środa, 21 sierpnia 2013

KOTZI & LUCKY LOOP - RAPDOM

nielegal 2013

1.84'
2.Zajawka
3.Przedszkole
4.Gry
5.Podstawówka
6.Park 2
7.Liceum
8.Nośniki
9.Studia
10.Rapdom
11.Pielgrzym
12.Rodzice
13.Trzymam kciuki

    Radomskie produkcje, które do mnie docierają, zazwyczaj wywierają na mnie niezłe wrażenie. Dlatego chętnie sięgnąłem po płytę Kotziego, nagraną wraz z Lucky Loop'em. Kumpel propsowanego wszędzie Kękę wreszcie wypuścił swój album solowy, i na forach zaszumiało, że wyszło coś świeżego.
    Całą produkcję zrobił tu Lucky Loop, ze wsparciem DJ Mono na talerzach. To bity konkretne, raczej klasyczna, bez fanatyzmu. Co to oznacza? Ni mniej, ni więcej, tylko konkretne perkusje, na których mamy sample, powzięte z różnych gatunków muzycznych - od klasycznej, po różne dziwolągi, które ciężko doprawdy odgadnąć. Do tego Lucky Loop dorabia otoczkę dźwiękami, które budują nastrój wokół sampla. Wszystko ma klimat nostalgiczny, ale nie melancholijny, czy nudny. To swego rodzaju hołd prawdziwemu hip hopowi - nowoczesne podkłady, zrobione z szacunkiem dla najlepszych lat rapu. Słucha się tego bardzo dobrze.
    Kotzi ma ciekawą barwę głosu i niezły flow - brzmi jak taki zwyczajny chłopaczyna z osiedla, ale w tekstach słychać, że to nie byle jaki pierwszy lepszy ziomek. 'Rapdom' to koncept, zaczynający się 29 lat temu, podczas urodzin rappera. Każdy następny trak to kolejny rozdział jego życia. Słychać tę samą nostalgię, co w muzyce. Kotzi wspomina czasy szkolnej ławy, opowiada o grach, w które poginał, mówi o swojej miłości do hip hopu... Cały czas przebija wszystko szacunek dla ludzi, dla wspomnień, wręcz łezka się kręci, tak bardzo wspomnieniowy jest ten album. Wręcz sprawia, że sam zaczynasz wspominać swoje stare dzieje (jeśli masz co...) i rozmyślać o życiu... Tym bardziej, że Kotzi wywleka swoje życie na wierzch i rozprawia się z nim, choć bez żadnych ekshibicjonizmów. Po prostu słuchasz tego, jakbyście siedzieli z Kotzim na ławce i pili sobie browar, opowiadając historyjki z przeszłości. Nie szukaj tu żadnych gości, na szczęście nie ma tu nikogo, kto by przeszkadzał...
    Początek był niepozorny - ot, słuchałem, bo leciało. Ale im dalej, tym bardziej zaczynałem wsiąkać w treść płyty i w okolicy 4 kawałka wessało mnie totalnie i nie chciało puścić aż do końca. Rzadko się zdarza, że płyta wciągnie mnie aż tak! Świetna robota Kotzi!!

OCENA: 5+\6


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz