1. Dźwięk
2. Rebel
3. Świadome sny feat. KARTKY
4. Chińskie 郵票
5. Chce się wynieść stąd
Popiel dobija się na scenę już od kilku lat, ale na razie z takim skutkiem, że trafia na różne składanki i parę osób zaczęło dostrzegać jego nagrania. Osobiście nie bardzo leży mi jego styl, ale jego wydaną niedawno epkę sprawdziłem z czystej ciekawości, co tez ten młody człowiek chce nam pokazać i miałe tylko cichą nadzieję, że będzie to coś więcej, niż ostre imprezowanie na plastikowych bitach.
Te kilka podkładów wyrzeźbił dla Popiela MVZR i faktyczne, syntetyk aż kapie. Oszczędne bity charakteryzują się zmienną perkusją, która pojawia się albo w całości, albo w szczątkach, albo w ogóle znika - przy czym te dwie ostatnie opcje najczęściej. Na owych popukiwaniach i cykaniach pogrywają syntezatorowe plumki i brzęczenia, czasem przypominające brzmienia new romantic, czasem nagrania takich typów, jak B.o.B., czy koszmarny Drake. Tylko z takim polskim, przaśnym zadęciem. Pewnie będą fani takich klimatów, ale ja nie jestem w stanie wytrzymać takich bezpłciowych stękań. Tytuł Rebel kojarzył mi się raczej z muzyką buntu, jebnięciem w łeb, a zamiast tego widzę chudego hipsterka w zielonych rurkach i grzywką spod fioletnego snapbacka, który pluje nienawiścią na forach i popija gotowe drinki z kubka od babci, z wizerunkiem świętego Mikołaja. Muza jest zupełnie pozbawiona jaj.
Ja wiem, mam ten truskulowy ból dupy. Ale potrafię docenić te dobre rapsy, nawet, jeśli są one totalnie nowoczesne. Jednak tu... No cóż, jako pierwszy wjeżdża absolutnie drewniany, śpiewany refren i wyznam w tajemnicy, że miotnęło mną o posadzkę, bo nie brzmi to dobrze, o nie. Zresztą, refreny to najsłabszy punkt materiału, bo te zduszone pokrzykiwania 'architektura świadomości!' przez dwie minuty wyprowadzały mnie z równowagi, czy też wspomniane zawodzenia wprowadzające płytę - ale nie będę się już nad tym pastwił. Sam Popiel wcale nie jest zły - zdarzają mu się niezłe momenty, są też mocno przeciętne, czasem się nieco zgubi, czasem popłynie zadziwiająco dobrze, ale różnicę między dość dobrym, a naprawdę dobrym widać wtedy, kiedy wchodzi Kartky. 'Świadome sny' to akurat chyba najlepszy numer na tej epce, wyjąwszy tylko ten koszmarny refren.
Pytam, gdzie jest ten rebel? Czy z buntowników zostały już naprawdę tylko tunele w uszach i kawa w autobusie z magicznego kubka? Do cholery, takiego pierdolenia to dawno nie słyszałem. Kompletnie nie pasuje mi tytuł i okładka do tego, co jest w środku. Rozmymłane i pozbawione energii podkłady, użalający się w pijanym widzie Popiel tworzą mało strawna papkę dla tych patrzących zza grubych oprawek zerówek. Naprawdę starałem się docenić, ale mi nie idzie, nie mogę tego przełknąć. Strach się bać.
OCENA: 2\6