Proper 2013
1. Intro Skrecze:
2. Nie Przewinę Ci Jak Żyć
3. Mamy Czas feat. KARLOS
4. Nie Wiem Czy To Świat Zwariował
5. Stoję W Miejscu
6. Wspominam
7. Nie Ma Tego Złego
8. Hiphopowe Tango
9. Popatrz W Lustro feat. SZCZUR
10. Ile Razy Już Słyszałem feat. MAŁACH & RUFUZ
11. Dobre Wariatki feat. BADOCHA
12. Z.L.W.D Słowa
13. Powrót Do Przeszłości feat. WIGOR, PAWEŁ LESZOSKI
14. Każdy Ma Swój Świat feat. NALBOR, SIUWAX
15. Rozsądek feat. AK-47
16. Już Dobrze Znam To
17. Licz Na Siebie
Jano, Hinol, Ybeat i Hardcut robią muzykę z przeszłości - przynajmniej takie jest założenie. Dwóch emce, dj i producent chcą dalej tkwić w stylistyce lat '90, zatem byłem naprawdę ciekawy wyniku, tym bardziej, że znajomi polecali album, wiedząc, że darzę sporym sentymentem Złotą Erę. I tak bym kupił, ale przynajmniej podgrzali atmosferę...
Producentem w zespole jest Ybeat i to on zrobił tu wszystko, co jest do zrobienia - poza 'Intrem' od DNA. Oczywiście, wraz z pomocą drapiącego płyty Hardcut'a. Lata '90? Może. Na pewno podkłady ciągną w stronę klasyki, niż nowoczesności, ale już tak bardziej z końcówki lat '90. To z pewnością NY, wręcz okolice Queens, nie Bronxu, czy Brooklynu. Cięższe perkusje, brak jazzowych, czy soulowych sampli, ale basujące pianina, skrzypce, czy gitary robią wrażenie faktycznie klimatu lat '90, ale tej bardziej ulicznej strony. Nie jest to nic olśniewającego, ale znalazłem tu parę niezłych podkładów, które kiwają głową. Chociaż po zapowiedziach spodziewałem się raczej dźwięków a la Hurragun. Jednakże Ybeat ma jakiś tam swój styl i stara się nie kopiować, tylko może raczej wpasować w istniejący od dawna szablon. Nie brzmi to źle.
Oj, kiedy jednak przychodzi do rymowania, 'napływają łzy do oczu'... Tak to już tu jest, że nawet mimo całkiem fajnych głosów i techniki, która naprawdę ujdzie, to emce na tych bitach wypadają blado, głównie z powodu frazesów, jakie udaje im się sprzedać. Ktoś mi powie, że liczy się przekaz, że to prawilny styl, rzeczywistość uliczna, ale po banałach w stylu 'ziemia to pudło w którym żyć trudno, jeden ma wszystko drugi ma gówno' czy 'to warszawski syf, przesiąknięty nim od dziecka, kiedy sobie to wspominam, w oku kręci mi się łezka', to ja przepraszam. Co z tego, że oprawa jest całkiem niezła, kiedy zawartość liryczna przeciętna. Jak mają się do tego wersy 'chciałem być jak 2Pac, ale nie że gangsta, z górnej półki rymy składać, teraz wiem, że jest tak', nie wiem. Goście niestety nie wnoszą nic nowego, bo reprezentują dokładnie ten sam poziom, co Jano i Hinol. Tak, wykonawcy kombinują z ragga toastowaniem, mają fajne wokale, ale nie wyskakuje to poza ramki codzienności.
Gdyby ktoś nie znał polskiego, powiedziałby pewnie, że to dobra płyta. Ok, nie jest zła, ale tekstowo jest to poziom zwykłego ulicznego albumu - tyle, że producent jest wreszcie inny i robi muzycznie co innego. Tak, owszem, zdaję sobie sprawę, że teksty nowojorskich rapperów popularnych w Złotej Erze często nie były lepsze, ale... To było 20 lat temu. Słownie: dwadzieścia. Jednak pewien jestem, że płyta będzie się podobać części fanów polskiego rapu, nawet jeśli szablon to właściwe określenie. Jednak nachodzą tu na siebie dwa szablony: uliczny i klasyczny, co czyni album znośniejszym.
OCENA: 3+\6