Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zion. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zion. Pokaż wszystkie posty

środa, 10 czerwca 2015

BOSSKI ROMAN - KRAK5

Zion 2015

1. Misz Masz 
2. Akademik W Ogniu 
3. Przywiązania    feat. WIRUS
4. Co Się Trapisz 
5. Mama Ma Mamona 
6. Nie Widzisz Dystansu    feat. WTM 
7. Zostawiam Cię W Tyle 
8. Jakoś Przeżyję 
9. Grajmowicz     feat. HUDYHARY R2S 
10. Spaliłem Mosty 
11. O Kobietę Trzeba Dbać 
12. Czomolungma 
13. Pokonać Mrok 
14. Oko w oko z jaźnią 

    Roman to pewien fenomen na naszej scenie. Od wyśmiewanego członka Firmy, przeszedł on daleką drogę, pokazując, że jest wartościowym twórcą. Owszem, nie każdemu musi się jego twórczość podobać, ale każdy musi przyznać, że jego albumy są oryginalne, zmysł biznesu jest silny, zaangażowanie konkretne, a pomysły coraz ciekawsze.
    Tym razem, mimo, że u Romana różnie bywa, poświęcił on cały album na brzmienia nowoczesne. PZG, Flipson, 71Ghost, WSM, Fabster, Kasierr, Wałek, Paramedix i Kaj Je West poszli w te syntetyki, a trapy, grime i wszelakie njuskule śmigają aż miło. Poważnie. Rzadko słyszę takie spójne nagromadzenie nowoczesnych bitów, które są naprawdę dobre. I powiem szczerze, choć wychowany jestem na New School i Golden Era (przypomnę prawilnie, że Old School skończył się ok. 1983 roku, wraz z nadejściem nowoszkolnych albumów Fat Boys, Run DMC, Kool Moe Dee i im podobnych, z syntetycznym bitem i oszczędnymi liniami melodycznymi. New School przeszedł od ok. 1989 roku w Golden Era), to jednak muzyka, jaka znalazła się na Krak5 jest swoistą wizytówką garażowej elektroniki. Perkusje zmieniają tempo, bas miażdży i przyciska do podłogi, a wibracje syntetycznych dźwięków przejeżdżają po kręgosłupie jak teksańska piła mechaniczna. Butuputubwrrrrrtapatapatamwziuuuu... Rzeza.
    Roman wyrobił się już na majku na tyle ile mógł - myślę, że dalszy progres nie jest do końca możliwy. To może i źle, ale akurat nie koniecznie w tym przypadku. Roman nigdy wirtuozem nie był, stylu szalonego nie posiadał, ale progres, jaki popełnił od płyt firmy, przez kolejne Kraki i Drużyny Mistrzów, jest kolosalny. Flow nie ma większych wpadek, poza drobnymi potknięciami nie ma tu tragedii. Teksty? Może i proste, czasem sklecone niezręcznie, ale konkretne, Bosski skończył z tanim moralizatorstwem, przestał nauczać, jak mamy żyć, a zajął się raczej tą bardziej swobodną stroną żywota: kasą, imprezami, muzyką. Nie ma tu nadal pochwały rozwiązłego stylu życia, ale tematyka jest już luźniejsza, choć nie znaczy to, że Roman nie będzie się starał 'Pokonać mrok'. Ciekawe, że z trzech gości, którzy pojawili się na albumie, wyróżnić można... żadnego. Naprawdę, nawet niezły Wirus przepadł gdzieś pomiędzy tymi syntetykami, na których najlepiej odnajduje się właśnie Roman.
    Czy to jest dobra płyta? Cóż, i tak i nie. Muzycznie i klimatycznie na pewno niezła. Tekstowo i stylowo - tu już jest różnie. W sumie to niezły kawałek nowoczesnego rapu, Bosski czuje się w takim klimacie jak ryba w wodzie i to słychać - jego flow, przyznajmy szczerze, że nie najlepsze, pasuje tu jak ulał i nie kłuje w uszy. Zadziwionym, jak z każdym Krakiem, ale nawet mi się to podoba.

OCENA: 4-\6 


czwartek, 6 lutego 2014

JAHBESTIN - DZIKI WJAZD

Zion 2013

1. Boom 
2. Dziki wjazd 
3. Dla tych momentów
4. Zion armia   feat. WIRUS, TOMASH, ARCZI, KAMIL
5. Klaps   feat. TRAKMAJSTER
6. Kierunek
7. Prosto z serca
8. Walka 
9. SquaDzik    feat. SHOOM 
10. Nowy Sącz
11. Manifest   feat. BAS TAJPAN
12. Wykorzystaj chwilę
13. Obłęd   feat. DAINJAH RUS
14. Komercyjne hity
15. Kierunek REMIX 
16. Manifest REMIX   feat. BAS TAJPAN 

    Góralskie reggae już było, ale to jest zupełnie inny typ: mniej sądecki, bardziej jamajski. Jahbestin nabierali doświadczenia na scenach nie tylko polskich, ale i brytyjskich i choć materiału było dość, to jednak sporo czasu zajęło nagranie pełnego albumu. Zatem teraz ekipa z Limanowej robi 'dziki wjazd' na głośniki.
    Webster robi, przyznam, całkiem niezłe bity, jak sam to określa, 'z pogranicza reggae i hip hopu'. To banał, ale ciężko o trafniejsze sformułowanie, bo z jednej strony są tu dość typowe podkłady hip hopowe, a obok nich spokojnie egzystują dźwięki inspirowane karaibskimi rytmami: czy to elektronicznymi riddimami (mocne 'Zion armia'), czy zupełnie jamajskim wajbem, jak w 'Klapsie'. Fajna sprawą jest tu spora ilość skreczy, które serwują DJ Jaroz, DJ Żusto% i DJ Suchy. Faktycznie, można 'bujać tyłkiem do tego' i nie ważne, czy koleś, czy koleżanka, 'shake your pupka i zapomnij o tremie'. W sumie muzycznie jest ok, dobrze buja, nie ma zadęcia i tempo się kręci. Są tu wystarczająco różne klimaty, żeby każdy, kto lubi ten styl, znalazł tu coś dla siebie.
    Webster może i robi nienajgorsze podkłady, ale co do mikrofonu, to chyba nie jest najlepszy wybór... Ras.P radzi sobie tu o wiele lepiej niż kolega, bo nie sadzi kwadratów i nie wypada z bitu co parę momentów - a niestety Websterowi się to zdarza nagminnie. Dlatego słuchanie rapperów \ toasterów to sinusoida - raz jest ok, raz klimat siada. To taki typowy regałowy zastrzyk: walka dobra ze złem, Jah cię zbawi, a tymczasem w klubie niunie machają dupskiem do zajebistych rddimów Jahbestin. Tak więc mamy tu nieco niekonsekwentny miszmasz, złożony z kawałków luźnych, traktujących o zabawie, jaraniu i rymowaniu, a zaraz obok nich są numery o wojnach, cierpieniu i biedzie. Niby nie ma w tym nic złego, ale trochę mi się gryzie. Poza tym, tekstowo nie ma tu również nic specjalnego - wersy są zaangażowane, ale dość zwyczajne i mało oryginalne. Z gośćmi jest jeszcze gorzej, bo cała Zion armia jest średniutka - pomimo totalnie wybuchowego podkładu, Trakmajster, Shoom i Tajpan wychodzą w miarę, a amerykański Dainjah Rus brzmi jak menel spod Biedry.
    Brakuje tu czegoś... Bo ogólnie to dość sympatyczna płyta, jednak wydaje mi się, że to co poległo, to konsekwencja. Przez to płyta przepada w zalewie, może nie takich samych, bo w końcu nie mamy aż tylu raggamuffinowych albumów w Polsce, ale po prostu przeciętnych płyt. Do posłuchania, można się pobujać, ale nie jest to pozycja wymagająca wysiłku. Doskonała na pobrzdąkiwanie w tle.

OCENA: 3+\6


sobota, 9 listopada 2013

G&M FAMILIA - GRUBY MATERIAŁ

Zion 2013

1. Intro
2. Za nim     feat. ŻUSTO% 
3. Puszczam bata w obieg    feat. BUDDA 
4. Bezsenność 
5. Kolejny dzień   feat. DIOBELNY 
6. Chwile szczęścia   feat. WEBSTER 
7. Sukces   feat. TEKU 
8. Trzeba o to zadbać   feat. MŁODY BOSSKI 
9. Obiecana ziemia    feat. DYLU aka GEN, GUMBAS
10. Moc 
11. Przekaz śle na cały kraj feat. JAHBESTIN, KAMIL P.R.J, TOMASH 
12. Z miejsca na miejsce feat. GADŻET, RAZIM 
13. Looźny skit
14. Wspomnienia   feat. ADOR, TEKU 
15. Za barem    feat. WIRUS
16. Zostawić coś po sobie 

    Debiut MC Grubego i Małolata dopiero co wyszedł nakładem Zion Records. Nie jest to stary zespół, chłopaki graja razem od roku i na małopolskiej scenie są już wystarczająco znani, żeby ktoś się nimi zainteresował i zapewnił gościnny udział znanych producentów i rapperów.
    Bo lista bitmejkerów zaskakuje od samego początku. Podkłady na album dali Greg z Miliona Decybeli, Donde, Donatan, NWS, Kosaa, WDK, Gembler i Igrekeno. Skrecze zaś zapewnił Żustoprocent. Mamy tu zatem dość klasyczne brzmienie, przetykane co jakiś czas nieco nowocześniejszymi brzmieniami, ale bez przesady. W zasadzie, jak spojrzymy na producenta, będziemy wiedzieć, jaki jest styl kawałka. NWS dał typowe, uliczne i ciężkie traki, Donde ma trak na samplu z ostrej gitary - ale są też takie zwyczajne podkłady, Kosaa świetny, bodaj najlepszy tu bit do 'Sukcesu', z którym świetnie zgrał się drapiący płyty Żusto, Donatana podkłady są w jego nowym stylu, nie bardzo nowoczesne, ani etniczne, tylko... zwyczajne. W sumie, poza kilkoma bitami jest bez szału, choć wystarczająco porządnie.
    Gruby z Małolatem zaś nie oszałamiają ani technika, ani tym bardziej tekstami. O ile ich flow i styl wydają się być wypracowane i nie kaleczą, ale jeśli chodzi o teksty, jest nieco gorzej, bo te są proste i oparte na oczywistych rymach, które daje się w większości przewidzieć. To znaczy, chłopaki nie pieprzą jakiś tam banialuk, ale są to raczej banały na temat życia, imprez i muzyki. Goście nie podbijają poprzeczki, czasem wręcz prześlizgują się pod nią, bo w sumie, poza 'legalnym' Młodym Bosskim i Żustem, mamy tu paru dosłownie emce znanych w podziemiu i całą gwardię nołnejmów.
    No cóż. Z jednej strony jest tu Żusto na talerzach, który robi spory progres z projektu na projekt, są bity od Kosyy, Igrekeno i Donde, z drugiej są Gruby i Małolat i masa nijakich gości, którzy nie wnoszą tu nic. Ogólnie album nie jest najgorszy, na pewno znajdą się ludzie, którym się bardzo spodoba, ale niestety liryka nie idzie w parze z bitami, które w dodatku też nie są wybitne.

OCENA: 4\6


poniedziałek, 28 października 2013

MŁODY ŻOOŁV - GENERALNIE 2013

Zion 2013

1. Intro
2. MŻ się stęsknił
3. Rap droga
4. Przywiązanie 
5. Generalnie   feat. ŻOOŁV, SABOT
6. Deszcz
7. To wciąga
8. Ruch
9. Skit
10. Uważaj na siebie
11. Kac
12. Boisko 
13. Potencjał    feat. SZPAK, DECO
14. Mówię do ciebie
15. Przywiązanie rmx
16. Deszcz rmx
17. Outro

    Młody Żoołv to nowy nabytek podziemnej wytwórni Zion Records. Ten krakowski emce nie jest zbytnio związany z żadnym lokalnym crew (no, rodzinnie z Shoom'em), za to współpracuje po trochu z kilkoma - co chyba wychodzi na plus. Płyta, o ile się nie mylę, powstawała dłuższy czas, ale oto wreszcie jest.
    Co ciekawe, większość płyty wyprodukował DNA, obok niego na paru trakach są Wuszu, Webster i Masifulfun, Lukas Beats oraz Zdrowuś. To taki rap z jednej strony klasyczny, ale zrobiony nieco inaczej, z mniejszą ilością sampli, za to z mocno działającymi klawiszami - w sumie, jak to u DNA. Jego podkłady są całkiem przyjemne, choć Młody wziął raczej te 'normalne', ominąwszy bity ambitne - jakkolwiek by tego nie rozumieć. Reszta producentów dała różne rzeczy - Zdrowuś ma syntetyczny, klubowy banger, Webster energetyczny kawałek oparty o sampel z dęciaków, reszta dość zwyczajna. W ogóle jest dość zwyczajnie. 
    Młody Żoołv, pomimo swojej młodości, jest już dość ukształtowanym rapperem i wie dobrze, co się robi z mikrofonem. Nie można mu zarzucić słabego flow, czy wielu wpadek z potykaniem się na bicie. Żoołv jedzie spoko. Z tekstami bywa różnie - to opowieści o życiu, takim szeroko pojętym, nie ulicznym, ale tak z punktu widzenia zwykłego kolesia z bloku. Wprawdzie Młody mówi o sobie 'niekonwencjonalny rapper', ale to czcza gadka. Trudno tu znaleźć jakieś wspaniałe rymy, zapadające w pamięć - to zwyczajne wersy, nie wnoszące niczego nowego. Nieco ożywienia wnoszą gościnne występy starego Żoołvia z Shoom'u i Sabota z WysokiegoLotu, a także Szpaka i Deco ze Steelogram - ale to i tak nic szczególnego.
    Nic szczególnego. To jedna z tych niezgorszych płyt, które nic nie wnoszą. Kiedy tego słuchasz, nic nie boli, wszystko jest w porządku, ale po wyłączeniu ogarniasz, że nic interesującego nie zostało w Twojej głowie. Zbyt zwyczajne i poprawne.

OCENA: 3+\6