Pokazywanie postów oznaczonych etykietą emigracja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą emigracja. Pokaż wszystkie posty

sobota, 19 grudnia 2015

OBSERWATOR ŚWIATA FAKTÓW & PITER MCK - WIARA I RYZYKO

nielegal 2015

1. Intro 
2. Wiara i ryzyko rmx    feat. BOCZEK, DMK
3. Sienkiewicza     feat. KURI
4. Nie ma takiej opcji    feat. EJSIK RPZP, ADAŚ RPZP
5. Prosty przekaz
6. Widziałem to na własne oczy   feat. MAŁY DZB, JOJO BRW
7. Przewiń wstecz    feat. DZK
8. Spontan
9. Dzień jak każdy inny    feat. DEKO, PALKY, ELITE NO8
10. To mój napęd    feat. SCS EKIPA
11. Chuj z tym    feat. EPIS, GIZMO
12. Bez stresu    feat. MARTYNA
13. Ostatni kawałek
14. Outro

    Obserwator to osobnik coraz głośniej i mocniej dobijający się do drzwi naszej sceny ulicznej. Show Your Skills, Drużyna Mistrzów, a teraz album w duecie z producentem RS Bandy, do której obaj należą. OŚF, pochodzący z Ostrowca, mieszka obecnie w holandii i jeśli polskie grupy tam występują, mają za support często właśnie jego. A co znajdziemy na płycie?
    Chłopcy podzielili się robotą: Piter robi tu bity, a wspomaga go BDZ na wosku. Muza na płycie to zwyczajna uliczna nuta - mocne, klarowne perki, basy brzęczące od elektroniki, melodyjki z klawiszy, wzbogacone smyczkami. Kurde, nie ma tu nawet o czym się rozpisywać, bo bity są tak oczywiste, jak kurwy przy leśnych duktach. Ciężki klimat, atmosfera ciężkiego zagrożenia, twarde gówno. I tak najlepszą robotę robi tu BDZ - jego skrecze doskonale ubarwiają album.   
     Nie powiem, żeby Obserwator był specjalnie wyróżniającym się graczem na tej ulicznej scenie. Porządny głos i dykcja pomagają, ale styl jest bardzo archaiczny, wersy pocięte, do bólu przewidywalne. Teksty również nie oszałamiają, to zwyczajne tematy uliczne: moi ludzie, mój rewir na Sienkiewicza w Ostrowcu, moje ciężkie życie... Wiecie, norma. Jest tu również sporo gości: Boczek na przyspieszeniu radzi sobie naprawdę nieźle, choć tekst jest typowo uliczny, bez szału. Kuri, choć ma te zachrypnięte gardło, to ogarnia temat zupełnie zwyczajnie. Cała reszta jest bardzo przeciętna, to kolesie powyciągani z podwórek małych miasteczek, robiący swoje smutne, osiedlowe rapsy. Ciekawostką jest całkiem niezły posse trak z wielojęzycznymi gośćmi: bardzo dobry Palky ze Słowacji zdecydowanie zgarnia te show. 
    No i tyle kawałków, a w zasadzie nie ma o czym pisać. Zwyczajne, znane z tysiąca innych albumów bity - to samo z wersami i techniką. Nie ma tu specjalnie na czym ucha zawiesić, choć nie jest to jakaś straszna płyta. Ot, kolejna uliczna produkcja dla fanów. Ale bycie artystą polega na tworzeniu, a nie odtwarzaniu, tak?

OCENA: 3-\6 

MASZ TU TEN ODSŁUCH, ZBADAJ SOBIE USZY

czwartek, 17 grudnia 2015

ŁOKER - TURYSTA W SWYM MIEŚCIE

nielegal 2015

1. Iskra
2. Taki już jestem
3. Jagiełły rap atak 2   feat. ZIBER
4. Nie obchodzi mnie
5. Opowiadam
6. Moc    feat. ZWNA, SZOŁA
7. Myślę
8. AŁUUU
9. Turysta w swym mieście
10. Co mnie gryzie!    feat. ZIBER, PROFUS, G1
11. Znów nie pamiętam nic
12. Historia 2
13. Nikt nie odpowiedział
14. Na reluna    feat. KWAS
15. Gdzie jesteś bejbe?    feat. KRYSTIAN CZAJA
16. Nie wywietrzysz
17. Łokskoustowo
18. Nostalgia    feat. KRYSTIAN CZAJA
19. Wychodzę z założenia
20. Pozdrówki

    Łokera kojarzyłem z jakiś featuringów podziemnych zespołów, pamiętałem, że ma bardzo wybuchowe flow. Nawet byłem dość ciekawy, cóż może robić turysta we własnym mieście, dlatego sprawdziłem projekt - bez żadnych przewidywań. Co będzie, to będzie.
    Angelo i AFU dali niby klasyczne, a jednak dość syntetyczny traki - taka wypadkowa pomiędzy dniem dzisiejszym, a latami '90. Dolun robi bujające klasyki, oparte o niezłe sample, Maxiu ma cięższe w klimacie bity, nieco czerpiące ze spuścizny Queensbridge, choć jego 'Łokskoustowo' leci nieco Dr. Dre dla odmiany. Kolas przyniósł nieco orientalny banger 'Ałuuu', są tu jeszcze Dąbek, Szyman i Mosi (najbardziej nowoczesny 'Wychodzę z założenia'), jednak wszystko osadzone jest mocno w klasycznym brzmieniu - mniej lub bardziej. Do tego truskulowego niemal brzmienia brakuje trochę drapania płyt. Ale muzyka brzmi naprawdę ok, nie ma tu co się szarpać - zero wzlotów, zero upaków - porządna stała.   
    Łoker ma bardzo ekspresyjne i silne flow, łączące hardkorowe rymowanie spod znaku Onyx ze szczyptą ragga. Zdecydowanie styl stoi tu ponad zawartością, ale i z tekstami nie jest tu wcale tak źle, tyle, że z tych wersów niewiele zostaje w głowie po przesłuchaniu - by nie rzec: nic. Łoker mówi o wszystkim wokół, przechodzi od bragga, przez zaangażowanie w muzykę, do zupełnie życiowych i przyziemnych tematów, ale i tych podniosłych, patriotyczno-społecznych. Sporo tu również gości, którzy są jednak dość zróżnicowani. Ziber może i płynie nieźle, ale w tekście ma tak ogromne banały, że w głowie mi się nie chciały zmieścić... ZWNA ma miły dla ucha, dziewczęcy głos i całkiem dobrze rymuje. Szoła zaś i Profus po prostu są - za to G1 i Kwasa mogłoby w ogóle nie być, bo to klasa w tył. Fajny klimat robią wokalistki, Ola i Andżelika, ich refreny są doprawdy przyjemne, tak samo jak Krystian Czaja.
    Cóż, płyta Łokera ma dwa dna. Pierwsze to niezły klimat, szalony styl, bujające bity. Jest nieźle. A jednak tkwi w tym miodzie chochla dziegciu. Łoker ma tendencję do męczenia słuchacza, płyta jest nieco za długa i nudzi, bo ten flow jest jednak monotonny, a urzekających panczy jak na lekarstwo. Mamy zatem dość porządną, podziemną płytę, którą można sprawdzić - na pewno kilka numerów wpadnie w ucho ('Gdzie jesteś bejbe?', 'AŁUU', 'Iskra'), ale na dłuższą metę album nieco męczy.

OCENA: 4-\6 

TU MASZ ODSŁUCH, BEJBE

środa, 16 grudnia 2015

SYNOWIE RAPU - SPOWIEDŹ BLIŹNIAKÓW

nielegal 2015

1. Intro    
2. Światopogląd (Pirat solo)  
3. Nie Lubią Mnie Rapery    feat. MICHU  
4. Biało-czarny Rap    feat. ALFRED, MASSEY  
5. Kiedy Diabeł Szepcze    feat. WBU   
6. O Polsko! (Na Celowniku 2)   
7. Pani Di, Krysia, i Marysia (SPR solo)    
8. Dziatwa           
9. Siła     feat. SZTYKU    
10. Merci 

    Choć to już trzeci album Synów Rapu, lecz przyznam, że pierwszy, który wpadł mi w łapy. Choć nie daję się zwieść pozorom, miałem małe podśmiechujki z tytułu, bo kojarzył mi się z jakimś expoze braci Kaczyńskich.... Ufff. Nazwa też nie jest specjalnie zachęcająca - wszystko robi anty PR...
    Ale do rzeczy, bo to tylko etykietki. Sivy i Maryś to producenci wystarczająco wszechstronni, aby urozmaicić ten krótki, skądinąd, album. Mamy tu konkretne rzeczy w typie lat '00, ale i funkujące sample centralnie ze Złotej Ery. To taki typowy, klasyczny hip hop, cofający nas w czasie o około 20 lat. Wrażenia dodają skrecze DJ Micky Move, które doskonale wzbogacają bity, choć nie zawsze weszły z bit tak, jak powinny. Nie ma tu olśnienia, ale słucha się trego przyjemnie, kiwa się głowa, jest nieźle. Producenci fajnie dobierają sample, perkusje się toczą, sympatyczny klimat.
    Na majku pracuje tu dwóch rapperów - Pirat i SPR. Pirat odznacza się wysokim głosem i mocnym flow - można powiedzieć, że porządny, rzemieślniczy rap z podziemia. Choć wyznam, że nie zawsze wyrabia się na bitach w taki sposób, w jaki można by sobie życzyć. SPR zaś ma niższy głos i nieco dziwne flow, bo dość oryginalnie kończy wersy podniesieniem tonu. Obaj posługują się wersami całkiem sprawnie, co jakiś czas wpadnie ciekawszy wers, celny pancz, czy intrygujące porównanie. Sporo jest tutaj rapu na tematy społeczne i polityczne, jest próba oceny polskiej sceny rap... Może poziom rapperów niekoniecznie usprawiedliwia narzekanie na innych kolegów po fachu, ale co tam - w końcu nie są źli, ot, porządna krajowa. Gorzej z gośćmi, którzy się tu pojawiają - na pewno nie wszyscy musieli dać tu swoje rymy. Na plus Michu, może Sztyku, ale to tyle...
    Bardzo porządny, podziemny krążek. Nie zawsze to się zazębia i wszystko gra na 100%, ale jest to bez wątpienia rzecz, której zespół nie musi się wstydzić. Dobry, szczery rap - bez wzlotów, ale i bez upadków. Może nieco zbyt zwyczajny. Ale do sprawdzenia.

OCENA: 4/6

ODSŁUCH ZNAJDZIESZ TU

niedziela, 18 października 2015

WACHU - PROSTE SPRAWY

nielegal 2015

1. Nie tak jak każdy
2. Kiedy bas tak tłucze
3. Kiedy kłamiesz    feat. GOMEZ
4. Instynkt
5. Problem
6. Sukces  
7. Nie zobaczysz  
8. Wyjazd   feat. GOMEZ

    Wachu to kolejny z naszej dość licznej brygady emigrantów, robiącej polski rap na wygnaniu. I to już któryś album z kolei, Wachu próbuje sięgać coraz dalej i wyżej, korzystając jednak z podobnych schematów. Dwa zeszłoroczne materiały były poprawne, ale nie stały się hitami. A 'Proste sprawy'?
    Wyznam, że Wachu pozbierał bardzo fajne podkłady. Nie tylko dlatego, że wyprodukowali mu je Pham, RAU, Foux, Skaju, Krook, Emes, Wierny i Afubeats. To po prostu dobrze pojęty nowoczesny rap. Dwa wejściowe traki od Phama i RAUa wprawiają w niezły klimat i zachęcają do zgłębienia. Mamy tu nieco zaskakujący podkład od Foux'a, który wykonał 'Instynkt' ze skocznym samplem harmonijki ustnej - takie rapowane country wyszło. Zresztą, niby ksywki zapowiadają njuskule, ale to wcale nieprawda - bity, choć zaaranżowane nowocześnie, tkwią mocno w klasyce i wyprodukowane są z szacunkiem dla korzeni - pojawia się nawet DJ Olsen na wosku. Dzięki temu, że to traki zrobione nieco tradycyjnie, ale świeżo, słucha się tego materiału bardzo dobrze. i pomimo, że niemal każdy numer pochodzi od kogoś innego, to jest spójnie i logicznie. Spośród płyt nagranych przez Wacha, muzycznie ta jest najlepsza.   
    Wachu jako rapper ma tyle samo cech pozytywnych, co in minus. Te dobre, to sprawna technika, bez wpadek i potknięć, a także głos obdarzony niezłą, lekko chropowatą barwą. Ale na drugim biegunie są wersy, które zbyt często są nieco infantylne i oklepane. Do tego, choć technika nie kuleje, to flow jest miejscami mocno archaiczne. Rapper opowiada o rozmaitych rzeczach, głównie takich dotykających każdego z nas i na pewno bliskich każdemu, ale czasami te wersy poskładane są zbyt trywialnie. Niemniej jednak Wachu osiąga progres i słucha się tego ok.
    To chyba najlepsza płyta Wacha, zrobiona najbardziej profesjonalnie. Nie jest pozbawiona wad - o tym już mówiłem, ale te wady nie są aż tak straszne, żeby dyskwalifikować ten malteriał. Myślę, że spokojnie można go sprawdzić, części osób z pewnością wejdzie.

OCENA: 4\6


sobota, 3 października 2015

PIKERS - SPIESZ SIĘ MNIE KOCHAĆ

nielegal 2015

1. Anakin
2. Dni
3. Dylematy
4. Hejt
5. Na Streecie
6. Net
7. Nic
8. Nie Mam Ego
9. Nie Przejdzie
10. Ona
11. Po Co
12. Pokazę Jej
13. Przegrana
14. Stres
15. Śpiesz Się Mnie Kochać
16. Tu
17. Za Wysoko
18. Zimny

    Pikers to kolejny polski rapper żyjący za granicą. Niedawno dotarł na scenę jego mikstejp. Nie wiem, co i jak, ale na takim Ślizgu na przykład lud dostał bez mała spazmów, siejąc propsy niczym chłop na polu kukurydzy.
    Pikers to, jak ma napisane na profilu fb, rapper \ producent. I może rzeczywiście stworzył przynajmniej część tych podkładów, choć nie mam pojęcia - na  pewno trochę z nich jest zawinięte. Zasadniczo, nie ma to większego wpływu na odbiór muzyki - to bardzo spójny materiał. Podkłady są mocno nowoczesne, to głównie trapy rodem z Tennessee, o tysiącach hajhetów i syntetycznych melodiach. Nie ma tu przestojów i zwolnień, brak cloudów, więc tempo nie siada, nawet, jeśli perkusja wypada na dłuższy moment. To bardzo sprawnie dobrany/zrobiony rap up-to-date, który świetnie bangla z głośników. 
    Mówią, że Pikers ma fantastyczny styl. Well, cóż... Myślę, że można tu powiedzieć bardzo wiele i mocno polemizować. Akurat pod względem liryczno-technicznym ten album jest bardzo różny. Raz Pikers leci bez potknięć po tych trapach, jakby urodził się w Memphis. Wszystko się ładnie składa, zacnie się rymuje i rapper płynie z mocną, wręcz amerykańską swadą. Gdyby nie język, można by się pomylić, tym bardziej, że głos ma bardzo przyjemny do tego typu muzyki. Ale co jakiś czas wpadają kawałki, takie jak 'Dylematy' i 'Nie przejdzie', słabiutko zarymowane, a tekstowo aż boleśnie prymitywne. Jeśli już jesteśmy przy tekstach, to jest to najuboższa część albumu. Tematyka zamyka się w większości na jaraniu - a nawet jeśli temat ma być inny (jak np. w całkiem dobrym 'Nic'), to i tak co kilka wersów następuje odjazd w kierunku jarania, czy przyjmowania specyfików #chemiazniemiec. Wiecie, 'boli cię głowa, zapal to może ci przejdzie' - tak w kółko. Ma to swój urok, owszem, ale z drugiej strony może męczyć.
    Pikers jest rozwojowy, ma swój styl i ma pomysły. Posiada również niezły głos, a płyta jest spójna - to wszystko na plus. Z drugiej strony ta monotematyczność i siermiężne wpadki nieco męczą. Będę typa na pewno obserwował, bo to nie jest złe, choć może i wymaga nieco szlifu.

OCENA: 4-\6


wtorek, 29 września 2015

POPEK MONSTER & DANIEL B.A.D - B.A.D. POP

WagWan 2015

1. Samo Życie
2. Jesteś Sam
3. Ballada 4x4
4. Blues (Kosmity Żona)
5. Samo Życie 2
6. Niemoc W Naszych Sercach
7. Szkoda
8. Chryzantemy Złociste
9. Mój Pierwszy Raz
10. Liar
11. Raz Na Jakiś Czas
12. Jesteś Sam
13. Kocham Swój Kraj
14. On i Ona 

    Popek czuje tę koniunkturę i póki gówniarstwo kupuje albańskie gangi, chłop trzepie nagrania ile wlezie. Po grajmowych brzmieniach, Pop zmienił kierunek na gitarowy, rockowy wręcz klimat. Długo opierałem się wysłuchaniu materiału, wreszcie posucha w nowych wydawnictwach legalnych mnie do tego poniekąd zmusiła. Zatem z drżącym sercem włożyłem dysk do odtwarzacza.
    Obaj wykonawcy zrobili dość karkołomną miksturę wybuchową. Banasiak Adam Daniel to muzyk i malarz, więc zmalował on tu nam, wraz z Popkiem zupełny unikat. Akustyczna gitara, używana w kilku zaledwie akordach - Popek się chwali, że ogarnął grę na gitarze w 5 minut - to słychać. Oczywiście ma to być żart, ale jakże znamienny. Pod tymi gitarami częśto znajdziemy perkusje, nawet dość stylowe i w miarę hip hopowe. Do tego całość okraszona jest syntetycznymi zgrzytami, które udziwniają całość. Wszystko brzmi dokładnie tak samo  - prawie godzina na jednym akordzie może doprowadzić człowieka do pocięcia się łyżkami.
    Popek pozazdrościł rozwoju kariery Everlastowi z House Of Pain. Oczywiście, nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie porównywał fejmu i skillsów obydwu rapperów - przecież Everlast to legenda sama w sobie, a Popek to... tylko król Albanii. Chodzi tu raczej o kierunek rozwoju - Everlast w którymś momencie poszedł w bluesa, Popek też chciał. Wyszło z tego raczej pomieszanie przaśnego brzmienia remizowego grajka z nagraniami w stylu Taty Kazika i podwórkową poezją a la Grzesiuk, tyle, że wyciągnięty spod sklepu. Wszystko jest takie samo - zachrypnięte przyśpiewki najebanego draba ciągną się przez całe 50 minut. Ciężko to nazwać rapem - taki bluesowy zaśpiew, który zlewa się wreszcie w bełkot.    
    Co za kurwa debil to chciał wydać? Nikt, dlatego wyszła ta płyta u Popka, proste. Połączenie N.A.S. z Winim i Szwagierkolaską, wydobywające z każdego z wymienionych najgorsze rzeczy. I, cytując samego Popka, kołatał mi się ten tekst po głowie w czasie odsłuchu: 'nie wiem po jaki chuj w to dalej brnę...'

OCENA: 0\6


sobota, 22 sierpnia 2015

RONI & SOUNDCUT - JESIEŃ / ZIMA

nielegal 2015

1. 20.11.2014
2. W drodze do...
3. Karp z Lidla
4. Słuchaj siebie
5. Zapamiętaj mnie
6. Oko Judasza
7. Światła miasta   feat. ŻANETA ŁABUDZKA
8. Dy-dy-dy-gocące dłonie  

    Na początku roku Roni wydał już album pod tytułem 'Zimny Błękit' i o ile sam Roni bronił się stylem i tekstami, to muzyka była zwyczajnie słaba i nudna. Ten materiał, o którym właśnie piszę, wyjdzie dopiero za kilka miesięcy, ale jest już gotowy: z miłą chęcią sprawdzę zatem, czy Roni dobrał tym razem dobre bity do swoich nawijek.
    Roni zrezygnował z kolosalnych ilości bitmejkerów i zaufał tylko jednej osobie, producentowi ze Świecia, siedzącego w Anglii, o pseudonimie SoundCut. Jak się sprawuje ten raczej mało znany producent? Jest... spokojny. Buduje swoje podkłady wielopoziomowo, to jest muzyka refleksyjna, melodyjna - z jednej strony nowoczesna, z drugiej wywodząca się niewątpliwie z klasycznych brzmień, ze złotoerowymi perkusjami, z trzeciej jednak całość jest, jak to się ładnie ujmuje, radio friendly. Czy jest to wadą, czy zaletą, to już zależy od słuchacza. Mnie to nie zawsze odpowiadało, ale trafiło się parę fajnych podkładów, całość zaś nie jest zła, ale trochę bez wyrazu. Szkoda, że DJ Simple gra na wosku tylko w jednym numerze. W porównaniu z poprzednim materiałem, jest poprawa o kilka kroków.
    Roni rymuje w sposób taki, że zaczynasz myśleć, że ma misję. Jego flow jest szarpane (zwłaszcza słychać to w 'Karpiu z Lidla', brzmi czasami, jakby przeciągał wersy, bo skończyły mu się pomysły albo pisał do kompletnie innego podkładu i nie umiał tego z powrotem wpasować), czasem emocjami, a czasem, wydaje mi się, że lekką bezsilnością. Wychodzi to też czasem w tekstach, gdzie rymy sklejone są nieco na siłę i na wyrost, po linii najmniejszego oporu. Ale nie jest to rapper, który nic nie umie, wręcz przeciwnie, słychać, że coś w nim tkwi: posłuchajcie 'Zapamiętaj mnie', gdzie obok pieczołowicie poskładanych wielokrotnych, wzorowo zarymowanych, z przyspieszeniami i w ogóle, wchodzi końcówka tekstu, gdzie wszystko się rozjeżdża, rymy się gubią, a misterne flow się urywa. To, co jest tu stałe, to problemy, poruszane przez Roniego: polskie cebulactwo, wiara w siebie, praca nad sobą, dążenie i refleksje o życiu. Na koniec muszę wspomnieć o jedynym gościu: Żaneta - ten wokal miażdży!
    Bardzo nierówny ten materiał, zarówno muzycznie, jak i lirycznie i technicznie. Przez 25 minut lecimy po sinusoidzie, a to kiwając z uznaniem głową, a to klepiąc fejspalmy. Roni miejscami udowadnia, że ma skillsy, ale za chwilę rujnuje dobre wrażenie jakąś wpadką. Nie mniej jednak, może warto sprawdzić?

OCENA: 4-\6

niestety, żaden numer nie został jeszcze opublikowany, może by tak choć jeden?

niedziela, 16 sierpnia 2015

CZESIEK - HOBBY

83Nagrania 2015

1. Integracja 
2. Zazdrość 
3. Kształt
4. Reszty nie trzeba feat. HOMEX, PIELUCHOWSKY 
5. Sprzątaczka 
6. Godzina policyjna
7. Religia 
8. Z perspektywy pasażera 2 
9. Biel 
10. Głupek

    Czesiek? Hmmm... To kolejny gość, o którym raczej nie słyszałem, choć to już jego trzeci album - choć dwa poprzednie nagrał z Projektem Priorytet. Cóż, ominęło mnie, coś straciłem? Nie wiem, ale może solówka Cześka mnie oświeci. Rapper, na stałe mieszkający w Walii, wydał ją w maju, a ja dopiero teraz biorę się za ten album.
    Na bitach osiadło czterech producentów: znany wszem i wobec legalny Homex, równie popularny Pawko, stary kumpel Cześka z Projektu, Cezet oraz nieznany mi Babek.W większości są to podkłady bardzo klasyczne, ozdobione fajnymi samplami z różnych rzeczy, ale nie jest tak złotoerowo, jak można by przypuszczać. Taki Cezet celuje może nie w cloudach, ale te jego bity są również rozlazłe i romantyczne, pozbawione perkusji w 60%, czego w rapie nie znoszę, bo sama definicja słowa 'rap' mówi o stukaniu i pukaniu (i nie pierdol mi tu o pukaniu lasek!), a te perkusje brzmią, jakby klepać sromem w lodówkę. Bo wystarczy porównać rozlazłą 'Zazdrość' z podkładami Pawka i Babka, gdzie bit żyje, a głowa się sama kiwa. Że nie wspomnę o bicie Homexa do 'Reszty nie trzeba' - jazzowy, z żywą trąbką, basem i klawiszami - i nawet kiedy perkusja na chwilę zanika, ma to swoje uzasadnienie. Słuchajcie i się uczcie, jak robić klimat. No dobra, nie każdy bit Cezeta jest aż tak słaby, ale jego trzy dzieła pasują mi najmniej.    
    Czesiek leci sobie swobodnie po bitach, ma wyraźny luz i wie, co zrobić ze swoim wokalem. Flow może nie jest najoryginalniejsze, ale za to teksty Cześka są naprawdę porządne. Sporo jest tu wersów o konsumpcjonizmie i głupocie ludzkiej - warto się w nie wsłuchać, aby pokiwać głową, zgadzając się z 'religią kolorowych brandów', czy wysypem internetowych zjebów. To całkiem mądre i trafne teksty, nad którymi warto sie pochylić - w zasadzie w każdym numerze trafiają się dobre wejścia, celne obserwacje. Słucha się tych słów z przyjemnością - może czasem trochę rapper zamula, ale to może wina podkładu, bądź nie do końca przemyślanego flow. Dwaj goście również stanęli na wysokości zadania, lepiej Homex niż Pieluchowsky, ale obaj ok.
    Powiem szczerze, że poza drobnymi mankamentami (bity Cezeta, a zwłaszcza 'Zazdrość') i lekką zamułą co jakiś czas, Czesiek ogarnął bardzo przyjemny album. Przemyślany, pełen dobrych wersów o życiu, zarymowany lepiej niż poprawnie. A 'Głupek', wybrany na singla, jest naprawdę fajnym, refleksyjnym numerem. Lubię.

OCENA: 4\6


piątek, 14 sierpnia 2015

BORT. - MITOLOGIA

nielegal 2015

1. Mit o Euforiuszu
2. Czarny Charakter
3. Anty   feat. WONLOK
4. Syzyfowa Praca
5. Odwet
6. 90 dni ciszy    feat. PROFIT SSL

    Bort. to kolejny z listy nikomu nieznanych rapperów, których właśnie jestem w trakcie sprawdzania - mozolnego zresztą. I choć chłopak nagrywa od paru lat, nie słychać o nim nic, bo raz, że pochodzi z małej miejscowości, dwa, że żyje na emigracji.      Tylko wejściowy bit jest oryginalny, zrobił go Dorodny - to taki klasyczny bit z samplem nieco kuglarskim, że tak powiem. Cała reszta zaciągnięta jest z różnistych szadołwilów i tym podobnych serwisów. Kawałki są krótkie, ledwie półtora minutowe, raczej w klimacie klasycznym, tak z mocnym krokiem w wiek XXI w NY. Zawinięte, ale możliwe do słuchania. 
    Bort. nie ukrywa fascynacji Kalibrem i Paktofoniką, więc echa jego ulubionych zespołów z dawnych lat da się z łatwością usłyszeć na albumie. Najczęściej ciągnie mi tu Rahimem, ale wpadło mi w ucho również nieco wersów w stylu Daba. Cóż, słychać, że Bort jest osłuchany ze stylistyką PFK, całkiem nieźle się wyrabia na bitach, ale jest to produkcja dość wtórna, jesli chodzi o technikę. Z tekstami wcale nie jest słabo, nieco mitologicznych historii, ale nie przerażajcie się, to nie bryk dla maturzystów, tylko bortowe historyjki z osiedla i rapu. Bortowi wtórują dwaj goście: Wonlok, mimo lekko drażniącego wokalu, jest ok, a styl Profita posiada wyraźnie uliczną proweniencję.
    Kolejny nielegal, który nie wnosi wiele. Bort, byc może, niebawem się wyrobi i odnajdzie swój styl pośród swoich fascynacji. Może znajdzie producentów, mogących pomóc mu robić swoje. No i może ktoś do cholery zmasteruje materiał porządnie. Nie jest źle, rozwojowo, acz generalnie średnia półka podziemia.

OCENA: 3\6 


poniedziałek, 8 czerwca 2015

MIELZKY & PARTOO - MIEJSKI PATROL

Szpadyzor 2015

1. Intro
2. GNR
3. 3
4. Halo Ziemia   feat. ORTEGA CARTEL
5. 25 Lat    feat. KUBA KNAP
6. Texas
7. Fajka
8. Miejski Patrol
9. Grubas
10. D.A.C.H.   feat. FRANK NINO, RYMEK
11. Ze Mną
12. Historia
13. 83-200
14. Czego Więcej   feat. OTSOCHODZI
15. Sam

    Mielzky, juz nieco mniej wkurwiony, niż zawsze, na swoim trzecim albumie postanowił powrócić do początków, kiedy to nagrywki z Ortega Cartel zeswatały go właśnie z Patroo. I w ten właśnie sposób, historia zatacza koło, a Mielzky ląduje tam, skąd zaczął. Czy to aby dobrze?
    Jeśli chodzi o muzykę, to na pewno strzał w dziesiątkę. Patr00 ma ten styl składania ciepłych, samplowanych bitów, które choć są na wskroś klasyczne, to nie trącają myszką, tylko sympatycznie bujają. To taka podróż między Filadelfią i Detroit, gdzie producent łączy brzmienia obu miast. Płynące perkusje, głębokie, niskie basy, sample pocięte w przemyślany sposób i brud starty z płyt chodnikowych. Wszystko brzmi tu niezwykle spójnie, łączy się ze sobą nawzajem, nie sprawiając jednocześnie wrażenia, że zamula i słuchasz wciąż tego samego. Absolutnymi bangerami tu są tytułowy numer, czy 'D.A.C.H.' z regałowym wajbem. Patr00, wspomagany przez DJ Lolo i Returnersów na wosku, sieje tu spustoszenie, bo to niezwykle świeża płyta.
    Mielzky jest prostym rapperem, ale to broń Boże nie oznacza prostactwa. Zwyczajnie chłop wie, co ma nawinąć, a używa do tego słów i zwrotów bliskich każdemu ziomowi z osiedla: życie, życie, ech życie. Oczywiście to nie są wersy uliczne, raczej opowieści spomiędzy bloków: pijemy, wspominamy, rapujemy, wiążemy koniec z końcem. To nie są wersy mające wbić cię w fotel porównaniami, tylko mają one sprawić, abyś się tu czuł swobodnie, bez spięć i przeintelektualizowanego bełkotu. Zaproszeni goście wspierają Grubskiego w klimacie: i choć Patroo i Piterpits nie wyszli zbyt wysoko, to już Kuba Knap pokazał skillsy. Porządne występy Otsochodzi i Rymka dopełniają całości.
    I może to znowu nie jest wybitny album, ale przyznam, że bardzo do mnie przemówił. Oceniłbym go w ogóle jako najlepszy w dyskografii Mielzkiego, głównie dzięki tym wspaniałym podkładom od Patr00. Osiedlowy klimat bez gangsterki, a jednak podany na ostro, świetna muza, to wszystko czyni ten album naprawdę dobrym.

OCENA: 5-\6


wtorek, 2 czerwca 2015

POZIOMZERO - 0

nielegal 2015

1. Bez odbioru    feat. ASIA ALPOP
2. Niewypał
3. Obiecuję
4. Dialogi    feat. JOANNA DOLATA
5. Podziały    feat. FACZYŃSKI
6. Poniedziałek
7. Przypadłość    feat. KECAJ
8. Retrospekcje
9. Rób co chcesz    feat. LEONRAZ, WYRAZ
10. Zakręty
11. To o mnie
12. Zaślepki

    Kolejny zespół, będący na emigracji, który wydał niedawno płytę - nie powiem, żebym kiedykolwiek o nich wcześniej słyszał, ale prędzej, czy później musiałbym, bo szum robi się coraz większy. PoziomZero to typowy rapowy duet mc - produsa, czyli Kamil Szalewicz i Krystek Pro. Polski rap prosto z USA, hmmm...
    Krystek robi bardzo przyjemne podkłady, tkwiące mocno w korzeniach hip hopu. Klasyczne brzmienia, oparte o wiele sampli, czerpią garściami ze spuścizny jazzu, soulu i funku i Bóg wie, czego jeszcze. Pełno tu żywych gitarek, ciepłych wajbów, jazzujących klimatów, trochę winylowego brudu i kiwających głową bębnów. Może przydałoby się tu trochę skreczy, ale nie szkodzi, bo z drugiej strony to nieco refleksyjna rzecz, a drapanie woskiem mogłoby nadać nie zawsze potrzebnego tempa - bo to toczy się swoją drogą i niekoniecznie się spieszy. Generalnie, bardzo dobra, bujająca robota.
    Kamil nie olśniewa stylem, nie wali w szczękę panczami, ale nie można mu odmówić stylu i charyzmy. To taki typ mc, który przyciągnie cię tym, co mówi, ale i w jakie słowa ubiera swoje wersy. Bo Kamil, choć zaczyna od bragga, deklarując, że 'droga do porozumienia stoi przed nami otworem niczym rozporki hedonistek', to potem przechodzi do bardziej życiowych i refleksyjnych tematów: nie tylko o kobietach, porozumieniu, czy dziwnych przypadkach, ale również wspomina stare, dobre czasy. W 'Zakrętach' pokazuje spory dystans do samego siebie, rapując, że 'mam tu zakola, z którymi muszę się zakolegować'. Gdyby mało było samego Kamila, wchodzi tu również paru gości, z których chyba najciekawiej ogarnął się Faczyński, choć i o Leonie i Wyrazie nie da się powiedzieć nic złego. Osobnym tematem są śpiewające dziewczyny, które dodają wiele atmosfery nagraniom i brzmi to jeszcze bardziej ciekawie.
    Bardzo łatwo przeoczyć tę płytę - a szkoda. Jest to świetny, intrygujący album z fajnymi bitami oraz dobrym rapperem, który zapewnia rozrywkę na poziomie. Na pewno warto sprawdzić ten materiał, chłopcy go udostępnili w sieci, choć i fizyki też przyleciały zza oceanu i powinny byc dostępne. Mnie się bardzo podoba.

OCENA: 5-\6


niedziela, 12 kwietnia 2015

DUCHU & PTK - LINIE LOTNICZE


Vibe2Ness 2015

1. Pilot (Terminal 3) / Manchester interlude
2. Linie lotnicze   feat. EMEN
3. Dzień Frey'a   feat. LEH
4. Zdejmuj to!   feat. MARCIN KIRAGA
5. Obrączki
6. Warto
7. Oszalej!!
8. Jak już musisz iść   feat. FLOJD
9. Petardy
10. Ostatnie noce na obczyźnie
11. Pierwsze noce w ojczyźnie
12. Fobie
13. Pej dej    feat. WDOWA
14. Dajesz, dajesz!!
15. Dokładkę poproszę
16. Raj (Outro)

    Nie jest tajemnicą, że jestem dużym fanem polskiej sceny w Manchesterze, a poprzednia płyta Ducha jest na mojej top liście absolutnie i znam ją na pamięć. Dlatego jego nowy materiał prawie natychmiast znalazł się u mnie na dysku i wyznam, że spodziewania miałem ogromne.
    Wprawdzie Duchu produkuje różne rzeczy, ale na potrzeby tego albumu oddał konsolę w ręce PTK. I dzięki temu dostajemy złożone podkłady, które, choć tkwią w hip hopie, są bardzo eklektyczne. PTK ma duże wyczucie, potrafi wpleść w swoje bity żywą perkusję, klawisze, czy gitary w taki sposób, że muzyka jest poruszająca, spokojna i robiąca nastrój, ale nie nudna i nazbyt melancholijna. Po prostu producent wprowadza właściwy klimat, rozumiejąc jakby doskonale, co idealnie pasuje do stylu Ducha.  
    Duchu to jedna z ciekawszych osobistości na naszej scenie. To nie tylko rapper, to w ogóle wokalista, bo nie dość, że chłop umie rymować, to jeszcze śpiewa, nuci, samemu robi refreny, ale i zaraz po szalonym przyspieszeniu wersów umie płynnie przejść do śpiewu. Choć 'Pod Koniec' to genialny krążek, Duchu nie ustrzegł się tam kilku wpadek - tu już jest czysto i bez potknięć. Poza stylem, drugą arcyważną rzeczą w tym wszystkim są teksty Ducha. Gorzkie, pełne tęsknoty za domem, opisów własnych wpadek i osobistej żałosności... Zwłaszcza, jeśli chodzi o przegrane akcje miłosne i uczuciowe. Duchu prezentuje pewien bezlitosny ekshibicjonizm, który czasem wywołuje uśmiech politowania, czasem zaś zadziwia szczerością - wszystko to podlane jest alkoholem i brzmi jak długie nocne polaków rozmowy przy wódzie i korniszonach. Do tego wszystkiego przychodzą idealnie dobrani goście, bo zarówno Emen, jak i Flojd i Wdowa dali wszystko, by wcisnąć się w tą pomiętą koszulę Ducha.
    To idealnie pasująca do siebie układanka, od podkładów PTK, przez rymy i śpiewy Ducha, aż po występy gości i... okładkę. To bardzo spójna i nieco ponura opowieść zgorzkniałego, młodego człowieka, który na siłę próbuje znaleźć swoje miejsce na ziemi. Wyznam, że do ideału brakuje mi ciśnienia pod koniec - 'Dokładkę poproszę', choć to sprytnie poprowadzony numer, zaczynał mnie wkurzać. Zatem album kuleje momentami i brak mu siły przez cały czas, ale nie zmienia to niczego. Bardzo dobry, wartościowy album. Vibe2Ness, u did it again!

OCENA: 5-\6


niedziela, 1 marca 2015

SKOR - NADZIEMIE


Bez Presji 2015
     
1. Intro 
2. Nadziemie
3. Impulsy   feat. MONA, ESTEO 
4. Jesteś moim powietrzem 
5. Płynę    feat. VIXEN, MAM NA IMIĘ ALEKSANDER
6. Cztery Litery 
7. Chciałbym Ci powiedzieć  feat. BUKA, PLANET ANM, PANIKA 
8. Emocje  
9. Tato    feat. MATI, T.R.Z. 
10. Mamy Najebane W Mózgach 
11. Miej świadomość    feat. MATI, ERIPE 
12. Obcy 
13. Upadam    feat. BUKA, ROVER   
14. Znaki 
15. Życzenie    feat. TMK aka PIEKIELNY, MASIA, OSA WL 
16. Zenit

    To już kolejny po Buce reprezentant Sumy Styli, wychodzącym na legal. Suma Styli to jeden z bardziej wpływowych podziemnych składów, a album Skora, jak to się mówi, zaczął być klasykiem jeszcze przed premierą. Zadowolonych i propsujących znalazło się mnóstwo, więc nawet się zaciekawiłem...
    Mamy tu tylko czterech producentów, co może zapewniać spójność i logiczną całość.  Mithal dał tu najwięcej bitów, on wprowadza nieco elektroniczny klimat, choć nie do końca przecież. Jego bity są zróżnicowane, choć łatwo jej odróżnić od pozostałych - to przez ten pierwiastek syntetyku. Jednak mamy tu i sample (czasem wyszukane i orientalne, jak w 'Płynę'), ale również brzęczące basy. Te podkłady są bardzo różne, ale bilans jest raczej na plus - choć wyznam, że 'Znaki', czy 'Życzenie' są raczej marne. R-Ice potrafi zrobić podkład zarówno klasyczny (tytułowe 'Nadziemie'), jak i nieco emocjonalne i cykające ('Emocje'). Od FeRu dostajemy nieco nijakie, nawet niezłe, ale bezduszne podkłady, zaś Eljot Sounds dał ten nudny, cloudowy podkład - ja wiem, że są fani tych rozlazłych podkładów, ale ja ni chuja nie umiem dopasować tego gówna do brzmienia hip hopu. To nie ma ani hip, ani hop. Dobrze, że są tu DJ Gondek i DJ Klasyk, którzy wprowadzają trochę ożywienia. Bo, no cóż, muzyka jest tu zróżnicowana i czasem zwyczajnie słaba. 
    Dobra, no wsłuchuję się po raz kolejny w tego Skora, ale czy on wywołuje we mnie takie pokłady wzruszenia? No ok, nie jest zły - dobra, inaczej, jest niezły, ale żeby się aż tak jarać? Skor ma fajne flow, niezłe teksty, ale tak naprawdę nie ma tu nic takiego, co wzięło by mnie za gardło. Owszem, te teksty z życia wzięte, czy bragga, są czasem nawet mocne ('Tato' jest jednym z tych, które potrafią dotrzeć do głowy z dużą siłą), ale czasem nie mają tej temperatury. Jest tu zatem dokładnie tak, jak z muzyką - bywa naprawdę dobrze, ale są również wejścia nijakie - te tyczą się często gości. O kim mówię? Takie bardzo przeciętne wersy dali Esteo, TRZ, TMK. Ujdzie Buka, który po pierwszym albumie szybko spada z piedestału, ujdzie Osa, daje radę MNIA. Na szczęście są tu również goście, którzy poprawiają wizerunek: jak zwykle świetny Vixen, zazwyczaj porządny Planet, niezły Mati - trzecia część SumyStyli, Eripe i Rover. Brak zapadających w pamięć wersów (poza wspomnianym 'Tato'), za to jest sporo zwyczajnie porządnych kawałków.
    No i ma teraz niezłą zagwozdkę. Bo to przecież nie jest zła płyta - taki rzemieślniczy krążek, który sprawia, że scena w Polsce żyje i ma się nieźle. Ale z drugiej strony niewiele się tu dzieje i doprawdy nie rozumiem zachwytów nad krążkiem, skoro tyle podobnych legali przepada w niebycie. Może być, ale ja się nie wzruszam za bardzo.

OCENA: 4-\6


środa, 11 lutego 2015

POPEK & HIJACK HOOD & DJ GONDEK & PROFUS - 72 HOURS


Wig Wag 2015

1. Madness - Obłęd
2. Helping Hand - Pomocna dłoń
3. Rodeo
4. The Possession - Kroniki opętania feat. POKOLENIE PEWNEJ ZGUBY
5. Sin City - Miasto grzechu
6. The Assassination - Zamach
7. Like ghost - jak duch
8. Rampampam
9. Popek From Poland
10. Rap's Side Effect - Efekt uboczny rapu 

    Pamiętam, jak jeszcze trzy lata temu imię Popka wywoływało uśmiech politowania na twarzy. Teraz, ci sami kolesie propsują Popka w chuj, że taki artysta, że wyraża się przez muzykę, że jest świetny, nagrywa ze sztosami... Teraz zaś, Popek z kolegami nagrał epkę w 72 minuty i sra na wszystkich hejterów.
    Profus z emigracyjnej grupy Pokolenie Pewnej Zguby, okazuje się być bardzo wszechstronnym producentem. Przez tę płytę przelatuje wszystko, co możemy sobie zamarzyć, jeśli bierzemy pod uwagę nowoczesny hip hop. A nawet więcej. Jest bardzo oszczędne elektro w 'Rodeo', jest reggae w 'Helping hand', jest horror core w 'Kronikach opętania', jest niemal klasyczne, choć mroczne 'Sin city', dub w 'Popek from Poland'... Ale co tu wyliczać, jest grime i garaż, jest minimal electro, nuskul - rozstrzał tematyczny jest spory, choć nie można powiedzieć, że album nie ma sensu. Ciekawostką jest ostatni numer na płycie, zagrany na gitarze akustycznej przez... samego Popka. Wisienką na torcie są skrecze DJ Gondka, który ostatnio pojawia się niemal na każdej płycie - ale to zasłużone żniwo jego skillsów. 
    Popek nie należał nigdy do czołowych rapperów, ale w sumie ona ma na to wyjebane. To, co jest tu najważniejsze, to cała otoczka, jaką rapper robi wokół siebie. Te tatuaże, wizerunek, laski, samochody, łańcuchy i pitbulle, że nie wspomnę o światowych gwiazdach rapu. Tu treść schodzi nieco na dalszy plan, bo głos Popka i jego technika tworzą po prostu kolejny instrument. Bo jeśli zwrócimy uwagę na to, co mówi rapper, to są to mroczne pierdoły o ciemnej stronie życia na ulicy oraz historie rodem z horrorów klasy C. Brytyjczyk\Pakistańczyk Hijack Hood już wielokrotnie udzielał się na różnych projektach, zwłaszcza u Popka, więc ten, kto śledzi tego wariata, zna również Hijack'a. Nie jest go tu aż tyle, żeby stanowił o sile albumu, ale swoje wejścia, sporo lepsze w sumie od popkowych, daje na takim poziomie, że przyjemnie ubarwia płytę. Mniej ubarwiają, acz nadają swoistego brudu wejścia Pokolenia Pewnej Zguby, czyli Profusa, Grzecha i Solaka.
    No dobra, bądźmy szczerzy, lirycznie to przekoszony materiał - co widać w ostatnim traku, kiedy do swoich gitarowych brzdąkań podśpiewuje Popek - chyba na wolnym normalnie. Muzycznie jest ciekawie, ale też często bez szału. Najlepiej ogarnia sprawę Gondek. Płyta do jest do posłuchania, ale nie powiem, żeby materiał mnie wzruszał do łez. Raczej na koniec stwierdzam, że spoko, ale włączmy już coś innego. Doceniam, ale bez przesady.

OCENA: 3+\6


niedziela, 1 lutego 2015

WACHU - ZA MŁODY NA DOROSŁOŚĆ, ZA STARY BY BYĆ DZIECKIEM

nielegal 2014

1. W zamian za nic 
2. Czy to będzie słychać?
3. Za młody na dorosłość za stary by być dzieckiem 
4. Zgniłe serca   
5. Nie potrzebuję wojny 
6. Jedna szansa    feat. GOMEZ 
7. Many, many    
8. Powoli do przodu    feat. PROFUS  
9. Życia rytm   feat. GOMEZ    

    W tym roku Wachu już się nam objawił ze swoim materiałem - nie minęło 10 miesięcy i oto BAM! Nowy projekt. Legionowianin z Oxfordu ma ambicję, aby wejść w rap grę na poważnie, na co wskazuje lista producentów. Czy 'Za Młody...' okaże się lepszym materiałem od debiutu?
    Choć większość materiału popełnił uRban, są tutaj też Foux, Trupi, Fleczer i Krook. Producentom pomagają DJ Olsen i DJ Gondek za adapterami. Łatwo ogarnąć, że muzyka będzie mocno nowoczesna i elektroniczna - ale to przecież i tak bardzo szerokie pojęcie. Urban ma dość klasyczne perkusje, na których pozwala sobie bawić się elektroniką. Dzięki temu dostajemy różne podkłady, które czasem zaskakują klawiszami rodem z new romantic (w tytułowym numerze), a czasem będą kiwać głową jako niemal klasyczne. Zażył mnie jednak zrobieniem kawałka, opartego na hicie Snap! sprzed ponad 20 lat, 'Rhythm is a dancer' - trochę szok. Pozostałe pojedyncze wejścia bitmejkerów są sporo odmienne. Foux, znany z bardzo syntetycznych odjazdów, dał na początek albumu bardzo fajny podkład, którym zdecydowanie zachęca do kroku naprzód. Trupi w 'Zgniłych sercach' dał niemal klasyczny podkład, który zresztą jest bardzo dobry i rusza jak trzeba. Podobnie jest z bitem od Krooka ('Jedna szansa'), choć tu producent przemycił więcej elektroniki, a i podkład jest mniej uderzający. Fleczer i jego 'Nie potrzebuję wojny' najmniej mi tu pasuje, bo ta elektronika połączona z elektrycznymi gitarami jest mocno męcząca 
    Rapper ma fajny głos, a jego flow, choć archaiczny i nieco oldschoolowy, to jest poprawny i Wachu daje sobie spokojnie radę na tych bitach. Ten głos to jego wyznacznik, bo niewielu emce obdarzonych jest podobną barwą wokalu. Różnie bywa, kiedy zaczniemy rozkminiać teksty. Są one o życiu, zwłaszcza życiu na emigracji, z dala od domu. Owszem, te teksty są proste, choć nie prostackie, ale jakość wersów jest bardzo różna: od dość porządnych (konkurencję trzeba zjeść #luis suarez) do masywnych banałów w 'Nie potrzebuję wojny', który to kawałek jest chyba najgorszy na płycie. Nie bardzo rozumiem tylko kawałka o pieniądzach, który zatytułowany jest 'many, many' - nie wiem, jak się do tego tytułu odnieść: czy to sarkastyczne przekręcenie, czy rapper pomimo pobytu w Anglii aż tak bardzo nie zna języka? Wachu wspomagany jest przez Gomeza i Profusa, którzy dobrze wpisują się w materiał,  bo są na podobnym poziomie, co Wachu, choć mają inne style.
    Te pół godziny z epką Wacha to całkiem sympatyczny kawałek czasu. Może i jest ten album lepszy od poprzedniego - troszkę niewątpliwie. Muzyka daje radę, Wachu z kolegami nie zawsze, ale ogólnie muszę powiedzieć, że to całkiem ciekawy materiał i spokojnie można go sprawdzać.

OCENA: 4-\6


wtorek, 23 grudnia 2014

NIZIOŁ - PRETEKST

Banita 2014

1. Zawsze coś   feat. DOBO ZDR, SIWERS, JUNIOR STRESS
2. LUX
3. Spokój   feat. NON KONEKSJA, MARA  MDM, DAWIDZIOR
4. Gniew emigranta    feat. ŻABOL $ZAJKA, PROFUS PPZ
5. W razie W    feat. PAROL SYNDYKAT, POLSKA WERSJA
6. Gehenna    feat. AK-47
7. Wspomnienia feat. MONICA MICHAEL
8. Od słowa do słowa
9. Stary wyga     feat. LUKASYNO, SOKÓŁ
10. KRK RAP     feat. $ZAJKA, FIRMA, WYSOKI LOT, TOBI, CHIŃCZYK, SONGO OMERTA
11. Z sz.i p.   feat. BONUS RPK, PAROL SYNDYKAT, ŻABOL $ZAJKA, DOBO ZDR
12. Jakby co to Ja nic   feat. $IUPACZ $ZAJKA, SABOT, TOBI
13. Świadomość
14. Szkoda, że Cię nie ma
15. Morale         feat. KĘKĘ, JOANNA 
16. Nie rozumiem
17. Nie miej Mi za złe   feat. POPEK, KACZY
18. Nowe Czasy feat. MIKU MDM, TPS ZDR
19. Bywa

    Label Banita to świeżutki twór na naszej (i w sumie nie tylko) scenie, powstały jako odprysk działalności sklepu w Leicester, Anglia. To tam wylądował Nizioł, emigrując ze swojej Nowej Huty. To właśnie jego album poszedł na pierwszy ogień - to album człowieka, który pojawia się od jakiegoś czasu bardzo intensywnie na wszelkiego rodzaju featuringach. Czy miałem duże oczekiwania? Nie. W zasadzie żadnych.
    Słyszałeś już kiedyś jakąś uliczną płytę? Znaczy z Ciemnej Strefy, czy z Diil? Tak? No to wiesz, jak brzmi ten krążek. NWS, Wowo, Czaha, Kriso, Tytuz, Dechu, Wrotas, Wola, Piero, Rayezo, Cheyenno, Morfix... Zastanawiam się, po chuj zatrudniać tylu producentów, skoro od każdego bierze się dokładnie to samo? Bity są bliźniaczo do siebie podobne: ciężki bas, groźno-melancholijne pianina, bądź skrzypce oraz perkusje bum-klap-bubum-klap. Wiecie ile kawałków wychodzi poza ten schemat? Zero. Owszem, jest kilka lepszych i tu mogę wyróżnić Piero z 'Jakby co to ja nic', Wrotasa (naprawdę ciekawe 'Wspomnienia - i to nie tylko zasługa wokalistki), czy całkiem nieźle poskładał bit Dechu w 'Starym wydze'. No i na szczęście jest tu Gondek, który wprowadza sporo hip hopu do tego rapu - że tak to ujmę. Propsy za jego robotę, naprawdę konkret. Ogólnie? Przeciętnie, nawet nie męcząco, ale boleśnie wtórnie, a wspomniane rodzynki są zbyt rzadkie. 
    Nizioł jest charakterystyczny dzięki swojemu warczeniu, bo oprócz tego jego archaiczny styl i rzemieślnicze teksty nie stanowią niczego świeżego. Sporo numerów ratowana jest przez nieźle wymyślone refreny, rzadziej przez dobrych gości, których tu absolutnie nie brakuje. Świetnie brzmi Jr Stress, dzięki niemu kawałek ma wajb i trafia. Podobnie z AK-47 - gdyby go nie było, byłby to smętny i beznamiętny trak, AK wszedł i z refrenem i ze zwrotką, które warto tu zauważyć. Ciekawostką jest występ finalistki brytyjskiego X Factor, dzięki której również ten kawałek zyskuje wiele. I wspomnieć mogę jeszcze o Wysokim Locie, który wypadł na tyle obiecująco, że zacznę chyba czekać na ich album - poprzedni był naprawdę porządny. Reszta albo jest niezauważalna, albo wręcz drętwa. Irytują zwłaszcza Dobo, Miku i TPS, ale reszta tej ulicznej paki jest mało wyjściowa. Jakie teksty tu znajdziemy? Ot, zwyczajowy rap na emigracji, czyli tęsknota za krajem, utyskiwanie na system, przez który tylu wyjechało, sentyment do KRK w posse traku 'KRK rap', który jeśli by odchudzić o połowę występujących, byłby naprawdę mocny. Oprócz tego trochę melanżu, trochę krzywych akcji ulicznych - standard.
    W roku, kiedy wyszło ponad sto albumów, z czego 1\4 to płyty naprawdę dobre, wyjście z kolejnym wtórnym materiałem, to samobójstwo. 'Pretekst' przepadnie, choć nie jest to płyta pozbawiona plusów. Te zalety to patenty na refreny, kilka gościnnych występów i parę traków, które warto zauważyć: 'Gehenna', 'Wspomnienia', 'Jakby co to ja nic' - i może dopisałbym tu jeszcze kilka, gdyby nie marni goście. Krążek na pewno znajdzie fanów, tym bardziej, że naprawdę nie jest jakiś bardzo zły - rzemieślniczy uliczny rap.

OCENA: 3\6


poniedziałek, 15 grudnia 2014

POPEK - MONSTER 2

Wag Wan 2014

1. Wake Up    feat. ZIOMALE NA BANICJI, EMILEE BOYCE 
2. I’m Calm   feat. RONSTER BGR
3. Don’t Come To My Ghetto    feat. GOLDIE 1
4. Big Crimes   feat. BIG H
5. Don’t Trust Bitches   feat. LIL NASTY
6. Sinner   feat. MASŁO
7. New Generation   feat. MERKY ACE, KOZZIE
8. Unstoppable   feat. OLSEN, YOUNGBEZ, PORCHY, NIZIOŁ, ZUZ ROCK, J GRANDE, FU
9. Street Code   feat. RECIEVER, NIZIOŁ
10. Sweet Tulip   feat. LAUREN QUARTERLY, PAT, IZZY
11. Monster   feat. KAEN, PORCHY
12. I am    feat. PANIKA
13. London Don’t Believe In Fear   feat. JAHNA SEBASTIAN, MERKY ACE, NON KONEKSJA, TKO
14. Massacre    feat. DOUBLE S
15. One More Kiss   feat. BIG NARSTIE, RAE MAC
16. Paperchase    feat. ENGLISH FRANK, RAE MAC 
17. Lets Get It   feat. JOE GRIND
18. Rydah 4 Life   feat. CHRONIK
19. Anger    feat. MONICA MICHAEL
20. Scars and Stitches    feat. STITCHES
21. Connect    feat. THE GAME
22. Outro    feat. FRISCO
    
    Tja. Możesz sobie gadać, że Popek jest jebnięty. Wytatuował sobie gałkę oczną, pociął twarz, wisiał na hakach, robi coś z zębami na złoto - i co z tego? Człowiek, który nie ma chyba żadnego wykształcenia (no dobra, zna języki), wygląda jak Hulk po przeszczepach, siedzi na emigracji w Anglii, robi istny rozpierdol (bo tego się inaczej nie da określić) swoimi nagraniami. Przedpremierowy kawałek 'Dirty Diana', choć nie znalazł się na albumie, przyjął się doskonale i propsowali go niemal wszyscy. Śmiano się z planów nagrania z Game'em - i co? Chujów sto, jak mawiał klasyk.
    Anamate, Monsterstarz, Wagwan, Wisper, Thomas Mellor, Auer, Deeco, Basic, Muki, DJ Limelight, Delerious, Basilisk... I tak nikt nie kojarzy tych ksywek. Brytyjsko-emigracyjna mieszanka producentów dała iście wybuchowy materiał. Do cna nowoczesna płyta, czerpiąca juz nie tylko garściami, ale całą koparką ze spuścizny grime, garażu, trapu, dubstepu i całej pozostałej nowoczesnej reszty, której ja nie rozróżniam i doprawdy nie wiem, czym różni się jeden od drugiego. Dość, że jest plastikowo jak w fabryce lalek dmuchanych, a basy bardzo często wiercą ci dziurę we łbie. Jednak nie zrozumcie mnie źle, to wcale nie jest zła muzyka. O ile kawałek na wejście jest strasznie słaby pod każdym względem, to już następne, zwłaszcza 'Don't come to my ghetto' z Wagwan Prod., czy 'Sinner' od Auer Prod. niszczą. Deeco w 'New generation' brzmi, jakby jego samego podłączono do prądu. 'Street code' od Muki'ego rzęzi ciężkimi gitarami. Bez kitu, choć nie jestem fanem tych elektroników, przyznam, że jeśli mam tego słuchać, to niech to będzie to brytyjskie gówno, które wysmażono dla Popka. To kurestwo urywa łeb przy samej dupie i nie daje momentu na oddech - jedyna wadą jest wspomniany kawałek na wejście - niemal skutecznie mnie odstraszył od dalszych eksploracji albumu. Ale na szczęście zostałem przy głośnikach i nie żałuję.  
    'To jest Monster 2 a nie Maryla Rodowicz' - diablo celna pointa. Sam Popek może i nie jest wirtuozem, tfu, dobrym rapperem, ale jest szczery, pewny siebie i ma siłę. Te wersy są proste jak budowa cepa, flow toporne, tematy od uliczno-klubowych, po horrorcore. Ale Popek występuje tu raczej z pozycji bossa, który rozdaje karty, wcale nie musi być świetny - choć przy gościach, przynajmniej tych z Polski, naprawdę świeci. Bo Ziomale Na Banicji, którzy otwierają płytę to pomyłka, naprawdę. Na plus zdecydowanie wchodzi Masło, reszta naszych gwiazd nie sprawdza się za bardzo: ani Kaen, ani Non Koneksja, ani Olsen, warczący Nizioł, ani broń Boże Fu. Polski wokal damski w 'Sweet tulip' to istny dramat, za to Panika naprawdę daje radę. Znacznie lepiej wypada tu brytyjska scena garażowa, zwłaszcza Goldie 1 jest klasą samą dla siebie. Trochę rozczarował mnie Big H, kreowany na jedną z gwiazd brytyjskiego grajmu - wypadł cienko i mało przekonująco. Za to The Game, zgodnie z oczekiwaniem, rozwalił kawałek i jest chyba najlepszy z rymujących na tym albumie.
    I co z tym Popkiem? Ma was w dupie i wasze narzekanie. Zaprosił sobie znanych Brytyjczyków, spłacił The Game i ma album, którego nie musi się wstydzić. A że brzmienie jest brytyjskie? A jakie ma być, skoro nagrał to w Londynie? Poważnie, choć sfera liryczna często kuleje, to jednak ten album to bomba. Może nie Popek krul, ale może chociaż ksionsze.

OCENA: 4\6   


sobota, 18 października 2014

DJ YONAS - NOWY JA VOL. 1


nielegal 2014

1. W oku błysk   feat. SZEJK BIFORJUZ, BĘSIU, SZTOSS
2. Zimny świat   feat. BĘSIU, T-RAN GILBERT
3. Młodzi   feat. EMI, YURO
4. Jeśli dzisiaj 
5. Dobre Życie   feat. PICASSO
6. Nadzieja w beznadziei 
7. Nie chcę   feat. ALLEN, POISON
8. Droga 
9. Lustro   feat. ARCI
10. Spójrz w górę
11. Już za późno   feat. M.A.R.O. EN
12. Zwykli ludzie   feat. SNESZ
13. Dwie twarze   feat. MAGDA.LENA FRĄCZEK, ARKADIO
14. Posłuchaj   feat. YOUNG MARQUIS T 
15. Śmierć Śmierci w Śmierci   feat. PICASSO
16. Zbawie.Nie   feat. ZETAIGREKA

    DJ Yonas to postać mocno nietuzinkowa i oryginalna. Mieszkający w Londynie polski rapper i producent, znany w kręgach rapu chrześcijańskiego zarówno w Anglii, jak i w USA - tylko nie w Polsce. Z Bęsiem, jako Rymcerze wydali trzy albumy oraz jeden dla amerykańskiej sceny - składaka gospel-christian rap. Trochę szok, co? A ty nigdy o nim nie słyszałeś...
    Yonas celuje w muzyce bardzo nowoczesnej: to przede wszystkim trapy i crunk. Syntetyczne wajby, płynące po miliardach hajhetów, wygrywają kolejne njuskulowe melodie. Przyznam jednak, że choć podchodzę do takich rzeczy jak pies do jeża, ogólnie nie jest to takie złe. Yonas składa dźwięki w całość w taki sposób, że są to bity mniej może klubowe (co w zasadzie nie pasowałoby do kontekstu tekstów), za to wystarczająco ciekawe i dobrze nakręcone. Nie agresywne, ale i nie rozlazłe, zawodzące jak na pogrzebie. Yonas potrafił znaleźć złoty środek dla tego typu klimatu i wyrównał balans pomiędzy wściekłym trapem i rzężącym njuskulem. Jest przyjemnie - choć w kierunku końcówki płyty klimat zaczyna nieco nużyć.   
    Mam bardzo mieszane uczucia zaś jeśli chodzi o sferę liryczną. Yonas nie jest wcale zachwycającym rapperem, bo nie zawsze umie wejść dobrze w te trapy, które sam sobie robi. Jego wersy przepełnione są wiarą w Boga - sam jestem niewierzący, ale nie przeszkadza mi to zupełnie, dopóki te teksty nie stają się infantylne do bólu ('moja babcia już zmarła, życia szlaki na ziemi przetarła'). Yonas opowiada o swojej duchowej przemianie, którą wywołało jakieś traumatyczne przeżycie w młodości - i to jest ok, i ja to szanuję. Jednak osobiście wolałbym, żeby te teksty nie wchodziły tak często na ścieżkę patosu i banału. Gościnne występy są równie bliskie truizmom gospodarza - niewiele ciekawych wersów można tu znaleźć. Najlepsze wrażenie czynią wokaliści, których tu sporo. Rapperzy są mocno przeciętni - patrz, jak wykrzacza się Zetaigreka, czy jak kaleczy Yuro.
    Wprawdzie album wyprodukowany jest dość porządnie, przekaz jest żelazny, ale... wykonanie, zwłaszcza jak na kolesia, który rymuje od ponad dekady, jest na dość niskim poziomie. Z całym szacunkiem dla odwagi i świadomości rappera, to nie jest bardzo udany materiał. Do tego pamiętajmy, że rap chrześcijański jest lekko niszowy, zwłaszcza w tak katolickim kraju, jak Polska. Mocno przeciętna płyta.

OCENA: 3-\6


poniedziałek, 19 maja 2014

EMEN - DOMINO

Urban 2014

1. Cień prod. Emen
02. Ten sam numer    feat. KAMILA BAGNOWSKA prod. Emen
03. Marnuję czas prod. Per Persona, Emen
04. Jakby coś Cię ugryzło   feat. KUBA KNAP prod. NbH
05. Ultimatum (Skit) prod. NbH
06. Halo prod. Emen
07. Więcej prod. Cokebeatz
08. Boeing    feat. DUCHU prod. Emen
09. Muszę lecieć    feat. HARY, TYMIN prod. Emen
10. Zawsze prod. Emen
11. Poznasz mnie prod. Nowik
12. Domino    feat. MARCIN KIRAGA prod. Emen
13. Domino (Outro) prod. Emen
14. Światło prod. Emen

    Przyznaję bez bicia, że jestem wręcz fanem manchasterskiego oddziału polskiego rapu. Wprawdzie dużo bardziej podobają mi się płyty Ducha, ale przecież Emen też jest świetny. Kiedy jego ostatni album wyszedł na legalu, stracił nieco mocy, ale nie mogłem odmówić sobie przyjemności zagłębienia się w 'Domino'.
    Emen produkuje i dobiera sobie podkłady bardzo emocjonalne, choć jak mówi, 'nie obchodzi mnie to, czy cię rozczulę'. Ale ta muzyka jest właśnie taka... rozczulająca i myślę, że Emen doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Co więcej, robi to z premedytacją. A te podkłady są bardzo stonowane, o niezbyt wysokim tempie, na którym snują się pętle pianin, często wchodzą ostre gitary, przechodzące gdzieniegdzie w solówki, a pod spodem gniotą mocno basy. Klimatycznie przeskakujemy od jazzowych wajbów, do wręcz funkowych jazd ('Jakby coś cię ugryzło' od NbH), zahaczając o downtempo, czy ambientowe wycieczki. Do tego nie brakuje dobrze wybranych sampli (zwłaszcza 'Muszę lecieć'). Wbrew spodziewaniom jednak, to bardzo fajna muza, która dobrze kołysze i nie ma nic wspólnego z tymi nowoczesnymi, rozlazłymi podkładami pozbawionymi perkusji przez 75% czasu trwania numeru. Nie, to prawdziwy hip hop, grany lekko, z fantazją, aczkolwiek... na smutno. Wiadomo, że większość zrobił sobie sam Emen, ale są tu również bity od NbH, Cokebeatz, Nowik i Per Persona. Jednak wchodzi z przyjemnością i kołysze głową. 
    Emen ma głos charakterystyczny, nieco zdarty, z lekko nieociosanym flow, które jednak wygładza się z każdym kolejnym projektem, choć Emenowi ciężko jest się czasem pozbyć swego rodzaju toporności w technice. Ale ma ona swój urok. Tylko, nie wiem, czy to moje jedynie wrażenie, ale zaczął mi nieco jechać Łoną miejscami... Ale może to tylko moje złudzenie. Nie mienia się za to kierunek, w jakim idzie rapper. 'Ziomy mówią, nagraj coś wesołego, może bym i nagrał, ale smutek motywuje bardziej' - to prawda, bo z tekstów wyłania się życie Emena jest szare, jak domy w robotniczych dzielnicach Manchasteru. I jak zwykle, sporo miejsca zajmują damsko-męskie potyczki i przepychanki (jak i czasem popychanki :P) To taki naprawdę smętny klimat, ale nie ma tu tylko szarych chmur - czasem przebijają się promyki słońca - przede wszystkim w kawałku 'Jakby cię coś ugryzło', ale może to zasługa Kuby Knapa, który, w wybornej formie, dał swój wkład do kawałka. Tak samo Duchu, zawsze rozemocjonowany na majku, zmienił się nieco od ostatniego razu, kiedy go słyszałem, ale nadal potrafi przekazać cały ładunek tych emocji w swojej zwrotce. Tymin wypadł również nieźle, choć pojechał trochę z Magikiem i polataniem... Hary również spokojnie pokazał niezłą zwrotkę - ogólnie goście dali występy na mocnym poziomie - również ci śpiewający.  
    'Domino' jest dużo lepsze, niż 'Przedmieścia'. Lepsza lirycznie, muzycznie i klimatycznie. Emen wypuścił płytę, która, według mnie, pokazuje jego jasne strony i jest jego najlepszym, jak dotąd, produktem. Bardzo fajna płyta.

OCENA: 5\6


piątek, 18 kwietnia 2014

DEZO - TYLKO NIEBO JEST LIMITEM

Drakonia 2014

1. Kilka słów
2. Biegnij    feat. MIGOT
3. Modlitwa Osobista
4. Ex przyjaciele    feat. NELUX
5. Jestem Polakiem
6. Postęp     feat. EL
7. Rodzice

    Nie bardzo wiem, kto to jest Dezo, podrzucono mi ten album w komentarzach, kiedy utknąłem na tzw. bezrybiu. To kolejny reprezentant emigracji londyńskiej, nagrywający w barwach tamtejszego labelu Drakonia.
    Nie ma żadnej informacji o producentach, więc mogę sobie tylko gdybać, kto stoi za tymi dźwiękami. Przypuszczałbym, że to freeshare'owe bity, ale te zazwyczaj mają wplecione tagi producenckie co minutę - a tu ich brak (no, poza ostatnim kawałkiem). Zatem, być może, to sprawka ludzi związanych z Drakonią? Nie wiem, ale to w sumie nieistotne. To muza, która częściowo kojarzy mi się z brytyjskim garażem, jednak wcale nie leży to klimatycznie tak blisko grime'u. To syntetyczne, nowoczesne traki, nieco mroczne, ale w gruncie rzeczy nie najgorsze. Całość trwa dwadzieścia minut i nie wywołuje nudy, czy uczucia rozdrażnienia.
    Zresztą, sam Dezo również brzmi bardzo w porządku. Ma fajny głos i flow płynie po tych syntetycznych podkładach, nie potykając się o nic. Teksty również są w porządku - może niezbyt odkrywcze, ale za to szczere i osobiste. Dużo tu wynurzeń, opowieści o rodzinie, która została w Bystrzycy Kłodzkiej i niełatwej sytuacji polskich emigrantów na wyspach. Jest to rzeczywiście swoista 'modlitwa osobista', wspomagana dodatkowo przez trzech emce, zdaje mi się, że również związanych z Drakonią, którzy leżą gdzieś na środkowej półce podziemia.
    Wszystko jest ok, możliwe bity, rapper, który dźwiga konwencję spowiedzi, płyta jest krótka i nie nudna - rokuje na przyszłość. Teraz, kiedy już wiem o Drakonii, pewnie będę podglądał, co się tam dzieje, bo z biegiem czasu pewnie będzie się działo coraz więcej.

OCENA: 4-\6