Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ocena 2. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ocena 2. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 21 grudnia 2015

MIEJSKI SORT - GRY WSZYSTKICH MIAST

nielegal 2015

1. My Wy
2. Póki Kręci Się Ziemia   feat. INKG
3. Dobrze Wiesz Co O Tym Sądze
4. Co Widzę    feat. ENDRIU
5. Milczenie Owiec    feat. FIRMA
6. Amsterdam    feat. ARECZEK, EKRAN KLIMATU ULICZNEGO, VANDER, INKG
7. Często    feat. ARECZEK
8. Krew Człowieka Zalewa
9. Skit
10. List
11. Jestem Marze Żyje   feat. TPS  
12. To Ziemia     feat. ROBSON PRO, SOBOTA
13. Wszystko Się Zmienia
14. Z Betonowego Buszu
15. Nie Podchodź    feat. ROBSON PRO, EKRAN KLIMATU ULICZNEGO, ARECZEK
16. Gry Wszystkich Miast    feat. JACKSON, EGON, KOZA ZRK, VANDER, MARO ERCE, KIZO, FUSO, DMK
17. Jedno Życie Jedna Szansa    feat. PEJA, KACZY, BILON
18. Krew Człowieka Zalewa (Remix)

    Drugi album Dudka, Waruni i Kłyzy, już bez Narczyka, przyjąłem bez wzruszenia. Pierwsza płyta była nijaka, typowa uliczna nuta, bez żadnych błysków. Tym razem również nie spodziawałem się szału, ale oczywiście album musiałem sprawdzić.
    Czacha, Feru, Grucha, Pawson, Louis Villian i Mate NWS - oto lista producentów, choć tak naprawdę lista jest zbędna z jednego powodu: niemal każdy bit brzmi wręcz identycznie i tak na dobrą sprawę mógłby być wyprodukowany przez jedną osobę. To jednostajne perkusje - mocne i toczące się konkretnie, to głębokie basy, to melodyjki z pianina i skrzypiec. Naprawdę niewiele jest tu podkładów, które brzmią choćby troszkę inaczej. Tu można wymienić 'Amsterdam' Czahy na fajnym samplu, trapowy 'Często' Villaina. Fajnie, że ktoś pomyślał o zatrudnieniu woskodrapa na album - DJ Hard Cut jest tu na największym propsie. Podsumowując brzmienie - nudne, wtórne, ciągnie się jak te smyczki na 3/4 kawałków materiału. 
    Bez wątpienia, Dudek jest tu najlepszym rapperem i nie ma co do tego dwóch zdań, zbędne kłótnie. Kłyza i Warunia są - nie wiem, który jest gorszy - chyba Kłyza, który po prosrtu rymuje cokolwiek z czymkolwiek, aż to czasem jest żenujące. Pal licho technikę i stylistykę, ale te teksty - z jednej strony pełne przekazu, z drugiej wypełnione frazesami, które zwane są szumnie 'życiową prawdą zawartą w wersach'. Zbyt często teksty nie są już tylko proste, ale przechodzą w stronę prostactwa i czasem chamstwa. Nie chodzi o to, że mi przeszkadza przeklinanie na trakach, czy coś - dobrze użyte przekleństwo wzmacnia tekst i robi robotę. Ale tu wygląda na to, że rapperom brakuje po prostu konceptu i wpierdalają na siłę bluzgi, aby wypełnić linijki. I ciągle o tym samym: prawilność, jebać policję, na zawsze tu, tylko prawda i szczerość, trza mieć odwagę morda i iść do przodu. Ileż można o tym samym w taki sam sposób? Na domiar złego wchodzą tu goście, z których większość jest zupełnie do odstrzału (przy okazji Ekran Klimatu Ulicznego dostaje ode mnie specjalną nagrodę za ksywkę. Matko Bosko! Coś jak Miotła Brudu Ulicznego albo Taczka Chodnikowych Płyt. Litości). Owszem, MS zaprosili sobie kilku ludzi, którzy dają radę - choćby Sobota wywalił taką zwrotkę, że cała reszta się zupełnie nie liczy - bardzo dobre, płynące melodią flow. Ale reszta fejmowych emce, takich jak Peja, Bilon, czy Kaczy, wcale nie błyszczą.
    To kolejny album, który brzmi identycznie z całym zalewem płyt ulicznych. Aż to nie możliwe, żeby robić tyle identycznych materiałów. Owszem, wpadło kilka lepszych numerów, typu 'To ziemia', czy 'Amsterdam', ale to margines. Reszta ginie w tłumie, w zalewie identycznych brzmień i wersów. Słabo.

OCENA: 2+\6

MASZ TU PROMOMIX MORDECZKO

piątek, 11 grudnia 2015

BRD - BILET W JEDNA STRONĘ

Cobra 2015

1. Intro
2. M.Z.P.    feat. RRA
3. Determinacja
4. Bilet w jedną stronę
5. Wolne myśli
6. Szalony życiorys
7. Pozdrowienia
8. Z dedykacją   feat. KRK.TPR
9. Zatruty świat   feat. HUCIEK

    LSD, czyli Lokalna Siła Dźwięku to sosnowiecke studio, którego jednym z członków jest BRD, chłopak, który wcześniej wydał już album w duecie, teraz powraca z kolejną produkcją, tym razem solową. Z tego, co się zorientowałem, to materiał nagrany już jakiś czas temu, udostępniony niedawno, aby nie leżał na półce.
    Muza nie jest oryginalna, tylko powinięta z darmowych serwisów - wiadomo więc, jak to brzmi. Pozbawione sampli rzeczy, grane na syntezatorach nowoczesne podkłady, mniej lub bardziej idące w trapy, czy klasykę. W sumie nie ma tu o czym za wiele pisać, bo wystarczy, że te bity tu są i nie zawsze pomagają rapperowi nawijać. Najzwyklejsze, najnudniejsze, najprostsze rzeczy, jakie dało się zmnaleźć za darmo. Nie ma o czym mówić. 
    Nie wiem, czy to wina marnego masteru, czy to sprawa maniery BRD. Można powiedzieć, że jako rapper nie jest bardzo zły - można powiedzieć, że radzi sobie na poziomie średniej podziemnej. Prawilniacki ton i swada, choć flow jest mało przekonujący - i tu właśnie nie wiem, czy materiał słabo zmasterowano, czy BRD tak ma. Teksty również leżą na średnich półkach podziemia: szczere teksty o ciężkim życiu, dobre rady 'aby nie wypaść z zakrętu'. Na bardziej skomplikowanych podkładach (że czym?), tak jak w 'Wolnych myślach', BRD nieco się gubi i nie leci zbyt równo. To jedna z tych płyt, jakich pełno na naszej scenie - uliczne historie z osiedla, opowiadane z, wprawdzie szczerze, ale nie zawsze wychodzi to przynajmniej w miarę, zwłaszcza, kiedy  wkradają się w tekst tzw. lapsusy językowe, typu 'niestety zbyt mocno do narkotyków ciągło'. Nie jestem purystą językowym, ale to brzmi po prostu słabo. No i ten niemal ośmiominutowy trak pozdrowień... Ledwo można to przebrnąć, tylko dla znajomych. No i goście - o ile RRA jeszcze wypada nawet lepiej niż sam gospodarz, to reszta... No jest. 
    Nie oszukujmy się, to materiał tylko dla koleżkowców, nikt obcy nie będzie chciał tego słuchać. Nie dość, że jest to słaba rzecz, to jeszcze zrozumiała tylko dla jednej dzielnicy Sosnowca. Prostota pociągnięta do granic akceptowalności, nagrane, bo nagrane, ale dla kogo?

OCENA: 2\6 

W LINKU ODSŁUCH CAŁOŚCI

sobota, 5 grudnia 2015

GENY - PROSTO Z SERCA

nielegal 2015

1. Styl
2. Chcesz Znać Przyszłość
3. Modus Vivendi   feat. PATRYCJA RUTKOWSKA, PĘKU
4. Definicja Zdarzeń    feat. KAMIL JABŁOŃSKI, NONAME, PĘKU
5. Jestem Wolny   feat. HARRY K.
6. Te Chwile
7. Świat Się Zmienia   feat. PATRYCJA RUTKOWSKA
8. Sam Do Końca   feat. ANNA SOSZYŃSKA
9. Nie Taki Zły
10. Znasz Mnie
11. Prawdziwe Życie Vol.1
12. Etos
13. To Co W Trawie   feat. QUERK
14. Nie Każdy Pozytywny
15. Prawda W Oczy Kole   feat. RADOSKÓR
16. Prawdziwe Życie Vol.2   feat. PAWLAK
17. Nie Wiesz O Co Chodzi?
18. Twoje Zdrowie  feat. RADOSKÓR, BORIXON  

    W tym roku wyszła płyta kieleckiego Abordażu - przyznam, że nie była powalająca na kolana, tym bardziej, że wyszła na legalu i można było się spodziewać po tym, że to oficjalne wydawnictwo, lepszych nagrań. Kilka miesięcy później, jeden  z członków składu, Geny, wypuścił swój solowy materiał.
    Produkcję na tym materiale można podzielić na dwie części: Sakier, Querk, Haaru, Breathtaking Beats i freeshare. Ogólnie podkłady dają się zamknąć w szufladzie 'klasyka', choć ciężko powiedzieć, że mają one coś wspólnego ze Złotą Erą, czy bumbapem. Te friszery to dość beznamiętne traki, wyjałowione z sampli (wiadomo, sprawy copywritingu), oparte o prostą perkusję i parę dźwięków z kibordu. Zazwyczaj spokojne i melancholijne, choć bit Haarego do 'Modus Vivendi' spokojnie mógłby znaleźć się na płycie Verby i nikt by się nie zdziwił. Na szczęście sytuację ratuje tu choć trochę Sakier, który umie poskładać bit z sampli - i to taki, do którego kiwa się głowa. Weź 'Te chwile' - to naprawdę dobry numer. Ale takich jest zdecydowanie za mało. Muzyka jest nudna i bezpłciowa. Nie pomagają skrecze od DJ Soina, czy DJ Łapy.
    Ok, Geny jest szczery i autentyczny - to jego atut. Z drugiej jednak strony to rapper bardzo nierówny, który umie zrobić poprawne numery ('Styl', 'Te chwile'), ale potrafi położyć całość tym, że gubi się na bicie, czy usiłuje popełnić łzawe wersy (tragiczne 'Modus vivendi), co wychodzi żałośnie. Geny często robi takie kawałki, od których dziewczętom robią się miękko w kolanach: miłość, uczucia, te klimaty. Nie jestem pewien, czy o to dokładnie mu chodziło, ale taka mieszanka romantyzmu i twardszych, życiowych traków, czy numerów o rapie, nie jest do końca strawna. Bo dla kogo to tak naprawdę jest? Wiem, że nie dla mnie... Są tu również goście, głównie kieleccy kumple. Pęku skończył się na swoim debiucie legalnym - powrót po latach był niepotrzebny. Querk wybija się fajnym wokalem i umiejętnością rymowania, NoNaMe zaś wręcz przeciwnie. Radoskór zaś to już prawdziwa tragedia, symbolem jego upadku jest zwrotka w 'Prawda w oczy kole' - nie dość, że rymy są absolutnie prostackie i zwyczajnie beznadziejne, to jeszcze flow jest zupełnie z dupy. Może dopiero Pawlak pozwala sobie na dobre wejście, chociaż to 'wyłanczając, mówiąc pa' działa mi strasznie na nerwy. No i Borys daje radę, zwłaszcza na tle kolegów... 
    Największym problemem albumu jest to, że jest on śmiertelnie nudny i wtórny. Tu się po prostu nic nie dzieje. Zbyt mało jest momentów, do których można wrócić - wszystko jest płytkie i beznamiętne. Nie polecam, choć jak widziałem na kanale YT, trochę ludzi propsuje. Ale to rzecz nie dla mnie.

OCENA: 2+\5    

SPRAWDŹ SOBIE TO CO TU

poniedziałek, 2 listopada 2015

ŚLIWA & BANDURA - EL PASO

nielegal 2015

1. El Paso
2. Natural Born Killaz
3. Level’s
4. Przetrwam
5. Raz Się Żyję
6. Max Cady
7. Hoes Hunter
8. Bratnie Dusze
9. S.M. 2015
10. Zapach Kobiety

     Dwóch gości z Aspiratio Crew połączyło swoje siły, aby nagrać ten niezbyt długi materiał. Wiele się mówi o Aspiratio - niekoniecznie najlepiej w świetle beefu z SB Maffiją, wiele się mówiło o Śliwie i jego arcymocnej inspiracji Peją - ale to ewoluowało we własny styl, choć nadal w temacie.
    Nie do końca ogarniam produkcję na tym albumie - część bitów jest podpisana Lema, czy GZ, ale większość nie ma źródła, dlatego mogę się domyślać, że podkłady zawinęły się z różnych freeshare'ów - choć to nie ma aż takiego znaczenia. Wystarczy powiedzieć, że to jedna z tych nowoczesnych produkcji, pełna syntetycznych bangerów, mocno brzęczących basów i piszczących wstawek. Nie są to szałowe bity, ale w większości dają radę być słuchalne. Dobrze, że chociaż one.
    Śliwa wkurwił mnie już zanim włączyłem płytę - zobaczyłem, że na 'Level's' tytułuje się Śliwa aka Spigg Nice. Ja pierdolę, ten typ to chodząca kserokopiarka - jak nie styl Pei, to ksywkę od kolesia z Lost Boyz. Poza tym, jest przeciętny, choć i tak lepszy od Bandury, który ma wyjątkowo denerwującą manierę rymowania - niby agresywną, niby przyspiesza i moduluje, ale rwie flow, jakby się jąkał. Większość wersów zajmuje dość nijakie bragga, które zupełnie nie jest zajmujące i nie bije panczami po głowie. Pomimo przechwałek, zwrotki są słabe, a Bandura jest typem rappera, którego nie potrafię słuchać, bo wyzwala we mnie mordercze instynkty i agresję swoim chropowatym jąkaniem. Tragedia, czego kwintesencją jest numer 'Max Cady' - tylu wywrotek ile weszło w ten jeden trak, to nie znajdziemy w całej reszcie płyty. 
    Dawno nie słyszałem tak bardzo irytującego materiału. O ile bity przejdą, choćnie wzruszają, to rapperzy sieją pogrom. Jeszcze Śliwa daje sobie radę jako tako, to Bandurze już dziękujemy. Słabizna tak bardzo. I tego Spigg Nice nie umiem Śliwce darować, co to za pomysł?

OCENA: 2\6


czwartek, 3 września 2015

GŁW - DUSZA

nielegal 2015

1. Dusza
2. W sekundę
3. Biało Czerwone Wilki
4. Dla kurew   feat. KAWA
5. Esencja
6. Upadły powstały
7. Gadaj zdrów   feat. KAPSEL
8. Prawda
9. Właśnie dziś   feat. KHAES
10. Przester
11. Ten moment
12. Gram o honor
13. Przyjaciel   feat. ECHO
14. Iskra
15. Obserwuj z bliska
16. Fakty

    Może i GŁW nie jest szeroko znanym rapperem, ale to już jego bodaj trzeci projekt - o ile wiem o wszystkich. Działa on na dolnośląskiej scenie od ładnych paru lat i o ile tam jest rozpoznawalny, nie przyszedł jeszcze na niego czas.  Może tym razem? Wprawdzie poprzedni album zupełnie mnie nie przekonał, ale za to sam Głowa okazał się bardzo dojrzałym kolesiem z dystansem do siebie.  
    Znakomitą większość bitów zrobił tu Premier Arena, jest tu również kilku mniej znanych polskich bitmejkerów, którzy robią te nowocześnie pojęte i zaaranżowane bity. Są to EsZetPe, Bobek, Falamir, Amper Beats (ostro cloudowy 'Przester'), Slaw Beats. Bez sampli, wszystko grane osobiście na klawiszach. Daje to nam nieco radiowe podkłady, brzmiące elektronicznie z syntetycznymi melodyjkami. Niektóre są bliższe klasyce, niektóre orbitują w kierunku trapów i cloudów, ale i tak muzyka znajduje się generalnie gdzieś pośrodku. Jest mało przejmująca, mało odkrywcza i czasem zwyczajnie słaba, pomimo kilku lepszych momentów (które i tak w ogólnym rozrachunku są zaledwie przeciętne). 
     Niewiele poprawił GŁW od czasu swojej ostatniej płyty. Jego mocną stroną są tematy, jakich się podejmuje - to trudne rzeczy, Głowa opowiada o tej ciężkiej stronie życia i nie czyni tego w banalny sposób, znany z ulicznych płyt. Całość ma tylko jeden problem: Głowa kiepsko rymuje. Jego flow jest nierównomierne w złym tego słowa znaczeniu, zbyt często się rwie, za długie bywają przerwy między słowami i brzmi to tak, jakby rapperowi brakowało konceptu na wypełnienie wersu. Do tego im bardziej połamana perkusja, tym bardziej wszystko się rozjeżdża. Goście prezentują podobny poziom - może najlepiej (czytaj: najpoprawniej) wypadł Kapsel, bo z kolei Echo okazuje się być dość tragiczny.
    No cóż, GŁW trzyma równy poziom od 'Melomana'. Jeżeli komuś spodobała się jego poprzednia płyta, ta również będzie mu się podobała. Ja niestety nie jestem w stanie tego słuchać, miałem spore problemy, aby wysłuchać jej w całości, co dopiero włączyć po raz kolejny. To zupełnie nie mój klimat, a do tego skillsy pozostawiają wciąż wiele do życzenia.

OCENA: 2\6


poniedziałek, 31 sierpnia 2015

PERSZING - PRZEMIANA

nielegal 2015

1. Intro
2. Jestem Stąd   feat. MIKAEL, LOKER RAPMAJSTER
3. Uważaj Na Ruchy   feat. MARA, BARTEK BRT
4. Świat Się Zagubił   feat. ŁIDŻET, CHEYENO ELESBE
5. Ryzykowny Krok   feat. PROCEDER, OZI BDG
6. Niedzielne Postanowienia   feat. QGAR WND, MEJEK
7. Reprezentuje Podziemie
8. Outro 1 (Rozdział Zamknięty)
9. Bangeros   feat. BORUTA, AMC, PPG, MEJEK, KIECA
10. Moje Miasto    feat. OMERTA GANG
11. Jestem Stąd (Remix)   feat. LOKER RAPMAJSTER
12. Życie   feat. FONOTEMATYKA
13. Energia    feat. PPG, MŁODY ZDOLNY BYTOM
14. Zabrzańska Jamajka   feat. PPG, KYSZ KYSZ KRU

     Z tego co się orientuję, prace na tym albumem zajęły Perszingowi aż trzy lata. Przez taki szmat czasu wiele może się zmienić - zapewne stąd powstał tytuł płyty. Na tym materiale jest bardzo dużo gości, dużo producentów, ale czy dużo dobrej nuty? Zobaczmy.
    Wowo, DOS, Melon, Kieca, ANS, Sawic, Nupel, SWR, Emcet... Dużo? No niby dużo, tylko co z tego? I tak te bity są bardzo typowe dla rapu ulicznego: pianinko, mocny bas, tłukąca perkusja. Nic nowego, nic ciekawego. Wyróżnia się tu 'Bangeros' Kiecy - faktycznie bangeros, mocno nowoczesny, wybijający się spośród tego ulicznego utyskiwania i umartwiania. Reszta zaś przepada pośród miliarda podobnych nagranych już kawałków i nie pomagają wejścia DJ West'a na wosku. Bardzo przeciętnie i wtórnie.    
    I tak Perszing ginie pośród gości, ale jak już go odnajdziesz... nie ma on wiele do zaproponowania. Lekko starty wokal, pełen pasji, nierówne, wypadające z bitu flow i dość słabe wersy o ciężkim życiu ('dziękuję ci w podzięce' - świetny przykład typowych tekstów) - to wszystko nie stawia go na czele listy na tej płycie. Zresztą, w niemal każdym traku jest tu tyle gości, głównie bezimiennych lokalesów, że czasem ciężko ogarnąć, kto jest kim. Nie szkodzi, poza kilkoma wyróżniającymi się flow (Cheyeno, choć tekst jest słaby tragicznie), całość dostosowana jest całkowicie do muzyki: nic nowego, nic ciekawego. 'Psy kurwy stare opętane bez litości, na ręce krępacje oni chcą bym pościł' - tak to się tu toczy: reprezentuję, jebię policję, uważam na ruchy, tylko prawda się liczy. Co gorsza, większość rapperów jest ledwo dostateczna - jedynym wyjątkiem jest tu Loker i PPG ze swoim agresywnym, nieco raggowym stylem, może też Mejek.
    Słabo, znowu słabo. Kolejna identyczna płyta z całą rzeszą podobnych. O ile wtórność bitów da się przeżyć, to marność rapperów czasem mnie przerastała - jeśli Perszing jest mentorem dla rapujących dzieciaków z Młodego Zdolnego Bytomia i Kysz Kysz, to miej nas Panie w swojej opiece...

OCENA: 2+\6 


sobota, 1 sierpnia 2015

KRASZA - ZNIKĄD

9 Liter 2015

1. Znikąd 
2. Przewijam Wstecz 
3. Szron 
4. Bezpowrotnie
5. Jesteśmy Podobni
6. Młody
7. Chciałem Zapytać 
8. Zapalniczka 
9. Zastrzyk 
10. Artystka 
11. Sztuczny Tlen 
12. W Drodze Po Cud 
13. Widok Z Okna 
14. Nie Potrafiłbym 
15. Tutaj Ja 

    Tytuł płyty oddaje wszystko - chłopak pojawił się istotnie znikąd i nagle wydaje album na legalu. Ok, ten młody chłopak z małego miasta nagrywa już od paru lat, ale z tego, co do mnie docierało, były to głównie kawałki romantyczne i mdłe... Dlatego tyle zwlekałem z recenzją, bo ciężko było mi się pochylić nad tą produkcją.
    Poza paroma numerami, za większość bitów odpowiada tu Fame. Nawet dość ciężko określić, co to za muzyka - dość współczesna, owszem, ale bez połamanych perkusji i trapowych wjazdów. Może i całkiem klasyczna, ale z kolei obywa się raczej bez sampli. Te nowoczesności nadrabia czasem Mario w trzech numerach: tu już wchodzą hajhety, cloudy i tym podobne klimaty, nie zmienia to jednak wiele. Muzyka jest dość jednostajna, rozlazła i w większości zwyczajnie nudna i bez życia. Na koniec został tylko bit od NWS - też bardzo typowy dla tego producenta, ale w porównaniu z resztą, nieco bardziej sensowny.
    Na początku wydaje się, że niby Krasza jest dość sprawny na majku, ale coś z jego wokalem jest nie tak. Nie wiem, czy to specyficzna maniera gadania, czy jakaś wada wymowy, czy akcent... Do tego jego melodeklamacja jest do bólu monotonna i wszystko zlewa się w jedno plepleple. Zastanawia mnie jeszcze, skąd tyle goryczy i czarnowidztwa w bądź co bądź młodym chłopaku? Co chwila przewija się temat samobójstwa: stanie na moście, wbijanie sobie noża w brzuch itp., rany, nawet jeśli kawałek ma mieć (tak sądzę) wydźwięk pozytywny, to można się przy nim pochlastać plastikową łyżeczką. Już przy szóstym traku byłem poważnie nadwyrężony skupianiem się na tych wersach cierpienia, a przecież jeszcze były  przede mną takie momenty, jak żałosna 'Zapalniczka' (piosenka w typie dziesięcioletnia Kukulska dla trudnych dzieci), czy 'Artystka'. Ciągle powtarza się 'łezka tej dziewczynki', 'tak zimno na serduszku', ja pierdolę... Ciągle jakiś dramat, brak ciepełka w wątłych ciałkach, taki smutek i ból, mamusia okrywa kocykiem, aby było cieplutko... Skisłem.
    Przyznam, że dałem tego radę wysłuchać ledwo raz - i to ciężko było mi dobrnąć do końca. Rozlazła, ciągle taka sama muzyka, patetyczny Krasza, który bezustannie nawija o tym samym w taki sam sposób, a jeśli już zdarza mu się modulować wokalem, to brzmi, jakby się zachłysnął. Jakbym chciał, aby ktoś młody popełnił samobójstwo, to na pewno sprezentowałbym mu ten krążek. Taka pierwsza pomoc do samobójstwa, wygląda niczym książeczka dla dzieci, która namawia do rozstania się ze światem. Sam się mało z nim nie rozstałem podczas odsłuchu.  

OCENA: 2-\6   


środa, 22 lipca 2015

KRYZU - STAN ŚWIADOMOŚCI

nielegal 2015

1. Stan świadomości
2. Mógłbym
3. Zdejmij mnie
4. Mam problem  feat. GABI
5. Dość
6. Chodź ze mną   feat. KMS
7. M.A.S.A
8. Droga    feat. RHYME X
9. Czerń
10. Żaba
11.
12. Myśli
13. Mrok   feat. RHYME X, PATRYK JANIAK
14. Dobranoc 2   feat. GACA

    Kryzu to młodzieniec z Człuchowa, który w zeszłym wprawdzie roku nagrał ten materiał, ale wypuścił go w obieg dopiero niedawno. To zbiór debiutancki, Kryzu, jak sam mówi, najchętniej wydałby coś w Stopro, ale czy jego będą tam chcieli?
    Większość albumu wyszło spod rąk dwóch producentów: John Train i MathMasteer - tylko pojedyncze traki zrobili Sołtys i Feruz. Ogólnie to nowoczesny rap, posunięty nieco z stronę trapu, czasem nieco cloudowy. Albo wścieka się milion hajhetów, albo coś kląska (weź ten minimalistyczny 'M.A.S.A.') - w tych trapach celuje zwłaszcza John Train, ale np. Math Masteer potrafi zrobić w miarę klasyczny numer ('Mógłbym'), jak i ostro oszczędny 'Czerń'. Nie jest to muza, która kruszy mury, szczerze mówiąc, jest dość nudna i mało poruszająca - może z wyjątkiem 'Żaby' od Sołtysa, która wnosi nieco świeżej bryzy w ten zatęchły materiał. 
    Kryzu nie jest niestety dobrym emce i to słychać od pierwszego wersu. Ma mało ciekawy wokal, flow się rwie i czasem gubi na werblach, Kryzu się potyka, brzmi to trochę jakby nagrywał dwadzieścia lat temu. Najgorzej, kiedy Kryzu stara się pojechać atrakcyjnie pod bit bardziej nowoczesny - jest zbyt toporny i ma za mało finezji, aby chciało się tego słuchać. Wystarczy posłuchać wspomnianej 'M.A.S.y.', gdzie na plimkaniu rapper zupełnie ginie i brzmi to tak, jakby Kryzu stał gdzieś z boku i nieśmiało szeptał swoje murmurando. Dobry rapper by ten bit rozpierdolił w drzazgi - ten nie daje sobie rady. Szczytem słabizny jest 'Mrok', gdzie na ciężkim i hałaśliwym podkładzie Kryzu zgubił się i nie ma żadnej idei na to, jak się odnaleźć. Teksty jeszcze ujdą, nie są takie złe, to takie egzystencjalne pierdoły - nic ciekawego, czasem na granicy grafomanii. Ułomność rappera słychać zwłaszcza w zestawieniu z gośćmi, którzy choć również nie są asami, w porównaniu z Kryzem radzą sobie lepiej i przynajmniej mają w sobie coś, co pozwala im wyprzedzić gospodarza - zwłaszcza Rhyme X.  
    'Podnoszę rękawicę, mam tu swoje pięć minut' - nie masz nawet sekundy, daj spokój. Całość jest nudna i bez pomysłu, zarymowana bez życia. Niestety (znowu), Kryzu nie nadaje się na rappera i dopóki nie poprawi swojej 'chorej nawijki', to nic z tego nie będzie. Ta nawijka jest chora i musi iść do lekarza. Słabiutko.

OCENA: 2\6


niedziela, 21 czerwca 2015

GANG ALBANII - KRÓLOWIE ŻYCIA

Step 2015

1. Królowie życia
2. Kokainowy baron
3. Dla prawdziwych dam
4. Klub Go Go
5. Napad na bank
6. Narkotykowy odlot
7. Wyjazd do Sopotu
8. Muzyka
9. Albański raj
10. Wyprawa do kasyna
11. Blachary
12. Marihuana
13. Jedziemy do Dubaju

    No dobra, wreszcie biorę się za ten album. Gównażeria skacze do tego na dyskotekach w podstawówce, gimbaza cytuje głębokie teksty w pracach z polskiego, lud kupuje na potęgę i 'Królowie Życia' są już platynowe. Ja próbowałem udawać, że tego albumu nie ma, ale się nie da. Oto album, który wywołuje ból dupska u każdego truskula i yntelygenta.
    Robert M jest jebnięty - nie wiem, na ile to jest poza i wystudiowany image, na ile on rzeczywiście jest odrealniony. Nie istotne, najważniejsze jest to, że idealnie pasuje do tej ekipy zjebów. Oczekiwać można było elektronicznych bitów i takie właśnie tu otrzymujemy. Trapy i grajmy z domieszką disco spod znaku euro dance leci przez całe 40 minut. I z czystym sercem mogę powiedzieć, że to najciekawsza część tej płyty, bo choć te wszystkie njuskule są mi obce, to muza tutaj nie jest bardzo słaba. Wszystko jest na ostro jak kebab, zawodzi elektronicznymi zawijasami... Ok - szału nie ma, ale daje radę.
      Obu rapperów (sic!) robi co może, aby stracić resztki szacunku. Borixon wspina się na szczyty dna (przewrotnie, c'nie?), rymując niczym połączenie Franka Kimono z Top One (klasyka disco polo - to dla tych młodszych czytelników). Ja rozumiem konwencję, rozumiem bekę i zabawę stylistyką, ale, nie oszukujmy się, to nie powinno mieć prawa bytu. Ale ma i to platynowe. W czym tkwi fenomen? Przecież nie w linijkach takich jak 'prawdziwa dama to twoja mama, szanuj ją dzieciak do końca świata', czy 'Gang z Albanii napierdala \ Ram pam pam pam, ram pam pam pam \ Robimy rap, pop, drum n' bass \ Dubstep, grime, blues i jazz \ My robimy resztę, la la la lee la la la la...'. Najgorsze są momenty, kiedy Popek próbuje naśladować albański język - brzmi jak cygańska pizda bez zębów. Spójrzmy prawdzie w oczy: pod każdym względem (a cały czas pamiętam, że to beka!) ta płyta to liryczna chujnia, bo to nie tylko nie jest dobre, to również nie jest śmieszne, ani fajne. Ja osobiście, pomimo dość dużego zasobu słownictwa, znam jedno słowo, jakie określa ten krążek: CHUJOWY.
    Podsumować? A co tu sumować? Platynowa płyta, która nie zasługuje nawet na kawałek blachy z puszki po ananasach. Rapperzy pierdolą bzdety rodem z remizy, pozując na klubersów w gumofilcach. To jest złe, słabe i nie powinno ujrzeć światła dziennego na legalu. A tak w ogóle... Czego oni kurwa chcą od Albanii?

OCENA: 2+\6


niedziela, 31 maja 2015

GREMLIN - Z ŻYCIA WZIĘTE

3\4 UDS 2015

1. Intro
2. Uczucie 
3. Upadek
4. Warto Żyć   feat. SOKOLLO
5. Skit 1 
6. Ku Pomocy    feat. MAJLO
7. Zrozumieć Ludzi 
8. Platynowe Dusze   feat. HESIK, BEOKA
9. Skit 2 
10. Siła Losu 
11. Kłamstwo vs Prawda 
12. Zemsta 
13. Skit 3 
14. Mów Co Chcesz
15. Walcz O Swoje    feat. BAS TAJPAN, NAPOLEON
16. Światło Granicy 
17. Outro (Drugie Bicie Serca) 
18. Bonus Track 1 (Szare Osiedla) 
19. Bonus Track 2 (Wartość Ulicy) 
20. Special Bonus (Legenda Białej Damy)

    Płyta ma już wprawdzie prawie pół roku, ale dopiero teraz wpadła mi w ręce. Nagranie solowego debiutu zabrało Ślązakowi niemal dwa lata, a teraz mamy owoc jego pracy - z życia wzięty album. Warto było tyle pracować?
    Znakomita większość podkładów wyszła spod palców Sokollo, który tworzy bity dość typowe dla nowoczesnego rapu początku XXI wieku. Klapiące perkusje, sporo elektroniki, sample, jeśli już są, to są krystalicznie czyste i pocięte idealnie. Pojedyncze kawałki zapewnili Morte (nieco bardziej klasyczne bity w 'Zrozumieć ludzi' i 'Szare osiedla'), Atomic Beats (bardziej z kolei elektroniczny podkład 'Platynowe dusze') i Emcet (chyba najbardziejsyntetyczny 'Mów co chcesz'). Razem daje to nam elektroniczny rap, który choć szybki i energiczny, jest jednak płytki i bezbarwny.     DJ HWR i DJ Wróbson dodają skreczami nieco życia, ale nadal jest to tak zwyczajna muzycznie płyta, że niewiele jest kawałków, które zwracają uwagę, a bity Sokollo pod koniec Zlewają się wręcz w jeden trak. Spójnie, owszem, ale mało ciekawie.
    Gremlin od pierwszych wersów mnie rozjebał: na początek 'Uczuć' wszedł refren i chwila minęła, zanim pojąłem, że to po angielsku... Zwrotki są już po polsku, choć i tak wiele to nie zmienia... Ale po kolei. Na plus rapperowi zaliczymy względne ogarnięcie stylu, ale to wszystko. Całość zepsuta i tak jest przez sepleniący wokal, utrudniający czasem zrozumienie wersów, a także przez pierdoły, jakie wygłasza Gremlin, powodują siwienie owłosienia: 'życie wartości ma wiele nie zjebaj tego' (zjebaj? Zjebaj? Co to za słowo?) albo 'będziesz dążyć do percepcji' (albo ja głuchy jestem i tam miało być perfekcji, albo Gremlin nie wie, o czym mówi) albo 'Koincydencji nie oszukasz, to właściwe słowo' (o kurwa, wyższa szkoła latania!) albo 'nie rozumią tego gnoje' - ja też tego nie rozumie. No i może tematyka, choć w większości oklepana, nie jest taka zła, ale ujęcie przekazu w wersy sprzed półtorej dekady, to już pomyłka. Całkowicie spuszczam zasłonę milczenia na te wrzuty po polskiemu - gdyby to było po śląsku, w lokalnej gwarze, czy coś w tym stylu, to może bym się nawet jarał - ale to jest po prostu półanalfabetyzm. Już większość gości przebija Gremlina na każdym polu: Sokollo ma przyduszony głos i warczący styl, ale przynajmniej daje sobie radę na mikrofonie. Majlo nieco uliczny sznyt, ale nadal lepszy, niż Gremlin, nie wspominając o Hesiku, czy Tajpanie. Tylko występ senegalskiego Francuza Napoleona możemy potraktować jako ciekawostkę, bo rymuje on niby po angielsku, ale tak naprawdę nie - i nie oszukujmy się, jest słaby.
    Ja nie mam pojęcia, jak za taki chłam mogło się wziąć Trzy Czwarte UDS. To bodaj pierwszy album od nich, który jest tak słaby. Żenujący rapper, bardzo przeciętna muzyka - to wszystko sprawia, że nie ma się ochoty powrotu do nagrania. Zmusiłem się parę razy, aby wyłapać te ciekawsze rzeczy, ale musiałem ostro skipować. No nie da się.

I kurwa się nie nauczą, że skit to przerywnik mówiony, a interlude muzyczny...

OCENA: 2+\6


niedziela, 3 maja 2015

DZIERGI - LEPIEJ PÓŹNO NIŻ WCALE EP

nielegal 2015

1. Nie licz na cuda 
2. Rozliczenie   feat. MACIEJ MXL
3. Pokusa   feat. HERUŚ, IZABELA KAMELA 
4. Farbowany Lis 
5. Kim jesteś
6. Przestroga   feat. IZABELA KAMELA 

    Była kiedyś (w sumie nadal jest) piosenka zespołu Smokie: 'Dziergi, Dziergi, who the fuck is Dziergi'. Czy jakoś tak, w każdym razie pasuje jak ulał. Nie mam pojęcia, co to za koleś - wiem tylko, że to jego debiut, a on sam pochodzi z miasteczka spod samej granicy z Niemcami. Co gorsza, na kanale YT zawarta jest informacja, że 'Pierwsze zainteresowanie kulturą hip hopową zaczeło się na przełomie 2002/2003 za sprawą 8 mili - klasyka. Od tego momentu zaczęły powstawać pierwsze teksty (freestyle pisany)'. Nie mam nic przeciwko 8 Mili, od czegoś trzeba zacząć - ja zacząłem od Break Machine i ich 'Street Dance' w '84. Ale co to kurwa jest FREESTYLE PISANY? Oj, zaczęło się źle...
    Produkcją płyty zajął się Maciej MXL, koleżka Dziergiego. Znalazł się tu jednak jeden bit od Choiny ('Rozliczenie') - dokładnie taki sam, jak reszta, czyli nijaki. To wszystko takie niby nowoczesne podkłady, zagrane klawiszami - friszerowe serwery zatykane są podobnym badziewiem. Nie ma tu jakiejś inwencji, nie ma siły. Wszystko to są uliczno podobne podkłady, które raczej drażnią, niż bujają głową.  Na dwóch trakach producentów wspomaga DJ Hard Cut, ale on też dostosowuje się do przeciętności projektu. Nuda.
    Dziergi jest bardzo przeciętnym rapperem - w podziemiu jest takich na pęczki. Niczym szczególnym się nie wyróżnia, ma chyba delikatną wadę wymowy a może po prostu tak nawija - nie wiem. Często gubi końcówki, zbija sylaby w jedną, traci oddech. Nie słucha się go z wielką przyjemnością, tym bardziej, że teksty też są oklepane jak schaboszczaki w barze mlecznym. Typowa masówka: życie, zagrożenia, pogoń za pieniędzmi, reprezentuję Chojnę... A kiedy wchodzą goście... Cóż, robi się ciężko i zawiesiście. I choć Maciej jest w miarę ok na majku - tak samo średnim rapperem, jak producentem, to już drugi emce na majku, Heruś, to koleś wycięty z kaset PH Kopalnia z lat '90 - prezentuje on dramatyczny archaizm.
    Chujowa okładka doskonale obrazuje to, co dzieje się na tej epce. Do tego potwierdziły się moje najgorsze obawy wywołane opisem, przytoczonym we wstępie. To płyta, jakich pełno w szarej rapsferze. Jedynym kawałkiem, który nie wywoływał we mnie swędzenia palca w kierunku przycisku skip, był kończący numer 'Przestroga' - ale nawet ten trak nie trafił do mojej plejlisty. Słabo, ale może następny materiał będzie lepszy? Może...

OCENA: 2+\6 


wtorek, 14 kwietnia 2015

POPIEL & MVZR - REBEL EP

nielegal 2015

1. Dźwięk
2. Rebel
3. Świadome sny feat. KARTKY
4. Chińskie 郵票
5. Chce się wynieść stąd

     Popiel dobija się na scenę już od kilku lat, ale na razie z takim skutkiem, że trafia na różne składanki i parę osób zaczęło dostrzegać jego nagrania. Osobiście nie bardzo leży mi jego styl, ale jego wydaną niedawno epkę sprawdziłem z czystej ciekawości, co tez ten młody człowiek chce nam pokazać i miałe tylko cichą nadzieję, że będzie to coś więcej, niż ostre imprezowanie na plastikowych bitach.
    Te kilka podkładów wyrzeźbił dla Popiela MVZR i faktyczne, syntetyk aż kapie. Oszczędne bity charakteryzują się zmienną perkusją, która pojawia się albo w całości, albo w szczątkach, albo w ogóle znika - przy czym te dwie ostatnie opcje najczęściej. Na owych popukiwaniach i cykaniach pogrywają syntezatorowe plumki i brzęczenia, czasem przypominające brzmienia new romantic, czasem nagrania takich typów, jak B.o.B., czy koszmarny Drake. Tylko z takim polskim, przaśnym zadęciem. Pewnie będą fani takich klimatów, ale ja nie jestem w stanie wytrzymać takich bezpłciowych stękań. Tytuł Rebel kojarzył mi się raczej z muzyką buntu, jebnięciem w łeb, a zamiast tego widzę chudego hipsterka w zielonych rurkach i grzywką spod fioletnego snapbacka, który pluje nienawiścią na forach i popija gotowe drinki z kubka od babci, z wizerunkiem świętego Mikołaja. Muza jest zupełnie pozbawiona jaj.   
    Ja wiem, mam ten truskulowy ból dupy. Ale potrafię docenić te dobre rapsy, nawet, jeśli są one totalnie nowoczesne. Jednak tu... No cóż, jako pierwszy wjeżdża absolutnie drewniany, śpiewany refren i wyznam w tajemnicy, że miotnęło mną o posadzkę, bo nie brzmi to dobrze, o nie. Zresztą, refreny to najsłabszy punkt materiału, bo te zduszone pokrzykiwania 'architektura świadomości!' przez dwie minuty wyprowadzały mnie z równowagi, czy też wspomniane zawodzenia wprowadzające płytę - ale nie będę się już nad tym pastwił. Sam Popiel wcale nie jest zły - zdarzają mu się niezłe momenty, są też mocno przeciętne, czasem się nieco zgubi, czasem popłynie zadziwiająco dobrze, ale różnicę między dość dobrym, a naprawdę dobrym widać wtedy, kiedy wchodzi Kartky. 'Świadome sny' to akurat chyba najlepszy numer na tej epce, wyjąwszy tylko ten koszmarny refren. 
    Pytam, gdzie jest ten rebel? Czy z buntowników zostały już naprawdę tylko tunele w uszach i kawa w autobusie z magicznego kubka? Do cholery, takiego pierdolenia to dawno nie słyszałem. Kompletnie nie pasuje mi tytuł i okładka do tego, co jest w środku. Rozmymłane i pozbawione energii podkłady, użalający się w pijanym widzie Popiel tworzą mało strawna papkę dla tych patrzących zza grubych oprawek zerówek. Naprawdę starałem się docenić, ale mi nie idzie, nie mogę tego przełknąć. Strach się bać.

OCENA: 2\6


poniedziałek, 13 kwietnia 2015

SWAG JAK SKURWYSYN 2.5

nielegal 2015

1. Fly - RDK
2. Nawet - POPIEL
3. Nie chodzi o - BEDI RWP
4. Biegam i morduję - FUTURYJE
5. Zasmolony - J-KID, JANKES, BILANS
6. Trill Gates - ZEY
7. Basketball - MCZAJA, ADIS
8. Eye of Sauron - AMI
9. Do znudzenia - ER, QSHA
10. Acapulco - DISTER
11. Na drugim planie - BARKAS SQUAD

    Swag Jak Skurwysyn 2.5 to szczególna składanka, której traklista została wybrana przez pięć osób: dziennikarzy, muzyków i bloggerów, związanych tak, czy inaczej z rapem. Wyniki selekcji, zakończonej 14 marca dały efekt w postaci jedenastotrakowego mikstejpu. Warunek uczestnictwa był następujący: nagraj kawałek i wyślij. Takie to proste.
    Wybrane tu zostały sam przednie traki z tych, co przysłano na maila. Pierwszy wchodzi króciutki 'Fly', gdzie RDK cienkim głosem krzyczy po angielsku 'ima get high, ima stay fly', czy coś podobnego i pierdoli dziecięcym głosikiem o chlaniu. Drugi wchodzi za nim na trapowym traku Popiel, który ma też wokal dwunastolatka, a nawija o ciężkim jaraniu. Do tego pieprzy, że na rapie zjadł zęby, matko. Kolejny numerant to Bedi, który na dość podobnym traku jedzie znowu o ćpaniu i hajsie. Futuryje na bicie Gugasa to doprawdy szczyt dna (o ile dno ma szczyt - ale tu wszystko jest postawione na głowie) - nie dość, że bit jest zwyczajnie słaby: ascetyczny i syntetyczny z dziwnymi pobrzdąkiwaniami, to jeszcze fatalny refren z darciem ryja i beznadziejne zwrotki dopełniają zniszczenia. Muzyka się w zasadzie nie zmienia cały czas, pierdolenie o ćpaniu i hajsie też - totalna sieczka. Trochę lepiej wychodzi Zey z autotunowym refrenem, lecący fajnym flow po tym syntetyku, ściągniętym z shadowville. Może i nieźle jeszcze ogarnia się Ami na bicie Deckstera. Z tych brzmiących dość porządnie dodam tylko Qshę i Distera na bicie Adasha... No i najbardziej mi tu znany Barkas Squad.
    Mój Boże, zastanawiam się, jaki jest sens wydawać takie krążki. To rzeczywiście taki zajebisty rap? Przecież połowa tych gówniarzy to kolesie nie dość, że bez imienia, to, co gorsza, bez skillsów! Dobrze, że materiał jest krótki, bo 70 minut byłoby nieznośne - i tak miałem duży problem, żeby włączyć płytę po raz drugi. Połowa brzmi tu jak banda szesnastolatków, chwalących się swoimi podbojami seksualnymi, nie wspominając, że każda zdobyta kobieta była na ekranie kompa. Słaby skład, słabe kawałki, a te 2-3 numery, które są w miarę, nie ratują niczego. To się powinno nazywać Syf Jak Surwysyn, bo płyta jest tak marna, jak jej okładka. I któż był w jury? Popkillery, Młody Zgred, czy zagorzały katolik Mateusz Osiak - jak treści przekazywane w kawałkach mają się do jego wiary, wie już tylko on sam... Nędza, panie.

OCENA: 2\6 


środa, 18 lutego 2015

VANDER KONFLIKT - NR II TOM I


1. Na wejście  
2. Dla ulic mego miasta II 
3. Tak trzymaj    feat. DEFINICJA, LUKER     
4. Opowiem ci jak było   feat. GREMLIN KONFLIKT   
5. Chodź ze mną   feat. WHSP     
6. Miałem sen    feat. DDK P56 MS, KŁYZA MS     
7. Prawda ziomek 
8. Nigdy nie tędy    
9. Trzymaj się swoich   feat. HZOP, KONFLIKT 
10. 3Buchy   feat. LCK         
11. Kolejny dzień    feat. LUKA      
12. Walka o marzenia  feat. KAMIL KONFLIKT, BTZ   
13. Sidła losu    feat. LALO         
14. Rozumiesz skit      
15. Ziarno niepewności   feat. WARIAT WRW     
16. Pierdolę, nie tańczę    VANDER RMX
17. Źródło    feat. KONFLIKT         
18. Czuję, że żyję feat. DEFINICJA, LALO, KAMIL KONFLIKT
19. Coś tu jest nie tak    feat. GREMLIN KONFLIKT   
20. Dla ulic mego miasta II   CZAHA RMX
21. Definicja - na sportowo   feat. KAROL     
22. Tam i z powrotem feat. MADLEN, KAMIL KONFLIKT, WARIAT WRW    
23. ZRK x DDK P56 - Nie może być inaczej CZAHA RMX

    Vander to jedna czwarta zamojskiego zespołu Konflikt, z którym gra już bodaj z siedem lat. Właśnie wyszła jego solówka, która, nie oszukujmy się, mocno jest podszyta ulicznym brzmieniem Konfliktu. Wyznam po cichu, że nie bardzo byłem ciekaw tego albumu, ale początek roku nie obfituje w nowości, to zbadałem...
     No cóż, większość płyty zrobił kolega Vandera z Konfliktu, Czaha, znany zresztą producent, który pojawia się na wielu ulicznych produkcjach. Poza nim swoje bity oddali Tor, Choina, Wax, Premier Arena i Ślimak - z jednym remiksem samego Vandera. I co? Nic. Słyszałeś to milion razy na dowolnym albumie ulicznym - nie istotne, kto robił podkład. No dobra, jest parę podkładów odmiennych, jak 'Pierdolę nie tańczę' (wysoce marny) i '3Buchy' na fajnym samplu. Ale to tyle, bo reszta to sztampa, niszcząca słuch: pianinka, ciężkie, smętne smyczki, twarde perkusje, głęboki bas. Zastanawia mnie, ileż kurwa takich bitów można jeszcze zrobić i ile takich płyt słuchacze łykną?
    Równie nijakie i sztampowe są tu rymy. Vander ma zachrypnięty lekko głos i delikatną wadę wymowy. Nie jest dobrym rapperem - co najwyżej przeciętnym. Co gorsza, wraz z nim podąża cała banda podobnych mu, wyrwanych z ławki pod sklepem, filozofów chodnikowych. Jedynym, który daje tu jakkolwiek radę jest Dudek - ale to akurat nie dziwota, bo on, jako jeden z niewielu, potrafi nawinąć na poziomie. Reszta? Matko jedyna. Jebać psy, Zamość reprezent, moi ludzie to moja rodzina - takie kocopały, jak tu, usłyszysz na 90% płyt o statusie ulicznym. Przyznam, że wkurw mnie chwycił już w okolicy kawałka nr 14, wyraźnie stwierdziłem, że dalej nie dam rady. Musiałem sobie ten materiał podzielić, bo normalnie nie szło.
    Vander powiela błąd typowy dla ulicznych rapperów: bity jak spod kalki, rapperzy bez skillsów i oklepana tematyka. A, no i oczywiście w chuj długi materiał, wypełniony kawałkami, które są do siebie bliźniaczo podobne, że zlewają się w jeden. Dla sprawiedliwości, są dwa kawałki, których mogę słuchać: 3Buchy i Kolejny dzień. Ale ogólnie to niezwykle męcząca pozycja, chociaż wiem, że i tak fani się znajdą. Ale mnie tam nie będzie na pewno.

OCENA: 2+\6 


środa, 7 stycznia 2015

PACIWO & ROCKET BEATS - MIASTO GRZECHU

PRO 2014

1. Chodź ze mną 
2. Nie płacz    feat. PEERZET, DJ PROX
3. Przestań już się bać 
4. Buduję dla nas dom    feat. ZBUKU, RAFAŁ MAKAREJCZUK
5. Wiem, że byś chciał zatrzymać mnie    feat. SUPA SKILLZ
6. Gra o tron (Wszystkie oczy na mnie) 
7. Blask spadających gwiazd  feat. SHOTU, BONSON, CZŁOWIEŃ, BEZCZEL
8. Nie chcę tu już być   feat. HAJU, HARY
9. Mors Indecepta 
10. Święcona wóda   feat. RAFAŁ MAKAREJCZUK
11. Boże prowadź   feat. WROCŁAW GOSPEL CHOIR
12. Miasto grzechu  feat. BLUE, HARY

    'Genesis', pierwszy nielegal Paciwo, narobił szumu w podziemiu i wiele osób zaczęło oczekiwać, że niebawem pojawi się jego legal w sklepach. Trochę czasu upłynęło i album jest - czy aby nie za dużo tych lat minęło? No i jeszcze ta okładka - co ta maskarada ma na celu? Zwrócić uwagę tych, którzy zdążyli zapomnieć o rapperze? Zasugerować horror core? No cóż, należy sprawdzić, c'nie?
    W tym duecie to naturalnie Rocket Beats jest osobą, która wzięła na siebie brzmienie płyty, choć w kilku trakach Paciwo sekunduje producentowi, współtworząc część muzyki. Powstała tu muzyka mało odkrywcza, acz bujająca głową, dość rzemieślnicza. Klasyczne podkłady, które zrobione są z przytupem - nie ma tu żadnych zwalniaczy, tempo nakręcane jest każdym kawałkiem, wychodzą z tego takie nowojorskie headbangery. Parę patentów, szczerze mówiąc, kazało mi się jednak zastanowić nad tym, czy te bity są naprawdę dobre. Pomijam nieco chybioną końcówkę 'Nie płacz' z Axl Rose'm, ale są tu również pewne sample, czy pomysły, które niekoniecznie pasują do całości, a co najmniej brzmią dziwacznie: orientalne sample, przejścia bitu ni stąd ni zowąd - przez co emce wydaje się wypadać z podkładu... Muzyka jest na płycie w miarę ok, choć nie wszystko wychodzi ponad poprzeczkę - większość ginie w szarzyźnie.    
    Niestety, po siedmiu latach Paciwo brzmi zupełnie beznamiętnie. Dawno nie słyszałem tak nieciekawego rappera. Ma przygaszony, lekko zdarty wokal, jakby gardło nie dawało rady krzyczeć z taką pasją, jaką Paciwo sobie wymyślił. Słychać, że rapper się męczy - tak samo, jak słuchacz zresztą. I pomimo, że Paciwo twierdzi, że leci 'po hajs i fejm', a 'SS to logo Supa Skills' (swoją drogą mało szczęśliwy zbieg okoliczności...), to nie będzie z tego ani fejmu, ani hajsu, a skills na pewno nie są supa, ale tyle-o-ile. Ale to wszystko da się przejść - najgorsze według mnie jest tu milion zapożyczeń lirycznych, aby nie powiedzieć wprost, że Pewuo zajebał poszczególne wersy. Molesta (to o Taj Mahal), 2Pac (Wszystkie oczy na mnie), czy dziesiątki wtórnych i zwyczajnie słabych hasztagów, to wybija na wierzch bardziej, niż cała reszta bragga wersów, które nie mają większego pokrycia w rzeczywistości. Wyraźnie widać przeciętność Paciwa, kiedy wchodzą na majki goście: nie ma ani jednego słabszego występu, niż samego autora. Nawet Zbuku. Ani pancze, ani wspomniane bragga, ani chlanie, ani horrorowe kory (jednak jeden się trafił!) - wszystko to, miałem cały czas wrażenie, już było i już słyszałem. Na plus wypadają goście, a między nimi na pewno Wrocław Gospel Choir - świetny pomysł.
    Gdyby nie to, że ta płyta jest wtórna jak Kevin Sam w Domu na święta, byłaby ona w miarę. Ale niestety, to wszystko już było, kretyńskie przechwałki Paciwa (te o rapowaniu, chlaniu itp.) są żenujące i w zasadzie można powiedzieć, że okładka zdradza wszystko: tak samo, jak pomysł na nią jest zdarty skądinąd, tak patenty na rap również. Jebana kalkomania.

OCENA: 2\6    


wtorek, 7 października 2014

MIUOSH - PAN Z KATOWIC

Fandango 2014

I. Jerycho   
II. Absynt     
III. Bawełna  
IV. Pan z Katowic    
V. Krawędź   feat. MAM NA IMIE ALEKSANDER  
VI. Za Tobą   feat. KATARZYNA GRONIEC   
VII. Bon Jovi     
VIII. KATO    
IX. Drive Tru         
X. Rio           
XI. Corona       
XII. Zemsta    feat. EMES      
XIII. Kaznodzieja

     Płyty Miuosha już nie wywołują takiego napięcia jak kiedyś. Owszem, kiedy wejdziesz do Empiku, leżą one najczęściej wśród najlepiej sprzedawanych, ale to już na pewno nie jest ten sam Miuosh co kiedyś. Owszem, nie zmienia się tylko krowa na miedzy, ale zależy również, czy odpowiada nam kierunek, w którym artysta ewoluuje.
    No i tu ja osobiście mam gwóźdź programu. Tylko zobaczyłem listę producentów, byłem pewien, że to nie jest album dla mnie. Miuosh niestety idzie w kierunku tego nowoczesnego, rozlazłego hip hopu spod znaku Drejka i Łejznizi. Te pozbawione normalnej perkusji podkłady wloką się przez ścieżki, zawodząc pseudo ambitnymi zawijasami syntezatorów, kurwa, tylko sie pociąć tłuczkiem do mięsa. Ja nie wiem, gdzie w tym rap, kiedy w połowie podkładu albo nie ma perkusji, albo napierdalają tylko hajhety milion na minutę, a zamiast prowadzącego motywu producent leci na dwóch-trzech klawiszach, ciskając w dowolne w różnych odstępach. W tego typu zawodzeniach celują Foux, Lenzy, Fleczer, który w sumie odpowiada za całość brzmienia albumu, oraz coraz bardziej nowoczesny Sherlock. Płyta nabiera siły tylko momentami: w kawałku 'Bawełna' Dubasa mamy starego, dobrego Miuosha, 'Za tobą' Eljota, choć również nowoczesne, zrobione jest przynajmniej z jajem i wokalny refren zamiata. No i w miarę normalny bit od Stony w 'KATO'. Jednak to, co zrobił Foux z Bon Jovi i Lenzy z Philem Collinsem to morderstwo. I tylko trochę pomaga praca DJ Kebs, DJ Ike, DJ Ben i DJ Falcom na adapterach - te skrecze giną wśród elektroniki.
    Ciekaw jestem, jak brzmiałby Miuosh, gdyby rymował na podkładach bardziej przyjaznych, niż te elektroniczne stękania. Bo teksty są tu przemyślane jak nigdy wcześniej, sięgają głębiej, mają sporo goryczy - te njuskulowe podkłady chyba wymagają takich umartwiających się wersów. Nic dziwnego w sumie, ja mam ochotę wyskoczyć czasem na łeb z okna, słysząc te wypociny. A nie, zaraz, mam 30 centymetrów do trawnika... Nic to nie da... No ale nie o to chodzi. Miuosh, choć dostosował się klimatem do dołującej muzy, to jednak kiedy weźmiemy sobie te teksty, to jest w nich sporo racji, trochę bólu i brudu. Natomiast lirycznie tez nie jest tu równo i kiedy Miuosh próbuje bragga i daje rymy typu 'Mam jebany staż - dwanaście lat \ Ty jeszcze wtedy myliłeś chuja z głową', to ja przepraszam. Te całe jego pretensje po albumie z Onarem, że ludzie narzekali, że poziom opada to nie kwestia hejtrów, to pieprzona prawda. Pan z Katowic? Jak w tym starym ruskim dowcipie: Pankracy? Kakij on pan, piszy jemu Kracy...       
    To najgorsza płyta Miuosha. Prawdę mówiąc, w ogóle nie jestem w stanie tego słuchać, bo wkurwiają mnie te zawodzenia. Gdzie w tym jest rap? Rap to po angielsku 'stukać', więc do chuja, niech to stuka, a nie rzęzi! Na pewno będą tacy, którzy będą zachwyceni, ale dla mnie to źle odcedzone pomyje. 'Gram rap nie glam rap'?
- Miuosh!!! Miuosh!!!
- Co?
- Wyjdź.

OCENA: 2+\6 


poniedziałek, 15 września 2014

ARECZEK PRG - SOLO 1 \ SOLO 2

RRX 2014

Solo 1
1. Widzę, myślę, wierzę
2. O tym jak
3. Syf
4. Wtedy kiedy tak
5. Wstań
6. Jakby to było wczoraj
7. A jak
8. Do góry nogami
9. Takie czasy    feat. IGOREK EKU
10. Nie wiesz co Cię czeka
11. Mordek
12. Pamiętaj, że warto
13. Od Ciebie zależy   feat. CWIETA PRG
14. Dzień
15. Mam na to oko
16. Rzeczywiste życie    feat. IGOREK EKU
17. Opowieść

Solo 2
1. Warszawa
2. Zacięcie
3. Przyjaciele dla korzyści   feat. WSP DAMIAN, CWIETA PRG, BANIA PRG
4. Deszcz
5. Co jest do chuja
6. Chuj to Cię
7. Moja patologia
8. Nasza droga
9. Młynek
10. Życie
11. Obława
12. Moje miejsce
13. Jak zwykle   feat. EKRAN KLIMATU ULICZNEGO
14. Bezwzględny
15. 4 dychy    feat. MAKS
16. Zajaraj    feat. KOZER
17. Letni słoneczny dzień
18. Kilka wersów od nas    feat. MIEJSKI SORT

    Praski rapper, Areczek PRG, zdecydował się wydać legalnie swój debiut - to znaczy od razu dwa. Mam bardzo ambiwalentny stosunek do podwójnych płyt, zwłaszcza debiutów i kiedy czytam w zapowiedzi, że 'Wydawnictwo zawiera 178 minut buntu wobec otaczającego nas świata' to już mam spore obawy. Jako, że byłem męczony przez jednego z czytelników o recenzję Areczka, oto ona (i tak by była zresztą).
    Jak wspominałem parę dni temu przy okazji recenzji Faziego, Maupa urósł na nadwornego producenta KNT Krzyśka Kozaka i to w większości jemu powierzane są zadania muzyczne na wydawnictwach RRX, a nawet ostatnio para się on skreczingiem. Ale czy ponad 2 godziny z Maupą da radę zdzierżyć? Cóż, udowodnił on już parę razy, że umie stworzyć ciekawy materiał. Tylko do dwóch bitów zatrudniony został tu NWS, a jeden wykonał Chrzanos. Niestety, Areczek wybrał jedynie najbardziej sztampowe, mroczne podkłady, jakich wszędzie pełno. Te różnią się tylko bardzo mocno akcentowaną perkusją, co sprawia wrażenie, że siedzisz w pociągu i starasz się słuchać jakiś melodii, które zagłusza stukot kół. Nielicznymi wyjątkami z tej szarzyzny są 'Deszcz' - faktycznie, bit pada jak jesienią, 'Młynek' z bardzo fajnym samplem z akordeonu.  
    Dlaczego Areczek jest innym ulicznym rapperem od innych? No cóż, nie zawsze trafia w bit, gubiąc się przy dłuższych zwrotkach. Nie pisze równych linijek na tyle, żeby poukładać sylaby na bicie, więc raz przedłuża samogłoski w głupich miejscach, a raz nadgania, aby nie wykoleić się po raz kolejny. A teksty? Rymowane bez żadnej dykcji i z monotonnym flow zlewają się w jeden bełkot, z którego co jakiś czas ucho wydobywa coraz idiotyczniejsze wersy, prezentujące uliczne prawdy z Północnej Pragi. Potrzeba przykładu? Pierwsze lepsze wersy: 'Matka nieprzytomna ledwo na oczy patrzy, ojciec z inną lampucerą kurwa to nie teatrzyk. Przechodzi przez dym, omija leżące śmiecie, puszki, zbitą szklankę, jakaś krew na tapecie. Samotne praskie dziecię kto leży na jego miejscu, nie nazwę tego łóżkiem, przebita igła w sercu. Obrzygał koszule zakichany menel, zarzygany dywan i dwunastolatek z gniewem. Wiesz co teraz czuje? Nie masz o tym pojęcia, klimat którego nie znasz to siła pierdolnięcia.' I tak ponad dwie godziny. A, jeszcze Areczek próbuje śpiewać, matko jedyna. Niestety, jestem zbyt słabym herbatnikiem na taką dawkę hardkoru ulicznego, bo miałem dość już w trzeciej minucie pierwszego kawałka. Dlatego, wracając do pytania postawionego na samym początku akapitu, Areczek wyróżnia się spośród innych uliczników tylko chujowością. Tak, tak, wiem, to jedyny prawdziwy raport z osiedla, zapiski rzetelnego obserwatora praskiej rzeczywistości, pełen pozytywu śpiew getta. Szkoda, że na dłuższą metę tego się nie da słuchać. Do tego są jeszcze goście... Ale nie ma sensu wspominać. Chociaż... zaskoczył mnie Maks swoim stylem i umiejętnością łączenia nieskończonych węzełków rymów. Tylko ni chuja nic z tego nie rozumiem. 
    No cóż, stało się to, czego się spodziewałem. Prawie 150 minut ciężkiego, ulicznego rapu od miernego rappera i jego jeszcze gorszych gości, na stukających podkładach - to cholernie zbyt wiele. Wprawdzie na 'Solo 2' zaczynają się kawałki, które mają w sobie coś więcej, niż tylko ten kurewski martyrologiczny, płaczliwy i narzekający na wszystko ton rymowania. Tak, czy siak, nie da się tego specjalnie słuchać. Areczek jest słaby, więc pomysł, aby umartwiać się przez tyle czasu, jest pomysłem morderczym, niestety głównie dla słuchacza. Płyta na pewno znajdzie fanów, ale tylko tych, którzy uwielbiają takie brzmienie. Ja dosłuchałem do końca w męczarniach, co uważam za swój sukces. I proszę mi nie pierdolić, że powinienem tego posłuchać jeszcze 10 razy, żeby pojąć moim małym móżdżkiem ten przekaz. Raz to i tak sporo. Jedna z najsłabszych płyt tego roku.

OCENA: 2-\6


niedziela, 14 września 2014

DJ TRAKMAJSTER - GZYMS

Flash 2014

1. Alleluja
2. Trakmajster DJ
3. Gdzie jest Zbyszek?
4. Ssij Liż
5. Moc Energia
6. Osiemnastka (Ewy z Sochaczewa w 2005)
7. Kto nie podaje ten przyjmuje
8. Dziewczyno Ty!
9. Klękaj
10. Podejdź, zrób to!
11. Suka
12. Chcę
13. Byłeś jak
14. Byłem jak
15. Blau
16. MDMA

    Trakmajster jest jednym z najbardziej rozchwytywanych djów imprezowych, którzy grają szeroko pojętą czarna muzykę. Jak sam mówi, ten album to wypadkowa jego wypadków... Okładka zawiera długa listę jego kontuzji, opis gadżetów sprzed lat, które zbiera (bilety pkp, kasety, flajersy z imprez itp.), a wszystko, co znajduje się na krążku, to jedno wielkie jajo ze wszystkiego.
    Tylko 1\3 albumu to rzeczy, które popełnił sam Trakmajster. Poza nim na bitach siedzą Dynamid Disco, Raziek z Mentalcut, Wet Fingers, Slayback, Eargasm God i Sokos, dzięki czemu mamy tu absolutnie wybuchową mieszankę gatunków i stylów. Producenci zapewniają stały dopływ adrenaliny dzięki energetycznym podkładom - nie ma tu przestojów, nie ma zamułki. Przechodzimy tu gładko od funkowych klimatów po elektroniczne traki, aż po dubstepy, czy wręcz drum'n'bass. Biorąc pod uwagę fakt, że to ma być album imprezowy - muzyka doskonale spełnia swoją rolę. Fakt, że sporo z tych numerów nadaje się raczej do remizy (szczytem 'Dziewczyno ty'), ale na zwyczajnej imprezie też dało by się sporo z tego puścić bez wstydu. No, chyba, że będziemy się wsłuchiwać w samego Trakmajstera.  
    Płyta zaczyna się od... kazania, a w zasadzie od religijnego zaśpiewu, ale w zestawieniu z pozostałymi kawałkami, można Trakmajstera posądzić o swego rodzaju bluźnierstwo, bo tutaj alleluja, a tu ssij, liż i spermę masz we włosach. Trakmajster jest tu wokalnie cały czas obecny, oczywiście nie rapuje, jednak przez cały czas wykrzykuje proste (czasem prostackie) rymy, zagrzewające do boju - niekoniecznie do tańca, prędzej do dymania, rżnięcia i robienia laski. Takiej płyty w sumie chyba jeszcze nie było - Trakmajster idzie w ślady takich osób, jak DJ Kool, Kid Capri, czy Funkmaster Flex, chociaż jego wokal nie jest tak bardzo krzykliwy, czy nawet chrapliwy, lecz bardziej gładki. Wygląda to trochę tak, jakby zmieszać imprezowość DJ Koola z seksizmem Luke Skyywalkera z The 2 Live Crew. Może ja jestem za stary, może Luke ma więcej wdzięku, ale nie kupuję tego, co mówi TM. To głównie imprezy z ruchaniem - w sumie nie głównie, przede wszystkim. To ruchanie przedstawione nawet nie dowcipnie, tylko wręcz obleśnie. No dobra, przyzna, że parę razy się uśmiechnąłem, jednak linijki typu 'dziewczyno ej ty weź podmyj się, przyjedzie BMW', czy 'piękny widok twoje usta i mój fiut kiedy bierzesz go i ssiesz, pamiętaj o jądrach też, weź paputka zrób'. No ja pierdolę.   
    Największym minusem na płycie Trakmajstra jest on sam. O ile muzyka na tym krążku daje radę się obronić sama, to teksty DJa, używając jego własnej nomenklatury, ssą jak odkurzacz. O ile po lekturze wkładki nastawiony byłem pozytywnie, to te prostackie treści mnie złamały. Nie daję rady.

OCENA: 2\6


niedziela, 17 sierpnia 2014

NAWROT NWT - SECRET OF THE MOON

nielegal 2014

1. Czy To Takie Ważne (Intro) feat. SPLASH
2. You Think You Know
3. Dajcie Mi Spokój  feat. MŁODY GOH, GUCIA, EPITET
4. Pusty Pokój  feat. NRK
5. Wtopa   feat. CZIKA
6. Gdzie Byłaś
7. Pętla   feat. MAŁA MI, ZIOŁO
8. Czy To Ważne (Outro)

    Z tego, co się orientuję Nawrot jest właścicielem studia i podziemnej wytwórni w Krakowie - poprawcie mnie, jeśli się mylę. Ostatnio wydał epkę, która wyróżnia się przede wszystkim anglojęzycznym tytułem, ale także okładką. Ale co mamy w środku?
    Trzech krakowskich producentów zabrało się za zrobienie tej niedługiej płytki. To Hondo, Whtt i ccpwc. Podkłady są dość różne, ccpwc zrobił tu dwa straszne bity - absolutnie niezjadliwy, elektroniczny 'Wtopa' i męczący 'Pętla'. Whtt wyprodukował podkłady klasyczne, takie skręcające w stylu horror core, z użyciem gitar - on tu jest chyba najlepszym bitmejkerem, bo Hondo to takie bezpłciowe biciki niby klasyczne. Muzyka jest tu słabą rzeczą, która zupełnie nie dźwiga tematycznego ciężaru materiału. Bity męczą, działają na nerwy, może poza kawałkami Whtt. Ale ogólnie bardzo przeciętne nagrania. Pomijam jakość masteringu, która ssie. No a skrecze, które pojawiają się w jednym z numerów wołają o pomste do nieba, brzmią, jakby pies usiadł na winylu i machał ogonem.      
    Najbardziej wkurwiające jest to, że Nawrot wrzuca do tekstów angielskie wersy, co jest zupełnie koszmarne, bo z tego nic się nie da zrozumieć. Chuj, że ma lekką wadę wymowy, po polsku daje radę. Gorzej, kiedy usiłuje mieć hamerykański akcent... jufikjunał batciuhałabiblajne... Kurwa, litości, co za bełkot! No dobra, a po polsku? Szału też nie ma, choć Nawrot ma całkiem ciekawy głos, jednak nie zawsze umie zrobić z niego słuszny użytek. Cała płyta to taki mistyczny rap, Nawrot wkręca paranoiczne jazdy, dzikie sny, czy różne poetyckie przemyślenia, z którymi kłóci się dość prostacki tekst 'Wtopy'. Z gości zdecydowanie wybija się na plus hardkorowy i charakterystyczny Goh, dobrze ogarnia się NRK, ale reszta jest średnia, bądź w ogóle straszna, jak Mała Mi... Nie, po muzyce to druga najsłabsza rzecz tutaj.
    Nie pomagają wymyślne okładki, nie pomagają angielskie tytuły - płyta jest marna. Niestety, ciężko tego słuchać i nawet 25 minut to za długo. Bardzo się zmęczyłem i nie chcę więcej. A, skoro Nawrot ma studio, to można by żądać jakiejś niezłej jakości nagrań, może choćby w miarę równej, prawda? Kolejny strzał w kolano...

OCENA: 2\6 

    

piątek, 4 lipca 2014

SONGO - W DRODZE PO SWOJE

nielegal 2014

1. Zawartość Treści
2. To Dla Tych    feat. PIETRAS, NIZIOŁ
3. Szybkie Życie   feat. KOPSON, SENDEK, PEREK
4. Jestem Stąd
5. Mam Cel
6. W Drodze Po Swoje   feat. PIETRAS, DUDEK DDK
7. Wiem Co Robię
8. Po Swojemu    feat. BONUS RPK, ARCZI
9. Co Jest Tobie Drogie   feat. OMERTA, EGON
10. Chciał Bym Kiedyś
11. Zmiany    feat. KALA, DAWIDZIOR
12. Na Planszy Życia
13. Wstać Po Upadku     feat. HDS, PANTUL, DMK
14. Ile Razy Jeszcze
15. Historia Kiepa    feat. ŻABOL, OŚWA
16. Co Poradzisz    feat. NIZIOŁ, ARCZI, HIPIS, GRABARZ, OMERTA, BONUS RPK, ARTURO
17. Krakowski Klimat    feat. HIPIS
18. Tempo Miasta    feat. MDM, HIPIS
19. Z Życia Wzięty Rap    feat. PIETRAS

    Songo, koleś z krakowskiej Omerty - hardkorowej, ulicznej grupy, wydał właśnie solówkę. Wyznam, że rap Omerty, ogólnie rzecz biorąc, do mnie zupełnie nie trafia. Jest prostacki, o typowo ulicznym brzmieniu i nie wyróżnia się zupełnie niczym. Po takim wstępie ktoś mógłby powiedzieć, że po chuj tego w ogóle słucham? To oczywiste, bo nie mogę mieć zdania na jakiś temat, jeśli go nie znam - zatem płyty Songo uważnie wysłuchałem - a nuż mnie czymś zaskoczy?
    Znakomitą większość albumu zrobili WRDZ i Urban. Odpowiedzialni są oni za ogólne brzmienie płyty, najbardziej typowe uliczne brzmienie pod słońcem. Ok, wpadł mi w ucho podkład do 'Co jest tobie drogie' od WRDZ, ale to sporadyczny wypadek. Reszta zwyczajnie jest zrobiona jak spod kalki. No dobra, fajny jest jeszcze 'Na planszy życia' z rockowym zacięciem - pomijam zupełnie tekst oraz nieco orientalny 'Historia kiepa' od Urbana. DNA okazuje się, że potrafi wejść w ten uliczny klimat, ale przynajmniej ten nieco g-funkowy bit, wzbogacony o solową partię na dęciaku wyróżnia się spomiędzy tych beznamiętnych ulicznych hitów. Zich dał tu aż cztery traki, częściowo typowo uliczne, ale również takie nuskulowe, obfitujące w brzęczące basy i mające dobre tempo. Jest Fuso z kolejnym typowym ulicznym trakiem, Wuszu wprowadza nieco g-funku do gry w 'Mam cel', Zwirek ma podkłady mocno elektroniczne, podchodzące miejscami pod brzmienie techno - a co najmniej klubowe. TBR zrobił oszczędny i nieco plastikowy bit do 'Wstać po upadku' - całkiem przyjemny, no i jeszcze Wowo z kolejnym ulicznym trakiem. Jest średnio, ale poza poprzeczkę typowej ławkowej produkcji wybija się parę podkładów.
    'Posłuchaj mnie tu ziomku, byś nie stracił wątku'. Songo to rapper przeciętny, który wprawdzie potrafi popłynąć na tyle, żeby nie biło po uszach, ale kurde... Ja rozumiem treści, które chce przekazać: iść przed siebie, realizować cele, podnosić się po porażkach, śmierć konfidentem, życie w mieście takie trudne. Ale po pierwsze, na każdej płycie tzw. ulicznej jest dokładnie to samo, a po drugie, te wersy są tak beznadziejnie nijakie i prostackie, że człowiek wali fejspalmy jeden za drugim. Bo czy rymy typu trak-fakt-świat-brat i szoku-spokój-bloku mogą czymś zaskoczyć? Ok, jeszcze gdyby treść była bardziej konkretna, jakieś porównania, jakieś wersy, które spowodują zainteresowanie. Ale nie. Blablabla, pierdolenie kocopałów o prawdziwym ulicznym życiu. Do tego chóru banałów dołączają goście, którzy jak jeden mąż, brzmią kompletnie identycznie. 'Jebać spedalony bauns masz tu czysty underground', a i tak rekordy pod względem wciskania bzdetów bije HDS z tekstem 'nigdy nie leżałem, ale się podnoszę', choć i reszta tekstu powoduje podniesienie brwi i na usta ciśnie się WAAAT???
    O ile muzyki da się słuchać, bo zdarzają się tu również fajne muzycznie numery - to rapperzy są na tyle beznadziejni, że tracisz ochotę do słuchania bardzo szybko. I im więcej bzdur próbują ci wepchnąć do głowy, tym bardziej przestajesz słuchać. Naprawdę starałem się być skupiony i słuchać uważnie, ale na miłość boską, ileż można słuchać takich pierdół? Nie ma tu ani jednego dobrego rappera. Nawet jebanego jednego. Nawet Dudek, najbardziej chyba utalentowany z nich wszystkich, przepadł w bylejakości. Ja wiem, że na takie rzeczy jest popyt, ale gimnazjum zaraz dorośnie i płyta zginie w niebycie. Dramat.

OCENA: 2+\6