Asfalt 2015
1. Funky Blunt
2. Brudna piwnica
3. Inna planeta
4. Otchłań
5. Szkoła
6. Pacman
7. Pan w garniturze
8. Zima bez śniegu
9. Jaskiniowcy
10. OCB
11. Wracam, wyjeżdżam
12. PKP
Jestem fanem Lajta już od 2011 roku, kiedy w moje ręce wpadł 'Dzień Świra'. Album z Innotikiem tylko ugruntował tę pozycję. Tafel pojawiał mi się tylko w jakiś gościnnych numerach, ale przyznam, że nie zwracałem na niego większej uwagi, ale jeśli mam słuchać Lajta na bitach Innotikia, to zawsze i wszędzie.
Innotic zrobił tu cały album, a że chłop tkwi głęboko w Złotej Erze, to materiał jest aż gęsty od sampli i brzmień z pierwszej połowy lat '90. Gęste perkusje bum klap bubumbum klap, niski bas i sample, które przenoszą nas do czasów, kiedy na kasetach słuchało się House Of Pain, Artifacts, Lords Of The Underground, czy PMD. Taki nowojorski rap, wiecie, Bronx in da house in '93. Do tego Eprom, który odpowiada tu nie tylko za skrecze, ale i za miks i master - któż inny pasowałby bardziej? To wyborna podróż do NY lat '90, tyle, że z początku przyznam, że wcale nie chciałem wracać, bo urzekły mnie te piszczące dęciaki i ciężkie basy, a także funkowe i soulowe sample, które często można odnaleźć na płytach złotoerowych. Buja, do tego buja mocno. Świetna rzecz i wcale nie tylko dlatego, że mam sentyment do tych klimatów.
O ile Lajta znam i lubię jego spokojne flow oraz uszczypliwe i sarkastyczne teksty, to Tafel, choć niewątpliwie go słyszałem, zrobił na mnie równie dobre wrażenie. Chrypiące, energetyczne flow świetnie urozmaica spokój Lajta i wzbogaca album. Spokojnie Tafel odnalazłby się również na albumie Hurragun. Trochę warstwa tekstowa się rozmywa, ale rozumiem, że konwencja albumu tego wymaga: Lajt nie błyszczy tu błyskotliwymi wersami, dostosowuje się do stylu Tafela. Dominuje tu bragga i ego trippin, choć troszkę opowieści z życia też się tu trafia. Przeważa jednak zabawa słowem i stylem, co ma swoje dobre i złe strony.
Jakby nie było, to świetny album. Może trochę się rozczarowałem płycizną liryczną, bo spodziewałem się więcej po Lajcie, ale to przecież nie jego solówka, c'nie? Klimat niesamowity, doskonała wczuta, poczułem się dwadzieścia lat młodszy.
OCENA: 5-\6
SPRAWDŹ
Polski hip hop. Wydawnictwa oficjalne i nielegale. Recenzje i podsumowania. Możliwość odsłuchu i ściągnięcia nielegali. Baza dla polskich wydawnictw hip hopowych. * Wszystkie oceny i opinie są moimi osobistymi i subiektywnymi, więc jeśli nie zgadzasz się z jakąś oceną, bądź uprzemy nie wyzywać od najgorszych, tylko dlatego, że mam inne zdanie od Ciebie.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lajt. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lajt. Pokaż wszystkie posty
niedziela, 29 listopada 2015
piątek, 7 listopada 2014
LAJT & INNOTIC - DEMO EP
nielegal 2014
1. Kontrakt
2. No name, no skill
3. Rzecz, której szukam
4. Truman Show
5. Groupie feat. TAFEL JTS
6. Szowinista
7. Nigdy nie byłem z ulicy
Lajt już jakiś czas temu zwrócił na siebie moją uwagę, wydając świetnego nielegala 'Dzień Świra', którego uznałem za jedną z najlepszych płyt w 2012 roku - album znalazł się u mnie w zestawieniu na szóstej pozycji. A i tak nikt o nim nie słyszał... Teraz jednak, kiedy ponownie połączył swe siły z Innotic'iem i wydał kolejny materiał - też niewiele osób to dostrzegły. Szum medialny jest na tyle mały, że gdyby nie jeden uparty czytelnik bloga, też bym album pominął.
Sam Innotic zdecydowanie opowiada się za Złotą Erą, więc nie spodziewaj się syntetycznego słegu, dziwko. O nie. Przez kilka lat robienia podkładów, jarania się winylami i samplingiem, Innotic robi coś, co można przełożyć na kulinarne 'slow food'. Te perkusje: głębokie, ciężkie, poukładane według klasycznych wzorów. Basy: dudnią, są czasem tak niskie, że wibrują ci bebechy. Sample: jazzowe i soulowe, takie korzenne, trzeszczące i szumiące brudem winyla. Jedyne, czego tu trochę brakuje, to skrecze, ale poza tym, Innotic przenosi nas do cudownych lat '90 w mistrzowski sposób. Jeśli Mżawski to House Of Pain i Funkdoobiest, to Innotic to Pete Rock i The Ummah, jednak myślę, że podkład do 'Groupie' spokojnie mógłby się znaleźć na albumie Hurragun i zespół jeszcze by ładnie podziękował. Wspaniała uczta.
Gdyby okazało się, przebóg, nie, że tak piękną muzykę zjebie jakiś rapperzyna, byłbym wściekły. Na szczęście wiedziałem, że za majkiem stoi Lajt, który prezentuje zwykle bardzo wysoki poziom. I tak jest tutaj. Lajt nie prezentuje tu Bóg wie jakiej ekwilibrystyki słownej i stylowej, ale jego flow płynie i jest bardzo porządny, a teksty pełne są niezwykle celnych point, czasem dowcipnych, czasem gorzkich, czasem sarkastycznych. Przytoczę tu tylko parę przykładów, ale to w sumie nie ma znaczenia, bo takie wersy latają tu co chwila: 'chciałem mieć sam-o-chód, to mam, wszędzie sam chodzę' albo 'nie przeżyłem ani jednej wiosny, 22 zimy za mną i pieprzę wnioski'... Lajt stosuje tu przewrotne antybragga ('No name, no skill'), gada o marzeniach i o swoim życiu - ale nie robi tego w sposób, jaki znajdziemy na pierwszej lepszej płycie. To inteligentny rap, kwaskowy i pełen ironii (z autoironią włącznie).
I znów, Lajt wychodzi i od razu włazi mi na sam szczyt. To jest koleś, którego słucha się z przyjemnością, a jeśli jeszcze lata na bitach Innotica, to juz sam cymes i magia. Jeszcze raz gorąco polecam Lajta i jego albumy, bo to warty uwagi zawodnik!
OCENA: 5+\6
ODSŁUCHAJ NA SOUNDCLOUD
1. Kontrakt
2. No name, no skill
3. Rzecz, której szukam
4. Truman Show
5. Groupie feat. TAFEL JTS
6. Szowinista
7. Nigdy nie byłem z ulicy
Lajt już jakiś czas temu zwrócił na siebie moją uwagę, wydając świetnego nielegala 'Dzień Świra', którego uznałem za jedną z najlepszych płyt w 2012 roku - album znalazł się u mnie w zestawieniu na szóstej pozycji. A i tak nikt o nim nie słyszał... Teraz jednak, kiedy ponownie połączył swe siły z Innotic'iem i wydał kolejny materiał - też niewiele osób to dostrzegły. Szum medialny jest na tyle mały, że gdyby nie jeden uparty czytelnik bloga, też bym album pominął.
Sam Innotic zdecydowanie opowiada się za Złotą Erą, więc nie spodziewaj się syntetycznego słegu, dziwko. O nie. Przez kilka lat robienia podkładów, jarania się winylami i samplingiem, Innotic robi coś, co można przełożyć na kulinarne 'slow food'. Te perkusje: głębokie, ciężkie, poukładane według klasycznych wzorów. Basy: dudnią, są czasem tak niskie, że wibrują ci bebechy. Sample: jazzowe i soulowe, takie korzenne, trzeszczące i szumiące brudem winyla. Jedyne, czego tu trochę brakuje, to skrecze, ale poza tym, Innotic przenosi nas do cudownych lat '90 w mistrzowski sposób. Jeśli Mżawski to House Of Pain i Funkdoobiest, to Innotic to Pete Rock i The Ummah, jednak myślę, że podkład do 'Groupie' spokojnie mógłby się znaleźć na albumie Hurragun i zespół jeszcze by ładnie podziękował. Wspaniała uczta.
Gdyby okazało się, przebóg, nie, że tak piękną muzykę zjebie jakiś rapperzyna, byłbym wściekły. Na szczęście wiedziałem, że za majkiem stoi Lajt, który prezentuje zwykle bardzo wysoki poziom. I tak jest tutaj. Lajt nie prezentuje tu Bóg wie jakiej ekwilibrystyki słownej i stylowej, ale jego flow płynie i jest bardzo porządny, a teksty pełne są niezwykle celnych point, czasem dowcipnych, czasem gorzkich, czasem sarkastycznych. Przytoczę tu tylko parę przykładów, ale to w sumie nie ma znaczenia, bo takie wersy latają tu co chwila: 'chciałem mieć sam-o-chód, to mam, wszędzie sam chodzę' albo 'nie przeżyłem ani jednej wiosny, 22 zimy za mną i pieprzę wnioski'... Lajt stosuje tu przewrotne antybragga ('No name, no skill'), gada o marzeniach i o swoim życiu - ale nie robi tego w sposób, jaki znajdziemy na pierwszej lepszej płycie. To inteligentny rap, kwaskowy i pełen ironii (z autoironią włącznie).
I znów, Lajt wychodzi i od razu włazi mi na sam szczyt. To jest koleś, którego słucha się z przyjemnością, a jeśli jeszcze lata na bitach Innotica, to juz sam cymes i magia. Jeszcze raz gorąco polecam Lajta i jego albumy, bo to warty uwagi zawodnik!
OCENA: 5+\6
ODSŁUCHAJ NA SOUNDCLOUD
środa, 18 kwietnia 2012
DZIEŃ ŚWIRA - LAJT

1. Harmoszka intro
2. Bronx
3. Ekg
4. Samotny facet wariuje
5. Perfumy
6. Zapalniczka skit
7. Narkoza (Bonobo - Silver)
8. Pustostan
9. Serce, sumienie
10. Zagadka skit
11. Kosmos feat. MORAWA
12. Najedzony
13. Krew skit
14. Odlatują orły
15. Modlitwa outro
16. Ekg(Bitykradne remix)
Kim jest Lajt? W sumie, mogłeś go już poznać, bo nagrywał choćby z Rahimem. Poza tym, to jego kolejna płyta, przynajmniej trzecia. A jest to emce niespełna 20-letni! Tarnów in da house, więc sprawdź to. Czy jakoś tak.
Płyta zaczyna się dość nieoczekiwanie - grą na harmonii. Zanim wyłączysz, okazuje się, że to urywek filmu Koterskiego i ma to tu swój sens. Bo potem już tylko słuchamy porządnych, bujających i klasycznych podkładów, wyprodukowanych przez mało znanych, ale zdolnych kolesi, jak Innotic, Diabolikk, Majkelovsky i TRK. Poważnie, ładnie przycięte sample, dobre perkusje, głęboki bas - buja ładnie, buja miło. Fajny klimat lat '90 w ramach NY. Brak mi skreczy, ale to malkontenctwo. Za to mile zaskakuje partia żywych skrzypiec w 'Serce, sumienie' - brzmi to baaardzo fajnie.
A sam Lajt jest bardzo dobrym emce, umiejącym opowiadać o wielu rzeczach w sposób ciekawy i potrafiący przykuć uwagę. Gości nie zaprosił wielu, poza Morawą, ale to nic nie szkodzi, bo sam wypełnia płytę w stopniu wystarczającym. Sporo tu dobrych tematów, ciekawego podejścia do sprawy i życia - naprawdę jest czego posłuchać.
Dla właśnie takich produkcji warto przeczesywać polskie podziemie! Jest to jeden z lepszych nielegali w 2011, tylko... kompletnie pominięty! Łapy w górę, kto to sprawdził?...... Tak myślałem. A szkoda, wstyd. Marsz do zaciągnięcia! Świetna płyta!
POBÓR
OCENA: 5\6
Subskrybuj:
Posty (Atom)