Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sony. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sony. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 12 września 2013

MI-LA - MIEJSKIE GAWĘDY O MIŁOŚCI I ZBRODNIACH

Sony 2013

1. Intro
2. Ponad     feat. MAGDA GROCHOWSKA
3. Dziwię się
4. Jestem tu    feat. MAGDA GROCHOWSKA
5. Respirator    feat. JEŻOZWIERZ
6. Nocą widzę więcej
7. Supeł
8. Przeczucie
9. Pistolet
10. Zwykle w mieście
11. Oddałabym    feat. WDOWA
12. Oceany    feat. MŁODY TRAVOLTA
13. Póki co
14. Dobrze jest   feat. MAGDA GROCHOWSKA
15. Miasta folklor   feat. SISTA FLO

    Nie wiem, co to jest, ale kobiecy rap w Polsce leży. USA, Francja, Anglia, czy Niemcy, nawet Rosja, mają naprawdę dobre rapperki, a u nas? Wdowa. Lilu, ale ona częściej śpiewa, niż rymuje. W tym roku wyszła już Guova, ale album był dość słaby. Mi-La za to została przyjęta na tyle dobrze, że z zainteresowaniem sprawdziłem tę płytę.
         Łatwo zorientować się, jakiego rodzaju muzykę mamy na płycie, jeśli tylko spojrzymy na kredyty. Święty, Big Elmo i STX Beat Production robią prawdziwy, klimatyczny hip hop, oparty na samplach zawiniętych z jazzu i soulu, składając je w esencjonalne traki. Dodatkowo wielokrotnie zostali zatrudnieni dje - przede wszystkim skrecze wydrapywał DJ Flip, ale także DJ Anusz zaznaczył swoją obecność w wejściu na płytę i DJ Hubson. Ale nie są to uczesane miękką szczoteczką podkłady, czasem są wręcz poczochrane i niesforne (jak np. bity Świętego do 'Przeczucie', czy 'Pistolet'). To taka muzyka, jaką słuchało się za czasów Złotej Ery, taki miks Bahamadii, ATCQ i Pete Rocka. Kurde, fajowa produkcja!
    Ileż czasu się naczekałem na dobrą kobietę na majku? Wreszcie Wdowa ma konkurencję! Mi-La, nie dość, że ma niezły głos, to jeszcze umie nim operować i nieźle płynie po bitach, choć nie ustrzegła się kilku wpadek, jednak nie są one znaczące dla odbioru płyty. Mi-La potrafi nawinąć typowe bragga wersy, ale przede wszystkim opowiada o życiu w wielkim mieście z perspektywy dziewczęcej, co pozwala spojrzeć na świat nieco innymi oczami (mówię z męskiego punktu widzenia, naturalnie). Bywa ostro, ale i filozoficznie, ale także rapperka nie stroni od storytellingu i zabaw słowem. Naprawdę, Mi-La zjada sporą część męskiej sceny - choć nie wiem, czy jest sens rozbijać społeczności na męską i damską... Gospodyni towarzyszą tu śpiewająca nam ładnie Magda, ale jest też Jeżozwierz w nieco mistycznym kawałku, ciężkim od dymu i mgły. Jest i Wdowa i Młody Travolta oraz Sista Flo, którzy zostawili tu swoje ślady, nie psując, acz wzbogacając.
    Zaskakująco dobra płyta - rzekłbym nawet, że świetna! Nie spodziewałem się niczego po tym krążku i dostałem ucztę pełną korzennych bitów i rapperkę, która potrafi się świetnie po nich poruszać. Oby więcej takich produkcji!

OCENA: 5\6 


środa, 27 czerwca 2012

COŚ Z NICZEGO - THE PRYZMATS

Sony 2012

1. U   feat. DJ IKE
2. Coś Z Niczego
3. Dobry Kot   feat. STASIAK, PAN WANKZ, DJ IKE
4. Sumienie   feat. LEE MONDAY
5. Retrospekcje
6. Trzy Kropki
7. W Kratkę
8. Nasza Szansa
9. 9 Liter    feat. DJ IKE
10. High Level
11. A Vista   feat. HANNA DREWNOWSKA
12. Bez Ogródek   feat. DJ IKE
13. Ó

    W Żywcu mają nie tylko piwo. Mają też laureata empikowego konkursu Make More Music - zespół The Pryzmats. Jest to twór jakich brakuje na naszej scenie, grający podkłady na żywych instrumentach, zainspirowanych całą gamą czarnych brzmień, francuskim Hocus Pocus, czy hamerykańskim The Roots. A że ja barrrrrdzo lubię i HP i Rootsów, oczywistym było, że to sprawdzę. Zamaszyście przydeptywałem butem moją pesymistyczną część, cicho popiskującą o swoich wątpliwościach, czy tak można...
    Tak, muza, jaką grają chłopaki, ma feeling. Czuć, że to na żywo, czuć, że lubią to, co robią. Nie wszystko brzmi fajnie (9 liter to kibel największy na płycie, bo tego w ogóle nie da się słuchać), ale przyjemny wajb towarzyszy prawie przez całe 48 minut trwania albumu. Ale, szczerze powiedziawszy, wolę Hocus Pokus i The Roots. No brzmi to ciekawie, ale nie szokuje sprawnością instrumentarium. Fajnie, że DJ Ike pojawia się dość często, bo dobrze wpasowuje się z drapaniem w charakter płytki.
    Muza muzą, ale wokale też tu istnieją. Tylko co z tego? Nie zapamiętałem ani jednego wersu z płyty. Ani jednego. Nawet gości, choć i Stasiak i Wankz zjedli pryzmatowych emce. Obok nich pojawili się też śpiewacy, co przy Hani jeszcze brzmi fajnie, ale taki Lee Monday starał się udziwnić swoje wejścia, jak tylko mógł. Płyta przechodzi obok głowy i uszu do tego stopnia, że nie pamiętam z niej nic. Może skrecze Ike'a. Co więcej, nudziłem się w czasie odsłuchu i łapałem się co jakiś czas, że to już kolejny trak, a ja nawet nie zauważyłem, kiedy skończył się poprzedni.
    Nie jest to zła płyta. Ale wcale nie oznacza to, że jest to płyta dobra. Jest taka sobie i tyle. Nie ma głównego kawałka, który by pociągnął 'Coś Z Niczego' do góry. W sumie mamy tu takie pitu pitu, pierdoły na żywych instrumentach. Przesłuchałem, wracać za często nie będę. O ile w ogóle. Roku 2012, daj nam dobrą płytę przed apokalipsą, pliz! 

PS: Metro ma stacje, nie dworce...

OCENA: 3\6