1. Intro Numer Raz
2. Jestem dziś
3. Ziemia obiecana feat. WDOWA, MASIA
4. Pogadajmy
5. Zanim feat. REST, ESTE, GRUBY MIELZKY
6. Każdy feat. LILU, MŁODY M
7. Rodzina na swoim feat. FLINT, PROCEENTE, KAMEL, HUKOS
8. Mistrz imprezy feat. KUBA KNAP, SKORUP
9. Money feat. ONAR
10. Myślę to mówię feat. GREEN, W.E.N.A
11. Space Jam
12. Mery Dżejn, Mery Krismes feat. VNM
13. Urywa ryja feat. TOMB
14. Nie ma czasu na głupoty feat. MAŁY ESZ, EMAZET, GRUBY JÓZEK
15. To tylko ja produkcja Spinache
Jeżeli w życiu nie wypaliłeś Dżonsona i nie lubisz się napić, to ten album nie jest dla ciebie - tak zachęca \ zniechęca słuchacza do nabycia płyty Łysy. Jego drugi album wyszedł tym razem w wytwórni jego partner-in-party, Procenta. Fajna okładka, fotki ze Stanów, imprezowy klimat - to może być coś, na co słuchacze czekali - nawet jeśli o tym nie wiedzieli.
Muzyka na albumie jest dość zróżnicowana, zależnie nieco od klimatu. Producentów jest wielu, więc i różne typy brzmienia tu mamy, choć i tak w większości są to bity nowoczesne. Najwięcej podkładów dał tu Salvare, który potrafi wyczarować naprawdę świetne podkłady, które są i nowoczesne, ale tym samym bardzo hip hopowe. Za co się tu chłopak nie weźmie, tam podkład buja i jest ciekawy. Weź przecież 'Każdy' - akcja zmienia się jak w kalejdoskopie, każda zwrotka, każde wejście ma inną muzę, opartą o ten sam rytm. Świetna akcja. U innych nie jest już tak złoto. Po dwa traki sprawili Kazzushi (dość mocne akcje idące w kierunku techno i house - nawet nieco typu Euro Dance, o ile ktoś to pamięta) i Szczur (dość przeciętne dla niego numery). Reszta to pojedyncze kawałki od Wizzo, Kaszpira, Ostrego (obdarzony głębokim basem, dość oszczędny podkład, ale za to wiercący dziury w uszach), Lanka (mocarny banger, który 'Urywa ryja'!), Szoguna i Spinacha (klasyczny, nowojorski, truskulowy bit). Niestety jest tu różnie. Nie ma tak, że album płynie, bo czasami zwalnia - ale nie na czilaut, tylko zwyczajnie poziomem. Ale ogólnie jest nieźle. Dobrze, że Łysonżi dał szansę pracy płytoskrobom: jest DJ Gondek, DJ Anusz, DJ Grubaz i DJ Flip - bardzo to pozytywne.
Łysonżi ma specyficzny styl, trochę ciężki do zdefiniowania. Chłopak ma czysty głos i potrafi fajnie nawinąć. Ma ogień w gębie i te wersy może nie tyle, że parzą, ale są cieplutkie jak bułki z Lidla. Największy kłopot jest taki, że po kilku przesłuchaniach nadal nie pamiętam żadnego niezłego wersu. W ogóle nie pamiętam żadnego. Rapper niby jest, niby dobrze się go słucha, ale nie przynosi wzruszeń. Dżonson zaprosił więc na album całą plejadę rapowych (k)rezusów (Czaj tę słów grę!), ale szczerze mówiąc, bywa tu bardzo różnie. Większość niestety przelatuje przez ucho z prędkością ponaddźwiękową. Na pewno jednak zostają na dłużej wszystkie panie: śpiewająca pięknie refren Masia, jak zwykle w najwyższej formie Lilu, czy to śpiewa, czy rymuje (tu akurat spiewa) oraz Wdowa - paniom należą się tu ukłony. A panowie? Wyróżniłbym Procenta, którego stylistyka (nieco koślawa, to prawda) wyróżnia go zawsze i wszędzie, a z tego samego numeru wykosił jeszcze Hukos. Skorup, po lekkiej obniżce formy, powraca ze świetnymi wersami. Green i Wena postarali się sprawić, że ich wspólny trak na bicie Ostrego będzie hulał - i 'wchodzą jak taran', to jeden z lepszych tu kawałków. Jeszcze tylko VNM i reszta jest w zasadzie zbędna.
Fajna płyta. Ogólnie. Bo kiedy zaczniesz się doszukiwać pozytywów, zaczniesz myśleć, co tu jest szczegółowo dobre, to... ciężko pokazać. Tak, jest kilka smacznych bitów. Tak, jest parę udanych featów. A reszta? Właśnie... Dobre wrażenie robi to wszystko razem do kupy, nie nudzi się, ładnie wchodzi. Na pewno to nie jest to, co 5 lat temu... ale nadal warto sprawdzić.
OCENA: 4\6
5/6 mega CD!
OdpowiedzUsuń