Pokazywanie postów oznaczonych etykietą aloha. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą aloha. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 28 września 2015

PROCEENTE & BLEIZ - ALOHA GRILL

Aloha 2015

1. Aloha-Grill
2. Potrzebuję feat. JAZZY, BASIA EM, KASIA OSOWSKA
3. HipHopKemp
4. Scena
5. Wiejskie powietrze feat. KUBA KNAP
6. Rap & Blues feat. CYWINSKY
7. Podwieź mnie feat. SARIUS, JAZZY
8. Jogin śmiechu feat. NINJA, ŁYSONŻI
9. 2271
10. Jesteśmy na fali
11. Nie zasłaniaj mi słońca feat. CYWINSKY
12. Korzenie    feat. JAZZY
13. Proceente - Praga
14. Bleiz - Bon Voyage

    Trochę przegapiłem tę płytę. To znaczy, wiedziałem, że wyszła, lubię płyty z Aloha, ale... stwierdziłem, że mam tyle materiału, że posłucham później. I zapomniałem, na szczęście w porę oprzytomniałem. Wspólna płyta szefów Aloha Entertejnment już od okładki mówi, że to luzik blusik i pełen czillout. I fajnie, bo ja lubię wydawnictwa z logo Aloha: płyty Procenta i Łysonżiego były naprawdę świetne, więc spodziewałem się wiele.
    Przyznam, że nie do końca o to mi chodziło i nie tego się spodziewałem po tej płycie. Przyzwyczaiłem się raczej u Aloha do brzmienia funkowego i nawet sam tytuł wskazywał, że będzie ten klimat. Już na samym wstępie jednak zaatakowała mnie kakofonia syntetycznych plimkań Chmuroka, zaraz potem dość ostry i nowoczesny Ostry, a to co zrobił FunkMonster ze 'Sceną' to istny dramat. Bit jest tak połamany, jakby robił go niemiecki werblista marszowy, a te wokalne wstawki na fastpejsie brzmią jak stado zarzynanych myszy - jak mówi sam refren: 'gówno w którym nie warto się babrać, porażka totalna'. Ten stary, dobry funkowy wajb zachowują Mr. Onte, Eten i wspomniany wcześniej FunkMonster - tyle, że nie w 'Scenie'... Gdzieś w połowie jest Jorguś z 'Bon voyage', który sprawił bit mogący spokojnie znaleźć się na płycie np. 8Ball & MJG, czy czegoś w tym stylu. Na całe szczęście tych elektronicznych podkładów jest tylko trzy - pasują niczym kwiatek do kożucha i są na tym albumie totalnie zbędne: powinien być albo ten funk, który pojawia się tu jakby sam z siebie, albo syntetyk. Według mnie to się zupełnie rozmija i żałuję, że nie ma spójności.   
        Procent nigdy nie był dobrym rapperem, ale jest to ten typ emce, którego rozpoznasz zawsze i wszędzie. Nie zawsze jego flow pasuje do tych bitów, głównie nowoczesnych, ale przynajmniej Procent ma fajne, celne teksty. Bleiz ma za to ciężki wokal, który brzmi cąłkiem nieźle, choć teksty są mniej trafne. Tematyka jest tu przede wszystkim letnia i grillowa. Nie musi to być li tylko wakacyjny krążek - kiedy zimą będzie ci smutno i brak słońca, to możesz sobie to puścić - ulży. Chłopcy gadają na typowe dla siebie tematy: o wizytach na HHKempie, o wyjazdach na zieloną trawkę (łapiesz to?), o dobrym żarciu, o rapowaniu - poza jednym momentem, w którym zjeżdżają kolegów rapowców jak hebel - szkoda, że bit jest tak... dziwaczny. Co do gości: mam wrażenie, że Kuba Knap się lekko wyeksploatował i nie porwał mnie zupełnie. Znacznie lepiej wypadł (jak zwykle) Sarius, a także elementowy Ninja, no i Łysonżi. Inny wymiar wprowadzają za to wokaliści: Jazzy i Cywinsky, którzy świetnie ogarniają część refrenów. 
    Ja rozumiem, że trzeba się rozwijać itd, ale wejście na album wykosiło mnie na dłuższy czas - nie bardzo mogłem się po tych trzech kawałkach pozbierać, co mocno zakłócało mi późniejszy odbiór. Potem okazuje się, że wszystko całkiem przyjemnie bangla - ale gra tu ten gorący, letni funk, którego się spodziewałem. Natomiast początek mrozi. Nie do końca tego oczekiwałem i choć płyta w rezultacie jest dość niezła, to lekki niesmak pozostał...

OCENA: 4-\6


czwartek, 16 kwietnia 2015

KLEMENS - SINGLEPLAYER MIXTAP

Aloha 2015

1. Ulica feat. OZI
2. Relokacja
3. Wyższosć
4. Jak Tau
5. Latam w dół
6. Nie doceniasz
7. Nie trać wiary feat. OZI
8. Jestem legendą
9. Smutne miasto feat. PROCEENTE, OZI

    Nowy album Klemensa, którego poprzedni materiał wywarł na mnie bardzo dobre wrażenie, to niejako kontynuacja wątku z 'Multiplayera' - tyle, że tym razem samemu, bez udziału producenta Tomaja.
    Nie jest to pełnoprawny album, tylko mikstejp, więc podkładów nie robił tym razem Tomaj. A więc bity zajebano? No cóż, z zimna krwią. Ich autorem jest Sinema Beats, na którego podkładach rymuje m.in. Mr. Vegas, a także kilku mało mainstreamowych rapperów i toasterów. To takie nieco nowoczesne bity, dość spokojne, czasem wkurzające producenckimi tagami, które włażą co jakiś czas. Ogólnie to taki czilautowy klimat, spokojny i zrównoważony. Sporo tu lekkich klawiszy, nie ma ciśnieniowych, agresywnych wejść, wszystko sobie płynie po woli. Tylko te wokalne tagi...
    Klemens, jak mi się wydaje, nieco stracił ognia. Owszem, nadal to bardzo osobiste wyznanie, bo rapper opowiada o swoich przeżyciach, przemyśleniach i emocjach bez większych ogródek, ale czegoś tu jakby brakuje. Nie wiem, może to te zwyczajne i bezpłciowe bity? Może on sam nieco spuścił z tonu? Nie wiem, jednak Klemens kły pokazuje dopiero w 'Jestem legendą', natomiast cały materiał jest wprawdzie ok, ale bez uniesień - przynajmniej z mojej strony, bo na pewno Klemens podchodzi do tych wersów emocjonalnie. I musiały przyjść dwa ostatnie numery, bo i trak zamykający płytę z refrenem Oziego i wersami Procenta jest bardzo fajny. 
    I jest to materiał całkiem niezły. Ale z drugiej strony to taka półgodzinna papka, która zlewa się w jedno, bez wystrzałów, bez uniesień. Dwa kawałki to trochę mało, żeby się jarać. Wina to głównie zawiniętych podkładów, które są zwyczajnie nijakie i bez jaj. Dobre, ale wolę poprzednią produkcję...

OCENA: 4-\6    


piątek, 12 grudnia 2014

BLAZE - ZWALNIAM

Aloha 2014

1. Trip Intro
2. Kim jestem 
3. Zwalniam feat. HZ
4. Nieraz
5. Second Home
6. Motywacja
7. Przyjdzie czas
8. Powroty nocą feat. HZ, MAX KOLO
9. Nie daj się nabrać
10. About you
11. My way (Outro)
12. Jestem biznesmenem 
13. Hipokryci   feat. HZ

    Blaze plącze się po okolicach podziemia już od ładnych paru lat. Zebrane na mikstejpie kawałki powstawały przez trzy lata, to miał być taki autobiograficzny lot poprzez ostatni czas w życiu białostoczanina. A że przy okazji znalazł się Procent, żeby to pchnąć szerzej...
    Blaze gustuje zdecydowanie z trapach i tego typu rzeczach. Dlatego nie istotne, czy to on sam produkował te podkłady, czy pobrał z friszerów - mają one podobny klimat: są syntetyczne jak fabryka dmuchanych lalek. Sam Blaze zrobił dwa podkłady: 'Kim jestem' i 'Jestem biznesmenem' - nomen omen. To bodaj najbardziej plastikowe rzeczy na tym albumie. Reszta została pobrana skądinąd - niekoniecznie ogarniam kto jest producentem większości kawałków, ale w sumie to nie ma znaczenia. Jest to nowoczesna rzecz, która spodoba się tym osobom, które lubią bity z połamanymi perkusjami, syntetycznymi melodyjkami i komputerowymi dźwiękami. Takie techniczne hip hopy, trapy klimaty. Niektóre są lepsze, niektóre gorsze, ale ogólnie to taka średnia płyta. Mało bangerów, mało traków, które rozwalą Ci umysł. To po prostu płynie z głośnika, cokolwiek by rapper nie mówił, one się tylko toczą, a nie porywają. Muza ujdzie.
    Blaze, choć nie jest wcale wyróżniającym się rapperem, którego poznasz zawsze i wszędzie, ma skillsy, które pozwalają mu zainteresować słuchacza. To rapper sprawnie poruszający się po tych podkładach, które często wymagają finezji: umie przyspieszyć, zanucić, nie wypada z rytmu. Zaś osobiste teksty mają to do siebie, że słuchasz z ciekawością, bo Blaze może nie odkrywa całkowicie kart prywatności, ale bez ogródek opowiada o swoich przemyśleniach, a nawet pisze swoiste listy miłosne ('About you'). Tu nie ma panczy, ani bitewnych rymów, nie o to chodzi. Blaze opowiada o swojej rzeczywistości 'w Polsce B', że mieszka w Białym, ale imprezuje w Wawie, chciałby mieć 'hajsu full', a także nie wstydzi się mówić o emocjach i uczuciach. Jako goście występują tylko HZ i Max, jednak przyznam, że niewiele z tego wynika - choć obaj są na poziomie (nieco słabszym niż Blaze), to nie wnoszą nic oryginalnego na taśmę. Są, bo są.
    Taki ten album trochę jest bez życia. Najlepszym ogniwem tu jest sam Blaze, bo muzyka jest przeciętna i nie za bardzo wywołuje gęsią skórkę - raczej ziewnięcia. Znalazłem tu dwa numery, które zrobiły na mnie wrażenie na tyle, że je powtarzam: 'Kim jestem' i 'Hipokryci' - ale to mało. Średni mikstejp, choć rokuje na przyszłość.

OCENA: 3+\6


piątek, 5 grudnia 2014

MAŁY ESZ - PO POŁUDNIU

Aloha 2014

1. Łatwopalny materiał   feat. PROCEENTE
2. Mówią mi...
3. Bill Murray
4. Dumny
5. Nocna zmiana bluesa   feat. KUBA KNAP
6. Miejski szyk
7. Na dobre i na złe    feat. DJ ANUSZ
8. Urodzeni w latach 80-tych   feat. STEMP-LO
9. Nieważne
10. Wakacje Bez Endu 2    feat. ŁYSONŻI DŻONSON, PROCEENTE, STASIAK
11. Nocna zmiana bluesa   feat. KUBA KNAP (Szogun remix)
12. Dumny (Kuba Knap Remix)

    Wprawdzie High Definition, które już mi się osłuchało i które zdążyłem dawno ocenić, wyszło po tym mikstejpie, ale jakoś tak się zdarzyło, że płytka owa dopiero teraz zagościła w moich uszach. Esz, jako jeden ze Szmalowców, zawsze chętnie przyjmowany jest przez publikę, która ma spory sentyment do Szybkiego Szmalu.
    Jak to na mikstejpie, Esz leci tutaj na instrumentalach zawiniętych z amerykańskich produkcji typu south i trap. No bo kogo my tu mamy? Muzyka to przegląd albumów takich artystów, jak Big K.R.I.T., Wale, Cam'Ron, Wiz Khalifa, T-Pain, Nipsey Hustle, czy John Legend. Już wiesz? No wiesz. Ci, co lubia klasyczne brzmienia, wykrzywią się niemiłosiernie, ci, do których trafia ten nowoczesny hip hop, będą zachwyceni, słysząc Esza z muzą znaną im na pamięć z własnych ipodów. No dobra, przecież 'Dumny' oparty jest o kawałek Wiz Khalifa 'Nameless', który jest raczej klasyczny, ale  Płytę zamykają dwa remiksy - jeden od Szoguna, drugi od Kuby Knapa. Pierwszy jest połączeniem trapu i g-funku - nieco karkołomne, ale intrygujące. Knapowy bit zaś jest mocno elektroniczny. 
    Nie wiem, ale jakoś cienki głos Esza mi nie pasuje do tych podkładów. Mam wrażenie, że to chyba mastering zawinił albo co innego, ale nie brzmi to w większości przypadków dobrze. Jakby poziom wokali nie był ustalony z bitami, a może Esz trzymał mikrofon w ręku w swojej kuchni... Nie wiem. Nie mogę się za to czepiać wersów, bo są bardzo przyjemne, obojętne o czym traktują. Bo mamy tu wszystko, od bragga, przez ciuchy i wygląd, aż po wspominanie pięknych lat 80-dziesiątych. Eszowi wtórują kolesie głównie z Alohy - no bo kto inny? Naturalnie, w swoje wersy zaopatruje nas sam boss Procent, jest Stemp-Lo, Stasiak, a także Łysonżi Dżonson. Do kupy jest tu również Kuba Knap, nie tylko na bicie, ale i z wyczilowanymi wersami o nocnym chlaniu. Klimat jest wyluzowany, spokojny. Album nagrano na lajcie, bez żadnego spinania się, 'czuć wieczorny chłód, wiesz co wtedy rusza' albo 'czterdzieści stopni w cieniu, lokalny browar, lokalne menu'.
    Wynik całości jest taki, że to taka płytka do posłuchania gdzieś w tle, aby nic nie przeszkadzało w innych czynnościach. Co jakiś czas można przysiąść i pokiwać się do rytmu. Jest lekko, miło, na znanych bitach. I tyle. 

OCENA: 4-\6  


sobota, 15 listopada 2014

ŁYSONŻI DŻONSON - BROWKA SZPINAK

Aloha 2014

1. Intro Numer Raz
2. Jestem dziś 
3. Ziemia obiecana   feat. WDOWA, MASIA 
4. Pogadajmy     
5. Zanim    feat. REST, ESTE, GRUBY MIELZKY
6. Każdy    feat. LILU, MŁODY M   
7. Rodzina na swoim   feat. FLINT, PROCEENTE, KAMEL, HUKOS   
8. Mistrz imprezy   feat. KUBA KNAP, SKORUP
9. Money    feat. ONAR
10. Myślę to mówię   feat. GREEN, W.E.N.A  
11. Space Jam    
12. Mery Dżejn, Mery Krismes    feat. VNM  
13. Urywa ryja     feat. TOMB 
14. Nie ma czasu na głupoty    feat. MAŁY ESZ, EMAZET, GRUBY JÓZEK 
15. To tylko ja   produkcja Spinache

     Jeżeli w życiu nie wypaliłeś Dżonsona i nie lubisz się napić, to ten album nie jest dla ciebie - tak zachęca \ zniechęca słuchacza do nabycia płyty Łysy. Jego drugi album wyszedł tym razem w wytwórni jego partner-in-party, Procenta. Fajna okładka, fotki ze Stanów, imprezowy klimat - to może być coś, na co słuchacze czekali - nawet jeśli o tym nie wiedzieli. 
        Muzyka na albumie jest dość zróżnicowana, zależnie nieco od klimatu. Producentów jest wielu, więc i różne typy brzmienia tu mamy, choć i tak w większości są to bity nowoczesne. Najwięcej podkładów dał tu Salvare, który potrafi wyczarować naprawdę świetne podkłady, które są i nowoczesne, ale tym samym bardzo hip hopowe. Za co się tu chłopak nie weźmie, tam podkład buja i jest ciekawy. Weź przecież 'Każdy' - akcja zmienia się jak w kalejdoskopie, każda zwrotka, każde wejście ma inną muzę, opartą o ten sam rytm. Świetna akcja. U innych nie jest już tak złoto. Po dwa traki sprawili Kazzushi (dość mocne akcje idące w kierunku techno i house - nawet nieco typu Euro Dance, o ile ktoś to pamięta) i Szczur (dość przeciętne dla niego numery). Reszta to pojedyncze kawałki od Wizzo, Kaszpira, Ostrego (obdarzony głębokim basem, dość oszczędny podkład, ale za to wiercący dziury w uszach), Lanka (mocarny banger, który 'Urywa ryja'!), Szoguna i Spinacha (klasyczny, nowojorski, truskulowy bit). Niestety jest tu różnie. Nie ma tak, że album płynie, bo czasami zwalnia - ale nie na czilaut, tylko zwyczajnie poziomem. Ale ogólnie jest nieźle. Dobrze, że Łysonżi dał szansę pracy płytoskrobom: jest DJ Gondek, DJ Anusz, DJ Grubaz i DJ Flip - bardzo to pozytywne.
    Łysonżi ma specyficzny styl, trochę ciężki do zdefiniowania. Chłopak ma czysty głos i potrafi fajnie nawinąć. Ma ogień w gębie i te wersy może nie tyle, że parzą, ale są cieplutkie jak bułki z Lidla. Największy kłopot jest taki, że po kilku przesłuchaniach nadal nie pamiętam żadnego niezłego wersu. W ogóle nie pamiętam żadnego. Rapper niby jest, niby dobrze się go słucha, ale nie przynosi wzruszeń. Dżonson zaprosił więc na album całą plejadę rapowych (k)rezusów (Czaj tę słów grę!), ale szczerze mówiąc, bywa tu bardzo różnie. Większość niestety przelatuje przez ucho z prędkością ponaddźwiękową. Na pewno jednak zostają na dłużej wszystkie panie: śpiewająca pięknie refren Masia, jak zwykle w najwyższej formie Lilu, czy to śpiewa, czy rymuje (tu akurat spiewa) oraz Wdowa - paniom należą się tu ukłony. A panowie? Wyróżniłbym Procenta, którego stylistyka (nieco koślawa, to prawda) wyróżnia go zawsze i wszędzie, a z tego samego numeru wykosił jeszcze Hukos. Skorup, po lekkiej obniżce formy, powraca ze świetnymi wersami. Green i Wena postarali się sprawić, że ich wspólny trak na bicie Ostrego będzie hulał - i 'wchodzą jak taran', to jeden z lepszych tu kawałków. Jeszcze tylko VNM i reszta jest w zasadzie zbędna. 
    Fajna płyta. Ogólnie. Bo kiedy zaczniesz się doszukiwać pozytywów, zaczniesz myśleć, co tu jest szczegółowo dobre, to... ciężko pokazać. Tak, jest kilka smacznych bitów. Tak, jest parę udanych featów. A reszta? Właśnie... Dobre wrażenie robi to wszystko razem do kupy, nie nudzi się, ładnie wchodzi. Na pewno to nie jest to, co 5 lat temu... ale nadal warto sprawdzić. 

OCENA: 4\6 


niedziela, 5 października 2014

PROCEENTE - ZUPYNALEFKISPLIFY

Aloha 2014

1. Intro
2. Oświecenie
3. Epikurejski Splendor
4. Kiedy Dobrzy Ludzie Robią Złe Rzeczy   feat. EMAZET, KUBA KNAP
5. Potop
6. Czarnobyl   feat. DANNY
7. Palnik   feat. MUFLON, ŁYSONŻI
8. Strzelba
9. Dom
10. Stara Ziemia
11. Dla Chłopaków I Dziewczyn   feat. QUIZ, GREEN
12. Nadzieja   feat. GRUBY MIELZKY, ZIOŁO ZIOŁO
13. Lodówka
14. Drapieżniki Szołbiznesu
15. Ostatniej Szansy Mecz
16. Odpowiedzialność   feat. O.S.T.R., HADES
17. AE   feat. LILU
18. Babcia

    No siema siema Procent, gdzie ta Twoja płyta? No jest. Szef Aloha cały czas siedzi w grze, w zasadzie można powiedzieć, że od niepamiętnych czasów. To rapper charakterystyczny i taki typ, którego nie da się nie lubić. Ten album powstawał tyle czasu, że w sumie juz zapomniałem, że był zapowiadany. Ale jest. Na fb artysty wpadało coraz więcej zajawek płyty i zapowiadało się nieźle. Już samo wydanie albumu jest inne niz wszystko, bo zawiera przepisy na... zupy i nalefki. A o splifach jest parę słów. 
    Materiał muzyczny, jaki trafił na tę płytę jest chyba największym tu plusem. Już Erio, który wchodzi z 'Oświeceniem', wprowadza nas w klimat zupno-nalefkowo-splifowy. Za nim podąża Stona z bardzo konkretnymi, acz klasycznymi wejściami. Co ciekawe, choć króluje tu właśnie klimat Złotej Ery, nie brak tu jednak wtrętów nowoczesnych: elektronicznych wstawek, autotunów i tym podobnych wariacji. Jednak wszystko jest zagrane bez ciśnienia, co wcale nie musi oznaczać nudy. Kawałki są wyluzowane, czasem przyspieszają, ale to nadal muzyka dobra na ciepły, słoneczny dzień aby posiedzieć przy niej nad jeziorkiem i czilautować. Z tym, że to nieco inny czilaut niż np. taki od 2Cztery7 - mniej tu wibrującego funku, ale taki swojski. Poza Stoną na produkcji udzielili się tu jeszcze Wojak, SB, Expe, Quiz i Patr00, ale wszyscy trzymają się tego luźnego stylu. To taki wehikuł czasu, który co chwila przenosi cię w lata '90, stojąc jednak cały czas w 2014. Do tego wszystkiego mamy obfitość djów: DJ Gondek, DJ Paulo, DJ Grubaz, DJ Anusz, DJ Panda i DJ Te - Procent daje nam czystą, hiphopową zajawkę. 
    Proceente to taki rapper, którego rozpoznasz wszędzie. Nie tylko z powodu wady wymowy (którą bezlitośnie wypomina Wujek Samo Zło we intrze), ale i z powodu barwy głosu oraz tych codziennych-niecodziennych wersów. Nikt jak on nie potrafi opowiadać o pstrykaniu fotek na Szczelińcu, warzeniu nalewek, zawartości lodówki czy wizycie na obiad u babci. I pomimo barwnych opisów zwykłego bądź co bądź życia, swojego upodobania do picia i jedzenia, potrafi zaskoczyć czasem poważną rozkminką o odpowiedzialności, umierających bliskich, czy zejściu na złą drogę. Większość traków opowiada jednak luźne i nieskomplikowane historyjki o rapie, Czerniakowie, konsumpcji dobrych rzeczy i innych tego typu 'nudach'. Cały czas przebija poczucie humoru i dystans, szczytem jest zbitka z pana Szpakowskiego w 'Ostatniej szansy meczu', gdzie kompilacja wpadek słownych komentatora sprytnie wpleciona jest w tekst. Do tego wszystkiego Michał tak dobrał sobie gości, że wszyscy czują doskonale klimat, ale nie świecą tu na tyle, by przyćmić szefa. Może tylko Ostry średnio mi tu pasował - nie dlatego, że dał słabe wersy, ale jego entourage nie bardzo schodzi się z tym procentowym.
    Nie wiem jak to się dzieje, ale może to dlatego, że Procent mówi tu o rzeczach, które sam przeżyłem, lubiłem, odnosi się również do rzeczywistości, której sam doświadczyłem, choć młodszy jest ode mnie o prawie dekadę. Jednak ten album trafia do mnie wyjątkowo i bardzo mi się podoba - jego atutem jest szczerość i pozorna zwyczajność, ale iluż rapperów będzie miało odwagę przyznać się w wersach do tych wszystkich rzeczy? I to do tego z wdziękiem? Zgadzam się z Procentem - to jego najlepsza płyta!

OCENA: 5-\6             


poniedziałek, 8 września 2014

CIECH & MAŁY ESZ jako HIGH DEFINITION

Aloha 2014

1. Zmęczeni feat. EMAZET 
2. Smokefest feat. NUMER RAZ, AFROMENTAL 
3. Nic za darmo 
4. Imaginarium 
5. Na gaciach feat. KFIAT, STEMP LO
6. Gruby joint (hoou) feat. ŁYSONŻI DŻONSON 
7. Gwiazda getta   feat. PJUS, NATALIA MAJEWSKA
8. Ursynów Mokotów 
9. Bilans   feat. FLOW 
10. Reprezentuję feat. SZYBKI SZMAL 

    Szybki Szmal co jakiś czas powraca - choć nie są to powroty takie oczywiste, bo duch składu, ciągle przecież istniejącego, rozpływa się w pojedynczych dokonaniach. Tutaj znowu mamy tylko jedną szóstą składu, wystepującą jako High Definition - czyli wieczny mikstejpiarz Esz i funkowy człowiek tysiąca składów, Ciech. Album duetu wyszedł dzięki wsparciu kolejnego Szmalisty, Proceente.
    Powiem, że muzyka wywarła na mnie bardzo dobre wrażenie. Mamy tu zbiór bardzo fajnie dobranych podkładów - nieco różnorodnych, ale trzymających raz, że poziom, dwa, że klimat. Najbardziej luzackie i funkowe są podkłady Etena (genialne 'Smokefest' i 'Na gaciach') i brzmią one jak wyciągnięte z albumów Daz Dillingera, czy Suave House. Drugim producentem, który pokazał się z jak najlepszej strony, to Święty z trzema fantasycznymi bitami rodem ze Złotej Ery rapu. Kazzushi dał dwa podkłady, takie niby klasyczne, ale grubo podbite syntetycznym, brzęczącym basem. 'Imaginarium' R.J. Majewskiego jest nieco mrocznym, smyczkowym podkładem, który wprowadza nieco niepokoju do chilloutu płyty. Szogun i jego 'Ursynów Mokotów' to jedyny moment, który wydaje się wyjęty z zupełnie innej bajki i nieco nie pasujący do całej reszty. Jedynym zawiniętym trakiem jest ostatni, wspólny dla SzSz kawałek, nagrany pod instrumental Snoop Dogga. 
    Esz Esz, jako że jest mały, ma również taki głosik - mały. Trochę wypada on blado, prawdę mówiąc, na sążnistym wokalu Ciecha, ale można uznać, że obaj się uzupełniają. Może coś na kształt Flip i Flap? Dobra, trochę biję bekę, bo to wcale nie brzmi źle, choć rzeczywiście Esz czasem wchodzi zbyt wysoko... W kazdym razie Ciech wchodzi mi dużo lepiej. To głównie album laidbackowy i imprezowy, bo 'luzowaliśmy kiedy reszta była drętwa', jednak da się tu odnaleźć kilka niezjaranych i nienajebkowych tematów: 'Mokotów Ursynów', który mógłby być lokalnym hymnem, gdyby nie podkład z dupy, 'Gwiazda getta' jest świetnym trakiem, nie tylko dzięki Natalii, ale w ogóle, natomiast najlepsze kawałki to świetny, g-funkowy 'Smokefest', wspomniana 'Gwiazda getta', a także szmalowy posse track ''Reprezentuję' z doskonałymi zwrotkami Wdowy i Stempla, który wjechał w ten kawałek po arcymistrzowsku i zmiażdżył wszystko wokół stylem.
    Siadła mi ta płyta jak rzadko. Spokojne klimaty, nie pozbawione jednak swoistego ognia, wszystko się buja, rapperzy dobrze się ze sobą czują na tych podkładach i mają wystarczające skillsy... To chyba najlepsza propozycja z Alohy w tym roku, naprawdę warto to sprawdzić, bo bardzo dobrze się tego słucha.

OCENA: 5\6 


wtorek, 26 sierpnia 2014

BLADY KRIS - BEATBOX ROCKER

Aloha 2014

1. Intro
2. Beatbox Rocker
3. Lie   feat. W. PILICHOWSKI
4. Famous Moon
5. Lion
6. Don't Mind
7. Enough    feat. FATTY K
8. Facebook Monster
9. Green Tara    feat. MARTA GROFFIK
10. Trust Me    feat. ZEDE
11. I Want You
12. Sen   feat. BREKU
13. Halo

    Płyta Bladego Krisa to w zasadzie unikat. Jeden z naszych najlepszych bitboxerów nagrał płytę, która nieco wymyka się spomiędzy ramek typowego, rapowego albumu. Takich prób było już kilka, przynajmniej w Ameryce. Wyszły płyty takich ludzi, jak Scratch, Rahzel, czy kanadyjski Killa Kela, ale (może poza Kelą) zazwyczaj nieco rozczarowywały, bo miała to być stricte bitboxowa jazda. Nawet u nas wychodziły takie albumu, przechodziły jednak zazwyczaj bez większego echa. Kris, jako mistrz Polski, powinien to zmienić.
    Nad płytą pracował generalnie sam - jednak pomagała mu inna legenda bitboxu, tym razem z Belgii: Fatty K. To, co wyszło z połączenia sił, to nieco dziwaczna hybryda. Jest tu trochę bitboxingu - pewnie nawet około 40% albumu jest oparte na paszczalnych wybrykach. Szkoda, że to głównie perkusje są robione w ten sposób, brakuje tu nieco takich wybitnych, kładących na ziemię popisów. Ok, jest 'Lions', bardzo fajnie zrobiony kawałek bez użycia innych rzeczy - tylko paszcza, ale to zdecydowana mniejszość. Całą resztę wypełniają elektroniczne dźwięki - od elektro, przez minimal, aż po dub step i pochodne. Niestety, potencjał Bladego nie został tu w pełni zaprezentowany i w sumie ginie on gdzieś w tej całej elektronice. Mam wrażenie, że nie o to chodziło i czuję ogromny niedosyt i rozczarowanie. 
    Blady robi swoje na bitboxie - i bardzo dobrze. Jednak kolejną rzeczą, która tu rozczarowuje, to część wokalna. Niemal cała płyta jest po angielsku (poza dwoma kawałkami), co akurat nie przeszkadza wcale, tym bardziej, że Kris celuje przecież nie tylko w rynek polski. Jednak rymowania, czy hip hopowych jazd jest tu akurat najmniej, bo są to zaledwie dwa kawałki, gdzie wykorzystywani są emce. Fatty K rymuje oczywiście również po angielsku i 'Enough' jest całkiem fajnym numerem. Drugi rymowany numer to polski 'Sen' z Brekiem - dość przeciętny. Reszta kawałków jest w większości śpiewana, a co gorsze wokal potraktowany jest często jakimiś vocoderowymi sztuczkami i o ile w jednym, czy nawet trzech trakach by to nie przeszkadzało, to na dłuższą metę to irytuje.
    Owszem, spodziewałem się płyty, która siłą bitboxu wywali mnie z butów i rozmaże po ścianach. Spodziewałem się kawałków, gdzie kunszt Krisa wyjdzie poza robienie perkusji. Dupa. Rozczarowałem się totalnie i zastanawiam się, dla kogo jest ta płyta. Dla b-boyów? Zbyt wolna. Dla fanów bitboxu i korzennych jazd? Za mało bitboxu i za dużo elektroniki. Dla fanów njuskulu? Za mało rapu. Obiektywnie, to co zaprezentował Kris nie jest takie najgorsze, podoba mi się kilka numerów ('Enough', 'Facebook monster' czy 'Lion'), ale to nie jest to, czego osobiście chciałem i mam nieodparte wrażenie, że nie tylko ja. Kris chciał stworzyć płyte ambitną, opartą tylko na bitboxie, ale komu się to spodoba, nie wiem. Ja nie jestem zachwycony, raczej lekko zniesmaczony.

OCENA: 3\6


piątek, 22 sierpnia 2014

MAXIM & BLAZE - RESZTY NIE TRZEBA

Aloha 2014

1. Łapiemy Za Sztandar
2. Pamiętam    feat. KASIA GARŁUKIEWICZ 
3. Reszty Nie Trzeba 
4. Nawet Kiedy Pada Deszcz
5. Lepsze Dni feat. CARRIE 
6. Nikt Z Nas Nie Jest Święty feat. ABR
7. Ostatni Raz 
8. OCB feat. PROCEENTE 
9. Momenty 
10. Never Give Up feat. CIRA 
11. You Know What It Is 
12. Wiecznie Młody feat. ADACHU, HZ
13. Za Tych Co Nie Mogą feat. POSZWIXXX 

    Maxim jest znanym graczem w Białym. Wydał kilka nielegali, zaangażowany jest w organizację festiwali, fristajluje, a nawet umie podobno śpiewać. Blaze to nie tylko rapper, ale i producent i realizator dźwięku, właściciel studia... Razem Maxim i Blaze stworzyli wspólny projekt, który mamy przed sobą.
    Większość tego albumu toczy marynowany jest w czysto białostockim sosie. Do produkcji podkładów zatrudniono Poszwixxxa, który dał potężne bomby, podobnie jak welon - obaj mają podobne w charakterze podkłady: energetyczne, klasyczne, choć z użyciem elektroniki w granicach rozsądku. Jak wspomniałem, Blaze jest również producentem, zatem naturalnie znalazły się tu także i jego podkłady - tylko trzy wprawdzie, ale zawsze: to takie funkowe wajby, całkiem przyjemne dla ucha i bujające. Momenty zwolnienia są tylko wówczas, kiedy za sterami staje Nightmare - jego podkłady oscylują pomiędzy njuskulem (takim czasem w miarę znośnym, ale bez przesady), a syntetycznymi, czilującymi trakami. Szczerze przyznam, że jego bity wchodzą mi najmniej, zwłaszcza popękany 'Ostatni raz'. Producentów wspomagają drapacze w osobach DJ Shum i DJ Fejm, choć są zdecydowanie za mało wykorzystywani. 
    Co za szczęście, że Maxim i Blaze są naprawdę dobrymi rapperami! Jeden ekspresyjny, krzyczący, ale potrafiący przyspieszyć, zwolnić i to bez obsuwy. Drugi spokojniejszy, ale równie dobrze potrafi manewrować flow. Obaj mają w sobie potężny ładunek energii, który wyzwalany jest przez wspomniane już bity. W większości to bardzo sprytne bragga, które wraz z ekspresją rapperów wydaje się jeszcze mocniejsze, ale nie samymi przechwałkami ten album stoi. Chłopcy opowiadają o swoich drobnych grzeszkach, o zwyczajnych rzeczach, które ich zaprzątają: imprezy, rap, dziewczyny, spełnianie marzeń. Mamy tu również kilka gościnnych wejść, w większości zupełnie niezauważalnych, obojętne, czy to stary druh Maxima, Adachu, czy Poszwixxx z Fabuły. Wyróżnia się tylko Procent, ale wcale nie in plus, bo przecież szef Aloha znany jest z nieco kwadratowego flow, które czasem ma swój urok, ale nie na tym podkładzie. Trochę rozczarował Cira. Poza tym bardzo ładnie brzmią obie śpiewające w refrenach panie.
    Na swoje nieszczęście duet zaprosił do współpracy Nightmare'a, który diametralnie odmienia to, co dzieje się na albumie. Pierwsza połowa to absolutne bangery, naładowane trotylem, gotowe rozwalić ci banię. A później wpełza ten koszmar ze swoim rozlazłym, njuskulowym klimatem, pozbawionym normalnych perkusji i ćlamkającym syntetycznymi pierdami. I gdyby całą płytę robili Welon, Poszwixxx i Blaze, byłaby murowana 5, nawet z plusem. A tak, tylko 4+, bo końcówka jest zbyt rozlazła. Tak, czy siak, warto to sprawdzić.

OCENA: 4+\6


niedziela, 27 kwietnia 2014

PROCEENTE - ZNAKI ZAPYTANIA 2

Aloha 2014

1. Intro 
2. Błysk   feat. IGORILLA
3. Śmiechu Warte
4. Plany
5. Znaki Zapytania 
6. Historia Złożona 
7. Proceente 
8. Pociąg    feat. SKAJSDELIMIT, KLEMENS 
9. P.S.T.    feat. MAXIM
10. Klisze 
11. Bez Cenzury    feat. SIÓDMY 
12. Dobre Chwile    feat. MIMI
13. Kac Manifest    feat. BLEIZ
14. Chcieć Umieć Zrozumieć   feat. ECHO 
15. Trzeba wierzyć    feat. SKORUP 

    Procent to jeden z najbardziej aktywnych hip hopowych działaczy na naszej scenie. Nigdy na plakatach, nigdy na przedzie stawki, ale zawsze konsekwentnie robi swoje i po swojemu. Jego label aloha ma na koncie sporo ciekawych wydawnictw i... spory szacunek. Dziś, na 10-te urodziny Aloha, Proceente wydał zrewitalizowaną płytę 'Znaki Zapytania'. To to samo, co dekadę temu, ale... wcale nie to samo. Przewrotny pomysł.
    Podkłady robili ci sami ludzie, co wcześniej: Malin, Kociołek i TMK Polej. Z jedną różnicą: pojawia się tu Zbylu - nie jest to bynajmniej hołd złożony producentowi, tylko po prostu dwa bity przepadły i ktoś musiał zrobić nowe. Zbylu wydawał się w takim razie nie dość, że idealny, to jeszcze pod ręką. Wpisał się on w klimat, choć jeśli wiesz, że to Zbylu, słychać, że to sporo nowsze podkłady. Wszystko to składa się na nieco obdrapany z patyny starości zestaw bitów, które, dobrze znane, brzmią wcale nieźle. No dobra, są momenty lepsze i gorsze, bo taki 'P.S.T.' nie wchodzi mi zupełnie i nic się w tym względzie nie zmieniło. Jedyne, co się zmienia, to praca DJ Te, który dodał skrecze i cytaty z przeróżnych źródeł.    
    Proceente jest rapperem dość specyficznym i albo lubisz jego styl albo cię denerwuje i nie ma innej siły - jest to emce charakterystyczny. 'Czerniakowski przyczajony cwaniak' podaje nam zaktualizowane teksty z części pierwszej, choć niektóre teksty zmieniły się totalnie i dostały nowy entourage, zachowując jednak stary sens. Procent zaprosił na ten projekt rapperów, z którymi często nagrywa, lub też lubi współpracować. Dlatego mamy tu różne gościnne zwrotki, z których część jest spoko, a części mogłoby nie być w ogóle. Fajnie ogarniają tu swoje wersy Igor, Pudel, naturalnie Skorup i może Bleiz, natomiast rozczarował mnie przede wszystkim Skajs.
    W sumie to taka ciekawostka - prezent na urodziny dla samego siebie. Dla sentymentu można sobie tego posłuchać - zresztą, nie jest to wcale zły mikstejp, bo słucha się tego lekko.  Osobiście wolę oryginał, ale i część druga bardzo nie kuleje. Ot, taki patent.
 
OCENA: 4-\6


niedziela, 28 kwietnia 2013

BUNTOWNICY I LOJALIŚCI - GREEN

Aloha 2013 

1. Intro Buntownicy 
2. Dorośli 
3. Ekran    feat. O.S.T.R., HADES
4. Realiści (skit) 
5. Więcej niż nic 
6. Się gapisz 
7. Bikiniarze (skit)
8. Wiesz gdzie mnie szukać    feat. GRES
9. Interlude Lojaliści 
10. Dziękuj
11. Jestem z tych 
12. Spekulanci (skit)
13. Pierwszy szereg 
14. Wiecznie live    feat. W.E.N.A.
15. Materialiści (skit)
16. Tam gdzie ja 
17. Outro
   
    Do tej pory jedynym Green'em, jakiego kojarzyłem, był taki koleś z podziemi Tarnowa, którego nagrania bardzo mi leżą. Zdziwiłem się zatem, widząc płytę niejakiego Greena na półce w sklepie. Ale rzut oka na kredyty rozwiał moje wątpliwości - to ten Green z Łodzi! Czyż to nie Młody Wilk Popkillera 2011? Zdążyłem zapomnieć... pora więc na przypomnienie.
    Za całość produkcji odpowiedzialnych jest tylko dwóch bitmejkerów: to Ostry i Quiz, czyli łódzko-warszawskie połączenie, które objawia się również w innych gościnnych występach. Muzyka zatem, pomimo, iż z różnych miast, leży dość blisko. To klasyczne bity, sporo sampli, szum winyla - czasem nawet nie jesteś pewny, który z dwóch robił ten bit - ja się pomyliłem kilka razy... Klasycznego feelingu dodają obfite skrecze od kilku dji: jest tu DJ Grubaz, DJ Mixair i DJ Kebs. Ciekawym rozwiązaniem jest spora ilość skitów, do których wykorzystano archiwalne nagrania kroniki filmowej. Taka ilość wstawek sprawia, że album trwa tylko nieco ponad 36 minut, ale przynajmniej nie jest rozwodniony.
    Green udowadnia, że warto było w niego zainwestować. Ma nienaganną technikę i flow, niezły głos i wiele do powiedzenia. To dokładny obserwator rzeczywistości, opowiadający o swoich spostrzeżeniach uczynionych spod przymkniętych powiek. Wraz z nim, na majkach są Ostry i Hades (który znowu dał świetne wejście), jest dawno nie słyszany, a lubiany przeze mnie reprezentant łódzkiego podziemia, Gres oraz WENA z mocną zwrotką.
    Ciężko powiedzieć, która część płyty wypadła lepiej - muzyczna, czy liryczna. Obie tworzą jedną całość - i to całkiem niezłą. Warto było sprawdzić ten album, bo to jedna z ciekawszych propozycji naszej sceny. Green nie jest taki zielony - to dojrzały rapper z ciekawym światopoglądem.

OCENA: 4+\6


piątek, 4 maja 2012

GALIMATIAS - PROCEENTE

Aloha 2009

1.Możliwości
2.2012    feat. WUJEK SAMO ZŁO
3.Niezatapialny
4.Podróż Do Źródeł Czasu    feat. JAN NOWICKI
5.Miłość do muzyki w czasach kryzysu   feat. MAŁY ESZESZ
6.Suzuki Swift
7.Uliczny Styl 
8.Śmiechu Warte 2
9.Permanentna Inwigilacja
10.Wkurwienie Maksymalne    feat. WDOWA
11.Dzień Jak Codzień   feat. EMAZET, MAŁY ESZESZ
12.Jadę Na Rowerze   feat. NUMER RAZ, PABLOPAVO
13.SKIT
14.Galimatias   feat. FRENCHMAN

    Druga płyta członka Szybkiego Szmalu wyszła pięć lat po jego debiucie ze 'Znakami Zapytania'. W zasadzie na scenie było cicho o Procencie, no, pomijając fajną 'Jedyneczkę' z Emazetem i założeniem Aloha Ent. Tak więc, nawet jeśli o Proceente nie było bardzo słychać, był on zajęty propagowaniem kultury hip hop.
    A owa druga płyta, to wcale nie jest galimatias. To planowe działanie, wszystko jest poukładane jak należy i dobrze przemyślane. Za muzykę odpowiada Malin, który ma specyficzne brzmienie bitów: lekko reggujące, bujające, ze szczególnym wajbem. Nawet nie wiesz kiedy zaczynasz kiwać głową. A w dodatku kawałki nie są zbyt długie, więc nie jest nudno. Kiwa głową, dzieciak, kiwa.
    Proceente nie jest emce, którego wszyscy polubią. Ma oryginalną barwę głosu i sposób rymowania. Ale muszę przyznać, że nie brzmi to źle. Wręcz przeciwnie, słucha się przeważnie tego dobrze, zwłaszcza, że liryka poparta jest świetnymi, kołyszącymi bitami Malina, na których Proc dobrze się sprawdza. Nie wszystko jest idealnie, ale jest ok. A goście? Zaskakuje nieco obecność charyzmatycznego aktora, Jana Nowickiego, który przemawia w genialnym traku 'Podróż do źródeł czasu'. Wujek Samo Zło jak zwykle plepleple bez rymów, pomyłką dla mnie są jego występy na płytach... Za to Mały EszEsz pojawia się na płycie w bardzo fajnym stylu, tak samo jak Wdowa - chyba najlepsza kobita na majku w Polsce.  
    Nie spodziewałem się rewelacji, a tu niespodzianka - to bardzo porządna płyta. Nie wiem, czy nie najlepszy krążek Procenta, w każdym razie słucha mi się go całkiem dobrze i nie muszę skipować. Nie ma bangerów (no, 'Podróż...' jest super), ale i nie ma lipy. Dobre.

OCENA: 4+\6


czwartek, 8 marca 2012

MATERIAŁ BIOGRAFICZNY - NA PÓŁ ETATU

Aloha 2011

1. Napluj nam w twarz
2. Brat
3. Ponad tym
4. Na marginesie
5. Wariuję
6. To jest o tym...
7. Jak jest?
8. Metropolis
9. J.R.N.P.E.
10. Pod wiatr
11. Drogowskazy
12. 4 elementy
13. Refleksy

Bracia Quiz i Feelhip, plus pomoc DJ Slip'a wydali trzecią płytę. Zebrała bardzo różne opinie, od totalnej zajarki, do totalnej zjebki. Quiz zrobił muzę, zarymował wraz z Filipem i poszło.
Bity Quiza są. Tyle chyba wystarczy w temacie. Płytkie, płaskie srutututu. Tyle.
Emce są. Tyle chyba wystarczy w temacie. Nijakie, puste rymy o życiu. Tyle. Może nienajgorsze są '4 elementy' i 'Refleksje', ale żeby mnie aż tak zachwyciło, to nie powiem...
I nie chodzi o to, żeby napluć im w twarz, ale ta płyta jest po prostu mierna. Nie ma tu nic, na czym można zawiesić ucho. Jest do bólu poprawna, od kreski do kreski. Nuda. Tyle.

OCENA: 2\6