Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fandango. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fandango. Pokaż wszystkie posty

środa, 9 grudnia 2015

MIUOSH - ULICE BOGÓW

Fandango 2015

1. Intro (Przerwa)
2. Sinusoida
3. Ulice Bogów
4. Chicago
5. Za Mną
6. Brud I Tusz   feat. KASIA GOŁOMSKA
7. Ambicje
8. Byliśmy / 1.5
9. Małpy
10. Po Drugiej Stronie    feat. THE VOICES
11. Wizje    feat. BUDKA SUFLERA
12. Outro (Bez Przerwy)

    Miuosh. Kiedyś szanowany i propsowany, dziś raczej smętny. 'Pan z Katowic', choć osiągnął złoto, był jedną z najgorszych płyt 2014 - przynajmniej według mnie. Ulic Bogów prawie bym nie zauważył bo jakoś cicho i albumie i nikt się nie jara, ale wpadło mi do ręki dziwnie wydane pudełko i okazało się, że to nowy Miuosh. Wewnątrz jakieś kartki, rozkładówka, Budka Suflera... Już się źle nastroiłem.
    Tym razem Miuosh zaufał tylko jednemu Fleczerowi, dzięki czemu płyta zachowuje spójność. Może dlatego, że jak zrozumiałem z tekstu, to właśnie producent odpowiedzialny jest za to, że album, który miał nie wyjść w tym roku, nagle znalazł się na półkach. To nowoczesny materiał, w wielu miejscach pozbawiony sampli (jest trochę wokalnych, czy znanych skądinąd wrzutów), grany główne na klawiszach. Trafiają się tu jednak bardziej korzenne, klasyczne kawałki, które przypominają rzeczy ze sceny Detroit ('Chicago'). Wszystko się jednak przewija i miesza, składając się na miły dla ucha klimat. Po 'Panu z Katowic' Miuosh zrezygnował z cloudów i wściekłej syntetyki, wziął tylko to, co dobre i niejako powrócił do punktu wyjścia, zmieniając tylko nieco kierunek. Fleczer doskonale dobrał brzmienie i przyznam, że słucha się tego dobrze.
    Rapper stracił gdzieś po drodze zęby. Jego flow i technika są nadal dość charakterystyczne, nie o to chodzi. Na płytę trafiło sporo osobistych wersów, które dobrze brzmią i składają się bardzo poprawnie, ale zupełnie nic nie wnoszą. Emocje dostrzegalne sa tylko u samego Miuosha, bo ja pozostałem na to, co mówi zupełnie obojętny. W zasadzie nawet lekko się nudziłem. Frazesy, frazesy - niby głęboko przemyślane teksty, wydobywające się gdzieś z głębi jestestwa, a tak naprawdę zmuszałem się do wgłębiania w wersy i nic. Nie znaczy to, że to co mówi Miuosh jest słabe - nie, tylko mnie kompletnie nie porwało. Weszło kilka lepszych kawałków, jak 'Chicago', czy 'Małpy', podoba mi się wykorzystanie The Voices, a co do Budki Suflera - wydaje mi się, czy tylko włożono wokal Cugowskiego z 'Nocy komety'? Bo nie brzmi to, jakby było nagrywane w jednym studio...
    No i dostałem płytę. Ani dobrą, ani słabą. Na pewno dużo lepszą, niż poprzednia, ale prawdę mówiąc, niewiele ciekawego się tu dzieje. To taki album, który wysłuchasz, powiesz: 'no jest ok' i wrócisz do niego... za rok, w czasie sprzątania półki z cd. Tak, niezłe. Brakuje mi tu jednak ognia, czegoś, co by mnie przyciągnęło. Mam wrażenie, że Miuosh, pomimo swoich wysiłków, nieco przeszedł obok tej płyty.  

OCENA: 4\6

ZNOWU TO GÓWNO MI NIC NIE ZNALAZŁO, VIDEO W LINKU

wtorek, 7 października 2014

MIUOSH - PAN Z KATOWIC

Fandango 2014

I. Jerycho   
II. Absynt     
III. Bawełna  
IV. Pan z Katowic    
V. Krawędź   feat. MAM NA IMIE ALEKSANDER  
VI. Za Tobą   feat. KATARZYNA GRONIEC   
VII. Bon Jovi     
VIII. KATO    
IX. Drive Tru         
X. Rio           
XI. Corona       
XII. Zemsta    feat. EMES      
XIII. Kaznodzieja

     Płyty Miuosha już nie wywołują takiego napięcia jak kiedyś. Owszem, kiedy wejdziesz do Empiku, leżą one najczęściej wśród najlepiej sprzedawanych, ale to już na pewno nie jest ten sam Miuosh co kiedyś. Owszem, nie zmienia się tylko krowa na miedzy, ale zależy również, czy odpowiada nam kierunek, w którym artysta ewoluuje.
    No i tu ja osobiście mam gwóźdź programu. Tylko zobaczyłem listę producentów, byłem pewien, że to nie jest album dla mnie. Miuosh niestety idzie w kierunku tego nowoczesnego, rozlazłego hip hopu spod znaku Drejka i Łejznizi. Te pozbawione normalnej perkusji podkłady wloką się przez ścieżki, zawodząc pseudo ambitnymi zawijasami syntezatorów, kurwa, tylko sie pociąć tłuczkiem do mięsa. Ja nie wiem, gdzie w tym rap, kiedy w połowie podkładu albo nie ma perkusji, albo napierdalają tylko hajhety milion na minutę, a zamiast prowadzącego motywu producent leci na dwóch-trzech klawiszach, ciskając w dowolne w różnych odstępach. W tego typu zawodzeniach celują Foux, Lenzy, Fleczer, który w sumie odpowiada za całość brzmienia albumu, oraz coraz bardziej nowoczesny Sherlock. Płyta nabiera siły tylko momentami: w kawałku 'Bawełna' Dubasa mamy starego, dobrego Miuosha, 'Za tobą' Eljota, choć również nowoczesne, zrobione jest przynajmniej z jajem i wokalny refren zamiata. No i w miarę normalny bit od Stony w 'KATO'. Jednak to, co zrobił Foux z Bon Jovi i Lenzy z Philem Collinsem to morderstwo. I tylko trochę pomaga praca DJ Kebs, DJ Ike, DJ Ben i DJ Falcom na adapterach - te skrecze giną wśród elektroniki.
    Ciekaw jestem, jak brzmiałby Miuosh, gdyby rymował na podkładach bardziej przyjaznych, niż te elektroniczne stękania. Bo teksty są tu przemyślane jak nigdy wcześniej, sięgają głębiej, mają sporo goryczy - te njuskulowe podkłady chyba wymagają takich umartwiających się wersów. Nic dziwnego w sumie, ja mam ochotę wyskoczyć czasem na łeb z okna, słysząc te wypociny. A nie, zaraz, mam 30 centymetrów do trawnika... Nic to nie da... No ale nie o to chodzi. Miuosh, choć dostosował się klimatem do dołującej muzy, to jednak kiedy weźmiemy sobie te teksty, to jest w nich sporo racji, trochę bólu i brudu. Natomiast lirycznie tez nie jest tu równo i kiedy Miuosh próbuje bragga i daje rymy typu 'Mam jebany staż - dwanaście lat \ Ty jeszcze wtedy myliłeś chuja z głową', to ja przepraszam. Te całe jego pretensje po albumie z Onarem, że ludzie narzekali, że poziom opada to nie kwestia hejtrów, to pieprzona prawda. Pan z Katowic? Jak w tym starym ruskim dowcipie: Pankracy? Kakij on pan, piszy jemu Kracy...       
    To najgorsza płyta Miuosha. Prawdę mówiąc, w ogóle nie jestem w stanie tego słuchać, bo wkurwiają mnie te zawodzenia. Gdzie w tym jest rap? Rap to po angielsku 'stukać', więc do chuja, niech to stuka, a nie rzęzi! Na pewno będą tacy, którzy będą zachwyceni, ale dla mnie to źle odcedzone pomyje. 'Gram rap nie glam rap'?
- Miuosh!!! Miuosh!!!
- Co?
- Wyjdź.

OCENA: 2+\6 


wtorek, 17 czerwca 2014

EGOTRUE - DEFINICJA EGO

Fandango 2014

1.B.A.S.E. Jumper
2.Następny Dzień    feat. LUKA
3.Powinienem
4.Strefa Widmo    feat. MIUOSH
5.Rainroom
6.Moje Miejsce   feat. ASIA FOSTIAK
7.Obok Tego
8.Mamy Prawo Się Bać
9.Pozwolisz
10.Spalam To   feat. MAM NA IMIĘ ALEKSANDER
11.Zwolnij
12.Virus
13.Trzeci Element
14.Wahadło   feat. ASIA FOSTIAK
15.Moja Familia

    Na pierwszą wiadomość o Egotrue trafiłem na którymś forum, gdzie towarzystwo jarało się płytą jak czarownice na stosie. I wprawdzie Emes i Zen wydali coś kiedyś, ale ni cholery to do mnie nie dotarło. Jednak kiedy zespół trafił na legal w stajni Miuosha, siłą rzeczy usłyszał o nich świat, a przy okazji moja skromna osoba.
    Już pierwsze dźwięki muzyki oznajmiły mi, że mogę mieć ciężką przeprawę, bo jest tu kurewsko nowocześnie, ambientowo i elektronicznie. Nie zawsze takie brzmienia mi wchodzą, muszą być naprawdę ciekawe i nietuzinkowe, bo byle kląskania cipą po kuchennym blacie nie zniesę. Jednak... dałem się wkręcić i okazało się szybko, że ten syntetyk nie jest tak wulgarny jak wspomniane chwilę wyżej porównanie. Część bitów, głównie te na wejściu, wyszło od wrocławskich elektroników z Heisenberg's Montage i są to nie banalne, syntetyczne numery, często wspomagane instrumentami - przebija czasem d'n'b, minimal, elektro, a nawet techno-pop spod znaku wczesnego Depeche Mode i Kraftwerk. Drugą postacią w sferze muzyki jest Szatt z nocnych Nagrań, a także sam Emes. Po jednym kawałku wyprodukowali również Młody GRO i Seek. I wszystko jest przestrzenne, uzupełnione o skrzypce, trąbki, czy saksofony. Mnie osobiście nieco zmęczyła na nawała syntetycznych dźwięków, ale kreatywności i nietuzinkowości nie da się producentom odmówić.
    Równie niecodzienni są Zen i Emes, którzy czują tę nieco dziwną muzykę i doskonale do niej pasują. Oni tu 'definiują inność', są wyraźnie odmienni od całej reszty sceny, doskonale czują się na tych popękanych perkusjach, mają adekwatny styl i teksty. A mówią one o problemach ze sobą, ze swoim ego - do czego właśnie nawiązuje tytuł albumu. To nieco zadziwiająca podróż wgłąb swojego ja, szukanie spokoju pośród nerwowych zwojów, pędząc na oślep niczym neurony. Mistyka. Ciekawie brzmią również refreny śpiewane przez Emesa - miałem cały czas nieodparte wrażenie, że chłopak lubi Davida Gahana, bo sporo z tych śpiewów kojarzyło mi się bezsprzecznie z nagraniami Depeche Mode. Ale może to tylko mój wymysł... Dwóch gości rapujących tu wystarczy aż za bardzo - mogłoby ich  w zasadzie nie być, choć Aleksander wpasował się naprawdę fajnie w całość - stylistycznie i mentalnie. Miuosh słuchu tu nie krzywdzi, acz nie wypada na tych bitach okazale. Rządzą Emes i Zen.   
    I wszystko byłoby fajnie, bo to naprawdę brzmi wyjątkowo i dobrze - ale szczerze mówiąc, po dziesięciu kawałkach zaczęło mnie to wszystko męczyć. Zbyt brzęcząco i elektronicznie tu jest, choć naturalnie doceniam wkład pracy, przemyślenie materiału i pieczołowitość, z jaką podeszli do sprawy twórcy. To wyjątkowy album hip hopowy, na pewno spodoba się wszystkim lubiącym new school. Mnie nie wszystko tu leży, ale, jak napisałem, ambicję i wkład doceniam. Bardzo wartościowy materiał.

OCENA: 4\6


wtorek, 15 kwietnia 2014

HOMEX - HOMEWORK

Fandango 2014

1. Odpowiednie Miejsce Odpowiedni Czas
2. Heyo!
3. Sny Z Galicji
4. Marka 
5. Nie Mogę Przestać
6. Lot Na Całe Życie
7. Homerun Baby
8. Styl Szyty Na Miarę
9. W Każdą Noc
10. Dym Z Mary
11. Mieć I Nie Mieć
12. Wciąż Od Siebie
13. Trampolina
14. Zapomnij

    Chyba nie tylko ja byłem zdziwiony wyjściem płyty niejakiego Homexa na legalu. Podobno wydał kilka nielegali, ale czy ktoś z promieniu większym niż 10 kilometrów od Łańcuta je słyszał? Na Mazowsze raczej nie dotarły, przynajmniej nie do mnie. Ale przecież nie wszystko muszę znać i słyszeć - tym chętniej sięgnąłem po debiutancki krążek rappera.
    Homex to człowiek orkiestra, sam sobie bity skrobie, że tak sparafrazuję popularne powiedzenie. Co więcej, robi to bardzo sprawnie. Umieściłbym jego podkłady gdzież między Złota Erą, a alternatywnym rapem, choć dominuje tu klasyka i pewien brud dźwięku. Jest tu wiele sampli, głębokich, ciężkich basów i ciekawie podklepanych perkusji, które nie zawsze są tak klasycznie oczywiste. Usłyszymy tu sporo gęstych, funkowych brzmień ze starych winyli, nieco wokalnych wstawek i ten nieodłączny szum winylu. Hah, gdyby było mało, Homex gra również tu na klawiszach. 'Homework' jest jednak płytą wyjątkową nie tylko dlatego. Rapper zaprosił gościnnie tylko i wyłącznie... djów. Robotę przy drapaniu robią tu DJ Gondek, DJ 5L, DJ Anton i DJ Noriz. Przyznam, że Homex doskonale znajduje swoje miejsce na scenie, robiąc rzeczy, których jest u nas mało - klasyczne podkłady, które poszły z duchem czasu.   
    'Włączyłem mpc dla takich pętli dziś, jak Gary Payton na obręczach pozawieszam na nich skill, to nie Paris Hilton z gołą pipka pędzi' - już wersy otwierające album okazały się na tyle intrygujące, że od razu usiadłem wygodniej i zacząłem nastawiać ucha. Nieznany mi wcześniej rapper znikąd (poza tym, że z Łańcuta :P) objawił się nagle, ku mojemu niejakiemu zdziwieniu, bardzo sprawnym emce, z doskonałym flow, który, choć dość intensywny (że tak to ujmę) i może męczyć na dłuższą metę, to jednak spokojnie dojeżdżasz z Homexem do końca, bo płyta ma tylko 44 minut. Teksty, skądinąd naprawdę niezłe, traktują o wszystkim i o niczym naraz. Niby Homex nawija w temacie - najczęściej to bragga i bitewne rymy, jednak za chwilę orientujesz się, że emce odbił w stronę jakiejś społecznej rozkminki. I zwrotka może iść w kierunku trafnych wersów 'Polska B? (beeee), nie becz głośno', by za chwilę zakręcić na 'tatuś wraca na budynek, daj mu bit synek, popłynie'. To przykłady z różnych numerów, wiem, ale po pierwsze, są niezłe, po drugie, wygląda to bardzo podobnie. Ale to wcale nie przeszkadza, bo dobrze się tego słucha.
    Warto było sprawdzić ten materiał. Okazuje się, że ten rok może nie będzie taki stracony, a osoby wychodzące z czerni, bo nawet nie z szarości, mają coś do powiedzenia i robią to doskonale. Płyta na pewno godna polecenia i trzeba odrobić tę pracę domową. Homex to wzorowy uczeń, a jego praca jest spokojnie na piątkę.

OCENA: 5\6


czwartek, 14 listopada 2013

MAM NA IMIĘ ALEKSANDER - NIE MYŚL O MNIE ŹLE

Fandango 2013

1.Intro – Young King
2.Skąd On się wziął
3.Tlen
4.Sukces
5.Znamy się
6.Zakochany w życiu na pół gwizdka
7.Zaufanie   feat. PIOTR ROGUCKI
8.Dom    feat. MIUOSH
9.Kaskader
10.Nie powtarzaj
11.Muszę zrobić to sam   feat. EGOTRUE
12.Nie myśl o mnie źle   feat. MAJA MAI
13.Zmieniłem się
14.Outro – Odpowiedzialność
15.Tlen (remix)
 
    'Skąd on się wziął' to tytuł, który doskonale obrazuje pierwsze wrażenie po wzięciu albumu do dłoni własnych. Jak zresztą sam raczył wspomnieć na płycie, legal spadł mu na łeb jak topór kata i niemal go zaskoczył. Fandango wygrzebało kolejnego rodzynka, który w zeszłym roku wydał epkę 'Moje Odczucia' - teraz postanowiono wydać go na legal, jako czarnego konia stajni.
    Produkcją płyty zajęli się tacy producenci, że doprawdy ciężko o lepszy zestaw. Bo są tu Szatt z nocnych Nagrań, Voskovy, Sherlock, Eljot, Stona, Markuszynsky, Eigus i Emes. Nieźle, co? No właśnie tak srednio, a nie nieźle. Owszem, są to niezłe traki, zwłaszcza od Szatta, ale pamiętać trzeba, że to bity na wskroś elektroniczne, brzęczące technicznymi instrumentami z niewielkim dodatkiem zwykłych instrumentów. Na pewno nie wszytskim będzie to odpowiadało, choć przyznam, że czasem brzmi to wielce intrygująco - zwłaszcza podkłady Markuszynsky'ego.
    Trudno oprzeć się wrażeniu, że MNIA sporo czerpie ze spuścizny (o ile tak można powiedzieć) po Biszu i tym podobnych filozoficznych akcjach. Aleksander jest dobrym rapperem, ciężko nazwać go emce, bo nie taka jego rola. On tu używa rapu jako środka przekazu, a nie jest mistrzem ceremonii. Nie jest charyzmatyczny, nie pociągnie tłumów, ale płonie w nim wewnętrzny ogień, każący mu pluć emocjami, wyć i krzyczeć. Smaku dodają tu niebanalne rymy i wersy pełne filozofii - może czasem zbyt pokrętne, ale wystarczająco intrygujące, aby przykuć uwagę. I w zasadzie mogłoby nie byĆ tu gości w ogóle - no, może Piotr Rogucki z zespołu Coma nadał 'Zaufaniu' świeżego powiewu. Ale taki Miuosh zupełnie mi przemknął, tak jak Egotrue - MNIA jest całkowicie samowystarczalny i nie potrzebuje gości - no, może poza śpiewającymi.
    Aleksander jest na pewno ciekawą postacią na naszej scenie. Nie wszystkie kawałki są tu jakieś świetne, ale wszystkie są ciekawe i warto posłuchać MNIA, bo ciekawie prawi. Myślę, że coś z tego będzie i kazda kolejna płyta będzie jeszcze lepsza. w każdym razie, warto album sprawdzić, bo jest to.

OCENA: 4\6   


poniedziałek, 29 października 2012

PROSTO PRZED SIEBIE - MIUOSH

Fandango 2012

1.Dowód
2.Nie mamy skrzydeł
3.Szczury    feat. BISZ
4.Pierwsze pokolenie
5.Reprezent    feat. JOKA
6.Matka i krew
7.Bit, pot, alkohol   feat. PYSKATY, W.E.N.A.
8.Na zawsze
9.Róże z betonu    feat. HI FI BANDA
10.Stój     feat. ERO
11.Ktoś kiedyś
12.Płoną mosty
13.Prosto przed siebie
14.Ten świat, ten dzień
15.Ostatni

    Miuosh, na fali popularności, jaką zdobył dzięki bardzo dobrej płycie 'Piąta Strona Świata', rzucił cały swój materiał na półki sklepowe. Reedycje starych nielegali oraz nową płytę, która narzuca jeden kierunek - prosto przed siebie. To już czwarty solowy album Miłosza, który ma za zadanie ugruntować jego pozycję na polskiej scenie.
    Pomóc w tym mają producenci, którzy dość tłumnie nawiedzili album. Tdk, Emdeka, Minor, Galus, Złote Twarze, Hellou, Husam, Donatan, TMK Beatz i Pawbeats wykonali kawał dobrej roboty, a jeszcze wspomogli ich DJ Ben, DJ Noriz, DJ Kebs, GJ Gondek i DJ Krug. Jeśli podobała Ci się poprzednia płyta Miuosha, to brzmienie jest bardzo podobne. Szczególnie wybijają się podkłady (szkoda, że tylko 2) Minora, ale wszystkie bity mają tzw. jebnięcie, są energetyczne i przesiąknięte śląskim smogiem, że tak to górnolotnie ujmę.
    Ta śląskość jest mocno odczuwalna na całej płycie, zresztą jak na każdej pozostałej Miuosha. Pomimo, że nie ślunzaczy, z tekstów przebija duma z bycia Ślązakiem i od razu wiadomo, że wszystkie wersy wypluwane są przez płuca pełne katowickiego dymu. To po prostu słychać, nie wiem, jakim cudem on to robi, ale to czuć. Emce nie ewoluował od zeszłego roku, stoi w miejscu jeśli chodzi o jakość rymowania i wersów, ale... gdyby z połowa sceny siedziała, tak jak on stoi, to byłoby super. Wprawdzie Mioush mówi wciąż o tym samym, ale i tak chcesz tego słuchać. Bo teksty są mądre, trochę gorzkie, ale wiesz, że prawdziwe. No i te śląskie powietrze z głośników... Mamy tu tez kilku gości: jest Joka, który zaczyna się znowu pojawiać na majku i coś mi się wydaje, że będę czekał na jego płytę, jeśli będzie raczył takową nagrać. Jest też Pyskaty i W.E.N.A., którzy niczym szczególnym się nie wybili, choć trzymają poziom. Jest Hi Fi Banda, z tradycyjnie lepszym Hadesem i nieco gorszym Dioxem, w świetnym traku 'Róże z betonu'. Jest też Ero, który w sumie przeleciał mi przez uszy i nawet go nie zauważyłem... Podsumowując: sporo retrospekcji, sporo o Śląsku, sporo kwaśnych prawd o życiu - wszystko podane w nienowy, ale nadal atrakcyjny sposób.
    Może Miuosh nie odkrył Ameryki swoim nowym albumem, ale nadal robi swoje na wystarczająco wysokim poziomie, żeby być spokojnym o odzew sceny. Znowu jego płyta będzie się pojawiać w zestawieniach najlepszych płyt roku, ale... jest tego warta.   

OCENA: 5-\6


piątek, 26 października 2012

WILK CHODNIKOWY - BISZ

Fandango 2012

1. Zew
2. Wilk chodnikowy
3. Jestem bestią
4. Carrie
5. Wnyki
6. Zawleczki, nakrętki, kapsle
7. Niech czas stanie
8. Trainspotting
9. W biegu
10. Role playing life
11. Głupiomądry
12. Indygo
13. Pollock
14. Banicja

    W zeszłym roku wyszły dwie płyty, w których Bisz brał czynny udział. Jeden, nielegal, wręcz zawrócił mi w głowie - był to 'Burza i Napór' wraz z Pekro - jeden z lepszych nielegali 2012. Drugi, wraz z Kay'em i Oerem to B.O.K., który... był dość w porządku, ale wartość projektu podnosił właśnie Bisz. Dlatego byłem pewien, że kiedy sięgnę po solo Bisza, będę zachwycony. I tylko lekko przydeptywałem popiskiwania w głębi ducha, czy nie mam zbyt dużych oczekiwań.
    Niebezpiecznie się zrobiło, kiedy rzuciłem okiem na kredyty, bo moje oko padło na Bobera, za którym nie przepadam. Ale zaraz się uspokoiłem, jak popatrzyłem dalej: Oer, Złote Twarze, Brudny Wosk, Pekro\Kosa, Nocne Nagrania, Lenzy, PawBeatz i Szops. Nie wszystkich znałem, ale część mnie uspokoiła, że to nie będzie kolejny, nowoczesny i rzężący elektroniką album w stylu Drake-licks-ma-pussy. Sample, które nie boją się eksperymentów, śmigają po ciężkich perkusjach, od gitarowych riffów do delikatnych plumczeń klawiszy i rzewnych zawodzeń synth-smyczków. Ładnie to współgra, muzyka pasuje do poezji Bisza jak ulał i nie przeszkadzają w tym również zgrzyty płyt od DJ Paulo i DJ Ike.
    Bo Bisz jest poetą przez duże P. Czy tam B. To nie jest pierwsze lepsze pierdolenie o żałosnej niedoli ulicznego kogucika. To dojrzałe teksty człowieka, który patrzy na świat i widzi coś więcej, niż mijający krajobraz. Zagłębia się weń i rozkminia. Trochę czasu zajmuje, aby wyłapać wszystkie smaczki, pancze i odnośniki - skończyłeś ledwie podstawówkę albo tkwisz w tej słynnej gimbazie, to ni chuja nie zrozumiesz, o czym ten koleś pierdoli. Bo byle czop oderwany od łopaty lub kasy w Biedronce nie będzie wkręcał się w wielowarstwowe przekazy Bisza. Tak, nie chcę nikogo obrazić, ale, jak mówi sam emce, 'czasem ciężko jest ludzi lubić', a jak słyszę zewsząd zachwyty nad Biszem, to zastanawiam się tak: skoro Bisz jest w pierwszej 10 na liście OLiS, to kto kupuje polskie płyty, jeśli czołową sprzedaż potrafi mieć i Bisz i Chada? Czy to te same osoby? Jak można jarać się na raz Chadą i Biszem? Brain blown. Ale to dygresja. Bisz umie składać wersy jak rzadko kto, Bisz ma teksty jak rzadko kto. Nie ma tu gości, bo jemu wypełniacze nie potrzebni. Bisz jest samowystarczalny i najlepiej brzmi sam, bez Kay'ów i innych dodatków. Może czasem się potknie, ale to detal.
    Nie jest to prosta płyta w odbiorze i nie do końca rozumiem te stosy zachwytów i kilogramy kupionych egzemplarzy. Tak, płyta jest świetna, ale zadziwia mnie że tak trudnym produktem potrafi się zachwycić cała rzesza ludu. Moda? Fuk dat. Nie ważne. Ważne jest to, że to faktycznie jedna z lepszych płyt w tym, dość ubogim generalnie w hity, roku. Jedna z gwiazdek na nieboskłonie, czasem lekko przesłodzona, ale... wilki mają do czego wyć nocami z tęsknotą.

OCENA: 5-\6


środa, 11 lipca 2012

SZABLON - PESANTE

Fandango 2012

1.Intro  feat. DJ HAEM
2.Opowiem Ci
3.Mętlik   feat. DJ DRAPOL
4.W pogoni za pomysłem   feat.  DJ DRAPOL
5.2gie Ja   feat. JOTESTE
6.Niedosłownie
7.W tę stronę
8.Rutyny
9.Pozytywnie   feat. WALLES, DJ DRAPOL
10.Padaka
11.Nielegalnie  feat. DJ HAEM
12.Bez Kontrowersji  feat. MIUOSH, PUQ, TEXTYL
13.Piona  feat. DJ DRAPOL
14.Zrelaksuj się
15.Outro   feat. DJ HAEM

    Maniak i Klasik nagrywają już z 6 lat, albo i więcej, a przynajmniej 4 trzymają się z ekipą Fandango. Jednak dopiero teraz zdecydowali się wydać swój legalny debiut - może to i lepiej okrzepnąć w podziemiu i dopiero wydać, kiedy ma się już jakieś dokonania na koncie? Na pewno lepiej, tylko czy ta zasada tyczy się też Pesante?
    Muzyką całkowicie zajął się Sherlock i są to trochę niecodzienne bity, podkręcone w stronę nowoczesnych brzmień - ale nie są to twoje pierwsze lepsze cykacze, świszczące elektronicznymi zawijasami i brzętoleniem. Podkłady może i nie są zwyczajne i oczywiste, ale też nie będą się wszystkim podobać. Na pewno pierwszy kawałek 'Opowiem ci' nie został wybrany trafnie, bo z takim progresywnym bitem nie trafia się do słuchacza nastawionego na coś zgoła innego... Tym bardziej, że pozostałe piosenki nie mają takiego ambientowego zacięcia. Atutem płyty jest spore wykorzystanie djów, zwłaszcza sety Haema są niezłe, bo Drapol często tylko... drapie.
    Pesante to kolesie, którzy nie powalają niestety. Ani są dobrzy, ani źli, po prostu zajmują miejsce, gdzie powinny być wersy. W sumie nie mają ani jakiegoś szczególnego flow, ani charyzmy, ani tekstów, które zapadają w pamięć. Rymują, czasem lepiej, czasem gorzej, ale najważniejsze, że nie przeszkadzają. A nawet można czasem znaleźć jakieś fajne wkręty. Moim faworytem okazał się 'Nielegalnie', ale jest też parę innych kawałków, które są całkiem, całkiem, np. kryminalny storytelling w 'Niedosłownie', spoko jest 'Piona', czy fandangowy posse track 'Bez kontrowersji'. Reszty nie pamiętam.
    No tak, podobnych płyt jest u nas setki. Da się posłuchać, można ze dwa kawałki na heavy rotation zgrać do plajera, ale to tyle. Nie przekonuje, nie powala. Ale i nie odrzuca. Zwyczajna, porządna produkcja, rzemieślnicza robota.

OCENA: 3+\6


piątek, 15 czerwca 2012

DZIEWIĘTNAŚCIE STOPNI W CIENIU - 19 SWC

Fandango 2012

1.Tych 4   
2.Nigdy dosyć   
3.Się nie wychylaj   feat. HST
4.Kiedyś    feat. MAJORR   
5.Ze wszystkich stron
6.Full
7.Zew   
8.Ciągle mało   
9.Wirus   
10.Tam gdzie mieszkam   feat. RENE1 
11.Nie wiem po co...

    W zasadzie wszyscy czterej są znani na naszej scenie. Ostatnio najbardziej Miuosh, ale przecież i Stabol ze składu MCF i Booryz i Bemer z Textylu zaistnieli na majku już jakiś czas temu i są tu do dziś.
    Jako, że jest to projekt wybitnie ślunski, na bitach pojawiają się również reprezentanci Śląska: Chmurok, Nesko, Fleczer, Blekear, Grrracz i Emdeka. Nie ma tu nic z tego, co znamy z płyt Miuosha, czy MCF - teraz to hip hop nowoczesny, brzęczący syntetycznym basem, z energicznym rytmem i nawet jeśli znajdzie się tu bardziej klasyczny trak, to i tak pozostaje wrażenie nowoczesności i podążania za trendami. Czy to źle, czy dobrze, to każdy musi sobie ocenić sam, bo nie brzmi to wcale fatalnie - raczej płyta jest taką bombą pełną energii. Dodatkowo na talerzach drapie DJ Gondek, chociaż tak naprawdę nie ma go tu zbyt wiele.
    Szczerze powiem, że nie tego spodziewałem się po płycie z udziałem Miuosha. To nie jest ten życiowy, truskulowy (czy jakiś-tam-inny) hip hop. 19 SWC daje rap pełen panczy i porównań - owszem, czasem retrospekcyjny, czasem z wycieczkami w stronę thrillerowej konwencji (genialne 'Zew'!), czasem lekko imprezowy, ale to wszystko jest zupełnie inne od tego, do czego przyzwyczaili nas członkowie zespołu na swoich poszczególnych płytach. Nie jest to złe, ale troszku mi się gryzie z ich dotychczasowymi wizerunkami. Cięzko wskazać najlepszego emce spośród tej czwórki - przed przesłuchaniem stawiałbym na Miuosha, którego bardzo lubię, ale nie wybija się tu wcale przed szereg - poziom koledzy trzymają równy i każdemu zdarza się dać dobre wersy, choć przeważają rymy średnich lotów. Nawet Hastu średnio się wybija.
    Nie jest to zła płyta, ale... takich było już wiele. Przyjemnie się tego słucha, ale... niewiele zostaje w głowie po przesuchaniu. Nawet chce się do płyty wracać, ale... poza absolutnym bangerem 'Zew', nie ma tu żadnego szału. Ot, kolejna śląska płyta - dobra, ale nie zachwyca, raczej przelatuje obok. Dobra nawet, ale tak dobrych płyt w zeszłym roku było multum. A że 2012 nie zanosi się na rewelacyjny, więc jest szansa, że będzie to jedna z lepszych płyt roku... Oj. 

OCENA: 4\6


wtorek, 1 maja 2012

PIĄTA STRONA ŚWIATA - MIUOSH


Fandango 2011

1. Więcej niż możesz
2. Piąta strona świata  feat. JAN „KYKS” SKRZEK
3. Coraz więcej
4. Chronos
5. Jesteśmy
6. Anioły
7. Dalej
8. Pluję na to   feat. ONAR, MŁODY
9. Patos
10. Nic za darmo
11. Ta ziemia
12. Każde
13. Puzzle   feat. PUQ
14. Nie muszę   feat. 19SWC
15. Zanik     feat. ZEUS, OLO
16. Nie zapomnij skąd jesteś   feat. PALUCH, JR. STRESS

    Trzecia płyta Miuosha, a pierwsza na legalu, wyszła w niezbyt dużym nakładzie i po pewnym czasie dość ciężko ją było dostać. Dlatego otrzymałem ją z niejakim opóźnieniem, ale od razu wskoczyła do zestawienia moich ulubionych płyt AD 2011.
    Bity na płytę zrobili Bob'Air (jedne z lepszych, jakie od niego słyszałem!!), Emdeka, Christofer Luca i Zeus, a wszystko uzupełnione drapaniem DJ Pizgać Trzeba (lol), DJ Cube, DJ Gondek i DJ Kebs. No i co? Złoto. Świetne bity, świetne skrecze - strona muzyczna bez zarzutu. No, może troszkę monotonnie, ale to nie jest wielka wada. Słucha się tego bardzo dobrze.
    O ile bity są bardzo dobre, to co powiedzieć o samym Miuoshu? Świetne teksty o życiu, rapie, rodzinnym Śląsku (ujął mnie i rozpieprzył lokalny hymn 'Piąta Strona Świata'!) i ogólnie o świecie. Szeroki przekrój tematów, mądre słowa od inteligentnego człowieka... Tego chce się słuchać i rozkminiać. Dodatkowo goście wzbogacają płytę swoimi wersami - wybór gości był znakomity. Wprawdzie moim ulubionym kawałkiem jest tu tytułowy trak, ale można tu znaleźć kilka innych doskonałych kawałków.
    Wiedziałem, że to będzie niezła płyta, ale i tak się zaskoczyłem. Tak, sam siebie, że tak mi się spodobało! To jedna z lepszych płyt w 2011, acz wydaje mi się mało doceniana... Szkoda.

OCENA: 4+\6