nielegal 2015
1. Intro
2. Mało kto
3. Getto BumBap feat. HMJELÓ
4. Banany feat. TROL
5. Szmule feat. TROL, HJMELÓ, KONY
6. Ponad skalę
7. Kombinacje
8. Za 5 dwunasta
Jak sama nazwa wskazuje, jest to bardzo spontaniczny projekt, mający w założeniu cofnąć nas o kilkanaście lat, do czasów Złotej Ery. Znając ekipę, można się domyślać, że cel został osiągnięty i mamy tu na albumie półgodzinną podróż w tę i z powrotem.
Miały to być klasyczne, złotoerowe kawałki - i są, bo przecież Hakim nie robi innych podkładów, jak tylko takie, prawda? Sążniste perkusje bumbapowe, basy i trzeszczące winylem, brudne, acz przyjemne sample. I w zasadzie nie ma się tu nad czym rozwodzić, bo mamy tu czyste, klasyczne brzmienie, w dodatku okraszone skreczami od DJ 2Najz i DJ Chester. Całość przyjemnie buja głową, jest żywcem przeniesiona z NY roku '94. Może brakuje tu krzty oryginalności, ale za to jest po prostu dobrze. Oczywiście, jeśli napawają cię sentymentem lata '90 - mnie owszem. Może dlatego patrzę przychylnym okiem na wszystkie rzeczy, które wypuszcza Hakim?
Cała czwórka rapperów jest mniej więcej na równym poziomie, więc nie trzeba tu rozpatrywać, który jest lepszy, który nie. Każdy wie, jak się pracuje za majkiem, każdy utrzymuje flow i technicznie są tu doprawdy nieliczne wpadki. Lirycznie również jest równo, choć bez uniesień. Wszystko zarymowane jest z rzemieślniczą poprawnością i jeśli coś zgrzytnie, to tylko niefortunne sformułowania - wpadek brak. Z drugiej strony owocuje to również niemal zerową ilością wersów godnych zapamiętania (well, 'wchodzę na pętlę jak Janosik' - ale pamiętajmy, że Janosik skończył na haku... Czy mnie pamięć myli?), więc album trochę przelatuje przez uszy.
Zatem mamy tu kolejny album porządny, ale mało odkrywczy. To muzyka bez wzlotów i upadków, grzeczna, nawet jeśli rapperzy przeklną albo opowiedzą mało uczesane rzeczy. Płyta dobra na tyle, żeby bez żalu sprawdzić, ale hitem nie zostanie.
OCENA: 4\6
1. Intro
2. Mało kto
3. Getto BumBap feat. HMJELÓ
4. Banany feat. TROL
5. Szmule feat. TROL, HJMELÓ, KONY
6. Ponad skalę
7. Kombinacje
8. Za 5 dwunasta
Jak sama nazwa wskazuje, jest to bardzo spontaniczny projekt, mający w założeniu cofnąć nas o kilkanaście lat, do czasów Złotej Ery. Znając ekipę, można się domyślać, że cel został osiągnięty i mamy tu na albumie półgodzinną podróż w tę i z powrotem.
Miały to być klasyczne, złotoerowe kawałki - i są, bo przecież Hakim nie robi innych podkładów, jak tylko takie, prawda? Sążniste perkusje bumbapowe, basy i trzeszczące winylem, brudne, acz przyjemne sample. I w zasadzie nie ma się tu nad czym rozwodzić, bo mamy tu czyste, klasyczne brzmienie, w dodatku okraszone skreczami od DJ 2Najz i DJ Chester. Całość przyjemnie buja głową, jest żywcem przeniesiona z NY roku '94. Może brakuje tu krzty oryginalności, ale za to jest po prostu dobrze. Oczywiście, jeśli napawają cię sentymentem lata '90 - mnie owszem. Może dlatego patrzę przychylnym okiem na wszystkie rzeczy, które wypuszcza Hakim?
Cała czwórka rapperów jest mniej więcej na równym poziomie, więc nie trzeba tu rozpatrywać, który jest lepszy, który nie. Każdy wie, jak się pracuje za majkiem, każdy utrzymuje flow i technicznie są tu doprawdy nieliczne wpadki. Lirycznie również jest równo, choć bez uniesień. Wszystko zarymowane jest z rzemieślniczą poprawnością i jeśli coś zgrzytnie, to tylko niefortunne sformułowania - wpadek brak. Z drugiej strony owocuje to również niemal zerową ilością wersów godnych zapamiętania (well, 'wchodzę na pętlę jak Janosik' - ale pamiętajmy, że Janosik skończył na haku... Czy mnie pamięć myli?), więc album trochę przelatuje przez uszy.
Zatem mamy tu kolejny album porządny, ale mało odkrywczy. To muzyka bez wzlotów i upadków, grzeczna, nawet jeśli rapperzy przeklną albo opowiedzą mało uczesane rzeczy. Płyta dobra na tyle, żeby bez żalu sprawdzić, ale hitem nie zostanie.
OCENA: 4\6