Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ocena 5. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ocena 5. Pokaż wszystkie posty

sobota, 13 lutego 2016

SKORUP & JAZ BROTHERS - LUDZIE CHMUR

MaxFlo 2015

1. Powrót króla
2. Tylko tyle
3. Chłodny front    feat. MELA KOTELUK
4. Unikatowy folklor
5. Ludzie chmur
6. Nie pytamy o drogę   feat. MADEMOISELLE CARMEL
7. El Prezidente   feat. POLO, JAROSŁAW SPAŁEK
8. Drzewo
9. Jak to się nazywa
10. Stary Funk
11. Zagubiona autostrada
12. Skrzypek na dachu
13. Daj długopis
14. Światło w tunelu

    Zawsze bardzo lubiłem Skorupa, bo to jest bardzo wyjątkowy i nietuzinkowy rapper. Każda płyta to podróż w krainę pełną fantazji, genialnych wersów i ciekawej muzyki. Może ostatnia płyta troszkę rozczarowała, ale i tak była lepsza, niż 3/4 produktów sceny. Szkoda, że Skorup jest tak niedoceniany.
    Jaz Brothers to goście, którzy powinni być rozszarpywani na scenie. W sensie, że rozchwytywani, nie na strzępy. Ten duet tworzy cudownie wyważone podkłady, które toczą się w trybie 'mellow', są pełne jazzowych wajbów, ciepłych sampli i żywych instrumentów. Całość toczy się z wolna, ale nie zamulając, a głowa sama kiwa się do tych bitów. Do tego całego klimatu wcinają się jescze DJ Eprom, DJ Hopbeat, DJ Roka, DJ HWR i DJ Bambus - czyli klasyka polskiego drapania. Razem, wespół w zespół ci ludzie stworzyli świetny obraz swoimi dźwiękami, słucha się tego wybornie i człowiek aż żałuje, że to tylko trzy kwadranse.  
    Zresztą, nie tylko podkłady tu hulają, Skorup na tej płycie postanowił wejść na wyższy poziom. Czy mu się to rzeczywiście udaje - myślę, że to kwestia gustu, bo jest to rapper bardzo charakterystyczny. Na pewno nie można mu odmówić skillsów lirycznych, bo gry skojarzeń (nie, nie hasztagi, to byłoby zbyt proste), storytellingi i zabawy słowem często wywołują banana na ryju. Skorup przyspiesza, zmienia flow, bawi się nie tylko słowami, ale i głosem. Znamienny tytuł ma pierwszy kawałek, nie pozostawia on wątpliwości, że chłop wyraźnie wie, czego chce. Z rymujących gości jest tu tylko przeciętny Polo, reszta to wokaliści - i to cholernie dobrzy. Skorup opowiada dykteryjki o kłopotach z kłopotami, o życiu, polityce, a nawet idzie nieco w bragga, rozdając pancze - może nie w konkretne ryje, ale i tak celne. Skorupa trzeba posłuchać i dać się ponieść jego gadkom: ironicznym, zabawnym, przewrotnym.
    O ile moim ulubionym albumem był od dawna 'Etos Kowboja', to 'Ludzie Chmur' bardzo się do tego topu zbliżyli. Skorup, po krótkiej obniżce lotów, znowu podniósł poprzeczkę. Ten album jest bardzo słuchalny, pełen kołyszących, prawdziwych bitów i rappera, który doskonale bawi się tm, co robi, przy okazji dając słuchaczowi sporo satysfakcji. Świetny materiał.

OCENA: 5-\6


POCZYŃ TEN KROK W CHMURACH

czwartek, 11 lutego 2016

TE-TRIS - DEFINITYWNIE

Step 2015

1. Perfekt  
2. Zemsta Montetzumy
3. Azyl   
4. Bicz    
5. Skandalej       
6. Jurek Mordel   feat. RAS, ASTEK
7. Kopi Luwak 
8. Xoxo              
9. Moroder            
10. Stratosfera         
11. Pampeluna                   
12. Definitywnie                         
13. Thx                                   
14. Dzieci Naszych Starych   feat. KUBA KNAP
15. Zprdl   

    To już cztery lata od 'Lotu'. Potem wpadł jeszcze projekt z Pogzem, kilka gościnnych występów i... wszyscy czekali na kolejny album. Wiadomo, Tet ma dużą bazę fanów, zresztą zasłużenie. Tym razem zapowiedzi mówiły, że rapper ma powrócić do klimatu pierwszych nagrań, co mnie ucieszyło, bo im dalej Tet próbował nadgonić trendy, tym bardziej się rozmieniał na drobne.
    Można powiedzieć, że Tetris sam wyprodukował sobie cały album. Owszem, z pomocą przyszli mu Kacper Winiarek, Sir Mich i Nerwus, ale to właśnie on stoi wszędzie na pierwszym miejscu. I rzeczywiście, płyta brzmi jak powrót do korzeni, ale nie oznacza to wcale, że archaicznie. Klasyczne perkusje dostały fajne sample, parę instrumentalnych przygrywek (gitary, dęciaki, klawisze) oraz uaktualnienia dzięki kooproducentom. Czyli album jest w wydźwięku klasyczny, ale zupełnie up-to-date, nie nudzi, nie zamula - powiem więcej - nie znalazłem tu słabego numeru. Nawet jeśli wpadają udziwnienia typu 'Moroder'. Do tego wszystkiego pojawiają się tu jeszcze na wosku DJ Ike i DJ DBT i mucha nie siada. Ścieżka dźwiękowa brzmi super - tak powinien wyglądać hip hop tej dekady.
    Zdecydowanie taki styl muzyki najbardziej odpowiada Tetrisowi, chce tego, czy nie. Klasyczne bity najbardziej uwypuklają jego skillsy, które na 'Locie' ginęły gdzieś w tych nowoczesnych zawijasach. A tutaj? Tet śmiga po tych bitach jak nawiedzony, rzucając wokół tysiącem hasztagów, follow-upów, panczy, opowiastek, przenośni... Dobrze, że we wkładce są teksty, można śledzić je na bieżąco, bo w którymś momencie zaczynasz nie ogarniać natłoku pomysłów. Weź pierwsze lepsze wersy: 'nasz najlepszy czas nadchodzi wreszcie / Od teraz nacieram i będę the bestem / We wszystkich tabelach; pieprzony Excel' albo 'Dobrze robi człowiekowi skumać życia sedno / Czarne na białym dawać zamiast tylko rzygać tęczą'. Ale w sumie cytować tu można prawie każdą linijkę. Do tego Adam dobrał sobie jeszcze trzech gości, którzy jedynie podnoszą poprzeczkę: genialny Astek, świetny Ras i Kanp ze swoim luzikiem.
    Szczerze powiem, że po kilkunastu już odsłuchach, 'Definitywnie' jawi mi się jako definitywnie najlepsza płyta Tetrisa. Dojrzała, przemyślana, z doskonałym brzmieniem. Tet osiągnął cel - zrobił płytę, którą zamknął gębę marudzącym (w tym mnie). Tet? Nie zmieniaj receptury.

OCENA: 5\6

DEFINITYWNIE MUSISZ TO ZBADAĆ

czwartek, 28 stycznia 2016

APP - EP

Asfalt 2015

1. Będą mówili
2. Na dalszym planie
3. Więcej
4. Nigdy nie lubiłem się bić
5. Znam takich jak ty
6. Skala
7. W powietrzu

    Rapper i producent - to dość oczywiste połączenie, jesli popatrzymy na hip hop przez pryzmat lat. Ileż takich duetów znamy i cenimy? Guru & DJ Premier, Kool G Rap & DJ Polo, Pete Rock & CL Smooth... Długo by wymieniać, a t o tylko absolutna klasyka, bo przecież w Polsce też mamy przykłady takich składów. Sensi, który obstawia najbardziej back-to-the-basics projekty oraz DJ Kebs, który za konsoletą potrafi zrobić wiele.
    A co potrafi? No cóż, wyraźnie pokazuje on tu swoje skillsy: intrygującą umiejętność połączenia klasycznej stylistyki hip hopowej, wyciągniętej z czeluści krejtsów ze sposobem poskładania owych podkładów w sposób niebanalny i jak najbardziej nowoczesny - w tym dobrym znaczeniu oczywiście. Przeskakujemy tu klimatycznie między Detroit, a Nowym Jorkiem, odbijając się od Złotej Ery i wręcz ambientowych, czasem acid jazzowych pętli. To nie jest Twój pierwszy lepszy rapik. To ambitnie wyprodukowany album (krótki, bo krótki), który z dumą możesz postawić na półce.
    Ok, Sensi, 'człowiek pod napięciem', może nie zawsze sprawdza się tekstowo, może ma troszkę toporne flow, ale za to paradoksalnie pasuje do tych połamanych i niecodziennych bitów. Jednak to już nie to samo rymowanie o dupie Maryny, bragga na ciepłych sampelkach. Sensi nabrał sensu, jego wersy opowiadają o emocjach, o życiu miejskim, widzianym jakby przez brudną szybę. Wiesz, tak, jakbyś patrzył przez te ujebane okna klatki schodowej na podwórko, a tam kręci się życie, jakiego nie masz ochotę oglądać. Bez narzekania, bez tragizmu - czyste fakty, filozofia podwórka. Trochę Sensi tu zaskakuje, ale również nie ma co oczekiwać wywodów na miarę Kanta czy Nitschego. Wszystko pokazane z poziomu ulicy, ale bez tego typowo ulicznego zacięcia.
    To bardzo odświeżająca płyta. Nie każdemu przypadnie do gustu, ale nie da się odmówić chłopakom kreatywności i pomysłu. Fajna rzecz, każdy powinien spróbować.

OCENA: 5-\6

WEŹ TEN ODSŁUCH I ŁADUJ W UCHO

wtorek, 26 stycznia 2016

TRES LOBOS - 10NADZIESIĘĆ

nielegal 2015

1. Ewokacja 
2. Tr3s Lobos 
3. Zakłamańcu 
4. Lykaon 
5. Klątwa 
6. Wojna 
7. Bez skali 
8. Obecność 
9. Miało być inaczej 
10. Lot 

    O tym, że radomski rap ma się świetnie, wszyscy już w kraju wiedzą i się jarają. Bodaj we wrześniu wyszła kolejna radomska produkcja od tria Hase, Krys i Janusz, która spotkała się ze sporym zainteresowaniem słuchaczy. Czemu?
    Janusz należy do zespołu, nie dziwi więc, że zrobił on tu niemal połowę bitów. W zasadzie może to jednak dziwić, po zastanowieniu. Czemuż nie wszystkie? Cóż, może dlatego, że pozostali producenci spisali się naprawdę nieźle. Pawa otwiera album dość ciężką i mistyczną 'Ewokacją', Chentek dał świetny podkład do 'Tr3s Lobos', a Trez rozwalił system w 'Wojnie'. Dość ciekawe rzeczy robi TRK, którego 'Zakłamańcu' jest dość zwyczajne, ale za to 'Bez skali' jest dość trudne do rymowania, ale za to wspaniale płynie jazzowym wajbem. Całość jest wyprodukowana klasycznie, ale z drapieżnym pazurem: ciężkie perkusje wzbogacone są o dość mocne sample, dające klimat z pogranicza hardkoru i horrorcoru. Porządne pierdolnięcie ma ta muza, zaiste zacne, milordzie. Kolejna radomska produkcja o wybornych bitach.
    Ale i sami rapperzy nie pozwalają odetchnąć. Oprócz tego, że prezentują wysoki poziom stylistyczny - w zasadzie nie jestem pewien, ale tu chyba można mówić o radomskiej szkole rymowania, bo gdybym nie wiedział, skąd oni są, zgadłbym bez pudła. Mnóstwo tu obrazoburczych wersów, kreślących śmierdzące zgnilizną historie i panczy, rąbiących na oślep zardzewiałym śrubokrętem. Te trzy wilki to wataha - ale to nie te basiory, które zgubiły się w Las Vegas, tylko te czyhające na okazję i skryte w ciemnościach, niczym u Adama Greena we 'Frozen'. Rapperzy wplatają w teksty liczne komentarze na temat rzeczywistości i wszystko to sprawia, że album jest bardzo atrakcyjny.
    Kaen mówisz? Słoń? Hmmm, to weź sprawdź Trzech Wilców. To trochę inna jazda, może mniej obrzydliwa i wyszukana, ale raczej bardziej obliczona nie na obrzydzenie słuchacza, tylko wytworzenie klimatu. Co udaje się wyśmienicie. I może nie aż 10/10, ale...

OCENA: 5-\6  

SŁUCHAJ TYCH ODSŁUCHÓW

środa, 6 stycznia 2016

MATI & SKOR - NOWY PORZĄDEK

3Art 2015

1. Szukaj znaków  
2. Disconnected    feat. BŁAJO, ESTEO, T.R.Z, MONA  
3. Show
4. Biohazard    feat. K2 
5. Brainwash 
6. A miało być tak pięknie... feat. OXON 
7. Taka gra 
8. To my jesteśmy hip hop
9. SKM   feat. DUDAS 
10. Błękit 
11. Obecność feat. BUKA 
12. Nowy porządek 
       
    SumaStyli tak się jakoś rozsypała: Buka nagrywa sam, bądź ostatnio z Rahimem, więc czemu Mati ze Skorem nie mogą czegoś nagrać? To nagrali, album wyszedł dość niedawno, a chyba tylko do końca roku można było zamawiać fizyki. Szalony styl w sumie powrócił.
    Na bitach mamy tu przede wszystkim Krisa, trzeciego SumoStylowca, który odpierdala tu taki wirolot, że wciąga cię razem z powietrzem i lasuje zwoje mózgowe. Chłop otwiera tę płytę trzema bangerami, które brzmią tak, jakbyś władował sobie syntetyki pod powiekę. Jeb. Ale to na szczęście nie koniec, bo i Subbassa, Bizzmo, Pawko i Mihtal wczuwają się idealnie w ten klimat. A co tu się dzieje w tych bitach... Dzika mieszanka grajmu, trapu, house i Bóg jeden wie, czego jeszcze. Sprawia to tyle, że zaczyna ci się mieszać we łbie. Świetne, futurystyczne brzmienie niczym ścieżka dźwiękowa do filmów spod znaku cyberpunka - co ciekawe jednak, w połowie akcja ma drastyczny zwrot: wchodzą Pawko i Mihtal. Od tego momentu, czyli 'Taka gra', zaczyna się płyta klasyczna, czasem niemal truskulowa. I wcale to nie oznacza, że jest gorzej - tyle, że inaczej, niż na początku. Niemniej jednak tempo nieco siada, co czasem... wychodzi na lepsze - weź 'Obecność' Mihtala - ciepły, nostalgiczny podkład oparty na trąbce - świetna robota. Podkłady wsparte drapaniem Krisa, DJ Klasyk, DJ Bambus oraz DJ Element, ale ich drapanie jest sprowadzone na margines. Niemniej jednak muzyka na tym albumie to majstersztyk: i po tej syntetycznej stronie i po tej klasycznej.    
    Stylistykę Sumy można lubić lub nie, ale skillsów nie da się im odmówić. Skillsów może mniej, ale na pewno oryginalność jest ich wyznacznikiem. O ile Mati leci całkiem równo i trzyma cały czas poziom, to Skorowi zdarzają się pewne wpadki we flow - jednak dwie zwrotki później nadrabia je z nawiązką magicznym przyspieszeniem, czy świetną wiązanką panczy. Tematy, poruszane na płycie, poza morderczym czasem bragga, to muzyka, wizja przyszłości, czy socjologia. Fajny pomysł mieli na numer 'SKM', gdzie rapperzy jadą pociągiem podmiejskim , rozkminiając rzeczywistość. Jest tu trochę gości, ale tak naprawdę kiedy wchodzi Buka i mamy tu starą dobrą Sumę, jest pozamiatane. Ale dobrze wyszedł i Oxon i Błajo... Może nawet Mona. Poza niewielkimi wpadkami jest tu naprawdę dobrze.
    Jeśli taki ma być powrót SumyStyli po latach... ja to biorę bez wahania. Bez pudła. Totalnie świeża płyta, która daje sporo emocji, podnosi tętno, by pod koniec się uspokoić i wyciszyć. Przemyślana, dojrzała płyta: świetna rzecz. Polecam!!

OCENA: 5\6

WEŹ TO SPRAWDŹ!! KILLER!

środa, 30 grudnia 2015

JWP & BC - SEQUEL

RHW 2015

1. Intro – Falcon1
2. Iceman
3. Matematyk
4. Szaman
5. Happy People
6. Atomy
7. Dawaj milion remix   feat. WARSZAFSKI DESZCZ
8. Wild style    feat. SEAN PRICE
9. Pół człowiek pół mikrofon    feat. JEŻOZWIERZ
10. Fatamorgana
11. Jesteśmy wszędzie
12. Stres skit
13. Zły     feat. KOKOT
14. Klimat
15. Hazard
16. WWA - Sao Paulo   feat. PJiuSAN
17. Spacer

    Dwa zespoły: kultowy wręcz na osiedlach JWP oraz Bez Cenzury wydali własnie wspólny album. Niezłe występy gościnne członków składów, ciekawa oprawa graficzna, nieźle wybrani goście - wszystko to składa się na fakt, że zapewne warto sprawdzić ten krążek. To sprawdziłem.
    Lista producentów już zapowiadała, że może być nieźle: Szczur, Siwers, White House, The Returners, TMK, czy Night Marks Electric Trio. To świadczyło o tym, że nie będzie tu cloudów, ni trapów, a normalny, konkretny hip hop. I słusznie, bo mamy tu prawdziwy, podziemny rap, z mnogością sampli, bujającym klimatem i skreczami od Falcon1 i DJ Def. Nie musi to oznaczać, że to kolejny powrót do Złotej Ery - wcale nie, bo choć muza tkwi korzeniami w latach '90, to 'Szaman' TMK jest zupełnie up-to-date, z intrygującymi odgłosami. Szczur ma typowe dla siebie nieco mroczne bity, często zaaranżowane gość zaskakująco - niby klasycznie, a jednak zupełnie współcześnie. Do tego lubi on wykorzystywać żywych instrumentalistów (znanych skądinąd Korzenia i Mr. Kirme) do gry na trąbce, czy klawiszach. To jednak Siwers rozjebał tu system trakiem z WFD, gdzie przy okazji skrecze DJ Tuniziano urywają łeb przy samej dupie, a numer z Sean Price jest również mocny, nieco w stylu Heltah Skeltah z drugiej płyty (te cuty 'still suckin' my kiełbasa'!!!). Mniej może wchodzi mi 'Fatamorgana' od NMET, choć obiektywnie, to całkiem niezły trak. Ogólnie, choć muzyka jest bumbapowa, to producenci zadbali, aby nie była nudna, ni wtórna. Świetna robota djów, fantastyczny klimat.  
    Cała czwórka, która stoi za majkami, ma swój mniej więcej równy wkład w brzmienie. Mniej więcej, bo wyznam, że nie każdy z rapperów podobał mi się na równi. Ero ze swoim zdartym głosiwem wprowadza nas w ten klimat podziemnego rapu - przyznam, że wyrobił się w ostatnich czasach naprawdę dobrze i ogarnia się tu chyba najlepiej. Kosi to to jakby przeciwieństwo Ero - leci czystym głosem dość energicznie. Siwers ma nieco archaiczne flow, ale to nie znaczy, że to źle - idealnie pasuje do tego wajbu. Łajzol zaś po prostu jest - to najzwyczajniejszy w świecie rapper i tyle. Nie, nie jest słaby - po prostu nie ma żadnego wyróżnika - ok, w 'Dawaj milion' pojechał bardzo porządnie. I okazuje się, że na różne tematy można znaleźć receptę i nagrać traki na znane tematy (ten rap, kasa, różne aspekty życia) w taki sposób, że chce się tego słuchać i wcale się to nie nudzi. A do tego wszystkiego wchodzą tu goście, którzy niszczą. Numer Raz zawsze spoko, Tede jak zwykle - bawi się słowami i kpi sobie po trochu, a Jeżozwierz dał nieco spokojniejsze wejście, płynąć powoli, a nie szarpiąc zrywami. Props za udział Sean Price, który kilka miesięcy po tej kolaboracji raczył zejść z tego padołu, zostawiając nieutulonych w żalu fanów prawdziwego hip hopu. Ciekawostką tu jest na pewno kolaboracja z brazylijskim rapperem, choć interesujące, jednak bez większego wrażenia.
    No, no, ależ panowie zamietli! Świetna muzyka, wyborne popisy na wosku i bardzo przyzwoita sfera werbalna powoduje, że 'Sequel' to bardzo ciekawa propozycja, która, choć wyszła pod koniec roku, wbija się w czołówkę. Taki prawdziwy rap w zalewie tej rozlazłem nędzy. Props.

OCENA: 5-\6

TU MASZ SINGLOWE WIDEŁO DO 'ICEMANA'

wtorek, 15 grudnia 2015

MONO.LOG - AZYMUT EP

Export Label 2015

1. Azymut
2. Wschód
3. Południe
4. Zachó
5. Północ

    Mono.log to niecodzienny twór - niby hiphopowy, ale wykonawcy niekoniecznie czują się osadzeni w tym nurcie. Blossom, mający dokonania na niwie międzynarodowej muzyki elektronicznej i Szymon, człowiek stojący za Ludźmi Bez Twarzy. A do tego wiele osób się tym projektem zainteresowało.
    Te pięć kawałków stworzył Blossom. Dwadzieścia minut intrygującej muzyki elektronicznej, która niesie cię wysoko ponad chodnikiem. Nie spodziewaj się żadnych trapów, cloudów i njuskuli. To nie bangiery klubowe, nie dubstep. W zasadzie ciężko określić te podkłady inaczej, niż muzyka elektroniczna. Najlepsze podkłady to ciężki 'Azymut' i futurystyczna 'Północ' - oczywiście według mnie. Jest klimatycznie, nieco zawiesiście i gęsto, jeśli wiecie, co mam na myśli. Blossom to gość, nie ma co ukrywać. 
    Może ciężko wpasować się w te podkłady - bo to przecież nie tylko sam rytm, ale również klimat, który ciężko podrobić i trzeba po prostu czuć. Szymon daje sobie tu radę bardzo dobrze, choć parę braków dałoby się znaleźć. Nie technicznych, bo tu rapper leci bardzo przyjemnie dla ucha i w symbiozie z muzyką. Nie tekstowo, bo kiedy w pierwszym numerze Szymon wyznacza azymut, tak ciągnie nas kolejno w każdą stronę świata. To, czego można się czepiać to czasami może nie do końca przemyślane rymy - najprostsze i bardzo banalne. Ale nie zmienia to faktu, że podróż w czterech kierunkach na raz jest bardzo ciekawa i wiele tu się dzieje - dzięki temu często nie zwracamy uwagi na drobne niedoskonałości. To krótki materiał, więc nie ma gości, tylko Szymon kręci się wraz z igłą magnetyczną tej busoli.
       To taka 'mentalna podróż do wnętrza głowy', oparta o naprawdę dobrą muzykę, która, trzeba przyznać, czasem wychodzi na pierwszy plan i dzięki pewnym chwytom producenta, łapałem się na tym, że słucham głównie bitu, zostawiając rap gdzieś na boku, jako kolejny instrument całości. Bardzo dobra rzecz, głęboka i zwyczajnie ładna - choć jeśli chodzi o rap, to kłopotliwe stwierdzenie - tu jednak pasuje.

OCENA: 5-\6


czwartek, 10 grudnia 2015

KUBA KNAP - LUDZIE MÓWIĄ RÓŻNE RZECZY

Alkopoligamia 2015

1. Wahadło   feat. KOSI, ERO
2. Niepotrzebnie
3. Sprane Czapki
4. Zmiana Śpiewki    feat. MONDRY I GUPI
5. Nawet Jak Ktoś Krzyczy
6. Ludzie Mówią Różne Rzeczy
7. Gdzieś W Polsce     feat. ZETENWUPE
8. To Ci Powiem
9. Co Byś Zrobił
10. Skutki Jarania Bobka (Jorgi Killah's Groove I)
11. Znajdę
12. Daj Mi Buzi
13. Uwierz
14. Nie Przetłumaczysz
15. Każę Światu Się Bujać   feat. RYFA RI    

    Kuba jest objawieniem zeszłego roku. Nie było słuchacza rapu i nierapu, który by się nie jarał. Teraz druga płyta zwraca uwagę od razu, choćby ciekawie rozwiązaną okładką, ale i niezłymi singlami. Zresztą, każdy, kto zna nazwisko Kuby, złapie się chętnie za tę płytę. A i tak logo Alkopoligamii ostatnio zapewnia najwyższe doznania.
    'Funk Wróci Zawsze' - takie hasło przyświeca płycie i Jorguś Kiler trzyma się tego kurczowo. Płyta jest tak bujająca, że co wrażliwsi mogą dostać choroby morskiej. Ciężki, brzęczący bas ciśnie do ziemi, aranże na klawisze, piszczały, czy wręcz żywy saksofon - wszystko to sprawia, że to muzyka unikalna i bardzo przyjemna. Lawirujemy pomiędzy g-funkiem, a letniakami, czy południowym graniem - nie zmienia to jednak klimatu. Funk dominuje, osadzony w spuściźnie po Parliaments, czy samym Clintonie. Solówki na basie, klawiszach i dęciakach to wynik tego, że producent kombinuje z brzmieniem, nie zamyka się w pętli, ale również nie próbuje li tylko najprostszych patentów. Pieprzu dodają tu skrecze DJ Barszczu, DJ Black Belt Greg i DJ Hubson. Pysznie.
    Knap wciąż leci. Ciężko nie polubić jego stylu, tej wyluzowanej gadki i ironicznego dowcipu. I bez żadnego wysiłku rapper sobie płynie, nieco nad ziemią i nawet jeśli czasem sprawia wrażenie, że ma wszystko w dupie, to kiedy wsłuchasz się w teksty, to okaże się jednak, że Knap to wrażliwy gość, a te wszystkie 'nie gryź mnie, tylko daj mi buzi' - frywolne, pijackie, nieco łobuzerskie opowiastki to parawan, za którym kryje się ten typ (ale nie Mes, wiesz). Nie ma tu sensu cytować poszczególnych kawałków - cała przyjemność w tym, aby dać się porwać Kubie na przechadzkę po jego okolicach, zajarać z nim spliffa, wypić browka i bujać się do tego funku z dziewczętami. Bardzo fajnie dobrani są tu goście: Ero i Kosi dali świetne wejście, takie z pazurem, które otwiera płytę - a czyni to z buta i z hukiem. Tak samo ogarnia temat moja ostatnia faworytka, Ryfa.
    Ludzie mówią i będą mówić różne rzeczy o tym albumie, ale nie mogą nie docenić atrakcyjności i świeżości materiału. Ten funk, ten wokal... Szkoda, że to nie wyszło wcześniej, bo to idealna płyta na ciepłe popołudnia, ale może ogrzeje nas też zimą? Fajna rzecz, do słuchania wszędzie.

OCENA: 5-\6

PRZESTANĘ UŻYWAĆ BLOGGEROWEJ WYSZUKIWARKI, BO WYSZUKUJE WSZYSTKO, TYLKO NIE TO, CO TRZEBA. WIĘC VIDEO MASZ W TYM LINKU

niedziela, 29 listopada 2015

LAJT & TAFEL - FUNKY BLUNTY

Asfalt 2015

1. Funky Blunt
2. Brudna piwnica
3. Inna planeta
4. Otchłań
5. Szkoła
6. Pacman
7. Pan w garniturze
8. Zima bez śniegu
9. Jaskiniowcy
10. OCB
11. Wracam, wyjeżdżam
12. PKP

    Jestem fanem Lajta już od 2011 roku, kiedy w moje ręce wpadł 'Dzień Świra'. Album z Innotikiem tylko ugruntował tę pozycję. Tafel pojawiał mi się tylko w jakiś gościnnych numerach, ale przyznam, że nie zwracałem na niego większej uwagi, ale jeśli mam słuchać Lajta na bitach Innotikia, to zawsze i wszędzie.
    Innotic zrobił tu cały album, a że chłop tkwi głęboko w Złotej Erze, to materiał jest aż gęsty od sampli i brzmień z pierwszej połowy lat '90. Gęste perkusje bum klap bubumbum klap, niski bas i sample, które przenoszą nas do czasów, kiedy na kasetach słuchało się House Of Pain, Artifacts, Lords Of The Underground, czy PMD. Taki nowojorski rap, wiecie, Bronx in da house in '93. Do tego Eprom, który odpowiada tu nie tylko za skrecze, ale i za miks i master - któż inny pasowałby bardziej? To wyborna podróż do NY lat '90, tyle, że z początku przyznam, że wcale nie chciałem wracać, bo urzekły mnie te piszczące dęciaki i ciężkie basy, a także funkowe i soulowe sample, które często można odnaleźć na płytach złotoerowych. Buja, do tego buja mocno. Świetna rzecz i wcale nie tylko dlatego, że mam sentyment do tych klimatów. 
    O ile Lajta znam i lubię jego spokojne flow oraz uszczypliwe i sarkastyczne teksty, to Tafel, choć niewątpliwie go słyszałem, zrobił na mnie równie dobre wrażenie. Chrypiące, energetyczne flow świetnie urozmaica spokój Lajta i wzbogaca album. Spokojnie Tafel odnalazłby się również na albumie Hurragun. Trochę warstwa tekstowa się rozmywa, ale rozumiem, że konwencja albumu tego wymaga: Lajt nie błyszczy tu błyskotliwymi wersami, dostosowuje się do stylu Tafela. Dominuje tu bragga i ego trippin, choć troszkę opowieści z życia też się tu trafia. Przeważa jednak zabawa słowem i stylem, co ma swoje dobre i złe strony.
    Jakby nie było, to świetny album. Może trochę się rozczarowałem płycizną liryczną, bo spodziewałem się więcej po Lajcie, ale to przecież nie jego solówka, c'nie? Klimat niesamowity, doskonała wczuta, poczułem się dwadzieścia lat młodszy.

OCENA: 5-\6  


SPRAWDŹ

środa, 25 listopada 2015

RYFA RI & PEKRO - MIEJSKIE STERY

Hemp 2015

1. Miejskie
2. R!
3. IZM
4. Trip
5. Plan A
6. Juels
7. Moda
8. VO
9. Yo?!
10. Oddychaj
11. Lot
12. 11/12
13. Stery

    Przyznam, że czekałem na album Ryfy, bo jest to bardzo obiecująca rapperka, która, jako jeden z bardzo nielicznych żeńskich głosów, była w stanie mnie do siebie przekonać. I oto jest, i choć wydaje ją Hemp, to nie spodziewałem się zbyt ulicznej jazdy, przecież Ryfa nie jest gangsterką, ta?
    Pekro zajął się produkcją całego albumu, wspomagają go tylko na dekach DJ Gram, DJ Kebs, Kosa i Mr. Ed. I bardzo dobrze. Dzięki temu dostajemy całkiem klasyczny zestaw podkładów, dopracowanych i dosmaczonych na ostro skreczami. Trochę to brzmi jak połączenie klimatów Detroit i NY, z dyskretnym, acz zauważalnym zawiesistym stylem, typowym dla polskiego rapu ulicznego. Jednak Pekro umie bardzo przyjemnie wyważyć balans pomiędzy stylami i muza nie dość, że pasuje idealnie do rapperki, to jeszcze sama w sobie robi dobrą robotę. Muzycznie zatem to bardzo równy album, nie da się wyróżnić specjalnie jakoś jednego bitu - wszystkie są naprawdę dobre. Propsy dla Pekro
    Przyznam, że nie rozczarowałem się. Aksamitny głos Ryfy i jej doskonałe wyczucie flow i umiejętność śpiewania to jej niezaprzeczalne atuty. Jest to jedna z niewielu dziewcząt, potrafiących rymować i mających wersy na dość wysokim poziomie. Choć i tak sytuacja na naszej scenie się poprawia pod tym względem, to i tak Ryfa trafia na pudło bez pudła. Inteligentne, życiowe wersy, poskładane w linijki, których nie trzeba gonić, ani rozwlekać, by trafić w werbel. Ryfa jest gorzka, refleksyjna, ale nie zamula. I choć niespecjalnie da się zacytować jakiś elektryzujący wers, to te teksty mają coś w sobie, słucha się ich z uwagą. A że Ryfa jest tu sama - tym lepiej, jednak chętnie usłyszałbym tu Jeżozwierza, a może Hudego. Ale jak ich nie ma, to nic nie szkodzi.
    Bardzo przyjemny album. Jako sternik tej miejskiej łodzi podwodnej (podziemnej?) Ryfa sprawuje się wybornie. To jest w zasadzie to, czego się spodziewałem - miło kiedy ktoś spełnia twoje oczekiwania. To naprawdę fajny materiał.

OCENA: 5-\6

SPRAWDŹ SOBIE

czwartek, 19 listopada 2015

EMES MILLIGAN - SPIN-OFF

nielegal 2015

1. Nie Obchodzi Nas
2. Nieważne Gdzie Jesteś
3. Diogenes
4. Ostatni Raz
5. Chwila
6. Sitcom
7. Tańczysz
8. Ścieżka Nad Reglami
9. Bejb
10. Kojot
11. Mógłbym
12. Być Jak
13. Z Bogiem Na Siema
14. Teraz

    Jakiś czas po tym, jak publika zachłystnęła się płytą EgoTrue, Emes poszedł na solo. Efektem jego samodzielnej pracy jest ten oto album: Spin-OFF. Jego legalny album, wspólnie z Zenem, niekoniecznie do mnie trafił, z uwagi na zbyt syntetyczne podkłady, ale może bez Zena będzie inaczej?
    Faktycznie, jest dużo inaczej, niż na EgoTrue, więc rozumiem, że tym czynnikiem syntetycznym był właśnie partner Emesa. Tutaj rapper - człowiek orkiestra, zrobił wszystko: od poskładania bitów, przez miks, aż do wokali. Nie jest tu tak oczywiście, że Emes poszedł kompletnie w klasykę, ale za to bity są niezwykle zróżnicowane. Pierwsze dwa kawałki to właśnie całkiem zwyczajne, choć przyjemne traki osadzone dość mocno w tradycyjnym rapie. I o ile 'Diogenes' idzie mocniej w njuskul, to z kolei 'Ostatni raz' to przepiękny podkład klimatem z Detroit - takich akcji inspirowanych J Dillą i tym podobnymi typami jest więcej. Sporo tu dęciaków, lekko jazzującego klimatu. Spodziewałem się raczej elektroniki i te bardzo ładnie wysmażone traki bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły. Czy to sample, czy to elektroniczne wariacje (tych jest jednak najmniej), nie ma tu słabego podkładu, a im dalej ku końcowi, tym... lepiej. Podkład do 'Kojota' to totalne mistrzostwo, które łączy Gorillaz z No ID. Warstwa muzyczna tu to wręcz majstersztyk, totalny props. 
    Emes jest jednak utalentowany jak cholera. Nie tylko umie rapować, ale potrafi też śpiewać: sprawdźcie 'Tańczysz', gdzie pokaz wokalnych umiejętności naprawdę wypada na plus. MC najlepiej czuje się w emocjonalnych trakach - sporo tu opowieści o damsko-męskich przepychankach życiowych, o wspólnych spacerach, ale i o kwaśnych akcjach. Rzadko wpadają tu inne tematy, niż ja i moja bejb - tyle, że temat wałkowany jest z bardzo różnych perspektyw, dzięki czemu Emes nie zamula i da się tego słuchać w całości i bez znudzenia. Co więcej - Emes robi tu wszystko sam - niepotrzebni mu goście, co wyjaśnia w 'Być jak' - wszystko tu zrobił sam i tylko sam, bo ta płyta jest jego. I wiecie co? To świetnie, że zrobił to sam.
    Może i się tego nie spodziewałem, może i byłem źle nastawiony. Co z tego. Okazuje się, że to jedna z najlepszych płyt drugiego obiegu, jakie trafiły się w tym roku i jakie miałem przyjemność słuchać. Raz, drugi, pięćdziesiąty i nadal nie mam dość. Piękna muzyka, fajny wokal i styl - doskonała płyta!

OCENA 5+\6


wtorek, 3 listopada 2015

#HDLNRZ - HEADBANGERZ

nielegal 2015

1. Inni niż Inni
2. Breakoe RMX
3. Radio Wuja
4. Wifi
5. Lenartowicza
6. Niemaciejuż
7. HYTRZ
8. 1997
9. BANG!   feat. WUWUNIO
10. Oldskul
11. Kokaina
12. Nienawidzę Cię
13. Kokaina RMX
14. Widziałem Cię
15. Bansuj ze mną

    #HDLNRZ to skład, złożony z trzech typów, którym praca na majku nie jest obca. Stahu Stah, Kaiteu, Gazza nagrali niedawno płytę, która szybko zaczęła zdobywać dobre recenzje. Stahu powrócił, alleluja. Zawsze w takich wypadkach mam mieszane uczucia, bo chętnie bym sprawdził, ale za duży hajp mnie zazwyczaj odrzuca. Ale w sumie się zaciekawiłem.
    To mikstejp, więc można się domyśleć, że podkłady zajebano z premedytacją. Tym bardziej pozwalam sobie tak twierdzić, że nie ma żadnego opisu producentów. A zatem HDLNRZ nawijają do cudzesów - niekoniecznie mnie to przeszkadza, bo i tak nie znam żadnego z tych bitów, więc co mi tam. A muza jest wybitnie elektroniczna, dubsptepowa i trapowa. Cisną ciężkie, syntetyczne basy, grają komputerowe melodyjki, dziwne, industrialne dźwięki robią bałagan na bani. Wszystko ma siłę stada kombajnów Bizon, napierdala milionem uderzeń perkusji i choć nie jestem fanem aż tak nowoczesnego brzmienia, to wszystko to jest tak dobrane, że nie masz momentu, aby się ponudzić. Ostra jazda, suki! I nawet, jeśli trafia się letni, funkowy numer, to nie boli - wręcz przeciwnie.
    Na początku nie bardzo wiedziałem, w czym rzecz. Po krótkiej chwili zacząłem jednak jarzyć klimat, aż wreszcie wjechałem w to jak ujebany beemer do bezdotykowej. Rapperzy, przyznać im trzeba, mają wyborną zabawę z tworzenia tych wersów w atmosferze, jaką tworzą bity. Nie powiem, że robią sobie jaja, ale przecież nie można na to patrzeć poważnie. Koks, hajs, kluby i ciepłe cipy to ten styl. I nawet nie masz im za złe tych głupot, jakie wygadują, bo to ma swój fantastyczny urok. A jak jeszcze poparte to jest błyskotliwymi linijkami, takimi jak 'odleciałem za daleko #simon_amman' albo mówj ulubiony kawałek 'jestem w kosmosie # gagarin, lecę, bo komu w drogę temu aviomarin'. Takich tekstów jest tu sporo i może technicznie nie ma szału, ale całość poskładana jest naprawdę dobrze, a w dodatku chłopcy potrafią dobrze się bawić i wciągają również ciebie w tę grę.
    Nie sądziłem, że to mi wejdzie aż tak dobrze. Nie przepadam za tymi nowoczesnymi baunsami, ale to kurestwo jest idealne. Bawiłem się wyśmienicie, płyta leci na ripicie i zabawa trwa w najlepsze. Moja rodzina patrzy na mnie jak na jebniętego (żona zwłaszcza, bo syn przyzwyczajony), bo teksty nie są wybredne i że stary, a głupi. Co tam, hejters gonna hejt.

OCENA: 5\6 


sobota, 31 października 2015

BĘKARTY FORMY - INGLORIUS

nielegal 2015

1. Bez zaplecza
2. Ponad stan
3. Passa \ branża    feat. SAMSIN
4. Ja versus
5. Route 66
6. Prostsza wersja
7. Skit
8. Własna misja
9. Minimalistycznie
10. Inglorious
11. Grawitacja - ELWOODJACK feat. ALPHA (BONUS TRACK)
12. Jeszcze przyjdą - FINK TREE feat. RESPO (BONUS TRACK)
 

    Bękarty Formy - trudno o nazwę, która będzie zarazem wymowna, jak również wprowadzała w nieco bareistyczny świat. Na Alphę zwróciłem uwagę już jakiś czas temu - bardzo wpadł mi w ucho jego album na bitach Jaxa, a tym razem mamy pierwszy materiał od grupy, którą stworzył Alpha właśnie, wraz z Respo i Aistem.
    To własnie Aist jest tu producentem. Jako miłośnik muzyki soul i hard elektro, robi muzykę, która próbuje być złotym środkiem pomiędzy klasycznymi samplami soulowymi, a gęstą, komputerową elektroniką. Te bity przelatują jak nóż przez masło i zabierają cię na trip - to nie jest twój pierwszy lepszy dópstep, czy inny cloud, który można odbierać tylko na purple pills. Ta elektronika ma głębię, drugie dno, wyłażące spod perkusji, które również wcale nie są oczywiste. Mój Boże, czemu chowasz Aista przed uszami narodu? Jeśli tę płytę usłyszy więcej osób, to muszą zajarać się tym gównem, bo to gówno prima sort. 
    Słabi rapperzy zdolni byliby zepsuć nawet genialne podkłady. Na szczęście Bękarty zostały wyrzutkami nie dlatego, że są słabi, tylko dlatego, że są za dobrzy. I Alpha, i Respo doskonale radzą sobie na tych podkładach, które wcale nie są takie oczywiste. Przejrzysta technika, która nie zamula, tylko pozwala płynąć wraz z bitami i śledzić temat, uwypukla teksty. A nie są one wcale słabe - to przegląd obserwacji na temat życia i muzyki, podany w nieco filozoficzny, ale wciąż zrozumiały sposób. Obaj emce mają łatwość wypowiedzi, lecą jak Dreamliner do Chicago. Każdy wers jest przemyślany, nie ma wpadek stylistycznych, nie ma potknięć - jest świetnie. Jedynym gościem jest pochodzący z zadupia Kaliforni białas Samsin, który dopasowany jest do klimatu. Odmienna jest zaś końcówka płyty, bo na bonusach mamy kawałki, gdzie członkowie zespołu udzielają się gościnnie u Elwoodjack, disco-rockowego zespołu, gdzie Respo gra na basie (say WAT?), czy u Fink Tree, grającego brytyjskie klimaty - nie grajm, tylko rocka naturalnie.
    Kurde, niesamowicie świeży materiał, który łączy doskonałą robotę na majku z wybitną muzą Aista. Nie jestem pewien, czy te dwa ostatnie traki pasują do całości, ale mimo, iż nagrane z rockowymi bandami, są całkiem spoko. Świetny album, na pewno warty sprawdzenia, polecam.

OCENA: 5\6


piątek, 30 października 2015

MOSAD & KOCUR - LUDZIE-ROBOTY-SYSTEMY

Marathon 2015


1. Czysty jak łza
2. Sekator
3. Street credit   feat. HADES, KRAJNIK
4. Apollo
5. Trzy szybkie
6. Ludzie Roboty Systemy    feat. RAKRACZEJ
7. Tak jak Ty    feat. PARZEL
8. Maroko
9. Al Jazeera
10. Miejsce zbrodni
11. Marathon   feat. DIOX
12. Krótka historia czasu
13. Ultrafiolet
14. Outro

    Jak się okazuje, Mosad wyskoczył przed szereg swoich kolegów, dzięki którym wyszedł na powierzchnię. Kawałk z dioxem, czy wręcz ze szwedzkimi legendami Loop Troop dały mu niejaki fejm. Tu mamy znowu klasyczny duet - rapper i producent, czyli część Marathon Brothers, która tym razem bez Dioxa, wydała swój album.
    Kocur to kocur. Naprawdę, chłopak potrafi zrobić wyśmienite, podziemne podkłady, które fantastycznie hulają w głośnikach. Bum bapowe perkusje, świeże sample i klimat rodem z NY '94 robi tu doskonałe wrażenie. Ale nie myśl sobie, że to zwyczajne sp1200 i bit maszynka. Sir Mich dodaje czasem basu, czasem leci z trąbką - że nie wspominając już o skreczach i katach, których jest tu MULTUM. Niemalże co numer, to inny woskodrap: DJ Kebs, DJ Grubaz, DJ Falcon1, DJ Tuniziano, DJ Wojak, DJ Flip, DJ Skrusz... . Siedzisz, kiwasz głową i płyniesz z tą muzyką. Kocur ma niewypowiedzianą łatwość w składaniu hardkorowych, ciężkich, ale lotnych podkładów, które niosą rappera. Nie wiem, jak Mosad brzmiałby na kimś innym, ale z Kocurem uzupełniają się wybornie. Mnie to bierze.  
    Jaki jest Mosad? Cóż, jak sam mówi, 'to jak wejście smoka przełożone na rap'. To rapper nietuzinkowy, który swoją charyzmą i stylem umie zatuszować niedostatki techniczne - wypadanie z bitu, przestawianie akcentów i tym podobne akcje. Ale ten emce zamknie ci gębę panczami i tysiącem wersów bragga, które przesiąknięte są 'betonem na waszych blokach'. Mosad wymyka się nieco z szufladki, nie stosuje oczywistych rozwiązań i najczęstszym sposobem na wyrażenie swoich myśli jest ego trip - czyli przeskakiwanie od tematu do tematu. Mosad, pomimo wad, brzmi świeżo i bardzo dobrze. W sumie, goście średnio są potrzebni i jakby giną - najlepiej pokazał się tu Hades, nieco mniej Parzel, reszta znikła.
    Wyznam w tajemnicy, że jestem lekko zaskoczony poziomem nagrania. Mnie, staremu pierdzielowi, ten typ muzy wybitnie odpowiada. Doskonałe sample, mnóstwo skreczy, niezły w gruncie rzeczy rapper i klimat z podziemia Nju Jorka - bezcenne. Świetny album, jestem oczarowany.

OCENA: 5\6


czwartek, 29 października 2015

CHONABIBĘ - PANORAMY

Urban 2015

1. Nowe rozdanie
2. Stań i doceń
3. Pan ma relaks
4. Panoramy
5. To co lubię
6. Na odległość
7. Ł
8. Lato to stan umysłu
9. Festiwalec
10. Kup, Kup
11. Jad
12. Nie tylko raz
13. Duże dzieci

    Już pierwszy album grupy dał mi dużo radochy swoim brzmieniem, eklektyzmem stylistycznym i zwyczajną radością z grania. Była to jedna z lepszych płyt 2014 roku, która nawet trafiła do mojego osobistego TOP 20. I kiedy wyszedł sequel tej biby, wiedziałem, że ten krążek musi być mój.
    No i dostałem to, co chciałem. Bujająca muzyka, połączenie wszystkiego, co w muzyce miejskiej może wystąpić, doskonale wchodzi w uszy i zostaje tam na stałe. Żywe instrumenty, sample, tworzą absolutnie uroczą mieszankę, czysto korzenną i prawdziwą, a przy tym pełną radości tworzenia. Tu hip hop spotyka ragga, soul, funk i Bóg wie, co jeszcze. Nowocześnie zaaranżowane traki tchną równocześnie szacunkiem do spuścizny szeroko pojętej muzyki. I nawet kiedy Jahdeck leci na samych smyczkach, a bit wbija w połowie kawałka, to nadal ma duszę. Jest niewymuszone i pięknie płynie.
    Jahdeck i Fat Matthew również doskonale czują ten wajb, wytworzony przez muzyków. Wokalnie dzieje się tu moc rzeczy, bo wykonawcy mają szeroką gamę niebanalnych umiejętności. Całkiem nieźle rymują, potrafią toastować do bujających riddimów, śpiewają niczym kapela funkowa, przechodząc czasem w bluesowe narzekanie. I to wszystko potrafi wystąpić w jednym kawałku! I pomimo, że zespół ma bibę w nazwie, nie jest to płyta tylko imprezowa, bo sporo tu emocji, społecznego zaangażowania, nie tylko zabawy, ale i życiowego bólu. Chociaż łatwo z tego wysnuć wniosek, że po każdym deszczu wychodzi słońce - wydźwięk jest pozytywny i bardzo ciepły.
    No i dostałem to, czego się spodziewałem. Fantastyczną zabawę dźwiękiem i słowem, pełną gamę brzmień, dobrych muzyków i wokalistów. To druga płyta i druga bardzo dobra - co nie zdarza się często. Chonabibe kontynuują podążanie kursem, obranym rok temu i bardzo dobrze. Niezwykle udany follow-up!

OCENA: 5\6    


wtorek, 27 października 2015

EMIL G - ANFLEJMBL

nielegal 2015

1. PROMO     prod. R.A.U.
2. Sympatyczny poranek   feat. GŁOŚNY 
3. CzłowiekMałpa    
4. Domówka w 09'  
5. Domówka w 09' skit
6. Facet 
7. GRUBA PRZEWÓZKA 
8. e-miłość     
9. S.K.R.U.B.O.L. muz. Kret
10. Sprawy dorosłych Tomek Miszkin intro
11. Sprawy dorosłych    feat. CLINT EASTWÓÓD
12. Ja lider do baru idę    feat. DŻEJPA, DENDI, ZIOŁO   prod. R.A.U.
13. BRRRA prod. Wrotas

    Jak głosi zapowiedź, jest to 'materiał brudny, chamski i bujający'. Dobra reklama dla tego mazurskiego rappera, który pojawił się jakby nieco znikąd, po drugie ten album wyszedł trochę po cichu, bez większego szumu medialnego. Dlatego tym bardziej zainteresowałem się tą płytą.
    Chociaż większość podkładów, po znajomości, oddał Bonny Larnmes, nie tylko on wykreował brzmienie tego materiału. Są tu jeszcze RAU, Głośny, Zioło, Wrotas i Kret. Dzięki temu wędrujemy sobie nieco od wybrzeża do wybrzeża, bo Głośny zadbał o iście kalifornijski g-funk, który puszczony o poranku niewątpliwie uczyni go sympatycznym - podobnie jak Wrotas i Kret, którzy może nie dali klasycznego g-funku, ale słychać tam ten WestCoast. Bonny leci trochę w stylu podziemia LA, czy to zaskakując gitarami w 'Człowieku małpie', syntetykami w 'Facecie', czy łapie nas kiwających głową do bity z fajnymi samplami. Drugi biegun zajmuje Rau z tymi nowocześniejszymi klimatami, choć nie możecie spodziewać się tu trapów, tylko bardzo fajnie pojęty rap up-to-date. Jedynym wyjątkiem z całej muzyki jest larmesowy 'Sprawy dorosłych intro' - cały kawałek, nieco poetycki w wydźwięku, zamyka się na brzęczeniu basu i... tyle. Ciekawostka bardziej, niż normalny numer. Całość uatrakcyjniona jest całą masą skreczy od takich osób, jak DJ Spliff, DJ Willy Mąka, DJ Junskee, DJ Owat, DJ Greg Black Belt. Doskonale dobrana muza, buja i nie zamula - fantastyczna robota producentów.
    Emil ma wiele rzeczy. Ma luzik i bezpretensjonalność. Ma czasem średnio zrozumiałą wymowę. Ma kostropate flow. Ma również całą masę pewności siebie, typu 'wziąłem się znikąd i przed nikim się nie będę płaszczyć'. Ma pełen bukiet panczy i przechwałek. Z jednej strony jest pełen uroku, z drugiej potrafi być kawałem złamasa. Emil imprezuje, bajeruje lalki, 'pije wódkę ze słoniną, pali i gra w domino' i ma w sumie w dupie, co sobie pomyślisz. Jest zgryźliwy, ale szczery. Nie ma najprzyjemniejszej techniki, ale ujmuje szczerością i stylem bycia. Niesamowite to jest w sumie, bo koleś w pierwszym momencie wydaje się asłuchalny, ale im dłużej się go słucha, tym bardziej chce się powrócić i wyłapać jeszcze kilka jadowitych i brudnych wersów. Rymujący goście to tylko kilka zwrotek: bardzo pasujący do całości Knap, stylistycznie świetny Zioło, a reszta, owszem, daje się zauważyć, bez tragedii.
    To jedna z najbardziej luzackich płyt. To taki Kuba Knap, tylko nieco bardziej niegrzeczny. To taki Boguś, tylko bardziej ogarnięty i mniej prostacki. Rezultat jest taki, że to bardzo dobry album do słuchania wszędzie i świetnie wpisujący się w klimat wydawnictw Alkopoligamii - tylko czekać na legalną reedycję. Czego sobie mogę życzyć.

OCENA: 5\6


czwartek, 22 października 2015

WENA & QUIZ - MONOCHROMY

nielegal 2015

1. Magnolia                                 
2. Lato W Mieście                            
3. Od Wiernej                    
4. Otis                   
5. Spróbuj     feat. KUBAN, TEDE               
6. Taniec Ryzyka            
7. Tylko Jeden  

    Wudoe, po paru albumach na legalu, zdecydował się na powrót do korzeni. Zbratał się z Quizem i obaj popełnili nieco ponad dwudziestominutową epkę, która, jak się okazało, zdążyła podbić serca fanów rapu. Osobiście zabrałem się za nią nieco później, ale lepiej późno, niż wcale, c'nie?
    Cały materiał wykonał Quiz i... dobrze. Zrobił on bardzo ciepłe i bujające głową podkłady, które choć siedzą głęboko w korzeniach, wystają również ponad ziemię idąc w kierunku nowocześniejszych rozwiązań. Dzięki temu na klasycznych perkusjach hulają świetnie dobrane sample z różnych gatunków muzycznych, ale czasem podbija nagle jakiś niepokojący dźwięk, jakby pochodzący z innej planety, ale dziwnie komponujący się z resztą. A jak jeszcze wejdzie DJ Ike z drapaniem... Najs.
    W.E.N.A. nie jest rapperem, którego styl cię zmiażdży - nie o to tu chodzi. Ten marymoncki emce wyciągnie z siebie wspomnienia i wyznania, złoży wersy w konkretne linijki i nie będziesz miał się tu do czego przyczepić. Jednak, mimo tego, że to porządny materiał, nie mogę sobie przypomnieć żadnego z ciekawych wersów - a słuchałem przecież ładnych parę razy. Wszystko jest fajnie, ale nic z tego nie wynika - tak jest z każdą płytą Weny. Jest spoko. Oczywiście, takie płyty, które sa po prostu dobre i nie angażują cię jakoś specjalnie w czasie odsłuchu też są wartościowe - po prostu dobrze bangla. Znalazło się tu jedynie dwóch gości - Tede, którego nie poznałem zupełnie - nie tylko dlatego, że jego wejście nie było typową dla niego zwrotką, ale również dlatego, że jakoś głos mu się zmienił - może to wina masteringu, może miał chrypę, a może się zestarzał? Lol, nie wiem. Kuban dał radę, ale szału nie wywołał, szczerze mówiąc.
    No i co? Nic w zasadzie. Mamy dobrą płytę - naprawdę niezłą, z której generalnie nic nie wynika. Quiz zrobił tu doskonałą robotę - bity są pierwsza klasa, dzięki nim Wena brzmi lepiej i mocniej. Dobre do posłuchania, ale bez większej wczuty. Niemniej jednak - fajne.

OCENA: 5-\6


poniedziałek, 19 października 2015

O.S.T.R., JEŻOZWIERZ, SOULPETE - GROWBOX


Asfalt 2015

1. Chamskie Bragga
2. Kolczasty skit
3. Mięso z grilla
4. Agresja
5. Bóg Honor Utarg
6. Mówią mi
7. Ostry skit
8. Przepływ danych
9. O tym samym
10. Kiedy słyszę bit

    Jak to mówią, takich trzech, jak tych dwóch, to nie ma ani jednego. Głupie, ale pasuje jak ulał. Ostry, Jeżozwierz i Duszny Piotruś spotkali się w plenerze, zrobili tzw. 'Tydzień na działce' i... nagrali album. Proste? Proste. Pili, palili, gadali, nagrywali. Że tylko przypomnę, że growbox to takie pudełko, pomagające rosnąć roślinkom...
    SoulPete, autor jednych z najwyżej ocenianych materiałów w kraju, miał za zadanie przynieść do stołu zrobione na poczekaniu i na czilaucie bity, do których powrzucają Ostry i Jeż. To w zasadzie nie są te ciężkie podkłady, które znamy z poprzednich albumów - przynajmniej nie wszystkie. SoulPete dodał tu nieco elektronicznych wajbów, do tego znane u niego ciężkie, hałaśliwe sample i walące po uszach bębny. To trochę tak, jakby przerzucić Bomb Squad do Detroit - czy inaczej to ujmując, jakby Public Enemy nagrywało płytę z J.Dillą. Brzmi intrygująco? Owszem, tak właśnie się tu dzieje. Pete zachował brud swoich nagrań i przepuścił go przez mixer. Nie waha się używać sampli z disco lat '80, czy innych rzeczy, które rzadziej słychać w kawałkach hip hopowych. Świetne, ale to nie powinno nikogo dziwić, c'nie?
    Dwie osobowości. Kolczasty, ciężki głos podziemia, 'ostry duszny', który miesza w swoich tekstach wrzuty militarne, kulinarne, fantasy, czy tak proste, a zarazem przewrotne wersy jak 'co ma wspólnego Czarny z pępkiem? Oba zbierają bawełnę' - no kurwa, beng. Ostry ze swoim znanym wszystkim stylem leci, choć sinusoida jego wersów jest nieco bardziej powichrowana - ostatnio wpadło mu kilka, powiedzmy: niezręcznych porównań. I mimo, iż materiał powstawał w dość luźnej, grillowej atmosferze, wpadło tu trochę poważnych wątków - nie tylko zwykłe, chamskie bragga, ale również są tu numery o nieco głębszym przesłaniu, niż jesteśmy zajebiści wpierdalając steka z gryla.
    Tu się wszystko pięknie zazębia. Świetna, jak zwykle, praca producenta, doskonale współgra z rapsami dwóch weteranów: podziemnego hardkoru i (nie bójmy się tego przyznać) legendy europejskiego rapu. To działa, to kolejna rzecz, którą  można opiewać jako doskonałe połączenie kilku silnych osobowości. Dla mnie super.

OCENA: 5\6


wtorek, 13 października 2015

KOŚCIEY - T.W.B. ERA

nielegal 2015

1. T.W.B. ERA 
2. SpajderWalker   feat. ZIOŁO  
3. Ania
4. Henryk 
5. Jagody 
6. Złote Koło   feat. MUSTAFA 
7. Dziewczyny, wianki… 
8. Niedźwiedź polarny 
9. Sto milionów 
10. Orzeł Biały 
11. Mistral 
12. Na biesiadzie

    W wakacje Kościey wydał swój kolejny album - od razu przyciąga on wzrok okładką wziętą wręcz z okładek BRAVO z lat '90. Poprzednia płyta była całkiem udana, choć nie rzuciła mnie na łopatki. Tym razem wszystko zapowiadało ciekawy album, który będzie konkretnym bengierem. 
    To nadal jest nowoczesny album, do tego produkowany przez podobne osoby, co poprzedni materiał. Oto są przede wszystkim Udar i Romański, z pomocą PMX oraz jednym podkładem od Johnny Beats. To świeże, syntetyczne podkłady, które wiercą dziury we łbie brzęczącymi basami, napierdalając po garach ciężkimi werblami, bądź rypiąc lawiną pudełkowatych uderzeń perkusji. Brzmi to wszystko bardzo przyjemnie, bo te bity mają rzeczywiście moc, nie rozwlekają, każde uderzenie jest w tempo i nie pozwala się nudzić. Faktycznie, Udar, Romański i koledzy wykonali prawdziwe bangiery, nie są to byle pedalskie (bez urazy!) zawodzenia, tylko potężna dawka adrenaliny. Tak powinien brzmieć nowoczesny hip hop - według mnie naturalnie.
    Kościey z każdą płytą jest lepszy. Do tego rozwija się lirycznie, bo oprócz świetnego płynięcia po bitach, prezentuje również niebanalne wersy na bardzo różne tematy. I choć zaczyna się doś typowym dla Kościeya bragga z setką gorących panczy, to już później mamy pełen wachlarz tematów: fascynacja Star Wars, wspominki o ludziach ze szkoły, pieniądze, seks, patriotyzm (bardzo fajnie podjęty temat w 'Orle Białym'), odosobnienie w swoim zainteresowaniu rapem 'back in the days'... Rapper nabrał dużej wprawy w żonglowaniu skojarzeniami i panczami, potrafi wypowiedzieć się ironicznie o wszystkim - również o sobie. Goście - tylko dwóch - wypadają dość nijako i w zasadzie mogłoby ich wcale nie być. Kościey panuje na albumie niepodzielnie i nie pozwolił sobie skraść show, nawet, jeśli obok stał równie ciekawy Zioło.
    Bardzo fajny album, który z każdej strony okazuje się być przemyślany i dokończony. Bardzo dobre bity, bez żadnych wpadek i tandety, a także Kościey, który jest obecnie w doskonałej formie - wszystko razem dało nam niezwykle korzystny materiał. Słucham tego, radzę również Tobie to samo.

OCENA: 5\6   


piątek, 9 października 2015

ZIOŁO - COKOLWIEK

nielegal 2015

1. Bzdury
2. Hajs Hajs Kwit
3. Pierwsze Szlugi
4. Między słowami
5. Szefostwo  feat. KUBA KNAP, EMIL G
6. GTA   feat. LEH, MADA 
7. Praca
8. Akceptacja
9. Styl Życia   feat. SZPILEK, DUDI, PSZEM
10. Metamfetafory
11. Wróg
12. Szczyt
13. Eckhart
14. WWW   feat. GUGAS, DŻEJPA   

    Ten album zawiera materiał, nagrany przez ostatnie trzy lata. To wszystko, co Zioło dał radę nagrać i brzmi w miarę porządnie, aby to zaprezentować. Ma to być swoisty przegląd rozwoju artysty na majku i za konsoletą. I trochę jest, a to co wpadło na ten album, to... cokolwiek.
    Zioło robi sobie całkiem fajne bity, naprawdę. To muza, w jakiej rapper czuje się doskonale i która pasuje do jego flow i wersów. Niby całość jest klasyczna, ale nie jest to bynajmniej brzmienie Złotej Ery, bo Zioło stara się wplatać w produkcje elektroniczne melodyjki i wtręty, które, przy zachowaniu szacunku dla klasyki, sprawiają, że muzyka brzmi świeżo i przyjemnie buja. Tylko dwa podkłady pochodzą spod innych rąk. Pierwszy to 'GTA' od Hauasa - ciężki, zawiesisty, pełen dymu numer, który buja doskonale. Drugi to kończący płytę 'WWW' Wrotasa, absolutny banger, pozostawiający cię w lekkim niedosycie, po nieco rozwodnionych ostatnich kawałkach. ale nie ma tu na co narzekać, wręcz przeciwnie.
    Rapper ma wybitną łatwość płynięcia po bitach - zwłaszcza swoich. Chłop leci po złoto i choć nie przejmuje się specjalnie konwenansami, to i tak wypada w punkt. I technicznie, i tekstowo, kiedy gada w sumie o sobie i o swoim życiu z pewnym przekąsem i dozą humoru. Zioło zabiera nas na spacer (lot?) na swojej chmurze, gada o tym piciu, paleniu i pannach, ale również o życiu jako takim, upadkach i wzlotach. Z tym, że wszystko podane jest z takim dystansem do siebie i rzeczy, że nie odnosisz wrażenia, że Zioło się umartwia, jak ci uliczni rapperzy, albo jest lekkoduchem. Konkret. A do tego ci goście, zwłaszcza Leh, Mada i Knap, który, jak mi się wydawało, ostatnio się wyeksploatował, ale tu akurat wyszedł porządnie.
    Zioło jest w formie i w sumie ciekaw jestem CO będzie na zapowiadanym albumie 'Co'. Bo tu mamy całkiem fajne bity, naprawdę dobre rymowanie, udanych gości i ciekawy wajb. Czego chcieć więcej? Może tego, żeby temperatura nagrań trzymała stałą wartość, bo końcówka była już lekko chłodna - z nagłym wzrostem na samym końcu. Dobry album.

OCENA: 5-\6