jako kolejny instrument całości. Bardzo dobra rzecz, głęboka i zwyczajnie ładna - choć jeśli chodzi o rap, to kłopotliwe stwierdzenie - tu jednak pasuje.
OCENA: 5-\6
1. Azymut
2. Wschód
3. Południe
4. Zachó
5. Północ
Mono.log to niecodzienny twór - niby hiphopowy, ale wykonawcy niekoniecznie czują się osadzeni w tym nurcie. Blossom, mający dokonania na niwie międzynarodowej muzyki elektronicznej i Szymon, człowiek stojący za Ludźmi Bez Twarzy. A do tego wiele osób się tym projektem zainteresowało.
Te pięć kawałków stworzył Blossom. Dwadzieścia minut intrygującej muzyki elektronicznej, która niesie cię wysoko ponad chodnikiem. Nie spodziewaj się żadnych trapów, cloudów i njuskuli. To nie bangiery klubowe, nie dubstep. W zasadzie ciężko określić te podkłady inaczej, niż muzyka elektroniczna. Najlepsze podkłady to ciężki 'Azymut' i futurystyczna 'Północ' - oczywiście według mnie. Jest klimatycznie, nieco zawiesiście i gęsto, jeśli wiecie, co mam na myśli. Blossom to gość, nie ma co ukrywać.
Może ciężko wpasować się w te podkłady - bo to przecież nie tylko sam rytm, ale również klimat, który ciężko podrobić i trzeba po prostu czuć. Szymon daje sobie tu radę bardzo dobrze, choć parę braków dałoby się znaleźć. Nie technicznych, bo tu rapper leci bardzo przyjemnie dla ucha i w symbiozie z muzyką. Nie tekstowo, bo kiedy w pierwszym numerze Szymon wyznacza azymut, tak ciągnie nas kolejno w każdą stronę świata. To, czego można się czepiać to czasami może nie do końca przemyślane rymy - najprostsze i bardzo banalne. Ale nie zmienia to faktu, że podróż w czterech kierunkach na raz jest bardzo ciekawa i wiele tu się dzieje - dzięki temu często nie zwracamy uwagi na drobne niedoskonałości. To krótki materiał, więc nie ma gości, tylko Szymon kręci się wraz z igłą magnetyczną tej busoli.
To taka 'mentalna podróż do wnętrza głowy', oparta o naprawdę dobrą muzykę, która, trzeba przyznać, czasem wychodzi na pierwszy plan i dzięki pewnym chwytom producenta, łapałem się na tym, że słucham głównie bitu, zostawiając rap gdzieś na boku, jako kolejny instrument całości. Bardzo dobra rzecz, głęboka i zwyczajnie ładna - choć jeśli chodzi o rap, to kłopotliwe stwierdzenie - tu jednak pasuje.
OCENA: 5-\6
poniedziałek, 14 grudnia 2015
DZIELNY - ZERO KELVINA
nielegal 2015
1. Intro
2. Introwertyk feat. MVZR
3. Standardy feat. PIKERS
4. Moment
5. Ostatni
6. Reminiscencje feat. DAGA, KATO
7. Małe miasta feat. BRZOS
8. Egoista
9. -237,15 stopni C
10. sPOKÓJ
Z opolskiej sceny w Polsce to znany jest Dinal i Okoliczny. I tak konia z rzędem temu, kto poprawnie wskaże ich miejsce rezydowania. Tymczasem województwo opolskie ma do zaoferowania więcej, niż te dwa, legendarne już niejako zespoły. Dzielny wydał miesiąc temu mikstejp, któy własnie zagościł w moich głośnikach.
To mikstejp, więc nic dziwnego, że muzyka tu jest w pełni zawinięta z friszerów. Nie lubię takich opcji, ale na szczęście nie są to hity z TOP5 USA. To kolejna porcja nowoczesnego rapu spod znaku trapu i njuskulu. Połamane perkusje, głęboki, dudniący bas i syntetyczne melodyjki z samplami wokalnymi, ze zmienionym tempem. Nie wszystkie kawałki mnie przekonują, co więcej, niektóre wręcz mnie wkurwiały (np. 'Ostatni'), choć kolejny 'Reminiscencje', dość podobny w wydźwięku, posiada bardzo fajny wajb, lekko jazzujący - dobrze płynie. Ogólnie rzecz biorąc, może lepiej by było zaprosić na album producentów, bo te friszery są dość płytkie i często byle jakie.
Dzielny ma całkiem fajną stylówkę, dość oryginalną, by nie zginąć w tłumie i wystarczająco normalną, aby nie spieprzyć czegoś dzikimi eksperymentami. Dość, że jego wersy kończą się i zaczynają wyższym tonem, który opada w środku linijki, co może brzmieć czasem dziwcznie i irytująco. Nawet, jeśli komuś nie będzie odpowiadała technika Dzielnego, to radzi on sobie tekstami - życiowymi, szczerymi i trafiającymi w sedno, choć tak naprawdę nie ma tu co cytować. Taki fajny constans na dobrym poziomie. Najlepszy trak to moim zdaniem 'Małe miasta', ale również dużo zyskują 'Reminiscencje' dzięki wokalom Dagmary, no i '-237 stopni' ma jebnięcie. Z gości dobrze wypada tu Brzos, wprowadzając nieco wschodniego sznytu spod samej granicy. No i MVZR na refrenie dość miodzio.
Mógł to być naprawdę niezły krążek, który na pewno lepiej działałby na bitach nierozwodnionych, konkretnych bangerach, dzięki którym Dzielny zostałby uwydatniony na majku. A tak, mamy ciekawą próbę wyjścia z cienia, gdzie wpadło parę wisienek, ale i jest tu i kilka kamyków w kawałku tego ciasta. Jednakże do sprawdzenia.
OCENA: 4-\6
OBADAJ TU SOBIE TEN DOBRY TRAK
1. Intro
2. Introwertyk feat. MVZR
3. Standardy feat. PIKERS
4. Moment
5. Ostatni
6. Reminiscencje feat. DAGA, KATO
7. Małe miasta feat. BRZOS
8. Egoista
9. -237,15 stopni C
10. sPOKÓJ
Z opolskiej sceny w Polsce to znany jest Dinal i Okoliczny. I tak konia z rzędem temu, kto poprawnie wskaże ich miejsce rezydowania. Tymczasem województwo opolskie ma do zaoferowania więcej, niż te dwa, legendarne już niejako zespoły. Dzielny wydał miesiąc temu mikstejp, któy własnie zagościł w moich głośnikach.
To mikstejp, więc nic dziwnego, że muzyka tu jest w pełni zawinięta z friszerów. Nie lubię takich opcji, ale na szczęście nie są to hity z TOP5 USA. To kolejna porcja nowoczesnego rapu spod znaku trapu i njuskulu. Połamane perkusje, głęboki, dudniący bas i syntetyczne melodyjki z samplami wokalnymi, ze zmienionym tempem. Nie wszystkie kawałki mnie przekonują, co więcej, niektóre wręcz mnie wkurwiały (np. 'Ostatni'), choć kolejny 'Reminiscencje', dość podobny w wydźwięku, posiada bardzo fajny wajb, lekko jazzujący - dobrze płynie. Ogólnie rzecz biorąc, może lepiej by było zaprosić na album producentów, bo te friszery są dość płytkie i często byle jakie.
Dzielny ma całkiem fajną stylówkę, dość oryginalną, by nie zginąć w tłumie i wystarczająco normalną, aby nie spieprzyć czegoś dzikimi eksperymentami. Dość, że jego wersy kończą się i zaczynają wyższym tonem, który opada w środku linijki, co może brzmieć czasem dziwcznie i irytująco. Nawet, jeśli komuś nie będzie odpowiadała technika Dzielnego, to radzi on sobie tekstami - życiowymi, szczerymi i trafiającymi w sedno, choć tak naprawdę nie ma tu co cytować. Taki fajny constans na dobrym poziomie. Najlepszy trak to moim zdaniem 'Małe miasta', ale również dużo zyskują 'Reminiscencje' dzięki wokalom Dagmary, no i '-237 stopni' ma jebnięcie. Z gości dobrze wypada tu Brzos, wprowadzając nieco wschodniego sznytu spod samej granicy. No i MVZR na refrenie dość miodzio.
Mógł to być naprawdę niezły krążek, który na pewno lepiej działałby na bitach nierozwodnionych, konkretnych bangerach, dzięki którym Dzielny zostałby uwydatniony na majku. A tak, mamy ciekawą próbę wyjścia z cienia, gdzie wpadło parę wisienek, ale i jest tu i kilka kamyków w kawałku tego ciasta. Jednakże do sprawdzenia.
OCENA: 4-\6
OBADAJ TU SOBIE TEN DOBRY TRAK
Subskrybuj:
Posty (Atom)