nielegal 2015
1. Ewokacja
2. Tr3s Lobos
3. Zakłamańcu
4. Lykaon
5. Klątwa
6. Wojna
7. Bez skali
8. Obecność
9. Miało być inaczej
10. Lot
O tym, że radomski rap ma się świetnie, wszyscy już w kraju wiedzą i się jarają. Bodaj we wrześniu wyszła kolejna radomska produkcja od tria Hase, Krys i Janusz, która spotkała się ze sporym zainteresowaniem słuchaczy. Czemu?
Janusz należy do zespołu, nie dziwi więc, że zrobił on tu niemal połowę bitów. W zasadzie może to jednak dziwić, po zastanowieniu. Czemuż nie wszystkie? Cóż, może dlatego, że pozostali producenci spisali się naprawdę nieźle. Pawa otwiera album dość ciężką i mistyczną 'Ewokacją', Chentek dał świetny podkład do 'Tr3s Lobos', a Trez rozwalił system w 'Wojnie'. Dość ciekawe rzeczy robi TRK, którego 'Zakłamańcu' jest dość zwyczajne, ale za to 'Bez skali' jest dość trudne do rymowania, ale za to wspaniale płynie jazzowym wajbem. Całość jest wyprodukowana klasycznie, ale z drapieżnym pazurem: ciężkie perkusje wzbogacone są o dość mocne sample, dające klimat z pogranicza hardkoru i horrorcoru. Porządne pierdolnięcie ma ta muza, zaiste zacne, milordzie. Kolejna radomska produkcja o wybornych bitach.
Ale i sami rapperzy nie pozwalają odetchnąć. Oprócz tego, że prezentują wysoki poziom stylistyczny - w zasadzie nie jestem pewien, ale tu chyba można mówić o radomskiej szkole rymowania, bo gdybym nie wiedział, skąd oni są, zgadłbym bez pudła. Mnóstwo tu obrazoburczych wersów, kreślących śmierdzące zgnilizną historie i panczy, rąbiących na oślep zardzewiałym śrubokrętem. Te trzy wilki to wataha - ale to nie te basiory, które zgubiły się w Las Vegas, tylko te czyhające na okazję i skryte w ciemnościach, niczym u Adama Greena we 'Frozen'. Rapperzy wplatają w teksty liczne komentarze na temat rzeczywistości i wszystko to sprawia, że album jest bardzo atrakcyjny.
Kaen mówisz? Słoń? Hmmm, to weź sprawdź Trzech Wilców. To trochę inna jazda, może mniej obrzydliwa i wyszukana, ale raczej bardziej obliczona nie na obrzydzenie słuchacza, tylko wytworzenie klimatu. Co udaje się wyśmienicie. I może nie aż 10/10, ale...
OCENA: 5-\6
SŁUCHAJ TYCH ODSŁUCHÓW
Polski hip hop. Wydawnictwa oficjalne i nielegale. Recenzje i podsumowania. Możliwość odsłuchu i ściągnięcia nielegali. Baza dla polskich wydawnictw hip hopowych. * Wszystkie oceny i opinie są moimi osobistymi i subiektywnymi, więc jeśli nie zgadzasz się z jakąś oceną, bądź uprzemy nie wyzywać od najgorszych, tylko dlatego, że mam inne zdanie od Ciebie.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą radom. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą radom. Pokaż wszystkie posty
wtorek, 26 stycznia 2016
wtorek, 8 grudnia 2015
BOKOTY - NIE TRZEBA MNIE NAMAWIAĆ
Mamy Charakter 2015
1. Nie trzeba mnie namawiać feat. ŻYTO
2. Tam gdzie ty
3. Rotacja feat. BIAŁAS, NEILE
4. Pełen lajt
5. Instrumental skit 1
6. Weź im powiedz feat. SZUWAR, SANCZEZ
7. Chłód
8. Ponad tym feat. PARZEL, OLEK HDS, WOLA
9. Co możesz poświecić feat. MIODU
10. Instrumental skit 2
11. Za wolną Polskę feat. SOBIEPAN
12. To co mam w głowie feat. MURZYN
13. Reprezentuję feat. BANDA UNIKAT
14. Było Minęło feat. KĘKĘ
15. Telefon
16. W drodze po wszystko feat. PAJAC
17. Nierozpoznany układ
Od już ładnych kilku lat scena radomska stanowi jedną z największych sił na naszym rynku. Już nie tylko Kęki, ale cała rzesza podziemnych graczy zauważana jest przez fanów. Boro, Kotzi i Tytuz, czyli Bo-Ko-Ty wydali swoją drugą płytę - pierwszą legalną. Jakoś omijała mnie ta płyta - najpierw były inne, potem czasowo zniknęła ze sklepów, aż wreszcie znowu jest. No to słucham.
W składzie jest Tytuz, więc grupa nie potrzebuje innych producentów, bo Tytuz ogarnie wszystko i zapewni poziom. W sumie nie słyszałem, żeby ktoś tak robił hip hop w Polsce, jak Tytuz. Łączy on njuskul z klasycznym podejściem do rapu - brzmi to jakby osoba wyrosła ze Złotej Ery przenosiła swoje korzenie 30-40 lat w przyszłość. I skaczemy od klubowego, wręcz dyskotekowego 'Pełnego lajtu', po cięższe, refleksyjne klimaty. Nie sposób tu się nudzić, bo akcja zmienia się z każdym trakiem. Co więcej, bity uzupełnione są aranżami żywych instrumentów (kurde, skrzypce, puzon, klawisze, trąbki, gitary, a także skreczami DJ VaZee, DJ Majki i DJ Mono. Może nie wszystkie kawałki są bardzo dobre, ale każdy jest ciekawy. Tytuz pokazał tu pełnię możliwości i nie ulega wątpliwości, że ostro dobija do czołówki.
Przyznam, że mnie osobiście bardziej odpowiada stylistyka Kotziego, ten jego lekko przygaszony głos, specyficzny sposób opowiadania, czy raczej projekcji filmowej na temat rzeczywistości, jaką przywołuje przed oczy słuchacza rapper. To dość karkołomne zdanie, ja wiem, ale łapiecie ocb: jego storytelling jest tak plastyczny, tak wyrazisty, że przed oczami pojawiają się bardzo jaskrawe obrazy. Kotzi zdecydowanie przoduje, choć przecież i Borowi nic nie brakuje - może tylko jakiegoś pierwiaskta oryginalności, wyróżnika. Rapperzy opowiadają o wszystkim, co ich spotyka codziennie. Ale nie są to pseudointeligenckie pierdoły, tylko szczere opowieści z życia wzięte. O tym, że to płyta wcale mocna, niech świadczą występy wielu gości ze sfery tzw. rapu ulicznego. Niewielu z tych gości zasługuje jednak na wyróżnienie: Neile, Szuwar i Kękę... Reszta albo daje sobie radę albo jest zwyczajnie słaba - zwłaszcza ci lokalni kolesie typu Banda Unikat, czy Olek HDS.
Trochę ta płyta jest zaskakująca. Nie dlatego, ze jest jakaś specjalnie dobra, czy zła. Można się było spodziewać po Radomiakach, że nagrają dobry materiał. Bardzo ciekawa muzyka, świetny Kotzi i dobry Boro, parę niezłych wejść gości... Może album jest nieco za długi, ale z drugiej strony nie jest to nudny materiał. Na pewno do sprawdzenia.
OCENA: 4+\6
1. Nie trzeba mnie namawiać feat. ŻYTO
2. Tam gdzie ty
3. Rotacja feat. BIAŁAS, NEILE
4. Pełen lajt
5. Instrumental skit 1
6. Weź im powiedz feat. SZUWAR, SANCZEZ
7. Chłód
8. Ponad tym feat. PARZEL, OLEK HDS, WOLA
9. Co możesz poświecić feat. MIODU
10. Instrumental skit 2
11. Za wolną Polskę feat. SOBIEPAN
12. To co mam w głowie feat. MURZYN
13. Reprezentuję feat. BANDA UNIKAT
14. Było Minęło feat. KĘKĘ
15. Telefon
16. W drodze po wszystko feat. PAJAC
17. Nierozpoznany układ
Od już ładnych kilku lat scena radomska stanowi jedną z największych sił na naszym rynku. Już nie tylko Kęki, ale cała rzesza podziemnych graczy zauważana jest przez fanów. Boro, Kotzi i Tytuz, czyli Bo-Ko-Ty wydali swoją drugą płytę - pierwszą legalną. Jakoś omijała mnie ta płyta - najpierw były inne, potem czasowo zniknęła ze sklepów, aż wreszcie znowu jest. No to słucham.
W składzie jest Tytuz, więc grupa nie potrzebuje innych producentów, bo Tytuz ogarnie wszystko i zapewni poziom. W sumie nie słyszałem, żeby ktoś tak robił hip hop w Polsce, jak Tytuz. Łączy on njuskul z klasycznym podejściem do rapu - brzmi to jakby osoba wyrosła ze Złotej Ery przenosiła swoje korzenie 30-40 lat w przyszłość. I skaczemy od klubowego, wręcz dyskotekowego 'Pełnego lajtu', po cięższe, refleksyjne klimaty. Nie sposób tu się nudzić, bo akcja zmienia się z każdym trakiem. Co więcej, bity uzupełnione są aranżami żywych instrumentów (kurde, skrzypce, puzon, klawisze, trąbki, gitary, a także skreczami DJ VaZee, DJ Majki i DJ Mono. Może nie wszystkie kawałki są bardzo dobre, ale każdy jest ciekawy. Tytuz pokazał tu pełnię możliwości i nie ulega wątpliwości, że ostro dobija do czołówki.
Przyznam, że mnie osobiście bardziej odpowiada stylistyka Kotziego, ten jego lekko przygaszony głos, specyficzny sposób opowiadania, czy raczej projekcji filmowej na temat rzeczywistości, jaką przywołuje przed oczy słuchacza rapper. To dość karkołomne zdanie, ja wiem, ale łapiecie ocb: jego storytelling jest tak plastyczny, tak wyrazisty, że przed oczami pojawiają się bardzo jaskrawe obrazy. Kotzi zdecydowanie przoduje, choć przecież i Borowi nic nie brakuje - może tylko jakiegoś pierwiaskta oryginalności, wyróżnika. Rapperzy opowiadają o wszystkim, co ich spotyka codziennie. Ale nie są to pseudointeligenckie pierdoły, tylko szczere opowieści z życia wzięte. O tym, że to płyta wcale mocna, niech świadczą występy wielu gości ze sfery tzw. rapu ulicznego. Niewielu z tych gości zasługuje jednak na wyróżnienie: Neile, Szuwar i Kękę... Reszta albo daje sobie radę albo jest zwyczajnie słaba - zwłaszcza ci lokalni kolesie typu Banda Unikat, czy Olek HDS.
Trochę ta płyta jest zaskakująca. Nie dlatego, ze jest jakaś specjalnie dobra, czy zła. Można się było spodziewać po Radomiakach, że nagrają dobry materiał. Bardzo ciekawa muzyka, świetny Kotzi i dobry Boro, parę niezłych wejść gości... Może album jest nieco za długi, ale z drugiej strony nie jest to nudny materiał. Na pewno do sprawdzenia.
OCENA: 4+\6
czwartek, 12 listopada 2015
SYNDYKAT - SYNDYKATOR
Banita 2015
1. Syndykat
2. Czutka nad wyraz
3. To co feat. KACZY, TPS
4. Niedoceniona pomoc feat. DOBO, EWA
5. Wyrwać chwasta feat. PROFUS
6. Warto żyć feat. JAV ZAVARI
7. Chemiczne pokolenie
8. Zbastuj feat. ŻABOL, EGON, EWA
9. Pan to nie ja
10. Głupi nie zna strachu
11. Wulgaro feat. POPEK
12. Hermetyczny krąg
13. Święta krowa feat. RAPTUS
14. Taniec z diabłem
15. Syndrom Sztokholmski
16. Warto żyć (Remix)
Płyta Nizioła została przyjęta bardzo przychylnie - nie tylko przez zagorzałych fanów ulicy, ale równiez przez osoby mniej związane z tym typem rapu. Tym razem jednak Nizioł przyjechał tu z typami z różnych stron kraju: radomskim Murzynem i Parolem z Tarnobrzega. Trójka rapperów miała nagrać bezkompromisowy album uliczny.
Faktycznie, muzyka na tym albumie jest bardzo mocna i bezkompromisowa. Dechu, Wola (ciężki, hardkorowy 'Taniec z diabłem'!), Wrotas, Tytuz ('Warto żyć', czy 'Wulgaro'), Wowo i Piero zadbali o to, aby ten materiał miał uderzenie. Czuć ten ciężar gatunkowy, cisnące do gleby brzmienie. Na szczęście bity nieco odstają od tych typowych produkcji ulicznych - na plus, co jest bardzo pozytywne, bo nie ma tu zawodzących smyczków na pół z pianinkiem grającym na niskich tonach. Za to wprowadzają nas te bity w atmosferę zagrożenia i mroku. Oczywiście, nie da się uniknąć smyków i klawiszy, ale nie jest to ordynarnie poskładana muza uliczna - tak jakby wyższy poziom chodnika. A i znalazło się tu również miejsce dla skreczy DJ Gondka, co wychodzi tu bardzo fajnie. Najbardziej wyróżnić trzeba tu chyba Tytuza, który potrafi zrobić bardzo różnorodne podkłady, z których każdy jest co najmniej porządny.
Spośród trzech rapperów na pewno wyróżnia się Nizioł, którego wokal warczy na ciebie z głośników - przynajmniej zawsze wiesz, że to on. Murzyn i Parol są na równym poziomie - tacy zwyczajni uliczni rzemieślnicy. Nie ma sensu mówić o tekstach, bo są one przewidywalne. Wiadomo, ciężkie życie, jebać psy, jebać polityków, moje ziomki takie dobre, pacz komu ufasz i na meeelaaanżuuu. To takie zwyczajne rapsy - dość porządne i nie kaleczące uszu, ale też nie powodujące ciarek na plecach. Jest porządnie - jak rzekłem rzemieślniczo. Z całego tłumu gości wyłania się na froncie... Popek, oraz irański piosenkarz Jav Zavari - dość unikalny pomysł, ale jego refreny pasują doskonale. Jeśli jesteśmy przy wokalistach, Ewa też ma bardzo przyjemny głos... Reszta jest i przy tym zostańmy.
Dostaliśmy więc dość porządną płytę uliczną - nieco inną, niż większość, z niezłymi podkładami i trochę gorszymi wersami. Surowa, nieco brutalna płyta, która w swojej klasie jest dość wysoko. Słucha mi się tego całkiem dobrze, nie powiem.
OCENA: 4\6
1. Syndykat
2. Czutka nad wyraz
3. To co feat. KACZY, TPS
4. Niedoceniona pomoc feat. DOBO, EWA
5. Wyrwać chwasta feat. PROFUS
6. Warto żyć feat. JAV ZAVARI
7. Chemiczne pokolenie
8. Zbastuj feat. ŻABOL, EGON, EWA
9. Pan to nie ja
10. Głupi nie zna strachu
11. Wulgaro feat. POPEK
12. Hermetyczny krąg
13. Święta krowa feat. RAPTUS
14. Taniec z diabłem
15. Syndrom Sztokholmski
16. Warto żyć (Remix)
Płyta Nizioła została przyjęta bardzo przychylnie - nie tylko przez zagorzałych fanów ulicy, ale równiez przez osoby mniej związane z tym typem rapu. Tym razem jednak Nizioł przyjechał tu z typami z różnych stron kraju: radomskim Murzynem i Parolem z Tarnobrzega. Trójka rapperów miała nagrać bezkompromisowy album uliczny.
Faktycznie, muzyka na tym albumie jest bardzo mocna i bezkompromisowa. Dechu, Wola (ciężki, hardkorowy 'Taniec z diabłem'!), Wrotas, Tytuz ('Warto żyć', czy 'Wulgaro'), Wowo i Piero zadbali o to, aby ten materiał miał uderzenie. Czuć ten ciężar gatunkowy, cisnące do gleby brzmienie. Na szczęście bity nieco odstają od tych typowych produkcji ulicznych - na plus, co jest bardzo pozytywne, bo nie ma tu zawodzących smyczków na pół z pianinkiem grającym na niskich tonach. Za to wprowadzają nas te bity w atmosferę zagrożenia i mroku. Oczywiście, nie da się uniknąć smyków i klawiszy, ale nie jest to ordynarnie poskładana muza uliczna - tak jakby wyższy poziom chodnika. A i znalazło się tu również miejsce dla skreczy DJ Gondka, co wychodzi tu bardzo fajnie. Najbardziej wyróżnić trzeba tu chyba Tytuza, który potrafi zrobić bardzo różnorodne podkłady, z których każdy jest co najmniej porządny.
Spośród trzech rapperów na pewno wyróżnia się Nizioł, którego wokal warczy na ciebie z głośników - przynajmniej zawsze wiesz, że to on. Murzyn i Parol są na równym poziomie - tacy zwyczajni uliczni rzemieślnicy. Nie ma sensu mówić o tekstach, bo są one przewidywalne. Wiadomo, ciężkie życie, jebać psy, jebać polityków, moje ziomki takie dobre, pacz komu ufasz i na meeelaaanżuuu. To takie zwyczajne rapsy - dość porządne i nie kaleczące uszu, ale też nie powodujące ciarek na plecach. Jest porządnie - jak rzekłem rzemieślniczo. Z całego tłumu gości wyłania się na froncie... Popek, oraz irański piosenkarz Jav Zavari - dość unikalny pomysł, ale jego refreny pasują doskonale. Jeśli jesteśmy przy wokalistach, Ewa też ma bardzo przyjemny głos... Reszta jest i przy tym zostańmy.
Dostaliśmy więc dość porządną płytę uliczną - nieco inną, niż większość, z niezłymi podkładami i trochę gorszymi wersami. Surowa, nieco brutalna płyta, która w swojej klasie jest dość wysoko. Słucha mi się tego całkiem dobrze, nie powiem.
OCENA: 4\6
poniedziałek, 9 listopada 2015
TPS - WIELOKROTNIE KARANY
Mamy Charakter 2015
1. Tylko i wyłacznie
2. Cisza
3. Ból (taka cena) feat. EGON
4. Widzę teraz feat. DDK, WMP FTS
5. Na tym łez padole
6. Tych parę slow feat. ARCZI
7. Wielokrotnie karany feat. MURZYN
8. Łatwo, dużo, szybko feat. WIESZAK, GLEKSIO, RSB
9. Ciernie feat. NIZIOŁ
10. Chemia feat. ZAZIA, KALI, EWA
11. Lolek dejavu feat. ŻABOL, MURZYN
12. Połączenie do ulicy feat. DOBO
13. Kraina cienia bloków feat. STINI
14. Po co? feat. MURZYN, PAROL
15. Nie wierzę
16. Znam to feat. KOWAL, MYSZATY
17. To co ja gram feat. BANDA UNIKAT
TPS, członek radomskiego ulicznego składu ZDR wydał właśnie swój solowy debiut na legalu. Zaznaczam, że na legalu, bo to przecież nie pierwsze jego wydawnictwo. Tuptuś aka TPS miał faktycznie wiele zatargów z prawem, zresztą za samą okładkę należy się 10 lat. Grafik płakał, jak płodził. Ale, jak mówię, nie ocenia się książki po okładce - choć nie miałem złudzeń, że mnie ta płyta olśni.
Radomska scena jest od jakiegoś czasu bardzo silna. Nie tylko Kęki, ale przecież Amos, Pajac, Kotzi czy Lesuaff, ale także przecież producenci. Ten album jest przede wszystkim płytą radomską, ale nie tylko. Na bitach mamy głównie więc Tytuza, ale też są Wola i Milion Beats. Co to oznacza, łatwo się domyślić: dość klasyczne podkłady, inspirowane stylem QB, hardkorową wersją nowojorskich outlawz'ów. Może nie jest to ten typowy klimat ulicznego rapu, znany z miliardów innych nagrań - wszak Tytuz podbija nieco poprzeczkę, ale czuć tu ten ciężar gatunkowy. Jednak, wraz ze skreczami takich ludzi, jak DJ Gondek i DJ Mono, robi się ciekawiej. I nie tylko brzmi tu ten ciężar pianin i skrzypek, bo przecież są wejścia nieco nowocześniejsze i ciekawsze, niż te pierwsze lepsze bity. Ogólnie, muzyka daje radę, porządne, rzemieślnicze brzmienie.
Prosto z serca rap. TPS to jeden z tych dość typowych rapperów ulicznych - szczere wersy o byciu prawdziwym i o ciężkiej rzeczywistości, wykonane w prosty sposób i z nico archaicznym i lekko sepleniącym flow. Typowy styl, typowe wersy, typowy klimat. Ciekawe jest, że TPS zaprosił tu cały bukiet gości, jeszcze ciekawsze jest to, że żaden z nich nie wnosi zupełnie nic do gry i te wszystkie Wieszaki Myszate mają tu wymiar wyłącznie kolesiowski. Ok, Nizioł wyróżnia się wokalem, łatwo go rozpoznać, Kali ma wybijający się tekst. Reszta jest, a jakoby nikogo nie było - strata czasu i miejsca na płycie. I zastanawiam się, co tu jeszcze można napisać o tekstach, ale... Są. Musi wystarczyć. Wiesz, 'to prawdziwe życie, nie pedalskie dyrdymały'.
Jeśli weźmiemy pod uwagę te wszystkie uliczne płyty, to Tuptuś daje sobie radę całkiem nieźle - pomagają mu w tym na pewno ogarnięte podkłady Woli i Tytuza. Stylistycznie i tekstowo nie ma tu nic, ponad poprzeczkę, ale również nie walisz fejspalmów z kolejnym rymem. Płyta jak płyta, nic nie wnosi. Przeciętniak na scenie, nieco lepszy niż większość uliczników, ale ze wzruszenia nie płakałem. A za okładkę sam wysłałbym autora karę. Wielokrotną.
OCENA: 3\6
1. Tylko i wyłacznie
2. Cisza
3. Ból (taka cena) feat. EGON
4. Widzę teraz feat. DDK, WMP FTS
5. Na tym łez padole
6. Tych parę slow feat. ARCZI
7. Wielokrotnie karany feat. MURZYN
8. Łatwo, dużo, szybko feat. WIESZAK, GLEKSIO, RSB
9. Ciernie feat. NIZIOŁ
10. Chemia feat. ZAZIA, KALI, EWA
11. Lolek dejavu feat. ŻABOL, MURZYN
12. Połączenie do ulicy feat. DOBO
13. Kraina cienia bloków feat. STINI
14. Po co? feat. MURZYN, PAROL
15. Nie wierzę
16. Znam to feat. KOWAL, MYSZATY
17. To co ja gram feat. BANDA UNIKAT
TPS, członek radomskiego ulicznego składu ZDR wydał właśnie swój solowy debiut na legalu. Zaznaczam, że na legalu, bo to przecież nie pierwsze jego wydawnictwo. Tuptuś aka TPS miał faktycznie wiele zatargów z prawem, zresztą za samą okładkę należy się 10 lat. Grafik płakał, jak płodził. Ale, jak mówię, nie ocenia się książki po okładce - choć nie miałem złudzeń, że mnie ta płyta olśni.
Radomska scena jest od jakiegoś czasu bardzo silna. Nie tylko Kęki, ale przecież Amos, Pajac, Kotzi czy Lesuaff, ale także przecież producenci. Ten album jest przede wszystkim płytą radomską, ale nie tylko. Na bitach mamy głównie więc Tytuza, ale też są Wola i Milion Beats. Co to oznacza, łatwo się domyślić: dość klasyczne podkłady, inspirowane stylem QB, hardkorową wersją nowojorskich outlawz'ów. Może nie jest to ten typowy klimat ulicznego rapu, znany z miliardów innych nagrań - wszak Tytuz podbija nieco poprzeczkę, ale czuć tu ten ciężar gatunkowy. Jednak, wraz ze skreczami takich ludzi, jak DJ Gondek i DJ Mono, robi się ciekawiej. I nie tylko brzmi tu ten ciężar pianin i skrzypek, bo przecież są wejścia nieco nowocześniejsze i ciekawsze, niż te pierwsze lepsze bity. Ogólnie, muzyka daje radę, porządne, rzemieślnicze brzmienie.
Prosto z serca rap. TPS to jeden z tych dość typowych rapperów ulicznych - szczere wersy o byciu prawdziwym i o ciężkiej rzeczywistości, wykonane w prosty sposób i z nico archaicznym i lekko sepleniącym flow. Typowy styl, typowe wersy, typowy klimat. Ciekawe jest, że TPS zaprosił tu cały bukiet gości, jeszcze ciekawsze jest to, że żaden z nich nie wnosi zupełnie nic do gry i te wszystkie Wieszaki Myszate mają tu wymiar wyłącznie kolesiowski. Ok, Nizioł wyróżnia się wokalem, łatwo go rozpoznać, Kali ma wybijający się tekst. Reszta jest, a jakoby nikogo nie było - strata czasu i miejsca na płycie. I zastanawiam się, co tu jeszcze można napisać o tekstach, ale... Są. Musi wystarczyć. Wiesz, 'to prawdziwe życie, nie pedalskie dyrdymały'.
Jeśli weźmiemy pod uwagę te wszystkie uliczne płyty, to Tuptuś daje sobie radę całkiem nieźle - pomagają mu w tym na pewno ogarnięte podkłady Woli i Tytuza. Stylistycznie i tekstowo nie ma tu nic, ponad poprzeczkę, ale również nie walisz fejspalmów z kolejnym rymem. Płyta jak płyta, nic nie wnosi. Przeciętniak na scenie, nieco lepszy niż większość uliczników, ale ze wzruszenia nie płakałem. A za okładkę sam wysłałbym autora karę. Wielokrotną.
OCENA: 3\6
środa, 6 maja 2015
KĘKĘ - NOWE RZECZY
Prosto 2015
1. Zmysły
2. Młody Polak
3. W Dół Kieliszki (WuDeKa)
4. Niezrzeszony
5. Pamięć Zostaje
6. Świadomość
7. To Co Mam
8. Nie Bądź Zły
9. Wyjebane (Tak Mocno)
10. Sprawy Ważne
11. Czasem Muszę
12. Fajnie
13. Było Blisko
Kękę wraca na scenę. Jak sam pisze na wkładce płyty, to jest płyta o nim samym dla siebie samego, a ty słuchaczu, możesz w tym uczestniczyć - albo nie, twoja sprawa. Ale, jak się okazało, w ciągu tylko pierwszego miesiąca znalazło się tylu chętnych do uczestnictwa w tych Nowych Rzeczach, że płyta pkryła się złotem. Ja natomiast przystąpiłem do sprawdzenia Kędziora z lekkim obsunięciem.
Tak, nie jestem fanem większości producentów, obecnych na tej płycie. Sherlock, Uraz, Lanek, Donde, Johnny Beats, Matheo, Milion Beats i Pawbeats to zdecydowanie zbyt nowoczesne brzmienie, abym łykał je bez zastanowienia. I już wraz z pierwszymi dźwiękami się skrzywiłem, bo podkład Sherlocka, który zmierza zdecydowanie odwrotnym kierunku niż moje upodobania, nieco mnie skrzywił. Mimo to 'Pamięć zostaje' jego autorstwa jest skądinąd udanym kawałkiem, a 'Wyjebane' jest naprawdę świetny. Zaraz jako drugi wszedł Uraz z nieco połamaną perkusją, ale fajnym klimatem. Te połamane perki z czasem milionem uderzeń ciągną się potem przez chwilę - i wiecie co? Nie szkodzi, tym bardziej, że nie ma tu ich aż tak wiele. Rozwala Lanek z 'W dół kieliszki' - doskonałym barowym numerem, który idealnie pasuje do Kękiego, a także wybornym bitem do 'Niezrzeszonego'. Cymes. Podobnie udanie ogarnia bit Donde w dość typowym dla siebie stylu ('Świadomość') i w zasadzie poza wejściowym numerem, każdy bit jest co najmniej dobry. Ale za to każdy pasuje do Kękiego i przyznam, że muzyka jest dobrana bardzo spójnie. I może szkoda, że tylko w jednym kawałku pojawia się DJ Vazee na wosku...
Kękę zaczyna w taki sposób, który mnie nie rzucił na ziemię - powiem nawet, że wręcz przeciwnie. Co mnie tak odrzuciło? Na pewno nie emocje, szczerość, czy pasja i czasem ekshibicjonizm w opisach własnego życia. Nie spodobało mi się takie szczekanie, walenie tych wersów toporem - ale na szczęście był to tylko pierwszy trak, bo w pozostałych Kę biegnie tak, jak trzeba: płynnie i bardzo emocjonalnie. W ogóle mam wrażenie, że kawałek na wstęp nie został wybrany zbyt szczęśliwie, bo to nie jest fajny numer - już patriotyczny 'Młody Polak' jest dużo ciekawszy. Rap nacjonalistyczny jest ostatnio coraz bardziej popularny, ale to inna jazda - po prostu taki 'wake up call' dla młodzieży, zamiast 'bij Żyda, bo kradnie kebaby'. Czy coś jak to. Z drugiej strony, poza poważniejszymi tematami, Kękę znowu chla (trochę mniej, niż uprzednio) i rapuje, racząc wszystkich wokół mało wybrednymi, lecz kąśliwymi liściami w ryj. Ale i tak Kę ma na wszystko 'Wyjebane' - zresztą, w tym kawałku nieodparcie jego flow i swada kojarzy mi się nieco z Kazikiem. Z kolei w 'Czasem muszę' od Matheo jest tu sporo z klimatu płyt Winiego... Aj, elastyczny nam się ten Kęki zrobił. I, co ważne, nie ma gości. Jak wspomniałem na początku, to płyta od Kę dla Kę, a Ty czuj się zaproszony i tyle.
Szkoda tego wejścia, bo 'Zmysły' nie są dobre na wejście - to najsłabszy numer na płycie - oczywiście według mnie. Dlatego nieco mnie tąpnęło w pierwszej minucie, ale potem było już tylko lepiej. Zatem po nieco nieudanym wejściu dostałem świetny album , sporo lepszy od debiutu. Tak, jest to jedna z lepszych płyt w tym półroczu, a może nawet w roku. I co Wy na to? Te nowe rzeczy są świetne! Go Radom!
OCENA: 5\6
1. Zmysły
2. Młody Polak
3. W Dół Kieliszki (WuDeKa)
4. Niezrzeszony
5. Pamięć Zostaje
6. Świadomość
7. To Co Mam
8. Nie Bądź Zły
9. Wyjebane (Tak Mocno)
10. Sprawy Ważne
11. Czasem Muszę
12. Fajnie
13. Było Blisko
Kękę wraca na scenę. Jak sam pisze na wkładce płyty, to jest płyta o nim samym dla siebie samego, a ty słuchaczu, możesz w tym uczestniczyć - albo nie, twoja sprawa. Ale, jak się okazało, w ciągu tylko pierwszego miesiąca znalazło się tylu chętnych do uczestnictwa w tych Nowych Rzeczach, że płyta pkryła się złotem. Ja natomiast przystąpiłem do sprawdzenia Kędziora z lekkim obsunięciem.
Tak, nie jestem fanem większości producentów, obecnych na tej płycie. Sherlock, Uraz, Lanek, Donde, Johnny Beats, Matheo, Milion Beats i Pawbeats to zdecydowanie zbyt nowoczesne brzmienie, abym łykał je bez zastanowienia. I już wraz z pierwszymi dźwiękami się skrzywiłem, bo podkład Sherlocka, który zmierza zdecydowanie odwrotnym kierunku niż moje upodobania, nieco mnie skrzywił. Mimo to 'Pamięć zostaje' jego autorstwa jest skądinąd udanym kawałkiem, a 'Wyjebane' jest naprawdę świetny. Zaraz jako drugi wszedł Uraz z nieco połamaną perkusją, ale fajnym klimatem. Te połamane perki z czasem milionem uderzeń ciągną się potem przez chwilę - i wiecie co? Nie szkodzi, tym bardziej, że nie ma tu ich aż tak wiele. Rozwala Lanek z 'W dół kieliszki' - doskonałym barowym numerem, który idealnie pasuje do Kękiego, a także wybornym bitem do 'Niezrzeszonego'. Cymes. Podobnie udanie ogarnia bit Donde w dość typowym dla siebie stylu ('Świadomość') i w zasadzie poza wejściowym numerem, każdy bit jest co najmniej dobry. Ale za to każdy pasuje do Kękiego i przyznam, że muzyka jest dobrana bardzo spójnie. I może szkoda, że tylko w jednym kawałku pojawia się DJ Vazee na wosku...
Kękę zaczyna w taki sposób, który mnie nie rzucił na ziemię - powiem nawet, że wręcz przeciwnie. Co mnie tak odrzuciło? Na pewno nie emocje, szczerość, czy pasja i czasem ekshibicjonizm w opisach własnego życia. Nie spodobało mi się takie szczekanie, walenie tych wersów toporem - ale na szczęście był to tylko pierwszy trak, bo w pozostałych Kę biegnie tak, jak trzeba: płynnie i bardzo emocjonalnie. W ogóle mam wrażenie, że kawałek na wstęp nie został wybrany zbyt szczęśliwie, bo to nie jest fajny numer - już patriotyczny 'Młody Polak' jest dużo ciekawszy. Rap nacjonalistyczny jest ostatnio coraz bardziej popularny, ale to inna jazda - po prostu taki 'wake up call' dla młodzieży, zamiast 'bij Żyda, bo kradnie kebaby'. Czy coś jak to. Z drugiej strony, poza poważniejszymi tematami, Kękę znowu chla (trochę mniej, niż uprzednio) i rapuje, racząc wszystkich wokół mało wybrednymi, lecz kąśliwymi liściami w ryj. Ale i tak Kę ma na wszystko 'Wyjebane' - zresztą, w tym kawałku nieodparcie jego flow i swada kojarzy mi się nieco z Kazikiem. Z kolei w 'Czasem muszę' od Matheo jest tu sporo z klimatu płyt Winiego... Aj, elastyczny nam się ten Kęki zrobił. I, co ważne, nie ma gości. Jak wspomniałem na początku, to płyta od Kę dla Kę, a Ty czuj się zaproszony i tyle.
Szkoda tego wejścia, bo 'Zmysły' nie są dobre na wejście - to najsłabszy numer na płycie - oczywiście według mnie. Dlatego nieco mnie tąpnęło w pierwszej minucie, ale potem było już tylko lepiej. Zatem po nieco nieudanym wejściu dostałem świetny album , sporo lepszy od debiutu. Tak, jest to jedna z lepszych płyt w tym półroczu, a może nawet w roku. I co Wy na to? Te nowe rzeczy są świetne! Go Radom!
OCENA: 5\6
środa, 29 kwietnia 2015
NORM & ELEM - ZATRUTA SYMBIOZA
MC 2015
1. Zatruta symbioza
2. Weź przez życie nie biegnij
3. Kostka Rubika
4. Między światem, a ludźmi
5. Kiedyś, teraz, później...
6. Przez internet feat. MATI M, EMILAK
7. Kwaśnego deszczu kropla
8. Słońce po burzy
9. Zgnite serca
10. Media huczą feat. FIZER, SERAF
11. Dzieciak radomskiego rapu feat. KUBI, PAJAC, WOLA, IGNAC, YANKEEZ, KOTZI, BIENIA
12. Zaoferuj mi więcej
13. Zaoferuj mi więcej (Bit Tytuz)
Radomski rap ma się bardzo dobrze i z chęcią przyjmuję każdy przejaw tamtejszego ruchu scenicznego. Zazwyczaj płyty z tego miasta są, jeśli nie bardzo dobre, to chociaż ok, co czyni scenę radomską jedną z ciekawszych w kraju. Dziś na tapecie kolejny duet mc i jego bitmejker i choć album został przyjęty średnio, to i tak sprawdziłem.
To Elem jest tu producentem i zaskakuje od razu na wstępie. Płyta zaczyna się dość porywającym trakiem opartym o 'Sztukę latania' Lady Pank - ostry początek. Potem jest już różnie - zazwyczaj przeciętnie i jak najbardziej typowo: grają smętne pianinka i zawodzą smyczki. Czasem na szczęście Elem odchodzi od tego wyświechtanego schematu ulicznego (jak np. 'Między światłem a ludźmi', czy elektroniczny 'Przez internet'). Niemniej jednak niewiele jest tu bitów, które złapią cię za gardło i będą machać karkiem - zasadniczo - może ze trzy. Reszta jest oklepana, typowa dla ulicznego rapu i niestety mało jest wyjątków, które by wyróżniały ten materiał. A nie, owszem, wyróżnia się tu remix, który wykonał... Tytuz.
Norm mnie nie porwał. Owszem, jego flow jest nawet niezłe, choć przeszkadzać może lekka wada wymowy. Może również wadzić to, co i jak mówi sam rapper, bo choć to takie prawilne opowieści z blokowiska, to jednak wpadają tu wersy, które kłują w uszy - albo prostactwem ('kurwa' rzucana czasem w takiej ilości, że przewyższa liczbę innych słów albo 'kwaśnego deszczu kropla kap kurwa kap') albo już zwyczajną wiochą (coś a la 'Tej, Mnietek, ciepnij mje widły na kumbajn, chciołech gnój zrzucić, bo mje chlapło na gumnioki!') - sprawdź pierwsze wersy 'Kiedyś, teraz...', gdzie ciężko zrozumieć początek, bo Norm tak poprzestawiał akcenty, że nie bardzo wiadomo OCB. Nie tylko na początku zresztą. A kiedy wpadają angielskie wtręty... Uch. Nie oznacza to jednak, że to taka lipa z 'Rolnik szuka żony' - zdarzają się dość porządne treści, jak choćby o internetowych nerdach, spędzających czas w sieci - bardzo aktualne i trafione. Byłoby fajnie, gdyby Norm oszczędził idiotyzmów ('wiem że nie podniesie cię żaden z twoich ziomów kondomów' - co????), poprzestawianych akcentów (apogeum w 'Kwaśnego deszczu kropla'), czy słów wyrwanych spod snopków słomy. Znalazło się tu również sporo gości, ale większość to typowa średnia półka podziemia, która przelatuje, jakby jej nie było. Ciekawy jest za to radomski posse track, gdzie brylują Pajac, Yankeez, dysponujący szalonym stylem Bienia i oczywiście Kotzi, trzymający zawsze wysoki poziom.
Są momenty naprawdę warte uwagi, są chwile, na które wypada spuścić zasłonę milczenia. To taki nieco lepszy niż przeciętny album uliczny, bo i Norm się wyróżnia (nie zawsze in plus) i parę gościnnych zwrotek błyszczy (Bienia rozwala, poważnie), kilka niezłych bitów wpadło. I tyle, można sprawdzić.
OCENA: 3\6
1. Zatruta symbioza
2. Weź przez życie nie biegnij
3. Kostka Rubika
4. Między światem, a ludźmi
5. Kiedyś, teraz, później...
6. Przez internet feat. MATI M, EMILAK
7. Kwaśnego deszczu kropla
8. Słońce po burzy
9. Zgnite serca
10. Media huczą feat. FIZER, SERAF
11. Dzieciak radomskiego rapu feat. KUBI, PAJAC, WOLA, IGNAC, YANKEEZ, KOTZI, BIENIA
12. Zaoferuj mi więcej
13. Zaoferuj mi więcej (Bit Tytuz)
Radomski rap ma się bardzo dobrze i z chęcią przyjmuję każdy przejaw tamtejszego ruchu scenicznego. Zazwyczaj płyty z tego miasta są, jeśli nie bardzo dobre, to chociaż ok, co czyni scenę radomską jedną z ciekawszych w kraju. Dziś na tapecie kolejny duet mc i jego bitmejker i choć album został przyjęty średnio, to i tak sprawdziłem.
To Elem jest tu producentem i zaskakuje od razu na wstępie. Płyta zaczyna się dość porywającym trakiem opartym o 'Sztukę latania' Lady Pank - ostry początek. Potem jest już różnie - zazwyczaj przeciętnie i jak najbardziej typowo: grają smętne pianinka i zawodzą smyczki. Czasem na szczęście Elem odchodzi od tego wyświechtanego schematu ulicznego (jak np. 'Między światłem a ludźmi', czy elektroniczny 'Przez internet'). Niemniej jednak niewiele jest tu bitów, które złapią cię za gardło i będą machać karkiem - zasadniczo - może ze trzy. Reszta jest oklepana, typowa dla ulicznego rapu i niestety mało jest wyjątków, które by wyróżniały ten materiał. A nie, owszem, wyróżnia się tu remix, który wykonał... Tytuz.
Norm mnie nie porwał. Owszem, jego flow jest nawet niezłe, choć przeszkadzać może lekka wada wymowy. Może również wadzić to, co i jak mówi sam rapper, bo choć to takie prawilne opowieści z blokowiska, to jednak wpadają tu wersy, które kłują w uszy - albo prostactwem ('kurwa' rzucana czasem w takiej ilości, że przewyższa liczbę innych słów albo 'kwaśnego deszczu kropla kap kurwa kap') albo już zwyczajną wiochą (coś a la 'Tej, Mnietek, ciepnij mje widły na kumbajn, chciołech gnój zrzucić, bo mje chlapło na gumnioki!') - sprawdź pierwsze wersy 'Kiedyś, teraz...', gdzie ciężko zrozumieć początek, bo Norm tak poprzestawiał akcenty, że nie bardzo wiadomo OCB. Nie tylko na początku zresztą. A kiedy wpadają angielskie wtręty... Uch. Nie oznacza to jednak, że to taka lipa z 'Rolnik szuka żony' - zdarzają się dość porządne treści, jak choćby o internetowych nerdach, spędzających czas w sieci - bardzo aktualne i trafione. Byłoby fajnie, gdyby Norm oszczędził idiotyzmów ('wiem że nie podniesie cię żaden z twoich ziomów kondomów' - co????), poprzestawianych akcentów (apogeum w 'Kwaśnego deszczu kropla'), czy słów wyrwanych spod snopków słomy. Znalazło się tu również sporo gości, ale większość to typowa średnia półka podziemia, która przelatuje, jakby jej nie było. Ciekawy jest za to radomski posse track, gdzie brylują Pajac, Yankeez, dysponujący szalonym stylem Bienia i oczywiście Kotzi, trzymający zawsze wysoki poziom.
Są momenty naprawdę warte uwagi, są chwile, na które wypada spuścić zasłonę milczenia. To taki nieco lepszy niż przeciętny album uliczny, bo i Norm się wyróżnia (nie zawsze in plus) i parę gościnnych zwrotek błyszczy (Bienia rozwala, poważnie), kilka niezłych bitów wpadło. I tyle, można sprawdzić.
OCENA: 3\6
sobota, 4 kwietnia 2015
STASHER - NIC EP
High Voltage 2015
1. Gdzie nie ma nic
2. Druga szansa
3. Do gwizdka
4. (Chuja) warte wersy
5. Nie oczekuję nic
6. Prawda i...
7. Czuję się jak
8. Zapierdalam
9. Podejdź bliżej
10. Nic mi się nie chce
11. Częściej chciałem feat. KEJ-KEJ
12. Bonus freaks
Ni cholery nie wiedziałem, kto to Stasher. Okazało się, że w rodzinnym Radomiu też niewiele osób go kojarzy, bo to jego debiut, a do tego rapper jest bardzo młody. Nie powiem, żeby epka została przyjęta owacyjnie, ale postanowiłem dać Stasherowi szansę.
Bity od początku do końca, o ile sie orientuję, zostały zajebane z freeshare'ów i tym podobnych wolnych przestrzeni internetu. Wiadomo, jak ktoś zaczyna i nie ma wtyk, to najprostszy sposób, aby nagrać album. Nie ma tu więc nic szczególnego do opisywania - kto słucha nielegali, ten wie, jak brzmią darmowe bity - wszystkie w podobnym stylu, pozbawione sampli, w miarę nowoczesne, najczęściej opatrzone tagiem producenta. Nic specjalnego.
Stasher niewątpliwie ma talent do rymowania, bo potrafi płynąć bardzo ładnie po tych bitach - jakie by one nie były. Czasem się mu to flow wysypuje i chłopak się gubi, choć na szczęście nie jest to częste zjawisko. Ale rap to nie tylko technika, to również treść, a z tym bywa różnie. Jest tu parę ciekawych wejść, ale generalnie wszystko kręci się wokół palenia i dupy. W sumie, to obok panczy i bragga, które jest trezcim wiodącym tematem, to wydaje się, że Stasher nie robi nic innego, niż tylko pali i rucha, przy czym ruchacz z niego nie z tej ziemi. Biorąc pod uwagę młody wiek rappera i ilość oraz jakość przechwałek seksualnych, to pewnie jest prawiczkiem. W każdym razie to 'Chuja warte teksty' i zaczynają drażnić w którymś momencie, bo który koleś chce słuchać przechwałek łóżkowych drugiego? A dla panienek jest to materiał zbyt dosłowny i wulgarny, traktujący je przedmiotowo.
Może chłopak jest młody, to musi się wyszumieć - może nie jarzę zajawki człowieka o połowę młodszego. Stasher ma potencjał, zdecydowanie, ale to, co mówi na tym nielegalu jest płytkie i gówniarskie. Amen
OCENA: 3-\6
1. Gdzie nie ma nic
2. Druga szansa
3. Do gwizdka
4. (Chuja) warte wersy
5. Nie oczekuję nic
6. Prawda i...
7. Czuję się jak
8. Zapierdalam
9. Podejdź bliżej
10. Nic mi się nie chce
11. Częściej chciałem feat. KEJ-KEJ
12. Bonus freaks
Ni cholery nie wiedziałem, kto to Stasher. Okazało się, że w rodzinnym Radomiu też niewiele osób go kojarzy, bo to jego debiut, a do tego rapper jest bardzo młody. Nie powiem, żeby epka została przyjęta owacyjnie, ale postanowiłem dać Stasherowi szansę.
Bity od początku do końca, o ile sie orientuję, zostały zajebane z freeshare'ów i tym podobnych wolnych przestrzeni internetu. Wiadomo, jak ktoś zaczyna i nie ma wtyk, to najprostszy sposób, aby nagrać album. Nie ma tu więc nic szczególnego do opisywania - kto słucha nielegali, ten wie, jak brzmią darmowe bity - wszystkie w podobnym stylu, pozbawione sampli, w miarę nowoczesne, najczęściej opatrzone tagiem producenta. Nic specjalnego.
Stasher niewątpliwie ma talent do rymowania, bo potrafi płynąć bardzo ładnie po tych bitach - jakie by one nie były. Czasem się mu to flow wysypuje i chłopak się gubi, choć na szczęście nie jest to częste zjawisko. Ale rap to nie tylko technika, to również treść, a z tym bywa różnie. Jest tu parę ciekawych wejść, ale generalnie wszystko kręci się wokół palenia i dupy. W sumie, to obok panczy i bragga, które jest trezcim wiodącym tematem, to wydaje się, że Stasher nie robi nic innego, niż tylko pali i rucha, przy czym ruchacz z niego nie z tej ziemi. Biorąc pod uwagę młody wiek rappera i ilość oraz jakość przechwałek seksualnych, to pewnie jest prawiczkiem. W każdym razie to 'Chuja warte teksty' i zaczynają drażnić w którymś momencie, bo który koleś chce słuchać przechwałek łóżkowych drugiego? A dla panienek jest to materiał zbyt dosłowny i wulgarny, traktujący je przedmiotowo.
Może chłopak jest młody, to musi się wyszumieć - może nie jarzę zajawki człowieka o połowę młodszego. Stasher ma potencjał, zdecydowanie, ale to, co mówi na tym nielegalu jest płytkie i gówniarskie. Amen
OCENA: 3-\6
środa, 1 kwietnia 2015
AMOS - ZAPATRZONY W OGIEŃ
MC 2015
1. Ma się stać
2. Maskarada
3. Do przeprowadzki karton
4. Dziedziczność
5. Nie istnieje czas
6. Wszystko płynie
7. Toast
8. Proroctwo
9. Zostaw albo wyjdź
10. Nie od obudzenia feat. HASE
11. Mój świat
12. Gotowy do zmian feat. KOMAR, ABS
13. Bełkot
14. Jeśli zawyje feat. RAPTOR, KOMAR
15. Spotkać się z rogatym feat. ABS
16. Bezludna wyspa
17. Bez tytułu
18. Ultra kask
19. Outro
Amos, choc dopiero wydał swój debiut, na radomskiej scenie rap istnieje od wielu lat. Udzielał się na różnistych projektach, studiował aktorstwo... Radomska scena ma się bardzo dobrze, więc oczekiwałem sztosu.
Jeśli jest to album z Radomia, to któż mógł czynić bity, jak nie Tytuz? Dobra, dobra, są tu jeszcze Kamilson, Maxiu, WOSKK, Woźnik i Moro, ale przecież te ksywki nie mówią wiele nikomu spoza regionu. Nie szkodzi, to przecież nie ksywki przemawiają, tylko same produkcje. A jakie one są? Podkłady siedzą w klasycznych ramach, są oparte na samplach, choć nie jest to klimat Złotej Ery, a raczej pierwszej dekady XXI wieku. I niby te podkłady nie są jakieś specjalnie rewelacyjne, ale z drugiej strony mają odpowiednią siłę i nie nudzą się. Wszystko jest bardzo spójne i brzmi jednorodnie, choć nie jednostajnie. Producenci zrobili niezłą robotę, bo rapper doskonale pasuje do tych podkładów i miałem wrażenie nierozerwalności flow z muzyką.
Amos ma chrypiący głos, a jego flow płynie przez bity bardzo sprawnie. Fakt, że nie zawsze pasuje to do muzyki, ale generalnie Amos ma te skillsy. W parze z umiejętnościami idą teksty - nieco gorzkie, bardzo życiowe i w sumie bliskie każdemu, bo Amos opowiada o rzeczywistości takiej, jaką wszyscy znamy. To charyzmatyczny, wykształcony rapper, który z pełną świadomością opowiada o miłości, parciu naprzód i wiązaniu końca z końcem na różnych zakrętach życia - poruszający jest zwłaszcza kawałek, gdzie Amos piętnuje pedofilię wśród księży, oraz inne odchyły. Amos jest bardzo charyzmatyczny, brzmi niezwykle szczerze i dojrzale i jego rap robi wrażenie. Nie warto tu cytować poszczególnych wersów - tworzą one całość i trzeba zagłębić się w treści dość intensywnie, bo czasem jakieś smaczki odkryłem za trzecim - czwartym razem. Z gośćmi jest różnie, bodaj najlepiej ogarnia tu temat Hase, nieźle daje rymy ABS, reszta jest dość daleko za Amosem.
Najlepsze kawałki to zdecydowanie 'Toast', ale również 'Bełkot', 'W ultra kasku' czy 'Do przeprowadzki karton'. Zresztą, nie ma tu słabych kawałków. Amos wchodzi z coraz większym impetem w miarę rozwijania się płyty - początek jest nieco chłodny, ale im dalej, tym lepiej. Bardzo fajna rzecz, na pewno do sprawdzenia.
OCENA: 5-\6
1. Ma się stać
2. Maskarada
3. Do przeprowadzki karton
4. Dziedziczność
5. Nie istnieje czas
6. Wszystko płynie
7. Toast
8. Proroctwo
9. Zostaw albo wyjdź
10. Nie od obudzenia feat. HASE
11. Mój świat
12. Gotowy do zmian feat. KOMAR, ABS
13. Bełkot
14. Jeśli zawyje feat. RAPTOR, KOMAR
15. Spotkać się z rogatym feat. ABS
16. Bezludna wyspa
17. Bez tytułu
18. Ultra kask
19. Outro
Amos, choc dopiero wydał swój debiut, na radomskiej scenie rap istnieje od wielu lat. Udzielał się na różnistych projektach, studiował aktorstwo... Radomska scena ma się bardzo dobrze, więc oczekiwałem sztosu.
Jeśli jest to album z Radomia, to któż mógł czynić bity, jak nie Tytuz? Dobra, dobra, są tu jeszcze Kamilson, Maxiu, WOSKK, Woźnik i Moro, ale przecież te ksywki nie mówią wiele nikomu spoza regionu. Nie szkodzi, to przecież nie ksywki przemawiają, tylko same produkcje. A jakie one są? Podkłady siedzą w klasycznych ramach, są oparte na samplach, choć nie jest to klimat Złotej Ery, a raczej pierwszej dekady XXI wieku. I niby te podkłady nie są jakieś specjalnie rewelacyjne, ale z drugiej strony mają odpowiednią siłę i nie nudzą się. Wszystko jest bardzo spójne i brzmi jednorodnie, choć nie jednostajnie. Producenci zrobili niezłą robotę, bo rapper doskonale pasuje do tych podkładów i miałem wrażenie nierozerwalności flow z muzyką.
Amos ma chrypiący głos, a jego flow płynie przez bity bardzo sprawnie. Fakt, że nie zawsze pasuje to do muzyki, ale generalnie Amos ma te skillsy. W parze z umiejętnościami idą teksty - nieco gorzkie, bardzo życiowe i w sumie bliskie każdemu, bo Amos opowiada o rzeczywistości takiej, jaką wszyscy znamy. To charyzmatyczny, wykształcony rapper, który z pełną świadomością opowiada o miłości, parciu naprzód i wiązaniu końca z końcem na różnych zakrętach życia - poruszający jest zwłaszcza kawałek, gdzie Amos piętnuje pedofilię wśród księży, oraz inne odchyły. Amos jest bardzo charyzmatyczny, brzmi niezwykle szczerze i dojrzale i jego rap robi wrażenie. Nie warto tu cytować poszczególnych wersów - tworzą one całość i trzeba zagłębić się w treści dość intensywnie, bo czasem jakieś smaczki odkryłem za trzecim - czwartym razem. Z gośćmi jest różnie, bodaj najlepiej ogarnia tu temat Hase, nieźle daje rymy ABS, reszta jest dość daleko za Amosem.
Najlepsze kawałki to zdecydowanie 'Toast', ale również 'Bełkot', 'W ultra kasku' czy 'Do przeprowadzki karton'. Zresztą, nie ma tu słabych kawałków. Amos wchodzi z coraz większym impetem w miarę rozwijania się płyty - początek jest nieco chłodny, ale im dalej, tym lepiej. Bardzo fajna rzecz, na pewno do sprawdzenia.
OCENA: 5-\6
środa, 14 stycznia 2015
LESUAFF - AFTER PARTY
Vibe2Ness 2014
1. Zamykam feat. HASE
2. Praca
3. Rzeczy
4. Robić swoje, mieć swoje
5. Nie ma wczoraj
6. Chwila
7. Byłem, jestem, będę
8. Emeryt
9. Żyć, a nie po prostu istnieć feat. SEBA
10. Zajawka
11. Świat kłamie
12. Trzy stany skupienia (prod. Luckyloop)
Scena radomska wydaje się być jedną z przodujących ostatnio w Polsce - co ciekawe, to scena, poza Kękę, wyłącznie na nielegalu. Dlatego uważnie śledzę stronę poświęconoą radomskiemu rapowi i kiedy pokazała się pierwsza solówka Lesuaffa na radomskich podkładach, bardzo się ucieszyłem. Wyszła już wprawdzie jakiś czas temu, ale lepiej późno niż wcale, c'nie?
Produkcją albumu zajęła się wierchuszka radomskich producentów: Szpalowsky i Lucky Loop, młody i głodny Phonetic One, a także znalazł się tu jeden bit od olsztyńskiego MNLX. To wybitnie klasyczny hip hop, lecący bujającymi samplami po werblach. Najbardziej w tykich numerach celuje Phonetic One, wzbogacony skreczami DJ Mono czy DJ Majki. Nieco inaczej jednak prezentują sie podkłady od Szpalowskyego, które są mroczniejsze i głębsze, z agresywniejszymi dźwiękami - weź 'Nie ma wczoraj' - absolutny hardkor, który wywala z butów. Nie słabiej wali po szczęce 'Byłem, jestem, będę', Szpalowsky po prostu niszczy tu system swoimi bombami. Lucky Loop jest swoistą wypadkową między Phonetic, a Szpalowskym: klasyczny, acz przemycający a to jakieś szybciutkie hajhety, a to syntetyczne melodyjki. Pojedynczy trak od MNLX to taki klimat DipSet: bangerowy klimat, wokalny sampel, a wszystko dość hałaśliwe. Dość, że muzyka tu jest naprawdę dobra i tworzy idealnego partnera dla Lesuaffa.
'Nauczyciele mi mówili, Leszek zdolne lecz leniwe bydle' - tak zaczyna się płyta. Tak, Leszek to zdolne bydle, nauczyciele się nie mylili. Lesuaff ma bardzo intrygującą barwę głosu oraz flow, którym potrafi zagadać słuchacza. To bardzo charakterystyczny i wyrazisty rapper, obdarzony mocnym i charyzmatycznym stylem, który zmusza cię do słuchania. Jak to ktoś stwierdził, 'w chuj życiowe', bo nie ma tu ulicznego sadzenia bąków, nie ma pseudo inteligenckiego pierdolenia, którego nikt nie rozumie, włącznie z autorem. Jest czyste życie, bez różowej pomadki, bez 'pierdolę kominarę, biere maczetę' - wręcz dziennikarskie opisy wzięte prosto z leszkowego życiorysu. Prosto w ryj, kawa na ławę. Dzięki temu wiadomo, że Lesuaff nie dość, że jest szczery, to jeszcze od razu czujesz pewną więź z rapperem - to o czym gada, jest zadziwiająco bliskie, nie ważne, czy reprezentujesz radomski, wrocławskie Popowice, warszawską Saską Kępę, czy Nowe Miasteczko w województwie lubuskim. Lesuaff włazi w głowę jak w masło, i nie gada tu li tylko o swoich przeżyciach, ale ma też całe wiązki panczy i niemiłych pstryczków w nochale 'gwiazdeczek': 'rappery nowej ery włóżcie getry z lajkry, pederastom z mikrofonem jazdę bez trzymanki, jestem konserwą ścierwo, kocham rap, robię rap, a ty łap się za berło'. A zaraz za chwilę leci 'po wersie pękasz jak mała dziewczynka #hst' i 'rapperzy kłapią dziobem, jakoś cię nie widzę, zmiękniesz, campa zamienisz na festyny w remizie #jędker'. Jedynym słabszym momentem są... dwaj goście, myślę, że Leszek samodzielnie ogarnąłby to wszystko lepiej.
'Nadszedł czas na to gówno, dopierdalam aż uczy ci puchną' - oj tak. Lesuaff wydał jednego z najlepszych nielegali AD 2014 i aż dziw, że nikt sie tym nie jara. Zaraz, ja się jaram! Zajebista płyta, koniecznie do sprawdzenia! Vibe2Ness, u did it again!
OCENA: 5+\6
1. Zamykam feat. HASE
2. Praca
3. Rzeczy
4. Robić swoje, mieć swoje
5. Nie ma wczoraj
6. Chwila
7. Byłem, jestem, będę
8. Emeryt
9. Żyć, a nie po prostu istnieć feat. SEBA
10. Zajawka
11. Świat kłamie
12. Trzy stany skupienia (prod. Luckyloop)
Scena radomska wydaje się być jedną z przodujących ostatnio w Polsce - co ciekawe, to scena, poza Kękę, wyłącznie na nielegalu. Dlatego uważnie śledzę stronę poświęconoą radomskiemu rapowi i kiedy pokazała się pierwsza solówka Lesuaffa na radomskich podkładach, bardzo się ucieszyłem. Wyszła już wprawdzie jakiś czas temu, ale lepiej późno niż wcale, c'nie?
Produkcją albumu zajęła się wierchuszka radomskich producentów: Szpalowsky i Lucky Loop, młody i głodny Phonetic One, a także znalazł się tu jeden bit od olsztyńskiego MNLX. To wybitnie klasyczny hip hop, lecący bujającymi samplami po werblach. Najbardziej w tykich numerach celuje Phonetic One, wzbogacony skreczami DJ Mono czy DJ Majki. Nieco inaczej jednak prezentują sie podkłady od Szpalowskyego, które są mroczniejsze i głębsze, z agresywniejszymi dźwiękami - weź 'Nie ma wczoraj' - absolutny hardkor, który wywala z butów. Nie słabiej wali po szczęce 'Byłem, jestem, będę', Szpalowsky po prostu niszczy tu system swoimi bombami. Lucky Loop jest swoistą wypadkową między Phonetic, a Szpalowskym: klasyczny, acz przemycający a to jakieś szybciutkie hajhety, a to syntetyczne melodyjki. Pojedynczy trak od MNLX to taki klimat DipSet: bangerowy klimat, wokalny sampel, a wszystko dość hałaśliwe. Dość, że muzyka tu jest naprawdę dobra i tworzy idealnego partnera dla Lesuaffa.
'Nauczyciele mi mówili, Leszek zdolne lecz leniwe bydle' - tak zaczyna się płyta. Tak, Leszek to zdolne bydle, nauczyciele się nie mylili. Lesuaff ma bardzo intrygującą barwę głosu oraz flow, którym potrafi zagadać słuchacza. To bardzo charakterystyczny i wyrazisty rapper, obdarzony mocnym i charyzmatycznym stylem, który zmusza cię do słuchania. Jak to ktoś stwierdził, 'w chuj życiowe', bo nie ma tu ulicznego sadzenia bąków, nie ma pseudo inteligenckiego pierdolenia, którego nikt nie rozumie, włącznie z autorem. Jest czyste życie, bez różowej pomadki, bez 'pierdolę kominarę, biere maczetę' - wręcz dziennikarskie opisy wzięte prosto z leszkowego życiorysu. Prosto w ryj, kawa na ławę. Dzięki temu wiadomo, że Lesuaff nie dość, że jest szczery, to jeszcze od razu czujesz pewną więź z rapperem - to o czym gada, jest zadziwiająco bliskie, nie ważne, czy reprezentujesz radomski, wrocławskie Popowice, warszawską Saską Kępę, czy Nowe Miasteczko w województwie lubuskim. Lesuaff włazi w głowę jak w masło, i nie gada tu li tylko o swoich przeżyciach, ale ma też całe wiązki panczy i niemiłych pstryczków w nochale 'gwiazdeczek': 'rappery nowej ery włóżcie getry z lajkry, pederastom z mikrofonem jazdę bez trzymanki, jestem konserwą ścierwo, kocham rap, robię rap, a ty łap się za berło'. A zaraz za chwilę leci 'po wersie pękasz jak mała dziewczynka #hst' i 'rapperzy kłapią dziobem, jakoś cię nie widzę, zmiękniesz, campa zamienisz na festyny w remizie #jędker'. Jedynym słabszym momentem są... dwaj goście, myślę, że Leszek samodzielnie ogarnąłby to wszystko lepiej.
'Nadszedł czas na to gówno, dopierdalam aż uczy ci puchną' - oj tak. Lesuaff wydał jednego z najlepszych nielegali AD 2014 i aż dziw, że nikt sie tym nie jara. Zaraz, ja się jaram! Zajebista płyta, koniecznie do sprawdzenia! Vibe2Ness, u did it again!
OCENA: 5+\6
sobota, 19 kwietnia 2014
PAJAC - I CO Z TEGO, ŻE PAJAC?
nielegal 2014
1. Intro
2. Gołym okiem feat. HASE
3. Kaptur
4. Kryształowe kule
5. Oszuści feat. KUBI, NORM
6. Po raz pierwszy
7. Miami feat. VIOLA
8. Problem
9. Idzie się zajebać feat. TURAS
10. Co z tego, że Pajac 2
11. Nadzieja
12. Zadzwoń
13. Cudze życia feat. ORKA, KOTZI
14. Cały i zdrowy
15. Żyje się raz feat. KĘKĘ
16. Wiara 2
17. Nie śpię feat. BORO
18. Własne towarzystwo
19. Outro
20. Podróż za jeden uśmiech
Na radomskim rapie znalazłem niedawno płytę Pajaca, potem ktoś mi go podbił w komentarzach - nie mogłem nie sprawdzić, tym bardziej, że radomska scena ma się ostatnio bardzo dobrze, a to co wychodzi jest coraz lepsze.
Wszystko na albumie, poza ostatnim trakiem, wyprodukował jeden z bardziej utalentowanych producentów z Radomia, Tytuz. Zrobił on tu klasyczne podkłady, dość charakterystyczne dla Radomia, o ciepłych brzmieniach i fajnie powyciąganych samplach. Te sample są czasem wręcz nieco zaskakująco interesujące, jak gitarki w 'Oszustach', czy syntezator w klimacie new romantic w 'Miami'. Nawet znalazłem tu regałowe wajby - nieco zakamuflowane, a jednak wyraźne. Klasyczne brzmienia wzbogacają DJ Vazee i DJ Mono, którzy jednak mogli być bardziej wykorzystani. Jednak ogólnie, muzyka na tej płycie to połowa sukcesu, bo Tytuz pokazuje, że potrafi zrobić cały album na całkiem zróżnicowanych podkładach, a jednak spójny klimatycznie. Fajnie to wszystko buja.
Pajac ma taki zwyczajny styl, sprawne flow i w tej zwyczajnej, acz udanej nawijce tkwi siła Pajaca. Ale to nie wszystko, bo ta nawijka jest o czymś, a sam rapper, wbrew ksywce, wcale nie pajacuje, tylko wkręca nam poważne rozważania o życiu - w większości osobiste. Bo Pajac nie boi się opowiadać o swoich lękach, o tym, że woli uciec od problemu, schowawszy głowę w kaptur... Nie wstydzi się faktu, że ściąga muzę z internetu, bo nie ma kasy na płyty. Do tego pije, łapie się brzytwy jak może i nagrywa. Wszystko to 'między wiaduktami', tam gdzie 'miejskie bagno, Radom'. Dzielnie sekundują mu tu przede wszystkim Kękę i Kotzi, bo reszta kolegów jest mniej wyrazista na majku, niż sam Pajac i w sumie mogłoby ich tu nie być. Teksty są bardzo ciekawe, szczere i warto na godzinkę dać się zabawić Pajacowi, który choć nie wywoła u nikogo śmiechu, to jednak przykuje uwagę do głośnika i nie puści.
Cóż, można już chyba mówić o radomskiej szkole rapu: o klasycznych brzmieniach, ciepłych dźwiękach i bardzo osobistych nawijkach. To kolejny, bardzo dobry strzał prosto z Radomia, jeszcze nieco niedocenianego, ale wybijającego się własnym, charakterystycznym stylem. A Pajac nagrał w tym stylu bardzo udany album. No i co z tego, że to pajac?
OCENA: 5\6
1. Intro
2. Gołym okiem feat. HASE
3. Kaptur
4. Kryształowe kule
5. Oszuści feat. KUBI, NORM
6. Po raz pierwszy
7. Miami feat. VIOLA
8. Problem
9. Idzie się zajebać feat. TURAS
10. Co z tego, że Pajac 2
11. Nadzieja
12. Zadzwoń
13. Cudze życia feat. ORKA, KOTZI
14. Cały i zdrowy
15. Żyje się raz feat. KĘKĘ
16. Wiara 2
17. Nie śpię feat. BORO
18. Własne towarzystwo
19. Outro
20. Podróż za jeden uśmiech
Na radomskim rapie znalazłem niedawno płytę Pajaca, potem ktoś mi go podbił w komentarzach - nie mogłem nie sprawdzić, tym bardziej, że radomska scena ma się ostatnio bardzo dobrze, a to co wychodzi jest coraz lepsze.
Wszystko na albumie, poza ostatnim trakiem, wyprodukował jeden z bardziej utalentowanych producentów z Radomia, Tytuz. Zrobił on tu klasyczne podkłady, dość charakterystyczne dla Radomia, o ciepłych brzmieniach i fajnie powyciąganych samplach. Te sample są czasem wręcz nieco zaskakująco interesujące, jak gitarki w 'Oszustach', czy syntezator w klimacie new romantic w 'Miami'. Nawet znalazłem tu regałowe wajby - nieco zakamuflowane, a jednak wyraźne. Klasyczne brzmienia wzbogacają DJ Vazee i DJ Mono, którzy jednak mogli być bardziej wykorzystani. Jednak ogólnie, muzyka na tej płycie to połowa sukcesu, bo Tytuz pokazuje, że potrafi zrobić cały album na całkiem zróżnicowanych podkładach, a jednak spójny klimatycznie. Fajnie to wszystko buja.
Pajac ma taki zwyczajny styl, sprawne flow i w tej zwyczajnej, acz udanej nawijce tkwi siła Pajaca. Ale to nie wszystko, bo ta nawijka jest o czymś, a sam rapper, wbrew ksywce, wcale nie pajacuje, tylko wkręca nam poważne rozważania o życiu - w większości osobiste. Bo Pajac nie boi się opowiadać o swoich lękach, o tym, że woli uciec od problemu, schowawszy głowę w kaptur... Nie wstydzi się faktu, że ściąga muzę z internetu, bo nie ma kasy na płyty. Do tego pije, łapie się brzytwy jak może i nagrywa. Wszystko to 'między wiaduktami', tam gdzie 'miejskie bagno, Radom'. Dzielnie sekundują mu tu przede wszystkim Kękę i Kotzi, bo reszta kolegów jest mniej wyrazista na majku, niż sam Pajac i w sumie mogłoby ich tu nie być. Teksty są bardzo ciekawe, szczere i warto na godzinkę dać się zabawić Pajacowi, który choć nie wywoła u nikogo śmiechu, to jednak przykuje uwagę do głośnika i nie puści.
Cóż, można już chyba mówić o radomskiej szkole rapu: o klasycznych brzmieniach, ciepłych dźwiękach i bardzo osobistych nawijkach. To kolejny, bardzo dobry strzał prosto z Radomia, jeszcze nieco niedocenianego, ale wybijającego się własnym, charakterystycznym stylem. A Pajac nagrał w tym stylu bardzo udany album. No i co z tego, że to pajac?
OCENA: 5\6
niedziela, 2 marca 2014
021 & MAKA - KONTRASTY
nielegal 2014
1. Kontrasty
2. Daj mi powód
3. Magia przeminęła feat. SHAKO
4. To co istotne
5. Rozdroża
6. Tęsknię 2
7. Tacy sami
8. Wychowanie
9. Kac moralny
10. Męczennicy
11. Ślepcy feat. JOTESTE
12. Problemy
Kto czyta mojego bloga regularnie, poznał już pewnie tę dwójkę. Dwa lata temu recenzowałem ich szóste (!) wydawnictwo, przyznam, że bardzo porządne. Na początku 2014 duet wychodzi z radomskiego podziemia po raz kolejny, z siódmym materiałem, ciekawą okładką i koncertami z najlepszymi kotami undergroundu.
Trzy czwarte albumu muzycznie popełnił niejaki Krzysiek. Nie słyszałem nigdy o kolesiu, ale to pewnie dlatego, że nie mamy do czynienia z wybitnym talentem. Owszem, te klasyczne podkłady, które robi, są całkiem w porządku, oparte w większości na pętli z jednego, starego kawałka soulowego, rockowego, czy innego. To taki dość hałaśliwy styl nowojorski z przełomu wieków. Trzy pozostałe podkłady mamy od znanego skądinąd TdK, który wyróżnia się mniejszym hałasem i bardziej poukładanymi dźwiękami, choć poziom trzyma zasadniczo podobny. Co śmieszniejsze, ten, co dostaliśmy od kolesia zwanego Broziü, jest dokładnie identyczny z podkładami od Krzyśka. No, ten od Michauua jest wprawdzie w podobnym klimacie, ale jest nieco bardziej spokojny - podobny z kolei do bitów od Tdk, tyle, że usłyszymy tu fajne wejścia gitary elektrycznej - samplowane oczywiście. Fajnie, że mamy spory wybór kolesi drapiących wosk: DJ Slavo, DJ MixAir, DJ KA i DJ Simple robią dobrą rzecz. Ale muzyka to dość przeciętna historia.
Na siódmej płycie można by oczekiwać już poziomu naprawdę wysokiego. W sumie to się zgadza, bo i Maka i 021 lepiej rymować już nie będą. To taki rzemieślniczy, porządny rap, bo rapperzy mają ustalone flow i technikę i wiele się tu już nie zmieni. Jest ok. Lirycznie? Hmmm... Najzwyklejsze w świecie opowieści z życia, z których generalnie niewiele zapamiętasz, ale wiesz, że są raczej ok i nie kłują w uszy. Gościnnie wystepujący Shako i Joteste dostosowują się do klimatu i nie starają się pognębić gospodarzy, wręcz przeciwnie - są idealnie dopasowani do stylu i stanowią tło dla Maki i 021. To jedna z takich płyt, które są w porządku, natomiast ciężko cokolwiek zacytować, bo raz, że nic szczególnego nie wpadło w ucho, dwa, że wyrwane z kontekstu nie będzie brzmiało właściwie. Takich płyt jest mnóstwo.
Album w porządku. Ale co z tego? Co z tego, kiedy takich płyt jest multum? Średnie podkłady - owszem, w porządku klasyczne brzmienie, ale bez szczególnego pazura. Propsy jedynie należą się DJom za ich drapsy. Rapperzy? Niezgorsi, owszem. Ale żeby cokolwiek wnosili? Kolejny rzemieślniczy album. Nie wypada im postawić kiepskiej oceny, bo obiektywnie to niezły materiał. Tyle, że wtórny.
OCENA: 4-\6
1. Kontrasty
2. Daj mi powód
3. Magia przeminęła feat. SHAKO
4. To co istotne
5. Rozdroża
6. Tęsknię 2
7. Tacy sami
8. Wychowanie
9. Kac moralny
10. Męczennicy
11. Ślepcy feat. JOTESTE
12. Problemy
Kto czyta mojego bloga regularnie, poznał już pewnie tę dwójkę. Dwa lata temu recenzowałem ich szóste (!) wydawnictwo, przyznam, że bardzo porządne. Na początku 2014 duet wychodzi z radomskiego podziemia po raz kolejny, z siódmym materiałem, ciekawą okładką i koncertami z najlepszymi kotami undergroundu.
Trzy czwarte albumu muzycznie popełnił niejaki Krzysiek. Nie słyszałem nigdy o kolesiu, ale to pewnie dlatego, że nie mamy do czynienia z wybitnym talentem. Owszem, te klasyczne podkłady, które robi, są całkiem w porządku, oparte w większości na pętli z jednego, starego kawałka soulowego, rockowego, czy innego. To taki dość hałaśliwy styl nowojorski z przełomu wieków. Trzy pozostałe podkłady mamy od znanego skądinąd TdK, który wyróżnia się mniejszym hałasem i bardziej poukładanymi dźwiękami, choć poziom trzyma zasadniczo podobny. Co śmieszniejsze, ten, co dostaliśmy od kolesia zwanego Broziü, jest dokładnie identyczny z podkładami od Krzyśka. No, ten od Michauua jest wprawdzie w podobnym klimacie, ale jest nieco bardziej spokojny - podobny z kolei do bitów od Tdk, tyle, że usłyszymy tu fajne wejścia gitary elektrycznej - samplowane oczywiście. Fajnie, że mamy spory wybór kolesi drapiących wosk: DJ Slavo, DJ MixAir, DJ KA i DJ Simple robią dobrą rzecz. Ale muzyka to dość przeciętna historia.
Na siódmej płycie można by oczekiwać już poziomu naprawdę wysokiego. W sumie to się zgadza, bo i Maka i 021 lepiej rymować już nie będą. To taki rzemieślniczy, porządny rap, bo rapperzy mają ustalone flow i technikę i wiele się tu już nie zmieni. Jest ok. Lirycznie? Hmmm... Najzwyklejsze w świecie opowieści z życia, z których generalnie niewiele zapamiętasz, ale wiesz, że są raczej ok i nie kłują w uszy. Gościnnie wystepujący Shako i Joteste dostosowują się do klimatu i nie starają się pognębić gospodarzy, wręcz przeciwnie - są idealnie dopasowani do stylu i stanowią tło dla Maki i 021. To jedna z takich płyt, które są w porządku, natomiast ciężko cokolwiek zacytować, bo raz, że nic szczególnego nie wpadło w ucho, dwa, że wyrwane z kontekstu nie będzie brzmiało właściwie. Takich płyt jest mnóstwo.
Album w porządku. Ale co z tego? Co z tego, kiedy takich płyt jest multum? Średnie podkłady - owszem, w porządku klasyczne brzmienie, ale bez szczególnego pazura. Propsy jedynie należą się DJom za ich drapsy. Rapperzy? Niezgorsi, owszem. Ale żeby cokolwiek wnosili? Kolejny rzemieślniczy album. Nie wypada im postawić kiepskiej oceny, bo obiektywnie to niezły materiał. Tyle, że wtórny.
OCENA: 4-\6
środa, 25 grudnia 2013
JAMAL - MIŁOŚĆ
Parlophone 2013
1. Marcepany
2. Bomba
3. Defto
4. Peron
5. Pocałuj Mnie W Miłość
6. 6.0.6
7. Upadłem W Poznaniu
8. Królowa
9. To Zapisane
10. Szołbiznes
11. Plastikowe Kwiaty
12. Powiedz Mi
13. Nieboskit
Jamalem swego czasu jarała się mocno młodzież za sprawą hitu 'Policeman'. Od tego czasu przeszły dwa albumy i, po 5 latach milczenia, Miodu i Łukasz, wraz z całym zespołem, wracają na scenę. Wysoka pozycja na listach sprzedaży sugerowała, że wiele osób na tę płytę czekało.
Muzyka na tym albumie to granie z pogranicza. Zupełnie z pogranicza, bo znajdziemy tu wszystko, co możliwe. Jest rock, reggae, trochę rapu, nieco indie ze szczyptą czegokolwiek jeszcze. Jamal to już duża grupa, głównie zajęta przez muzyków, dlatego sporo tu gitar, głównie elektrycznych, ale i akustycznych również. Do tego mamy przeróżne klawisze, moogi, bębenki, saksofon (świetne wejście Michała Zabrockiego w Szołbiznesie!), czy wreszcie kontrabas. Mnie osobiście nieco drażnią te rockowe klimaty, rzężące gitary, bo to trąca już miejscami Cool Kids Of Death, czy podobnymi rzeczami, za którymi niestety nie przepadam. Podsumowując, muzyka nie jest rapowa, nawet nie jest hip hopowa - to crossover, mieszanka stylów, odchodząca coraz dalej od rapu i ragga, ale nie stroniąca od wpływów. W zasadzie płytę można podzielić na pół: najpierw wchodzi ten rockowy klimat, ale potem zmienia się on w hip hop indie, żeby dojść do prawdziwego reggae w 'Powiedz mi'.
Jeśli oczekujesz tylko rymów, to będziesz srodze zawiedziony. To już nie jest rap, że polisman, cośtam cośtam. Owszem, dość typowe rapowe traki też się zdarzają ('Pocałuj mnie w miłość', 'Szołbiznes' i 'To zapisane'), a także takie w stylu hip hopu, ale mocno alternatywnym - jednak kiedy wchodzi rap w '6.0.6.' od razu robi się ciekawiej - abstrahując od faktu, czy Miodu jest dobrym rapperem, czy nie - zresztą sam mówi, że nie jest rapperem. No i dobrze, że zdaje sobie z tego sprawę, choć obiektywnie patrząc, wcale nie rymuje źle. Ale jego rapowane teksty są typowe dla takich crossoverów, kiedy ktoś spoza bierze się za rap... Ale ogólnie nie jest to złe i nie można się za bardzo czepiać, bo do śpiewania to pasuje i jest w porządku, przy rapie... ujdzie. Jednak znalazłem tu kilka fajnych numerów: 'Pocałuj mnie w miłość', Upadłem w Poznaniu', 'Powiedz mi'...
Jednak nie jest to płyta dla fanów stricte rapu. Ja sam nie przepadam za taką rockową papką, idącą w popik, jak dla mnie dałoby radę z tego zrobić ciekawą epkę z 6 numerami. Choć jest to album zdecydowanie radiowy i festiwalowy, raczej nie zyska nowej grupy fanów rapu. Może ktoś słuchający takiego rocko-popowego grania się skusi?
OCENA: 3+\6
1. Marcepany
2. Bomba
3. Defto
4. Peron
5. Pocałuj Mnie W Miłość
6. 6.0.6
7. Upadłem W Poznaniu
8. Królowa
9. To Zapisane
10. Szołbiznes
11. Plastikowe Kwiaty
12. Powiedz Mi
13. Nieboskit
Jamalem swego czasu jarała się mocno młodzież za sprawą hitu 'Policeman'. Od tego czasu przeszły dwa albumy i, po 5 latach milczenia, Miodu i Łukasz, wraz z całym zespołem, wracają na scenę. Wysoka pozycja na listach sprzedaży sugerowała, że wiele osób na tę płytę czekało.
Muzyka na tym albumie to granie z pogranicza. Zupełnie z pogranicza, bo znajdziemy tu wszystko, co możliwe. Jest rock, reggae, trochę rapu, nieco indie ze szczyptą czegokolwiek jeszcze. Jamal to już duża grupa, głównie zajęta przez muzyków, dlatego sporo tu gitar, głównie elektrycznych, ale i akustycznych również. Do tego mamy przeróżne klawisze, moogi, bębenki, saksofon (świetne wejście Michała Zabrockiego w Szołbiznesie!), czy wreszcie kontrabas. Mnie osobiście nieco drażnią te rockowe klimaty, rzężące gitary, bo to trąca już miejscami Cool Kids Of Death, czy podobnymi rzeczami, za którymi niestety nie przepadam. Podsumowując, muzyka nie jest rapowa, nawet nie jest hip hopowa - to crossover, mieszanka stylów, odchodząca coraz dalej od rapu i ragga, ale nie stroniąca od wpływów. W zasadzie płytę można podzielić na pół: najpierw wchodzi ten rockowy klimat, ale potem zmienia się on w hip hop indie, żeby dojść do prawdziwego reggae w 'Powiedz mi'.
Jeśli oczekujesz tylko rymów, to będziesz srodze zawiedziony. To już nie jest rap, że polisman, cośtam cośtam. Owszem, dość typowe rapowe traki też się zdarzają ('Pocałuj mnie w miłość', 'Szołbiznes' i 'To zapisane'), a także takie w stylu hip hopu, ale mocno alternatywnym - jednak kiedy wchodzi rap w '6.0.6.' od razu robi się ciekawiej - abstrahując od faktu, czy Miodu jest dobrym rapperem, czy nie - zresztą sam mówi, że nie jest rapperem. No i dobrze, że zdaje sobie z tego sprawę, choć obiektywnie patrząc, wcale nie rymuje źle. Ale jego rapowane teksty są typowe dla takich crossoverów, kiedy ktoś spoza bierze się za rap... Ale ogólnie nie jest to złe i nie można się za bardzo czepiać, bo do śpiewania to pasuje i jest w porządku, przy rapie... ujdzie. Jednak znalazłem tu kilka fajnych numerów: 'Pocałuj mnie w miłość', Upadłem w Poznaniu', 'Powiedz mi'...
Jednak nie jest to płyta dla fanów stricte rapu. Ja sam nie przepadam za taką rockową papką, idącą w popik, jak dla mnie dałoby radę z tego zrobić ciekawą epkę z 6 numerami. Choć jest to album zdecydowanie radiowy i festiwalowy, raczej nie zyska nowej grupy fanów rapu. Może ktoś słuchający takiego rocko-popowego grania się skusi?
OCENA: 3+\6
poniedziałek, 23 grudnia 2013
KĘKĘ - TAKIE RZECZY
Prosto 2013
1. Nigdy Dość
2. Zostaje
3. Ja Się Pytam
4. Nie Wiedziałaś
5. Iskra
6. Z Boku
7. Sama Powiedz
8. Jeden Kraj
9. Dużo Nie Trzeba
10. Trasa (BraKaKa)
11. Wszystko Pięknie
12. Chwila
13. Znakomicie
14. Krucjata
15. Dziękuję
Kękę stał się jakiś czas temu jednym z najgorętszych podziemnych rapperów. Bezkompromisowym, z celnymi panczami i grającym na emocjach. Posypały się zaszczyty (jakiekolwiek by miały znaczenie): zaproszenie na HHK, wstęp w poczet Młodych wilków, aż wreszcie kontrakt z Prosto. Ludność zaczęła się spuszczać na forach, album z miejsca trafił na trzecie miejsce na Olisie i Kękę chyba przestał żałować, że go wyjebali z poczty...
Zioło, Czarny HiFi, Lucricausa, 2sty, Tytuz, Milionbeats, Pawbeats, Lanek, Urban i Luckyloop - to cała, dość długa lista producentów. W zasadzie, tylko Zioło pojawia się więcej niż dwa razy, reszta głównie raz, kilku dwa. I zależnie od producenta, nieco różnią się owe podkłady stylem. Wszystko jest generalnie klasyczne w brzmieniu, ale klimat jest rozpięty od totalnego bumbapu 2stego, przez elektroniczny funk Zioła, klubowy banger Milionbeats ('Z boku'), do ambitnych rzeczy Czarnego. Wszystko jest ok, jednak te podkłady wielskiego wrażenia nie robią, spodobały mi się szczególnie 'Ja się pytam' (może z uwagi na sampel, który uwielbiam?), z drugiej strony 'Z boku' jest dość straszne. Fajnie, że pojawia się DJ Vazee, szkoda, że tylko trzy razy, bo nieźle tu tnie.
Kękę, nieco zdarty wokal i fajne flow, charyzmatyczny styl i totalny brak opierdalania się w tango. Jakie tango, jak mawiał klasyk, liryczny przewodnik pokolenia '50, do tanga trzeba dwojga, a Kękę tańczy solo. I nie ważne, czy gada o kobietach, patriotyzmie, pyta, gdzie jest kurwa jego hajs z nagrań, czy żąda oddania Wilna i Lwowa Polsce... W ogóle taki patriotyczno-społeczny klimat przewija się często przez jego teksty. A są one całkiem niezłe, choć ciężko wyrwać z kontekstu coś walącego w czaszkę. Specjalnie przejrzałem teksty, przeczytałem dogłębnie, ale ni cholery, żaden wers nie trafił w skroń. Siła Kękę opiera się głównie na charyzmie i prostocie przekazu (ale nie prostactwie, o nie!) oraz na swoim przekonaniu o byciu zajebistym, co najbardziej widać w 'Znakomicie', gdzie Kę snuje plany przejęcia rynku rapowego w Polsce.
Niezła to jest płyta, czemu nie. Ale nie stwierdziłem przyspieszonej akcji serca, dreszczy na plecach, szczęki na ziemi. Owszem, słucha się tego naprawdę dobrze, ale czegoś mi tu brakuje. Nie byłem jednym z tych szaleńczo nakręconych, raczej podszedłem do 'Takich Rzeczy' dość chłodno i... słusznie. dobre, ale bez przesady.
OCENA: 4+\6
1. Nigdy Dość
2. Zostaje
3. Ja Się Pytam
4. Nie Wiedziałaś
5. Iskra
6. Z Boku
7. Sama Powiedz
8. Jeden Kraj
9. Dużo Nie Trzeba
10. Trasa (BraKaKa)
11. Wszystko Pięknie
12. Chwila
13. Znakomicie
14. Krucjata
15. Dziękuję
Kękę stał się jakiś czas temu jednym z najgorętszych podziemnych rapperów. Bezkompromisowym, z celnymi panczami i grającym na emocjach. Posypały się zaszczyty (jakiekolwiek by miały znaczenie): zaproszenie na HHK, wstęp w poczet Młodych wilków, aż wreszcie kontrakt z Prosto. Ludność zaczęła się spuszczać na forach, album z miejsca trafił na trzecie miejsce na Olisie i Kękę chyba przestał żałować, że go wyjebali z poczty...
Zioło, Czarny HiFi, Lucricausa, 2sty, Tytuz, Milionbeats, Pawbeats, Lanek, Urban i Luckyloop - to cała, dość długa lista producentów. W zasadzie, tylko Zioło pojawia się więcej niż dwa razy, reszta głównie raz, kilku dwa. I zależnie od producenta, nieco różnią się owe podkłady stylem. Wszystko jest generalnie klasyczne w brzmieniu, ale klimat jest rozpięty od totalnego bumbapu 2stego, przez elektroniczny funk Zioła, klubowy banger Milionbeats ('Z boku'), do ambitnych rzeczy Czarnego. Wszystko jest ok, jednak te podkłady wielskiego wrażenia nie robią, spodobały mi się szczególnie 'Ja się pytam' (może z uwagi na sampel, który uwielbiam?), z drugiej strony 'Z boku' jest dość straszne. Fajnie, że pojawia się DJ Vazee, szkoda, że tylko trzy razy, bo nieźle tu tnie.
Kękę, nieco zdarty wokal i fajne flow, charyzmatyczny styl i totalny brak opierdalania się w tango. Jakie tango, jak mawiał klasyk, liryczny przewodnik pokolenia '50, do tanga trzeba dwojga, a Kękę tańczy solo. I nie ważne, czy gada o kobietach, patriotyzmie, pyta, gdzie jest kurwa jego hajs z nagrań, czy żąda oddania Wilna i Lwowa Polsce... W ogóle taki patriotyczno-społeczny klimat przewija się często przez jego teksty. A są one całkiem niezłe, choć ciężko wyrwać z kontekstu coś walącego w czaszkę. Specjalnie przejrzałem teksty, przeczytałem dogłębnie, ale ni cholery, żaden wers nie trafił w skroń. Siła Kękę opiera się głównie na charyzmie i prostocie przekazu (ale nie prostactwie, o nie!) oraz na swoim przekonaniu o byciu zajebistym, co najbardziej widać w 'Znakomicie', gdzie Kę snuje plany przejęcia rynku rapowego w Polsce.
Niezła to jest płyta, czemu nie. Ale nie stwierdziłem przyspieszonej akcji serca, dreszczy na plecach, szczęki na ziemi. Owszem, słucha się tego naprawdę dobrze, ale czegoś mi tu brakuje. Nie byłem jednym z tych szaleńczo nakręconych, raczej podszedłem do 'Takich Rzeczy' dość chłodno i... słusznie. dobre, ale bez przesady.
OCENA: 4+\6
środa, 28 sierpnia 2013
KUBI - I GRAM TU Z OGNIEM
nielegal 2013
1. Intro
2. I Gram Tu Z Ogiem
3. Aktorzy feat. KOTZI
4. Za Zamkniętymi Drzwiami
5. Byłaś Kiedyś Na Kubie?!
6. Spacer Po Linie
7. Doping feat. TPS, KOTZI, SERAF, KLEKO
8. Mądry Polak Po Szkodzie Głupi Po Gołdzie feat. KĘKĘ
9. Krwawy Spektakl
10. Nie Zazdroszczę Ptakom feat. IGNAC
11. Katolicy
12. Rollercoaster feat. WOLA
13. Kocham Ten Kraj feat. SERAF, BORO
14. Inne Realia
15. Dres
16. PaXa feat. DOBO
17. Doping (Remix) feat. TPS, KOTZI, SERAF, KLEKO
Solowy album Kubiego, znanego z Bandy Unikat, narobił sporo szumu na radomskiej scenie rap, która z kolei robi coraz większy szum na scenie krajowej. Dlatego uważnie śledzę stronę o radomskim rapie (jak zresztą wiele innych podobnych) i wyłapuję nowości z tego regionu.
Tytuz to bodaj naczelny producent Radomia i bez niego dobry produkt się nie obejdzie. Wtóruje mu tutaj Milionbeats. To bity które przywodzą mi na myśl drugą płytę 50 Cent'a i różne pochodne Aftermath Records Dr. Dre. Niektóre są wręcz wysoce inspirowane, delikatnie mówiąc (tytułowy trak, czy 'Spacer po linie' i parę innych) - by nie rzec po prostu wtórne. Podkłady nie są odkrywcze, wręcz powiedziałbym, że dość przeciętne - trochę szkoda, bo jeśli ktoś słyszał album Tytuza, to wie, że chłop ma potencjał i potrafi zrobić konkretne bity. Tutaj jednakże podkłady są typowe dla klimatów ulicznych, jakich wiele w Polsce.
Kubi ma wprawdzie wyrobiony flow i styl, ma spoko głos i słuchanie go, jak płynie po bicie, nie wadzi, choć czyni to z taką wyczuwalną uliczną swadą. Zastanawiałem się, czy może to wymuszone jest przez typ podkładów, ale sądząc po wersach, raczej nie. 'Zamiast w szkole, na ulicach chemia' i wszystko jasne. Wóda, koks, uliczne akcje, 'ciężkie warunki na froncie'. Niestety tutaj nie dostajemy tu nic nowego, tylko zwykły, rzemieślniczy rap prosto z ulicy. Nawet nie brzmi to jakoś szczególnie inaczej, po prostu jest sobie płyta. Kawałki są o narkotykach, szczęśliwie zakończonych akcjach po wódce, kryminalne historyjki, moje miasto 'owiane złą sławą'... Goście również nie dodali zbyt wiele in plus, czasem wręcz przeciwnie: choćby Seraf, czy Wola. Może tylko Kękę dał sobie radę.
Cholera. Po kilku świetnych radomskich pozycjach, przyszedł czas na obniżkę lotów. Nie ma tu nic ciekawego, ot zwyczajnie zwykły album. Jasne, że znajdzie swoich fanów, zwłaszcza lokalnych, ale szans na wypłynięcie gdzieś dalej ten album większych szans.
OCENA: 3\6
1. Intro
2. I Gram Tu Z Ogiem
3. Aktorzy feat. KOTZI
4. Za Zamkniętymi Drzwiami
5. Byłaś Kiedyś Na Kubie?!
6. Spacer Po Linie
7. Doping feat. TPS, KOTZI, SERAF, KLEKO
8. Mądry Polak Po Szkodzie Głupi Po Gołdzie feat. KĘKĘ
9. Krwawy Spektakl
10. Nie Zazdroszczę Ptakom feat. IGNAC
11. Katolicy
12. Rollercoaster feat. WOLA
13. Kocham Ten Kraj feat. SERAF, BORO
14. Inne Realia
15. Dres
16. PaXa feat. DOBO
17. Doping (Remix) feat. TPS, KOTZI, SERAF, KLEKO
Solowy album Kubiego, znanego z Bandy Unikat, narobił sporo szumu na radomskiej scenie rap, która z kolei robi coraz większy szum na scenie krajowej. Dlatego uważnie śledzę stronę o radomskim rapie (jak zresztą wiele innych podobnych) i wyłapuję nowości z tego regionu.
Tytuz to bodaj naczelny producent Radomia i bez niego dobry produkt się nie obejdzie. Wtóruje mu tutaj Milionbeats. To bity które przywodzą mi na myśl drugą płytę 50 Cent'a i różne pochodne Aftermath Records Dr. Dre. Niektóre są wręcz wysoce inspirowane, delikatnie mówiąc (tytułowy trak, czy 'Spacer po linie' i parę innych) - by nie rzec po prostu wtórne. Podkłady nie są odkrywcze, wręcz powiedziałbym, że dość przeciętne - trochę szkoda, bo jeśli ktoś słyszał album Tytuza, to wie, że chłop ma potencjał i potrafi zrobić konkretne bity. Tutaj jednakże podkłady są typowe dla klimatów ulicznych, jakich wiele w Polsce.
Kubi ma wprawdzie wyrobiony flow i styl, ma spoko głos i słuchanie go, jak płynie po bicie, nie wadzi, choć czyni to z taką wyczuwalną uliczną swadą. Zastanawiałem się, czy może to wymuszone jest przez typ podkładów, ale sądząc po wersach, raczej nie. 'Zamiast w szkole, na ulicach chemia' i wszystko jasne. Wóda, koks, uliczne akcje, 'ciężkie warunki na froncie'. Niestety tutaj nie dostajemy tu nic nowego, tylko zwykły, rzemieślniczy rap prosto z ulicy. Nawet nie brzmi to jakoś szczególnie inaczej, po prostu jest sobie płyta. Kawałki są o narkotykach, szczęśliwie zakończonych akcjach po wódce, kryminalne historyjki, moje miasto 'owiane złą sławą'... Goście również nie dodali zbyt wiele in plus, czasem wręcz przeciwnie: choćby Seraf, czy Wola. Może tylko Kękę dał sobie radę.
Cholera. Po kilku świetnych radomskich pozycjach, przyszedł czas na obniżkę lotów. Nie ma tu nic ciekawego, ot zwyczajnie zwykły album. Jasne, że znajdzie swoich fanów, zwłaszcza lokalnych, ale szans na wypłynięcie gdzieś dalej ten album większych szans.
OCENA: 3\6
środa, 21 sierpnia 2013
KOTZI & LUCKY LOOP - RAPDOM
nielegal 2013
1.84'
2.Zajawka
3.Przedszkole
4.Gry
5.Podstawówka
6.Park 2
7.Liceum
8.Nośniki
9.Studia
10.Rapdom
11.Pielgrzym
12.Rodzice
13.Trzymam kciuki
Radomskie produkcje, które do mnie docierają, zazwyczaj wywierają na mnie niezłe wrażenie. Dlatego chętnie sięgnąłem po płytę Kotziego, nagraną wraz z Lucky Loop'em. Kumpel propsowanego wszędzie Kękę wreszcie wypuścił swój album solowy, i na forach zaszumiało, że wyszło coś świeżego.
Całą produkcję zrobił tu Lucky Loop, ze wsparciem DJ Mono na talerzach. To bity konkretne, raczej klasyczna, bez fanatyzmu. Co to oznacza? Ni mniej, ni więcej, tylko konkretne perkusje, na których mamy sample, powzięte z różnych gatunków muzycznych - od klasycznej, po różne dziwolągi, które ciężko doprawdy odgadnąć. Do tego Lucky Loop dorabia otoczkę dźwiękami, które budują nastrój wokół sampla. Wszystko ma klimat nostalgiczny, ale nie melancholijny, czy nudny. To swego rodzaju hołd prawdziwemu hip hopowi - nowoczesne podkłady, zrobione z szacunkiem dla najlepszych lat rapu. Słucha się tego bardzo dobrze.
Kotzi ma ciekawą barwę głosu i niezły flow - brzmi jak taki zwyczajny chłopaczyna z osiedla, ale w tekstach słychać, że to nie byle jaki pierwszy lepszy ziomek. 'Rapdom' to koncept, zaczynający się 29 lat temu, podczas urodzin rappera. Każdy następny trak to kolejny rozdział jego życia. Słychać tę samą nostalgię, co w muzyce. Kotzi wspomina czasy szkolnej ławy, opowiada o grach, w które poginał, mówi o swojej miłości do hip hopu... Cały czas przebija wszystko szacunek dla ludzi, dla wspomnień, wręcz łezka się kręci, tak bardzo wspomnieniowy jest ten album. Wręcz sprawia, że sam zaczynasz wspominać swoje stare dzieje (jeśli masz co...) i rozmyślać o życiu... Tym bardziej, że Kotzi wywleka swoje życie na wierzch i rozprawia się z nim, choć bez żadnych ekshibicjonizmów. Po prostu słuchasz tego, jakbyście siedzieli z Kotzim na ławce i pili sobie browar, opowiadając historyjki z przeszłości. Nie szukaj tu żadnych gości, na szczęście nie ma tu nikogo, kto by przeszkadzał...
Początek był niepozorny - ot, słuchałem, bo leciało. Ale im dalej, tym bardziej zaczynałem wsiąkać w treść płyty i w okolicy 4 kawałka wessało mnie totalnie i nie chciało puścić aż do końca. Rzadko się zdarza, że płyta wciągnie mnie aż tak! Świetna robota Kotzi!!
OCENA: 5+\6
1.84'
2.Zajawka
3.Przedszkole
4.Gry
5.Podstawówka
6.Park 2
7.Liceum
8.Nośniki
9.Studia
10.Rapdom
11.Pielgrzym
12.Rodzice
13.Trzymam kciuki
Radomskie produkcje, które do mnie docierają, zazwyczaj wywierają na mnie niezłe wrażenie. Dlatego chętnie sięgnąłem po płytę Kotziego, nagraną wraz z Lucky Loop'em. Kumpel propsowanego wszędzie Kękę wreszcie wypuścił swój album solowy, i na forach zaszumiało, że wyszło coś świeżego.
Całą produkcję zrobił tu Lucky Loop, ze wsparciem DJ Mono na talerzach. To bity konkretne, raczej klasyczna, bez fanatyzmu. Co to oznacza? Ni mniej, ni więcej, tylko konkretne perkusje, na których mamy sample, powzięte z różnych gatunków muzycznych - od klasycznej, po różne dziwolągi, które ciężko doprawdy odgadnąć. Do tego Lucky Loop dorabia otoczkę dźwiękami, które budują nastrój wokół sampla. Wszystko ma klimat nostalgiczny, ale nie melancholijny, czy nudny. To swego rodzaju hołd prawdziwemu hip hopowi - nowoczesne podkłady, zrobione z szacunkiem dla najlepszych lat rapu. Słucha się tego bardzo dobrze.
Kotzi ma ciekawą barwę głosu i niezły flow - brzmi jak taki zwyczajny chłopaczyna z osiedla, ale w tekstach słychać, że to nie byle jaki pierwszy lepszy ziomek. 'Rapdom' to koncept, zaczynający się 29 lat temu, podczas urodzin rappera. Każdy następny trak to kolejny rozdział jego życia. Słychać tę samą nostalgię, co w muzyce. Kotzi wspomina czasy szkolnej ławy, opowiada o grach, w które poginał, mówi o swojej miłości do hip hopu... Cały czas przebija wszystko szacunek dla ludzi, dla wspomnień, wręcz łezka się kręci, tak bardzo wspomnieniowy jest ten album. Wręcz sprawia, że sam zaczynasz wspominać swoje stare dzieje (jeśli masz co...) i rozmyślać o życiu... Tym bardziej, że Kotzi wywleka swoje życie na wierzch i rozprawia się z nim, choć bez żadnych ekshibicjonizmów. Po prostu słuchasz tego, jakbyście siedzieli z Kotzim na ławce i pili sobie browar, opowiadając historyjki z przeszłości. Nie szukaj tu żadnych gości, na szczęście nie ma tu nikogo, kto by przeszkadzał...
Początek był niepozorny - ot, słuchałem, bo leciało. Ale im dalej, tym bardziej zaczynałem wsiąkać w treść płyty i w okolicy 4 kawałka wessało mnie totalnie i nie chciało puścić aż do końca. Rzadko się zdarza, że płyta wciągnie mnie aż tak! Świetna robota Kotzi!!
OCENA: 5+\6
poniedziałek, 10 czerwca 2013
BEATBUSTERS - SHAKO & NBH
nielegal 2013
1. Intro
2. Siema, Cześć (Remix1) feat. MATI, STER, MAKA, ARNIE, 021
3. Beatbusters feat. T.O.M.S.
4. Dobrze wiesz
5. Świadomość
6. Jeszcze nie czas feat. PAWA
7. Jeden Krok (Remix) feat. MAKA
8. Zbrodnia Doskonała feat. T.O.M.S., AEM
9. Jak Umiem (Remix)
10. Mam Gdzieś feat. T.O.M.S., BURYNA, AEM, ŚWIEŻY, STER, THE LOST TALENT
11. Siema, Cześć (Remix2) feat. MATI, STER, MAKA, ARNIE, 021
12. Outro
13. Siema, Cześć (Kilko Remix) feat. MATI, STER, MAKA, ARNIE, 021
Rzeszów i Radom. Producent i rapper. Kolaboracja pogromców bitów odbiła się echem głównie w Radomiu, gdzie Shako nagrywa od dłuższego czasu i jest znany i poważany. Co ten klasyczny duet nam pokazuje w tym roku?
NBH to mało znany w Polsce producent. Robi podkłady dość tradycyjne, choć nieobce są mu wtręty, które świadczą o tym, że nie grzebie w krejtsach, lecz śledzi nowe kierunki w muzyce rap. Dzięki temu, powstała taka mikstura - tradycyjne perkusje, ale na nich nawinięte są klimaty czasem jazzowe, ale czasem takie zupełnie inspirowane Kanye Westem, czy tego typu klimatami. Oczywiście daleko NGB do Westa, ale przynajmniej próbuje. Musi jednak jeszcze sporo popróbować, ale może za parę płyt da radę. Nie rozumiem tylko zupełnej zrzynki z 'Cold As Ice' MOP, ale nie muszę wszystkiego rozumieć.
Shako nie jest wybitnym emce. Potrafi nawinąć, ale jest typowym przedstawicielem podziemia. Rymuje 'jak umie', czasem przyspiesza, udowadniając, że drzemią w nim pokłady skillów, ale często po prostu jedzie zwyczajnie po bicie. Owszem, słuchanie go nie boli. Tematy, które porusza to głównie bragga i imprezy, z rzadka daje jakieś głębsze myśli. Towarzyszy mu cała plejada radomskich emce, a ajest ich tylu, że ciązko ogarnąć każdego. Czy ktoś z nich się wybija? Ciężko powiedzieć. Jest zwyczajnie i normalnie. Najlepszy trak dla mnie to 'Mam gdzieś', nagrany z całą paczką - wyszło naprawdę spoko.
Taka to płyta - zwyczajna i normalna, dla lokalnych chłopaków do jarania się. Poza Radom to pewnie nie wypłynie, może w drobnych ilościach, ale u siebie, nie wątpię, Shako narobi tym krążkiem szumu. Ale tak ogólnie - Średnie.
ZACIĄGNIJ
OCENA: 3+\6
1. Intro
2. Siema, Cześć (Remix1) feat. MATI, STER, MAKA, ARNIE, 021
3. Beatbusters feat. T.O.M.S.
4. Dobrze wiesz
5. Świadomość
6. Jeszcze nie czas feat. PAWA
7. Jeden Krok (Remix) feat. MAKA
8. Zbrodnia Doskonała feat. T.O.M.S., AEM
9. Jak Umiem (Remix)
10. Mam Gdzieś feat. T.O.M.S., BURYNA, AEM, ŚWIEŻY, STER, THE LOST TALENT
11. Siema, Cześć (Remix2) feat. MATI, STER, MAKA, ARNIE, 021
12. Outro
13. Siema, Cześć (Kilko Remix) feat. MATI, STER, MAKA, ARNIE, 021
Rzeszów i Radom. Producent i rapper. Kolaboracja pogromców bitów odbiła się echem głównie w Radomiu, gdzie Shako nagrywa od dłuższego czasu i jest znany i poważany. Co ten klasyczny duet nam pokazuje w tym roku?
NBH to mało znany w Polsce producent. Robi podkłady dość tradycyjne, choć nieobce są mu wtręty, które świadczą o tym, że nie grzebie w krejtsach, lecz śledzi nowe kierunki w muzyce rap. Dzięki temu, powstała taka mikstura - tradycyjne perkusje, ale na nich nawinięte są klimaty czasem jazzowe, ale czasem takie zupełnie inspirowane Kanye Westem, czy tego typu klimatami. Oczywiście daleko NGB do Westa, ale przynajmniej próbuje. Musi jednak jeszcze sporo popróbować, ale może za parę płyt da radę. Nie rozumiem tylko zupełnej zrzynki z 'Cold As Ice' MOP, ale nie muszę wszystkiego rozumieć.
Shako nie jest wybitnym emce. Potrafi nawinąć, ale jest typowym przedstawicielem podziemia. Rymuje 'jak umie', czasem przyspiesza, udowadniając, że drzemią w nim pokłady skillów, ale często po prostu jedzie zwyczajnie po bicie. Owszem, słuchanie go nie boli. Tematy, które porusza to głównie bragga i imprezy, z rzadka daje jakieś głębsze myśli. Towarzyszy mu cała plejada radomskich emce, a ajest ich tylu, że ciązko ogarnąć każdego. Czy ktoś z nich się wybija? Ciężko powiedzieć. Jest zwyczajnie i normalnie. Najlepszy trak dla mnie to 'Mam gdzieś', nagrany z całą paczką - wyszło naprawdę spoko.
Taka to płyta - zwyczajna i normalna, dla lokalnych chłopaków do jarania się. Poza Radom to pewnie nie wypłynie, może w drobnych ilościach, ale u siebie, nie wątpię, Shako narobi tym krążkiem szumu. Ale tak ogólnie - Średnie.
ZACIĄGNIJ
OCENA: 3+\6
wtorek, 9 kwietnia 2013
MIEJSKI SPORT 2 - TYTUZ
nielegal 2013
1. Nie Ma Mocy feat. BANDA UNIKAT
2. Co Chwilę feat. KĘKĘ
3. Nie Ma Tu Miejsca feat. SANCZEZ, KRES
4. Ostatnie Chwile feat. LESUAFF
5. Detox feat. IGNAC, KOTZI
6. Reprezentujemy feat. SANCZEZ, PAJAC
7. Zapal Znicz feat. PIERWSZE SKRZYPCE
8. Dobranoc feat. NORM
9. Piśmienni feat. SZUWAR, KOTZI
10. Jest Robota feat. RAPTOR
11. Parę Metrów feat. BORO, DOBO, TPS
12. Co Z Tego Że Pajac feat. PAJAC
13. Na Poczekaniu feat. SERAF, WOLA
14. To Po Prostu Ja feat. TPS
15. Nie Przepraszam feat. BORO, SANCZEZ
16. Odejdź Od Stolika feat. HASE, PAJAC, ORKA
17. Nie Podnoś feat. ZDR, BONUS RPK
18. Rejon feat. KOTZI
19. Od Jutra feat. TURAS, PAJAC
20. Szybki Strzał feat. WOLA, TPS, STH, KLEKO, EJKEJ
21. 9 Mil Do Szczęścia feat. YANKEEZ
22. Ratuj Się feat. KUBI, STH
23. W Szarym Tłumie feat. PITER, AIWKA
24. Myślisz Że Wiesz To feat. BORO
Radom ostatnio nie ma dobrej marki. Stał się pośmiewiskiem Polski przez chytrą babę, potem jeden z wykładowców sprzedawał swoje książki studentom w zamian za zdany egzamin... Dlatego najlepiej zapomnieć o tych przykrych incydentach i zająć się przeglądem sceny radomskiej, bo płyta Tytuza była niezwykle ważnym wydarzeniem w mieście. To już druga część 'Miejskiego Sportu', a prace nad tą częścią trwały prawie trzy lata - po takim czasie płyta powinna być dopieszczona jak złoto!
Sam gospodarz - Tytuz, odpowiada za muzykę na całym mikstejpie. Jest to płyta wyprodukowana w sposób taki, jakie bywały niegdyś prawdziwe mixtape'y. Kawałki się wiążą, jest skreczowanie, katy, miks - wszystko tak, jak powinno być. To kawałki w większości klasyczne, z niewielka dawką czegoś bardziej nowoczesnego - ale bez przesady. Tytuz dobiera fajne sample, głównie klawisze, które uzupełnia syntezatorowymi dźwiękami, co wcale nie przeszkadza - wręcz przeciwnie, nadaje bitom przyjemnego wajbu.
Przy takim zbiorowisku wykonawców, ciężko utrzymać równy, wysoki poziom kawałków. Dlatego tutaj też niekoniecznie jest równo, tym bardziej, że chyba 90% pochodzi z jednego miasta. Taka prezentacja sceny lokalnej na mikstejpie jest jednak niezwykle zacna i pokazuje doskonale potencjał Radomia, bo znalazło się tu kilku wartych uwagi graczy. Wyróżniłbym przede wszystkim Sanczeza, Pajaca, Pierwsze Skrzypce, które powróciły po jakimś czasie, Lesuaffa... Jest równiez kilka dobrych wejść (Kękę, Banda Unikat, Szuwar, Wola z fajnym głosem), ale jest tez parę marnych (Norm, ZDR, Kleko...). Przekrój emce wynikuje również w mnogości tematów i stylistyki - od ulicznych klimatów, przez bragga, aż do tzw. miejskiej poezji. Najfajniejsze traki wg mnie to 'Zapal znicz', 'Nie ma tu miejsca' i 'Nie przepraszam', ale znajdzie się tu również kilka innych. W ogóle poziom jest zadziwiająco wysoki.
Tytuz mnie zaskoczył - nie spodziewałem się aż tak dobrego materiału - zwłaszcza, że większość z graczy nie jest znana szerszej publiczności. Może muza nie jest odkrywcza, może w okolicach 20 kawałka zacząłem być trochę zmęczony, ale... Da się tu wybrać sporo traków, z których można zrobić fajne hevi rotejszyn w plejerze. Tytuz faktycznie postarał się dopieścić album. Spoko płyta - Radom Reprezent!
OCENA: 4+\6
1. Nie Ma Mocy feat. BANDA UNIKAT
2. Co Chwilę feat. KĘKĘ
3. Nie Ma Tu Miejsca feat. SANCZEZ, KRES
4. Ostatnie Chwile feat. LESUAFF
5. Detox feat. IGNAC, KOTZI
6. Reprezentujemy feat. SANCZEZ, PAJAC
7. Zapal Znicz feat. PIERWSZE SKRZYPCE
8. Dobranoc feat. NORM
9. Piśmienni feat. SZUWAR, KOTZI
10. Jest Robota feat. RAPTOR
11. Parę Metrów feat. BORO, DOBO, TPS
12. Co Z Tego Że Pajac feat. PAJAC
13. Na Poczekaniu feat. SERAF, WOLA
14. To Po Prostu Ja feat. TPS
15. Nie Przepraszam feat. BORO, SANCZEZ
16. Odejdź Od Stolika feat. HASE, PAJAC, ORKA
17. Nie Podnoś feat. ZDR, BONUS RPK
18. Rejon feat. KOTZI
19. Od Jutra feat. TURAS, PAJAC
20. Szybki Strzał feat. WOLA, TPS, STH, KLEKO, EJKEJ
21. 9 Mil Do Szczęścia feat. YANKEEZ
22. Ratuj Się feat. KUBI, STH
23. W Szarym Tłumie feat. PITER, AIWKA
24. Myślisz Że Wiesz To feat. BORO
Radom ostatnio nie ma dobrej marki. Stał się pośmiewiskiem Polski przez chytrą babę, potem jeden z wykładowców sprzedawał swoje książki studentom w zamian za zdany egzamin... Dlatego najlepiej zapomnieć o tych przykrych incydentach i zająć się przeglądem sceny radomskiej, bo płyta Tytuza była niezwykle ważnym wydarzeniem w mieście. To już druga część 'Miejskiego Sportu', a prace nad tą częścią trwały prawie trzy lata - po takim czasie płyta powinna być dopieszczona jak złoto!
Sam gospodarz - Tytuz, odpowiada za muzykę na całym mikstejpie. Jest to płyta wyprodukowana w sposób taki, jakie bywały niegdyś prawdziwe mixtape'y. Kawałki się wiążą, jest skreczowanie, katy, miks - wszystko tak, jak powinno być. To kawałki w większości klasyczne, z niewielka dawką czegoś bardziej nowoczesnego - ale bez przesady. Tytuz dobiera fajne sample, głównie klawisze, które uzupełnia syntezatorowymi dźwiękami, co wcale nie przeszkadza - wręcz przeciwnie, nadaje bitom przyjemnego wajbu.
Przy takim zbiorowisku wykonawców, ciężko utrzymać równy, wysoki poziom kawałków. Dlatego tutaj też niekoniecznie jest równo, tym bardziej, że chyba 90% pochodzi z jednego miasta. Taka prezentacja sceny lokalnej na mikstejpie jest jednak niezwykle zacna i pokazuje doskonale potencjał Radomia, bo znalazło się tu kilku wartych uwagi graczy. Wyróżniłbym przede wszystkim Sanczeza, Pajaca, Pierwsze Skrzypce, które powróciły po jakimś czasie, Lesuaffa... Jest równiez kilka dobrych wejść (Kękę, Banda Unikat, Szuwar, Wola z fajnym głosem), ale jest tez parę marnych (Norm, ZDR, Kleko...). Przekrój emce wynikuje również w mnogości tematów i stylistyki - od ulicznych klimatów, przez bragga, aż do tzw. miejskiej poezji. Najfajniejsze traki wg mnie to 'Zapal znicz', 'Nie ma tu miejsca' i 'Nie przepraszam', ale znajdzie się tu również kilka innych. W ogóle poziom jest zadziwiająco wysoki.
Tytuz mnie zaskoczył - nie spodziewałem się aż tak dobrego materiału - zwłaszcza, że większość z graczy nie jest znana szerszej publiczności. Może muza nie jest odkrywcza, może w okolicach 20 kawałka zacząłem być trochę zmęczony, ale... Da się tu wybrać sporo traków, z których można zrobić fajne hevi rotejszyn w plejerze. Tytuz faktycznie postarał się dopieścić album. Spoko płyta - Radom Reprezent!
OCENA: 4+\6
czwartek, 13 września 2012
TRAJEKTORIA RAPU - 021 & MAKA
nielegal 2012
1. Introjektoria
2. Jeden do jednego
3. Nasz styl
4. Echo
5. Abrakadabra feat. BCZ
6. Co by się nie działo
7. Dać jak najwięcej
8. Stop feat. JOTESTE
9. Okno na świat
10. Trajektoria rapu
11. Wychowany na błędach (021 solo)
12. W swojej klasie feat. PAJAC
13. Nie wiem o co chodzi
14. Pamiętam
15. We are strong
16. Samotność
17. Serce z kamienia feat. JANUSZ, SHAKO
18. Gorące pozdrowienia
19. Zaufanie (maka solo)
20. Outrojektoria
Maka i 021 to dwóch kolesi, którzy nie są debiutantami na scenie rapowej. To już ich szósty album, chociaż dopiero trzeci pełnowymiarowy - reszta to epki. Sporo grają saportów, zwłaszcza przed występami tzw. 'gwiazd' w Radomiu i u siebie na rejonie mają fejm. Zresztą, wystarczy spojrzeć na tył okładki - sporo patronatów się tam zebrało, więc płyta nie może być słaba.
Ace Of Spades - jak mówią chłopaki - ich Pete Rock. Coś w tym jest, bo AoS starannie dobiera i tnie sample, bity się toczą jak piłka z górki - równo, czasem mocniej pierdolnie, ale generalnie na jednym poziomie. A poprzeczka zawieszona jest całkiem wysoko, wystarczy sprawdzić fenomenalny bit do 'Trajektoria rapu', ale jest tu o wiele więcej fajnych, korzennych i świeżych bitów, które warto sprawdzić (ot, choćby 'Gorące pozdrowienia'). Czasem dochodzą do tego skrecze DJ MixAir i DJ Pstryk, co znakomicie ubarwia płytę. Krakowiak Ace Of Spades jest kolesiem, na którego warto zwrócić uwagę, zdecydowanie. Piona za produkcję.
Ale za rymy nie będzie już piątki niestety. Cały odbiór świetnej skądinąd muzyki zepsuty jest przez szarość i przeciętność emce. Nie są źli, nic z tych rzeczy. Dobrzy niestety też nie są, a zaledwie średni. Rymują poprawnie, wersy są poprawne - ale nic nie zapadło mi w pamięć na tyle, żeby to propsować, a nawet, żeby obrócić wers w głowie. Teksty są i w zasadzie tyle można o nich powiedzieć. Trochę świeżości wnosi wejście Joteste, ale to kropla w morzu. Może nie jest to takie słabe, jak można by sądzić z mojego marudzenia, ale do takich bitów można nawinąć wspaniałe traki, a te są zwyczajne. Dobre, ale nie AŻ TAK dobre. Dlatego marudzę.
Mogła to być jedna z lepszych płyt w tym roku, a jest tylko... dobra. Tak, warto ją sprawdzić, jest naprawdę niezła, tylko przyniosła mi, że tak to poetycko ujmę, 'liryczne rozczarowanie'. Nawet pancze wymierzone w gimbazę są mało punktujące. Muza na 5, Maka i 021 na 3, co daje średnią 4. I tak to zostawmy.
ODSŁUCH I ZACIĄG
OCENA: 4\6
1. Introjektoria
2. Jeden do jednego
3. Nasz styl
4. Echo
5. Abrakadabra feat. BCZ
6. Co by się nie działo
7. Dać jak najwięcej
8. Stop feat. JOTESTE
9. Okno na świat
10. Trajektoria rapu
11. Wychowany na błędach (021 solo)
12. W swojej klasie feat. PAJAC
13. Nie wiem o co chodzi
14. Pamiętam
15. We are strong
16. Samotność
17. Serce z kamienia feat. JANUSZ, SHAKO
18. Gorące pozdrowienia
19. Zaufanie (maka solo)
20. Outrojektoria
Maka i 021 to dwóch kolesi, którzy nie są debiutantami na scenie rapowej. To już ich szósty album, chociaż dopiero trzeci pełnowymiarowy - reszta to epki. Sporo grają saportów, zwłaszcza przed występami tzw. 'gwiazd' w Radomiu i u siebie na rejonie mają fejm. Zresztą, wystarczy spojrzeć na tył okładki - sporo patronatów się tam zebrało, więc płyta nie może być słaba.
Ace Of Spades - jak mówią chłopaki - ich Pete Rock. Coś w tym jest, bo AoS starannie dobiera i tnie sample, bity się toczą jak piłka z górki - równo, czasem mocniej pierdolnie, ale generalnie na jednym poziomie. A poprzeczka zawieszona jest całkiem wysoko, wystarczy sprawdzić fenomenalny bit do 'Trajektoria rapu', ale jest tu o wiele więcej fajnych, korzennych i świeżych bitów, które warto sprawdzić (ot, choćby 'Gorące pozdrowienia'). Czasem dochodzą do tego skrecze DJ MixAir i DJ Pstryk, co znakomicie ubarwia płytę. Krakowiak Ace Of Spades jest kolesiem, na którego warto zwrócić uwagę, zdecydowanie. Piona za produkcję.
Ale za rymy nie będzie już piątki niestety. Cały odbiór świetnej skądinąd muzyki zepsuty jest przez szarość i przeciętność emce. Nie są źli, nic z tych rzeczy. Dobrzy niestety też nie są, a zaledwie średni. Rymują poprawnie, wersy są poprawne - ale nic nie zapadło mi w pamięć na tyle, żeby to propsować, a nawet, żeby obrócić wers w głowie. Teksty są i w zasadzie tyle można o nich powiedzieć. Trochę świeżości wnosi wejście Joteste, ale to kropla w morzu. Może nie jest to takie słabe, jak można by sądzić z mojego marudzenia, ale do takich bitów można nawinąć wspaniałe traki, a te są zwyczajne. Dobre, ale nie AŻ TAK dobre. Dlatego marudzę.
Mogła to być jedna z lepszych płyt w tym roku, a jest tylko... dobra. Tak, warto ją sprawdzić, jest naprawdę niezła, tylko przyniosła mi, że tak to poetycko ujmę, 'liryczne rozczarowanie'. Nawet pancze wymierzone w gimbazę są mało punktujące. Muza na 5, Maka i 021 na 3, co daje średnią 4. I tak to zostawmy.
ODSŁUCH I ZACIĄG
OCENA: 4\6
wtorek, 24 kwietnia 2012
TEATR LUDZKICH ZDARZEŃ - SHAKO
nielegal 2011
1. Teatr Ludzkich Zdarzen feat. DJ FRESZU FRESZ
2. Chcesz być katem feat. GRUBASS
3. List
4. Potrzebuję
5. Zależności feat. CHATSON, MORTAL
6. Singiel
7. Moda na Rap feat. GRUBASS
8. Chwila feat. STER
9. Powiązani czynnościami feat. MŁODY, IGA, DJ SŁOWO
10. Fundament feat. MORTAL
11. Aż po rozkład
12. Obawa
13. Nie chcę uciekać feat. MĄKA
14. Kamień feat. GRUBASS, MORTAL, WAX MINISTA
15. Co pozostało feat. MĄKA
16. Teatr Ludzkich Zdarzeń (S.U.B. Remix)(Bonus)
Shako wydał w listopadzie drugą solową płytę - wszak wcześniej grał w duecie z Grubassem i w projekcie Ja, Ty, On. Znany to koleś na radomskiej scenie rapowej, nie to, żeby czołówka, ale mocna reprezentacja miasta. Kto o nim jednak słyszał poza Radomiem? Tak myślałem...
Bity na płycie są dość zróżnicowane, ale wszystkie pochodzą od kolesi lokalnych, o których pewnie nie słyszeliście: Krótki, Podły (no, ten akurat siedzi w UK), NbH, Emeph, aRH, AWD, Detal, Smoła - czyli cała plejada w zasadzie bezimiennych producentów, którzy jednak takich złych podkładów nie dali i klimat, choć ciężki i przy chodniku, to całkiem rozsądnym jest i daje się nieźle słuchać. A jak wchodzą skrecze Fresza...! Freszu Fresz daje czadu! Nie to jednak, że wszystko jest różowo, nie... Kilka słabszych traków też wpadło (np 'Chwila', 'Co pozostało') - jest różnie...
Sam Shako ma flow, ma teksty - nie jest źle. Zaprosił na swoja płytę wielu gości, przede wszystkim swojego starego zioma Grubassa, z którym niejedną ścieżkę wcześniej nagrał. Poza tym jest tu sporo radomskich ludzików, udzielających się na majkach i talerzach - jest zróżnicowanie, jest dość ciekawie. Kolega Mąka trochę nie wyrabia się na bitach, ale reszta daje radę w ten, czy inny sposób. Przyznam, że szczególnie urzekł mnie kawałek 'Kamień' - świetny pomysł na refren i kawałek naprawdę w pytkę. No i ten dziwaczny, nu metalowy remiks na końcu...
Nie równa to płyta. Jest kilka bardzo dobrych kawałków, ale jest i parę gniotów. Ogólny bilans jest raczej na plus, ale nie zabija. Dla tych kilku kawałków jednak warto sprawdzić 'Teatr Ludzkich Zdarzeń'.
ZACIĄGNIĘCIE:
OCENA: 4-\6
1. Teatr Ludzkich Zdarzen feat. DJ FRESZU FRESZ
2. Chcesz być katem feat. GRUBASS
3. List
4. Potrzebuję
5. Zależności feat. CHATSON, MORTAL
6. Singiel
7. Moda na Rap feat. GRUBASS
8. Chwila feat. STER
9. Powiązani czynnościami feat. MŁODY, IGA, DJ SŁOWO
10. Fundament feat. MORTAL
11. Aż po rozkład
12. Obawa
13. Nie chcę uciekać feat. MĄKA
14. Kamień feat. GRUBASS, MORTAL, WAX MINISTA
15. Co pozostało feat. MĄKA
16. Teatr Ludzkich Zdarzeń (S.U.B. Remix)(Bonus)
Shako wydał w listopadzie drugą solową płytę - wszak wcześniej grał w duecie z Grubassem i w projekcie Ja, Ty, On. Znany to koleś na radomskiej scenie rapowej, nie to, żeby czołówka, ale mocna reprezentacja miasta. Kto o nim jednak słyszał poza Radomiem? Tak myślałem...
Bity na płycie są dość zróżnicowane, ale wszystkie pochodzą od kolesi lokalnych, o których pewnie nie słyszeliście: Krótki, Podły (no, ten akurat siedzi w UK), NbH, Emeph, aRH, AWD, Detal, Smoła - czyli cała plejada w zasadzie bezimiennych producentów, którzy jednak takich złych podkładów nie dali i klimat, choć ciężki i przy chodniku, to całkiem rozsądnym jest i daje się nieźle słuchać. A jak wchodzą skrecze Fresza...! Freszu Fresz daje czadu! Nie to jednak, że wszystko jest różowo, nie... Kilka słabszych traków też wpadło (np 'Chwila', 'Co pozostało') - jest różnie...
Sam Shako ma flow, ma teksty - nie jest źle. Zaprosił na swoja płytę wielu gości, przede wszystkim swojego starego zioma Grubassa, z którym niejedną ścieżkę wcześniej nagrał. Poza tym jest tu sporo radomskich ludzików, udzielających się na majkach i talerzach - jest zróżnicowanie, jest dość ciekawie. Kolega Mąka trochę nie wyrabia się na bitach, ale reszta daje radę w ten, czy inny sposób. Przyznam, że szczególnie urzekł mnie kawałek 'Kamień' - świetny pomysł na refren i kawałek naprawdę w pytkę. No i ten dziwaczny, nu metalowy remiks na końcu...
Nie równa to płyta. Jest kilka bardzo dobrych kawałków, ale jest i parę gniotów. Ogólny bilans jest raczej na plus, ale nie zabija. Dla tych kilku kawałków jednak warto sprawdzić 'Teatr Ludzkich Zdarzeń'.
ZACIĄGNIĘCIE:
OCENA: 4-\6
Subskrybuj:
Posty (Atom)