Pokazywanie postów oznaczonych etykietą blaze. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą blaze. Pokaż wszystkie posty

piątek, 12 grudnia 2014

BLAZE - ZWALNIAM

Aloha 2014

1. Trip Intro
2. Kim jestem 
3. Zwalniam feat. HZ
4. Nieraz
5. Second Home
6. Motywacja
7. Przyjdzie czas
8. Powroty nocą feat. HZ, MAX KOLO
9. Nie daj się nabrać
10. About you
11. My way (Outro)
12. Jestem biznesmenem 
13. Hipokryci   feat. HZ

    Blaze plącze się po okolicach podziemia już od ładnych paru lat. Zebrane na mikstejpie kawałki powstawały przez trzy lata, to miał być taki autobiograficzny lot poprzez ostatni czas w życiu białostoczanina. A że przy okazji znalazł się Procent, żeby to pchnąć szerzej...
    Blaze gustuje zdecydowanie z trapach i tego typu rzeczach. Dlatego nie istotne, czy to on sam produkował te podkłady, czy pobrał z friszerów - mają one podobny klimat: są syntetyczne jak fabryka dmuchanych lalek. Sam Blaze zrobił dwa podkłady: 'Kim jestem' i 'Jestem biznesmenem' - nomen omen. To bodaj najbardziej plastikowe rzeczy na tym albumie. Reszta została pobrana skądinąd - niekoniecznie ogarniam kto jest producentem większości kawałków, ale w sumie to nie ma znaczenia. Jest to nowoczesna rzecz, która spodoba się tym osobom, które lubią bity z połamanymi perkusjami, syntetycznymi melodyjkami i komputerowymi dźwiękami. Takie techniczne hip hopy, trapy klimaty. Niektóre są lepsze, niektóre gorsze, ale ogólnie to taka średnia płyta. Mało bangerów, mało traków, które rozwalą Ci umysł. To po prostu płynie z głośnika, cokolwiek by rapper nie mówił, one się tylko toczą, a nie porywają. Muza ujdzie.
    Blaze, choć nie jest wcale wyróżniającym się rapperem, którego poznasz zawsze i wszędzie, ma skillsy, które pozwalają mu zainteresować słuchacza. To rapper sprawnie poruszający się po tych podkładach, które często wymagają finezji: umie przyspieszyć, zanucić, nie wypada z rytmu. Zaś osobiste teksty mają to do siebie, że słuchasz z ciekawością, bo Blaze może nie odkrywa całkowicie kart prywatności, ale bez ogródek opowiada o swoich przemyśleniach, a nawet pisze swoiste listy miłosne ('About you'). Tu nie ma panczy, ani bitewnych rymów, nie o to chodzi. Blaze opowiada o swojej rzeczywistości 'w Polsce B', że mieszka w Białym, ale imprezuje w Wawie, chciałby mieć 'hajsu full', a także nie wstydzi się mówić o emocjach i uczuciach. Jako goście występują tylko HZ i Max, jednak przyznam, że niewiele z tego wynika - choć obaj są na poziomie (nieco słabszym niż Blaze), to nie wnoszą nic oryginalnego na taśmę. Są, bo są.
    Taki ten album trochę jest bez życia. Najlepszym ogniwem tu jest sam Blaze, bo muzyka jest przeciętna i nie za bardzo wywołuje gęsią skórkę - raczej ziewnięcia. Znalazłem tu dwa numery, które zrobiły na mnie wrażenie na tyle, że je powtarzam: 'Kim jestem' i 'Hipokryci' - ale to mało. Średni mikstejp, choć rokuje na przyszłość.

OCENA: 3+\6


piątek, 22 sierpnia 2014

MAXIM & BLAZE - RESZTY NIE TRZEBA

Aloha 2014

1. Łapiemy Za Sztandar
2. Pamiętam    feat. KASIA GARŁUKIEWICZ 
3. Reszty Nie Trzeba 
4. Nawet Kiedy Pada Deszcz
5. Lepsze Dni feat. CARRIE 
6. Nikt Z Nas Nie Jest Święty feat. ABR
7. Ostatni Raz 
8. OCB feat. PROCEENTE 
9. Momenty 
10. Never Give Up feat. CIRA 
11. You Know What It Is 
12. Wiecznie Młody feat. ADACHU, HZ
13. Za Tych Co Nie Mogą feat. POSZWIXXX 

    Maxim jest znanym graczem w Białym. Wydał kilka nielegali, zaangażowany jest w organizację festiwali, fristajluje, a nawet umie podobno śpiewać. Blaze to nie tylko rapper, ale i producent i realizator dźwięku, właściciel studia... Razem Maxim i Blaze stworzyli wspólny projekt, który mamy przed sobą.
    Większość tego albumu toczy marynowany jest w czysto białostockim sosie. Do produkcji podkładów zatrudniono Poszwixxxa, który dał potężne bomby, podobnie jak welon - obaj mają podobne w charakterze podkłady: energetyczne, klasyczne, choć z użyciem elektroniki w granicach rozsądku. Jak wspomniałem, Blaze jest również producentem, zatem naturalnie znalazły się tu także i jego podkłady - tylko trzy wprawdzie, ale zawsze: to takie funkowe wajby, całkiem przyjemne dla ucha i bujające. Momenty zwolnienia są tylko wówczas, kiedy za sterami staje Nightmare - jego podkłady oscylują pomiędzy njuskulem (takim czasem w miarę znośnym, ale bez przesady), a syntetycznymi, czilującymi trakami. Szczerze przyznam, że jego bity wchodzą mi najmniej, zwłaszcza popękany 'Ostatni raz'. Producentów wspomagają drapacze w osobach DJ Shum i DJ Fejm, choć są zdecydowanie za mało wykorzystywani. 
    Co za szczęście, że Maxim i Blaze są naprawdę dobrymi rapperami! Jeden ekspresyjny, krzyczący, ale potrafiący przyspieszyć, zwolnić i to bez obsuwy. Drugi spokojniejszy, ale równie dobrze potrafi manewrować flow. Obaj mają w sobie potężny ładunek energii, który wyzwalany jest przez wspomniane już bity. W większości to bardzo sprytne bragga, które wraz z ekspresją rapperów wydaje się jeszcze mocniejsze, ale nie samymi przechwałkami ten album stoi. Chłopcy opowiadają o swoich drobnych grzeszkach, o zwyczajnych rzeczach, które ich zaprzątają: imprezy, rap, dziewczyny, spełnianie marzeń. Mamy tu również kilka gościnnych wejść, w większości zupełnie niezauważalnych, obojętne, czy to stary druh Maxima, Adachu, czy Poszwixxx z Fabuły. Wyróżnia się tylko Procent, ale wcale nie in plus, bo przecież szef Aloha znany jest z nieco kwadratowego flow, które czasem ma swój urok, ale nie na tym podkładzie. Trochę rozczarował Cira. Poza tym bardzo ładnie brzmią obie śpiewające w refrenach panie.
    Na swoje nieszczęście duet zaprosił do współpracy Nightmare'a, który diametralnie odmienia to, co dzieje się na albumie. Pierwsza połowa to absolutne bangery, naładowane trotylem, gotowe rozwalić ci banię. A później wpełza ten koszmar ze swoim rozlazłym, njuskulowym klimatem, pozbawionym normalnych perkusji i ćlamkającym syntetycznymi pierdami. I gdyby całą płytę robili Welon, Poszwixxx i Blaze, byłaby murowana 5, nawet z plusem. A tak, tylko 4+, bo końcówka jest zbyt rozlazła. Tak, czy siak, warto to sprawdzić.

OCENA: 4+\6