Pokazywanie postów oznaczonych etykietą skwer. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą skwer. Pokaż wszystkie posty

sobota, 30 maja 2015

KECAJ & MYSTA - F.H.H.

skwer 2015

1. Wibracje
2. Dobro
3. Treadstone   feat. JEŻOZWIERZ, 4EST, JUNES, KIDD
4. To nie jest kraj…
5. Chcę więcej   feat. MED MC
6. Psychodancing
7. Gorzki
8. Cień
9. F.H.H. 
10. Smutne piosenki

    Już dwa lata temu Kecaj wyszedł na solo ze swoją 'Liga NieZwykłych Dżentelmenów' i całkiem mi się spodobało to, co tam zaprezentował. Teraz, po jakimś czasie, zrezygnował z usług producenckich Goldiego na rzecz zabrzanina Mysta. Miałem nadzieję, że album będzie co najmniej tak samo udany, jak poprzedni.
    Jak napisałem, muzykę robił tym razem Mysta, z niewielką tylko pomocą Digana i DJ Simple, który wziął się również za skrecze. Ni cholery nie wiedziałem, kim jest Mysta, ale nie szkodzi. Robi on całkiem fajne podkłady, które bujają smacznymi samplami, pociętymi z pomysłem i rozmysłem. Zawinięte są one na lekkich i zwiewnych perkusjach, ale czasem nie ma tu nic oczywistego, bo takie 'Dobro' Mysta poukładał dość niezwykle i nietuzinkowo, wplatając w trak trochę gadek ze skitów znanych z amerykańskich płyt. Czasem, tak jak w 'Psychodancing' wchodzą sytnezatory rodem z new romantic, więc nudzić się tu zupełnie nie da. W ogóle to taki klimat, kojarzący mi się z wczesnym Kanye West i Ghostface Killah z płyt trzeciej do piątej. Brzmi to jednakże świetnie i wystarczająco świeżo, żeby kiwało z przyjemnością głową. Choć nie znałem wcześniej Mysta, to nie żałuję, że go poznałem.
    Kecaj jest bardzo porządnym rapperem, choć szczerze mówiąc, techniki można się czepiać. Ale nie o to tu chodzi, żeby czepiać się flow, czy głosu. Kecaj ma bardzo dużą umiejętność pisania ciekawych wersów, które, choć pozbawione są szczególnych panczy, czy wersów zapadających w pamięć, ale za to mają swoją głębię i trzeba słuchać Kecaja uważnie, żeby przyswoić ten przekaz: nieco brudny, nieco smętny i zmęczony, ale zarymowany z uniesioną głową i ze szczerym sercem. Kecaj umie mówić o wszystkim: o patriotyzmie pojętym całkiem zdrowo i nienarodowościowo, o życiu, czy o hip hopie - jak w tytułowym F*** h-h, łapiesz ten tytuł? Kecaj zaprosił na album kilku dość gorących podziemnych rapperów, którzy znakomicie urozmaicają płytę. Naprawdę, choć bez fajerwerków, słucha się tego wyśmienicie.
    Oto co znaczą dobre bity, dobrane do rappera. Oto co znaczy producent i rapper, nadający na tych samych falach. Razem, mało znany Mysta i sięgający coraz dalej Kecaj, stworzyli niezwykle przyjemny materiał, który raz włączony, będzie powracał, bo jest tego warty.

OCENA: 5-\6


sobota, 21 marca 2015

ESTRAGON & PALMER ELDRITCH - GOLEM

Skwer 2015

1. Lucian Freud
2. Golem
3. Charlie Brown
4. Mikael
5. Pin I Zielony
6. Ostatni Dzień Lata
7. Rzeczy, Które Robię Będąc Martwym
8. Suicide Girl
9. Nareszcie Jesteś
10. Jazz

    Płyty PE i Estragona to dość ciężki orzech do zgryzienia dla zwykłego zjadacza rapu w kraju. Poprzedni olbrzym okazał się golemem, i o ile poprzednim materiałem jarali się wszyscy, że taki progres i alternatywa... A druga płyta wyszła i cisza. W zasadzie Golem okazuje się być tym prawdziwym golemem na glinianych nogach. Jak jest naprawdę?
    Palmer Eldritch to duet z innej galaktyki. Ich podkłady sa niczym odyseja kosmiczna, a ty obserwujesz gwiazdy z pokładu swojego statku. Przelatują błyski elektronicznych lampek, okraszonych dźwiękami z syntezatora. W tle coś brzęczy i burczy, lekko stuka, imitując perkusję. Tworzą się przestrzenie, pobrzdękuje gitara Digana. Ale czy to jest rap? I tak, i nie. Mocno alternatywny, pomysłowy i pełen 'soulu' (czy też duszy, ale nie wiem, czy polskie słowo oddaje właściwie ten flejwor, bo przecież polskie 'smak' nie oddaje tego, czego powinno, tak?), ale długi i beznamiętny, właśnie jak podróż przez bezmiar kosmosu. Dobrze, że to niecałe 40 minut, bo nie zmienia się tu tempo, nie zmienia się instrumentarium, nie zmienia się klimat. W zasadzie zaciera się granica między kawałkami i wszystko leci na jednym poziomie. Całkiem interesującym, ale dość monotonnym. Jedyna rodzynką w tym cieście jest 'Jazz': szalony, awangardowy kawałek, będący prawdziwą spuścizną po tym gatunku.        
    Pierwsze pytanie, jakie powinniśmy sobie postawić, to czy Estragon jest raperem, czy poetą? W sumie, to nie ważne, bo i tak nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. To w większości białe wiersze, melodeklamowane na tych przestrzennych podkładach od Palmer Eldritch. Estragon potrafi opowiedzieć swoim wierszem o wszystkim, ale w sposób zawoalowany. Już wejście o malarzu Lucien Freudzie mnie rozwalił, bo to bardzo mistyczny kawałek i do tego napisany pięknym językiem, bardzo intrygujący i wyzwalający obrazy. Estragon to naprawdę namalował. Kolejny numer, robiący wrażenie to okładkowy Charlie Brown, z przemyśleniami na temat dziecięcych problemów, ukrytych pod pozorem normalności oraz o pozostaniu dzieckiem do późna. Rapper \ poeta wrzuca bardzo dużo słów encyklopedycznych, szasta nazwiskami filozofów, artystów i innych osób, a właściwe zrozumienie tekstów może przysporzyć zabawy na długie godziny...   
    Męczące? Może. Trudne? Na pewno. Intrygujące? Jeszcze jak! Ta płyta to rzecz, która zawsze będzie leżała nieco z boku i nie każdy odważy się po nią sięgnąć. A nawet jeśli, to nie każdy będzie na tyle wytrwały, żeby przez nią przebrnąć. No bo i owszem, ten materiał ma swoje wady, ale nie da się ukryć, że jest bardzo ciekawy. Podoba mi się dużo bardziej, niż poprzedni. Najlepsze traki? 'Lucian Freud' i 'Mikael'.

OCENA: 4\6


wtorek, 18 lutego 2014

PALMER ELDRITCH - NAGRANIA DLA ANDROIDÓW

skwer 2014

1. Rektascensja   feat. MAN FROM SOUND
2. Rage Against the Morons   feat. WYRAZ
3. Ślepe naboje   feat. CRUZ
4. Bruno’s Escape   feat. JUSTYNA SYLWIA
5. Mur   feat. KECAJ
6. Kołatki   feat. MATEUSZ ANDAŁA
7. Trzeci stygmat   feat. JEŻOZWIERZ
8. Speaking Animals of the Eden   feat. VOICE OF LORD
9. Niepewność   feat. WAZON
10. Taki sen   feat. ESTRAGON
11. T.Love   feat. FACZYŃSKI
12. Szimano   feat. ROMAN BORYCZKO
13. Pętla życia   feat. NIEZNANYKLARENZ
14. Stalker   feat. KIDD
15. Kiedy łapię za mikrofon  feat. KLATKA 19

    Producencki tandem, Raph i digan, wydali dość długo oczekiwany album producencki. I spotkał się on z oszałamiającym przyjęciem, dzięki czemu skwer.org znowu odniósł sukces - może nie finansowy, ale na pewno mentalny. Przyjęcie raczej wśród słuchaczy, niż krytyków i 'krytyków', ale nie szkodzi, i tak sprawdzić ten album to konieczność...
    Palmer Eldritch to duet robiący bardzo specyficzną muzykę, wielowątkową i mieszający gatunki. Mamy tu więc sporo elektroniki, żywych instrumentów, dziwnych wkrętów i odjazdów w kierunku dowolnym. Nie wszystkie traki są z wokalami: czasem goście oznaczają kolejnych muzyków, bądź producentów. Klimaty są tu wyjątkowo poszatkowane, bo po wejściowej 'Rektascencji' wchodzi ostry banger w stylu Rage Agains The Machine, oparty o ciężkie gitary,a  zaraz alternatywny hip hop 'Ślepe naboje', gdzie obok zwyczajnych okresów rapowej muzyki wchodzą solówki na poszczególnych instrumentach. A zaraz za nimi drepcze 'Bruno's escape', elektroniczny kolaż z damskim wokalem, który przypomina mi mieszankę DJ Krush z DJ Shadow. I minimalistyczny 'Mur', czy pokurwiony totalnie (bo nie mam innego słowa na to coś) 'Speaking animals of heaven'. I dalej, i następne przeplatanki paranoicznych brzmień, które rzeczywiście brzmią jak soundtrack do opowieści o życiu pary robotów, które chciałyby być ludźmi i starają się zachowywać jak oni, ale niestety nie mają uczuć, więc wszelkie emocje udają. Tak, Phillip K. Dick się kłania i jego pokręcone pomysły.   
    Skoro to płyta producencka, na mikrofonach mamy gości zaproszonych. W kawałku wyraźnie inspirowanym RATM, Wyraz wchodzi idealnie w nastrój i niszczy system z pasją wykrzyczanymi wersami. Cruz mnie zdecydowanie rozczarował, bo zamiast płynąć, po skądinąd normalnej perkusji, wyje i wrzeszczy, rwie wokal, mówi... Bardzo mnie zmęczył. Tak jak Justyna Sylwia. Dopiero Kecaj wszedł jakoś lepiej i uspokoił rodzącą się paranoję. Pojawiają się tu slamowi Mateusz Andała i Roman Boryczko, świetny (bodaj najlepszy tutaj) Jeżozwierz, nieco dziwny Wazon, nieźle ogarniający majka Estragon, Nieznanyklarenz (na tym bitboksie!!), Klatka 13 (najlepsze pancze :D) i jeszcze lepszy Faczyński... Ciężko również jednoznacznie określić teksty, a cytować cokolwiek jeszcze gorzej, bo to fantastyczne, czasem fantasmagoryczne wersy, które trzeba bardzo często przetrawić po kilkakroć. Ale to trudne zadanie...
    To płyta, gdzie nic nie jest oczywiste. Rockowe gitary przeplatają się z cichymi, ambientowymi plimkaniami i agresją syntetycznych rzężeń. Rymy z kolei zmieniają się we wrzaski, śpiewy, recytacje lub zanikają w ogóle. Nie jestem pewien, czy jest to album przemyślany w 100%, ale, jak to u Phillipa K. Dicka bywa: nic tu się nie trzyma kupy i przez większość czasu nic w chuj nie kminisz. Nie do końca leży mi ten album, ale doceniam oryginalność. Obiektywnie...

OCENA: 4\6

POSŁUCHAJ

czwartek, 30 stycznia 2014

JEŻOZWIERZ & SOULPETE & DJ ACE - RDS 220

skwer.org 2013

1. Wiozę się pomału (Abrams)
2. Marskawątra
3. Zombie
4. Guerra Sucia
5. Raw Shit
6. Reaktor
7. Trylon (Bonus track)   feat. RAP ADDIX

    Po sukcesie Rap Addix - nie komercyjnym rzecz jasna, tylko społecznym, Jeż nie zagrzebuje gruszek w popiele. Pojawia się tam, gdzie go chcą i tam, gdzie się go nie spodziewasz. Masz go zarówno na płytach legalnych, na produkcjach półoficjalnych, jak i w głębokim podziemiu, jak choćby projekt Grube Ryby. Pozostałością po wcześniejszych nagrywkach jest współpraca z SoulPete, która zaowocowała tą oto epką.
    Soulpete to szczególny producent. Skoro wybrał go Jeżozwierz aka YoYoŚwinie, musi być prawdziwy i bezkompromisowy - przynajmniej tak sobie to wyobrażam. I słusznie sobie to tak przedstawiam, bo DusznyPiotr dostosował się zupełnie do Jeża i dał mu takie bity, które wiozą się pomału Abramsem przez twoje jebane zwoje mózgowe i zmielone komórki szare wypuszcza uszami. Ciężar stylistyczny albumu jest wielki i na pewno nie znajdzie zrozumienia u trapowców, czy innych syntetyków. Sample z muzyki poważnej i symfonicznej gniotą jak prasa. Dodatkowy klimat wprowadzony jest przez skrecze DJ Ace'a, który katuje dobrze znane wrzuty do refrenów.   
    Styl Jeżozwierza jest zaiste kolczasty. Nie dość, że flow wiezie się pomału jak Abrams, to jeszcze nie są to łatwe tematy. Od zwyczajnych jebnięć bragga, przez ciężką rzeczywistość pijącego wódę i wpierdalającego kebaby dzieciaka miasta, po zupełną negację konsumpcyjnego życia idiotów płynących z prądem, w którąkolwiek stronę by nie prowadził. 'Sączę jad na podkładach' mówi wszystko, bo Jeżozwierz nie ma litości dla nikogo, prowadzi samotną batalię o prawdziwość muzyki i słów. No dobra, nie samotną, bo w końcówce dołączają do niego koledzy z Rap Addix i miażdżą, wjeżdżając kolejnymi czołgami i napierdalając bombami w tłum jak na Majdanie. W każdym razie, przez prawie 30 minut mamy tu klimat ciągłego zagrożenia, ciężaru, który przygniecie cię do ziemi i postawi but na twym ryju.
    Poważnie, czekałem na ten krążek. I słusznie, bo jest naprawdę zajebisty. To prawdziwy hardkor, zrobiony z perfekcją i perfidią, wdzierający się do układu limfatycznego i trujący ciało. To morderstwo z premedytacją. Możesz się położyć na chodniku, odrysować kredą kontur swojego ciała i czekać na koronera. Bum. Dziffko.

OCENA: 5\6

wieź się pomału

niedziela, 24 listopada 2013

JUNES - NIE-EP PŁYTA DŁUGOGRAJĄCA

nielegal 2013

1. Wstęp-nie 
2. Nie-prawda 
3. Nie-śmiałość
4. Sumie-nie
5. Nie-czystość 
6. Nie-ma-mnie 
7. Nie-pokój 
8. To-nie-tak 
9. Nie-chcę 
10. Bezdom-nie 
11. Nie-umarły 
12. Nie-nawiść 
13. Nie-namiętność 
14. Nie-smak   feat. KONIK, ENSON, ŁOZO aka PITAHAYA 
15. Nie-możliwe feat. TE-TRIS, ZKIBWOY
16. Zakończe-nie 

    Na dźwięki imienia Junes całe fora internetowe spuszczają się na szmatkę, kisiel w majtkach przekracza wały zaporowe. To w sumie ciekawe, bo przecież poza Rap Addix i poza bodaj trzema epkami, nie ma żadnych spektakularnych sukcesów na koncie. Najwyraźniej nie musi, bo widać, że klasa broni się sama. Czy ten nie-ep, czyli LP, spełnia oczekiwania?
    Kouter, w sumie zgodnie z oczekiwaniami, dał chyba najwięcej podkładów. Resztą zajęli się Nitro, Zbylu, Aruzo, Keas-A, Puzzel, Soulpete i Jaca. Do tego producenci mają silne wsparcie na patefonach od DJ Te, DJ Danka i DJ Pstryka - drapacze występują prawie w każdym kawałku, co, przynajmniej moim zdaniem, świetnie wzbogaca i urealnia muzykę. No bo czymże byłby klasyczny hip hop bez skreczy? Mamy masę sampli, bumbapowe perkusje, bujające głową klimaty, choć nie każdy z producentów daje radę. Jasne, Kouter. Ale Aruzo wypada bardzo dobrze, Soulpete i Puzzel niezgorzej. Za to Zbylu jest niestety nijaki zupełnie.
    Junes jest rozpoznawalny, to jego atut. Ma bardzo specyficzny sposób rymowania, nie zawsze pokładany, ale w gruncie rzeczy trafia. Cała płyta jest przemyślana, wszystkie tytuły są ułożone według schematu, choć brak tu refrenów - nie o to tu chodzi. To nie są traki do klubów, żeby laski machały cycem. 'Junes trudny gość, poza definicją świata' i nie można się nie zgodzić, bo to taki typ, który pojedzie wszystko i wszystkich, a jego styl nie mieścił się w Sokołowie. To jedna z tych osób, które nie mają kompleksów, reprezentuje godnie swoje miasto i nie wstydzi się korzeni, za co propsy. Junes to chłop z ławki pod Twoim blokiem, którego spotykasz codziennie. Wiesz, że wykształcony, wiesz, że robi to i tamto, ale z drugiej strony lubi życie niekoniecznie inteligenckie. I dobrze, bo to jest autentyczne. Gości tu prawie nie ma, a jak są, to są to Tet i Zkibwoy i tyle.
    Nie-EP to płyta kolesia, który ma coś do powiedzenia, jest w miarę oryginalny, ale brakuje mu przebojowości, brakuje siły. Bo tak naprawdę z całej płyty wiele nie zostaje. Kilka dobrych bitów, trochę ciekawych przemyśleń, wejście Terisa i Zkibwoya, lawiny skreczy i... już. Nie rozumiem szału hormonów na forach, bo wiele płyt w tym roku było lepszych. Płyta jest ok, ale orgazmu nie dostałem.

OCENA: 4\6


sobota, 5 października 2013

KIDD - RAP I JEGO SOBOWTÓR

skwer 2013

1. Coś tam coś tam
2. Pcham wam fikcję     feat. JEŻOZWIERZ 
3. Rap 
4. i jego sobowtór 
5. Ill comunication     feat. LAIKIKE1, GOLDI 
6. Runaway slave    feat. FACZYŃSKI  
7. Midnight Express 
8. The 18th letter

