piątek, 22 sierpnia 2014

MAXIM & BLAZE - RESZTY NIE TRZEBA

Aloha 2014

1. Łapiemy Za Sztandar
2. Pamiętam    feat. KASIA GARŁUKIEWICZ 
3. Reszty Nie Trzeba 
4. Nawet Kiedy Pada Deszcz
5. Lepsze Dni feat. CARRIE 
6. Nikt Z Nas Nie Jest Święty feat. ABR
7. Ostatni Raz 
8. OCB feat. PROCEENTE 
9. Momenty 
10. Never Give Up feat. CIRA 
11. You Know What It Is 
12. Wiecznie Młody feat. ADACHU, HZ
13. Za Tych Co Nie Mogą feat. POSZWIXXX 

    Maxim jest znanym graczem w Białym. Wydał kilka nielegali, zaangażowany jest w organizację festiwali, fristajluje, a nawet umie podobno śpiewać. Blaze to nie tylko rapper, ale i producent i realizator dźwięku, właściciel studia... Razem Maxim i Blaze stworzyli wspólny projekt, który mamy przed sobą.
    Większość tego albumu toczy marynowany jest w czysto białostockim sosie. Do produkcji podkładów zatrudniono Poszwixxxa, który dał potężne bomby, podobnie jak welon - obaj mają podobne w charakterze podkłady: energetyczne, klasyczne, choć z użyciem elektroniki w granicach rozsądku. Jak wspomniałem, Blaze jest również producentem, zatem naturalnie znalazły się tu także i jego podkłady - tylko trzy wprawdzie, ale zawsze: to takie funkowe wajby, całkiem przyjemne dla ucha i bujające. Momenty zwolnienia są tylko wówczas, kiedy za sterami staje Nightmare - jego podkłady oscylują pomiędzy njuskulem (takim czasem w miarę znośnym, ale bez przesady), a syntetycznymi, czilującymi trakami. Szczerze przyznam, że jego bity wchodzą mi najmniej, zwłaszcza popękany 'Ostatni raz'. Producentów wspomagają drapacze w osobach DJ Shum i DJ Fejm, choć są zdecydowanie za mało wykorzystywani. 
    Co za szczęście, że Maxim i Blaze są naprawdę dobrymi rapperami! Jeden ekspresyjny, krzyczący, ale potrafiący przyspieszyć, zwolnić i to bez obsuwy. Drugi spokojniejszy, ale równie dobrze potrafi manewrować flow. Obaj mają w sobie potężny ładunek energii, który wyzwalany jest przez wspomniane już bity. W większości to bardzo sprytne bragga, które wraz z ekspresją rapperów wydaje się jeszcze mocniejsze, ale nie samymi przechwałkami ten album stoi. Chłopcy opowiadają o swoich drobnych grzeszkach, o zwyczajnych rzeczach, które ich zaprzątają: imprezy, rap, dziewczyny, spełnianie marzeń. Mamy tu również kilka gościnnych wejść, w większości zupełnie niezauważalnych, obojętne, czy to stary druh Maxima, Adachu, czy Poszwixxx z Fabuły. Wyróżnia się tylko Procent, ale wcale nie in plus, bo przecież szef Aloha znany jest z nieco kwadratowego flow, które czasem ma swój urok, ale nie na tym podkładzie. Trochę rozczarował Cira. Poza tym bardzo ładnie brzmią obie śpiewające w refrenach panie.
    Na swoje nieszczęście duet zaprosił do współpracy Nightmare'a, który diametralnie odmienia to, co dzieje się na albumie. Pierwsza połowa to absolutne bangery, naładowane trotylem, gotowe rozwalić ci banię. A później wpełza ten koszmar ze swoim rozlazłym, njuskulowym klimatem, pozbawionym normalnych perkusji i ćlamkającym syntetycznymi pierdami. I gdyby całą płytę robili Welon, Poszwixxx i Blaze, byłaby murowana 5, nawet z plusem. A tak, tylko 4+, bo końcówka jest zbyt rozlazła. Tak, czy siak, warto to sprawdzić.

OCENA: 4+\6


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz