poniedziałek, 9 kwietnia 2012

ŚCIEŻKA DŹWIĘKOWA - TEDE

Wielkie Joł 2008

1. Indrodukcja
2. 22 gibony (Diler) feat. MR HYDE
3. HD fotoplastikon
4. Posłuchaj, to tutaj feat. ABEL
5. Air Max LTD
6. Made In China
7. Moje Tocze Fele
8. Rób PLNy (Na na na na na)
9. G.R.U.B.Y. feat. KIEŁBASA
10. Skręt
11. F/S 360 Kickflip feat. CNE, JOHN CONNOR
12. Modopolo feat. NATALIA KUKULSKA
13. Czy jasno, czy ciemno feat. PSYCHO STACH
14. Dryń, dryń, dryń feat. ABEL
15. Mówią na mnie
16. Nie podoba szieeea? feat. ZGRYWUS

Tede. Jedni go kochają, inni nienawidzą. Dla jednych jest wzorem do naśladowania, dla innych tandeciarzem bez gustu. Tymczasem jego piąta płyta znowu namieszała, choćby dzięki wspólnemu kawałkowi z Natalią Kukulską. Oj, hejterzy mieli ubaw. Słusznie?
Nie ma tu takiego plastikowego brzmienia, z jakiego Tede jest\był znany na swych solowych płytach. To WDK zrobił bity bardziej klasyczne, ze skreczami DJ Macu. Czasem brzmi to nieco po nowojorsku, czasem trąci g-funkiem, albo czym innym. Jest może nie tyle klasycznie, tylko nowocześnie. Można by powiedzieć, że 'Ścieżka Dźwiękowa' jest niejako zwrotem w stronę nagrań WFD, zamiast dawnego TDFa. I to brzmi dużo lepiej.
Nawet Tede prezentuje się tutaj znacznie lepiej, niż zwykle. Nie pierdoli cały czas głodnych kawałków o hajsie i temu, że jest najlepszy i wszyscy mogą mu skoczyć... Osobiście wolę takiego Tedego, niż w 'Hajs, Hajs, Hajs'. Choć oczywiście możesz wyciągnąć Tedego z baunsu, ale nie wyciągniesz baunsu z Tedego - dlatego są tu też takie syntetyczne kawałki, jak 'Moje tocze fele', ale zdarzają się również ostrzejsze numery, takie jak 'F\S 360 kickflip' z gościnną gitarą i rymami Johna Connora z Dog Eat Dog. Część z tych kawałków gra sobie gdzieś w tle i słuchając płyty orientowałem się, ze mnie ominęły ze 3 kawałki... Zastrzelił mnie kawałek z Natalią Kukulską, będący reklamą PLNY ciuchy - co za gniot, co za niewykorzystanie potencjału Natalii... No i wkurwiają mnie takie zrzyny jak 'Dzyń, dzyń, dzyń', będący ordynarną kopią 'Ring, ring, ring' De La Soul... No nie trawię.
Nie no, nie umiem się przekonać. Tede nigdy nie był moim faworytem, ma parę niezłych kawałków - tutaj nawet początek płyty mnie zaskoczył swoją jakością, ale im dalej końca, tym nudniej się robi... Na chwilę odzyskałem werwę przy kawałku z Dog Eat Dog, choć nigdy skejtem nie byłem, kawałek jest spoko. I choć jet to jedna z lepszych produkcji Tedego, nadal mnie nie satysfakcjonuje w pełni, mimo, że parę traków jest całkiem całkiem...

OCENA: 3+\6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz