1. ELO KURWA
2. Opium
3. Wiń siebie feat. USZER zDP, KIJU, PENX
4. Trajektoria lotu
5. Katiusza feat. BAZI, ZYGSON
6. Nie będziemy kolegami
7. Jebać leszczy
8. Dynks Club feat. DELEKTA
9. Diego Sanchez feat. KOJOT
10. Jestem podziemiem
11. Reperkusje
12. Obrażenia zewnętrzne
13. Tartakiada feat. QUEBONAFIDE
14. Czasem się zastanawiam feat. OXON, REVO
15. Hajduszoboszlo
16. Bez dwóch zdań
Nadal ciekaw jestem, kiedy Eripe będzie dostępny na legalu - może nigdy? Dość, że rapper może być pewien, że ilu sztuk fizyka sobie nie puści, tyle pójdzie na pniu, lud będzie się zachwycał, a na Glamie rozpęta się kolejna fala hejtu. A RIP i tak zrobi swoje i będzie śmiał się w kułak, że narobił szumu.
Trochę się obawiałem patrząc na producentów, że muzyka nie będzie miała jebnięcia i będzie rozlazła - na szczęście nic z tych rzeczy. Tu prawie każdy numer ma pierdolnięcie - najwięcej dał tu coraz bardziej popularny TMK, który pokazał, że umie robić naprawdę konkretne i walące w łeb bity ('Diego Sanchez', 'Katiusza'). Poza nim są tu również Mario Kontrargument (w sumie on tu wygrywa, bo ma świetne dwa wejścia), Ksywabezdja, NoTime, Eigus (nieco drum'n'bassowy 'Reperkusje'), Jhn (ze swoim nieco rockującym 'Dynks Club'), Lanek (mocno syntetyczny i połamany, choć ciekawy 'Jestem podziemiem'), Szur (świetne połączenie kawałka klasycznego z nowoczesnym - bit do 'Obrażeń zewnętrznych jest jednym z ciekawszych tutaj), Nastyk i Mithal. I choć dużo jest tu ludzi odpowiedzialnych za muzykę, to jednak całość brzmienia ma tu ręce i nogi. Jest nowocześnie i dość elektronicznie, ale przyjemnie łupiące po uszach. Nieco klasycznie hiphopowego blichtru dodają DJe: Avens, DJ Noriz, DJ Gugatch i DJ Simple.
Eripe wchodzi na szczyty samouwielbienia, kiedy gada, że 'Muszę nagrać płytę, bo nie mam czego słuchać' - ale bądźmy szczerzy, ma podstawy ku temu. Scena dziś jest Teksasem, a wokal Eripe piłą mechaniczną - w sumie niezła kurwa masakra. Można hejtować tego emce, ale zazwyczaj wynika to tylko z tego powodu, że ktoś nie kuma tych wersów - 'moje pancze są denne - zwykle dwu' - bo Eripe sypie panczami z rękawa jak Diego Sanchez (dobra, Diego na ringu nie ma rękawów). Dostaje się kilku rapperom w 'Nie będziemy kolegami', dostaje się w zasadzie wszystkim wokół - totalny rozpiździaj trwa od początku do końca. Eripe nagrał album, na którym nie ma momentu na oddech - musisz uważać cały czas, bo możesz dostać w pysk, dziwko. Nawet kiedy rapper robi letniaki ku czci węgierskiego 'Hajduszoboszlo', pancze lecą w losowo wybranym kierunku: 'Pani Hela z pod Lublina trzyma w torbie żubra \ I bardzo ją interesuje co mam w kąpielówkach \ Pyta czy ją nasmaruje, w głowie się nie mieści \ Na taką starą rurę tylko WD-40'. No kurwa. Tu nawet ciężko wspominać o gościach, bo co tu można dodać? Zapropsuję tylko Revo (przewyborna zwrotka!) i Baziego, ale w sumie każdy daje tu sobie radę bez wstydu.
Mówcie co chcecie, ale Eripe rozjebał system tym krążkiem. Owszem, jest tu kilka drobnych minusów, które jednak nie maja większego wpływu na całość. Daleko mi do gimbusa, w życiu w gimnazjum nie byłem, oceniam to, co słyszę. A słyszę rappera obdarzonego nie tylko stylem i techniką, ale również kąśliwym językiem, który nafaszerowany jest trotylem. Jak dla mnie, jeden z lepszych nielegali 2015 i mówcie co chcecie.
OCENA: 5\6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz