Pokazywanie postów oznaczonych etykietą matek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą matek. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 5 stycznia 2015

BONSON & MATEK - MVP


Stopro 2014

1. Intro 
2. Mama I Did It 
3. Jestem, byłem, będę
4. MVP    feat. BIAŁAS, ZELO PTP
5. Pierwszy Krzyk
6. Miejsca ref. Bez Struktury
7. Nie wiem co to pokora    feat. MAM NA IMIĘ ALEKSANDER, GEDZ
8. Tacy Sami
9. Nie dzwonić    feat. BEZCZEL
10. Backstage     feat. TEDE, VNM, DANNY
11. Być może
12. Lovesong 
13. Wracam do domu    feat. MASIA
14. Outro       

    Czasy, kiedy każdy nowy trak Bonsona wywoływał trzęsienie podziemia, wydają się minąć. Bonson trafił na kilka półek wyżej, zelektroniczniał do szczętu, a także jego pesy-rap stracił jakoś na sile, a na pewno na świeżości. Trzeci album duetu na legalu nie wywołał szały takiego, co choćby poprzedni krążek. Chociaż nie wątpiłem, że to będzie album porządny. Wziąłem go więc na warsztat, starając się nie zwracać uwagi na ordynarną reklamę ciuchów Stoprocent na okładce i wewnątrz...
    Jak to w tym duecie, Matek rządzi za konsoletą. Od paru lat można zauważyć, że Matek, w porównaniu ze starszymi kawałkami, bardzo mocno poszedł w stronę elektroniki. Jego produkcje to trapy, cloudy i crunki i co tam jeszcze chcesz z tych njuskulowych wynalazków. Jednak dobrze, że Matek zachowuje pewien rozstrzał tematyczny i zróżnicowanie, bo mamy tu dzięki temu dość szerokie spektrum nowoczesnego rapu. Od nieomal klasycznych, bujających bitów ('Pierwszy krzyk'), przez crunkowe, cykające 'MVP' (swoją drogą mocny banger), aż po cloudy, pozbawione bitu przez ponad połowę trwania numeru ('Miejsca'). Te bity są nie tylko zróżnicowane stylistyczne, ale raczej spójne i wybrane bez wypełniaczy - choć ja oczywiście mogę narzekać, że Bonson nie oparł się tym rozmymłanym bitom, opartym na trzech dźwiękach z wyłączeniem perkusji. Czasem wchodzi tu żywa gitara, czasem DJ Noriz czy DJ Flip z adapterami - ale to w zasadzie margines. Muza jest... ok. Kilka niezłych traków, parę flaków z olejem.
    Bonson nie tnie sobie już żył tekstami. Owszem, czemu nie, w jego naturze leży umartwianie się i słanie chujów sobie samemu, więc jest to nieuniknione, ale nie odczuwam przy tej płycie już takiego ciężaru pesymizmu, który siada ci na klacie kolanami i dusi. Tak, rapper wciąż ma wiecznego kaca, jak nie alkoholowego, to moralnego. Ale z drugiej strony, na przekór swoim słowom, że 'tak naprawdę chwalić to się nie ma czym', Bonson pokazuje, że zna swoja wartość i nie da sobie pluć w twarz. Wpada tu również czasem jakiś oklepany (zwłaszcza ostatnio) temat, jak np. 'Backstage' - ten jednak ma akurat świetne wersy nie tylko samego Bonsa ('Chciałbyś historii tych śmiesznych i fajnych, podbij pozwiedzać \ I patrz jak raperzy przynieśli punchline'y o tych co nie ma \ Tu chujowe płyty, okładki, designy o tych co nie ma \ Tu wersy z dupy, tych kolegów z branży \ Cycki, prochy, backstage wpadnij!'), ale także Tedego i VNM. Będąc przy gościach, w zasadzie każdy wypadł tu naprawdę nieźle, zwłaszcza Bezczel. To znaczy, każdy rymujący, bo to, co w refrenie 'Miejsc' wykonał Bez Struktury, to wybitna sieka - nie dość, że podkład dość słaby, to jeszcze to wycie bardzo osłabia. To najgorszy punkt płyty. A te najjaśniejsze? Na pewno 'Backstage', do tego 'MVP' i 'Nie wiem, co to pokora'. Pewnie jeszcze 'Wracam do domu' z obłędnym głosem Masi. Wystarczy? Cóż, trochę to mało...
    No dobrze, to wcale nie jest zła płyta. Ale nie jest też super, bo cztery numery na prawie 50 minut nie wygrają sprawy. Jest w sumie tak, jak się spodziewałem: Bonson zrobi swoje, kilka rzeczy wyjdzie, część mnie nie przekona, płyta skończy po kilku razach na półce, a do heavy rotation na plejerze wejdą ze dwa kawałki. To nie jest klasa MVP.

OCENA: 4-\6 


poniedziałek, 14 kwietnia 2014

BONSON & MATEK - O NAS SIĘ NIE MARTW

Stopro 2014

1. Jeszcze później
2. Szedłem po nieśmiertelność
3. Brudna krew    feat. PIH, ENOIKS, TROOM
4. Trudne sprawy
5. Piotruś Pan    feat. WINI
6. Nie zapamiętasz
7. Gasną lampy w moim pokoju    feat. PLANET ANM, TMK aka PIEKIELNY
8. Umiem robić sobie wrogów
9. Nie wiem czy jestem    feat. MAM NA IMIĘ ALEKSANDER
10. Nad ranem
11. Haj$, flota
12. Wiem co stracę 
13. Goście, goście
14. Kochają mnie, gdy upadam    feat. SOBOTA
15. Pisz, pisz
16. Jesteśmy gdzieś
17. Outro

    Bonson narobił sporo szumu dwa lata temu, kiedy nagle pojawił się w sieci ze swoim albumem i od razu spowodował masowe spuszczanie się na szmatkę fanów rapu. Szczerze mówiąc, do mnie to niespecjalnie trafiło - choć Bonson jest dobrym rapperem, to te teksty, przy których fabryka żyletek przeżyłaby złoty okres... A jeszcze ostatnio emce zaczął robić te trapy... Już sama okładka nastroiła mnie nieco... wisielczo. Ale do rzeczy. Znaczy, do słuchania.
    Matek może nie robi trapów z definicji, ale jego podkłady są bardzo blisko tej stylistyki. Mniejsza o szufladkę. Są to na wskroś nowoczesne i syntetyczne bity, z których wylewa się wręcz elektronika, piszczące i brzęczące syntezatory rzężą na połamanych perkusjach, które czasem znikają, czasem uderza sam werbel, a czasem werble trzepią jak o kartonowe pudło sztuczne dildo nastawione na najwyższe obroty. Może i jest to muzyka nastrojowa i klimatyczna, ale prawdę mówiąc, dostaję od tego drgawek - a tej muzy jest ponad 75 minut. Osobno, każdy kawałek jest na pewno znośny, ale po wysłuchaniu po raz pierwszy albumu w całości, miałem wrażenie, że brzęczy mi w mózgu. I nawet jeśli Jacek Osieczko dograł żywą gitarę, a DJ Noriz zapewnił skrecze, to nadal płyta jest mocno elektroniczna. 
    No dobra, Bonson ogarnia tego majka. Nie można powiedzieć, że jest słaby, ani pod względem techniki, ani jeśli chodzi o teksty. Wprawdzie okładka sugeruje kolejną porcję muzy do cięcia żył, ale na szczęście nie bardzo. Oczywiście, nie jest to muza imprezowa, ale to dlatego, że 'rap miał być lekiem, terapią \ A dziś powoli jest przekleństwem, że patrzą'. Świat widziany oczami Bonsa jest ciemnoszary i gorzki w posmaku, jednak jest tu bardzo dużo niezwykle celnych i przemyślanych wersów: 'Wczoraj pytałem gdzie był Bóg, wciąż nie wiem nic \ Nad głowa wisi czarna chmura, siema Benedykt \ Dzwonię zamiast fruwać, siema Bonson, siema, gdzie ten kwit'. Szczególne wrażenie wywarł na mnie 'Piotruś Pan' - opowieść o tym, jak to młody i wysportowany człowiek, zajęty życiem, budzi się nagle w ciele 130-kilowego knura i zastanawia się, skąd u licha tu się wziął? Wini pasuje tu idealnie ze swoim dystansem do siebie i rzeczywistości i razem: młody Bonson i stary (ś)Wini the Knur stworzyli świetną paralelę. Kolejni goście, to zawsze będący na wysokim poziomie ANM, jak zwykle dobry TMK, MNIA zasadniczo ok, Pih wypadł standardowo dla siebie, a Soboty.... nie spostrzegłem, kiedy przeleciał. Jak to sobota, nie? 
    Ja chyba jestem za stary na te nuskule. Za pierwszym razem szczerze męczyłem się, co chwila patrząc, ile to jeszcze kawałków zostało do końca... Starałem się być twardy, ale ledwo dobrnąłem. Kiedy słucha się tylko wybranych numerów, okazuje się, że nie tylko 'Piotruś Pan' jest dobry, ale i 'Haj$, flota', podjęty z dużą dozą dystansu do siebie temat w 'Pisz, pisz', czy 'Goście, goście'. Obiektywnie, to całkiem niezła płyta, ale ja tego nie jestem w stanie słuchać w całości. Męcząca elektronika wprowadza mentalny dół, jaki tworzy Bonson, jeszcze głębiej. Ciężki klimat.

