Pokazywanie postów oznaczonych etykietą blend. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą blend. Pokaż wszystkie posty

piątek, 10 lutego 2012

WBREW WSKAZÓWKOM - TOMASZ ANDERSEN

Blend 2011

1. Intro
2. Krach
3. Do Grobowej Deski
4. Witamy Na Ziemi
5. Wypracuj To
6. Ona Mówi
7. Trzeba Się Jej Pozbyć
8. Taka Jaka Jesteś
9. Ostatnia Noc Maja
10. Kruki
11. Wehikuł

Nic na to nie poradzę, że bardzo lubię Roszję. Jego demówka wciąż zajmuje poczesne miejsce na mojej półce i nadal lubię jej słuchać. A kiedy usłyszałem, że Roszja wydaje album na legalu, pomyślałem: 'nareszcie, muszę to mieć!' I mam. Roszja zabrał mnie wehikułem czasu do Wrocławia, roku pańskiego 2071 i zostawił.
Jako że Tomasz kompletnym artystą jest, sam wyprodukował znakomitą większość utworów. W pojedynczych przypadkach wspomagali go DJ Name i Magiera. Są to bity, które można by określić futurystycznym funkiem, z niepokojącym basem, tajemniczymi dźwiękami i skreczami DJ Name'a. Ale podróż muzyczna to nie jedyna płaszczyzna, po której się podróżuje wraz z panem Andersenem - choć całkiem konkretna.
Drugą płaszczyzną wyprawy jest cała opowieść, która ciągnie się przez czas trwania płyty. To pasjonująca, choć miejscami trudna wędrówka po śladach takich autorów, jak Phillip K. Dick, czy Asimov. To wyjątkowy, nie tylko na naszą skalę, koncept album utrzymany w konwencji science-fiction. Za pierwszym razem nie wydaje się to sensowne, bo trzeba wsłuchiwać się w skity pomiędzy kawałkami - w zasadzie cała płyta jest integralną częścią i ciężko ją rozczłonkowywać. I im dalej słuchałem, tym bardziej wkręcała mnie opowieść Tomasza. I dalej wkręca.
Tak na dobrą sprawę, to ciężko odczepić mi się od tej płyty. Bo dziwna to sprawa: nie ma tu żadnych hitów, nie ma bangerów, nie będzie nikt cytował panczy. A jednak jest to świetna płyta, nieprawdopodobnie zmyślny album. Mam nadzieję, że jednak 'kruki nie rozdziobią Tomasza Andersena' i czekam na kolejną, zapowiedzianą na ten rok płytę.

OCENA: 5\6

sobota, 14 stycznia 2012

2071

Blend 2000

1. Intro
2. Gdy mogę - KASTA SQUAD
3. Stan z bloku - PIJAKPI
4. Private Lesson Part 1 - LASSCAK
5. Poznajesz - T?MON
6. Czekając na telefon - WOZU
7. Wczoraj - ROSZJA
8. Damy radę - NEON
9. Słodko gorzki - SYNDYKAT
10. Jestem silna - JULA
11. ...gdy przynoszę ci rym - VOSKI
12. Saturday night practice - FFOD

Magiera i Laska, znani obecnie jako White House, poczęli wyrastać na najbardziej twórczych producentów, sami działając w anglojęzycznym, g-funkowym zespole FFOD. Jednak aby zaprezentować swą lokalną, wrocławską scenę, która na początku XXI wieku rosła w siłę, chłopcy postanowili na swoich bitach pokazać całą śmietankę z miasta 71, aby Polska miała się czym jarać.
No i płytę wyprodukowali. Nie da się ukryć, że gdyby nie raperzy, dzieło byłoby genialne, szczególnie jak na tamte czasy. Ścięte sample, poskładane w bujające podkłady, okraszone skreczami DJ Haem i DJ Bo-Back'a mogły zachwycać wówczas, mogą zajarać i dziś. Mamy tu lot od g-funku aż po klasyczne, nowojorskie bity. Myślę, że sama ścieżka dźwiękowa byłaby pyszniutka.
Ale niestety, na tej płycie są też emce. Nie pomaga tu występ Tymona Smektały - zdecydowanie najlepszy. Roszja aka Tomasz Andersen też nie pomaga, mimo, że remiks kawałka, znanego z jego pierwszego demo, jest przyjemny, a sam Roszja, jak zwykle, świetny. Kasta w swoich początkach była drętwa jak Bolka trampki, FFOD rymowało po angielsku trochę tak, jakby rymowali w jakimkolwiek innym języku - cholera, znam angielski naprawdę dobrze, ale rozumiem ledwo połowę... Wozu daje ledwo radę, choć niektóre z wersów są liche. Neon, jak mówi ich kawałek, również 'dają radę', ale szału nie ma. Syndykat, prezentujący się w tamtych latach na składakach dołączonych do gazet hip hopowych, brzmi, jak odpowiedź na pytanie: czemu przepadli na scenie? Jest tu nawet wycieczka w stronę r&b z niejaką Julą, co nawet jakoś brzmi - troszku zalatuje DJ Krush'em. Voski ogarnia temat no i na koniec mamy znów FFOD, których nadal średnio rozumiem, ale... lubię :)
Ech, kiedyś ta płyta rządziła, ale niestety nie przetrwała próby czasu. Raperzy ewaluowali tak bardzo od tamtej pory, że jeśli wracam do tego albumu, to tylko dla T?mona, Roszji, FFOD i bitów. W odwrotnej kolejności w zasadzie - powinno zaczynać się od 'bitów'. Bądź co bądź, jest to jednak kawał historii, pokazujący, jak zaawansowana była wrocławska scena tę ponad dekadę temu.

PŁYTY STARSZE NIŻ 2005 NIE PODLEGAJĄ OCENIE