Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 2014. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 2014. Pokaż wszystkie posty

piątek, 6 lutego 2015

SZKODNIK - PŁOMIENIE

Kaboom 2014

1. Intro  
2. Ze skrajności w skrajność    feat. AND, RAF
3. Płomienie 
4. Hip-Hop    feat. KERZ, DEMON, SAMO
5. Różnie to bywało
6. Z Archiwum X      
7. Mam ten instynkt
8. Puste dni 
9. To jest we mnie
10. A.Z.S 
11. Check diss out    
12. Rodzina   feat. KUBA, KARMEL, WUJ 
13. Kolejny krok   feat. MAJK 
14. Outro

    Szkodnik to taki robal, drążący podziemie, rzadko wychylający się na powierzchnię. Owszem, wygrał kilka pojedynków na wolno, nagrał z kilkoma bardziej znanymi (niż on sam) przedstawicielami podziemia... Koleś, który miał porządny beef z Sulinem (wspierany przez Wuja zresztą), który nie zostawił na Szkodniku suchej nitki. I teraz wyszła jego płytka, jeśli się orientuję, to chyba trzecia.
    Nie powiem, że lista producentów mnie oświeca... No dobra, jest bit Fawoli, jest bit KPSN... A poza nimi? Pepson, Skaju, Steven, M'n'M, John Vein oraz Peope z Pychopads. Czy to przeszkadza, że nie znam większości bitmejkerów? No cóż, i tak, i nie. To są podkłady klasyczne, choć raczej bez użycia sampli jako takich. Zwłaszcza Pepson i Skaju grają taki hip hop festiwalowy, niby tradycyjny i złotoerowy, jednak taki nowocześniejszy i zagrany osobiście przez producentów. Ale jak popatrzymy po tych podkładach, to większość brzmi podobnie: czasem zagrają sample, czasem zagra sam producent. Fajnie, że zatrudniono tu kilku drapaczy, bo są tu na wosku DJ Simple, DJ Danek, DJ Kaczy (Psychopads). I w rezultacie, najlepiej wypadli tu Psychopads z 'Pustymi dniami', John Vein (fajny, klimatyczny 'AZS') oraz M'n'M i jego 'To jest we mnie'. No i oczywiście hardkorowy 'Check diss out' Fawoli - kawał porządnego rapu. Natomiast sporo tu takich bitów, które sprawdziłyby się na festiwalu w Zielonej Górze. Generalnie, jest ok, z odbiciami do bardzo fajnego.      
    Szkodnik jest naprawdę w porządku rapperem. Potrafi przykuć uwagę nie tylko stylistyka, ale również całkiem porządnymi tekstami. Bo Szkodnik potrafi nawinąć nie tylko o życiu, ale równie dobrze czuje się on w bragga. I są to linijki całkiem, całkiem, choć w którymś momencie zacząłem gubić wątek, jednak świetny pomysł na kawałek 'A.Z.S.', przyznam, że mnie obudził z powrotem. Dobry tekst, mocna rozkminka. A potem wściekłe bragga, pełne panczy 'Check diss out' - i wracasz do gry. Dla urozmaicenia są tu również goście, których na dobrą sprawę mogłoby w ogóle nie być. To typowo podziemni gracze, których poza ich miastami nikt nie zna - skład WZSP może i jest legendą, ale tylko w Szprotawie, a Szkodnik jest wśród członków najlepszy zdecydowanie. Ci goście, nawet solidni i toczą wersy bez wpadek, są jedynie podziemnymi rapperami, których wokół setki.
    No i w rezultacie mamy nieco nierówną, choć na pewno ciekawą płytę. Warto ją zbadać, bo parę rzeczy zapada w pamięć. Kilka dobrych bitów, nieco udanych wersów, trochę interesujących pomysłów. Wszystkie te składniki dają porządny nielegal, który wpadnie w ucho niejednej osobie.

OCENA: 4+\6


czwartek, 5 lutego 2015

KARAT - POLSKO-WARSZAWSKI

nielegal 2014

1. Na Ulice Wyjdźcie   feat. RADAR   
2. Polsko Warszawski Sznyt           
3. Szanuj Czyjąś Pracę   feat. JACOL, KANAR, BONUS RPK  
4. Po Warszawsku   feat. ELVIS, KOWAL PP, ELFUE
5. Polska Nie Europa  feat. EMACE          
6. Styl Warszawski   feat. LEWY BRD, KANAR   
7. Prowokator    feat. PIECHU, MARCINEK 3Z, BLIŹNIAK
8. Co Ci Strzeliło Do Głowy?   feat. ARTURO, DUDEK P56
9. Pod Krwawą Banderą
10. Życie Ucieka   feat. DAMIAN WSM, BASTA, KOKOT
11. Jebać Waszą Okupację!   feat. WUEM    
12. Lepsza Statystyka   feat. HDS, KRYPTONIM, KAFAR
13. Niczym Się Nie Przejmuj   feat. BLIŹNIAK, FOTON
14. Stolica Serca
15. Kontrola   feat. TEKTYW      
16. Zachować Się
17. Pamięć O Tobie (Dla Kotona)   feat. TWM, BLIŹNIAK  
18. Co Ci Zależy?    feat. AK-47 
19. Melodia Zwycięstwa  feat. WARSZAWSKI DESANT

    Napalm to naprawdę stara brygada z warszawskiego Bródna. Wiecznie w podziemiu, są coraz bardziej znani - zwłaszcza na scenie patriotycznej. Karat, jako jeden z członków grupy, wydał ostatnio solówkę pod znamiennym tytułem 'Polsko-Warszawski'. To wprawdzie solówka, ale gości tu co niemiara.
    Karat jest również producentem, przecież kto zna dwie poprzednie płyty Napalm Grupy, zna również jego podkłady. Tutaj, sam dla siebie, wyprodukował połowę albumu, resztą zajął się Jarus, a po jednym traku dali Dziku i Łapa z ekipy To Właśnie My. Co ciekawe i w sumie rzadkie w tego typu produkcjach, znajdziemy tu sporo żywego grania. Są to nie tylko basy i perkusje, ale Jarus ogarnia również klawisze, a trafia się nawet saksofon. W dodatku skreczami zajmują się DJ Gondek oraz... Jarus - człowiek orkiestra normalnie. I wszystko fajnie, bo to nie jest pierwsza lepsza płyta uliczna - tu słychać patenty, nie ma smyczkowego zawodzenia i muzycznego umartwiania się. Są klimaty rodem z kapel warszawskich, są bujające głową patenty, jest ciekawie i nie nudno, pomimo, że płyta trwa długo.    
    Karat ma gładki głos i gładki flow, nie zawsze poskładany, jak powinien, ale dość przyzwoity. Szczerze mówiąc, nic specjalnego, ani technicznie, ani tekstowo. Co wyróżnia Karata? Ot, choćby apaszowski, warśawski klimat niektórych kawałków, gdzie rapper pozwala sobie pojechać z akcentem, niczym członek Kapeli czerniakowskiej (sprawdź Polsko-warszawski sznyt' - wygrzebany folklor z Prażki! Świetny pomysł). Za takie pomysły naprawdę propsy, bo kiedy Karat robi zwyczajne rzeczy, temperatura zwyczajnie siada. A goście? Matko Bosko, ja jestem za słaby zawodnik na większość osób z tej paki. Nawet, jeśli ktoś jedzie nieźle po bitach, to jego teksty są tak prostackie, że cycki więdną. Ale większość jest bardzo przaśna, średnio rymująca swoje przeciętne teksty. Kogo tu można wyróżnić? O kurde... Radar jak zwykle spoko. Kowal z Pewnej Pozycji. Wuem Enchace. Kafar i może Kryptonim. Na pewno AK-47- i to rozwala wszystkich stylem - może nie tekstem. Bo o tych poniżej krytyki nawet nie chce mi się gadać... Dużo tu tych patriotycznych treści, antyukraińskich słów (w tych czasach to nieliczne głosy, że Ukraina i Polska to NIE bracia...), uczucia do Warszawy... 
    Nie wiem, co Karatowi strzeliło do głowy, żeby nagrać tak długi materiał. Ja wywaliłbym stąd z połowę rzeczy i byłoby 45 konkretnych minut. A tak... Znalazłem tu kilka naprawdę fajnych rzeczy, kilka niezłych patentów, ale za dużo tu słabego rapowania. I to nawet nie od samego Karata, tylko od dziesiątek gości, którzy może i chcą przekazać ważne rzeczy, ale są zbyt słabi, żeby nimi zainteresować szersze grono. W tych czasach trzeba sobą coś reprezentować... Płyta średnia z dobrymi momentami.

OCENA: 3+\6


środa, 4 lutego 2015

FILIPEK - PÓJDĘ JESZCZE DALEJ

nielegal 2014

1. Poznasz nas po ksywie
2. Pora na coś więcej
3. Haud iqnota logur
4. Que lindo es sonar despierto
5. Będziemy karać każdego bożka   
6. Taki jestem prawilny   feat. CZESKI
7. Handicap
8. Efekt synestezji
9. Ostatnia martwa strefa
10. Toksykologia   feat. ER, BARON, MATIS
11. Ambiwalentny dzieciak   feat. TMK aka PIEKIELNY
12. Vae victis

     Nie miałem pojęcia o Filipku, dopóki nie zbadałem płyty producenckiej KPSN, na której Filipek zamknął album. Wpadł mi w ucho jego styl i raczyłem się lekko zainteresować - czego wynikiem jest poniższa recenzja, do której wybrałem pełnoprawny materiał, a nie mikstejp, który też wyszedł w tym roku. 
    W zasadzie głównym odpowiedzialnym za to, co wyprawia się na albumie, powinno się uczynić Lemę, bo to Lema właśnie dał najwięcej podkładów, ale byłoby to niesprawiedliwe, bo to tylko połowa całości. Resztę Filip wziął od takich producentów, jak Ksywabezdja, Fuso, Nuclear Fusion Beatz, Wezyr, Grejtu i Golec. W większości są to podkłady dostosowane do siły wersów Filipka, to znaczy generalnie nowoczesne i wyrywające z butów bangery. Trafia się tu jednak parę rzeczy, które jakby zamydlają obraz i zwalniają tempo. 'Haud ignota logur' od Nuclear Fusion to syntetyczne brzęczenie na perkusji granej chyba przez bębniarza pułkowego na werblu, którym przygrywa do musztry. "Que lindo es...' to wzięty od Wezyra trak w typie tych, co ich nie trawię: pozbawiony normalnej perkusji, pełen wykręconych melodyjek melodramat. Na szczęście takie beznamiętne numery to zdecydowana mniejszość. I tak najlepsze trzy bity dał Golec i tyle :)    
    Filipek ma pierdolnięcie, nie można mu odmówić. I musisz go docenić, 'bo dissować mnie to jak lecieć w ślinę z Jasiem Melą'. Filipek jest rapperem bitewnym, posiada ostry język, czasem wręcz tnący do bólu jak w wersach typu 'większość jedzie tu bez jaj jak Lance Armstrong'. Nie zawsze jednak rapper się odnajduje, zwłaszcza w 'Haud ignota logur', gdzie na tych bębenkach Filipek po prostu nie wie, jak ma płynąć. I choć ogólnie jest to jeden wielki bragga pancz w ryj słabych, to wpadło tu kilka może nie spokojniejszych, ale na pewno mniej panczowych kawałków, tak jak lovestory w 'Que lindo es...' - wbrew tytułowi, wcale tak cudnie nie jest... Zresztą, Filipek wrzuca tu całe tony zwrotów łacińskich, angielskich, czy hiszpańskich - pomijam już masę poważnych słów dla mądrych ludzi. Z jednej strony to nie przeszkadza aż tak bardzo, ale zastanawiają mnie dwie rzeczy przy tej okazji. Po pierwsze primo, ile osób rozumie tytuły obcojęzyczne, czy sens słów handicap, synestezja, czy ambiwalentność... Po drugie primo, byli już tacy, co pisali teksty z encyklopedią w ręku, żeby brzmieć bardziej wyjebanie. A Filip? No właśnie... a Filip...? Zostawmy emce, parę słów o gościach. Najbardziej wpada tu Czeski, który wciąż jest w świetnej formie, zaraz za nim leci Piekielny. Trochę z tyłu trzyma się trójka z 'Toksykologii' - nie wiem, czy to wina bitu, czy tych toksycznych wersów...
    Filipek to przede wszystkim freestylowiec, więc jego werwy siłą rzeczy przepełnione są bragga i panczami. Takie te pancze są czasem  złośliwe, czasem przeintelektualizowane, ale on jest w tym dobry. Zadał on niedawno pytanie na swoim fejsbukowym profilu, czy ma iść na legal - odpowiem tak, jak większość w komentarzach - za wcześnie. Ale to gówno ma potencjał.

OCENA: 4+\6


wtorek, 3 lutego 2015

DEDOEN - ISTOTNIE 2

Easy Monday 2014

1. Moonwalk Intro
2. Pierwszy dzieciak na księżycu 
3. Wataha Wilków 
4. Czy to oni    feat. DISET
5. Zakręt/4:01 
6. Tylko Ja
7. Ławka 
8. Złote okulary
9. Pobudka   feat. LOU 
10. Dzień sądu
11. Echo Outro 
12. Złote okulary  remix feat. POGZ, TE-TRIS, NERWUS, DISET, LOU 

    Przyznam, że pierwsza część trylogii 'Istotnie" mnie ominęła. Druga pewnie też by to zrobiła, gdyby nie czujni czytelnicy bloga. Polecono, to sprawdziłem. Młody rapper i producent z Chełma nie ukrywa swoich fascynacji takimi wykonawcami, jak Drake, czy J. Cole, co nie zachęciło mnie do lektury, bo ja z kolei Drejka nie trawię, ale warto coś sprawdzić, zanim się zjebie, c'nie?
    Dedoen jako producent jest bardzo njuskulowy. Tu faktycznie czuć tę fascynację najnowocześniejszymi dokonania młodszej generacji rapu. Wszystko jest syntetyczne, brzęczące niskim basem, obdarzone pogiętymi perkusjami. Ale... to naprawdę dobre podkłady. Dedoen ma swoisty talent w składaniu tych elektronicznych kawałeczków w sensowna całość, która nie jest rozwleczona jak śmieci po lesie, ani nie brzmi jak dicho remiza. To traki, które Dedoen udźwignął bez pomocy sampli, czy cudzych patentów, wszystko ma fajny, nieco ciężki i klubowo-zadymiony klimat. Oprócz osobistych produkcji, rapper dopuścił do korytka również Łukasza K, z którym wspólnie zrobił taki radiowy 'Zakręt', a także Nerwusa z jego prześwietnym bangerem 'Dzień sądu' i NoTime, który dał sympatyczny bit do 'Tylko ja'. Generalnie nie lubię tego typu muzyki - musi ona mieć to coś - i tutaj ma, poważnie, jako fan raczej klasycznych brzmień kupuję te bity bez zmrużenia oka.
    Dedoena nie da się pomylić z kimś innym. Ma spokojny, powolny flow i nieco drapiący, niski wokal. Do tego jego teksty idealnie pasują do głosu i techniki: są ciężkie, zawiesite, pełne treści - niekoniecznie pozytywne, choć rapper 'patrzy na świat przez złote okulary'. Trochę kojarzy mi się on z Kid Cudi - nie chodzi mi tu o podobieństwo wokalu, raczej o klimat i pewne patenty (zwłaszcza z tym chłopakiem na księżycu), ale może to moje odosobnione wrażenie. Emce dobrał tu sobie tylko kilku gości i w zasadzie mamy ich wszystkich na widelcu w jednym posse tracku: bardzo dobry Pogz, jeszcze lepszy Tet, płynący swobodnie Nerwus, niesamowity Diset i Lou, który dał dużo lepszą zwrotkę, niż w 'Pobudce' - ten ostatni na płycie remiks to jeden z najlepszych tegorocznych posse tracków.
    Zaskakująco dobra płyta i żałuję, że wcześnie nie trafiłem na tego koleżkę. To świetnie poskładana, spójna i przemyślana nowoczesna płyta, której słucha się z czysta przyjemnością. Z czystym sercem polecam.

OCENA: 5-\6  


poniedziałek, 2 lutego 2015

JAN KANGUR - NARESZCIE

nielegal 2014

1. Jantro
2. Czas
3. Buty
4. My dziś
5. Ze szpitala na cmentarz
6. Nierówno wyrośnięty
7. Gocław
8. Zapach przeszłości
9. Nie ma powrotu
10. Przychodzą bez zapowiedzi
11. Dano nam
12. Mieć z kim czy mieć za co
13. Jestem kaleki
14. Nie wiesz, że tykasz
15. Tak jak ty   feat. MANIEK
16. Pewnik
17. Żyj i pozwól żyć

    Chociaż Jan Kangur nagrywa od wielu lat na warszawskim Gocławiu, przyznam, że jego ksywa, choć obiła mi się gdzieś o oko, nie wywoływała we mnie żadnych uczuć, bo nie jestem pewien, czy kiedykolwiek wcześniej go słyszałem. Niedawno wydał on swoje debiutanckie solo, które wpadło mi w łapska do oceny.
    Kangur sam sobie jest sterem i żeglarzem. Oznacza to przede wszystkim, że to jego produkcje znajdują się na tym materiale. To dobre, ale i źle zarazem. Dobrze, bo jako producent, doskonale zna rappera i wie, co ten drugi lubi. Rapper zaś świetnie rozumie się z bitmejkerem i bierze tylko to, co chce - porozumienie bez słów. Chyba, że Kangur ma rozdwojenie jaźni. Źle, bo choć te podkłady nie są złe, to brakuje im nieco do bycia naprawdę dobrymi. Choć materiał zaczyna się od mocnego, syntetycznego wejścia, po którym spodziewałem się nieco eksperymentalnych jazd, to już niedługo potem poziom sie wyrównał. Weszły klasyczne, hardkorowe podkłady i pomimo, że Kangur dobiera często fajne sample z mało oczywistych rzeczy, to brakuje mu chyba nieco polotu w składaniu traków. Te bity się toczą, płyną sobie i... niewiele się dzieje. Tak, 'Nierówno wyrośnięty' ma świetny podkład, ale to zasługa genialnie wyciągniętego sampla. Reszta jest w całości nieco męcząca i jednostajna. I może nawet każdy kawałek z osobna jest niezły, to wszystkie razem po prostu zlewają się w jeden, długi numer. Zwyczajnie brakuje to takich rzeczy, jak to syntetyczne wejście, oparty na dęciakach 'Nierówno wyrośnięty', czy obdarzony dziwaczną perkusją i ciekawą linia melodyczną 'Nie wiesz, że tykasz'.
    Kangur rapper jest taki sam, jak Kangur producent. Kiedy go słuchasz, to jest naprawdę ok. Tak, parę razy wywalił się na werblu i nie ogarnął werbla, ale to nie jest aż tak częste, żeby go dyskwalifikowało. Nie, Kangur ma fajne pomysły na kawałki i niezłe teksty. Spotkanie z nim to taki spacer z koleżką przez Gocław. Kangur ma bystre oko, które obserwuje otoczenie, umie też opowiadać o emocjach, życiu i umieraniu, swoich przywarach. Jak się jednak domyślacie, jest tu jedno ale. Rapper leci sobie jak werbel: tra-ta-ta-ta, tra-ta-ta-ta-ta.... I tak przez siedemdziesiąt parę minut. Refreny? Identyczne ze zwrotkami, tylko krótsze. Goście? nie ma, Maniek, który wpisany jest na traklistę, nie dał tam chyba nawet słowa - przynajmniej ja nie umiałem dostrzec. Jest bardzo monotonnie, po kwadransie byłem już zmęczony długością zwrotek i kawałków, które wreszcie zlewają się w jedno, długaśne nagranie.
    Temu materiałowi zdecydowanie brakuje urozmaicenia i czegoś, co sprawi, że człowiek będzie tego słuchał chętnie. Refreny? Skrecze? Krótsze zwrotki? Goście? Bardziej kombinowane podkłady? Nie wiem. Kangur ma sporo do powiedzenia i na pewno brzmiałby dużo lepiej, gdyby te traki jakoś sensownie poskładać.

OCENA: 3+\6 


sobota, 31 stycznia 2015

MC ROBAK - ŻYCIE ZACZYNA SIĘ PO TRZYDZIESTCE

nielegal 2014

1. Intro
2. Mistrz Ceremonii
3. Żyć i Umrzeć w KRK  feat. FORTYSEVEN, TROL
4. Możesz Mówić O mnie Źle
5. Inspiracje
6. Prawdziwy Hardkor    feat. MŁODY GOH
7. Bujać Się Po Mieście
8. Świat Jest Mój    feat. KOBIK
9. Życie Zaczyna Się Po Trzydziestce   feat. ŻÓŁWIK 3Y, JIHAD
10. Znowu Stres
11. Jestem Legendą
12. Trzy Kobiety
13. Z Której Strony Pada Światło    feat. TROL, HAKIM, MŁODY GOH
14. Wojna O Byt  feat. HAKIM
15. Outro

    MC Robak to dla krakowskiego rapu i podziemia człowiek legenda. Teraz, z pomocą Hakima wydał wreszcie materiał, który nagrywał od dobrych dwóch lat. I jest dopiero po 30-stce, czyli wcale nie jest za stary na ten rap. Bo on zaczyna się właśnie teraz.
    Czy trzeba tłumaczyć, jakie bity robi Hakim? Chyba wystarczająco dużo produkuje, a większość z tego, co zrobi, prezentuję na stronie. To wybitnie klasyczny rap, rodem z lat '90, oparty na bumbapach i samplach. Hakima wspomaga na adapterach DJ 2Najz, choć nie jest zatrudniony zbyt często. Rzeczywiście, producent cofa nas o 20 lat w czasie i możesz poczuć się tu jak na Brooklynie w '93. Fajne sample, miłe dla ucha brzmienia - można by rzec, że bity Hakima robią tu robotę. Przy takiej ilości produkcji, jakie on tworzy, łatwo jest popaść w sztampę i rutynę, ale jak rozumiem, są to numery pozbierane z przestrzeni paru ostatnich lat i dzięki temu może zachowują świeżość. 
    Robak nie jest supa star, jego flow jest wyraźnie archaiczne i proste - doskonale jednak pasuje do klimatu. Poza tym, Robak doskonale zdaje sobie sprawę z faktu, że nie rządzi w rap grze i że dzieciaki słuchające tych młodych rapperów w ogóle nie pojmą jego oldschoolowej jazdy. "To jest powrót do klasyki jak w m nowojorskim parku, jestem głównym hajpmenem, prowadzącym ojcem rapu". Robak rymuje sobie bez napinki, podaje nam lokalne, krakowskie hymny, rymuje o miłości do rapu, często wspomina o swojej córeczce, w której wyraźnie zakochany jest do granic możliwości... To taki pozytywny rap, o prostych wersach, czasem bardzo banalnych rymach. Goście trzymają luźny, archaiczny klimat - najlepiej wypadają tu chyba Młody Goh, Hakim i Kobik, jednak ciężko powiedzieć o jakiejkolwiek wirtuozerii.
    To album zrobiony wybitnie dla przyjemności i tak właśnie powinno się go odbierać. No i tak mi się go słuchało. Nie jest w ogóle absorbujący, można włączyć tan materiał przy dowolnym zajęciu: bity będą kołysać, Robak nie będzie przeszkadzał. Zatem propsy dla Hakima za muzykę, Robak zrobił swoje na luzie i wypada taka miła dla ucha płytka.

OCENA: 3+\6


piątek, 30 stycznia 2015

PRAKTIS - SYZYF

Step 2014

1. Introoz   
2. Wrażliwość   
3. Miszmasz 
4. Wenus 
5. Po omacku    feat. KUBA KNAP, CIRA 
6. Zanim zaśniesz
7. Psst...  
8. Chory pień 
9. Cena zwycięstwa    feat. LUKASYNO, KALI, KANCIK
10. EKG    feat. KALA 
11. Ironia losu   feat. MICHAŁ KISIEL
12. Bezdech  
13. Syzyf  
14. Zdolny jak    feat. KRET 
15. Prorok Herezjasz 
16. Bez końca 

    Białostocki rapper uderza po raz drugi. Wprawdzie w opisach płyty mówi się, że powstała we współpracy ze Step Records, ale jak sądzę, nie wyszła ona na legalu - przynajmniej nie było jej na półkach sklepowych. A szkoda.
    Muzyka tutaj gniecie do ziemi, siada kolanami na piersi i chwyta łapskami za gardło, utrudniając oddychanie. Poza 'Wenus' od DJ Hal'a i 'Ironią losu' Szczura, całość albumu popełnili Ayon i Dukato - dwaj zdolni, białostoccy producenci. Ale w sumie nie istotne, kto robił który bit - wszystkie brzmią bardzo podobnie. Ale nie chciałbym, aby ktoś zrozumiał to jako wadę - te podkłady są spójne, brzęczące elektroniką, tłamszące zawiesistym klimatem. Do tego wosk tną DJ Perc, DJ Fejm oraz DJ Shum i pasują tu te skrecze jak nic innego, bo brzmią, jakby robione piłą mechaniczną. To doskonała ścieżka dźwiękowa to filmu typu dramat psychologiczny z elementami thrillera. Niepokojąca. Wywołująca drgawki. 
    Praktis, wraz ze swoim głębokim głosem i toczącym się powoli flow idealnie pasuje do tych bitów. Rapper ma równie ciężkie wersy na temat rzeczywistości, jego przemyślenia osiadają na zwojach mózgu i ciążą. W pewnym sensie Praktis przypomina nieco Sokoła, ale to nie jest ani xero, ani inspiracja - po prostu brzmią nieco podobnie, jednak oba wokale i style dają się spokojnie rozróżnić. Ale to tak na marginesie. Bo Praktis ma swoją jazdę: ciemną, pełną zawoalowanych pragnień, ciężkich wejść, emocji i powietrza przesiąkniętego potem, strachem i seksem. Przy tym goście, którzy wiedzą, po co się tu znaleźli: Knap i Cira to absolutne mistrzostwo na feacie, cała trójka miażdży. Lukasyno i Kali są może mniej złożeni i skomplikowani, ale mają za to wersy 'prosto w twarz'. Michał Kisiel udowadnia, że nie można zapominać o tym graczu. A przecież są tu jeszcze wokaliści, którzy także wprowadzają silne emocje. 
    Kurwa, pocę się jak szczur, ale słucham tego materiału raz za razem. Nie jestem w stanie się uwolnić od tego albumu, bo wciąga jak krechy w nozdrza. To bardzo ciężki materiał w odbiorze, ale ja lubię takie rzeczy. Wybitnie spójne, przepełnione emocjami. Dlaczego to nie poszło do sklepów? Niemal wybitny materiał!

OCENA: 5+\6


czwartek, 29 stycznia 2015

KPSN - RESENTYMENT

3\4 Underground 2014

1. Intro
2. Nie ma takiej siły - ERIPE 
3. Oczy - ROVER, GONTAR, STOCHU
4. Do tej Pory - FLOJD
5. Najlepszy stuff - OTSOCHODZI
6. #Pi3rdo7 to!!! - CIRA, ROSE
7. Rzecz o Zazdrości - JUNES   
8. Wiedzą lepiej - AD.M.A
9. Niespełnione sny - STOCHU, JODSEN, FLOJD
10. Miało być inaczej - WUTEES, KULAGRU
11. Jak Najdalej - PAJAC
12. Do Tej Pory Remix - WICHER, DIAMENT, ŚWINIA, PUEBLOS
13. Outro
14. Epifanium - FILIPEK (BONUS TRACK)

    To pierwsza producencka płyta od człowieka, którego bity już na pewno słyszałeś. Wszak Z.B.U.K.U. na setki tysięcy odsłon na YT, 2Stym się jarają, Racuch, czy wspólna płyta Hukosa i Ciry... Wreszcie Kapsen zdecydował się wyjść na poważnie ze swoim materiałem. 
    KPSN robi podkłady oparte o klasyczne brzmienie prekusji i sporo sampli - choć pochodzą one z często mało oczywistych rzeczy. Sprawdź te zawodzące smyki (co to za instrument?) w 'Oczach', czy elektroniczne wstawki w 'Do tej pory'. Fantastyczny klimat wprowadza linia melodyczna w 'Najlepszy stuff', co wraz z rapperem czyli świetny kawałek. Nieco ciężki i elektroniczny bit to '#pi3rdo7 to!!!' - choć tego typu podkłady są tu raczej w odwrocie. Jest tu zatem sporo fajnych podkładów, które kiwają głową - do tego są wyrównane i spójne. KPSN nie stara się o wycieczki w celu udziwnienia, nawet jeśli parę razy wejdzie spora dawka elektroniki - to nadal jest normalny, klasyczny hip hop, nawet jeśli bas brzęczy syntetycznie ('Jak najdalej'), czy melodię wygrywa syntezator. Producenta dzielnie wspomagają DJ Kaczy, DJ Danek, DJ Peksi i DJ Simple - szkoda, że jest tu ich tak mało.      
    Kapsen mógł sobie pozwolić na sprowadzenie kilku znanych, legalnych gości, a także paru głodnych kotów z podziemia, którzy są propsowani zawzięcie na forach. Oczywiście, nazwiska nie grają - o czym świadczy dość słaby występ Eripe, który się gubi i choć słychać tu potencjał, to jednak nie brzmi to dobrze. Z trójki Rover, Gontar i Stuchu najlepiej wypadł... ten ostatni, choć i Rover dał tu bardzo porządny wers. Gontar za to przepadł pomiędzy zdolniejszymi kolegami. Stochu w ogóle tu błyszczy, bo w drugim kawałku, nawet w obliczu niezłego Jodsena i Flojda, który trzyma mocny poziom - zresztą zgodnie z oczekiwaniem, bo kumpel VNM-a od dawna jest na propsie. Podobało mi się również luźne i imprezowe wejście Jana Otsochodzi, bo potrafił on (na bardzo fajnym bicie zresztą) okiełznać temat używek w nieco mniej szablonowy sposób, niż większość. System rozpieprza białostocki duet Cira & Rose. Cira ma nieprawdopodobne flow, Rose zaś kąśliwe wersy i niezwykle dobry styl - żałuję, że Rose jeszcze nie poszedł na legal, bo to godny zawodnik, a w duecie z Cirą błyszczy równie mocno, co jest mocnym plusem. Przyznam, że Junes nie jest moim ulubionym rapperem, ale tutaj wyciąga on ciężkie działa panczy i wypada naprawdę dobrze. Ad.M.A od jakiegoś czasu świeci na scenie i wypada tu również bardzo dobrze, zwłaszcza z tym śpiewanym refrenem. Za najmniej ciekawy trak odpowiadają Wutees i Kulagru - zambrowskie ziomki producenta, którzy w dość sztampowy sposób opowiedzieli o porażkach życiowych. Pajac, który nagrał w tym roku całkiem porządny album, nie pokazał pazurów, choć wyszedł w miarę przyzwoicie. Kolejny mocarny trak wyszedł dzięki udziałowi Wichera, Diamenta, Świni i Pueblosa - to bardzo potężny banger. Kończący płytę Filip, choć nie mam pojęcia, kto zacz, wygląda, że koleś ma zacięcie i coś z niego będzie.
    Podsumowując, to bardzo fajna płyta producencka na nielegalu - większość bitów bangla i trzyma równy poziom. Do tego dobór rapperów jest tu najlepszy: kilka świetnych numerów, większość dobrych, może ze dwa słabsze. Takiego wyniku można pozazdrościć. No i nie tylko można, ale i trzeba sprawdzić.

OCENA: 5-\6


środa, 28 stycznia 2015

DANIEL MORO - ŻYCIOWE SCENARIUSZE

Ciemna Strefa 2014

1. Z Dumą Na Twarzy   
2. Zazdrośnicy   
3. Co Życie Przyniesie   feat. DAWIDZIOR  
4. Na Krawędzi   
5. Cameleon    feat. RUBY
6. Ciężki Tydzień  
7. Świat Zwariował  
8. Nocna Mara   
9. Matki Morderczynie   feat. ARTURO, BONUS RPK   
10. Kurewskie Zagrywki   feat. ROGAL  
11. Na Jawie  
12. Idź Przed Siebie   feat. FELIPE FNS, GMB   
13. Słodka Panna       
14. Życie Na Oriencie   
15. Damski Bokser    
16. Aferowicze   feat. TWM 
17. Doceń To Co Masz    feat. KOPCZYK, KARAT 
18. Chwila Ciszy    
19. Czasem Nigdy Zawsze 
20. Puste Słowa   feat. NIETOPERZ  
21. Z Biegiem Czasu       
22. Profilówki (Bonus Track)   feat. ROGAL   

    Daniel to koleś, który dość niedawno pojawił się na scenie - i oto własnie wyszła niedawno jego pierwsza płyta. Nie znam chłopaka, nie wiem, co sobą reprezentuje, dlatego do albumu podszedłem bez uprzedzeń i spodziewań.
    Płytę w zasadzie tworzy trzech producentów: PSR, NWS i Wowo. To oni odpowiadają za ten mroczny, uliczny schemat muzyki. Na szczęście, pomimo, że reprezentanci CS zazwyczaj biorą od NWS i PSR blixniacze podkłady typu bumklapbumklap plus pianinko i skrzypce, to Daniel wykazał się znacznie lepszym gustem i wziął od producentów takie bity, które świadczą o tym, że potrafią oni jednak zrobić coś innego, niż ta uliczna sztampa, jaką zazwyczaj słychać z płyt tego gatunku. A to wejdzie basujące elektro, a to ostry, rzężący elektryczną gitarą 'Idź przed siebie', a to jakiś crunk. Jasne, takie typowe też się trafią, ale to znacznie rzadziej. Poza naczelną trójcą, dwa podkłady dał tu jeszcze Tytuz (fajny 'Co życie przyniesie' z samplem z jakiegoś rzadkiego strunowca) i po jednym Małach oraz Urban. Dodatkowo DJ Gondek jest tu wykorzystywany do granic możliwości, co tylko i wyłącznie wychodzi płycie na dobre. Na szczęście, muzycznie, choć jest mrocznie i ulicznie, nie jest trywialnie i tak, jak na każdej innej płycie. 
    Daniel ma ten uliczny flejwor, ma czysty głos i dość szybki flow, niestety wiele razy zwrotki są pocięte i poskładane komputerowo - co brzmi wprawdzie ładnie, ale każe się zastanowić, jak Daniel wypada na koncertach. Jego styl przypomina nieco Peję, zwłaszcza te pozawijane końcówki wersów. Teksty nie są odkrywcze, bo tutaj już kończy się oryginalność. Zwykłe, rzemieślnicze wersy na temat życia, marzeń, panienek i ludzkich dramatów. Nie jest to jakieś fatalne, ale z drugiej strony nie ma też rymów, które będziesz wspominać. Zwłaszcza, że goście, którzy mają wzbogacać materiał, raczej go pogrążają. Ciekawie wypadł jedynie Rogal, może jeszcze Arturo. "Legalny" Dawidzior okazał się tu bardzo słaby, cała ta reszta uliczników również nie podnosi poprzeczki.
    No dobra, jakie mamy plusy? W miarę oryginalna zawartość, DJ Danek, brak sztampy w muzyce. Minusy? Przewidywalne teksty, wyraźna inspiracja Peją (nawet jeśli nieświadoma), kiepscy goście. I tak bilans wychodzi całkiem nieźle - to jedna z tych ulicznych płyt, które dadzą się słuchać.

OCENA: 3+\6 


wtorek, 27 stycznia 2015

PAWLAK - NIEPOPRAWNIE

Własny Hajs 2014

1. Intro
2. Szklany Sufit
3. Krzyż
4. Karol Z Kielc
5. Wendetta     feat. NOREK
6. Zmiana Zasad   feat. ROVER
7. Tyle Pragnień
8. Skit Bestie
9. Bestia
10. Pochodnia   feat. BLEMIA, KAMIL JABŁOŃSKI
11. Narracja
12. Oczekiwania
13. Wojna   feat. ANTON
14. Outro – Własny Hajs

    Znasz Pawlaka? Może i nie. Ale przecież kieleckie składy, w których działa to nie są pierwsze lepsze nołnejmowe podziemne grupy. Wendetta, LWWL, Projekt Hamas to przecież składy, które odcisnęły swoje piętno na scenie rap w Polsce. Po kilkunastu latach nagrywania i kilku latach przerwy, Pawlak powraca i wypuszcza swoje pierwsze solo.
    Muzyką zajął się Sakier i przyznać trzeba, że album jest bardzo spójny - powiem, że czasem wręcz nawet do przesady, bo W pewnym momencie, będąc przy kawałku drugim, zorientowałem się, że to już numer 4... Niewiele podkładów wymyka się konwencji, której Sakier trzyma się kurczowo: nowocześnie zrobiony klasyczny hip hop. Zwłaszcza na początku, bo potem robi się lepiej. Dopiero 'Wendetta', czysty thriller na bębnach, zwraca uwagę swoim mrożącym krew w żyłach klimatem. Potem wchodzi złotoerowy 'Zmiana zasad' czy nostalgiczny 'Tyle pragnień', oparty na piosence Jacka Lecha, choć te nie mają już ognia 'Wendetty'. Nieco dorównuje jej 'Narracja' z chwytliwym samplem gitarki oraz 'Outro' z ostrym riffem gitary i oszczędną perkusją. Jedynym wyjątkiem od reguły jest 'Wojna', podkład Grubego z brzęczącym basem i apokaliptycznym klimatem. Ogólnie to nowocześnie pojęty hip hop, często zbyt nudny i jednostajny, choć nie pozbawiony wybuchów.  
    Pawlak ma szczęście być rapperem charakterystycznym. Swoim ciężkim, lekko zachrypniętym głosem ciągnie swoje wersy i choć brzmi to dość porządnie, nie da się ukryć, że jego flow nie zawsze jest idealnie zmieszczone w bicie lub ratując sytuację rapper przeciągnie akcenty i sylaby. Ale to wcale nie przeszkadza, bo Pawlak ma technikę, którą doskonali od wielu lat i daje sobie radę bez bólu. Wersy, jakie dostajemy od Pawlaka są bardzo osobiste, bo opowiada on tu o sobie i o swojej drodze życiowej. Dowiemy się o jego marzeniach, przygodzie z rapem, czy przemyśleniach na tematy społeczne i polityczne ('Bestia', 'Pochodnia', 'Szklany sufit'). Do tego kilka opowiastek z 'drugiej strony', jak w świetnym 'Wednetta' - nieco popsuł ten trak Norek, bo leci na najbardziej banalnych rymach, jakie udało mu się znaleźć - chyba specjalnie nad tym myślał. Z innych gości Rover pokazuje pazur, choć nie jest to jedna z jego najlepszych zwrotek, trzyma poziom. Blemia przemija bez wrażenia, tak jak Anton.
    Hmmm, to nie jest zła płyta. Powiem więcej - jest całkiem niezła. Pełna emocji, niezłego rapu, średnich (w większości) bitów. Taki mocny podziemny materiał, zrobiony według nowoczesnej mody. Pawlak daje sobie tu radę naprawdę dobrze. Całkiem przyjemna płyta, warto ją sprawdzić, bo jest szansa, że wejdzie.

OCENA: 4\6


poniedziałek, 26 stycznia 2015

P.R.O. I PRZYJACIELE

P.R.O. 2014

1. Intro 
2. Hołd bohaterom - KEJRAZ 
3. Drzewo - RYVIN, POLAR, WUER, SYLK 
4. "Całuj" - KEJRAZ, CONES, HAKIM
5. Ziomy - WUER 
6. Wciąż - SZPAK 
7. Po swojemu/Motor - BUA, SYLK, SNAJPER, GREM
8. Wiele, niewiele - TATER, RYVIN 
9. Z mojej perspektywy - ERHA 
10. Reprezentant 2 - BUA, VOKE, CONES, RYVIN, ERHA, HMJELÓ, THM, SZPAK, WUER, KEJRAZ, SYLK, SAŁAT
11. Labirynt - HMJELÓ, BUA, POLAR, RYVIN 
12. Weteran - RYVIN, HMJELÓ  
13. Po prawej stronie - SAŁAT, GULI 
14. Meta morfoza - GIBON 
15. Pod Mocnym Aniołem - CONES 
16. Przewrotne życie - SYLK, ATOR 
17. W nowohuckiej kuźni - BUA, HMJELÓ, RYVIN 
18. Nie po to by - SYLK 
19. Bajeczka - HJMELÓ
20. Neverending story - WESOŁY

    Po raz kolejny przyznam się do tego, że lubię krakowskie podziemie. PROkru jest drużyną, która swoją różnorodnością i często fantazją sprawia, że za każdym razem utwierdzam się w tym przekonaniu - zawsze chętnie sięgam po ich wydawnictwa. Teraz uderzają znowu: ta płyta to zbiór bitów i rymów od załogi PRO i ich przyjaciół. Co z tego wynikło?
    Wśród producentów tego albumu są zarówno sami rapujący, jak i nominalni bitmejkerzy - czasem samodzielnie, czasem w tandemach, czy wręcz triach. Bity robili tu Hakim, Ryvin, Hmjeló, Voke, Elgie i BuA - czyli taki team, którego można się było w zasadzie spodziewać, a także taki, który zapewni spójność brzmienia. Ta spójność przejawia się przede wszystkim w tym, że są to bity klasyczne, w których celuje zwłaszcza Hakim: bumbap, sample - kilimaty lat '90. Reszta zaś pozostaje w klimacie, ale w nico innym stylu, bo np. Voke i Elgie robią znacznie bardziej mroczne podkłady. Muzyka jednak niekoniecznie przekonuje, nie ma tu żadnych bangierów, które wyrwą cię z butów. Dostajemy porcję rzemieślniczych podkładów, które pod koniec płyty mogą nieco męczyć przewidywalnością i brakiem mało ogranych patentów.
    Przy takiej ilości rapperów (o ile dobrze liczę - aż siedemnastu!), ciężko jest utrzymać równy poziom rymów na całym albumie. Dlatego pewnie nikogo nie zdziwi fakt, że na kawałki będę patrzeć raczej nie przez pryzmat całości, a bardziej przez poszczególne wejścia emsis. Tradycyjnie, w takich przypadkach da się rapujących wrzucić do trzech worków: 1 - daj tego więcej, 2 - ujdzie w tłoku, 3 - wyjdź i nie czaskaj furtko. I oczywiście tradycyjnie, pierwszy worek jest najchudszy. Kto tu trafia? Na pewno Cones, bo to mistrz wielokrotnych rymów, płynie po bitach jako jeden z najlepszych tutaj. Hmjeló ze swoim bajkowym stylem jest bardzo oryginalny, zwłaszcza, kiedy opowiada swoją bajeczkę po... niemiecku. Voke ma niezły flow i styl, a Sylk jest jednym z najbardziej charyzmatycznych rapperów tutaj, ma specyficzny sposób dzielenia wersów, ale daje sobie świetnie radę. W sekcji drugiej siedzą: wyżej, pukając do jedynki jest Kejraz, który ma ciekawy, głęboki głos i sprawne flow, choć niekoniecznie odpowiadają mi jego lekko napuszone i monumentalne wersy z mnogością wielkich słów, których używa. Również Ryvin, choć jest lepszym producentem, niż rapperem - zdecydowanie, choć potrafi dać naprawdę niezłe 'tłuste sety' (zwłaszcza w 'Reperezentant 2'). Polar ogarnia kawałki całkiem porządnie - choć nieco rzemieślniczo, Wuer ma fajne flow, choć może przeszkadzać maniera wokalna i jego branie oddechów pomiędzy wersami, Hakim posiada taki złotoerowy styl, który doskonale pasuje do takich bitów. Szpak jest zwyczajny, choć umie nawinąć i ostro przyspieszyć, no i oczywiście Grem, którego styl jest bardzo szczególny i choć lubię go słuchać, to jeden krótki wers to mało. Reszta sredniaków to BuA, Snajper, Tater, Guli, Gibon i Ator. Sałat z kolei to taki 'prawilniak', z kanciastym stylem i agresywnym wokalem, który, jak da się odczuć, sprawia mu chyba ból. W ostatnim worku siedzą Erha (ten człowiek rymuje od 14 lat? Litości!) i THM, który ma tylko jedną zwrotkę, a i tak się zgubił pod jej koniec.
    Poprzednia płyta PROkru podobała mi się znacznie bardziej. Nie wiem, czego tu brak - może podkłady są zbyt przeciętne, może rapperzy nie dają sobie częściowo rady... A może jest to wszystko zbyt zwyczajne, choć potencjał jest ogromny. Nie zmienia to faktu, że to naprawdę dobry, podziemny rap, ze sporą ilością ciekawych rzeczy - jednak ta zbitka w całości nie wywołuje gęsiej skórki. Jednak chłopcy zapracowali na solidną czwórkę. 

OCENA: 4\6


niedziela, 25 stycznia 2015

AD.M.A. - A. WRACA PÓŹNO

3\4 Underground 2014

1. Wychodzę (Skit)
2. Przywitała mnie pełnia
3. Nokturn 
4. Miraż    feat. IGREKZET  
5. Zero kontaktu (Skit)
6. Cyklotymia 
7. Krzyk
8. O czym myślisz? (Skit)
9. Nowy Zmysł
10. Autoportret
11. NeoConfiteor (Skit)
12. Bohema 91    feat. WICHER, SMOOTH POET 

    Niemal dokładnie rok temu recenzowałem poprzednia płytę Ad.My - był to naprawdę porządny kawał rapu kobiecego, o który bardzo u nas trudno. A jednak, udało się. Dlatego z dużą chęcią sięgnąłem po kolejny krążek Admy, tym bardziej, że w życiu rapperki przez rok działo się tylko dobrze - że przypomnę Ladies Rap, czy udane featuringi.
    Łukasz K, Zdolny, NoTime, Jimmy Kiss, Markuszyńsky, czy Zero Jeden - to producenci, którzy w połowie robili również debiut Admy - doszło trzech nowych. Jednak jest to bardzo spójna płyta, o wydźwięku elektroniczno-tajemniczym. Przy całej spójności, wdziera się tu pewien rozdźwięk, bo z jednej strony mamy bardzo oszczędne bity Łukasza ('Krzyk'), czy 'Cyklotymina Jimmy Kissa, aż po niemal dyskotekowy 'Nokturn' Zdolnego. Wszystko ma tu jednak wspólny mianownik - to są bardzo kobiece podkłady, zmysłowe i bardzo ciepłe - takie podłączone do prądu. Nie powiem, żeby do mnie jakoś bardzo przemawiały, ale nie są złe.
    Najlepsza z tego wszystkiego jest jednak Adma. To nie jest rapperka, to jest wokalistka, potrafiąca kompleksowo zapełnić każdy podkład. Na tych syntetykach, w większości oszczędnych brzmi ona czasem naprawdę mocno - potrafi zaśpiewać, zarymować, pokrzyczeć - wszystko ma swoje miejsce i czas. Adma, przeciwnie do wielu dziewczyn an majku, nie gubi się, nie wypada, nie traci oddechu, a jej głos nie jest piskliwy i nieznośny. Przedstawia tu ona samą siebie, jako kobietę, damę. Nie sili się, aby przekonać wszystkich, że jest 'ruffneck' w baggy jeans'ach, wręcz przeciwnie: rozpuściła rude włosy, założyła sukienkę i szpilki i jest kobieca, jak żadna inna rapperka na scenie. Do tego tematy, jakie porusza, są również zdecydowanie damskie - żadnego feministycznego pierdzenia, czysta jazda z seksapilem, przerywana co jakiś czas na moment refleksji na temat samotności, czy swojego życia. Towarzyszący jej panowie dają sobie w tym sosie również całkiem nieźle i choć, moim zdaniem, najlepiej wypadł Igrekzet, to przecież i Wicher i Smooth Poet dali ciekawe wejścia.
    Nie jest to długa płyta - może to i lepiej. Jest to dojrzały koncept album od świadomej swojej kobiecości rapperki. Myślę sobie, że ta płyta znacznie lepiej wejdzie dziewczynom, niż chłopakom - głównie ze względu na czysto kobiecy punkt widzenia, jaki tu jest przedstawiony, ale i panowie powinni dostrzec i docenić potencjał materiału. 

OCENA: 4+\6


wtorek, 20 stycznia 2015

SIFU - ROZUM W DIONIZJACH

nielegal 2014

1. Pochód
2. P lub nie-P, a może Q
3. Geometryczny świat
4. Jesteśmy rozumem i językiem
5. Za siódmą górą   feat. HAKIM
6. Negacja
7. Sowa Minerwy
8. Nagi

    Tuż przed Sylwestrem Sifu zdecydował się (a może tak wyszło) wydać swój nowy album. Krakowski rapper i producent znany jest z ciekawych kawałków, dlatego czym prędzej złapałem się za ten materiał. Sifu należy do tej części krakowskiego podziemia, która mi bardzo odpowiada. Wprawdzie okładka bardziej odstrasza fanów rapu, niż przyciąga, ale za to pasuje do tytułu... No cóż, byłem ciekaw.
    Choć Sifu jest producentem, nie zdecydował się na zrobienie płyty samemu. Te pół godziny rapsów zostało oprawione w podkłady od dwójki krakowskich bitmejkerów: Pro-Spec. Jaka jest ta muzyka? Cóż, to mocne, szybkie bity, opatrzona tak samo samplami, jak i wieloma żywymi instrumentami. Pro-Spec robią więc muzykę dość szczególną, gdzie daje się usłyszeć cała gama instrumentów strunowych, nawet dość egzotycznych. To taka nieco ezoteryczna, acz nie rozlazła muzyka. Nieco dziwna, porównując z resztą sceny, ale to może wypada akurat na plus, bo przynajmniej oryginalna.
    Sifu też jest oryginalny. Chłop leci po bitach jak szatan, jego flow czasem zapiera dech w piersiach, bo dla niego nie ma granic ni kordonów. Tak, Sifu ma niesamowitą technikę. Wersy natomiast, które wypowiada złotousty, nie trafią do wszystkich, w to nie wątpię. To niezwykle zawikłana opowieść filozoficzno-bajkowo-mistyczna na temat przeżyć rappera. Czasem jest to niezrozumiałe zupełnie, czasem wręcz groteskowe, czasem dziwaczne - te teksty są zbyt zawiłe i skomplikowane, aby znalazły większy posłuch. Wprawdzie pokazują, że Sifu to raczej poeta, jednak konia z rzędem temu, kto kurwa z fanów rapu czyta nowoczesną poezję do poduszki. To pewnie ci sami, co się jarają muzyką Pendereckiego. Odmienność Sifu słychać wyraźnie, kiedy wchodzi na bit Hakim - jedyny gość. Wprawdzie próbuje on wejść w klimat i napisać równie wyjebane akademickie teksty, ale Hakim jest ze Złotej Ery, a nie z kierunku filozofii na UJ.       
    Wiesz co? To album pełen skrajności. Z jednej strony mamy nawet niezłe, na pewno wyjątkowe podkłady od Pro-Spec. Z drugiej wyśmienitą technikę Sifu. Z trzeciej treść, którą 98% ludności odbierze jako bełkot. Nie mogę powiedzieć, że 'Rozum w dionizjach' - co odbieram jako najebaną mózgownicę (przerabiając to na chłopski, prosty rozum), jest słaby. Ale równocześnie nie powiem, że to płyta wybitna. Na pewno wyjątkowa. Trzeba to obadać samemu.

OCENA: 3+\6


poniedziałek, 19 stycznia 2015

EXPRESS PROJEKT - EXPRESS PROJEKT

WWA Underground 2014

1. Express Projekt
2. Bez botoxu
3. W dychę trafiamy
4. Nie masz na co liczyć
5. Zwykła ściema
6. Wszyscy wypierdalać
7. Przemyt
8. Jebać legal
9. Do myślenia
10. Ostatnia stacja

    Zawsze mam taki śmieszny dreszczyk emocji, kiedy ktoś poleca mi płytę w komentarzach, a ja, choć generalnie jestem oblatany na scenie, nawet tej podziemnej, nie mam pojęcia o kogo chodzi. Tak było i tym razem, a moje zainteresowanie wzmogło się wraz z komentarzem do linka: 'polecam nielegal z głębin hardkorowego podziemia'. Taki wstęp sugeruje totalną masakrę, więc tym bardziej, z przekory, ściągnąłem materiał. Okładka sugeruje to samo, co komentarz: jest zrobiona na kasetę (!), stylizowana na podziemną, tyle, że ze 20 lat temu. Nabrałem jednak podejrzeń, że może ta stylówka jest głęboko przemyślana i zacząłem się bać...
    Na okładce nie ma kredytów, nie mam zatem pojęcia, kto jest odpowiedzialny za te bity. Pewnie sami twórcy, ale w zasadzie to nie jest istotne. To rzeczywiście hardkor, brzmi to wszystko tak wyciągnięte z głębin nowojorskich krejtsów i przywiezione do WWA machiną czasu wprost z 1993 roku. Większość podkładów jest surowa, ciężka, jak klapa od kanału, twórcy użyli fajnych sampli i bumbapowych perkusji. Nie zawsze współgra to z rapperami, czasem bit jest tak surowy, że rymowanie na nim sprawiłoby kłopot znacznie lepszym rapperom, niż Projekt Express. Ale muzyka jest, częściowo chociaż, raczej nie najgorsza. Widać wyraźnie, że Ekspressi tkwią nadal w stylistyce Złotej Ery. Okazuje się, że w sferze muzycznej, jedyną masakrą są skrecze, które robiła im chyba własna babcia na swoim Bambino, używając płyt z piosenkami Hanki Ordonówny.           
    Z opisu płyty wynika, że EP to Makrus i Wutkaz. Zaraz, czy to nie są kolesie związani z Układem Warszawskim (Makrus to był jeden z pierwszych bitboxerów w Polsce - niemal dwadzieścia lat temu...) i Palmy - tyle, że nie ma tu żadnej wzmianki na ten temat, ani żadnego z gości... Rozłam nastąpił? Tak, czy siak, klimat się zgadza, archaiczne flow rapperów, którzy zupełnie nie zwracają uwagi na werble, tylko lecą swoje kwestie. Nie oszukujmy się, rap jest dość słaby, stanowi mocny kontrast do słów, bo jest to jedno wielkie jebnięcie w stronę legalnej sceny rap. Miliony panczy i bragga wersów wypełniają ten niemal półgodzinny materiał. Same tytuły naprowadzą cię na właściwy kierunek: 'Wszyscy wypierdalać' i 'Jebać legal' - w ten sposób mamy na albumie zupełną negację legalnej sceny. Pojawiają się tu jeszcze Gost i Kokz, znani również jako młoda gwardia Palm i bodaj z Gosta mogłoby tu jeszcze coś być...
    Mamy na materiale apoteozę głębokich podziemi sceny oraz totalną negację całości legali. Czy to jest dobre i się broni? Cóż... Odpowiedź nie jest prosta. Raz: obaj emce są niestety słabsi od większości legalnych rapperów, których tak jebią. Dwa: Makrus i Wutkaz dobrze się bawią, siedząc w podziemiu i nie mają ambicji (tak wnioskuję z tekstów) znaleźć się na półkach empiku. Trzy: tak obrany image niejako upoważnia ich do robienia ze swą muzą co chcą. Przez to są szczerzy i prawdziwi, ale nie brzmią zbyt dobrze. Wzgórze Ya-Pa-3 kiedyś miało taki wers: 'jesteśmy chujowi, ale bojowi'...      

PS: jak się nie zna hiszpańskiego, to się go nie używa... 

OCENA: 3-\6


niedziela, 18 stycznia 2015

PENX - DISSASTER

nielegal 2014

1. Intro
2. Dissaster
3. Matnia 
4. Przysłowia 
5. Zodiak 
6. Dziurawię kartki
7. Wolne słowa 
8. Wkurwia mnie    feat. DELEKTA
9. Flagi
10. Bragger 
11. Odwet 
12. Punches & Punches
13. Naga prawda   feat. ERIPE 
14. Krzyż na drogę 
15. Strange Man 
16. Bragger 2 
17. Ścisły umysł 
18. Zapomniałem   feat. BAZI, DEMON, REPEAT, USZER ZDP, ZYGSON
19. Nie ogarniam 
20. Pozostanę taki sam
21. Outro 

    To kolejna odsłona sagi Patokalipsy. Kolejny po Eripe solowy album. Zostawmy te głupoty i przepychanki z Pato w roli głównej, jakie obiegły scenę w zeszłym roku i skupmy się na samej muzyce. Penx reklamowany jest jako największy zjeb w Krakowie, więc spodziewałem się dobrej jazdy.
    Pozostając w ścisłej komitywie z Patokalipsą, Penx nie omieszkał zatrudnić na bity Nastyka, dzięki czemu znajdziemy tu sporo bitów z klimatem nagrań całego kru. Ale poza Nastykiem mamy tu Avensa, który oprócz intra i outra odpowiada tu również za skrecze, a także TMK, Adamo, Hociana, Kudela, Barana i Jana Taxky. Wszystko to są ciężkie, podziemne bity, nasączone elektroniką, choć z założenia oparte na klasycznych fundamentach. Tych syntetyków jest czasem więcej, czasem mniej (głównie u Taxky'ego są to bity raczej klasyczne, na dętych samplach, jadące jak czołg przez banię), jednak to nadal klimat i tak ciśnie prasą do gleby. Najbardziej elektroniczne bity zrobili Adamo ('Strange man' - nieco lecący new romantic, ale skądinąd całkiem niezły) i TMK. Klasyczno-elektroniczna muzyka, gdzie trafiają się gitary elektryczne, bywa  czasem lekko męcząca, ale jest niezła.     
    Penx jest chamski i nie pierdoli się w tańcu. Śle chuje w każdym, dowolnym kierunku - jego rap jest agresywny i wypełniony panczami i bragga. W zasadzie ciężko odnaleźć tu coś innego - przez ponad 70 minut mamy jebanie wszystkiego i wszystkich wokół. Nawet, jeśli w kawałku pojawia się świeży pomysł, aby odnieść się do różnych przysłów i zarymować battle rapsy wokół starych powiedzonek. 'Chuck Norris nie ma floty zgarniam hajs z obrotów dziwko \ Mów mi strażnik teksasu wjeżdżam z piłą mechaniczną \ Wole robić rapsy, niech to w głośnikach hula ci \ Muzyka schodzi na psy sorry nie sprawdzam pitbulla' Tak, ale Penx przynajmniej nie ukrywa, że ma niewyparzony ryj: 'mam się znowu ugryźć w język, musiałbym go odgryźć chyba'. Jednak spośród tej nieustannej kanonady panczy wyławiamy co chwila jakieś wersy, które chwytają za gardło, jak 'czemu Jezusa nie będzie, ktoś mu pokrzyżował plany'. To krakowska masakra tępym nożem. Gości nie ma zbyt wielu: to głównie kolesie z Patokalipsy: Zygson, Delekta i Eripe, choć oprócz nich znajdziemy tu wersy krakowskiego podziemia. Choć 'Zapomniałem' wypełniony jest rapperami przeciętnymi, to słucha się go fajnie, bo historyjki tu opisane bawią.
    W ogóle płyty się nieźle słucha, miałem (cały czas mam) zabawę, wyszukując kolejne smaczki i odkrywając następne pociski i odnośniki do bardzo wielu rzeczy - pokazuje to, że Penx ma szeroką wiedzę o świecie i nie jest to 'zwykły patol'. Owszem, ten nawał agresji może w którymś momencie nużyć, ale aby tego uniknąć, można sobie płytę podzielić na kawałki. Jednak czy kawałki, czy całość, Penx dał radę nagrać niezły krążek.

OCENA: 4\6


sobota, 17 stycznia 2015

JUNES & MŁODZIK & DJ DANEK - ACRUX

Vibe2Ness 2014

1. Powiedz mi
2. Trafiam w próżnię
3. Hipoteza
4. Lifter
5. Walking dead   feat. JEŻOZWIERZ, KIDD
6. Ardous Huxley   feat. LAIKIKE1
7. Nigdy nie jest za późno

    Niecałe dwa miesiące temu wyszła kolejna płyta spod szyldu Rap Addix, tym razem sygnowana imieniem Junesa. Oczywiście nie tylko, bo za płytę odpowiada trio rapowo-producencko-patefonowy i, jak można sadzić po okładce, to niezły kosmos.
    Młodzik robi bity, które w pełni zasługują na miano podziemnych. Nie oznacza to wcale tego, że producent popełnił klasyczne bity rodem z NY'93, to zupełnie inna jazda. Sporo tu elektronicznych smaczków, które pokryte są kurzem, jak we wnętrzu przedpotopowego Atari, którego nie używano od czasów gier na kasetach. Tu wszystko brzęczy, trzęsie się, a na tych bitach jest tyle syfu z piwnicy, że po wysłuchaniu musiałem umyć uszy. Do tego dochodzi agresywne, choć często nieco schowane drapanie Danka i mamy podziemną muzę jak z tartaku - dużo cięcia - czy wręcz rżnięcia, a drwa lecą w każdym kierunku. Nie zawsze mi to odpowiada, bo czasem, jak to w tartaku, te podkłady są nieco drewniane ('Lifter') i sztywne, ale ogólnie klimat jest ciężki, podziemny i elektryczny. Raz masz dreszcze, raz jebnie z 240V i klimat pryska. 
    Junes ma tu lśnić jak tytułowy Acrux. Wprawdzie 'wkurwione podwójne lecą po arteriach' przez całe 26 minut, ale, tak jak z muzyką, nie zawsze to działa, jak powinno. Bywa, że Junes nie wyrabia się jak mógłby na werblu, bywa, że drażni swoja manierą, choć również bywa, że wali w łeb siekierą (w końcu tartak, tak?). Jebie słabych rapperów, opowiada o swoich wstydliwych początkach, czasem te wersy mają siłę i trotyl, czasem mijają uszy. Junesa trzeba po prostu lubić, bo jeśli nie, to jest on zbyt szczególny, żeby nie denerwował. To jego niewątpliwa zaleta. Natomiast wystarczy porównać go z wejściem choćby Jeżozwierza, który przejął nie tylko kawałek, ale jest tu tym najjaśniejszym Acruxem. Świetnie wychodzą też Lajk i Kidd i w efekcie Junes jest tym... najsłabszym, choć w tym towarzystwie to i tak duży plus.
    No cóż, spodziewałem się więcej. I muzyka i słowa są ok, ale nie do końca dociera do mnie ten elektroniczny brud bitów, ale i nie do końca czuję flow i wersy Junesa. Porządne, ambitne podziemie, które jednak nie każdemu podejdzie z uwagi na surowość i obcesowość.

OCENA: 4\6


piątek, 16 stycznia 2015

CYGA - CZAS ODRZUCONYCH

3\4 UDGS 2014

1. Pokój bez ścian   feat. SMOKU, KAMEL, KATO
2. Podróż 3  feat. IGREKZET, AD.M.A, EMEN, BOGU BOGDAN, KEDYF, ŚWINIA 
3. 3 x z   feat. KBPS 
4. Inny świat   feat. JUNES
5. #follow   feat. ANEMIK
6. Blant za blantem   feat. SMOKU, TYMI TYMS, BOGU BOGDAN
7. Nie daj się  feat. KBPS
8. Dobra, luz   feat. BATON
9. Możesz mówić   feat. TMK aka PIEKIELNY
10. Podziemny gwiazdor   feat. ENSON, TROOM
11. Bezcen    feat. MANK HOODY
12. Emigracja   feat. KBPS, DJ MOTYL
13. Franz Maurer II
14. Nie wybaczysz mi   feat. BOGU BOGDAN, MANK HOODY, TROOM, TYMI TYMS, ŚWINIA, ROKA
15. Outro
16. PET PETTER - Testoviron (Cyga remix)
17. KOŚCIEY - Tańcz ruro (Cyga remix)

    Cyga - jeden z ciekawszych producentów nowego pokolenia, które gra njuskule i wszelkie elektroniczne szaleństwa. Jego najnowsza płyta producencka to zarazem pierwszy fizyk - pozostałe albumy wyszły tylko jako darmowe mp3. Tym razem jednak Cyga zaprosił głodne wilki podziemia i wydał swój materiał na szersze wody.
    Producent daje tu z siebie wszystko i wyciska soki ze sprzętu. Jednak jest to ten syntetyczny rodzaj hip hopu, że wiesz, gdyby ten sok wpakować do kartonu, człowiek nie ogarnąłby tych wszystkich E-coś tam. Tu wszystko brzęczy od plastikowych basów i sztucznych melodyjek, gra trap, dubstep, cloud i co tam sobie jeszcze zamarzysz, pod warunkiem, że jest to nowoczesne. I powstaje tu nieco szczególny misz-masz elektroniczny, bo mamy tu bangery, które brzmią jakby wyjęte prosto z Memphis, ale i są zwolnienia. Znalazłem tu nieco fajnych bitów, ale również kilka takich mega wkurwiających (choćby 'Dobra, luz'). W zasadzie, o ile mnie znacie, nie jestem fanem tych cloudów i przecudowanych syntetyków, jednak znalazłem tu muzycznie coś dla siebie - niezbyt dużo, ale zawsze parę traków. Tym bardziej, że kilka podkładów ociera się o klasykę i normalniejsze klimaty, m.in. 'Emigracja'.   
    Cyga zatrudnił tu całą masę rapperów - ale zwróćcie uwagę, ze żaden z nich nie wyszedł jeszcze na legalu. Oczywiście, o niczym to nie świadczy, bo często rapper propsowany w podziemiu bardzo często traci na jakości, kiedy przejdzie przez maszynkę legalnego biznesu. Najlepsze wrażenie zrobił na mnie KBPS, którego zresztą jest tu najwięcej - celne posunięcie. Niekoniecznie muszę popierać jego spostrzeżenia z emigracji (na wygnaniu nie byłem, choć w Anglii bywam często), jednak to, co gada jest trafne i ostre. Z pozostałych rapperów na pewno do mnie trafiają TMK, Mank Hoody - mimo szczególnego wokalu, Troom, który również zajmuje doczesne miejsce wśród gwiazd mikrofonu na całym materiale oraz Świnia i Emen, którego po prostu lubię. Słabych wejść jest tu relatywnie mało, a są to głównie połączenia wejść rapperów z muzyką. Przeskipować muszę idiotyczny 'Blant za blantem' oraz koszmarny 'Dobra, luz'.
    Wynik jest dość sprawiedliwy: pół na pół. Mało na mnie działa ten album, ale potrafię docenić pracę producenta. Sporo podkładów jest ciekawych, zaproszeni są na nie naprawdę nieźli rapperzy, sami podziemni, którzy zajawkę mają we krwi. Na deser dostajemy dwa remiksy: żałuję tylko, że Pet Petter nie znalazł się w składzie gości. Dobra płyta? Cóż, niezgorsza.

OCENA: 4-\6


czwartek, 15 stycznia 2015

XENOBI & YASSATO - EPKA SAUTE

nielegal 2014

1. Co myślałeś?
2. Skit I
3. Klatki na klatkach
4. Bez odbioru   feat. ADA
5. L.E.K.
6. Skit II
7. Prawda, co?
8. Szukaj

    Yassato urzekł mnie już półtora roku temu swoim albumem 'Nie Zasnę', na którym występował również Xenobi. Teraz pod wspólnym szyldem, chłopcy wydali płytę w duecie - choć zasadniczo mógłby to być zespół: dwóch emce, producent i dj. Płyta przeszła nieco bez echa, ale...
    Funk Monster i Lapsky mogliby należeć do tego zespołu, bo w sumie są pełnoprawnymi autorami tego krążka. Pierwszy zajął się produkcją muzyki, a Lapsky tym razem wystąpił tylko i wyłącznie jako drapacz płyt. I zlecenie obu produkcji muzyki było najlepszym pomysłem na ziemi. Funk Monster zrobił świetne, knlasyczne podkłady, które, raz lżej, raz mocnej, ładują pociski do uszu. Wszystkie bity kołyszą głową i przynoszą nam na talerz najlepsze klimaty ze Złotej Ery i nieco późniejszych lat. Przemykamy się między klimatami The Roots i ATCQ, po MOP, zahaczając lekko o zachodnie wybrzeże. Wspaniała przejażdżka lowriderem z NY do LA. Przy tym nie da się nie dostrzec nawały skreczy Lapskiego, który kładzie lapy na wosk i tnie jak dziki - i cuty i skrecze są na wysokim poziomie i jest od nich aż gęsto. Panowie: świetna robota.
    Rapperzy są dość szczególni i nie muszą wszystkim się podobać. Według mnie, w tym duecie słabszym ogniwem jest Xenobi, który ma gorszy głos i pisze przeciętne wersy. Yassato to głębszy wokal, może za duża modulacja głosem, ale lepsze flow i ciekawsze teksty. Obaj piszą wersy bardzo ogólne - nie ważne, czy o samym rymowaniu, czy o międzyludzkich kontaktach w 'Bez odbioru', gdzie gościnnie wystepuje bardzo przeciętna rapperka Ada. Zresztą, temat też oklepany, jak dupa kobyły. Teksty na płycie są z gatunku tych, co to bardzo nie przeszkadzają podczas słuchania, nie angażują, tylko zwyczajnie sobie płyną, jak linia basu. Szczerze mówiąc, gdybym miał coś szczególnego tu zacytować, to nie dam rady, ale w całości brzmi to wszystko ok.
    Zależność na płycie wychodzi tak: muzyka > rap. Gdyby nie doskonała praca Lapskyego i Funk Monstera, byłaby to płyta zaledwie przeciętna, ale na szczęście jedna dwójka ciągnie drugą do góry. Jest to materiał, który na pewno warto sprawdzić, bo jest zwyczajnie niezły - choć krótki.

OCENA: 4+\6  


środa, 14 stycznia 2015

LESUAFF - AFTER PARTY

Vibe2Ness 2014

1. Zamykam    feat. HASE 
2. Praca 
3. Rzeczy   
4. Robić swoje, mieć swoje 
5. Nie ma wczoraj
6. Chwila 
7. Byłem, jestem, będę 
8. Emeryt 
9. Żyć, a nie po prostu istnieć    feat. SEBA
10. Zajawka 
11. Świat kłamie 
12. Trzy stany skupienia (prod. Luckyloop)

    Scena radomska wydaje się być jedną z przodujących ostatnio w Polsce - co ciekawe, to scena, poza Kękę, wyłącznie na nielegalu. Dlatego uważnie śledzę stronę poświęconoą radomskiemu rapowi i kiedy pokazała się pierwsza solówka Lesuaffa na radomskich podkładach, bardzo się ucieszyłem. Wyszła już wprawdzie jakiś czas temu, ale lepiej późno niż wcale, c'nie?
    Produkcją albumu zajęła się wierchuszka radomskich producentów: Szpalowsky i Lucky Loop, młody i głodny Phonetic One, a także znalazł się tu jeden bit od olsztyńskiego MNLX. To wybitnie klasyczny hip hop, lecący bujającymi samplami po werblach. Najbardziej w tykich numerach celuje Phonetic One, wzbogacony skreczami DJ Mono czy DJ Majki. Nieco inaczej jednak prezentują sie podkłady od Szpalowskyego, które są mroczniejsze i głębsze, z agresywniejszymi dźwiękami - weź 'Nie ma wczoraj' - absolutny hardkor, który wywala z butów. Nie słabiej wali po szczęce 'Byłem, jestem, będę', Szpalowsky po prostu niszczy tu system swoimi bombami. Lucky Loop jest swoistą wypadkową między Phonetic, a Szpalowskym: klasyczny, acz przemycający a to jakieś szybciutkie hajhety, a to syntetyczne melodyjki. Pojedynczy trak od MNLX to taki klimat DipSet: bangerowy klimat, wokalny sampel, a wszystko dość hałaśliwe. Dość, że muzyka tu jest naprawdę dobra i tworzy idealnego partnera dla Lesuaffa.    
    'Nauczyciele mi mówili, Leszek zdolne lecz leniwe bydle' - tak zaczyna się płyta. Tak, Leszek to zdolne bydle, nauczyciele się nie mylili. Lesuaff ma bardzo intrygującą barwę głosu oraz flow, którym potrafi zagadać słuchacza. To bardzo charakterystyczny i wyrazisty rapper, obdarzony mocnym i charyzmatycznym stylem, który zmusza cię do słuchania. Jak to ktoś stwierdził, 'w chuj życiowe', bo nie ma tu ulicznego sadzenia bąków, nie ma pseudo inteligenckiego pierdolenia, którego nikt nie rozumie, włącznie z autorem. Jest czyste życie, bez różowej pomadki, bez 'pierdolę kominarę, biere maczetę' - wręcz dziennikarskie opisy wzięte prosto z leszkowego życiorysu. Prosto w ryj, kawa na ławę. Dzięki temu wiadomo, że Lesuaff nie dość, że jest szczery, to jeszcze od razu czujesz pewną więź z rapperem - to o czym gada, jest zadziwiająco bliskie, nie ważne, czy reprezentujesz radomski, wrocławskie Popowice, warszawską Saską Kępę, czy Nowe Miasteczko w województwie lubuskim. Lesuaff włazi w głowę jak w masło, i nie gada tu li tylko o swoich przeżyciach, ale ma też całe wiązki panczy i niemiłych pstryczków w nochale 'gwiazdeczek': 'rappery nowej ery włóżcie getry z lajkry, pederastom z mikrofonem jazdę bez trzymanki, jestem konserwą ścierwo, kocham rap, robię rap, a ty łap się za berło'. A zaraz za chwilę leci 'po wersie pękasz jak mała dziewczynka #hst' i 'rapperzy kłapią dziobem, jakoś cię nie widzę, zmiękniesz, campa zamienisz na festyny w remizie #jędker'. Jedynym słabszym momentem są... dwaj goście, myślę, że Leszek samodzielnie ogarnąłby to wszystko lepiej.  
    'Nadszedł czas na to gówno, dopierdalam aż uczy ci puchną' - oj tak. Lesuaff wydał jednego z najlepszych nielegali AD 2014 i aż dziw, że nikt sie tym nie jara. Zaraz, ja się jaram! Zajebista płyta, koniecznie do sprawdzenia! Vibe2Ness, u did it again!

OCENA: 5+\6


wtorek, 13 stycznia 2015

FOLKU - TYLKO NA TYLE CIĘ STAĆ?

nielegal 2014 

1. Podano do stołu
2. Bankiet   feat. FLINT
3. Kolejka   feat. MBE, JUHACINO, DJ CHMIELIX
4. Nie śmiem
5. Folku 602HV \ N
6. Lot nad kukułczym gniazdem feat. KLEBAN, KOBIK
7. Szatafakap   feat. DOT
8. Weź oddech i usiądź
9. Rap uzależnia feat. ŚMIECH
10. Wytrzyj usta

    Ten krakowski podziemny gracz jest na scenie od wielu lat, a do tego zyskuje coraz większy rozgłos. To już jest szósty album, który wydaje w undergroundzie - ale pojawia się przecież w bardzo wielu różnych projektach. 'Tylko na tyle cię stać?' spotkał się z niezłym przyjęciem, a płytą zajmuję się wprawdzie z polecenia w komentarzach, ale i tak pewnie bym wziął Folka na warsztat.
    Produkcją muzyczną zajął się sam Folku, bo przecież nie robi on muzyki tylko dla siebie, ale jego rzeczy znajdziemy na wielu produkcjach, nie tylko krakowskich. Jego bity są bujające, klasyczne w formie, acz często uzupełnione nowoczesnymi akcentami. Przechodzimy płynnie od zupełnej klasyki, przez akcenty g-funkowe ('Rap uzależnia'), aż po nieco njuskulowe jazdy, choć sam Folku mówi: 'Nie jaram się niuskulem, niech niunie nie będą w szoku, nie jara mnie bo w rapie nie zakochałem sie w tym roku'. Muzyka jest tu całkiem sympatyczna, choć może nie zawsze specjalnie poruszająca i nie koniecznie bardzo dobra ('Weź oddech i usiądź', czy 'Lot nad kukułczym gniazdem'). Jednak Folku ma swój styl produkcji i to trzeba dostrzec. Żałuję tylko, że DJ Chmielix wykorzystany został tylko w jednym traku, bo tenże właśnie wyszedł wybornie z drapaniem płyt.
    Folku się rozwija z płyty na płytę. Ma lekko zdarty głos i świetnie płynące flow, które raz przyspiesza bez zgubienia rytmu, raz zwalnia, ale wciąż to rymowanie jest pełne pasji i siły. Dużo miejsca zajmuje tu właśnie pokaz skillsów, bo mało jest treści z tzw. przekazem, za to większość to 'jestem maszyną do robienia rymów' (to akurat słowa Dota, ale to nie ma znaczenia). Folku błyszczy zwłaszcza w kawałku ze wspomnianym Dotem, gdzie daje naprawdę spory pokaz umiejętności. W sumie goście są tu niemal niezauważalni (poza Dotem, Flintem i Śmiechem, dysponującym fajnym, oryginalnym flow), bo Folku daje sobie doskonale radę i wypełnia sobą tę płytę. I do tego bardzo dobrze się go słucha.
    To tylko pół godziny, ale jest to dobrze spędzone 30 minut. To na pewno najlepsza produkcja Folka, może nie wszystkie bity dochodzą do pewnego poziomu, może część gości jest zbędna, ale nadal to wszystko brzmi całkiem nieźle. Bez wątpienia do sprawdzenia!

OCENA: 4+\6