    Kidd od jakiegoś czasu kręci się po podziemiu, jest częścią Rap Addix - choć w tym słkadzie, moim skromnym zdaniem, wypada najsłabiej oraz pojawia się czasem gościnnie. No i oczywiście, jest szefem skweru. Teraz wychodzi jego solówka, która z jednej strony zbiera trochĘ propsów, z drugiej cisnącą krytykę.
    Płyta podzielona jest niejako na pół. Część pierwsza wyszła spod paluszków Zaspała i jest dość typowym jego produktem. Niby klasyczny, ale bardziej indie, z wieloma wkrętami jazzowymi i ambientowymi. Ta część to muzyka nieoczywista i niepokojąca, jak zainteresowania i przemyślenia Kidda. Druga część zrobiona została przez Zioła i jest lekko odmienna - równie klimatyczna i niecodzienna, ale bardziej osadzona w hip hopie i bardziej korzenna, niż kawałki Zaspała - co nie znaczy, że lepsza, lub gorsza. Równie dobra, a nawet bardzo. Bo muzyka tutaj to rzecz, która tę płytę nakręca i jest zdecydowanie najlepszym czynnikiem. Muzykę warto. Tak.
    Kidd niestety nadal mnie nie przekonuje, ani swoim stylem, ani flow, ani tekstami, choć te akurat bywają całkiem trafne. Technika Kidda jest jakaś tka nieuczesana, ale nie w sposób hardkorowy i niegrzeczny, tylko taki niedbały i bałaganiarski. Teksty też są... różne. Czasem budzą niesmak, czasem są zwykłe, a czasem zawikłane i w miarę intrygujące. Jednak to wszystko nie składa się w serię traków, które by mi się podobały i chciałbym je cytować. Do tego połowa kawałków nosi tytuły rapowych sztosów: Beastie Boys, Show Biz & AG, Psy 4 De La Rime, czy Rakima, choć nie mogłem dopatrzeć się w tym żadnej choćby inspiracji. Nie mam pomysłu po prostu czemu, może BO TAK? Oprócz samego Kidda, mamy tu znajomych z Rap Addix : Jeża i Lajka, a także Goldiego i Faczynskiego i, nie oszukujmy się, Kidd wypada tu najgorzej (znowu). Może lepiej było nie zapraszać nikogo?
    Bez sensu. Kidd to zdecydowanie inteligentny i oczytany człowiek, mający pomysł na życie i coś do powiedzenia. Ale rapper z niego marny, co stwierdzam z niejaką przykrością. Niechże zostanie przy tych poezjach na stojąco, wydaje płyty innych, ale na majku niekoniecznie musi się wyżywać. 

http://skwer.org/downloads/rapijegosobowtor.zip

OCENA: 3\6

sobota, 24 sierpnia 2013

KECAJ - LIGA NIEZWYKŁYCH DŻENTELMENÓW

skwer.org 2013

1. Chris Gardner
2. Adaś Miauczyński
3. Leon Zawodowiec
4. David Helfgott
5. Paulie Bleeker
6. Forrest Gump
7. Malcolm Crowe
8. Billy Pilgrim
9. Good Will Hunting 2    feat. WYRAZ
10. Guido Refice
11. David Helfgott Szpalowsky Remix

    Kecaj opuścił Majkela (no dobra, to Majkel pierwszy opuścił Kecaja...) zostawiając Koligację Gie Ka w zawieszeniu i korzystając ze skwer.org, wydał swoją trzecią solówkę - bardzo intrygujący koncept album.
    Spokojna, poetycka muzyka popełniona została przez naturalnie Goldiego, z którym Kecaj współpracuje od dawna, ale i przez wykorzystywany ostatnio w skwerze duet producencki Palmer Eldritch, dający tu bity albo wspólnie albo spod ręki samego Rapha. Poza tymi oczywistymi producentami, swoje podkłądy dali też Cyga, Elmer Bookz, Lucas, Szplaowsky;  skrecze dał DJ2Najz, bodaj w dwóch kawałkach. Podkłady tu są raczej ambientowe i zdecydowanie wychodzą poza ramy zwyczajnego hip hopu.
    Jak wspomniałem album jest koncepcyjny. Każdy kawałek ma za tytuł nazwisko postaci, której perypetie \ charakter mają nas naprowadzić na tematykę kawałka. Teksty są w zasadzie najmocniejszą stroną tego albumu, są filozoficzne i w sumie nie zawsze bardzo trzymają się konwencji, ale za każdym razem Kecaj przeprowadza dogłębną analizę filozoficzną osobowości. Adaś Miauczyński to pierdoła 'forever alone', Leon Zawodowiec czeka na ten jeden strzał w 10, Malcolm Crowe walczy z duchami... Do tego technika i flow Kecaja jest bez zarzutu, głos moduluje zgodnie z emocjami - co na tej płycie jest bardzo ważne... Jak sam mówi: 'w żyłach płynie mi tusz, jest moim prozackiem'. Na płytę zaproszono tylko jednego gościa, Wyraza, który swoim zdartym głosem wziął ciężar na barki i raczej uniósł. W zasadzie najbardziej podoba mi się Forrest Gump, ale wszystkie kawałki są na wyrównanym poziomie.     
    Cóż, to kolejna płyta nie dla wszystkich - ale to może stanowić tylko i wyłącznie o jego sile. Żeby wyłapać wszystkie aluzje i porównania, płyty trzeba wysłuchać kilkakrotnie, koniecznie uważnie - a nie wszyscy mają tyle cierpliwości. Poza tym, trzeba jeszcze wiedzieć, kim są tytułowe postaci...   

POCIĄ STĄD

OCENA: 4+\6


niedziela, 18 sierpnia 2013

ESTRAGON & PALMER ELDTRICH - OLBRZYM

Skwer 2013

1. To oślepiające nieobecne światło
2. Galapagos
3. Bzzz
4. Potencjalnie
5. Ćma pawica
6. Chodźmy tańczyć

    Niecodzienny duet. Palmer Eldtrich to producencki duet, składający się z Rapha i digana, wprawdzie zaczynający od hip hopu, ale grający teraz każdy z ambitniejszych gatunków muzycznych. Mają na koncie 5 albumów. Estragon zaś to jeden z najbardziej rozpoznawanych twórców stylu spoken word, koncertujący na całym świecie. Skwer poczyna sobie coraz bardziej ambitnie, ale i... niszowo.
    Muzyka od PE to nie jest hip hop. Może inaczej, niby jest, ale tak nieoczywisty, że ciężko go sklasyfikować jako cokolwiek. To jest po prostu muzyka. Taka muzyka, którą spokojnie można puścić sobie wieczorem, w pokoju oświetlonym małą lampką i zapaść w letarg. Krótki, bo niespełna 20-minutowy, ale jednak. Perkusje? Są. Równie mało oczywiste, jak cała reszta. Na pewno nie są dobrym podkładem do rymowania, ale Estragon nie potrzebuje takich bitów. Przestrzeń wypełniają dźwięki świata, niekoniecznie instrumenty - wszak muzyka nas otacza i zagrać da się na wszystkim, prawda?
    Jak powiedziałem, Estragon nie potrzebuje typowych rapowych podkładów, bo sam nie jest typowy. Czy jest on rapperę? Absolutnie. Absolutnie tak i absolutnie nie. Jest tak samo nieoczywisty, jak ta muzyka. Jego liryka niekoniecznie się rymuje - nie musi, przecież to spoken word. Zamiast panczy i oszałamiających wersów, Estragon maluje słowami ruchome obrazy, pokazujące ludzi w krótkich sytuacjach, często dosyć smutnych i melancholijnych, nawet tragicznych w swojej bezradności i smutku. To nie są wesołe historyjki, one nie mają bawić, mają skłonić do refleksji i zadumy. Mają tak samo jak podkłady, przenieść Cię w letarg i zahipnotyzować. Jak światło ćmę.  
    To płyta dla wybranych - przy czym ona sama wybiera sobie słuchacza. Na pewno nie odniesie ona sukcesu na scenie, bo ludzie nie chcą słuchać trudnej poezji. Przynajmniej niewielu. Do mnie akurat to przemówiło i słucham tego materiału z przyjemnością, choć zdaję sobie sprawę, że jestem raczej nielicznym przykładem. Na pewno płytę dostrzeże krytyka. Fani rapu - nie bardzo. Ale to ciekawy album i warto go sprawdzić, bo a nuż...?

SPRAWDŹ, CZY PŁYTA WYBRAŁA CIEBIE NA SŁUCHACZA

OCENA: 4+\6