wtorek, 18 lutego 2014

PALMER ELDRITCH - NAGRANIA DLA ANDROIDÓW

skwer 2014

1. Rektascensja   feat. MAN FROM SOUND
2. Rage Against the Morons   feat. WYRAZ
3. Ślepe naboje   feat. CRUZ
4. Bruno’s Escape   feat. JUSTYNA SYLWIA
5. Mur   feat. KECAJ
6. Kołatki   feat. MATEUSZ ANDAŁA
7. Trzeci stygmat   feat. JEŻOZWIERZ
8. Speaking Animals of the Eden   feat. VOICE OF LORD
9. Niepewność   feat. WAZON
10. Taki sen   feat. ESTRAGON
11. T.Love   feat. FACZYŃSKI
12. Szimano   feat. ROMAN BORYCZKO
13. Pętla życia   feat. NIEZNANYKLARENZ
14. Stalker   feat. KIDD
15. Kiedy łapię za mikrofon  feat. KLATKA 19

    Producencki tandem, Raph i digan, wydali dość długo oczekiwany album producencki. I spotkał się on z oszałamiającym przyjęciem, dzięki czemu skwer.org znowu odniósł sukces - może nie finansowy, ale na pewno mentalny. Przyjęcie raczej wśród słuchaczy, niż krytyków i 'krytyków', ale nie szkodzi, i tak sprawdzić ten album to konieczność...
    Palmer Eldritch to duet robiący bardzo specyficzną muzykę, wielowątkową i mieszający gatunki. Mamy tu więc sporo elektroniki, żywych instrumentów, dziwnych wkrętów i odjazdów w kierunku dowolnym. Nie wszystkie traki są z wokalami: czasem goście oznaczają kolejnych muzyków, bądź producentów. Klimaty są tu wyjątkowo poszatkowane, bo po wejściowej 'Rektascencji' wchodzi ostry banger w stylu Rage Agains The Machine, oparty o ciężkie gitary,a  zaraz alternatywny hip hop 'Ślepe naboje', gdzie obok zwyczajnych okresów rapowej muzyki wchodzą solówki na poszczególnych instrumentach. A zaraz za nimi drepcze 'Bruno's escape', elektroniczny kolaż z damskim wokalem, który przypomina mi mieszankę DJ Krush z DJ Shadow. I minimalistyczny 'Mur', czy pokurwiony totalnie (bo nie mam innego słowa na to coś) 'Speaking animals of heaven'. I dalej, i następne przeplatanki paranoicznych brzmień, które rzeczywiście brzmią jak soundtrack do opowieści o życiu pary robotów, które chciałyby być ludźmi i starają się zachowywać jak oni, ale niestety nie mają uczuć, więc wszelkie emocje udają. Tak, Phillip K. Dick się kłania i jego pokręcone pomysły.   
    Skoro to płyta producencka, na mikrofonach mamy gości zaproszonych. W kawałku wyraźnie inspirowanym RATM, Wyraz wchodzi idealnie w nastrój i niszczy system z pasją wykrzyczanymi wersami. Cruz mnie zdecydowanie rozczarował, bo zamiast płynąć, po skądinąd normalnej perkusji, wyje i wrzeszczy, rwie wokal, mówi... Bardzo mnie zmęczył. Tak jak Justyna Sylwia. Dopiero Kecaj wszedł jakoś lepiej i uspokoił rodzącą się paranoję. Pojawiają się tu slamowi Mateusz Andała i Roman Boryczko, świetny (bodaj najlepszy tutaj) Jeżozwierz, nieco dziwny Wazon, nieźle ogarniający majka Estragon, Nieznanyklarenz (na tym bitboksie!!), Klatka 13 (najlepsze pancze :D) i jeszcze lepszy Faczyński... Ciężko również jednoznacznie określić teksty, a cytować cokolwiek jeszcze gorzej, bo to fantastyczne, czasem fantasmagoryczne wersy, które trzeba bardzo często przetrawić po kilkakroć. Ale to trudne zadanie...
    To płyta, gdzie nic nie jest oczywiste. Rockowe gitary przeplatają się z cichymi, ambientowymi plimkaniami i agresją syntetycznych rzężeń. Rymy z kolei zmieniają się we wrzaski, śpiewy, recytacje lub zanikają w ogóle. Nie jestem pewien, czy jest to album przemyślany w 100%, ale, jak to u Phillipa K. Dicka bywa: nic tu się nie trzyma kupy i przez większość czasu nic w chuj nie kminisz. Nie do końca leży mi ten album, ale doceniam oryginalność. Obiektywnie...

OCENA: 4\6

POSŁUCHAJ

1 komentarz: