nielegal 2015
1. Nienawidzę Urodzin lema
2. Nikt Jak Ja peete
3. Polish Beauty essex
4. Skłamię Tylko Raz teken
5. Too Late barre
6. Byłem Nikim peete
7. Baby, Don't Cry walchuck
8. Hajs, Sex, Sny, Blask peete
9. Każdy Grzesznik Po Mnie foux
10. Praca Rapera (Outro) wojdys
Fifi staje się jednym z najbardziej płodnych rapperów na podziemnej scenie. Wszak to już drugi album Filipka w tym roku. I o ile zeszłoroczny debiut mi się całkiem podobał, to już 'Beletrystyka' nie siadła. Było nudno i nijako. Pomimo, że Fifi jest niezłym rapperem, również mnie wtedy rozczarował. Czy ten rozdział coś zmieni?
Znowu pełno tu różnych producentów: ośmiu na 10 podkładów to sporo. No i jest tu klimat dość zróżnicowany, od syntetycznych trapsów, aż po gitarowe, ostre traki. Najczęściej pojawia się tu PeeTe, bo aż w trzech kawałkach. Przyznam, że podkład do 'Nikt jak ja', oparty o sample z kawałka Myslovitz, wyszedł naprawdę intrygująco, tak samo jak pozostałe - rockowo-bluesowe, czerpiące garściami z polskiego rocka. Lema, Teken, Foux, Walchuck i Barre dali dość przeciętne, njuskulowe podkłady, Essex za to wszedł w te plastiki w 'Polish beauty' jak nóż w masło - ciężki, syntetyczny bas, melodia zbudowana z wokalnych ścinków - całkiem niezła rzecz. Ale takich 'naprawdę niezłych rzeczy' nie ma tu zbyt wiele, Filipek powtórzył błąd z 'Beletrystyki' - za dużo producentów, za mało siły, bo większość tych bitów jest zwyczajnie nijaka i mnie denerowała, co w zestawieniu z monotonną retoryką Filipka zaczynało być nie do zniesienia.
Filipek jest zbyt nierówny. Jego monotonne flow może męczyć i denerwować, ale przecież technikę ma całkiem niezłą. Z tej plątaniny rymów - gorzkich i bez happy endu, można wyłowić trochę błyskotliwych wejść: 'a może jak ojciec pójdę do państwówki i kurwa do końca oleję te rapsy \ będę czekał na 13-stkę jak Roman Polański' albo równie dobre 'nie daję ci róż, bo nie lubię kwiatów, częściej niż bukiet puszczałem wiązankę'. I znowu - nie ma gości, Fifi jest sam - czy to dobrze, czy źle - kwestia uznania. Moim zdaniem przydałby się ktoś, kto ubarwiłby swoim wejściem ten album.
Kolejna próba, która przejdzie bez większego echa. Filipek jest niezły, ale męczący. Do tego wybiera sobie podkłady które zamiast podkręcać tempo, raczej je gaszą i wychodzi ciężkostrawna papka, z której wylatują co jakiś czas niezwykle błyskotliwe wersy. Lepiej niż ostatnio, ale i tak mało, jak na Fifiego.
OCENA: 4-\6
JEDEN Z CIEKAWSZYCH UTWORÓW Z TEGO ALBUMU
Polski hip hop. Wydawnictwa oficjalne i nielegale. Recenzje i podsumowania. Możliwość odsłuchu i ściągnięcia nielegali. Baza dla polskich wydawnictw hip hopowych. * Wszystkie oceny i opinie są moimi osobistymi i subiektywnymi, więc jeśli nie zgadzasz się z jakąś oceną, bądź uprzemy nie wyzywać od najgorszych, tylko dlatego, że mam inne zdanie od Ciebie.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą filipek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą filipek. Pokaż wszystkie posty
wtorek, 12 stycznia 2016
sobota, 26 września 2015
FILIPEK - BELETRYSTYKA
nielegal 2015
1. Intro
2. Ain Eingarp
3. Harry Potter flow feat. FERANZO
4. Metionina
5. Faktorum
6. Dawaj Filip
7. Wszystko zostaje na kliszach
8. Masterwork
9. Ćma barowa
10. Lucky Loser
11. Młodzi, piękni i ambitni feat. PEJTER
12. {Nie}dokończony kawałek
13. Widziany oczami ślepych uliczek
14. Za mocny na mainstream, za dobry na podziemie feat. KARTKY
15. Pokolenie wychowane na Tabaludze
16. Wszystkie oczy na mnie
Wprawdzie kolejny album Filipka wyszedł już w czerwcu, jednak wpadł mi w ręce dopiero niedawno. Poprzedni jego album spodobał mi się wbrew spodziewaniom i teraz oczekiwałem wręcz bomby. Bo dlaczego nie? Uzdolniony wolnostylowiec na oryginalnych bitach, coś w tym musi być.
Filipek zatrudnił sporo producentów, niemal co podkład, to kto inny. Lista więc jest długa: Grejtu, Kamska, Mario Kontrargument, Wojdus, Wezyr, Lanek, Peete, The Bed'zet, Lema, Bubuzelski, Epik... Już intro Grejta wprowadza nas w klimat brzmienia: trapowo-kloudowy, nowoczesny hip hop, pełen syntetycznych dźwięków. Bit Kamskiej 'Ain Eingarp' wprawdzie zaczyna się niczym Culture Beat z czasów euro dance, ale potem gra ta rozlazła melodyjka na milionach cykaczy, które wyłączają się co jakiś czas. Konkretniej ogarnął 'Harry Potter flow' Mario Kontrargument - to wprawdzie wciąż elektroniczny bit, ale za to na klasycznej perkusji. W sumie można tak wymieniać trak po traku, ale niewiele to zmieni: wszystko jest na wskroś syntetyczne, perkusje kaszlą się, jąkają i załamują co 15 sekund - można powiedzieć, że to kwintesencja tego jebanego njuskulu. Dziwnie asłuchalne są podkłady Peete, który sampluje polską klasykę i nadaje jej taki wajb, że palec leci od razu w stronę przycisku skip, no nie daję rady. Dla urozmaicenia znalazło tu zajęcie kilku woskodrapów: DJ Nambear i DJ Avens, ale nie słychać ich drapania zbyt wiele. Szczerze mówiąc, poza drobnymi wyjątkami ('Dawaj Filip' Lanka, 'HP flow' Maria, 'Lucky looser' i 'Za mocny na mainstream' Lemy), większość muzyki raczej mnie wkurwia, nić macha głową i po odsłuchu byłem nieźle poirytowany. Kolejne odsłuchy działały tak samo, całości nie daję rady.
Tak jak muza, rozczarowuje również sam Filipek. Zasadniczo rapper sporo miejsca poświęca bragga i tym podobnym rzeczom, które jednak zbyt wiele nie wnoszą. Weszło kilka niezłych panczy, ale z drugiej strony padły też takie, z którymi nie wiadomo, co zrobić, jak np. 'nie mogę dać nogi jak Jasiu Mela', czy porównania do postaci w Harrym Potterze - no niektóre są dość suche. Ten wątek Pottera był może i niezłym pomysłem, ale wersy nie są zawsze trafione - choć przyznam, że Feranzo wypadł chyba lepiej, niż sam Filip. I nawet kiedy rapper zmienia temat, to 'Ćmy barowej' nie jestem w stanie przejść, a wywnętrzenia w 'Niedokończonym' nie wzruszają. Nie dzieje się tu wiele pod względem liryki, ani również stylu. Ot, wylazł Filipek i jedzie przez 57 minut.
Nie powiem, że to nędzna płyta - ale do dobrego materiału też sporo brakuje. Mnie odrzucają przede wszystkim podkłady, zbyt często nudne i ciągnące się jak flaki z olejem. Rymy są, czasem dobre, czasem marne - przez większość czasu zwyczajnie poprawne. Rozczarowałem się.
OCENA: 3\6
1. Intro
2. Ain Eingarp
3. Harry Potter flow feat. FERANZO
4. Metionina
5. Faktorum
6. Dawaj Filip
7. Wszystko zostaje na kliszach
8. Masterwork
9. Ćma barowa
10. Lucky Loser
11. Młodzi, piękni i ambitni feat. PEJTER
12. {Nie}dokończony kawałek
13. Widziany oczami ślepych uliczek
14. Za mocny na mainstream, za dobry na podziemie feat. KARTKY
15. Pokolenie wychowane na Tabaludze
16. Wszystkie oczy na mnie
Wprawdzie kolejny album Filipka wyszedł już w czerwcu, jednak wpadł mi w ręce dopiero niedawno. Poprzedni jego album spodobał mi się wbrew spodziewaniom i teraz oczekiwałem wręcz bomby. Bo dlaczego nie? Uzdolniony wolnostylowiec na oryginalnych bitach, coś w tym musi być.
Filipek zatrudnił sporo producentów, niemal co podkład, to kto inny. Lista więc jest długa: Grejtu, Kamska, Mario Kontrargument, Wojdus, Wezyr, Lanek, Peete, The Bed'zet, Lema, Bubuzelski, Epik... Już intro Grejta wprowadza nas w klimat brzmienia: trapowo-kloudowy, nowoczesny hip hop, pełen syntetycznych dźwięków. Bit Kamskiej 'Ain Eingarp' wprawdzie zaczyna się niczym Culture Beat z czasów euro dance, ale potem gra ta rozlazła melodyjka na milionach cykaczy, które wyłączają się co jakiś czas. Konkretniej ogarnął 'Harry Potter flow' Mario Kontrargument - to wprawdzie wciąż elektroniczny bit, ale za to na klasycznej perkusji. W sumie można tak wymieniać trak po traku, ale niewiele to zmieni: wszystko jest na wskroś syntetyczne, perkusje kaszlą się, jąkają i załamują co 15 sekund - można powiedzieć, że to kwintesencja tego jebanego njuskulu. Dziwnie asłuchalne są podkłady Peete, który sampluje polską klasykę i nadaje jej taki wajb, że palec leci od razu w stronę przycisku skip, no nie daję rady. Dla urozmaicenia znalazło tu zajęcie kilku woskodrapów: DJ Nambear i DJ Avens, ale nie słychać ich drapania zbyt wiele. Szczerze mówiąc, poza drobnymi wyjątkami ('Dawaj Filip' Lanka, 'HP flow' Maria, 'Lucky looser' i 'Za mocny na mainstream' Lemy), większość muzyki raczej mnie wkurwia, nić macha głową i po odsłuchu byłem nieźle poirytowany. Kolejne odsłuchy działały tak samo, całości nie daję rady.
Tak jak muza, rozczarowuje również sam Filipek. Zasadniczo rapper sporo miejsca poświęca bragga i tym podobnym rzeczom, które jednak zbyt wiele nie wnoszą. Weszło kilka niezłych panczy, ale z drugiej strony padły też takie, z którymi nie wiadomo, co zrobić, jak np. 'nie mogę dać nogi jak Jasiu Mela', czy porównania do postaci w Harrym Potterze - no niektóre są dość suche. Ten wątek Pottera był może i niezłym pomysłem, ale wersy nie są zawsze trafione - choć przyznam, że Feranzo wypadł chyba lepiej, niż sam Filip. I nawet kiedy rapper zmienia temat, to 'Ćmy barowej' nie jestem w stanie przejść, a wywnętrzenia w 'Niedokończonym' nie wzruszają. Nie dzieje się tu wiele pod względem liryki, ani również stylu. Ot, wylazł Filipek i jedzie przez 57 minut.
Nie powiem, że to nędzna płyta - ale do dobrego materiału też sporo brakuje. Mnie odrzucają przede wszystkim podkłady, zbyt często nudne i ciągnące się jak flaki z olejem. Rymy są, czasem dobre, czasem marne - przez większość czasu zwyczajnie poprawne. Rozczarowałem się.
OCENA: 3\6
środa, 4 lutego 2015
FILIPEK - PÓJDĘ JESZCZE DALEJ
nielegal 2014
1. Poznasz nas po ksywie
2. Pora na coś więcej
3. Haud iqnota logur
4. Que lindo es sonar despierto
5. Będziemy karać każdego bożka
6. Taki jestem prawilny feat. CZESKI
7. Handicap
8. Efekt synestezji
9. Ostatnia martwa strefa
10. Toksykologia feat. ER, BARON, MATIS
11. Ambiwalentny dzieciak feat. TMK aka PIEKIELNY
12. Vae victis
Nie miałem pojęcia o Filipku, dopóki nie zbadałem płyty producenckiej KPSN, na której Filipek zamknął album. Wpadł mi w ucho jego styl i raczyłem się lekko zainteresować - czego wynikiem jest poniższa recenzja, do której wybrałem pełnoprawny materiał, a nie mikstejp, który też wyszedł w tym roku.
W zasadzie głównym odpowiedzialnym za to, co wyprawia się na albumie, powinno się uczynić Lemę, bo to Lema właśnie dał najwięcej podkładów, ale byłoby to niesprawiedliwe, bo to tylko połowa całości. Resztę Filip wziął od takich producentów, jak Ksywabezdja, Fuso, Nuclear Fusion Beatz, Wezyr, Grejtu i Golec. W większości są to podkłady dostosowane do siły wersów Filipka, to znaczy generalnie nowoczesne i wyrywające z butów bangery. Trafia się tu jednak parę rzeczy, które jakby zamydlają obraz i zwalniają tempo. 'Haud ignota logur' od Nuclear Fusion to syntetyczne brzęczenie na perkusji granej chyba przez bębniarza pułkowego na werblu, którym przygrywa do musztry. "Que lindo es...' to wzięty od Wezyra trak w typie tych, co ich nie trawię: pozbawiony normalnej perkusji, pełen wykręconych melodyjek melodramat. Na szczęście takie beznamiętne numery to zdecydowana mniejszość. I tak najlepsze trzy bity dał Golec i tyle :)
Filipek ma pierdolnięcie, nie można mu odmówić. I musisz go docenić, 'bo dissować mnie to jak lecieć w ślinę z Jasiem Melą'. Filipek jest rapperem bitewnym, posiada ostry język, czasem wręcz tnący do bólu jak w wersach typu 'większość jedzie tu bez jaj jak Lance Armstrong'. Nie zawsze jednak rapper się odnajduje, zwłaszcza w 'Haud ignota logur', gdzie na tych bębenkach Filipek po prostu nie wie, jak ma płynąć. I choć ogólnie jest to jeden wielki bragga pancz w ryj słabych, to wpadło tu kilka może nie spokojniejszych, ale na pewno mniej panczowych kawałków, tak jak lovestory w 'Que lindo es...' - wbrew tytułowi, wcale tak cudnie nie jest... Zresztą, Filipek wrzuca tu całe tony zwrotów łacińskich, angielskich, czy hiszpańskich - pomijam już masę poważnych słów dla mądrych ludzi. Z jednej strony to nie przeszkadza aż tak bardzo, ale zastanawiają mnie dwie rzeczy przy tej okazji. Po pierwsze primo, ile osób rozumie tytuły obcojęzyczne, czy sens słów handicap, synestezja, czy ambiwalentność... Po drugie primo, byli już tacy, co pisali teksty z encyklopedią w ręku, żeby brzmieć bardziej wyjebanie. A Filip? No właśnie... a Filip...? Zostawmy emce, parę słów o gościach. Najbardziej wpada tu Czeski, który wciąż jest w świetnej formie, zaraz za nim leci Piekielny. Trochę z tyłu trzyma się trójka z 'Toksykologii' - nie wiem, czy to wina bitu, czy tych toksycznych wersów...
Filipek to przede wszystkim freestylowiec, więc jego werwy siłą rzeczy przepełnione są bragga i panczami. Takie te pancze są czasem złośliwe, czasem przeintelektualizowane, ale on jest w tym dobry. Zadał on niedawno pytanie na swoim fejsbukowym profilu, czy ma iść na legal - odpowiem tak, jak większość w komentarzach - za wcześnie. Ale to gówno ma potencjał.
OCENA: 4+\6
1. Poznasz nas po ksywie
2. Pora na coś więcej
3. Haud iqnota logur
4. Que lindo es sonar despierto
5. Będziemy karać każdego bożka
6. Taki jestem prawilny feat. CZESKI
7. Handicap
8. Efekt synestezji
9. Ostatnia martwa strefa
10. Toksykologia feat. ER, BARON, MATIS
11. Ambiwalentny dzieciak feat. TMK aka PIEKIELNY
12. Vae victis
Nie miałem pojęcia o Filipku, dopóki nie zbadałem płyty producenckiej KPSN, na której Filipek zamknął album. Wpadł mi w ucho jego styl i raczyłem się lekko zainteresować - czego wynikiem jest poniższa recenzja, do której wybrałem pełnoprawny materiał, a nie mikstejp, który też wyszedł w tym roku.
W zasadzie głównym odpowiedzialnym za to, co wyprawia się na albumie, powinno się uczynić Lemę, bo to Lema właśnie dał najwięcej podkładów, ale byłoby to niesprawiedliwe, bo to tylko połowa całości. Resztę Filip wziął od takich producentów, jak Ksywabezdja, Fuso, Nuclear Fusion Beatz, Wezyr, Grejtu i Golec. W większości są to podkłady dostosowane do siły wersów Filipka, to znaczy generalnie nowoczesne i wyrywające z butów bangery. Trafia się tu jednak parę rzeczy, które jakby zamydlają obraz i zwalniają tempo. 'Haud ignota logur' od Nuclear Fusion to syntetyczne brzęczenie na perkusji granej chyba przez bębniarza pułkowego na werblu, którym przygrywa do musztry. "Que lindo es...' to wzięty od Wezyra trak w typie tych, co ich nie trawię: pozbawiony normalnej perkusji, pełen wykręconych melodyjek melodramat. Na szczęście takie beznamiętne numery to zdecydowana mniejszość. I tak najlepsze trzy bity dał Golec i tyle :)
Filipek ma pierdolnięcie, nie można mu odmówić. I musisz go docenić, 'bo dissować mnie to jak lecieć w ślinę z Jasiem Melą'. Filipek jest rapperem bitewnym, posiada ostry język, czasem wręcz tnący do bólu jak w wersach typu 'większość jedzie tu bez jaj jak Lance Armstrong'. Nie zawsze jednak rapper się odnajduje, zwłaszcza w 'Haud ignota logur', gdzie na tych bębenkach Filipek po prostu nie wie, jak ma płynąć. I choć ogólnie jest to jeden wielki bragga pancz w ryj słabych, to wpadło tu kilka może nie spokojniejszych, ale na pewno mniej panczowych kawałków, tak jak lovestory w 'Que lindo es...' - wbrew tytułowi, wcale tak cudnie nie jest... Zresztą, Filipek wrzuca tu całe tony zwrotów łacińskich, angielskich, czy hiszpańskich - pomijam już masę poważnych słów dla mądrych ludzi. Z jednej strony to nie przeszkadza aż tak bardzo, ale zastanawiają mnie dwie rzeczy przy tej okazji. Po pierwsze primo, ile osób rozumie tytuły obcojęzyczne, czy sens słów handicap, synestezja, czy ambiwalentność... Po drugie primo, byli już tacy, co pisali teksty z encyklopedią w ręku, żeby brzmieć bardziej wyjebanie. A Filip? No właśnie... a Filip...? Zostawmy emce, parę słów o gościach. Najbardziej wpada tu Czeski, który wciąż jest w świetnej formie, zaraz za nim leci Piekielny. Trochę z tyłu trzyma się trójka z 'Toksykologii' - nie wiem, czy to wina bitu, czy tych toksycznych wersów...
Filipek to przede wszystkim freestylowiec, więc jego werwy siłą rzeczy przepełnione są bragga i panczami. Takie te pancze są czasem złośliwe, czasem przeintelektualizowane, ale on jest w tym dobry. Zadał on niedawno pytanie na swoim fejsbukowym profilu, czy ma iść na legal - odpowiem tak, jak większość w komentarzach - za wcześnie. Ale to gówno ma potencjał.
OCENA: 4+\6
Subskrybuj:
Posty (Atom)