wtorek, 27 października 2015

EMIL G - ANFLEJMBL

nielegal 2015

1. PROMO     prod. R.A.U.
2. Sympatyczny poranek   feat. GŁOŚNY 
3. CzłowiekMałpa    
4. Domówka w 09'  
5. Domówka w 09' skit
6. Facet 
7. GRUBA PRZEWÓZKA 
8. e-miłość     
9. S.K.R.U.B.O.L. muz. Kret
10. Sprawy dorosłych Tomek Miszkin intro
11. Sprawy dorosłych    feat. CLINT EASTWÓÓD
12. Ja lider do baru idę    feat. DŻEJPA, DENDI, ZIOŁO   prod. R.A.U.
13. BRRRA prod. Wrotas

    Jak głosi zapowiedź, jest to 'materiał brudny, chamski i bujający'. Dobra reklama dla tego mazurskiego rappera, który pojawił się jakby nieco znikąd, po drugie ten album wyszedł trochę po cichu, bez większego szumu medialnego. Dlatego tym bardziej zainteresowałem się tą płytą.
    Chociaż większość podkładów, po znajomości, oddał Bonny Larnmes, nie tylko on wykreował brzmienie tego materiału. Są tu jeszcze RAU, Głośny, Zioło, Wrotas i Kret. Dzięki temu wędrujemy sobie nieco od wybrzeża do wybrzeża, bo Głośny zadbał o iście kalifornijski g-funk, który puszczony o poranku niewątpliwie uczyni go sympatycznym - podobnie jak Wrotas i Kret, którzy może nie dali klasycznego g-funku, ale słychać tam ten WestCoast. Bonny leci trochę w stylu podziemia LA, czy to zaskakując gitarami w 'Człowieku małpie', syntetykami w 'Facecie', czy łapie nas kiwających głową do bity z fajnymi samplami. Drugi biegun zajmuje Rau z tymi nowocześniejszymi klimatami, choć nie możecie spodziewać się tu trapów, tylko bardzo fajnie pojęty rap up-to-date. Jedynym wyjątkiem z całej muzyki jest larmesowy 'Sprawy dorosłych intro' - cały kawałek, nieco poetycki w wydźwięku, zamyka się na brzęczeniu basu i... tyle. Ciekawostka bardziej, niż normalny numer. Całość uatrakcyjniona jest całą masą skreczy od takich osób, jak DJ Spliff, DJ Willy Mąka, DJ Junskee, DJ Owat, DJ Greg Black Belt. Doskonale dobrana muza, buja i nie zamula - fantastyczna robota producentów.
    Emil ma wiele rzeczy. Ma luzik i bezpretensjonalność. Ma czasem średnio zrozumiałą wymowę. Ma kostropate flow. Ma również całą masę pewności siebie, typu 'wziąłem się znikąd i przed nikim się nie będę płaszczyć'. Ma pełen bukiet panczy i przechwałek. Z jednej strony jest pełen uroku, z drugiej potrafi być kawałem złamasa. Emil imprezuje, bajeruje lalki, 'pije wódkę ze słoniną, pali i gra w domino' i ma w sumie w dupie, co sobie pomyślisz. Jest zgryźliwy, ale szczery. Nie ma najprzyjemniejszej techniki, ale ujmuje szczerością i stylem bycia. Niesamowite to jest w sumie, bo koleś w pierwszym momencie wydaje się asłuchalny, ale im dłużej się go słucha, tym bardziej chce się powrócić i wyłapać jeszcze kilka jadowitych i brudnych wersów. Rymujący goście to tylko kilka zwrotek: bardzo pasujący do całości Knap, stylistycznie świetny Zioło, a reszta, owszem, daje się zauważyć, bez tragedii.
    To jedna z najbardziej luzackich płyt. To taki Kuba Knap, tylko nieco bardziej niegrzeczny. To taki Boguś, tylko bardziej ogarnięty i mniej prostacki. Rezultat jest taki, że to bardzo dobry album do słuchania wszędzie i świetnie wpisujący się w klimat wydawnictw Alkopoligamii - tylko czekać na legalną reedycję. Czego sobie mogę życzyć.

OCENA: 5\6


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz