Fandango 2015
1. Intro (Przerwa)
2. Sinusoida
3. Ulice Bogów
4. Chicago
5. Za Mną
6. Brud I Tusz feat. KASIA GOŁOMSKA
7. Ambicje
8. Byliśmy / 1.5
9. Małpy
10. Po Drugiej Stronie feat. THE VOICES
11. Wizje feat. BUDKA SUFLERA
12. Outro (Bez Przerwy)
Miuosh. Kiedyś szanowany i propsowany, dziś raczej smętny. 'Pan z Katowic', choć osiągnął złoto, był jedną z najgorszych płyt 2014 - przynajmniej według mnie. Ulic Bogów prawie bym nie zauważył bo jakoś cicho i albumie i nikt się nie jara, ale wpadło mi do ręki dziwnie wydane pudełko i okazało się, że to nowy Miuosh. Wewnątrz jakieś kartki, rozkładówka, Budka Suflera... Już się źle nastroiłem.
Tym razem Miuosh zaufał tylko jednemu Fleczerowi, dzięki czemu płyta zachowuje spójność. Może dlatego, że jak zrozumiałem z tekstu, to właśnie producent odpowiedzialny jest za to, że album, który miał nie wyjść w tym roku, nagle znalazł się na półkach. To nowoczesny materiał, w wielu miejscach pozbawiony sampli (jest trochę wokalnych, czy znanych skądinąd wrzutów), grany główne na klawiszach. Trafiają się tu jednak bardziej korzenne, klasyczne kawałki, które przypominają rzeczy ze sceny Detroit ('Chicago'). Wszystko się jednak przewija i miesza, składając się na miły dla ucha klimat. Po 'Panu z Katowic' Miuosh zrezygnował z cloudów i wściekłej syntetyki, wziął tylko to, co dobre i niejako powrócił do punktu wyjścia, zmieniając tylko nieco kierunek. Fleczer doskonale dobrał brzmienie i przyznam, że słucha się tego dobrze.
Rapper stracił gdzieś po drodze zęby. Jego flow i technika są nadal dość charakterystyczne, nie o to chodzi. Na płytę trafiło sporo osobistych wersów, które dobrze brzmią i składają się bardzo poprawnie, ale zupełnie nic nie wnoszą. Emocje dostrzegalne sa tylko u samego Miuosha, bo ja pozostałem na to, co mówi zupełnie obojętny. W zasadzie nawet lekko się nudziłem. Frazesy, frazesy - niby głęboko przemyślane teksty, wydobywające się gdzieś z głębi jestestwa, a tak naprawdę zmuszałem się do wgłębiania w wersy i nic. Nie znaczy to, że to co mówi Miuosh jest słabe - nie, tylko mnie kompletnie nie porwało. Weszło kilka lepszych kawałków, jak 'Chicago', czy 'Małpy', podoba mi się wykorzystanie The Voices, a co do Budki Suflera - wydaje mi się, czy tylko włożono wokal Cugowskiego z 'Nocy komety'? Bo nie brzmi to, jakby było nagrywane w jednym studio...
No i dostałem płytę. Ani dobrą, ani słabą. Na pewno dużo lepszą, niż poprzednia, ale prawdę mówiąc, niewiele ciekawego się tu dzieje. To taki album, który wysłuchasz, powiesz: 'no jest ok' i wrócisz do niego... za rok, w czasie sprzątania półki z cd. Tak, niezłe. Brakuje mi tu jednak ognia, czegoś, co by mnie przyciągnęło. Mam wrażenie, że Miuosh, pomimo swoich wysiłków, nieco przeszedł obok tej płyty.
OCENA: 4\6
ZNOWU TO GÓWNO MI NIC NIE ZNALAZŁO, VIDEO W LINKU
Polski hip hop. Wydawnictwa oficjalne i nielegale. Recenzje i podsumowania. Możliwość odsłuchu i ściągnięcia nielegali. Baza dla polskich wydawnictw hip hopowych. * Wszystkie oceny i opinie są moimi osobistymi i subiektywnymi, więc jeśli nie zgadzasz się z jakąś oceną, bądź uprzemy nie wyzywać od najgorszych, tylko dlatego, że mam inne zdanie od Ciebie.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą katowice. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą katowice. Pokaż wszystkie posty
środa, 9 grudnia 2015
piątek, 25 września 2015
KRVAVY - PRZECZYWISTOŚĆ
nielegal 2015
1. Outro
2. Na szczytach rozpaczy
3. Nie-znośna ciężkość bytu feat. OZZY
4. Światłocień
5. Gałęzie samotnie rosnących drzew zawsze są krótsze od strony północnej
6. Listy ze Schroniska nad Okiem Złym i Gorszym
7. Danse diabolique
8. Oczy-przeczy. Wistość
9. Światłowstręt
10. Wektor bezwładności ku dołowi
11. CCK IV (Antychryst)
12. Miasto podróżników w czasie
13. Porte Folio, czyli truizmy zebrane
14. Intro (wersyfikacje)
Krvavy to dość ciężki przypadek. Poeta, plączący się na granicy czyśćca, tylko nie bardzo wiadomo po której stronie. Niedawno wydał nowy album, ciężki jak płyta nagrobkowa, w stylu zaliczanym często do horrorcore'u, choć to nieco inna jazda.
Wbrew stylowi Krvavego, podkłady są wręcz kwintesencją klasyki rapu. Bumbapowe, często lekko jazzujące bity, okarszone tłustymi samplami powodują kiwanie głową, pomimo sporego kontrastu z agresją wokalu Krvavego. Oprócz samego autora, w produkcji pojedynczych kawałków pomagali Phonic, AJKS i The 7. I słucha się tego bardzo dobrze, bo tu szumi winyl, czasem wejdzie znany sampel, perka ładnie stukocze... Czasem może rzeczywiście sam rapper wprowadza zbyt duży dysonans pomiędzy tym, jak warczy, a samą muzą, ale idzie się przyzwyczaić.
Krvavy faktycznie krwawi. Jego gardło wydaje się być pocięte tysiącem żyletek swoich wersów. Trochę poetycko mi wyszło, ale zupełnie w klimacie, knowhutumean'? Flow brzmi, jak pazury drapiące ścianę ciemnej piwnicy - trochę, jakby wokalista gothic metal zabrał się za rap. Do tego te wersy nie są zwyczajnymi rapzwrotkami - to naprawdę wiersze: mroczne, czasem straszne, czasem odjechane. Pewnie gdyby te teksty wydać w formie tomika wierszy, też by dało radę. Krvavy jest oryginałem, bez dwóch zdań.
Nie każdy będzie zadowolony słuchając tej płyty - choć jest to niewątpliwie najlepsza rzecz Krvavego. To rzecz nieco trudna w odbiorze, kalecząca słuch co delikatniejszych istotek. Dla ludzi lubiących hardkor i bezkompromisowe brzmienia, teksty pełne metafor i odnośników do wierzeń, mitologii, czy filozofii. Drugiego takiego materiału nie znajdziesz, na pewno.
OCENA: 4\6
1. Outro
2. Na szczytach rozpaczy
3. Nie-znośna ciężkość bytu feat. OZZY
4. Światłocień
5. Gałęzie samotnie rosnących drzew zawsze są krótsze od strony północnej
6. Listy ze Schroniska nad Okiem Złym i Gorszym
7. Danse diabolique
8. Oczy-przeczy. Wistość
9. Światłowstręt
10. Wektor bezwładności ku dołowi
11. CCK IV (Antychryst)
12. Miasto podróżników w czasie
13. Porte Folio, czyli truizmy zebrane
14. Intro (wersyfikacje)
Krvavy to dość ciężki przypadek. Poeta, plączący się na granicy czyśćca, tylko nie bardzo wiadomo po której stronie. Niedawno wydał nowy album, ciężki jak płyta nagrobkowa, w stylu zaliczanym często do horrorcore'u, choć to nieco inna jazda.
Wbrew stylowi Krvavego, podkłady są wręcz kwintesencją klasyki rapu. Bumbapowe, często lekko jazzujące bity, okarszone tłustymi samplami powodują kiwanie głową, pomimo sporego kontrastu z agresją wokalu Krvavego. Oprócz samego autora, w produkcji pojedynczych kawałków pomagali Phonic, AJKS i The 7. I słucha się tego bardzo dobrze, bo tu szumi winyl, czasem wejdzie znany sampel, perka ładnie stukocze... Czasem może rzeczywiście sam rapper wprowadza zbyt duży dysonans pomiędzy tym, jak warczy, a samą muzą, ale idzie się przyzwyczaić.
Krvavy faktycznie krwawi. Jego gardło wydaje się być pocięte tysiącem żyletek swoich wersów. Trochę poetycko mi wyszło, ale zupełnie w klimacie, knowhutumean'? Flow brzmi, jak pazury drapiące ścianę ciemnej piwnicy - trochę, jakby wokalista gothic metal zabrał się za rap. Do tego te wersy nie są zwyczajnymi rapzwrotkami - to naprawdę wiersze: mroczne, czasem straszne, czasem odjechane. Pewnie gdyby te teksty wydać w formie tomika wierszy, też by dało radę. Krvavy jest oryginałem, bez dwóch zdań.
Nie każdy będzie zadowolony słuchając tej płyty - choć jest to niewątpliwie najlepsza rzecz Krvavego. To rzecz nieco trudna w odbiorze, kalecząca słuch co delikatniejszych istotek. Dla ludzi lubiących hardkor i bezkompromisowe brzmienia, teksty pełne metafor i odnośników do wierzeń, mitologii, czy filozofii. Drugiego takiego materiału nie znajdziesz, na pewno.
OCENA: 4\6
wtorek, 7 października 2014
MIUOSH - PAN Z KATOWIC
Fandango 2014
I. Jerycho
II. Absynt
III. Bawełna
IV. Pan z Katowic
V. Krawędź feat. MAM NA IMIE ALEKSANDER
VI. Za Tobą feat. KATARZYNA GRONIEC
VII. Bon Jovi
VIII. KATO
IX. Drive Tru
X. Rio
XI. Corona
XII. Zemsta feat. EMES
XIII. Kaznodzieja
Płyty Miuosha już nie wywołują takiego napięcia jak kiedyś. Owszem, kiedy wejdziesz do Empiku, leżą one najczęściej wśród najlepiej sprzedawanych, ale to już na pewno nie jest ten sam Miuosh co kiedyś. Owszem, nie zmienia się tylko krowa na miedzy, ale zależy również, czy odpowiada nam kierunek, w którym artysta ewoluuje.
No i tu ja osobiście mam gwóźdź programu. Tylko zobaczyłem listę producentów, byłem pewien, że to nie jest album dla mnie. Miuosh niestety idzie w kierunku tego nowoczesnego, rozlazłego hip hopu spod znaku Drejka i Łejznizi. Te pozbawione normalnej perkusji podkłady wloką się przez ścieżki, zawodząc pseudo ambitnymi zawijasami syntezatorów, kurwa, tylko sie pociąć tłuczkiem do mięsa. Ja nie wiem, gdzie w tym rap, kiedy w połowie podkładu albo nie ma perkusji, albo napierdalają tylko hajhety milion na minutę, a zamiast prowadzącego motywu producent leci na dwóch-trzech klawiszach, ciskając w dowolne w różnych odstępach. W tego typu zawodzeniach celują Foux, Lenzy, Fleczer, który w sumie odpowiada za całość brzmienia albumu, oraz coraz bardziej nowoczesny Sherlock. Płyta nabiera siły tylko momentami: w kawałku 'Bawełna' Dubasa mamy starego, dobrego Miuosha, 'Za tobą' Eljota, choć również nowoczesne, zrobione jest przynajmniej z jajem i wokalny refren zamiata. No i w miarę normalny bit od Stony w 'KATO'. Jednak to, co zrobił Foux z Bon Jovi i Lenzy z Philem Collinsem to morderstwo. I tylko trochę pomaga praca DJ Kebs, DJ Ike, DJ Ben i DJ Falcom na adapterach - te skrecze giną wśród elektroniki.
Ciekaw jestem, jak brzmiałby Miuosh, gdyby rymował na podkładach bardziej przyjaznych, niż te elektroniczne stękania. Bo teksty są tu przemyślane jak nigdy wcześniej, sięgają głębiej, mają sporo goryczy - te njuskulowe podkłady chyba wymagają takich umartwiających się wersów. Nic dziwnego w sumie, ja mam ochotę wyskoczyć czasem na łeb z okna, słysząc te wypociny. A nie, zaraz, mam 30 centymetrów do trawnika... Nic to nie da... No ale nie o to chodzi. Miuosh, choć dostosował się klimatem do dołującej muzy, to jednak kiedy weźmiemy sobie te teksty, to jest w nich sporo racji, trochę bólu i brudu. Natomiast lirycznie tez nie jest tu równo i kiedy Miuosh próbuje bragga i daje rymy typu 'Mam jebany staż - dwanaście lat \ Ty jeszcze wtedy myliłeś chuja z głową', to ja przepraszam. Te całe jego pretensje po albumie z Onarem, że ludzie narzekali, że poziom opada to nie kwestia hejtrów, to pieprzona prawda. Pan z Katowic? Jak w tym starym ruskim dowcipie: Pankracy? Kakij on pan, piszy jemu Kracy...
To najgorsza płyta Miuosha. Prawdę mówiąc, w ogóle nie jestem w stanie tego słuchać, bo wkurwiają mnie te zawodzenia. Gdzie w tym jest rap? Rap to po angielsku 'stukać', więc do chuja, niech to stuka, a nie rzęzi! Na pewno będą tacy, którzy będą zachwyceni, ale dla mnie to źle odcedzone pomyje. 'Gram rap nie glam rap'?
- Miuosh!!! Miuosh!!!
- Co?
- Wyjdź.
OCENA: 2+\6
I. Jerycho
II. Absynt
III. Bawełna
IV. Pan z Katowic
V. Krawędź feat. MAM NA IMIE ALEKSANDER
VI. Za Tobą feat. KATARZYNA GRONIEC
VII. Bon Jovi
VIII. KATO
IX. Drive Tru
X. Rio
XI. Corona
XII. Zemsta feat. EMES
XIII. Kaznodzieja
Płyty Miuosha już nie wywołują takiego napięcia jak kiedyś. Owszem, kiedy wejdziesz do Empiku, leżą one najczęściej wśród najlepiej sprzedawanych, ale to już na pewno nie jest ten sam Miuosh co kiedyś. Owszem, nie zmienia się tylko krowa na miedzy, ale zależy również, czy odpowiada nam kierunek, w którym artysta ewoluuje.
No i tu ja osobiście mam gwóźdź programu. Tylko zobaczyłem listę producentów, byłem pewien, że to nie jest album dla mnie. Miuosh niestety idzie w kierunku tego nowoczesnego, rozlazłego hip hopu spod znaku Drejka i Łejznizi. Te pozbawione normalnej perkusji podkłady wloką się przez ścieżki, zawodząc pseudo ambitnymi zawijasami syntezatorów, kurwa, tylko sie pociąć tłuczkiem do mięsa. Ja nie wiem, gdzie w tym rap, kiedy w połowie podkładu albo nie ma perkusji, albo napierdalają tylko hajhety milion na minutę, a zamiast prowadzącego motywu producent leci na dwóch-trzech klawiszach, ciskając w dowolne w różnych odstępach. W tego typu zawodzeniach celują Foux, Lenzy, Fleczer, który w sumie odpowiada za całość brzmienia albumu, oraz coraz bardziej nowoczesny Sherlock. Płyta nabiera siły tylko momentami: w kawałku 'Bawełna' Dubasa mamy starego, dobrego Miuosha, 'Za tobą' Eljota, choć również nowoczesne, zrobione jest przynajmniej z jajem i wokalny refren zamiata. No i w miarę normalny bit od Stony w 'KATO'. Jednak to, co zrobił Foux z Bon Jovi i Lenzy z Philem Collinsem to morderstwo. I tylko trochę pomaga praca DJ Kebs, DJ Ike, DJ Ben i DJ Falcom na adapterach - te skrecze giną wśród elektroniki.
Ciekaw jestem, jak brzmiałby Miuosh, gdyby rymował na podkładach bardziej przyjaznych, niż te elektroniczne stękania. Bo teksty są tu przemyślane jak nigdy wcześniej, sięgają głębiej, mają sporo goryczy - te njuskulowe podkłady chyba wymagają takich umartwiających się wersów. Nic dziwnego w sumie, ja mam ochotę wyskoczyć czasem na łeb z okna, słysząc te wypociny. A nie, zaraz, mam 30 centymetrów do trawnika... Nic to nie da... No ale nie o to chodzi. Miuosh, choć dostosował się klimatem do dołującej muzy, to jednak kiedy weźmiemy sobie te teksty, to jest w nich sporo racji, trochę bólu i brudu. Natomiast lirycznie tez nie jest tu równo i kiedy Miuosh próbuje bragga i daje rymy typu 'Mam jebany staż - dwanaście lat \ Ty jeszcze wtedy myliłeś chuja z głową', to ja przepraszam. Te całe jego pretensje po albumie z Onarem, że ludzie narzekali, że poziom opada to nie kwestia hejtrów, to pieprzona prawda. Pan z Katowic? Jak w tym starym ruskim dowcipie: Pankracy? Kakij on pan, piszy jemu Kracy...
To najgorsza płyta Miuosha. Prawdę mówiąc, w ogóle nie jestem w stanie tego słuchać, bo wkurwiają mnie te zawodzenia. Gdzie w tym jest rap? Rap to po angielsku 'stukać', więc do chuja, niech to stuka, a nie rzęzi! Na pewno będą tacy, którzy będą zachwyceni, ale dla mnie to źle odcedzone pomyje. 'Gram rap nie glam rap'?
- Miuosh!!! Miuosh!!!
- Co?
- Wyjdź.
OCENA: 2+\6
sobota, 13 września 2014
POKAHONTAZ - REVERSAL
MaxFlo 2014
1. Głód
2. Życie jest piękne
3. Passe feat. BU
4. Desperado 2 feat. BUKA, KLESZCZ
5. Habitat
6. Gorące serce, chłodny umysł
7. Mówisz i masz feat. BEZCZEL
8. Przeciwwaga
9. 3maj pion
10. Patrzę w przyszłość
11. Coś za coś
12. Serum feat. WUZET
13. W ruch
14. Przestań feat. BOB ONE
Poprzednia płyta Rahima i Fokusa oczekiwany był z ogromnym napięciem, ale kiedy nadeszła, owo napięcie zjebało się na ryj jak Tupolew wiesz gdzie. Album zjebano za tanie dążenie do kasy na fali filmu 'Jestem Bogiem'. Mnie akurat ta płyta usiadła i kiedy dowiedziałem się, że 'Reversal' jest kontynuacją 'Rekontaktu', z jednej strony się ucieszyłem, z drugiej nieco zdziwiłem. No bo jeśli album się nie przyjął, to czemu kontynuować formułę? Na złość, aby udowodnić, że to wcale nie dla hajsu? Czy dlatego, że PKHZ mają to w dupie? Nabrałem ochoty, żeby się dowiedzieć.
Rzeczywiście, muza jest jakby przedłużeniem 'Rekontaktu', tylko.... jakby lepsza, zagrana z większym życiem i pomysłem. Bity są na wskroś nowoczesne, jednak nie trapowe, czy dubstepowe - to po prostu jakby klasyczny hip hop, tyle, że totalnie syntetyczny. Co to oznacza dla słuchacza? Konkretne perkusje, ale zamiast sampli mamy melodyjki generowane z komputera, brzęczące, plastikowe basy, czasem autotuny. Ponad połowę podkładów oddał Dino i jego bity rzeczywiście są zrobione z jajami. Bardzo dobry 'Głód', świetny 'Desperado 2' i w sumie cała reszta jego produkcji jest wyśmienita. Ale na szcżęście Snobe Beatz, Adam L, Zetena, BRK i Dryskull dają sobie radę równie dobrze - no, mniej (BRK i ten jebany trap step Dryskulla w 'Serum' - nie daje rady tego słuchać) lub bardziej, ale w okolicach. Stali czytelnicy bloga doskonale wiedzą, że nie jestem fanem nowoczesnego, rozlazłego rapu, ale ten nie pedziuje i producenci dają konkretny wajb. Do tego pasma skreczy DJ Bambusa i masz naprawdę porządnie zrobiony rap XXI wieku.
Fokus i Rah mają markę od dawna ustaloną - może już od zbyt dawna, bo za często pojawiają się głosy, że Smok Fokus się skończył. Może to nie do końca prawda, bo jego wokal jest nie do podrobienia i jest już swego rodzaju symbolem. Nie można jednak nie zauważyć nie zawsze jest to 'wysoka jakość na żądanie, a nie tani chwyt', zwłaszcza, kiedy Fokus mówi takie bzdety, jak 'podpaska to namiastka kobiety' (co kurwa?). Niestety, zdarza się mu to co jakiś czas. Rahim w tym zestawieniu, jak mi się zdaje, prześcignął go już jakiś czas temu. Ma bardzo kompletne flow, potrafi modulować głosem i choć też wali banialuki od czasu do czasu, to nie biją one tak po uszach, jak u Fokusa. W ogóle siłą rapperów tu są ich flow, a także umiejętność tworzenia takich rymujących się zbitek słów, że to płynie wręcz zadziwiająco. Gorzej, kiedy dochodzi do doszukania się sensu w tym, co Rah i Fokus mówią - kiedy szukasz idealnie dopasowanych słów, często przestajesz zwracać uwagę na treść i wątek wymyka się jak szydełko babci z parkinsonem. No bo patrz - kiedy na majk wchodzi Bezczel, wydaje się, że na zajęcia praktyczne wbił profesor. Z innych gości Buka staje się coraz mniej ciekawy, Wuzet czuje się jak ryba w wodzie na tym popieprzonym traku od Dryskulla - reszta w sumie jest zbędna.
No i mogła to być bardzo dobra płyta. Ale jest tylko niezła. Z kilku powodów: rapperzy jebią głupoty i choć czynią to pięknie, czasem zgrzyta za bardzo, jak piasek w zębach. Dwa, nie wszystkie podkłady do mnie trafiają, choć sfera muzyczna jest naprawdę porządna. Przez te kilka szczegółów mamy taką ocenę, jaką mamy... Choć wydaje mi się, że 'Reversal' jest lepszy od 'Rekontaktu'.
OCENA: 4+\6
1. Głód
2. Życie jest piękne
3. Passe feat. BU
4. Desperado 2 feat. BUKA, KLESZCZ
5. Habitat
6. Gorące serce, chłodny umysł
7. Mówisz i masz feat. BEZCZEL
8. Przeciwwaga
9. 3maj pion
10. Patrzę w przyszłość
11. Coś za coś
12. Serum feat. WUZET
13. W ruch
14. Przestań feat. BOB ONE
Poprzednia płyta Rahima i Fokusa oczekiwany był z ogromnym napięciem, ale kiedy nadeszła, owo napięcie zjebało się na ryj jak Tupolew wiesz gdzie. Album zjebano za tanie dążenie do kasy na fali filmu 'Jestem Bogiem'. Mnie akurat ta płyta usiadła i kiedy dowiedziałem się, że 'Reversal' jest kontynuacją 'Rekontaktu', z jednej strony się ucieszyłem, z drugiej nieco zdziwiłem. No bo jeśli album się nie przyjął, to czemu kontynuować formułę? Na złość, aby udowodnić, że to wcale nie dla hajsu? Czy dlatego, że PKHZ mają to w dupie? Nabrałem ochoty, żeby się dowiedzieć.
Rzeczywiście, muza jest jakby przedłużeniem 'Rekontaktu', tylko.... jakby lepsza, zagrana z większym życiem i pomysłem. Bity są na wskroś nowoczesne, jednak nie trapowe, czy dubstepowe - to po prostu jakby klasyczny hip hop, tyle, że totalnie syntetyczny. Co to oznacza dla słuchacza? Konkretne perkusje, ale zamiast sampli mamy melodyjki generowane z komputera, brzęczące, plastikowe basy, czasem autotuny. Ponad połowę podkładów oddał Dino i jego bity rzeczywiście są zrobione z jajami. Bardzo dobry 'Głód', świetny 'Desperado 2' i w sumie cała reszta jego produkcji jest wyśmienita. Ale na szcżęście Snobe Beatz, Adam L, Zetena, BRK i Dryskull dają sobie radę równie dobrze - no, mniej (BRK i ten jebany trap step Dryskulla w 'Serum' - nie daje rady tego słuchać) lub bardziej, ale w okolicach. Stali czytelnicy bloga doskonale wiedzą, że nie jestem fanem nowoczesnego, rozlazłego rapu, ale ten nie pedziuje i producenci dają konkretny wajb. Do tego pasma skreczy DJ Bambusa i masz naprawdę porządnie zrobiony rap XXI wieku.
Fokus i Rah mają markę od dawna ustaloną - może już od zbyt dawna, bo za często pojawiają się głosy, że Smok Fokus się skończył. Może to nie do końca prawda, bo jego wokal jest nie do podrobienia i jest już swego rodzaju symbolem. Nie można jednak nie zauważyć nie zawsze jest to 'wysoka jakość na żądanie, a nie tani chwyt', zwłaszcza, kiedy Fokus mówi takie bzdety, jak 'podpaska to namiastka kobiety' (co kurwa?). Niestety, zdarza się mu to co jakiś czas. Rahim w tym zestawieniu, jak mi się zdaje, prześcignął go już jakiś czas temu. Ma bardzo kompletne flow, potrafi modulować głosem i choć też wali banialuki od czasu do czasu, to nie biją one tak po uszach, jak u Fokusa. W ogóle siłą rapperów tu są ich flow, a także umiejętność tworzenia takich rymujących się zbitek słów, że to płynie wręcz zadziwiająco. Gorzej, kiedy dochodzi do doszukania się sensu w tym, co Rah i Fokus mówią - kiedy szukasz idealnie dopasowanych słów, często przestajesz zwracać uwagę na treść i wątek wymyka się jak szydełko babci z parkinsonem. No bo patrz - kiedy na majk wchodzi Bezczel, wydaje się, że na zajęcia praktyczne wbił profesor. Z innych gości Buka staje się coraz mniej ciekawy, Wuzet czuje się jak ryba w wodzie na tym popieprzonym traku od Dryskulla - reszta w sumie jest zbędna.
No i mogła to być bardzo dobra płyta. Ale jest tylko niezła. Z kilku powodów: rapperzy jebią głupoty i choć czynią to pięknie, czasem zgrzyta za bardzo, jak piasek w zębach. Dwa, nie wszystkie podkłady do mnie trafiają, choć sfera muzyczna jest naprawdę porządna. Przez te kilka szczegółów mamy taką ocenę, jaką mamy... Choć wydaje mi się, że 'Reversal' jest lepszy od 'Rekontaktu'.
OCENA: 4+\6
poniedziałek, 1 września 2014
KRVAVY - W CZERŃOTCHŁAŃ
nielegal 2014
1. Lód I
2. Lód II
3. Zwłokami Jego Byłaby Rosa
4. Sroczycowe Oko
5. Wiatyk
6. I Tylko Śmierć Zbawi Nas Od Życia
7. Faust (Strumień Świadomości)
8. Arh+ (vWF)
9. Niechciany Miot
10. Za Widnokręgiem Rozpaczy Ziemskiej feat. OZZY
11. Łkająca Wierszba feat. OZZY, MAGDA PRZYCHODZKA
12. Co Czułaś Kochana III (Piołunowe)
13. Kończysty Wierch
Rap rytualny? Czarnoromantyczna muzyka? Ufff, to musi być ciężkie. Przyznam, że postać Krvavego do tej pory mnie omijała, a to już bodaj jego czwarte wydawnictwo. W ogóle to tajemnicza postać, która woli nie ujawniać zbyt wielu szczegółów dotyczących własnej osoby - na okładkach wszak nie ma jego fotek. Czyli co, zły demon-filozof, mieszkający w opuszczonym szybie kopalnianym? Uuuu, dreszczyk!
Krvavy jest sam sobie sterem i żeglarzem - czyli nie tylko rymuje, ale o ile się dobrze zorientowałem, to również on odpowiada za te szatańskie brzmienia. I nie ma w tym krzty przesady, bo cała muzyka mało ma wspólnego z takim 'normalnym' hip hopem. To jego obrzeża, a raczej głębokie podziemia, bo te bity bulgoczą niczym zawartość diabelskich kotłów. Niepokojące dźwięki mieszają się na kulawych perkusjach, elektryczne gitary rzężą swoje skargi post mortem, masz wrażenie, że obserwujesz tajne obrzędy jakiejś przerażającej sekty. I nawet bardzo hip hopowy podkład do 'Sroczycowego oka' przesiąkniety jest tym upiornym klimatem. Takich podkładów bliżej hiphopowych jest tu oczywiście więcej, ale 'Sroczycowe oko' jest akurat takim najlepszym numerem, do którego można odnosić resztę. Jest to muzyka bardzo klimatyczna, ciężka i osiadająca na mózgu jak lepka mgła.
Nie, Krvavy nie jest rapperem. Równie dobrze mógłby być liderem kapeli death core'owej albo jakiegoś pojebanego zespołu typu 'evil minimal', czy diabli wiedzą co jeszcze. Krvavy nie rymuje, on warczy, deklamuje swoje piekielne wiersze, harcząc tak, że czasem ciężko go zrozumieć. Może dlatego na pierwszy rzut ucha miałem wrażenie, że teksty zawierają w sobie treść typu 'farmerze, zamorduję twoje świnie i wymażę się ich krwią i kałem \ a potem będę ocierał się o twoje gumiaki swem zbrukanem ciałem' - czy coś w tym stylu. Ale kiedy przyzwyczaiłem się do tej szczególnej maniery artykulacji dźwięków, zaczęło do mnie docierać, o czym mówi ten człowiek. I są to doprawdy wiersze, przepełnione treściami ze świętych ksiąg, apokaliptycznymi wizjami i trudnymi słowami, które niejedna osoba zapewne będzie musiała szukać w słowniku - sorry. Ale obadajcie te wersety:
Gdy się widzi jak czeka alabastrowa pustka
Kładzie twe oczy spokojnie do łóżka
To matczyne dłonie, z ust sączą się słowa...
Gdybyśmy na lądzie... Zwłokami jej
Byłaby rosa...
Albo to:
Jestem bezbronny rycerz konny, łazęga
Pół wieku w mękach jako szczątki
Pół wieku jako chodnik przyszłych pokoleń
Pół wieku potem jako wcielony diabeł
Siewca herezji, który włożył diadem
Nie życiu a śmierci na nagą czaszkę
Zmarłem po porażce z samym sobą
W bitwie nad wzburzoną wodą świadomości
Czy to jest poezja, czy już grafomania, tego nie będę oceniał. Każdy musi sprawdzić to samemu. Nieco normalności wprowadza tu Ozzy, który jest emce o wiele bardziej tradycyjnym, niż Krvavy - co nie znaczy, że nie pasuje.
Słuchając tych trzech kwadransów muzyki, czułem się nieco jak na marach. To wyjątkowa płyta na naszej scenie - swoiste pomieszanie death \ gothic metalu z czymś w rodzaju rapu. Krvavego wyobrażam sobie, że jest podobny do wokalistów Dimmu Borgir, czy Ragnarok, tylko może w obszerniejszych ciuchach, niż obcisłe, skórzane galoty... Nie jestem w stanie powiedzieć, czy mi się to podoba, czy nie, a im bardziej słucham, tym mniej wiem... Dość, że jest tu kilka świetnych numerów: 'Łkająca wierszba' i 'Sroczycowe oko'. Na wszelki wypadek...
OCENA: 4\6
OBADAJ, JEŚLI SIĘ NIE BOISZ
1. Lód I
2. Lód II
3. Zwłokami Jego Byłaby Rosa
4. Sroczycowe Oko
5. Wiatyk
6. I Tylko Śmierć Zbawi Nas Od Życia
7. Faust (Strumień Świadomości)
8. Arh+ (vWF)
9. Niechciany Miot
10. Za Widnokręgiem Rozpaczy Ziemskiej feat. OZZY
11. Łkająca Wierszba feat. OZZY, MAGDA PRZYCHODZKA
12. Co Czułaś Kochana III (Piołunowe)
13. Kończysty Wierch
Rap rytualny? Czarnoromantyczna muzyka? Ufff, to musi być ciężkie. Przyznam, że postać Krvavego do tej pory mnie omijała, a to już bodaj jego czwarte wydawnictwo. W ogóle to tajemnicza postać, która woli nie ujawniać zbyt wielu szczegółów dotyczących własnej osoby - na okładkach wszak nie ma jego fotek. Czyli co, zły demon-filozof, mieszkający w opuszczonym szybie kopalnianym? Uuuu, dreszczyk!
Krvavy jest sam sobie sterem i żeglarzem - czyli nie tylko rymuje, ale o ile się dobrze zorientowałem, to również on odpowiada za te szatańskie brzmienia. I nie ma w tym krzty przesady, bo cała muzyka mało ma wspólnego z takim 'normalnym' hip hopem. To jego obrzeża, a raczej głębokie podziemia, bo te bity bulgoczą niczym zawartość diabelskich kotłów. Niepokojące dźwięki mieszają się na kulawych perkusjach, elektryczne gitary rzężą swoje skargi post mortem, masz wrażenie, że obserwujesz tajne obrzędy jakiejś przerażającej sekty. I nawet bardzo hip hopowy podkład do 'Sroczycowego oka' przesiąkniety jest tym upiornym klimatem. Takich podkładów bliżej hiphopowych jest tu oczywiście więcej, ale 'Sroczycowe oko' jest akurat takim najlepszym numerem, do którego można odnosić resztę. Jest to muzyka bardzo klimatyczna, ciężka i osiadająca na mózgu jak lepka mgła.
Nie, Krvavy nie jest rapperem. Równie dobrze mógłby być liderem kapeli death core'owej albo jakiegoś pojebanego zespołu typu 'evil minimal', czy diabli wiedzą co jeszcze. Krvavy nie rymuje, on warczy, deklamuje swoje piekielne wiersze, harcząc tak, że czasem ciężko go zrozumieć. Może dlatego na pierwszy rzut ucha miałem wrażenie, że teksty zawierają w sobie treść typu 'farmerze, zamorduję twoje świnie i wymażę się ich krwią i kałem \ a potem będę ocierał się o twoje gumiaki swem zbrukanem ciałem' - czy coś w tym stylu. Ale kiedy przyzwyczaiłem się do tej szczególnej maniery artykulacji dźwięków, zaczęło do mnie docierać, o czym mówi ten człowiek. I są to doprawdy wiersze, przepełnione treściami ze świętych ksiąg, apokaliptycznymi wizjami i trudnymi słowami, które niejedna osoba zapewne będzie musiała szukać w słowniku - sorry. Ale obadajcie te wersety:
Gdy się widzi jak czeka alabastrowa pustka
Kładzie twe oczy spokojnie do łóżka
To matczyne dłonie, z ust sączą się słowa...
Gdybyśmy na lądzie... Zwłokami jej
Byłaby rosa...
Albo to:
Jestem bezbronny rycerz konny, łazęga
Pół wieku w mękach jako szczątki
Pół wieku jako chodnik przyszłych pokoleń
Pół wieku potem jako wcielony diabeł
Siewca herezji, który włożył diadem
Nie życiu a śmierci na nagą czaszkę
Zmarłem po porażce z samym sobą
W bitwie nad wzburzoną wodą świadomości
Czy to jest poezja, czy już grafomania, tego nie będę oceniał. Każdy musi sprawdzić to samemu. Nieco normalności wprowadza tu Ozzy, który jest emce o wiele bardziej tradycyjnym, niż Krvavy - co nie znaczy, że nie pasuje.
Słuchając tych trzech kwadransów muzyki, czułem się nieco jak na marach. To wyjątkowa płyta na naszej scenie - swoiste pomieszanie death \ gothic metalu z czymś w rodzaju rapu. Krvavego wyobrażam sobie, że jest podobny do wokalistów Dimmu Borgir, czy Ragnarok, tylko może w obszerniejszych ciuchach, niż obcisłe, skórzane galoty... Nie jestem w stanie powiedzieć, czy mi się to podoba, czy nie, a im bardziej słucham, tym mniej wiem... Dość, że jest tu kilka świetnych numerów: 'Łkająca wierszba' i 'Sroczycowe oko'. Na wszelki wypadek...
OCENA: 4\6
OBADAJ, JEŚLI SIĘ NIE BOISZ
poniedziałek, 30 czerwca 2014
HST - SEN KOSZMARNY
My Music 2014
1. Intro
2. Zemsta Jest Słodka
3. Przegląd feat. JOKA
4. Dzień Pierwszy
5. Biegnę Przed Siebie
6. Mój Kumpel Diabeł
7. Żyje Się Raz
8. Jak Minęło Krótkie Życie (Skit)
9. Jestem Sam
10. Obiecam Dziś
11. Brak Nauki Z Lekcji
12. Hardcore4Life feat. CHORY SZPITAL
13. Brat Co Za Bit
14. Przyjaźń feat. ABRADAB
15. Gnój
16. Notatka Samobójcy
17. Outro
Już nikt nie zachwyca się Hastem. Raz, że swoja pierwszą i ostatnią płytę wydał bodaj 12 lat temu i, jak to się mówi, 'gimby nie znajo', bo tyle czasu to na świecie żyją. Druga sprawa, że koło HST zrobił się jakiś czas temu duży syf - wszyscy wiedzą, że sypał na psach i wiele osób odrzuciło tę płytę właśnie z tego powodu. Czy słusznie?
Znakomitą większość płyty wyprodukował Fleczer. Tylko pojedyncze numery zrobili The Returners [7], DJ Tort [5], Chmurok [6] i Młody MD [3]. I fajnie, bo klimat albumu jest spójny, klasyczny w charakterze i fajnie bujający. Owszem, nie każdy bit jest naprawdę dobry, kilka mnie mało przekonuje (Dzień pierwszy i prawie identyczny Biegnę przed siebie od Torta), ale ogólnie nie powiem, żeby muza była słaba. Spoza tego klasycznego schematu, do połowy albumu, wypisują się syntetyczny i nowoczesny 'Jak Minęło Krótkie Życie' oraz 'Jestem sam', nieco rockowo-popowy numer. Ale, jak to się pięknie mówi, jest to wyjątek potwierdzający regułę. Dalej jest już bardzo różnie. Zupełnie co innego to trak nagrany z rapkorowym Chorym Szpitalem - skądinąd jeden z ciekawszych na płycie. I tak naprawdę ten klasyczny klimat, który chociaż napędzał wajb na początku, rozlazł się w połowie pośród kolejnych nuskulowych patentów.
Hastu po ponad dekadzie mnie lekko znudził. Wszedł w 'Zemsta jest słodka' dość mocno, z ogniem i sporym dystansem, mówiąc, że 'po prostu ze mnie jest przechuj, przekaż swoim koleżkom', ale ogień się wypalił dość szybko. Oczywiście, jego teksty są bardzo porządne, nieco przesiąknięte goryczą, bo, jak sam mówił, miał więcej upadków niż wzlotów ostatnimi czasy. Jednak brakuje czegoś, czym te wersy zwrócą czyjąś uwagę. Hastu sylabizuje swoje wersy, nie ma płynności, jest czkawka, szczególnie upiorna w 'Obiecam dziś', co przy linijkach takich jak 'Życie nie penis bo zawsze jest twarde' albo 'siedzę na ławce i puszczam latawce' wydaje się faktycznie snem koszmarnym. No i rzeczywiście HST ma wzloty i upadki... I więcej upadków. Rap Hasta jest ciężki i urywany jak oddech uciekającego przed psami (łap ten follow-up, biczez!!), a w kontraście z lekkim i nieco śpiewnym Joką i Dabem - przygnębia. Życie spiłowało HST pazury i wyjebało siekacze.
Jestem rozczarowany. Ta płyta jest zwyczajnie nudna i ożywa w zbyt niewielu momentach, aby móc się cieszyć tym materiałem. Muzycznie jest fajnie do mniej więcej połowy, lirycznie jest cały czas tak samo - przeciętnie... I co z tego, że album jest bardzo fajnie wydany, skoro materiał jest średniakiem? Kompletnie mnie to nie przekonuje. Dobre traki? 'Gnój', 'Zemsta jest słodka', 'Hardcore4life'. Mało.
OCENA: 3\6
1. Intro
2. Zemsta Jest Słodka
3. Przegląd feat. JOKA
4. Dzień Pierwszy
5. Biegnę Przed Siebie
6. Mój Kumpel Diabeł
7. Żyje Się Raz
8. Jak Minęło Krótkie Życie (Skit)
9. Jestem Sam
10. Obiecam Dziś
11. Brak Nauki Z Lekcji
12. Hardcore4Life feat. CHORY SZPITAL
13. Brat Co Za Bit
14. Przyjaźń feat. ABRADAB
15. Gnój
16. Notatka Samobójcy
17. Outro
Już nikt nie zachwyca się Hastem. Raz, że swoja pierwszą i ostatnią płytę wydał bodaj 12 lat temu i, jak to się mówi, 'gimby nie znajo', bo tyle czasu to na świecie żyją. Druga sprawa, że koło HST zrobił się jakiś czas temu duży syf - wszyscy wiedzą, że sypał na psach i wiele osób odrzuciło tę płytę właśnie z tego powodu. Czy słusznie?
Znakomitą większość płyty wyprodukował Fleczer. Tylko pojedyncze numery zrobili The Returners [7], DJ Tort [5], Chmurok [6] i Młody MD [3]. I fajnie, bo klimat albumu jest spójny, klasyczny w charakterze i fajnie bujający. Owszem, nie każdy bit jest naprawdę dobry, kilka mnie mało przekonuje (Dzień pierwszy i prawie identyczny Biegnę przed siebie od Torta), ale ogólnie nie powiem, żeby muza była słaba. Spoza tego klasycznego schematu, do połowy albumu, wypisują się syntetyczny i nowoczesny 'Jak Minęło Krótkie Życie' oraz 'Jestem sam', nieco rockowo-popowy numer. Ale, jak to się pięknie mówi, jest to wyjątek potwierdzający regułę. Dalej jest już bardzo różnie. Zupełnie co innego to trak nagrany z rapkorowym Chorym Szpitalem - skądinąd jeden z ciekawszych na płycie. I tak naprawdę ten klasyczny klimat, który chociaż napędzał wajb na początku, rozlazł się w połowie pośród kolejnych nuskulowych patentów.
Hastu po ponad dekadzie mnie lekko znudził. Wszedł w 'Zemsta jest słodka' dość mocno, z ogniem i sporym dystansem, mówiąc, że 'po prostu ze mnie jest przechuj, przekaż swoim koleżkom', ale ogień się wypalił dość szybko. Oczywiście, jego teksty są bardzo porządne, nieco przesiąknięte goryczą, bo, jak sam mówił, miał więcej upadków niż wzlotów ostatnimi czasy. Jednak brakuje czegoś, czym te wersy zwrócą czyjąś uwagę. Hastu sylabizuje swoje wersy, nie ma płynności, jest czkawka, szczególnie upiorna w 'Obiecam dziś', co przy linijkach takich jak 'Życie nie penis bo zawsze jest twarde' albo 'siedzę na ławce i puszczam latawce' wydaje się faktycznie snem koszmarnym. No i rzeczywiście HST ma wzloty i upadki... I więcej upadków. Rap Hasta jest ciężki i urywany jak oddech uciekającego przed psami (łap ten follow-up, biczez!!), a w kontraście z lekkim i nieco śpiewnym Joką i Dabem - przygnębia. Życie spiłowało HST pazury i wyjebało siekacze.
Jestem rozczarowany. Ta płyta jest zwyczajnie nudna i ożywa w zbyt niewielu momentach, aby móc się cieszyć tym materiałem. Muzycznie jest fajnie do mniej więcej połowy, lirycznie jest cały czas tak samo - przeciętnie... I co z tego, że album jest bardzo fajnie wydany, skoro materiał jest średniakiem? Kompletnie mnie to nie przekonuje. Dobre traki? 'Gnój', 'Zemsta jest słodka', 'Hardcore4life'. Mało.
OCENA: 3\6
środa, 26 lutego 2014
AES - 0:32
nielegal 2014
1. Intro
2. Regulator
3. Za Stary feat. REVO
4. Lepszy Dzień feat. KAMEL, MASIA
5. Outro
Aes to już prawdziwy weteran naszej sceny. Któż zliczy, ile wydał płyt? No tak, jedną 'Pozycję Obowiązkową' na legalu, ale w drugim obiegu? To już chyba jego siódmy materiał, obojętnie, solo, czy z kimś innym. Aes nieco zaskoczył, bo nic nie zapowiadało nagłego uderzenia z nowym materiałem, a tu BACH - i jest.
To króciutki materiał - w sumie tylko trzy kawałki, bo intro i outro to cytaty z filmów, więc specjalnego producenta nie potrzebują. Owe trzy taki zrobili Alan Scott, Siwek i Morte - w takiej właśnie kolejności. Alan Scott dał trak oparty na funkowym samplu i inspirowany legendarnym już kawałkiem Warrena G, 'Regulator'. Trak Siwka też ma sampel wyciągnięty z jakiegoś bluesa, ale za to perkusja jest dość nowoczesna, bo obdarzona tysiącami hajhetów w refrenie. Morte zapodał tu najciekawszy, prawdziwie funkowy, klasyczny podkład - nieco laidbackowy, ale konkretny.
Aes ma może nie najciekawszy głos i flow, ale ma za to gadane. 'Regulator' to diss na wszystkich tych, co siedzą w grze, a się do niej nie nadają. Drugi numer okazuje się być manifestem weterana, bo wraz z Revo Aes udowadnia, że wcale nie są jeszcze tacy starzy. Jednak na nieszczęście dla Aesa, Revo go tu zostawia daleko w tyle - tak stylistycznie, jak i tekstowo. Trzeci kawałek zaś, ze świetnym refrenem Masi, która ma głęboki, iście czarny głos, jest dość wyluzowany - tu z kolei Aes pokazuje swą wyższość nad Kamelem - ale nie aż tak znacznie.
Co tu dużo gadać, wszak to tylko 11 minut... Warto sprawdzić te trzy numery, zwłaszcza ostatni, jednak jest to zbyt krótki materiał, żeby zaistnieć - można było dodać jeszcze ze dwa-trzy numery, bo ta epka jest naprawdę króciutka.
ZACIĄGNIJ TE TRAKI
OCENA: 4\6
1. Intro
2. Regulator
3. Za Stary feat. REVO
4. Lepszy Dzień feat. KAMEL, MASIA
5. Outro
Aes to już prawdziwy weteran naszej sceny. Któż zliczy, ile wydał płyt? No tak, jedną 'Pozycję Obowiązkową' na legalu, ale w drugim obiegu? To już chyba jego siódmy materiał, obojętnie, solo, czy z kimś innym. Aes nieco zaskoczył, bo nic nie zapowiadało nagłego uderzenia z nowym materiałem, a tu BACH - i jest.
To króciutki materiał - w sumie tylko trzy kawałki, bo intro i outro to cytaty z filmów, więc specjalnego producenta nie potrzebują. Owe trzy taki zrobili Alan Scott, Siwek i Morte - w takiej właśnie kolejności. Alan Scott dał trak oparty na funkowym samplu i inspirowany legendarnym już kawałkiem Warrena G, 'Regulator'. Trak Siwka też ma sampel wyciągnięty z jakiegoś bluesa, ale za to perkusja jest dość nowoczesna, bo obdarzona tysiącami hajhetów w refrenie. Morte zapodał tu najciekawszy, prawdziwie funkowy, klasyczny podkład - nieco laidbackowy, ale konkretny.
Aes ma może nie najciekawszy głos i flow, ale ma za to gadane. 'Regulator' to diss na wszystkich tych, co siedzą w grze, a się do niej nie nadają. Drugi numer okazuje się być manifestem weterana, bo wraz z Revo Aes udowadnia, że wcale nie są jeszcze tacy starzy. Jednak na nieszczęście dla Aesa, Revo go tu zostawia daleko w tyle - tak stylistycznie, jak i tekstowo. Trzeci kawałek zaś, ze świetnym refrenem Masi, która ma głęboki, iście czarny głos, jest dość wyluzowany - tu z kolei Aes pokazuje swą wyższość nad Kamelem - ale nie aż tak znacznie.
Co tu dużo gadać, wszak to tylko 11 minut... Warto sprawdzić te trzy numery, zwłaszcza ostatni, jednak jest to zbyt krótki materiał, żeby zaistnieć - można było dodać jeszcze ze dwa-trzy numery, bo ta epka jest naprawdę króciutka.
ZACIĄGNIJ TE TRAKI
OCENA: 4\6
poniedziałek, 2 grudnia 2013
MIUOSH & ONAR - NOWE ŚWIATŁO
Step 2013
1. Inflammatio
2. Kilka Słów
3. W Odpowiednim Miejscu
4. Jest Wysoko feat. PEZET
5. Zostań
6. Kato X WWA X WWA X Kato
7. Nie Zamykaj Dzisiaj Drzwi
8. Światło
9. Wrosłem W to
10. Sam
11. Born Sinner feat. JWP
12. Miało Mnie Tu Nie Być feat. WŁODI
13. Fejmhejter
14. Offusciatio
Nastała ostatnio moda na duety, kurna, Krzysiu Krawczyk i Krysia Prońko. Teraz za robienie płyty razem wziął się Miuosh razem z Onarem. Przerażenie mnie ogarnęło, bo choć Miuosha lubię, to Onar stacza się po równi pochyłej od... samego początku. To, że poligrafia płyty jest na najwyższym poziomie, to znaczy, że wnętrze też takie będzie...
Do nagrania płyty zebrano takich producentów, jak Pawbeatz, Bob'Air, Donde, TMK, Fleczer, Eljot, Sherlock, NNFOF, Młody GRO i Voskovy - daje nam to prawie każdy kawałek od innej osoby, z drobnymi wyjątkami. Co tam innej osoby - są to kawałki w zupełnie czasem różnych stylach! Ale to zupełnie nie przeszkadza, bo muzyka, trzeba przyznać, na tym albumie to bardzo dobra robota. Którego bitu nie weźmiesz, to banger, czy to nowoczesny i ambitny bit Sherlocka do 'Światła', czy bardziej klasyczny i ostry bit Voskowego do 'Fejmhejter'. Co fajniejsze, często pojawiają się żywe instrumenty, ale nie takie oczywiste, tylko np. obój. Tak, muza to całkiem udana, ambitna rzecz. Do tego mamy skrecze od DJ Noriza i DJ Bena.
Za to emce... Onar jest marny i nie ma co się kłócić. Jego chrypka jest, owszem, rozpoznawalna, ale nic nie wnosi, a wręcz zaczyna wkurwiać. No dobrze, ma te parę udanych wejść, jak np. wersy o deszczu grającym Franka Sinatrę na parapecie, ale takich momentów jest mniej, niż więcej. Miuosh jest bez porównania lepszy, ma dużo lepszą technikę i choć może jakiś genialnych momentów ciężko się doszukać, to jedzie on po prostu równo, unika durnych porównań i tanich mądrości i... błyskotliwych wersów tak samo. Do tej pary dołącza kilku innych rapperów, których obecność może być tu pewnym zaskoczeniem - jak np. JWP, którzy w miarę poprawnie ogarnęli temat i mikrofony. Bardzo dobrze pojechał Włodi, którego również nie spodziewałbym się na tym albumie, a Pezet bez szału, ale nadal lepiej, niż gospodarze.
No i mamy album, który, obiektywnie patrząc, nie jest zły, ale kompletnie nic nie wnosi. To taka płyta, co ja sobie nagrali, bo im się nudziło. Mamy tu świetne produkcje, słabego Onara i dość dobrego Miuosha. Czuję tu spory niedosyt, bo ta produkcja mogła być dużo lepsza, ale z drugiej strony i tak przewyższa sporą część tegorocznych legali.
OCENA: 4\6
1. Inflammatio
2. Kilka Słów
3. W Odpowiednim Miejscu
4. Jest Wysoko feat. PEZET
5. Zostań
6. Kato X WWA X WWA X Kato
7. Nie Zamykaj Dzisiaj Drzwi
8. Światło
9. Wrosłem W to
10. Sam
11. Born Sinner feat. JWP
12. Miało Mnie Tu Nie Być feat. WŁODI
13. Fejmhejter
14. Offusciatio
Nastała ostatnio moda na duety, kurna, Krzysiu Krawczyk i Krysia Prońko. Teraz za robienie płyty razem wziął się Miuosh razem z Onarem. Przerażenie mnie ogarnęło, bo choć Miuosha lubię, to Onar stacza się po równi pochyłej od... samego początku. To, że poligrafia płyty jest na najwyższym poziomie, to znaczy, że wnętrze też takie będzie...
Do nagrania płyty zebrano takich producentów, jak Pawbeatz, Bob'Air, Donde, TMK, Fleczer, Eljot, Sherlock, NNFOF, Młody GRO i Voskovy - daje nam to prawie każdy kawałek od innej osoby, z drobnymi wyjątkami. Co tam innej osoby - są to kawałki w zupełnie czasem różnych stylach! Ale to zupełnie nie przeszkadza, bo muzyka, trzeba przyznać, na tym albumie to bardzo dobra robota. Którego bitu nie weźmiesz, to banger, czy to nowoczesny i ambitny bit Sherlocka do 'Światła', czy bardziej klasyczny i ostry bit Voskowego do 'Fejmhejter'. Co fajniejsze, często pojawiają się żywe instrumenty, ale nie takie oczywiste, tylko np. obój. Tak, muza to całkiem udana, ambitna rzecz. Do tego mamy skrecze od DJ Noriza i DJ Bena.
Za to emce... Onar jest marny i nie ma co się kłócić. Jego chrypka jest, owszem, rozpoznawalna, ale nic nie wnosi, a wręcz zaczyna wkurwiać. No dobrze, ma te parę udanych wejść, jak np. wersy o deszczu grającym Franka Sinatrę na parapecie, ale takich momentów jest mniej, niż więcej. Miuosh jest bez porównania lepszy, ma dużo lepszą technikę i choć może jakiś genialnych momentów ciężko się doszukać, to jedzie on po prostu równo, unika durnych porównań i tanich mądrości i... błyskotliwych wersów tak samo. Do tej pary dołącza kilku innych rapperów, których obecność może być tu pewnym zaskoczeniem - jak np. JWP, którzy w miarę poprawnie ogarnęli temat i mikrofony. Bardzo dobrze pojechał Włodi, którego również nie spodziewałbym się na tym albumie, a Pezet bez szału, ale nadal lepiej, niż gospodarze.
No i mamy album, który, obiektywnie patrząc, nie jest zły, ale kompletnie nic nie wnosi. To taka płyta, co ja sobie nagrali, bo im się nudziło. Mamy tu świetne produkcje, słabego Onara i dość dobrego Miuosha. Czuję tu spory niedosyt, bo ta produkcja mogła być dużo lepsza, ale z drugiej strony i tak przewyższa sporą część tegorocznych legali.
OCENA: 4\6
wtorek, 29 października 2013
CZYSTY UMYSŁ - SUPERPRODUKCJA
High Time 2013
1. Superprodukcja
2. Muppet Show feat. AZJA
3. Śląski sen
4. Ogień 2
5. Walka feat. KAMEL, REVE
6. Mogliśmy feat. DYLU aka GEN
7. Reklamy
8. Zapomnieli feat. 4EST
9. Dziś nie zamulam feat. SZAH
10. Jedna noc
11. Podpisz się pod tym
12. Afterparty
Czysty Umysł to 3 rapperów ze Śląska, wzmocnieni przez dj'a. Dan, Gruby, Pycio i DJ West po dwóch latach nagrali swój debiut. Zaprosili do współpracy znane osoby i liczą na to, że ich produkcja będzie naprawdę super. Co ciekawe, to nie dość, że pierwszy album, to w dodatku ostatni - przynajmniej na razie, bo skład zawiesił działalność. Hmmm...
Jak na mało znany, podziemny skład, zdziwić może lista producentów, bo przecież Oer, Radonis i Kazzam do nołnejmów nie należą. Brygadę muzykorobów uzupełniają Gnievny, Klimek i Wudec. O ile Oer i Gnievny dają całkiem fajne, klasyczne bity - acz niewiele wnoszące nowego, to taki Klimek wyprodukował nowoczesny, średnio pasujący do reszty podkład. W większości przypadków rządzą sample i truskulowe klimaty i słucha się tego dobrze, bo buja głową i wpada w ucho, szkoda tylko, że dj nie zaznacza jakoś szczególnie swojej obecności, bo jeśli jest w składzie, spodziewałem się konkretnych drapsów, a nie tylko w jednym kawałku.
Wszyscy rapperzy ze składy są nieźli, zarówno jeśli chodzi o flow i technikę, jak i teksty. Większość rymów jest dobra, choć dość zwyczajna, ale zdarzają się wersy zapadające w pamięć, jak 'widzą z przodu tylko swój nos jak Gonzo' - ale takie są rzadsze. Poszczególnych emce łatwo odróżnić, bo Gruby ma faktycznie najniższy głos, Dan z kolei najwyższy i szybsze flow, a Pycio to wypadkowa z dwóch wcześniejszych, o bodaj najlepszej technice. Także pomiędzy nimi, a gośćmi, których kilku tu jest, nawet nieco bardziej znanych. Ci rozpoznawalni to Reve i Kamel, pozostali to raczej lokalni rapperzy, mało widoczni na krajowej scenie - choć taki 4est dał poważnie konkretne wersy w bardzo dobrym stylu.
No i co? Kolejna produkcja dobra, choć mało wnosząca - jedynie wnosi kiwanie głową do bitu. Ale w przypadku tylu produkcji, wychodzących w ciągu roku, 'dobra płyta' bywa za mało. Warto sobie sprawdzić Czysty Umysł, bo jest... 'dobra', a nuż ktoś się zachwyci?
OCENA: 4\6
1. Superprodukcja
2. Muppet Show feat. AZJA
3. Śląski sen
4. Ogień 2
5. Walka feat. KAMEL, REVE
6. Mogliśmy feat. DYLU aka GEN
7. Reklamy
8. Zapomnieli feat. 4EST
9. Dziś nie zamulam feat. SZAH
10. Jedna noc
11. Podpisz się pod tym
12. Afterparty
Czysty Umysł to 3 rapperów ze Śląska, wzmocnieni przez dj'a. Dan, Gruby, Pycio i DJ West po dwóch latach nagrali swój debiut. Zaprosili do współpracy znane osoby i liczą na to, że ich produkcja będzie naprawdę super. Co ciekawe, to nie dość, że pierwszy album, to w dodatku ostatni - przynajmniej na razie, bo skład zawiesił działalność. Hmmm...
Jak na mało znany, podziemny skład, zdziwić może lista producentów, bo przecież Oer, Radonis i Kazzam do nołnejmów nie należą. Brygadę muzykorobów uzupełniają Gnievny, Klimek i Wudec. O ile Oer i Gnievny dają całkiem fajne, klasyczne bity - acz niewiele wnoszące nowego, to taki Klimek wyprodukował nowoczesny, średnio pasujący do reszty podkład. W większości przypadków rządzą sample i truskulowe klimaty i słucha się tego dobrze, bo buja głową i wpada w ucho, szkoda tylko, że dj nie zaznacza jakoś szczególnie swojej obecności, bo jeśli jest w składzie, spodziewałem się konkretnych drapsów, a nie tylko w jednym kawałku.
Wszyscy rapperzy ze składy są nieźli, zarówno jeśli chodzi o flow i technikę, jak i teksty. Większość rymów jest dobra, choć dość zwyczajna, ale zdarzają się wersy zapadające w pamięć, jak 'widzą z przodu tylko swój nos jak Gonzo' - ale takie są rzadsze. Poszczególnych emce łatwo odróżnić, bo Gruby ma faktycznie najniższy głos, Dan z kolei najwyższy i szybsze flow, a Pycio to wypadkowa z dwóch wcześniejszych, o bodaj najlepszej technice. Także pomiędzy nimi, a gośćmi, których kilku tu jest, nawet nieco bardziej znanych. Ci rozpoznawalni to Reve i Kamel, pozostali to raczej lokalni rapperzy, mało widoczni na krajowej scenie - choć taki 4est dał poważnie konkretne wersy w bardzo dobrym stylu.
No i co? Kolejna produkcja dobra, choć mało wnosząca - jedynie wnosi kiwanie głową do bitu. Ale w przypadku tylu produkcji, wychodzących w ciągu roku, 'dobra płyta' bywa za mało. Warto sobie sprawdzić Czysty Umysł, bo jest... 'dobra', a nuż ktoś się zachwyci?
OCENA: 4\6
piątek, 21 czerwca 2013
TWÓJ RUCH - BOB ONE
MaxFlo 2013
1. Otwarcie
2. Widzę dziś
3. Insomnia
4. Zostawiam
5. Jak jest
6. Daj z siebie wszystko feat. BAS TAJPAN
7. Twój ruch
8. Przestań
9. W co wierzysz
10. Polskie zoo
11. Nie trzeba
12. Słychać nas feat. BU
13. Może tak
14. Brokat
15. Granice feat. CHIEFTAIN JOSEPH
To już drugi solowy album Boba, który od czasu debiutu w 2008 nabrał sporo doświadczenia, dzięki występom na płytach innych polskich rapperów, ale i dzięki występom z największymi gwiazdami ragga na jednej scenie. Teraz Bob daje kolejną porcję swojej muzy - a pierwsze, na co zwróciłem uwagę, to świetna sesja zdjęciowa na okładce i wewnątrz...
Bob jest zdolnym chłopcem, dlatego większość produkcji jest jego. Trzy kawałki zrobił Redi, a po jednym Grand Papa Dziad, Zetena, DJ HWR, Młody i Grrracz. Niewątpliwą atrakcją krążka jest udział żywego jazz bandu - Upbeat Quartet. Podkłady, jak łatwo się spodziewać, to mieszanka klasycznego hip hopu (Zetena! Niezły trak 'Insomnia'), ragga (DJ HWR i jego 'Nie trzeba') i nowoczesnych brzmień (Grrracz), nie stroniąc nawet od orientalnych klimatów (świetne 'Polskie zoo' Rediego). To klasyczne brzmienie, tak czy siak, zdominowane jest przez bardziej aktualne i przyswajalne przez obecną publiczność dźwięki. Słucha się tego nieźle, ale muza nie porywa szczególnie, choć na plus należy zaliczyć skrecze DJ Gondka.
Bob One ma styl, jaki ma od lat - rymuje, toastuje, czasem zedrze gardło, wchodząc w typowe raggowe, chropowate nawijanie. Teksty są... Nie są tu najistotniejsze tak naprawdę. Tu bardziej działa klimat, wajb, jaki wprowadza Bob, bo współgra on z muzyką świetnie. Kawałki są imprezowo-życiowe, choć te dwa tematy mieszają się ze sobą doskonale. Bob ogarnia w sumie prawie cały album sam - jest tu tylko trzech gości. Mało udany Bas Tajpan, ledwo zauważalny Bu z 3oda Kru i brytyjski rasta Chieftain Joseph, fałszujący w refrenie. W zasadzie mogłoby ich w ogóle nie być...
Najlepsza ze wszystkiego jest okładka - wnętrze zdobią zdjęcia z podróży Światosława Wojtkowiaka, lejaut jest zaprojektowany ze smakiem - oglądałem i oglądałem. A płyta? W porządku, można posłuchać z przyjemnością, ale hitem nie będzie. Jest ok.
OCENA: 4\6
1. Otwarcie
2. Widzę dziś
3. Insomnia
4. Zostawiam
5. Jak jest
6. Daj z siebie wszystko feat. BAS TAJPAN
7. Twój ruch
8. Przestań
9. W co wierzysz
10. Polskie zoo
11. Nie trzeba
12. Słychać nas feat. BU
13. Może tak
14. Brokat
15. Granice feat. CHIEFTAIN JOSEPH
To już drugi solowy album Boba, który od czasu debiutu w 2008 nabrał sporo doświadczenia, dzięki występom na płytach innych polskich rapperów, ale i dzięki występom z największymi gwiazdami ragga na jednej scenie. Teraz Bob daje kolejną porcję swojej muzy - a pierwsze, na co zwróciłem uwagę, to świetna sesja zdjęciowa na okładce i wewnątrz...
Bob jest zdolnym chłopcem, dlatego większość produkcji jest jego. Trzy kawałki zrobił Redi, a po jednym Grand Papa Dziad, Zetena, DJ HWR, Młody i Grrracz. Niewątpliwą atrakcją krążka jest udział żywego jazz bandu - Upbeat Quartet. Podkłady, jak łatwo się spodziewać, to mieszanka klasycznego hip hopu (Zetena! Niezły trak 'Insomnia'), ragga (DJ HWR i jego 'Nie trzeba') i nowoczesnych brzmień (Grrracz), nie stroniąc nawet od orientalnych klimatów (świetne 'Polskie zoo' Rediego). To klasyczne brzmienie, tak czy siak, zdominowane jest przez bardziej aktualne i przyswajalne przez obecną publiczność dźwięki. Słucha się tego nieźle, ale muza nie porywa szczególnie, choć na plus należy zaliczyć skrecze DJ Gondka.
Bob One ma styl, jaki ma od lat - rymuje, toastuje, czasem zedrze gardło, wchodząc w typowe raggowe, chropowate nawijanie. Teksty są... Nie są tu najistotniejsze tak naprawdę. Tu bardziej działa klimat, wajb, jaki wprowadza Bob, bo współgra on z muzyką świetnie. Kawałki są imprezowo-życiowe, choć te dwa tematy mieszają się ze sobą doskonale. Bob ogarnia w sumie prawie cały album sam - jest tu tylko trzech gości. Mało udany Bas Tajpan, ledwo zauważalny Bu z 3oda Kru i brytyjski rasta Chieftain Joseph, fałszujący w refrenie. W zasadzie mogłoby ich w ogóle nie być...
Najlepsza ze wszystkiego jest okładka - wnętrze zdobią zdjęcia z podróży Światosława Wojtkowiaka, lejaut jest zaprojektowany ze smakiem - oglądałem i oglądałem. A płyta? W porządku, można posłuchać z przyjemnością, ale hitem nie będzie. Jest ok.
OCENA: 4\6
sobota, 3 listopada 2012
REKONTAKT - POKAHONTAZ
Max Flo 2012
1. Rekontakt
2. Nie słuchaj
3. Niemiłość feat. PEZET
4. Róża wiatrów
5. Veto feat. ŁONA
6. Pompuj pompuj
7. Zawód piosenkarz
8. Kuszenie
9. Jeszcze raz feat. EMILYROSE
10. Misz masz
11. Stroboskopy
12. Nastroje feat. LILU
13. Straty po obu stronach
14. Sory feat. GRIZZLEE
15. Jak jest?
Oczekiwania były tak ogromne, że kiedy płyta ujrzała światło dzienne, to sprzedaż wysyłkowa zdecydowanie nie nadążała z obrabianiem wszelkich zamówień, płynących dosłownie zewsząd. Od 'Receptury' minęło 7 lat, Rahim jest mniej aktywny, Fokus za to bardziej, ale zagubił gdzieś świeżość. Po kawałku singlowym zacząłem mieć jednak spore nadzieje na... 'rekontakt'.
Bo jeżeli 'świeżość' to nie jest słowo, którym można określić muzykę na tej płycie, to jakim można innym? DiNO i DonDe wykonali kawał świetnej roboty, produkując progresywne kawałki, pełne energii, ale i tajemniczości, doskonale pasującej do założenia całości. Nie jest to grajm, ani żadne diskotechno w stylu nowy Pezet albo Kobra i Bezczel - to nowocześnie zagrane kawałki, które, owszem, mają sporą dozę elektroniki, ale ona nie dominuje, tylko uzupełnia. DiNO i DonDe znaleźli złoty środek na połączenie korzeni z przyszłością i zrobili na wskroś nowoczesną muzykę, która nie przeraża natężeniem brzęczenia i rzężenia, tylko jest doskonałym tłem dla emce.
Rahim i Fokus. Dwa style, tak różne, a pasują do siebie. Wydaje mi się, że Rahim wypada nieco lepiej, chociaż przyznam, że Fokus objawia się w nieco lepszym stylu, niż na zeszłorocznej solówce. Nie zrozumcie mnie źle, nadal obaj zjadają większość sceny nowatorskim podejściem i rozpoznawalnością stylu, ale jak na siebie, taki np. Fokus miał lepsze wejścia. Czasem nie bardzo wiadomo, o co im chodzi, ale i tak ogarniają majka lepiej, niż ostatnio, mimo, że na pewno można się czegoś czepnąć (choć Rahim jest wszechstronniejszy i brzmi lepiej). Zaproszeni na płytę goście, choć jest ich mało, dodają smaku (Smoku?) do tej całej zupy. Łona doskonale wczuł się w, obcy dla siebie, co by nie mówić, klimat i pokazał (znowu?), że jest świetny. Pezet, gdyby dostał taką muzykę (zamiast tej z 'Radio Pezet'), wyszłoby to na pewno o wiele lepiej. Śpiewające dziewczęta osładzają surowość pomysłu, choć Lilu jest na pewno za mało wykorzystana (if you know what I mean). No i na koniec toastujący Grizzlee wprowadza powiew Jamajki na pole bitwy, nawet jeśli Rahim uprzednio próbuje rege wajbów (całkiem nieźle nawet).
Już samo wydanie płyty zaskakuje - ascetyczne zewnętrze rozkłada się w trójwymiarowych rycerzy, czekających na (re)kontakt pośród swoich armii. Nie ma zbędnych zdjęć, propsów, podziękowań. Po co? Są tytuły, producenci i obrazy. Starczy. No cóż. Nie lubię zachwycać się płytami, okrzyczanymi hitem, zanim jeszcze wyszły, ale... Nie mogę tego nie zrobić. Bardzo mi przykro, ale chłopaki rozwalili system. 'Rekontakt' może do kogoś nie trafić, zgadzam się. Można mówić, że to na fali 'Jestem bogiem' zarobią krocie na płycie. Ale nie da się powiedzieć, że jest to słaba płyta, zwłaszcza w sferze muzycznej. Do mnie jednak to trafia i mówię, że jest to świetna płyta. Co więcej, jedna z najlepszych w tym roku! I możecie sobie płakać i mówić, że zwariowałem.
OCENA: 6-\6
1. Rekontakt
2. Nie słuchaj
3. Niemiłość feat. PEZET
4. Róża wiatrów
5. Veto feat. ŁONA
6. Pompuj pompuj
7. Zawód piosenkarz
8. Kuszenie
9. Jeszcze raz feat. EMILYROSE
10. Misz masz
11. Stroboskopy
12. Nastroje feat. LILU
13. Straty po obu stronach
14. Sory feat. GRIZZLEE
15. Jak jest?
Oczekiwania były tak ogromne, że kiedy płyta ujrzała światło dzienne, to sprzedaż wysyłkowa zdecydowanie nie nadążała z obrabianiem wszelkich zamówień, płynących dosłownie zewsząd. Od 'Receptury' minęło 7 lat, Rahim jest mniej aktywny, Fokus za to bardziej, ale zagubił gdzieś świeżość. Po kawałku singlowym zacząłem mieć jednak spore nadzieje na... 'rekontakt'.
Bo jeżeli 'świeżość' to nie jest słowo, którym można określić muzykę na tej płycie, to jakim można innym? DiNO i DonDe wykonali kawał świetnej roboty, produkując progresywne kawałki, pełne energii, ale i tajemniczości, doskonale pasującej do założenia całości. Nie jest to grajm, ani żadne diskotechno w stylu nowy Pezet albo Kobra i Bezczel - to nowocześnie zagrane kawałki, które, owszem, mają sporą dozę elektroniki, ale ona nie dominuje, tylko uzupełnia. DiNO i DonDe znaleźli złoty środek na połączenie korzeni z przyszłością i zrobili na wskroś nowoczesną muzykę, która nie przeraża natężeniem brzęczenia i rzężenia, tylko jest doskonałym tłem dla emce.
Rahim i Fokus. Dwa style, tak różne, a pasują do siebie. Wydaje mi się, że Rahim wypada nieco lepiej, chociaż przyznam, że Fokus objawia się w nieco lepszym stylu, niż na zeszłorocznej solówce. Nie zrozumcie mnie źle, nadal obaj zjadają większość sceny nowatorskim podejściem i rozpoznawalnością stylu, ale jak na siebie, taki np. Fokus miał lepsze wejścia. Czasem nie bardzo wiadomo, o co im chodzi, ale i tak ogarniają majka lepiej, niż ostatnio, mimo, że na pewno można się czegoś czepnąć (choć Rahim jest wszechstronniejszy i brzmi lepiej). Zaproszeni na płytę goście, choć jest ich mało, dodają smaku (Smoku?) do tej całej zupy. Łona doskonale wczuł się w, obcy dla siebie, co by nie mówić, klimat i pokazał (znowu?), że jest świetny. Pezet, gdyby dostał taką muzykę (zamiast tej z 'Radio Pezet'), wyszłoby to na pewno o wiele lepiej. Śpiewające dziewczęta osładzają surowość pomysłu, choć Lilu jest na pewno za mało wykorzystana (if you know what I mean). No i na koniec toastujący Grizzlee wprowadza powiew Jamajki na pole bitwy, nawet jeśli Rahim uprzednio próbuje rege wajbów (całkiem nieźle nawet).
Już samo wydanie płyty zaskakuje - ascetyczne zewnętrze rozkłada się w trójwymiarowych rycerzy, czekających na (re)kontakt pośród swoich armii. Nie ma zbędnych zdjęć, propsów, podziękowań. Po co? Są tytuły, producenci i obrazy. Starczy. No cóż. Nie lubię zachwycać się płytami, okrzyczanymi hitem, zanim jeszcze wyszły, ale... Nie mogę tego nie zrobić. Bardzo mi przykro, ale chłopaki rozwalili system. 'Rekontakt' może do kogoś nie trafić, zgadzam się. Można mówić, że to na fali 'Jestem bogiem' zarobią krocie na płycie. Ale nie da się powiedzieć, że jest to słaba płyta, zwłaszcza w sferze muzycznej. Do mnie jednak to trafia i mówię, że jest to świetna płyta. Co więcej, jedna z najlepszych w tym roku! I możecie sobie płakać i mówić, że zwariowałem.
OCENA: 6-\6
poniedziałek, 29 października 2012
PROSTO PRZED SIEBIE - MIUOSH
Fandango 2012
1.Dowód
2.Nie mamy skrzydeł
3.Szczury feat. BISZ
4.Pierwsze pokolenie
5.Reprezent feat. JOKA
6.Matka i krew
7.Bit, pot, alkohol feat. PYSKATY, W.E.N.A.
8.Na zawsze
9.Róże z betonu feat. HI FI BANDA
10.Stój feat. ERO
11.Ktoś kiedyś
12.Płoną mosty
13.Prosto przed siebie
14.Ten świat, ten dzień
15.Ostatni
Miuosh, na fali popularności, jaką zdobył dzięki bardzo dobrej płycie 'Piąta Strona Świata', rzucił cały swój materiał na półki sklepowe. Reedycje starych nielegali oraz nową płytę, która narzuca jeden kierunek - prosto przed siebie. To już czwarty solowy album Miłosza, który ma za zadanie ugruntować jego pozycję na polskiej scenie.
Pomóc w tym mają producenci, którzy dość tłumnie nawiedzili album. Tdk, Emdeka, Minor, Galus, Złote Twarze, Hellou, Husam, Donatan, TMK Beatz i Pawbeats wykonali kawał dobrej roboty, a jeszcze wspomogli ich DJ Ben, DJ Noriz, DJ Kebs, GJ Gondek i DJ Krug. Jeśli podobała Ci się poprzednia płyta Miuosha, to brzmienie jest bardzo podobne. Szczególnie wybijają się podkłady (szkoda, że tylko 2) Minora, ale wszystkie bity mają tzw. jebnięcie, są energetyczne i przesiąknięte śląskim smogiem, że tak to górnolotnie ujmę.
Ta śląskość jest mocno odczuwalna na całej płycie, zresztą jak na każdej pozostałej Miuosha. Pomimo, że nie ślunzaczy, z tekstów przebija duma z bycia Ślązakiem i od razu wiadomo, że wszystkie wersy wypluwane są przez płuca pełne katowickiego dymu. To po prostu słychać, nie wiem, jakim cudem on to robi, ale to czuć. Emce nie ewoluował od zeszłego roku, stoi w miejscu jeśli chodzi o jakość rymowania i wersów, ale... gdyby z połowa sceny siedziała, tak jak on stoi, to byłoby super. Wprawdzie Mioush mówi wciąż o tym samym, ale i tak chcesz tego słuchać. Bo teksty są mądre, trochę gorzkie, ale wiesz, że prawdziwe. No i te śląskie powietrze z głośników... Mamy tu tez kilku gości: jest Joka, który zaczyna się znowu pojawiać na majku i coś mi się wydaje, że będę czekał na jego płytę, jeśli będzie raczył takową nagrać. Jest też Pyskaty i W.E.N.A., którzy niczym szczególnym się nie wybili, choć trzymają poziom. Jest Hi Fi Banda, z tradycyjnie lepszym Hadesem i nieco gorszym Dioxem, w świetnym traku 'Róże z betonu'. Jest też Ero, który w sumie przeleciał mi przez uszy i nawet go nie zauważyłem... Podsumowując: sporo retrospekcji, sporo o Śląsku, sporo kwaśnych prawd o życiu - wszystko podane w nienowy, ale nadal atrakcyjny sposób.
Może Miuosh nie odkrył Ameryki swoim nowym albumem, ale nadal robi swoje na wystarczająco wysokim poziomie, żeby być spokojnym o odzew sceny. Znowu jego płyta będzie się pojawiać w zestawieniach najlepszych płyt roku, ale... jest tego warta.
OCENA: 5-\6
1.Dowód
2.Nie mamy skrzydeł
3.Szczury feat. BISZ
4.Pierwsze pokolenie
5.Reprezent feat. JOKA
6.Matka i krew
7.Bit, pot, alkohol feat. PYSKATY, W.E.N.A.
8.Na zawsze
9.Róże z betonu feat. HI FI BANDA
10.Stój feat. ERO
11.Ktoś kiedyś
12.Płoną mosty
13.Prosto przed siebie
14.Ten świat, ten dzień
15.Ostatni
Miuosh, na fali popularności, jaką zdobył dzięki bardzo dobrej płycie 'Piąta Strona Świata', rzucił cały swój materiał na półki sklepowe. Reedycje starych nielegali oraz nową płytę, która narzuca jeden kierunek - prosto przed siebie. To już czwarty solowy album Miłosza, który ma za zadanie ugruntować jego pozycję na polskiej scenie.
Pomóc w tym mają producenci, którzy dość tłumnie nawiedzili album. Tdk, Emdeka, Minor, Galus, Złote Twarze, Hellou, Husam, Donatan, TMK Beatz i Pawbeats wykonali kawał dobrej roboty, a jeszcze wspomogli ich DJ Ben, DJ Noriz, DJ Kebs, GJ Gondek i DJ Krug. Jeśli podobała Ci się poprzednia płyta Miuosha, to brzmienie jest bardzo podobne. Szczególnie wybijają się podkłady (szkoda, że tylko 2) Minora, ale wszystkie bity mają tzw. jebnięcie, są energetyczne i przesiąknięte śląskim smogiem, że tak to górnolotnie ujmę.
Ta śląskość jest mocno odczuwalna na całej płycie, zresztą jak na każdej pozostałej Miuosha. Pomimo, że nie ślunzaczy, z tekstów przebija duma z bycia Ślązakiem i od razu wiadomo, że wszystkie wersy wypluwane są przez płuca pełne katowickiego dymu. To po prostu słychać, nie wiem, jakim cudem on to robi, ale to czuć. Emce nie ewoluował od zeszłego roku, stoi w miejscu jeśli chodzi o jakość rymowania i wersów, ale... gdyby z połowa sceny siedziała, tak jak on stoi, to byłoby super. Wprawdzie Mioush mówi wciąż o tym samym, ale i tak chcesz tego słuchać. Bo teksty są mądre, trochę gorzkie, ale wiesz, że prawdziwe. No i te śląskie powietrze z głośników... Mamy tu tez kilku gości: jest Joka, który zaczyna się znowu pojawiać na majku i coś mi się wydaje, że będę czekał na jego płytę, jeśli będzie raczył takową nagrać. Jest też Pyskaty i W.E.N.A., którzy niczym szczególnym się nie wybili, choć trzymają poziom. Jest Hi Fi Banda, z tradycyjnie lepszym Hadesem i nieco gorszym Dioxem, w świetnym traku 'Róże z betonu'. Jest też Ero, który w sumie przeleciał mi przez uszy i nawet go nie zauważyłem... Podsumowując: sporo retrospekcji, sporo o Śląsku, sporo kwaśnych prawd o życiu - wszystko podane w nienowy, ale nadal atrakcyjny sposób.
Może Miuosh nie odkrył Ameryki swoim nowym albumem, ale nadal robi swoje na wystarczająco wysokim poziomie, żeby być spokojnym o odzew sceny. Znowu jego płyta będzie się pojawiać w zestawieniach najlepszych płyt roku, ale... jest tego warta.
OCENA: 5-\6
piątek, 6 lipca 2012
EXTRAVERTIK - ABRADAB
Inna-My-Twórnia 2012
1. Introvertik
2. Pół na pół
3. Kiedywejde
4. Dzikołaj
5. O mamo!
6. Więcej słów
7. Bul bul bul
8. ExtraVertik
9. Ostrzegawczy strzał
10. Moje demony feat. JOKA
11. Na wszystko przyjdzie czas
12. Sprawiedliwość
13. Outrovertik
Piąty album Abradaba miał być inny. Żywe instrumenty, krótszy materiał, przeredagowanie stylistyki... Reklamowany był jako extravertyczna podróż po świecie słów i dźwięków, jako wyjątkowy album w dyskografii Daba, ale... nie zyskał oszałamiających recenzji...
Muzykę zagrał tu żywy skład, poza trzema bitami od Ostrego. Mamy gitarę, basy, perkusję i klawisze, a drapaniem zajmuje się niejaki Jaroz. No i muzyka, przyznam szczerze, że budzi moje najlepsze odczucia, jeśli chodzi o ten album. Troszkę funku, klasyczny wajb i fajnie to wzystko kręci szyją i macha głową. Tak jest, jeśli chodzi o podkłady, zespół abradabowy się postarał solidnie. Nie ma się do czego przyczepić.
Przyczepić mozna się trochę do Daba. Nie ewoluował niestety, nie ma progresu, tak hucznie zapowiadanego - raczej introwersja niż extra... To znaczy słychać echa starszego Abradaba, ale coś się zmieniło. Styl i flow na lepsze, zmodulowane, nie męczyły mnie tak jak na niektórych nagraniach. Za to teksty nie są już takie fajne jak były. Dab spłycił warstwę liryczną, zdarzają mu się jeszcze niezłe wersy, ale są i takie bardziej żenujące. Nie wiem, ale ciężko mi się do tej zmiany odnieść - z jednej strony Dab poprawił i unowocześnił swoją jazdę, z drugiej trochę się uwstecznił...
Na następnej płycie przyda się połączyć klimat 'Extravertika' ze stylem 'Emisji Spalin' - wtedy otrzymamy płytę kompletną. Bo jak na razie Dabowi ciągle czegoś brakuje i nie może nagrać powalającej płyty - zaledwie niezłe. Życzę mu, aby kolejny album był wreszcie kompletny. Sobie zresztą też tego życzę...
OCENA: 4\6
1. Introvertik
2. Pół na pół
3. Kiedywejde
4. Dzikołaj
5. O mamo!
6. Więcej słów
7. Bul bul bul
8. ExtraVertik
9. Ostrzegawczy strzał
10. Moje demony feat. JOKA
11. Na wszystko przyjdzie czas
12. Sprawiedliwość
13. Outrovertik
Piąty album Abradaba miał być inny. Żywe instrumenty, krótszy materiał, przeredagowanie stylistyki... Reklamowany był jako extravertyczna podróż po świecie słów i dźwięków, jako wyjątkowy album w dyskografii Daba, ale... nie zyskał oszałamiających recenzji...
Muzykę zagrał tu żywy skład, poza trzema bitami od Ostrego. Mamy gitarę, basy, perkusję i klawisze, a drapaniem zajmuje się niejaki Jaroz. No i muzyka, przyznam szczerze, że budzi moje najlepsze odczucia, jeśli chodzi o ten album. Troszkę funku, klasyczny wajb i fajnie to wzystko kręci szyją i macha głową. Tak jest, jeśli chodzi o podkłady, zespół abradabowy się postarał solidnie. Nie ma się do czego przyczepić.
Przyczepić mozna się trochę do Daba. Nie ewoluował niestety, nie ma progresu, tak hucznie zapowiadanego - raczej introwersja niż extra... To znaczy słychać echa starszego Abradaba, ale coś się zmieniło. Styl i flow na lepsze, zmodulowane, nie męczyły mnie tak jak na niektórych nagraniach. Za to teksty nie są już takie fajne jak były. Dab spłycił warstwę liryczną, zdarzają mu się jeszcze niezłe wersy, ale są i takie bardziej żenujące. Nie wiem, ale ciężko mi się do tej zmiany odnieść - z jednej strony Dab poprawił i unowocześnił swoją jazdę, z drugiej trochę się uwstecznił...
Na następnej płycie przyda się połączyć klimat 'Extravertika' ze stylem 'Emisji Spalin' - wtedy otrzymamy płytę kompletną. Bo jak na razie Dabowi ciągle czegoś brakuje i nie może nagrać powalającej płyty - zaledwie niezłe. Życzę mu, aby kolejny album był wreszcie kompletny. Sobie zresztą też tego życzę...
OCENA: 4\6
piątek, 15 czerwca 2012
DZIEWIĘTNAŚCIE STOPNI W CIENIU - 19 SWC
Fandango 2012
1.Tych 4
2.Nigdy dosyć
3.Się nie wychylaj feat. HST
4.Kiedyś feat. MAJORR
5.Ze wszystkich stron
6.Full
7.Zew
8.Ciągle mało
9.Wirus
10.Tam gdzie mieszkam feat. RENE1
11.Nie wiem po co...
W zasadzie wszyscy czterej są znani na naszej scenie. Ostatnio najbardziej Miuosh, ale przecież i Stabol ze składu MCF i Booryz i Bemer z Textylu zaistnieli na majku już jakiś czas temu i są tu do dziś.
Jako, że jest to projekt wybitnie ślunski, na bitach pojawiają się również reprezentanci Śląska: Chmurok, Nesko, Fleczer, Blekear, Grrracz i Emdeka. Nie ma tu nic z tego, co znamy z płyt Miuosha, czy MCF - teraz to hip hop nowoczesny, brzęczący syntetycznym basem, z energicznym rytmem i nawet jeśli znajdzie się tu bardziej klasyczny trak, to i tak pozostaje wrażenie nowoczesności i podążania za trendami. Czy to źle, czy dobrze, to każdy musi sobie ocenić sam, bo nie brzmi to wcale fatalnie - raczej płyta jest taką bombą pełną energii. Dodatkowo na talerzach drapie DJ Gondek, chociaż tak naprawdę nie ma go tu zbyt wiele.
Szczerze powiem, że nie tego spodziewałem się po płycie z udziałem Miuosha. To nie jest ten życiowy, truskulowy (czy jakiś-tam-inny) hip hop. 19 SWC daje rap pełen panczy i porównań - owszem, czasem retrospekcyjny, czasem z wycieczkami w stronę thrillerowej konwencji (genialne 'Zew'!), czasem lekko imprezowy, ale to wszystko jest zupełnie inne od tego, do czego przyzwyczaili nas członkowie zespołu na swoich poszczególnych płytach. Nie jest to złe, ale troszku mi się gryzie z ich dotychczasowymi wizerunkami. Cięzko wskazać najlepszego emce spośród tej czwórki - przed przesłuchaniem stawiałbym na Miuosha, którego bardzo lubię, ale nie wybija się tu wcale przed szereg - poziom koledzy trzymają równy i każdemu zdarza się dać dobre wersy, choć przeważają rymy średnich lotów. Nawet Hastu średnio się wybija.
Nie jest to zła płyta, ale... takich było już wiele. Przyjemnie się tego słucha, ale... niewiele zostaje w głowie po przesuchaniu. Nawet chce się do płyty wracać, ale... poza absolutnym bangerem 'Zew', nie ma tu żadnego szału. Ot, kolejna śląska płyta - dobra, ale nie zachwyca, raczej przelatuje obok. Dobra nawet, ale tak dobrych płyt w zeszłym roku było multum. A że 2012 nie zanosi się na rewelacyjny, więc jest szansa, że będzie to jedna z lepszych płyt roku... Oj.
OCENA: 4\6
1.Tych 4
2.Nigdy dosyć
3.Się nie wychylaj feat. HST
4.Kiedyś feat. MAJORR
5.Ze wszystkich stron
6.Full
7.Zew
8.Ciągle mało
9.Wirus
10.Tam gdzie mieszkam feat. RENE1
11.Nie wiem po co...
W zasadzie wszyscy czterej są znani na naszej scenie. Ostatnio najbardziej Miuosh, ale przecież i Stabol ze składu MCF i Booryz i Bemer z Textylu zaistnieli na majku już jakiś czas temu i są tu do dziś.
Jako, że jest to projekt wybitnie ślunski, na bitach pojawiają się również reprezentanci Śląska: Chmurok, Nesko, Fleczer, Blekear, Grrracz i Emdeka. Nie ma tu nic z tego, co znamy z płyt Miuosha, czy MCF - teraz to hip hop nowoczesny, brzęczący syntetycznym basem, z energicznym rytmem i nawet jeśli znajdzie się tu bardziej klasyczny trak, to i tak pozostaje wrażenie nowoczesności i podążania za trendami. Czy to źle, czy dobrze, to każdy musi sobie ocenić sam, bo nie brzmi to wcale fatalnie - raczej płyta jest taką bombą pełną energii. Dodatkowo na talerzach drapie DJ Gondek, chociaż tak naprawdę nie ma go tu zbyt wiele.
Szczerze powiem, że nie tego spodziewałem się po płycie z udziałem Miuosha. To nie jest ten życiowy, truskulowy (czy jakiś-tam-inny) hip hop. 19 SWC daje rap pełen panczy i porównań - owszem, czasem retrospekcyjny, czasem z wycieczkami w stronę thrillerowej konwencji (genialne 'Zew'!), czasem lekko imprezowy, ale to wszystko jest zupełnie inne od tego, do czego przyzwyczaili nas członkowie zespołu na swoich poszczególnych płytach. Nie jest to złe, ale troszku mi się gryzie z ich dotychczasowymi wizerunkami. Cięzko wskazać najlepszego emce spośród tej czwórki - przed przesłuchaniem stawiałbym na Miuosha, którego bardzo lubię, ale nie wybija się tu wcale przed szereg - poziom koledzy trzymają równy i każdemu zdarza się dać dobre wersy, choć przeważają rymy średnich lotów. Nawet Hastu średnio się wybija.
Nie jest to zła płyta, ale... takich było już wiele. Przyjemnie się tego słucha, ale... niewiele zostaje w głowie po przesuchaniu. Nawet chce się do płyty wracać, ale... poza absolutnym bangerem 'Zew', nie ma tu żadnego szału. Ot, kolejna śląska płyta - dobra, ale nie zachwyca, raczej przelatuje obok. Dobra nawet, ale tak dobrych płyt w zeszłym roku było multum. A że 2012 nie zanosi się na rewelacyjny, więc jest szansa, że będzie to jedna z lepszych płyt roku... Oj.
OCENA: 4\6
wtorek, 1 maja 2012
PIĄTA STRONA ŚWIATA - MIUOSH
Fandango 2011
1. Więcej niż możesz
2. Piąta strona świata feat. JAN „KYKS” SKRZEK
3. Coraz więcej
4. Chronos
5. Jesteśmy
6. Anioły
7. Dalej
8. Pluję na to feat. ONAR, MŁODY
9. Patos
10. Nic za darmo
11. Ta ziemia
12. Każde
13. Puzzle feat. PUQ
14. Nie muszę feat. 19SWC
15. Zanik feat. ZEUS, OLO
16. Nie zapomnij skąd jesteś feat. PALUCH, JR. STRESS
Trzecia płyta Miuosha, a pierwsza na legalu, wyszła w niezbyt dużym nakładzie i po pewnym czasie dość ciężko ją było dostać. Dlatego otrzymałem ją z niejakim opóźnieniem, ale od razu wskoczyła do zestawienia moich ulubionych płyt AD 2011.
Bity na płytę zrobili Bob'Air (jedne z lepszych, jakie od niego słyszałem!!), Emdeka, Christofer Luca i Zeus, a wszystko uzupełnione drapaniem DJ Pizgać Trzeba (lol), DJ Cube, DJ Gondek i DJ Kebs. No i co? Złoto. Świetne bity, świetne skrecze - strona muzyczna bez zarzutu. No, może troszkę monotonnie, ale to nie jest wielka wada. Słucha się tego bardzo dobrze.
O ile bity są bardzo dobre, to co powiedzieć o samym Miuoshu? Świetne teksty o życiu, rapie, rodzinnym Śląsku (ujął mnie i rozpieprzył lokalny hymn 'Piąta Strona Świata'!) i ogólnie o świecie. Szeroki przekrój tematów, mądre słowa od inteligentnego człowieka... Tego chce się słuchać i rozkminiać. Dodatkowo goście wzbogacają płytę swoimi wersami - wybór gości był znakomity. Wprawdzie moim ulubionym kawałkiem jest tu tytułowy trak, ale można tu znaleźć kilka innych doskonałych kawałków.
Wiedziałem, że to będzie niezła płyta, ale i tak się zaskoczyłem. Tak, sam siebie, że tak mi się spodobało! To jedna z lepszych płyt w 2011, acz wydaje mi się mało doceniana... Szkoda.
OCENA: 4+\6
czwartek, 5 kwietnia 2012
KINEMATOGRAFIA - PAKTOFONIKA

1. Na Mocy Paktu
2. Priorytety
3. Gdyby
4. Ja to Ja feat. GUTEK
5. Powierzchnie Tnące
6. Toniemy
7. Popatrz (Uliczny Reportaż Z Dworca)
8. Chwile Ulotne
9. WC feat. SOT
10. Nowiny
11. Nie Ma Mnie Dla Nikogo
12. Jestem Bogiem
13. Lepiej Być Nie Może
14. Rób Co Chcesz
15. W Moich Kręgach
16. 2 Kilo feat. ONANON, LAKI, DIKE, LO, KAMS
Któż dziś nie wie, kto to Magik, Rahim, czy Fokus? Kiedy powstała Paktofonika, w zasadzie na zgliszczach sławetnego Kalibra 44, wszyscy wiedzieli, że to będzie bomba. No i w zasadzie do tej pory płyta 'Kinematografia' uważana jest za klasyk na naszej scenie... Tylko, czy wytrzymała próbę czasu?
Muzykę robili tu sami Paktofonicy, Beny, Kipper i Niemiec Paul D. Wszyscy razem zrobili podkłady w dość podobnym stylu, czerpiącym z psycho rapu pierwszej płyty Kalibra, z głębokimi basami i dźwiękami syntezatorowymi. W dodatku raz bitboks zrobi Sot, trochę podrapie płyty DJ BDJ... Bity jeszcze ujdą, natomiast całkowicie leży tu mastering, źle to jest wszystko poskładane i czasem w ogóle nie da się zrozumieć nic.
Magik Magikiem, ale gdzie tamtemu Fokusowi czy Rahimowi do dzisiejszej formy? W ogóle nie ci sami emce! Ewaluacja, jaką przeszli w ciągu 12 lat jest kolosalna - ciekawe, jakie płyty nagrałby Magik, gdyby żył...Każdy z nich ma inny, charakterystyczny styl i mogłoby być genialnie, gdyby nie... fatalny mastering. Poza tym nie wszystkie kawałki są choćby dobre. Wiadomo, że 'Chwile ulotne', 'Jestem Bogiem', czy najlepsze chyba 'Rób co chcesz' z genialnym bitem i świetnym tekstem. Trochę zaskakuje kawałek (13 minut!) z całą brygadą Bunkerwelt ze Stuttgartu - czyli m.in. z udziałem Creutzfeld & Jakob (których zasadniczo bardzo lubię), czy Dike... Za długie, męczące i w sumie, jako międzynarodowy posse track, zamiast zadziwiać i wywoływać szok, zwyczajnie nuży...
Paktofonika dziś nie miałaby większego sensu w takim stanie, jak na tej płycie i przy takiej technice nagrywania. Z drugiej strony, gdyby ci sami emce nagrali płytę po 12 latach, mógłby to być album na miarę dekady. Póki co, zostało kilka klasyków, reszta nie do słuchania. Klasyk, który nie do końca wytrzymuje próbę czasu i nowi słuchacze mogą nie znaleźć tego, czym zachwycali się ludzie w 2000. Klasyków się nie ocenia - zatem pewnie 6\6, ale gdyby wziąć płytę czysto 'dziewiczo', bez obciążenia świadomością, kto to, to dałbym 4. Ale stwierdziłem że płyt starszych niż 2005 nie będę oceniał.
PŁYTY STARSZE NIŻ 2005 NIE PODLEGAJĄ OCENIE
czwartek, 15 marca 2012
PREWERSJE - FOKUS

1. Lubisz To
2. Prewersje
3. Lament
4. Nie Da Się
5. Cytryny feat. LOSZA VERA
6. GPS
7. Wszystko Będzie Dobrze feat. GUTEK
8. Cikiciki
9. V.I.P.
10. 6ścian
11. Sny
12. Definicja
Po dziwacznej nieco, debiutanckiej solówce Fokusa 'Alfa i Omega', Fok Smok zdecydował się nieco zmienić formułę albumu. Zrezygnował z ilości na rzecz jakości i zamiast dwóch płyt mamy tylko 12 kawałków i do tego nie wyprodukowanych przez samego Fokusa - bo produkcja była największym zarzutem wobec 'A&O'.
No tak. Nie ma tu dziwacznych, elektronicznych traków Fokusa. Zamiast tego mamy bity od wierchuszki polskich bitmejkerów: Whitehouse, O.S.T.R., Lukatricks i The Returners, ze skreczami DJ Bambusa. Nie znaczy to bynajmniej, że Fokus zrezygnował z syntetycznych brzmień, o nie! Wszystkiego możesz się spodziewać, tylko nie boombapu, nawet te traki od Returnersów są jakieś takie bardziej plasticzane... Może nie są te bity złe, ale i nie powaliły mnie na podłogę. Takie pitu pitu plum plask.
Fokus ma jeden z najbardziej charakterystycznych głosów i flow w Polsce i wykorzystuje go bardzo sprytnie. Ale kiedy słuchałem tej płyty, w sumie niewiele mnie przekonało, wszystko to takie sobie. Niezłe jest 'Cikiciki', 'Lament', może 'Lubisz to' i 'VIP'... Śpiew Losza Vera w 'Cytrynach' jest masakryczny i miałem aż dreszcze - i to nie były dreszcze rozkoszy, wcale to a wcale...
No niby nie jest to zła płyta, ale mi kompletnie nie leży. Nie przekonuje, nie mam ochoty na razie wracać. Nie ma tu nic ciekawego. Zawiodłem się srodze. Średniość. E tam.
ODSŁUCH
OCENA: 3\6
wtorek, 28 lutego 2012
ALFA & OMEGA - FOKUS

Alfa Dysk
1. F
2. Magic Hour
3. Skit 1
4. Kabina feat. AES
5. Alter Ego
6. Hadouken
7. Lista
8. Czas II feat. ANA
9. Już dawno nie feat. HST
10. Skit 2
11. SMSy
12. Skit 3
13. Desperados feat. RAHIM
14. Skit 4
15. Lajt
Omega Dysk
1. Skit 5
2. Przetrwasz feat. O.S.T.R
3. Super Saiyan
4. Skit 6
5. Spacer feat. ŚLIWKA TUITAM
6. Skit 7
7. Sekrety feat. PEZET
8. Skit 8
9. KTW LDN feat. KAY-K, MR. HIDE, AES, AHMOS, TRASK, GENESIS ELIJAH
10. Skit 9
11. Echo
12. Soundkillers feat. K2, ĆMA
13. Skit 10
14. SMSy (Stahu REMIX)
15. Skit 11
Cóż było robić, kiedy i Paktofonika się rozpadła, a Pokahontaz zawiesili działalność? Uderzyć scenę solowym albumem, a jak! Tym bardziej, że chyba nie było fana polskiego hip hopu, który by nie czekał na album Fokusa. I to od razu dwupłytowy! Zawsze mnie intryguje, po cholerę komu podwójne albumy - przecież jasne jest, że w takim wypadku część materiału to zwyczajne wypełniacze... Ale jak się popatrzy na traklistę, to z połowa to skity...
Muzykę wyprodukował sam Fokus, no, z dwoma wyjątkami: remiksem Staha i 'Soundkillers' kolesia MTI, wziętego z Soundklicka. Muza więc jest mocno syntetyczna, nie ma klasyki, raczej eksperyment. Przyznam, że te dziwaczne wręcz czasem bity dobrze pasują do flow Fokusa i jego opowieści. Nie są najwyższych lotów, ale dadzą w tłumie radę. W didżejce Fokusa wspomagał DJ WBK, ale jego postać nie jest zbyt mocno wyeksponowana.
Może i Fokus nie jest świetnym producentem, ale emce jest świetnym i charakterystycznym. Kiedy wchodzi na majk, od razu wiadomo, kto zacz. Nie ma takiego drugiego na naszej scenie i nie ma gadania. Fokus czuje się doskonale w storytellingu, bragga, jak i historiach o tym i tamtym. Nie to, że ma jakieś teksty, które można by cytować w nieskończoność - to raczej zlepek rymów, układających się w logiczną całość, które wyjęte z kontekstu tracą ogień. Co więcej, gości Smok dobrał sobie też takich, którzy będą podkreślali samego gospodarza, ale i sami reprezentują odpowiedni poziom. Ciekawostką jest również grajmowy trak z kolesiami z Londynu, z którymi Fokus zrobił Katowice-London connection. Brzmi spoko.
Dziwna płyta. Samo wydanie jest mało atrakcyjne, ta czerwona okładka ze smokiem i nieciekawy środek... Ale jeśli lubi się Fokusa, to płyta okaże się niezła, chociaż trochę taka... nie wiadomo jaka. Dwie płyty - ale krótkie. Pełnometrażowych numerów starczyłoby na jedną. Ale jest tu aż 11 skitów (skit to jest kurwa MÓWIONY przerywnik, a nie muzyczny, który zwie się INTERLUDE - kiedy się tego do cholery nauczycie?) i kilka kawałków, które nie trwają nawet dwóch minut. Dziwne, ale może się podobać.
OCENY: 4\6
niedziela, 11 grudnia 2011
ABRADABING - ABRADAB

1. ON
2. Usłysz mój głos 2010
3. Mamy królów na banknotach
4. Zawalidroga
5. Dzik feat. KONTRABANDA
6. Choć na słowo
7. Globalne ocieplenie
8. Gniew feat. Frenczman
9. Czy słyszycie skit?
10. Czuję się jak feat. O.S.T.R., DJ HAEM
11. Śmierć wielu serc
12. Yo yo
13. Więc wiedz feat. CADILLAC DALE
14. Język giętki feat. GUTEK
15. Spadam
16. Autro
Dab jest klasykiem na naszej scenie. Czy to trzy albumy z Kalibrem 44, czy cztery solowe płyty - Abradab jest ciągle na topie i jest jednym z jaśniej świecących punktów na naszej scenie. Owa czwarta płyta póki co okazała się największym sukcesem Katowiczanina.
Czemu akurat 'Abradabing' odniósł taki sukces? Czy to z powodu wielkiego napisu na okładce 'PRODUKCJA O.S.T.R'? Czy Dab tak ewaluował? Czy to zmiana wydawcy?
Nie mam pojęcia. Wiem jednak tyle, że jest to faktycznie bardzo dobra płyta. Muzyka Ostrego na początku jest czasem nieco zbyt hałaśliwa i nie zawsze pasuje do Abradaba, którego miękki wokal nieco ginie w kakofonii dźwięków. Na szczęście to mija po kwadransie. Oczywiście są tu bardzo porządne traki, jak np. 'Mamy królów na banknotach', dowcipny 'Zawalidroga' o kiepskich kierowcach, 'Gniew' z raggowym toastowaniem Frenchmana, czy 'Język giętki' z Gutkiem. Dodatkowym smaczkiem są tu skrecze DJ Feel-X, który potrafił wpasować się w tru skulowy klimat płyty. Sam Abradab jedzie jak jechał, ma te swoje słówka słóweczka, ale zaczyna kombinować z flow bardziej niż zawsze, a teksty naprawdę wpadają w ucho.
W sumie po kolejnym przesłuchaniu płyty już się nie dziwę, że jest to najlepiej przyjęta płyta Abradaba. Nie każdy kawałek jest na miarę bangera, ale jest tu większość świetnych traków z bujającymi podkładami O.S.T.R.a i charakterystycznym rymowaniem Daba. Tak, ciężko będzie mu pobić własną płytę piątym albumem, gdyż zawiesił wysoko poprzeczkę. Jedna z lepszych płyt roku 2010.
OCENA: 5-\6
niedziela, 6 listopada 2011
NA KLUCZ - IGS

1. Każdy z nas to pozna - GUTEK, BAS
2. Podpisz ten papier - POKAHONTAZ
3. In Place - IOSZA VERA
4. Biznesklab - MORAL
5. Inwazja - BAS
6. Uzależniony - DUŻE PE, IOSZA VERA
7. Kieruje mną instynkt - DIZKRET, WANKEJ
8. Mam ręce czyste - OSTR
9. Na bank - HST
10. Mięso - TRZECI WYMIAR
11. Taki sam jak ja - DUŻE PE
12. Znów miałem szansę - OLO
13. Do stu od zera - MORAL & GANO
Po 'Ekspedycjach' i 'Alchemii' - dwóch bardzo dobrze przyjętych albumach producenckich Igora, przyszedł czas na trzecią odsłonę. IGS zbierał materiał na płytę kilka lat, w procesie produkcji odpadli m.in. Gural, 2Cztery7, PIH, czy Koligacja GK albo Ania Sool. Została tylko czołówka wg IGSa. O ile muzyczna stroną zajął się Igor, to płyty zdrapał na albumie DJ Feel-X - czyli wszystko zostało w Katowicach, jeśli chodzi o muzę. Co do wokali, to też rządzą Katowice, ale swoje reprezentacje mają tu Łódź, Warszawa i Wałbrzych. No i co z tego miksu wyszło?
Zaproszeni goście nie tylko rymują, ale i śpiewają po angielsku (Iosza Vera) i robią to świetnie - każdy ma swój styl, dzięki czemu każdy z kawałków jest zupełnie inny. W zasadzie wszystkie bity dają radę, ale czy kawałek jest dobry, decydują MC. I tak najlepsze traki dali zdecydowanie Gutek, Pokahontaz, HST i Trzeci Wymiar. Troszkę jest to płyta pominięta i zapomniana - ale zupełnie niesłusznie, bo jest to bardzo dobra produkcja prosto ze Śląska, który, nie oszukujmy się, ma niezwykle silną scenę.
OCENA: 5\6
Subskrybuj:
Posty (Atom)