OCENA: 4-\6


wtorek, 14 lutego 2012

HISTORIA PO PEWNEJ HISTORII - BONSON & MATEK

nielegal 2011

1. Intro
2. Rok Później
3. Mów Mi Bonson
4. Byliśmy Żołnierzami feat. BIAŁAS
5. Żono Moja feat. OLISZJA
6. Mówią Mi feat. WERA
7. Moi Ludzie
8. Osiedla Wciąż W Nas Wierzą feat. PMM, F.I.Z.O.L
9. Nie Ma Szans
10. Przyszedłem Sam
11. Pan Śmieć
12. Módl Się Za Nas
13. Mógłbym Mieć To Wszystko feat. TKZETOR
14. To Nie Ja feat. RACA
15. Ich Już Nie Ma
16. O Mnie Się Nie Martw
17. Outro

Drugi album Bonsona i Matka był ogromnym wydarzeniem na podziemnej scenie hip hopowej - nie tylko lokalnej, szczecińskiej, ale album odbił się szerokim echem w całym kraju. W zasadzie wyszło na to, że jeśli ktoś siedzi w polskim rapie nie ma prawa nie znać płyty duetu, bo, kurwa, nie i już! Zatem, naturalnie, potulnie sprawdziłem, pomimo, jak wspominam za każdym razem, mam awersję do przepropsowanych albumów...
Tradycyjny hip hopowy duet ma to do siebie, że jest producent (i ewentualnie dejot) oraz łemce. W tym duecie produkcją zajmuje się Matek i w zasadzie czasem aż dziw bierze, że nie ma nigdzie jego bitów na płytach jak polska długa i szeroka. Pokazuje już na samym początku płyty bardzo wyraźnie, że potrafi zrobić za konsoletą wszystko: klasyczny 'Rok później', nowoczesny i syntetyczny 'Mów mi Bonson', cykający 'Byliśmy żołnierzami'... Zastrzelił mnie 'Pan śmieć' z refrenem i samplami ściągniętymi z Lady Pank.
Bonson za to w tym duecie nawija. Zadziwić może, skąd 21-letni koleś może mieć w sobie tyle goryczy, pesymizmu i frustracji, czasem wręcz przytłaczającej... Co delikatniejsi mogą popaść w desperację i rozpacz... Obiektywnie rzecz biorąc, Bonson ma dobry flow i technikę, dobre, głębokie teksty, tylko ta deprecha... W gościnie nie mogło zabraknąć ziomków ze Szczecina, czyli Głowy i Węża z PMM, którzy bardzo sympatycznie wyszli w 'Osiedla Wciąż W Nas Wierzą', znalazł się tu też Białas, Raca, który ostatnio pojawia się na większej ilości nielegali niż wydawnictw oficjalnych oraz TKZetor. W zasadzie, gdyby gości nie było, nic by się nie stało - no może śpiewające panny robią klimat. No i PMM fajnie wyszli. Tak czy owak, Bonson wystarcza.
Kurde, nie wiem. Męczy mnie ta płyta. Czy da się znieść takiego doła? I niby wszystko jest git, Matek ma porządne bity, Bonson ma styl i lirykę, ale kyrwa tego ciśnienia nie zniesę... Każdy kawałek z osobna pewnie byłby niezły, ale wszystko do kupy jest mało strawne niestety... Bonson, uśmiechnij się, na miłość boską...

OCENA: 4-\6