Pokazywanie postów oznaczonych etykietą częstochowa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą częstochowa. Pokaż wszystkie posty

sobota, 6 lutego 2016

SARIUS & VOSKOVY & W.E.N.A. - ZŁE TOWARZYSTWO EP

nielegal 2015

1. Myślę tylko o tym czego nie wiesz
2. Pilot
3. Shinobi   feat. GEDZ
4. Nowy stary ja
5. Żadnych

    Chemia działa. Kiedy Voskovi zaprosili Wenę i Sariusa do nagrania kawałka, okazało się, że dogadują sie oni na tyle, że w ciągu czterech dni powstał szybciutko krótki, acz treściwy album. Pięć traków, dwóch rapperów, dwóch producentów, cztery dni. Ładna statystyka, c'nie?
    Voskovi producenci zadbali o to, aby album miał siłę, a także był na tyle nowoczesny, aby wpisać się w dzisiejsze kanony hip hopu. O ile Wena zawsze dawał sobie radę na podobnych podkładach, to Sarius jest przecież klasycznym kotem - jednak bez obaw. Bitmejkerzy nie odcinają się od tego 'szczerego i prawdziwego' rapu. W tych podkładach słychać wszystko: syntetyczne melodyjki, połamane perkusje, elektryczne gitary, sample, bumbapowe werble... Przelatujemy przez ten kwadrans obcowania z epką przez kilka gatunków hip hopu, ale jest to dość przyjemna podróż. Voskovy zrobili, co trzeba, może nie ma tu zabójczych bangerów, ale muza jest naprawdę porządna.
    Wena i Sarius doskonale do siebie pasują. Obaj potrafią nawinąć zwrotki właściwie o wszystkim ze szczególnym dla nich stylem. Nienaganne flow, przemyślane wersy - ciężko zgadnąć, że zrobienie tego materiału zabrało im tylko cztery dni. Dla mnie wygrywa tu o nos Sarius, bo ma większy luz i potrafi dostosować się do każdego podkładu, ale Wena wcale nie odstaje - może biegnie tylko o kroczek dalej. Obaj starają się kłaść na werble rymy o życiu i jego aspektach. Każda linijka jest o czymś, nie ma tu wolnych przebiegów i wypełniaczy, rapperzy potrafią naprawdę przykuć słuchacza do głośnika. Gedz wprowadza tu nieco urozmaicenia swoimi śpiewnymi wersami, co tylko wzbogaca 'Shinobi'.
    Cóż, tu nie ma wiele do pisania, trzeba sobie ten materiał po prostu włączyć i przyswoić. Warto, bo i producenci dali sobie radę, i rapperzy udźwignęli, a także potwierdzili swój status na scenie. I dobrze, fajna rzecz, naprawdę.

OCENA: 5-\6

SPRAWDŹ TEN ODSŁUCH, TO BĘDZIESZ WIEDZIAŁ

czwartek, 28 stycznia 2016

APP - EP

Asfalt 2015

1. Będą mówili
2. Na dalszym planie
3. Więcej
4. Nigdy nie lubiłem się bić
5. Znam takich jak ty
6. Skala
7. W powietrzu

    Rapper i producent - to dość oczywiste połączenie, jesli popatrzymy na hip hop przez pryzmat lat. Ileż takich duetów znamy i cenimy? Guru & DJ Premier, Kool G Rap & DJ Polo, Pete Rock & CL Smooth... Długo by wymieniać, a t o tylko absolutna klasyka, bo przecież w Polsce też mamy przykłady takich składów. Sensi, który obstawia najbardziej back-to-the-basics projekty oraz DJ Kebs, który za konsoletą potrafi zrobić wiele.
    A co potrafi? No cóż, wyraźnie pokazuje on tu swoje skillsy: intrygującą umiejętność połączenia klasycznej stylistyki hip hopowej, wyciągniętej z czeluści krejtsów ze sposobem poskładania owych podkładów w sposób niebanalny i jak najbardziej nowoczesny - w tym dobrym znaczeniu oczywiście. Przeskakujemy tu klimatycznie między Detroit, a Nowym Jorkiem, odbijając się od Złotej Ery i wręcz ambientowych, czasem acid jazzowych pętli. To nie jest Twój pierwszy lepszy rapik. To ambitnie wyprodukowany album (krótki, bo krótki), który z dumą możesz postawić na półce.
    Ok, Sensi, 'człowiek pod napięciem', może nie zawsze sprawdza się tekstowo, może ma troszkę toporne flow, ale za to paradoksalnie pasuje do tych połamanych i niecodziennych bitów. Jednak to już nie to samo rymowanie o dupie Maryny, bragga na ciepłych sampelkach. Sensi nabrał sensu, jego wersy opowiadają o emocjach, o życiu miejskim, widzianym jakby przez brudną szybę. Wiesz, tak, jakbyś patrzył przez te ujebane okna klatki schodowej na podwórko, a tam kręci się życie, jakiego nie masz ochotę oglądać. Bez narzekania, bez tragizmu - czyste fakty, filozofia podwórka. Trochę Sensi tu zaskakuje, ale również nie ma co oczekiwać wywodów na miarę Kanta czy Nitschego. Wszystko pokazane z poziomu ulicy, ale bez tego typowo ulicznego zacięcia.
    To bardzo odświeżająca płyta. Nie każdemu przypadnie do gustu, ale nie da się odmówić chłopakom kreatywności i pomysłu. Fajna rzecz, każdy powinien spróbować.

OCENA: 5-\6

WEŹ TEN ODSŁUCH I ŁADUJ W UCHO

piątek, 4 września 2015

SARIUS - GDZIEŚ JUŻ TO SŁYSZAŁEM

nielegal 2015

1. GTJS
2. Ratuj się, Andrzej
3. W zepsutym ogrodzie
4. Lunatyk
5. Crossfit
6. Nie mogę
7. Oddychać
8. Pieśń mocarza
9. "Śmiać się czy grać?"
10. Odyseusz
11. Od nikogo dla wszystkich
12. Dżem
13. Wyrzuć to

    Wstęp najlepiej oddać samemu Sariusowi: "Materiał powstawał w przeróżnych stanach skupienia: rozlany na kanapie w dzień, zmrożony nocami, snując się bez celu gdzieś jakoś koło 4 rano. To spory kawał mnie, a także i Ciebie dlatego pewnie gdzieś to już słyszałeś, czy słyszałaś". Sarius jest jednym z szarych eminencji polskiego rapu - nie jest gwiazdą, ale każdy się jara. Ze zniecierpliwieniem sięgnąłem po ten mikstejp, wietrząc sukces :)
    Ostry zajął się edycją różnych souli i jazzów sprzed lat i nie tylko - nie ma tu więc zawsze typowo rapowych bitów, bo Sarius nawija również pod trąbkę i bas. Brzmi to jednak bardzo świeżo, instrumenty, choć, jak mniemam, są posamplowane, wnoszą sporo życia do muzyki. Do tego klimat się czasem zmienia, jak w 'Ratuj się, Andrzej', gdzie czilautowy nastrój pryska, kiedy Andrzej musi się ratować... Ostry wykazuje się po raz kolejny sporym wyczuciem, choć nie produkował tej muzy, podał ją jednak w taki sposób, że to brzmi niczym ścieżka dźwiękowa do płyt z Bostonu z najlepszych czasów. Sprawdź absolutny miód (dżem?) w 'Dżemie' na muzyce Isaaka Hayesa... Do tego DJ Kebs dołożył swoje drapania i obcowanie przez pół godziny z tymi dźwiękami to czysta przyjemność.
    Drugą przyjemność sprawia sam Sarius, który jest jak zwykle w formie. Wrzuca on tu wiele przejmujących storytellingów, przetykanych przemyśleniami na życiowe tematy. W zasadzie nawet ciężko zdefiniować to, o czym mówi Sarius, bo jest to zarazem wszystko, ale i nic konkretnego, pozostającego w jednym temacie. No, chyba, że to storytelling. Jednak spomiędzy słów wyławiasz ciągle wersy, które są warte uwagi - a tych jest sporo. Swoim nienagannym flow rapper przynosi do stołu wiele opowieści z różnych stron i warto zagłębić się w te historyjki, bo mają one kolosalny urok.
    Nie da się ukryć, Sarius znowu wchodzi bez mydła i dociera aż do bańki, kiwając nią na wszystkie strony. Ma on niesamowitą umiejętność składania wersów, które pozornie nie są ze sobą połączone, ale stanowią dość logiczny łańcuch zdarzeń. Gdzieś już to słyszałeś? Ja nie, jest świeżo i cieplutko.

OCENA: 5\6  


środa, 3 czerwca 2015

KARI - DEBIUTANT

nielegal 2015

1. Debiutant
2. Smak młodości
3. Rapowy pośredniak
4. Bez spiny
5. Jak oddychanie    feat. MIKSER

    Już tu kiedyś pisałem o płycie Kari - była naprawdę słaba. Na szczęście to wcale nie ta Kari, ale TEN Kari, czyli debiutant ze Świętego Miasta, który niedawno wydał swoją epkę, która spotkała się z nadspodziewanym aplauzem ze strony publiczności.
    Płyta krótka, ale treściwa - zadbał o to DADi i te kilka bitów łupie po uszach ciężkimi werblami, na których nawinięte są pyszne sample. Wszystko klasycznie, czasem wręcz bluesowo z akcentami g-funku ('Bez spiny'), czy nieco elektronicznie ('Jak oddychanie'), muzyczka sobie leci i buja karkiem, i o to tu chodzi. DADi wykonał tu masę dobrej roboty, bo te podkłady zdecydowanie świadczą o sile materiału. A do tego jeszcze skrecze od DJ Czill'a - nie koniecznie mistrzowskie, ale daj ą radę. 
    Kari ma bardzo szczególny głos i manierę rymowania - nie powiem, że mi się to podoba, jakkolwiek jednak jest to dość sprawny rapper. Jednak jest to taki typ emce, którego albo polubisz, albo będzie cię wkurwiał swoimi wokalnymi cechami - ja niestety należę do tej drugiej części słuchaczy. Piszę niestety, bo gdyby kto inny to wszystko zarymował, abo chociaż innym głosem, to byłoby naprawdę dobre - Kari gada fajne rzeczy o życiu i korzystaniu z niego, a także radzeniu sobie z problemami. Wszystko jest bez zadęcia, bez spiny i wprawia w dobry humor, z niezłym wejściem Miksera... Ale ciężko mi się przyzwyczaić do wokalizy Kariego. Ale się staram...
    Bo generalnie warto, ponieważ jest to materiał naprawdę fajny. Jeśli nie zdrzaźni cię głos Kariego, lubisz ciepłe klasyczne brzmienia - to będzie materiał dla ciebie. Ja doceniam pracę producenta, doceniam pracę rappera, tylko ten głos...

OCENA: 4\6


poniedziałek, 27 kwietnia 2015

MATIS - GETTO UMYSŁU

Hemp 2015

1. M.A.T.I.S
2. DJ
3. K.L.U.B   feat. SENSI
4. I Miss You
5. Dobry Zwyczaj   feat. WOJTAS, JUNIOR STRESS
6. Getto Umysłu
7. Daj Spokój   feat. TYTSON
8. O Wiele Lepiej   feat. SENSI
9. N.A.J
10. BeOOeMBeAPe    feat. SARIUS
11. Jeśli Myślisz
12. Moneyboy   feat. DEE
13. Obiecanki   feat. TULYM CREW, ZŁOTY
14. Walka   feat. SENSI
15. M.A.T.I.S (DJ Eprom Remix)
16. R.I.P

    Szczerze mówiąc, choć Strona Centrum była propsowana za powrót do Złotej Ery, za kontynuację dorgi, wyznaczonej przez HurraGun, to jednak ich ubiegłoroczny album nie powalił mnie na kolana. Tymczasem jeden z członków zespołu, Matis, wydał na początku roku swoje solo - podobno jeszcze lepsze, niż materiał załogi. 
    Matis i DJ Lem - to duet, który wykonał tu całość muzyki i skreczy. Matis posklejał bity, a Lem pociął je Technics'ami i mamy tu rzeczywisty klimat a la '93. Matis pozbierał jazzowe i funkowe sample, z których skonstruował podkłady, które mieszczą się idealnie w przedziale między House of Pain, a Lords Of The Underground i nawet Wu Tang (znany z albumu Suns Of Man sampel z Ann Peebles). To ten hałaśliwy, nowojorski styl (tak, wiem, że House of Pain są z LA, ale nie o to chodzi), ciężki bumbap, przywodzący na myśl najlepsze lata hip hopu, czas spędzony przed Yo! MTV Rap's i na bazarach w poszukiwaniu kolejnych bootlegów na kasetach. Wraz z katami Lema jest naprawdę fajnie i buja łbem. 
    Płyta wypełniona jest po brzegi bragga i rymami bitewnymi, z rzadka tylko przetykanymi życiowymi akcjami, czy reminiscencją. Nie powiem, że te wersy robią jakiekolwiek wrażenie na słuchaczu, bo takich rymów jest na pęczki, ale za to trzymają klimat nagrywek lat Złotej Ery. To wszystko jest zrobione porządnie, Matis trzyma równy poziom, ale do wirtuozów bym go nie zaliczał. Jest prosto i mało skomplikowanie, ale szczerze i bez wpadek, i chyba o to chodzi, bo jak mówi Matis, 'jestem normalny, zwyczajny jak każdy'. Rapper zaprosił na gościnne występy kilku emce, którzy kojarzą się zdecydowanie z bumbapem. To głównie Sensi, ale przecież także Wojtas, Tytson i Sarius, a także kilku mniej znanych graczy z Ukrainy, z których Dee rymuje po angielsku (całkiem zacnie nawet), a Tulym Crew... po swojemu. I co? Niewiele, bo żaden, nawet Sarius, nie wnosi wiele, ot, kolejne rymy 'to the beat cha'll' - no, Dee brzmi rzeczywiście dobrze, ale może to dlatego, że leci po angielsku.
    Przyjemny, klasyczny krążek, który jednak nie robi wielkiego szumu wokół siebie. Bity bronią się same - pod warunkiem, że lubisz Złotą Erę. Jak chłonąłeś HurraGun, to wejdzie ci również Matis. Nieco gorzej z wersami, ale, jak już pisałem, bez wpadek. Ogólnie, to fajny album, który przenosi nas 20 lat wstecz.

OCENA: 4\6


niedziela, 11 stycznia 2015

SARIUS - DALEKO JESZCZE?

Asfalt 2014

1. Intro
2. Cudze listy
3. Kult
4. Mistrzowie Upadli   feat. GREEN
5. La Haine
6. True Newschool
7. Daleko jeszcze?
8. Tak bardzo ja   feat. RAS
9. S.T.R.E.S. (Awwwtro 2)
10. Ile jeszcze?
11. Hop Hip skit
12. Pod pretekstem  feat. JEŻOZWIERZ
13. Toksyczny związek z życiem
14. Kompas
15. Wycisz skit
16. Outro

    Już pierwszy legal Sariusa mnie rozwalił i nadal uważam, że to jedna z najbardziej niedocenianych płyt z 2013 roku. Nawet jeśli teraz okazało się, że lud się jara kolejnym krążkiem i wszyscy pompują ostro album numer jeden. Zważcie, że pomijam nielegala. A zatem po powrocie z trasy z Ostrym i Marco Polo Sarius wszedł do studia z tym pierwszym i postarał się o kolejna bombę.
    Można mówić, że Ostry się skończył, że za dużo produkuje, ale to przecież nadal jeden z najlepszych producentów w Polsce, zauważany również za granicą. Tu mamy całą garść klasycznych bitów Ostrego, do których nawija Sarius, jakby się na nich urodził. tym bardziej, że są to podkłady, które są poskładane bardzo inteligentnie i konkretnie, czasem wręcz z odbiciem w kierunku dubstep (ale usprawiedliwionego, jak np. w 'True newschool'). Ostrowski wyciąga totalne sample, gitarka w 'Kulcie', czy motyw prowadzący w 'La haine' to patent na długie godziny słuchania. Podobnie, jak świetnie w tempo grany 'Hip hop skit', wbrew pozorem będący niemal pełnoprawnym kawałkiem. No i podkład do kawałka z Jeżozwierzem - killer. Choć można tak wymieniać, bo większość kawałków jest świetnych - najgorsze są po prostu dobre. No i nie bez echa przechodzi tu praca DJ Haem'a - wspaniałe sety na talerzach.
    Sarius stanowi świetną parę do Ostrego. W zasadzie nie ma po co tu parować kogokolwiek z Sariusem, bo jest to rapper kompletny. Może jego flow nie oszałamia, ale jest wyraziste i porządne. To rapper, który unika wpadek i potknięć na bicie, jego rymy płyną idealnie po bitach, a co ważniejsze, facet ma coś do powiedzenia. Sporo tu konkluzji, point oraz niezwykle trafnych metafor i odnośników, jak w 'jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie - mów mi Castro'. Może nie ma tu wielu błyskotliwych wersów, ale brak również wpadek i głupot. Tu wszystko jest na miejscu, jest przemyślane i od serca - tu naprawdę czuć, że to album osobisty i bez ściem. Sarius zaprosił też kilku gości - ułożyłbym ich od najlepszego, do przeciętnego: Jeżozwierz - Green - Ras. Jednak wszyscy dają sobie radę, urozmaicając album - choć między bogiem a prawdą, nic tu urozmaicać za bardzo nie trzeba.
    No i dostałem, czegom oczekiwał. Świetny album na klasycznych bitach Ostrego, na których nawinął doświadczony już i zdolny emce. To niezwykle plastyczna płyta, dająca obraz młodego kolesia z Częstochowy, zajaranego rapem. Nie cofa do pięknych czasów rapu, ta płyta je przynosi. Słucham tego z mega przyjemnością.

OCENA: 5+\6


czwartek, 30 października 2014

DJ EPROM & SENSI feat. DJ LEM - BOOM BAP BOOGIE

Asfalt 2014

1. Poza kontrolą
2. 97' dobrze pamiętam
3. Przyczajony tygrys, ukryty pies
4. Jest akcja!
5. Hardcore Beatz feat. RAS TABAKA
6. Mantra
7. O.A.B.   feat. TYTSON
8. Do innych MC's
9. Bez ściem   feat. SARIUS
10. Zmieniłem zdanie feat. CENTRUMSTRONA
11. Wstyd
12. Hip Hop Elements
13. Bonus: Surowy Skrecz

    Po skończeniu projektu Sztigara Bonko, Eprom, który znany jest z uwielbienia dla Złotej Ery, zgrał się znowu z Sensim i dokooptowawszy jeszcze DJ Lema, nagrali kolejny album, który brzmieć ma tak, jakby zrobiony był w 1993 roku w Stanach. I to przy użyciu tradycyjnych dla tamtych czasów sprzętów. Nawet okładka świetnie nawiązuje do klimatu.
    To, co z bitami robi tu Eprom, to chapeau bas normalnie. On rzeczywiście robi te podkłady tak, jakby urodził się w NY i siedział w studio z Pete Rock'iem, Marley Marl'em, czy DJ Muggs'em. Nie istotne dla niego, czy to klimat Funkdoobiest \ House Of Pain, czy klimat ragga, czy znowu Lords Of Underground lub coś w tej podobie. Żaden z wymienionych wykonawców nie powstydziłby się zapewne rymować na tych podkładach, bo one są jakby wyjęte z epoki. Mocne tempo, gniotący bas, sample z klasyków muzyki soul i funk - to kwintesencja rapu - plus naturalnie duża ilość skreczy, którą zapewnia Lem. I powiedzmy sobie od razu, że te bity robią album i wszystko inne schodzi na drugi plan. Eprom po prostu osiągnął mistrzostwo w swojej robocie i nikt tak nie wjechał w atmosferę Złotej Ery, jak on. Zastanawiam się tylko, jak odbierają to dzieciaki zajarane nowym Miuoshem, czy VNMem... Bo ja, który większość wydawnictw Złotej Ery znał na pamięć 'back in the days', takie brzmienie uwielbiam i zawsze biorę w ciemno. Bo to kwintesencja hip hopu.
    No cóż... Sensi jest rapperem, który wprawdzie również przywraca ten klimat Złotej Ery, ale... Jest poprawny. Tyle. Jego wersy, wspominające lata '90, sławiące kulturę hip hop, bragga - to wszystko jest ok, ale jest na tyle proste, czy czasem wręcz prymitywne, że nie masz ochoty wsłuchować się w to, co Sensi ma do powiedzenia. Dobrze, że rapper ma niezłe flow i potrafi dorzucić coś krzykliwego albo inaczej urozmaicić to, co mówi, bo inaczej mogłoby być fatalnie. Sensi po prostu pieprzy trzy po trzy, aby się rymowało i było wopbabpalooba. Widać to wyraźnie w zestawieniu z Sariusem, który odjeżdża od Sensiego, jakby ten stał w miejscu. Bez ściem. Niestety, w zestawieniu muzyki z rapem, to jak porównywać Skodę Favorit do Lexusa IS - wypada mocno blado, choć przecież favoritka to dość porządny wóz był.
    Nawet jeśli Sensi nie ma nic wielkiego do powiedzenia, to nadal mamy tu świetny materiał. Eprom nadrabia za rappera na każdym polu, a sam Sensi rymuje na tyle ok, że nie powoduje skurczów żołądka, a teksty też nie są chujowe - tyle, że bez żadnego polotu. Jednak, pomimo to katuję ten krążek od ładnych paru dni, kiedy przyszła do mnie paczka z nowościami. Świetny klimat, świetna produkcja. Eprom król.

OCENA: 5-\6


niedziela, 21 września 2014

ŻYTO - WIRY

Prosto 2014

1. Ładna była
2. Droga do raju
3. Na układzie
4. Parmezan
5. Tarapaty
6. Nie psa wina
7. Moja muzo
8. Ceny feat. MAŁOLAT
9. To prawda
10. Zrobiłem ją
11. Mały balecik feat. KĘKĘ, KOTZI, BORO
12. Wiw
13. Wybacz mi feat. KAMILA B
14. Wiry feat. WOLA, OLEK HDS

    Jako stary wyga, który żyje rapem dużo dłużej, niż trwa polska scena i pamięta nawet takie rzeczy, jak Sex Packets i DJ Damm, nie wspominając o innych, naturalnie jestem w posiadaniu albumu zespołu 1000. Jednak 'Przyjeło Się...' wyszło jakieś 15 lat temu i Żyto, choć podawany jest w obecnym składzie 1000, nie przypominam sobie, aby partycypował w nagraniu - a nie chce mi się iść po płytę. Dopiero jego zeszłoroczny nielegal wzruszył mnie do łez i stał się jedną z ulubionych podziemnych produkcji w ogóle. 
    Muzyka na 'Wirach' faktycznie pasuje do tytułu. Te minimalistyczne, syntetyczne podkłady idealnie pasują do wokalu rappera. Zatrudniono tu całą rzeszę producentów, którzy są mniej lub bardziej osadzeni w klimacie njuskul-dupstep-grime-chujwicoabyelektroniczne: Uraz, Tytuz (no, ten może najmniej popchnięty w te syntetyki), Lower Entrance, Urban Future Currensy, Urban, PSR, Krasnal i Tomei. To taki przegląd nowoczesnej muzyki rapowej, od wykręconych, kwasowych bitów Lower Entrance - których przyznam, że w większości nie mogę słuchać, po numery PSRa, który potrafił oddać tu i podkład regałowy ('To prawda') i taki nieco śmierdzący lovers rap w stylu euro dance 'Wybacz mi'. Pomiędzy nawiasami znajdą się numery i lepsze i gorsze, choć ogólnie wychodzi to wszystko na plus. Najbardziej trafia do mnie Krasnal z 'Zrobiłem ją' (choć jest to dość sztampowy bit, ma jednak siłę), sprytny 'Wiw' Tomeia, czy 'Mały balecik' Uraza. Dużo bardziej nowoczesne, garażowe i oszczędne brzmienie niż było, dużo bardziej, niż się spodziewałem. Czy to dobrze? Może i nie, ale źle też nie. Jest ok. 
    Uliczno-knajacki styl Żyta jest unikatem, choć wcale to nie znaczy, że żyto jest dobrym rapperem. No ni chuja. Żyto na traku przypomina najebanego drwala z wielką siekierą, którym to narzędziem toruje sobie chłop drogę do twojego mózgu. Jest tak toporny i mało zwrotny, jak gdyby Shermanem rozwozić towar po sklepie Duka. No i te refreny, które są osobną epopeją siania lipy - bo to poradnik jak napisać refren składający się z 1-3 słów i trwający minutę. Albo po prostu jak NIE pisać refrenów. Jak to, spytasz, to gdzie te zajebiste rapsy? Zaraz, nie tak szybko, jakoś fatalnie to nie jest. Żyto ma kolosalny styl i charyzmę - nawet jeśli nie umie szczególnie rapować, a to rzadka umiejętność. Teksty, choć przetykane banałami i debilnymi czasem porównaniami, są szczere i prawdziwe, choć nie mają takiej siły, jak na poprzednim albumie. Może dlatego, że większość tekstów krąży wokół dup, zamiast tego syfiastego życia, które zdążyliśmy polubić. Owszem, te storytellingi trzymają w napięciu i wciągają, ale nie ma tu już takich numerów, które przetrzepią ci mózg i będziesz je katował co kilka minut. Świetną robotę za to robi część gości, przede wszystkim Małolat, Kękę, Kotzi, czy Wola. Ich zwrotki są tu bardziej niż na miejscu i rozdmuchują niejako monotonię głównego prowadzącego.
    Cóż, jak dla mnie spore rozczarowanie. Słuchałem tej płyty ładnych parę razy, zanim odważyłem się coś napisać - z jednej strony nie chciałem zbyt szybko skreślać Żyta, bo go zwyczajnie lubię. Z drugiej, szukałem pozytywów. One są, ale to zbyt mało, aby mnie poruszyło, bo... jak to leciało? 'Ejjo babcia, daj zarobić mi na rapie'...       

OCENA: 4-\6



środa, 15 stycznia 2014

CENTRUM STRONA - ŚWIADKOWIE PATOLOGII

Hemp 2013

1. Intro (Palę baty)
2. Klasyka
3. WTF?    feat. RYFA RI
4. Kontrast
5. Wielki brat       feat. BRZ 
6. Usłysz głos
7. Zacznij krzyczeć 
8. K.P.W.R 
9. Wolne konopie
10. Świadkowie patologii
11. Czas     feat. JUNIOR STRESS
12. Rysy na szybie wyobraźni
13. Na rejonach
14. Chcesz to hejtuj 
15. To nie tak
16. Wojna    feat. SENSI, TYTSON 
17. Dziękuj     feat. HEMP GRU 
18. Nie jaram się!    feat. RNS 
19. Weź się nie denerwuj.
20. Skacz! 
21. Koleżcy (outro) 

    Ostatnio Częstochowa przeżywa renesans. Zwycięzcy Żywego Rapu dostali szansę w Hemp Records na wydanie swojego debiutu. Złoty, Matis, Igor i DJ Boski Piotrek siedzą głęboko w Złotej Erze rapu i zapragnęli wydać album poświęcony w całości latom '90. Wprawdzie okładka mnie mocno odrzuciła, ale znam sporo dobrych płyt z beznadziejnymi okładkami - wprawdzie wewnątrz okładki sprawa się wyjaśnia, dlaczego tak, a nie inaczej, jednak nie zachęca mnie to nadal...
    Większość płyty sprawił sam Matis, udzielający się zarówno na majku, jak i za konsolą. Pamiętacie akcję z Hurragun? Mamy tu dokładnie tę samą jazdę. Bity są w stylu Funkdoobiest i DJ Muggs oraz nowojorskiego podziemia. Trzeszczy winyl, sporo skreczy, grają funkowe sample - wszystko tak, jak powinno być. I nawet, jeśli mamy tu kilka podkładów od innych osób, wszystkie są osadzone dokładnie w klimacie Złotej Ery. Nawet Ostry odsunął polerkę i zrobił brudny, bujający głową numer. Tak samo, jak Krazy Krauze, Szwed - który, o dziwo, nie sprzedał nam kolejnego, takiego samego ulicznego bitu, DJ Eprom i Mżawski, który niejako przetarł szlaki produkując dwa lata temu Hurragun. No i zapomnieć nie można o bitboxowych wstawkach Igora oraz skreczach Boskiego Piotrka! Tak więc bity zabierają nas w lata '91-'94 do Nowego Jorku, gdzie możemy się poszwendać po kanałach miasta, jednak w końcu zamiast bujać, nużą...   
    Dwóch emce, Złoty i Matis, wiedzą, o co chodzi w tej bajce. Złoty jest szorstki i warczący, Matis ma nieco lżejszy głos i flow i pasują idealnie do tych hardkorowych produkcji. Tak samo, jak ich teksty i choć nie stanowią one poezji, są jakby kolejnym instrumentem. Wiecie, nie ma tu na czym zawiesić ucha kompletnie, chłopaki sobie rymują i tyle. Gadają o ciężkim życiu, o miejskim monitoringu, miłości do klasycznego rapu, czy dążeniu do swojego... Standard, w dodatku ubrany w banały. Ale przyznam, że wcale to nie przeszkadza, bo włączasz tę płytę dla jej swoistego klimatu. Wprawdzie często zalatuje to przyśpiewkami wczesnego Liroy'a z płyty 'Albóóóm', ale... Przecież to w gruncie rzeczy ten sam klimat, tak? Z gości wyróżnia się Ryfa Ri, sympatycznie brzmi Junior Stress na refrenie, BRZ przemknął niezauważalnie, Sensi z Tytsonem pasują idealnie do Złotego i Matisa, bo są na dokładnie identycznym poziomie jebania komunałów. Za to Hemp Gru, wreszcie na innym podkładzie, niż zwykle, wyszli całkiem fajnie, pomijając gadki-szmatki Wilka, zlituj się Panie...   
    Szczerze mówiąc, choć pomysł i wajb mi się podobają, po 20 minutach płyta zaczęła mnie męczyć i ledwo wreszcie dotrwałem do 68-mej... Zdecydowanie jest tego za dużo, choć w teorii jest to fajna płyta, to tej esencji jest tu tak dużo, że nie smakuje wybornie. Zwyczajnie większość albumu zlewa się w jeden, baaardzo długi kawałek. Może kolejny materiał?

OCENA: 3\6


poniedziałek, 30 grudnia 2013

SARIUS - BLISKO LEŻY OBRAZ KOŃCA

Asfalt 2013

1. Intro 
2. 2040 
3. Why So Sarius? 
4. Elita 
5. Przerywamy Program    feat. O.S.T.R., HADES
6. Nie Moje Miejsce 
7. Powiem Coś Więcej 
8. Dla Wkurwionych 
9. Astronauci 
10. Znam 
11. Halo 
12. Było Nie Minęło
13. Plon 
14. Chciałbyś
15. Blisko Leży Obraz Końca
16. Awwwtro
17. Chciałbyś (Extended Remix) (Bonus Track)  feat. ŻYTO, SENSI, ŻUREK

    Kolejny młody zajarany bumbapem? Fajnie. Dzięki współpracy z Epromem i Żytem, Sarius zgadał się z Tytusem i... okazało się, że jego płyta szybko wyszła nakładem Asfaltu. Jak sam Sarius mówi, 'to nie jest tak, że urwałem się znikąd i nagle zaistniałem, po prostu wcześniej nie wychylałem się dalej'. Niestety jakoś jego płyta wydaje się pominięta w sklepach i na portalach...
    Wszystko, co znajdziemy na płycie, to robota wspomnianego już DJa Eprom'a. No dobra, nie wszystko - dwa kawałki pochodzą od innych producentów. 'Powiem coś więcej', bardzo typowy dla siebie, zrobił Ostry, a 'Znam' pochodzi od Emade i jest on utrzymany w bardzo podobnym klimacie do pozostałych traków. Cała epromowa reszta brzmi zaś jak żywcem wyjęta z podziemi Nowego Jorku i kojarzy mi się z podkładami znanymi z płyt Onyx, D.I.T.C., czy Erica Sermona. Spokojne tempo, acz mocne perkusje, jazzowe i soulowe sample, czerpane z najgłębszych krejtsów, do tego skrecze od Eproma i mamy płytę, która przenosi nas wehikułem czasu w magiczne lata 93-97.   
    Co ciekawe, Sarius też brzmi nieco chropowato i złotoerowo i gdyby pochodził z USA, można by było go bez bólu umieścić na dowolnej płycie z lat '90. Rapper płynie po bicie ze specyficznym stylem i nieco archaiczną manierą, ale ona wcale nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, raczej cieszy ucho. Do tego są wstawki raggowe, tematyka taka bardziej 'o wszystkim na raz', więc w jednym kawałku usłyszymy wersy o kasie, rapie i Życiu, pozornie nie wiążące się ze sobą. Ale to właśnie wszystko to, wokół czego kręci się rzeczywistość częstochowskiego emce. To luźno rzucane przemyślenia na bit i w zasadzie tytuły są doprawdy dowolnie dobrane, bo można by je spokojnie pozamieniać, i nikt nie zwróciłby uwagi. No, może poza refrenami. Gości jest niewielu: nie postępujący o krok Ostry, przeciętny Hades, charakterystyczny Żyto, będący w niezłej formie Sensi (a jakże - przecież on ostatnio wrócił do bumbapu) i uliczny Żurek, który jest tu raczej zbędny. 
    Zastanawia mnie, że dwa lata temu lud jarał się Hurragun, że taki powrót do prawdziwego rapu, a cicho jest o Sariusie, który odwalił wraz z Epromem kawał dobrej roboty. Ta płyta to naprawdę swoisty come back - nie nieudolna kopia, czy tania podróba - kolesie naprawdę wiedzą, o co chodziło w rapie wtedy, gdy był on szczery i prawdziwy. Propsy za ten krążek.

OCENA: 5-\6


wtorek, 20 sierpnia 2013

ŻYTO - ŻYTO

Asfalt 2013

1. Czy matka wie
2. Jest mi trudno
3. Daj zarobić
4. Chemia
5. Strach
6. Jot De (Dawne jest dobrze)
7. To nie ja
8. W labiryncie
9. Nie dla mnie żony
10. Na tej ziemi   feat. ŻUREK
11. Nara
12. Hi-bye
13. Niewybaczalne  feat. ŻUREK
14. Tadam

    Żyto to postać niejednoznaczna i niekonwencjonalna. Naczytałem się tyle skrajnych opinii na jego temat, że poczułem się w obowiązku sprawdzić ten album, bo lubię mało oczywiste wejścia. A że lubię również dziwne i nietuzinkowe rzeczy, których inni nie biorą, nabrałem sporych nadziei.
     Muza tutaj to dwie osoby: Luka w Pamięci (znany z grupy 1000) i Biggero. Brzmi to naprawdę wyjątkowo. To bity niby oparte o klasykę, Złotą Erę i takie klimaty, ale pociągnięte w stronę lekkiego zboczenia. Trochę ciężkiej elektroniki, trochę nienachalnych syntetyków, skrecze od Haema i Lem-Ona. To taka mieszanka, która jest dość ciężka do zinterpretowania i sklasyfikowania, bo wymyka się z każdej szufladki. To podziemna, hardkorowa muza, bez jebania różem i gry pod publiczkę. Ciężki klimat, łupiący w głowę, powodujący ewentualnie luki w pamięci... 
    Na pierwszy rzut ucha mogłoby się wydawać, że Żyto to jakiś zasrany ulicznik, który przyszedł tu opowiedzieć Ci historyjki spod ławki w parku. Bejowski głos, chropowaty flow, cięty jak toporem i przerywany co parę słów. Ale 'Robię rap kurwo i nie robię go cienko' i ten wers w zasadzie załatwia sprawę. Żyta chuj obchodzi, co sobie pomyślisz, robi swoje. Ta, czasem Żyto ociera się niebezpiecznie o klimaty Dixona, czy innego RPK, ale to nadal pozory. Chłopak kroi swoim wokalem powietrze, opowiadając rzeczy codzienne, nieco przesiąknięte wódą i dymem papierosów, trochę gorzkie i szare, ale jednak przykuwające uwagę. Nie wiem, co w tym rapperze jest, ale czuć tu szczerość. Płytę ogarnął w zasadzie sam Żyto, tylko w dwóch kawałkach wspomaga go kumpel z 1000, Żurek.
    Nie wiem, co jest w tej płycie, ale mnie to bierze. To cholernie szczery i dający do myślenia album, który ma drugie dno. Kiedy przejdziesz przez pozory ulicznictwa i cwaniactwa ławkowego, może zobaczysz rappera, którego jebie Twoja opinia i robiącego swoje. Charakterystycznego. Płyta surowa i szczera do bólu. 

ZACIĄGNIJ

OCENA: 5\6


piątek, 26 lipca 2013

SENSI - FULL FLAVOUR

Tabasko 2013   

1. Full Flavour
2. Jihad
3. Słaby punkt feat. GREEN, HADES
4. Ying-Yang
5. Bez pytań
6. Daj respekt, kiedy wejdziesz na rejon
7. 5Minut
8. Impuls     feat. MATIS, ŻYTO, TYTSON
9. Jeden strzał
10. Mistrz Ceremonii     feat. O.S.T.R.
11. Vice Versa
12. Outro

    Sensi wypłynął na światło dzienne głównie dzięki rewelacyjnie przyjętej płycie Hurragun. Wprawdzie osobą, która zebrała najwięcej propsów akurat nie był emce, tylko producent, ale nawet, jesli brać pod uwagę rapperów, to na pewno na przodzie nie był Sensi. Ten jednak nawiązał współpracę z Ostrym i nie dość, że ten przygarnął go do swej wytwórni, to jeszcze zrobił mu całą płytę. Sprytnie.
    Tak więc całość produkcji wyszła z komputera O.S.T.R.a, czyli generalnie wiadomo, czego możemy się spodziewać. Ta płyta to odejście od biało-latynoskich klimatów House Of Pain i Funkdoobiest, to raczej, nie oszukujmy się, dość typowa dla Ostrego atmosfera nowojorskiej sceny z lat '90. Zatem znacznie tu bliżej do Nasa, A Tribe Called Quest, pierwszego Jay-Z - aż do Lords Of Underground. Zatem, mamy przekrój od jazzujących wajbów, aż po głębokie basy an mocnych perkusjach, z oszczędnymi pętlami sampli. Złota Era nie byłaby sobą, gdyby nie skrecze - tu mogłoby ich być nieco więcej, ale te które są, zapodane przez DJ Lem'a, są całkiem niezłe. Ot, i mamy akcję dość podobną do Hurragun, ale inną.
    Problem w tym, że Sensi nie jest dobrym emce. Nie jest nawet przeciętny, jest po prostu słaby. Ileż razy się potknął, zawiesił w niewłaściwym miejscu, przyspieszył rozpaczliwie, ratując się przed wypadnięciem z bitu... To, że teksty są banalne w obliczu techniki, nie wzrusza za bardzo. Słychać to bardzo wyraźnie, kiedy na majka wchodzi Green i Hades albo Żyto, czy Ostry. Różnica poziomów jest znaczna, choć i Sensiemu trafiają się perełki, jak 'wpuśćmy trochę broodu do mainstreamu, jak Brooklyn Bridge' - nie wiem, czy gra słów zamierzona, ale wyszło fajnie. Akurat tutaj, bo trafiają się Sensiemu również babole. Jednak... nie do końca zwracasz na to uwagę. Bo tu nie chodzi o ekwilibrystykę słowną, tylko o klimat i powrót do przeszłości.
    Pytanie, czy to do kogoś przemówi? No bo dla kogo jest ta płyta - starzy fani posłuchają tego z sentymentem, ale teksty nie są takie, co złapią osobę w moim wieku za serce. Młodzi fani wolą VNM i Bilona. Zatem - z łezką w oku, pokiwałem sobie głową do bardzo fajnych bitów Ostrego. Puszczałem często wokale mimo uszu i powiem, że nawet ten krążek nie jest zły.

OCENA: 4-\6