1. Hype
2. Ile mogłem feat. K-LEAH
3. Paulo Coelho
4. Harry Angel
5. Voodoo
6. Tarot feat. JUSTYNA KUŚMIERCZYK
7. Ciuchy, kobiety... feat. SITEK, RAS, DWA SŁAWY
8. Carnival
9. Żadnych zmartwień feat. KUBAN, KUBA KNAP
10. Powszechny i śmiertelny
11. Światłowstręt
11. Kyrie Eleison feat. GUZIOR
12. Trip
13. Ciernie feat. DEYS
14. Vanilla Sky feat. TEN TYP MES
To już prawie dwa miesiące, a ja dopiero teraz łapię się za Quebo - a przecież tyle osób zdążyło się już spuścić w tym temacie. Wstyd. Przez ten czas płyta zdążyła znaleźć się na pierwszym miejscu OLiS, typy jarają się legalnym debiutem Que, a atmosferę podgrzewały wrzucane teledyski.
Zawsze, kiedy wiem, że muzyka na albumie jest nowoczesna, odczuwam pewne ciśnienie w dołku, że strzeli mnie chuj od tych rozlazłych cloudów. Ale na szczęście to nie tutaj, bo producenci zadbali, żeby soundtrack do tego materiału walił w większości w łeb i kipiał wraz z rapperem. Płytę otwiera świetny banger Chris Carssona 'Hype' - Krzyś powraca jeszcze w 'Ciuchy, kobiety...'. Po stronie dobrych momentów stoi jeszcze SoulPete z cisnącym jak brudny czołg 'Harry Angel', Matheo z szaleńczym syntetycznym 'Voodoo', Essex z nieprawdopodobnym 'Carnival'. Niestety, mimo tego, że bity są tu świetnie dobrane, to zdarzają się momenty z kategorii 'ZIEEEW'. W taki dołek wpadł Sherlock ze swoim 'Paulo Coelho' - ostatnio Sherlocka nie bardzo trawię i potwierdzają moją niechęć jego kolejne i kolejne produkcje. Podobnie nudny jest Eljot w 'Tarocie' - ciągnie się toto i brzęczy aż nieprzyzwoicie, a 'Żadnych zmartwień' i 'Kyrie elejson' Ka-Meal'a to typ bitów, jakich nie znoszę - rozlazłych i wcale nie chilloutowych, tylko zwyczajnie wkurwiających. Mało podobają mi się również Teken z 'Powszechnym i śmiertelnym', choć jego 'Trip' jest całkiem ok i Bober z melancholijnym 'Vanilla Sky'. Płyta jest wprawdzie w miarę spójna (choć podkłady SoulPete'a i Ka-Meala dzielą lata świetlne), ale nie wszystkie podkłady mi wchodzą #lubrykant.
To, co wyczynia Quebo, ciężko opisać prostymi słowami, bo to prawdziwy węzeł gordyjski. Rapper wali słowami z dużą siłą, czasami tak przyspiesza, że ciężko go dogonić. Ma flow pełne pasji i nie mniej ciężkie wersy. Nie jest to oczywiście ciężar nie do uniesienia - jednakże osiada na uszach i mózgu i ciśnie. Weź wrzuć wersy: 'Od dawna słuchają tych ksyw \ To im je dam w rytmie przyspieszeń na prowo \ W scrabblach ułożyłem z mydeł blichtr \ No bo w moim świecie to nic niewarte słowo' - no te scrabble to naprawdę majstersztyk, ale szczerze mówiąc, te teksty są właśnie takie: mało jest panczy, które walą w szczękę, za to musisz je rozkminić, aby robiły wrażenie. Od razu takie wrażenie robią jednak goście - przede wszystkim Dwa Sławy, bo Astek zamiótł tak, że ukradł wszystkim szoł w tym kawałku ('ciągle trzymasz wagę jak Temida'...). Pozostali goście po prostu są, ani Kuba Knap mnie jakość nie zachwycił, ani Ras - każdy jest ok, ale bez szału.
No i jest to bardzo porządna płyta, ale jeśli na kogoś nie działają cloudy, to nawet Quebo nie pomoże. I właśnie dlatego nie zostanę psychofanem tego krążka, bo nie znoszę tych new age'owych zagrywek, które mnie niezwykle drażnią, jeśli nie mają w sobie życia. I nawet rozumiem, że ta płyta jest dla wielu osób super, ale ja jestem z innego pokolenia i mam inne nawyki. Quebo jako rapper jest naprawdę dobry, ale nie wszystkie bity dają radę.
OCENA: 4+\6
Oczywiście wrażenia z odsłuchu mogło zepsuć to ,że oprócz 5 nowych kawałków wszystkie single były znane.Jeszcze jakoś + za gościnke Sitka za to ,że wgl żyje ,ale słabo poleciał ,a jego płyty to się kurwa nigdy nie doczekamy :D
OdpowiedzUsuńA i Kuba Knap monotematycznie :D
OdpowiedzUsuńTo teraz czas na Erotyka Mixtape,Gang Albanii i Rover ''Słowo plastyka'' :D
OdpowiedzUsuń