Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ostrołęka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ostrołęka. Pokaż wszystkie posty

środa, 10 września 2014

LVK & ZAMACH - RAPUTACJA

nielegal 2014

1. Intro
2. Raputacja
3. Kasa kasa
4. Haec avis protege
5. Charakterystyka
6. Proces
7. Prawda czy fałsz
8. Upaść wstać
9. Outro
10. Bonus track

    LVK od czasu do czasu spuszcza bomby na scenę - polubiłem go już w 2012 roku, kiedy usłyszałem 'Tchórza' - od razu wiedziałem, że coś z tego będzie. W tym roku wyszła już płyta LVK na bitach Zamacha, tyle, że z udziałem DJ Jedediah - która rozwaliła mnie zupełnie. Dlatego z dziką chęcią złapałem za nowy krążek ostrołęckich artystów.
    Ta muzyka to Zamach na twoje uszy. Jak najbardziej pozytywny oczywiście, bo Zamach siedzi w rapie po same uszy - i jest to rap klasyczny, ładujący po uszach głębokim basem i genialnymi samplami. Słychać w nich echa nie tylko absolutnych hitów z lat 70-80, ale również widać fascynację Złotą Erą, bo wiele z tych numerów wykorzystano już wiele razy wcześniej, w latach '90 po drugiej stronie oceanu. Ale nie szkodzi, bo nie są to wtórne podkłady, tylko odkurzone, świeże bity, na które Zamach rzucił może nie tyle nowe światło, co wydobył je z powrotem na wierzch - dawno ich nie słyszałem na nowych rzeczach. A są to naprawdę sztosy soulu i r&b sprzed lat. Takie próchno jak ja słucha tego z upodobaniem i zachwytem. Nawet, jeśli są to lekko trącane syntetykiem bity, jak w 'Procesie' - to i tak jest świetnie.
    LVK może akurat nie wprawia mnie w ekstazę swoimi ustnymi manewrami (błech, to brzmi podejrzanie!!!), ale ma on w sobie coś, że nie można go odrzucić i powiedzieć, że jest słaby. Ma głos i charyzmę, a ewentualne niedoskonałości stylu pokrywa tym, co i w jaki sposób mówi. Nie jest to nic skomplikowanego i wydumanego, ale są to naturalne rzeczy, opowiedziane ze swadą, dzięki czemu LVK jest jakby kolejnym instrumentem całości. Nawet jeśli treść czasem wypadnie drugim uchem, to pozostaje wrażenie, że słuchało się czegoś dobrego i warto do tego wrócić, żeby wyłapać to, co umknęło.
    LVK ma niecodzienną umiejętność opowiadania o zwyczajnych rzeczach w taki sposób, że choć wiesz, że to nic szczególnego, to jednak słuchasz, bo cię to wkręca. To jeden z najciekawszych rapperów. Myślę, że dzięki tej płycie raputacja Zamacha i LVK, nie tylko w mieście, ale i w kraju, wzrośnie. Przynajmniej powinna.

OCENA: 5-\6


niedziela, 24 sierpnia 2014

HIGH END - #2 FLY OR DIE

100Jedenaście 2014

1. Intro
2. Fly or die
3. Biznes    feat. ONAR
4. Taki sam jak ty
5. Jutro jest moje    feat. FRANEK
6. Daj mi
7. Hołd 
8. Oddech
9. Oni nas nie rozumieją   feat. VNM
10. Nigdy ostatni
11. Pal się 
12. Droga do chwały
13. Living proof    feat. WDOWA
14. Serca

    Trzech kolesi z Ostrołęki, CBR, Ruziel i Fleczer, mimo niewielkiego powodzenia ze swoją pierwsza płytką, już rok później atakują kolejnym materiałem. Wprawdzie jak sami mówią, pierwszy legal nie miał zrewolucjonizować polskiej sceny - faktycznie, był raczej mizerny. Teraz High End zmienili wydawcę i ruszają na podbój rzeczonej sceny z nową siłą. Co z tego wyszło, już opowiadam.
    Fleczer nadal jest naczelnym producentem tria i nikt nie wyrwał mu z rąk sterów - zatem całość produkcji jest jego i tylko jego. Wspomaga go jedynie DJ MKS na wosku w kilku trakach, ale doprawdy marginalnie. Fleczer przeszedł niejaką metamorfozę w kierunku nowoczesnych brzmień i brzmi jak nieodrodny syn Memphis. Njuskóle i trapy nagle zaczęły królować na albumie High End. Wszystko cyka, pstryka, bas dudni nisko, graja plastikowe melodyjki. Do tego bardzo często producent robił coś z wokalami, próbując wcisnąć tu i ówdzie opcję chopped & screwed. I owszem, czasem wychodzi to nawet nieźle, ale są i totalne tragedie, jak mdły i nieciekawy 'Oddech'. I choć Fleczer poświęcił się raczej nowej stronie mocy, to znajdą się tu również bardziej klasyczne traki. To 'Hołd', gdzie rymować o zmarłych rapperach, takich jak 2Pac, czy Big L, na trapach po prostu nie wypada. Kolejne wyjątki to 'Oni nas nie rozumieją' i całkiem porządny 'Droga do chwały'. Nie dzieje się w tej muzyce za dużo - ot takie sobie (t)rapy.   
    Ale w sumie nie tylko producent się zmienił. CBR i Ruziel również - może akurat CBR mniej - bo dalej chrypi nieco zwolnionym flow, za to Ruziel zaczął poważnie kombinować z flow i ilością rymów. I w sumie jest to tyle nowego, bo reszta jest w sumie tak nijaka, jak była. Teksty niestety to najsłabsza rzecz, jaka jest na tej płycie - o ile pozostałe są przeciętne, to tutaj jest zwyczajnie nudno i bez polotu. Rapperzy nadal wciskają pierdoły o wszystkim i niczym. Próbują nieco bragga, ale to, co robią w 'Pal się' to po prostu żenada (zwłaszcza pierwsza zwrotka). Poza tym naprawdę nie ma tu na czym ucha zawiesić, te teksty są, bo są. Czy to emce składają hołd zmarłym gwiazdom rapu (to głębokie przeżywanie śmierci 2Paca w wieku 9 lat to chyba lekkie przegięcie... Ale co tam, niech ma), czy o swoich życiowych postawach... Wszystko jest takie nijakie i niby rapperzy nie sieją poruty, to jednak nie jest zadowalająco. Dostaje się nawet byłej wytwórni chłopaków, ale tez jakoś bez ognia. Różnicę poziomów widać dopiero, kiedy wchodzą na majki VNM i Wdowa - pokazują Ruzielowi i CBR miejsce w szeregu. Ale tylko oni, bo rzężący Onar i sepleniący Franek nie pokazali nic wielkiego.
    I z buńczucznych okrzyków pozostało niewiele. Miała być duża zmiana - i owszem, Fleczer obrócił się o dobre 150 stopni, rapperzy próbują coś kombinować ze stylem, ale to nadal jest płaskie, nijakie i po prostu nudne. To jedna z tych produkcji, które posłuchałeś i już w połowie wiesz, że zapomnisz o tym materiale szybciej, niż nacisnąłeś play. I znowu będą płakać, że brak promocji, małe zainteresowanie wytwórni... Nie, panowie, to Wy jesteście zwyczajnie przeciętni. Do bólu.

OCENA: 3-\6


poniedziałek, 24 marca 2014

ZAMACH, TDK, DJ JEDEDIAH - ALBUM

nielegal 2014

1. Introłęka
2. Złoty MIC
3. Rap    feat. BIN
4. Skit#1
5. Ogarnij mordę   feat. LVK
6. Słowo
7. Skit#2
8. Echo miasta    feat. KOST
9. Tdk/Zamach
10. Pamiętnik
11. Futro
12. Outrołęka

    To dość ciekawe trio, reprezentujące Ostrołękę. Każdy z członków zespołu zna swoje miejsce w szeregu - jeden rymuje, drugi produkuje, trzeci skreczuje. Album został całkiem nieźle przyjęty, ma potencjał, a do tego podoba mi się okładka - większej zachęty nie trzeba było, tym bardziej, że czekam na paczkę legali, a że zamówiłem przedpremierowo kilka sztuk, to jeszcze z tydzień co najmniej poczekam. W ogóle jakoś mało rzeczy w tym roku wychodzi. No to, w związku ze wszystkim powyższym, rzuciłem się na album, jak dzik na żołędzie.
    TDK ma ogień w łapach, bez kitu. Dałem się mu ponieść i udałem się w cudowną podróż do lat '93-'94, gdzie na klasycznej perkusji grały zapętlone fajne sample z różnych kawałków funkowych i soulowych. Wrażenie nowojorskości pogłębiają katy i skrecze od DJ Jedadiah, wybierającego cytaty z największych sztosów rapu. Ciężko wyróżnić tu jakieś podkłady, czy zwrócić na coś szczególną uwagę, bo podkłady są bardzo spójne i na równie wysokim poziomie, przez cały czas ma się wrażenie, że wzięliśmy sobie album z NY'93. Bumbap pełną gębą. Muzyka broni się sama, świetna robota. 
    Zamach to charakterystyczny emce, mający wyróżniający się głos - głęboki, miejscami nieco nosowy, na pewno dający się rozpoznać pośród wielu innych. Ma bardzo fajne flow i teksty, które siedzą jakoś dziwnie głęboko w tym całym koncepcie. W większości to taka miejska gadka... Wróć, inaczej. To miejska gadka rappera zajaranego tym, co robi, takie bragga prosto z poziomu chodnika, ziom. To takie trochę połączenie Zioła z Oskara z Pro8l3mu, ale pociągnięte w zupełnie inną stronę. Zamach nie jest tak brutalnie prostolinijny jak Zioło i nie tak wykręcony, jak Oskar, ale jest taką intrygującą wypadkową pomiędzy nimi. Mnie to bierze. Chłopaki zaprosili na majka tylko trzech gości, co w zupełności wystarczy przy półgodzinnym materiale. Bin, Lvk i Kost to zwyczajni, porządni podziemni rapperzy, ale nie są tak ciekawi, jak sam Zamach. Jak dla mnie, najlepszym kawałkiem jest 'Echo miasta', ale szczerze mówiąc, wszystko tu jest co najmniej dobre. 
    'To pierdolony zamach'! Mózg rozjebany. Poważnie, jest dopiero marzec, ale ja już wiem, że to sztos na top nielegalny roku. Świetna płyta, powracająca 20 lat wcześniej, ale brzmiąca niezwykle świeżo. Propsy dla Ostrołęki w tym bezbarwnym dla rapu roku jak błoto...

OCENA: 5\6


poniedziałek, 29 lipca 2013

HIGH END - #1

Step 2013

1. Projekt
2. Gram o wszystko
3. Nie martw się o mnie   feat. PIH
4. Talenty    feat. BILI
5. Gorzkie Chwile
6. Mój Blok
7. Oldschool
8. Swoim życiem    feat. HST
9. Miejski Folklor
10. W górę ręce    feat. BEER BEER
11. Wspomnienia    feat. JOPEL & KOMAR
12. Miasto Nocą

    Przez jakiś czas omijałem tę płytę na sklepowych półkach, bo ni cholery okładna, nazwa i pyski nic mi nie mówiły. Po czym, za jakiś czas, okazało się, że to jakiś nowy projekt Step Records, podbity zresztą przez Sony Music. Kto zacz? CBR z warszawskiego Grochowa, znany z płyt WTM i swojej płyty solowej 'Świadectwo Prawdy', współpracuje z Chadą. Rapper Ruziel i DJ i producent Fleczer z Ostrołęki to duet współpracujący ze sobą od dawna, a Fleczer robił przecież bity dla Fabuły, Pyskatego, Racy itd. No i co z tej mieszanki wyszło?
    Fleczer robi całkiem przyjemne podkłady, raczej w formie klasycznej, choć nie brakuje tu wycieczek w stronę nowoczesności (np. 'Nie martw się o mnie'), choć oczywiście nie jest to w typie Boberów, czy innych SoDrumaticów. Ale akurat, przyznać trzeba, że bity na tej płycie to najlepsza sprawa, bo Fleczer dał radę zrobić podkłady po prostu porządne (no, w wiekszości). Trochę za mało wykorzystuje swoją rolę DJa, ale może nie czuje się na tyle dobrze za adapterami, co za konsoletą.
    Ruziel ma wokal nieco zdarty i gardłowy, a CBR... dokładnie taki sam, tylko nieco głębszy i jakby lekko się sepleni. Obaj są bardzo do siebie podobni, obaj są do bólu zwyczajni, bez tekstów, które godne byłyby zapamiętania. Bądźmy szczerzy, tu nic się lirycznie nie dzieje. Ot, zwykle rymowanie. I to na najzwyklejsze w świecie tematy: miasto i jego bloki, zycie na dzielni, jesteśmy zajebiści, dajemy radę i temu podobne pierdoły. nie pomagają wcale goście, Pih, Hastu, czy Jopel & Komar, a także podziemni gracze Bili z Kontrawersów, ani imprezowy skład z Grodziska, Beer Beer. Płyta jest płaska jak stół i nic tu się nie dzieje. 
    Oprócz nie najgorszej muzy, mamy tu niewiele warte wersy, które nie dość, że nic nie wnoszą, to jeszcze sa zwyczajnie marne. Jedyna rzecz, która ratuje płytę, to bity, jednak również są mało odkrywcze. Zwyczajny album, zwyczajnych rapperów, na całkiem zwyczajnych bitach.

OCENA: 3-\6


czwartek, 3 stycznia 2013

TCHÓRZ EP - LVK

nielegal 2012

1. Intro
2. Wulgarytmy
3. Who Am I
4. Gorzko Gorzko
5. Skit (Butelkowa Pogoda)
6. Bengaz
7. Głos Sumienia
8. Sny o Potędze
9. Tchórz
10. Outro

    LVK to jeden z przedstawicieli mało znanej szeroko sceny ostrołęckiej, bo ilu rapperów stamtąd potrafisz wymienić, poza Karwanem? Nie ważne, LVK wydał właśnie dość osobistą płytę, na tyle krótką, żeby zdążyła wpaść w ucho pomiędzy innymi rzeczami. Zresztą, 'Tchórz' zebrał sporo propsów, przede wszystkim w Ostrołęce, ale nie tylko, zatem może i warto sprawdzić...
    Jak ktoś napisał, Tdk na produkcji zapewnia sukces płyty. I coś w tym musi być, bo zyskujący sobie coraz większy fejm w podziemiu młody producent pokazuje się na różnistych produkcjach z całej Polski. A że jest wszechstronny, doskonale pokazuje ta płyta. Podkłady są bardzo zróżnicowane, choć nie przekraczają granic stylu. Ale mamy tu zaskakujące wejście w stylu country, potem klasyczne podkłady, trochę gitar . Jeden bit (do 'Gorzko gorzkiego') zrobił Elo.Emil i, przyznać trzeba, że to też jest bardzo przyjemny podkład, oparty na samplu Jamesa Brown'a. Warstwa muzyczna jest tu świetnie dobrana do możliwości rappera.
    Bo rapper, choć mało znany, jest wystarczająco świeży, żeby Cię przyciągnąć do głośników. Technicznie nie szaleje, ale jego podejście do życia to gorzka pigułka, którą jednak... przełkniesz z przyjemnością. Bo teksty LVK są napisane z dystansem do samego siebie i życia, przez pryzmat szklanki z alkoholem. Bardzo dobrze słucha się tych rozkminek na tematy wszelakie, tym bardziej, że nie ma tu gości, którzy rozbijaliby koncept całości. A tak mamy LVK od początku do końca i jego wizję świata spod lekko przymkniętych powiek.
    Nie spodziewałem się, że to będzie taki fajny album! Niestety pominięty i założę się, że większość ludzi hiphopowej społeczności tej epki nie słyszała, a szkoda, bo warto. Zasysać to!


ZASSYSACZ

OCENA: 5-\6

PS: co to za słowo 'dobzi'????


piątek, 21 września 2012

MY LIFE MÓJ FACH - BOBERO UNO & DUFSON

nielegal 2012

1. Rozgrzewka
2. Mu-zy-ka   feat. MARTA MAKSYMIUK
3. I love '90
4. Co jest (W toku)
5. My life mój fach
6. Twarzą w twarz
7. Palcem po mapie   feat. KURAP
8. Gustownie
9. On już tak ma   feat. MARTA MAKSYMIUK
10. Nasze miejsce i czas  feat. MARTA MAKSYMIUK
11. Wyrzucam to
12. Sporty zwane wielobojem   feat. SYLWESTRO
13. Sushi
14. W kolejce
15. Dogrzewka

    BoberoUno i Dufson to starzy wyjadacze na scenie ostrołęckiej, pomimo, że, zdaje mi się, już tam nie mieszkają. Chłopaki grają g-funk, styl lekko autsajderski na naszej scenie, oczywiście pomijając 2Cztery7 i Beat Squad, styl, który nie jest aż tak popularny, zwłaszcza w ostatnich latach. Obaj znaleźli schronienie u Zbyla w studio, mają patronat g-funk.eu i pragną rozświetlić kalifornijskim słońcem naszą scenę.
    Podkłady są jakby żywcem wyjęte z klimatów Long Beach. Okazuje się, że wielu producentów u nas lubi sobie czasem zrobić taki bujający, funkowy podkład. Przoduje tu lubliński bitmejker Rutran, ale są też inni. Całość wspomaga DJ Danek na wosku i gdyby nie język, mógłbym smiało strzelać, że to kolejna produkcja, grająca z kiwającej się na hydraulice Impali, czy innego Pontiaca GTO. Wszystko brzmi jak trzeba: kalifornijskie piszczały, zsamplowane funkowe klasyki, ciężki, głęboki bass, plumkająca gitarka. No i naturalnie śpiewane refreny, w których Marta Maksymiuk daje głos, może mało czarnobrzmiący, ale niezgorszy.
    Bobero i Dufson nie należą do pierwszej ligi emce, ale z ręką na sercu, iluż z amerykańskich rapperów z zachodu należy? Są to wyjątki, reszta jest albo całkiem porządna albo to kompletne beztalencia, które i tak tłuką dziesiątki płyt. Nasi bohaterowie nie są aż tak źli, żeby nazywać ich beztalenciami, ale są zwyczajni, chociaż przyznam, że pasują do bitów i wybranej stylistyki jak ulał. Wystarczy powiedzieć, że są dość poprawni, żeby płyty słuchać z przyjemnością. Dufson chyba jest troszkę lepszy, ale może to tylko takie złudzenie. I tak najlepsze kawałki są z Martą :) Najbardziej w sumie przeszkadzają infantylne wersy, brzmiące, jakby teksty pisało im dziesięcioletnie dziecko.
      Mało mamy g-funku, a szczególnie zrobionego dobrze. Ta płyta jest zrobiona dobrze. Troszkę jej brakuje (czytaj: rapperom) do ideału, ale ćwiczenie czyni mistrza, tak? Myślę, że każda następna płyta duetu będzie coraz lepsza i w końcu zmiecie całą g-funkową konkurencję z powierzchni mapy. Bo niby czemu by nie? Potencjał jest spory.  

ZASSAJ

OCENA: 4\6



wtorek, 18 września 2012

FABRYKA SNÓW - KARWAN

nielegal 2012

1. Mogę sobie pozwolić 
2. Selekcja 
3. Fabryka Snów 
4. Znam te miejsca   feat. W.E.N.A.
5. Lepsze Życie 
6. Zawijam stąd    feat. RAS
7. Na scenie 
8. Jak pytasz 
9. Kłamstwa   feat. ZKIBWOY, LILU
10. Za najlepsze akcje   feat. TŁUSTYKOT
11. Spostrzeżenia 
12. Coś się kończy   feat. LAIKIKE1
13. Odejść
     
    Karwan to koleś, którego w zasadzie powinno się kojarzyć, nagrywał przecież z Weną, Erkingiem, VNMem i dziesiątkami innych ludzi, których dobrze znasz. Ale... Karwan zostaje w cieniu, jak zresztą sam mówi, 'za długo jest blisko'. I teraz, na swojej drugiej płycie, postanowił spełnić swe sny we własnej fabryce...
    Żeby płyta była dobra, trzeba zaprosić dobrych producentów. Rav, Quiz, Only One, Westone, 2sty, Kudel, Reno i BobAir są chyba wystarczająco dobrzy, co? No, mogą być. Podkład OnlyOne (Fabryka snów) mnie osobiście denerwuje swoją płytkością, ale za to Quiz nadrabia tłuściochami. Zresztą, nie tylko on. A tłustości trakom dodają jeszcze DJe: DJ Ace, DJ Slip i DJ Bidi, którzy pokazują faktyczną klasę na talerzach. Podkłady są klasyczne, boombapowe - nic odkrywczego - po prostu mają bujać i bujają. Produkcja, pomimo nasilenia ilości bitmejkerów, jest spójna i przepływa przez płytę równomiernie.
    Karwan jest osobowością na majku, to prawda. Ma mocne wersy, dobre pancze i niezłe porównania. Trochę mnie drażni jego wymowa, bo czasem tak zawija jęzorem, że nie do końca czaję, co mówi, ale to tylko czasem. Ogólnie leci luźno i bez napinek, ale nie pozbawia go to tzw. ognia w rymach. A jeśli płyta ma być hitem, trzeba zaprosić kilku głodnych podziemnych wilków, którzy zbierają propsy na każdym najdrobniejszym forum. No i dali tu rymy i Wena i Skiboj i Ras i Laik... W zasadzie liczba propsów przerasta wszytko, a i tak Laik wpierdala wszystkich lekko mlaszcząc. 
    Ciężko trochę oceniać płytę, na której z 13 kawałków aż 7 nie przekracza 3 minut. Ale może Karwan wychodzi z założenia, że co za dużo, to niezdrowo. I może coś w tym jest, bo zanim zaczniesz nie daj Boże ziewać, to płyta się kończy... Ale nie, ziewać nie będziesz, bo nudno tu nie jest. W gruncie rzeczy jest to bardzo dobra płyta, tylko... czegoś jej brakuje. Nie mam pojęcia czego. Ale jest coś, co nie pozwala dać maksa. To miała być fabryka snów, spełniająca marzenie Karwana o wypłynięciu na szerokie wody. I co? Nie, na pewno Karwan nie utonął. Tylko że dryfuje dalej po wodach podziemia.

OCENA: 5-\6