czwartek, 30 stycznia 2014

JEŻOZWIERZ & SOULPETE & DJ ACE - RDS 220

skwer.org 2013

1. Wiozę się pomału (Abrams)
2. Marskawątra
3. Zombie
4. Guerra Sucia
5. Raw Shit
6. Reaktor
7. Trylon (Bonus track)   feat. RAP ADDIX

    Po sukcesie Rap Addix - nie komercyjnym rzecz jasna, tylko społecznym, Jeż nie zagrzebuje gruszek w popiele. Pojawia się tam, gdzie go chcą i tam, gdzie się go nie spodziewasz. Masz go zarówno na płytach legalnych, na produkcjach półoficjalnych, jak i w głębokim podziemiu, jak choćby projekt Grube Ryby. Pozostałością po wcześniejszych nagrywkach jest współpraca z SoulPete, która zaowocowała tą oto epką.
    Soulpete to szczególny producent. Skoro wybrał go Jeżozwierz aka YoYoŚwinie, musi być prawdziwy i bezkompromisowy - przynajmniej tak sobie to wyobrażam. I słusznie sobie to tak przedstawiam, bo DusznyPiotr dostosował się zupełnie do Jeża i dał mu takie bity, które wiozą się pomału Abramsem przez twoje jebane zwoje mózgowe i zmielone komórki szare wypuszcza uszami. Ciężar stylistyczny albumu jest wielki i na pewno nie znajdzie zrozumienia u trapowców, czy innych syntetyków. Sample z muzyki poważnej i symfonicznej gniotą jak prasa. Dodatkowy klimat wprowadzony jest przez skrecze DJ Ace'a, który katuje dobrze znane wrzuty do refrenów.   
    Styl Jeżozwierza jest zaiste kolczasty. Nie dość, że flow wiezie się pomału jak Abrams, to jeszcze nie są to łatwe tematy. Od zwyczajnych jebnięć bragga, przez ciężką rzeczywistość pijącego wódę i wpierdalającego kebaby dzieciaka miasta, po zupełną negację konsumpcyjnego życia idiotów płynących z prądem, w którąkolwiek stronę by nie prowadził. 'Sączę jad na podkładach' mówi wszystko, bo Jeżozwierz nie ma litości dla nikogo, prowadzi samotną batalię o prawdziwość muzyki i słów. No dobra, nie samotną, bo w końcówce dołączają do niego koledzy z Rap Addix i miażdżą, wjeżdżając kolejnymi czołgami i napierdalając bombami w tłum jak na Majdanie. W każdym razie, przez prawie 30 minut mamy tu klimat ciągłego zagrożenia, ciężaru, który przygniecie cię do ziemi i postawi but na twym ryju.
    Poważnie, czekałem na ten krążek. I słusznie, bo jest naprawdę zajebisty. To prawdziwy hardkor, zrobiony z perfekcją i perfidią, wdzierający się do układu limfatycznego i trujący ciało. To morderstwo z premedytacją. Możesz się położyć na chodniku, odrysować kredą kontur swojego ciała i czekać na koronera. Bum. Dziffko.

OCENA: 5\6

wieź się pomału

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz