1. Intro
2. Beatbox Rocker
3. Lie feat. W. PILICHOWSKI
4. Famous Moon
5. Lion
6. Don't Mind
7. Enough feat. FATTY K
8. Facebook Monster
9. Green Tara feat. MARTA GROFFIK
10. Trust Me feat. ZEDE
11. I Want You
12. Sen feat. BREKU
13. Halo
Płyta Bladego Krisa to w zasadzie unikat. Jeden z naszych najlepszych bitboxerów nagrał płytę, która nieco wymyka się spomiędzy ramek typowego, rapowego albumu. Takich prób było już kilka, przynajmniej w Ameryce. Wyszły płyty takich ludzi, jak Scratch, Rahzel, czy kanadyjski Killa Kela, ale (może poza Kelą) zazwyczaj nieco rozczarowywały, bo miała to być stricte bitboxowa jazda. Nawet u nas wychodziły takie albumu, przechodziły jednak zazwyczaj bez większego echa. Kris, jako mistrz Polski, powinien to zmienić.
Nad płytą pracował generalnie sam - jednak pomagała mu inna legenda bitboxu, tym razem z Belgii: Fatty K. To, co wyszło z połączenia sił, to nieco dziwaczna hybryda. Jest tu trochę bitboxingu - pewnie nawet około 40% albumu jest oparte na paszczalnych wybrykach. Szkoda, że to głównie perkusje są robione w ten sposób, brakuje tu nieco takich wybitnych, kładących na ziemię popisów. Ok, jest 'Lions', bardzo fajnie zrobiony kawałek bez użycia innych rzeczy - tylko paszcza, ale to zdecydowana mniejszość. Całą resztę wypełniają elektroniczne dźwięki - od elektro, przez minimal, aż po dub step i pochodne. Niestety, potencjał Bladego nie został tu w pełni zaprezentowany i w sumie ginie on gdzieś w tej całej elektronice. Mam wrażenie, że nie o to chodziło i czuję ogromny niedosyt i rozczarowanie.
Blady robi swoje na bitboxie - i bardzo dobrze. Jednak kolejną rzeczą, która tu rozczarowuje, to część wokalna. Niemal cała płyta jest po angielsku (poza dwoma kawałkami), co akurat nie przeszkadza wcale, tym bardziej, że Kris celuje przecież nie tylko w rynek polski. Jednak rymowania, czy hip hopowych jazd jest tu akurat najmniej, bo są to zaledwie dwa kawałki, gdzie wykorzystywani są emce. Fatty K rymuje oczywiście również po angielsku i 'Enough' jest całkiem fajnym numerem. Drugi rymowany numer to polski 'Sen' z Brekiem - dość przeciętny. Reszta kawałków jest w większości śpiewana, a co gorsze wokal potraktowany jest często jakimiś vocoderowymi sztuczkami i o ile w jednym, czy nawet trzech trakach by to nie przeszkadzało, to na dłuższą metę to irytuje.
Owszem, spodziewałem się płyty, która siłą bitboxu wywali mnie z butów i rozmaże po ścianach. Spodziewałem się kawałków, gdzie kunszt Krisa wyjdzie poza robienie perkusji. Dupa. Rozczarowałem się totalnie i zastanawiam się, dla kogo jest ta płyta. Dla b-boyów? Zbyt wolna. Dla fanów bitboxu i korzennych jazd? Za mało bitboxu i za dużo elektroniki. Dla fanów njuskulu? Za mało rapu. Obiektywnie, to co zaprezentował Kris nie jest takie najgorsze, podoba mi się kilka numerów ('Enough', 'Facebook monster' czy 'Lion'), ale to nie jest to, czego osobiście chciałem i mam nieodparte wrażenie, że nie tylko ja. Kris chciał stworzyć płyte ambitną, opartą tylko na bitboxie, ale komu się to spodoba, nie wiem. Ja nie jestem zachwycony, raczej lekko zniesmaczony.
OCENA: 3\6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz